Bez Kategorii

Język łotewski – z czym to się je?

Przyznam się – jako amator języków bałtyckich – że nie wiem do końca, co mam myśleć o dosyć małej ich popularności w Polsce. Z jednej strony łączy nas dobrych kilka wieków wspólnej historii, kraje bałtyckie leżą stosunkowo blisko (zwłaszcza z mojej rodzinnej Warmii) i są świetnym pomysłem na tanią podróż zagraniczną (ale to temat na inną okazję), z drugiej strony rozumiem taki stan- łączna liczba mieszkańców Litwy i Łotwy to mniej, niż 5 milionów, z czego i tak spora część to mniejszości, wydają się także mało praktyczne na rynku pracy.  Tak czy inaczej, naprawdę warto, nawet hobbystycznie, spędzić z nimi trochę czasu, przy czym ja tutaj chcę się skupić na łotewskim- czyli tym mniej popularnym, rzadziej używanym i ogólnie bardziej „egzotycznym”.

Łotewski – czy jest trudny?

Na legendarne pytanie o trudność języka w tym przypadku mogę odpowiedzieć- dla mnie, jako Polaka, nie! Języki bałtyckie są umieszczane czasem w postulowanej grupie języków bałtosłowiańskich, co sugeruje jakieś dalekie pokrewieństwo pomiędzy polskim a łotewskim. W trakcie nauki byłem w stanie jak najbardziej uwierzyć, że coś jest na rzeczy, bo język łotewski wydawał mi się dość intuicyjny i czułem się, jakbym się uczył jakiegoś pokrewnego języka.

Co jest proste?

Wymowa – znajomy alfabet łaciński, jak czytamy, tak piszemy i odwrotnie. Akcent zwykle jest stały na pierwszej sylabie (co budzi skojarzenia choćby z sąsiednimi estońskim czy fińskim) i dlatego stosunkowo nie jest wielką sztuką dosyć szybko nauczyć się czytać po łotewsku. Przy tym nie ma także obecnych w litewskim trzech typów akcentu. Czyli banał? Aż tak dobrze to nie ma. Alfabet łotewski wygląda tak:

A, Ā, B, C, Č, D, E, Ē, F, G, Ģ, H, I, Ī, J, K, Ķ, L, Ļ, M, N, Ņ, O, P, R, S, Š, T, U, Ū, V, Z, Ž

i łatwo dostrzec, że jednak będzie trzeba się nauczyć niektórych charakterystycznych dźwięków- mam na myśli np. miękkie Ģ, Ķ, Ļ. O ile Ņ czytamy, jak naturalne dla nas Ń, to te pierwsze przypominają bardziej gj, kj czy lj.

W łotewskim został też iloczas, wyrażony w „daszku” nad literą, który zanikł w wielu innych językach, co wymaga ostrożności w używaniu, bo długa samogłoska potrafi nawet zmienić przypadek na miejscownik (kafejnīca- kawiarnia, ale kafejnīcā- w kawiarni), bo w łotewskim nie używa się odpowiednika słowa w. Spora liczba długich samogłosek to z jednej strony dodatkowa rzecz do opanowania, ale z drugiej sprawia, że łotewski jest łatwiejszy do zrozumienia od wielu innych języków, bo nie da się w nim mówić szybko (wtedy krótkie i długie samogłoski by się stopiły). W ogólnie jest to chyba jeden z najspokojniej brzmiących języków, jakie znam i znakomicie pasuje do introwertycznego charakteru Łotwy i Łotyszy.

Przypadki– stąd wzmianka wyżej, że łatwiej tego języka nauczyć się Polakom (czy w ogóle Słowianom), niż Francuzom czy Amerykanom. Na pierwszy rzut oka raczej odstraszają, ale szybko odkrywamy, że nie taki diabeł straszny. Poniżej odmiana słowa „człowiek”.

(za – Wikisłownik)

Widać siedem przypadków, czyli tyle, ile w polskim, ale wołacza używa się rzadko, miejscownik polega w liczbie pojedynczej tylko na wydłużeniu ostatniej samogłoski, dopełniacz wchodzi do głowy od razu przez podobieństwo z polskim, narzędnik tak naprawdę nie istnieje, bo polega na dostawieniu słowa ar (czyli z) i odmianie przez biernik, ogólnie końcówki wydają się jakieś takie znajome.

Tu dochodzimy do jednej z najciekawszych rzeczy w łotewskim i ogólnie w językach bałtyckich. O ile dostawianie przypisanych końcówek w kolejnych przypadkach po mianowniku to norma, to łotewski robi to także w mianowniku- istnieje sześć typów odmian- po trzy męskie i żeńskie, bo rodzaju nijakiego nie ma. Czyli rodzaj męski w mianowniku musi mieć końcówkę -s, -is lub -us, a żeński -a, -e oraz nieregularną -s. Innych końcówek język łotewski nie dopuszcza, tzn. dopuszcza, ale nie da się ich odmieniać.

Żeby zobaczyć, jak bardzo jest to interesujące, wystarczy pójść na łotewską Wikipedię i wyszukać dowolnych ludzi, bo praktycznie nikt nie został oszczędzony. Pisownia fonetyczna nie dziwi może w przypadku języków o innym alfabecie, ale tu mamy przecież normalny alfabet łaciński.

Przykłady? Na łotewskiej Wikipedii nie znajdziemy Lecha Wałęsy, Grzegorza Krychowiaka, Giorgio Chielliniego czy Hillary Clinton, są za to Lehs Valensa, Gžegožs Krihovjaks, Džordžo Kjellīni czy Hilarija Klintone. Natomiast jeśli Łotysz zobaczyłby pisownię oryginalną, to po prostu nie wiedziałby, jak to odmieniać, dlatego imiona i nazwiska dopasowuje się w ten sposób do łotewskiej deklinacji.

Słownictwo – Łotysze w przeciwieństwie do Litwinów nie oczyścili języka z obcych wpływów, dzięki temu szybko zauważamy znajome słowa, niemieckie (bremzēt brzmi znajomo, prawda?) czy słowiańskie (chociażby cena to po prostu cena). Są też oczywiście uniwersalne słowa pochodzenia łacińskiego czy greckiego.

Co jest trudne?

Czasowniki – ta lista będzie raczej krótsza, niż rzeczy przyjemnych do nauki, ale muszę w nim umieścić czasowniki. Plus w postaci słów brzmiących znajomo nie występuje tu prawie wcale, dodatkowo mamy sporo czasowników nieregularnych, kilka typów odmiany, z czego jedna brzmi identycznie w czasie przeszłym i teraźniejszym, a o znaczeniu decyduje kontekst. Dodatkowo często występują zmiany spółgłosek w różnych odmianach, które są po prostu do nauczenia się na pamięć. Występują także czasy przypominające angielskie czasy perfect. Z drugiej strony są też prostsze operacje, na przykład regularna do bólu metodę tworzenia czasu przyszłego.

(Odmiana czasownika mówić. Te końcówki -šu, -si itd. są dość uniwersalne. Za- Wikisłownik.)

Wyjątkowość – wyjątkowość jako minus? W tym kontekście tak- łotewski jest przy okazji jednym z najbardziej archaicznych języków w Europie, do tego członkiem małej grupy językowej, z której większość języków wymarła, dlatego trzeba być gotowym na pewne, powiedzmy „dziwactwa”, jak wspomniany brak słowa w, ale także brak czasownika mieć (ja mam to po łotewsku man ir, czyli dosłownie mnie jest).

Czy warto się uczyć łotewskiego?

Oczywiście, że tak, z tych samych powodów, dla których ogólnie warto się uczyć języków. Do tego jest to język oryginalny i piękny, brzmiący bardzo spokojnie i majestatycznie, a przy tym jest naprawdę przyjemny w nauce. Niestety z powodów oczywistych dość trudno o materiały do nauki. Ja uczyłem się głównie z aplikacji, a jeśli chodzi o tabele gramatyczne, to istnieje kilka pomocnych anglojęzycznych stron, takich jak latvian.rocks czy learninglatvian.rozentali.com, oczywiście też pomocny jest Wikisłownik.

Poza tym warto, celem osłuchania, posłuchać audycji radiowych na stronie https://latvijasradio.lsm.lv/lv/lr/- jest to prostu publiczne łotewskie radio, czyli taki odpowiednik naszego Polskiego Radia. Oprócz tego mogę polecić kilka stron informacyjnych po łotewsku:

Oprócz tego jest do dyspozycji oczywiście YouTube. Polecam kanał meetlatvia (https://www.youtube.com/user/meetlatvia), znajdują się na nim proste filmiki, które przybliżą nam, jakim krajem jest Łotwa i jacy są Łotysze. Oprócz tego można w uproszczony sposób poznać bliżej historię Łotwy w rysunkowym filmiku (https://www.youtube.com/watch?v=EcKIeD3RxRQ).

Jak widać, jakieś źródła zawsze się znajdą, w dobie internetu nawet niszowość języka nie jest już nie do przeskoczenia i jeśli ktoś naprawdę znajdzie w sobie chęci, to i łotewskiego się nauczy.

Autorem artykułu jest Kacper Wonia

Czy w dobie automatycznych translatorów nauka języka obcego ma sens?

Jeszcze nie tak dawno temu odsetek naszych rodaków znających biegle przynajmniej jeden język obcy był niewielki. Większość z nas poprzestawała na nauce przewidzianej programem szkolnym, z której wynosiło się zazwyczaj niewiele.

Dziś uczymy się języków obcych chętniej, intensywniej i z pomocą komputerów. Czy jednak taka nauka ma sens, gdy dookoła nas pojawia się coraz więcej automatycznych translatorów, reklamowanych jako doskonałe narzędzia do natychmiastowego porozumiewania się w językach obcych?

Naprzeciw potrzebom

Wzrost zainteresowania nauką języków obcych można przypisać bezpośrednio dwóm czynnikom.

Po pierwsze, obecni pracodawcy kładą silny nacisk na znajomość języków obcych wobec kandydatów aplikujących niemal na wszystkie stanowiska. Dotyczy to w znacznej większości języka angielskiego, aczkolwiek firmy, które są powiązane z określonymi regionami świata, oczekują też znajomości języków, którymi posługuje się lokalna ludność. Młodzi ludzie, świadomi konkurencji na rynku pracy, zaczęli stawiać na intensywną, pozaszkolną naukę języków obcych.

Dodatkowo, dzięki zmianom politycznym (strefa Schengen) jak i technologicznym (rozwój branż lotniczych, samochodowych, czy kolejowych) ludzie mogą swobodnie przemieszczać się zarówno między krajami jak i kontynentami. Podróżuje się po prostu szybciej i łatwiej, a więc i kontakt z obcymi kulturami i językami jest częstszy.

Naprzeciw potrzebom wszystkich, którzy pragną uczyć się języków obcych wychodzi więc wiele szkół i uniwersytetów, ale także coraz to bardziej zaawansowane programy do nauki, oferujące różne podejścia do przyswajania nowych słówek czy gramatyki.

Z drugiej strony, rozwój technologii, szczególnie w dziedzinie rozpoznawania i przetwarzania mowy sprawia, że na rynku coraz częściej, i w coraz bardziej rozbudowanych formach, zaczynają pojawiać się automatyczne tłumacze. Począwszy od sztandarowego i coraz bardziej rozbudowanego Google Translate, poprzez aplikacje na telefon, aż po futurystycznie wyglądające słuchawki na uszy, które oferują niemalże symultaniczne tłumaczenie mowy – automatyczne tłumacze wychodzą naprzeciw potrzebie wieloletniego uczenia się języków obcych, oferując w zamian szybkie i przystępne cenowo rozwiązania. W związku z tym coraz częściej pojawiają się pytania, czy w dobie i automatycznych translatorów i mobilnych tłumaczy, nauka języka obcego nadal ma sens.

Język obcy w kieszeni, czyli zalety translatorów i tłumaczy mobilnych

Prof. dr hab. Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego postawił tezę, że jeżeli ktoś zamierza się uczyć języka jedynie po to, aby móc się w nim porozumiewać w sprawach codziennych, lepiej żeby zaniechał lekcji z nauczycielem, poprzestając na korzystaniu z translatorów. Udowadnia to, przeliczając czas nauki języka obcego od podstaw do poziomu komunikatywnego. Nauka z nauczycielem plus praca własna zajmują około 1000 – 1200 godzin; tyle samo zajmuje dojście do poziomu biegłej znajomości. Przeliczając to na 60 godzin na semestr, otrzymujemy pięć lat nauki, zaś w ciągu tych pięciu lat postęp technologiczny umożliwi osiągnięcie znacznie lepszych rezultatów tłumaczeń maszynowych. Prof. Jemielniak podaje przykład systemu Google Translate sprzed pięciu lat i obecnie, kiedy wspomagany jest dodatkowo przez silnie rozbudowaną sztuczną inteligencję. Inne firmy, zajmujące się opracowaniem translatorów również rozbudowują swoje programy o nowe możliwości.

Nie da się ukryć, że powyższa teza brzmi bardzo rozsądnie. Zawsze staramy się znaleźć najszybsze i najprostsze rozwiązania naszych problemów, a automatyczne translatory właśnie takie rozwiązania oferują.

Po pierwsze, działają one bardzo szybko. Potrzebują zaledwie kilku sekund do przetłumaczenia wielostronicowego tekstu; ta sama praca zajmuje zawodowemu tłumaczowi znacznie więcej czasu. Podobnie działają mobilne tłumacze – zazwyczaj wystarczy wypowiedzieć zdanie i już po kilku sekundach na ekranie telefonu czy monitora pojawi się jego ekwiwalent w języku obcym.

Po drugie, automatyczne translatory można pobrać i zainstalować na swoim komputerze czy komórce lub tłumaczyć bezpośrednio w Internecie. Narzędzia te są na ogół bardzo proste w użyciu, a tłumaczenie można uzyskać za naciśnięciem jednego przycisku.

Wreszcie, nie bez znaczenia jest fakt łatwego dostępu do translatorów automatycznych. Większość z nich, jak Google Translate czy Skype Translator jest bowiem darmowa. W przypadku bardzo zaawansowanych gadżetów jak mobilne tłumacze, cena może sięgać nawet kilku tysięcy złotych, niemniej można się sprzeczać, czy jest to szczególnie wygórowana suma za natychmiastowy dostęp do kilkunastu języków, bez potrzeby spędzenia ani jednej godziny nad książką czy na lekcji.

Powyższe cechy sprawiają, że translatory automatyczne oddają nieocenione usługi szczególnie osobom podróżującym do krajów obcojęzycznych. Nie trzeba uczyć się języka kraju, do którego udajemy się na wycieczkę czy w delegację służbową. Zwykły translator wystarczy do zrobienia zakupów, zarezerwowania pokoju w hotelu czy załatwienia drobnych spraw. Natomiast do prowadzenia rozmów biznesowych można zaopatrzyć się w bardziej zaawansowany system jaki oferują mobilne tłumacze.

Wydawać by się mogło, że mając dostęp do tak zaawansowanych aplikacji i gadżetów, nauka języka obcego będzie zwyczajnie nieopłacalna. Jednakże automatycznym translatorom daleko jest do osiągnięcia jakości tłumaczeń umożliwiającej wygodną i swobodną rozmowę na każdy temat…

Czy to wystarczy, czyli pułapki automatycznych translatorów

Pomimo postępów technologicznych, największą wadą automatycznego tłumaczenia nadal pozostaje jego niska jakość. Translator, w przeciwieństwie do człowieka, tłumaczy według najprostszych reguł gramatycznych i wyboru najpopularniejszych słów. Programy komputerowe, zwłaszcza zwykłe translatory, nie zawsze „rozumieją” specyficzne wyrażenia (idiomy) właściwe dla danego języka. W ten sposób mogą zostać zatracone niuanse tekstu, mogące mieć znaczenie dla kontekstu.

Co więcej, żaden program nie wychwyci też słów użytych nieprawidłowo; przetłumaczy je automatycznie, natomiast człowiek zaznajomiony z językiem obcym zrozumie, że rozmówca popełnił błąd i poprosi o wyjaśnienie.

Wreszcie, chociaż wielu producentów mobilnych tłumaczy zachwala je jako posiadające dostęp do kilkudziesięciu języków, należy pamiętać, że dostępne w nich słownictwo jest zwykle ograniczone do najczęściej używanych fraz.

Z tych też powodów automatyczne tłumacze mogą wspomóc nas w codziennej komunikacji, szczególnie, gdy znamy już dany język chociaż w stopniu podstawowym. Z całą pewnością nie uczynią z nas jednak poliglotów, nie sprawdzą się też podczas rozmów na bardziej specjalistyczne tematy.

Narzędzia CAT, czyli wspomaganie wykwalifikowanych tłumaczy

Osobną grupą ludzi, którzy od lat mogą korzystać z technologicznych ułatwień językowych są profesjonalni tłumacze, zajmujący się zarówno przekładem literatury i poezji, jak również specjalistycznymi tłumaczeniami branżowymi. To właśnie dla ich wygody powstają coraz to bardziej zaawansowane programy wspierające tłumaczenie, potocznie zwane CAT'ami (computer assisted translation – z angielskiego tłumaczenie wspierane komputerowo). W przeciwieństwie do standardowych translatorów, narzędzia CAT nie tłumaczą jednak tekstów automatycznie. Zamiast tego wspierają one pracę tłumaczy, sprawdzając poprawność gramatyczną tekstu, pozwalając tworzyć własne glosariusze, podpinać elektroniczne słowniki oraz zarządzać treścią w sposób przejrzysty i prosty.

Czy profesjonalni tłumacze powinni rozważać przebranżowienie związane z rozwojem sztucznej inteligencji i automatycznego tłumaczenia? Tutaj zdania są podzielone. Ofer Shoshan, szef One Hour Translation sugeruje, że chociaż wysoce specjalistyczne teksty mogą dalej wymagać nadzoru człowieka aby zachować poprawność tłumaczenia, około 80% wszystkich tłumaczeń będzie w przeciągu najbliższych lat wykonywane przez komputery. Z drugiej jednak strony, wielu badaczy podkreśla, że pomimo ciągłego rozwoju, automatyczne tłumacze nie są w stanie dorównać człowiekowi, szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę jakość i klarowność całego dokumentu, nie tylko pojedynczych zdań. Zapotrzebowanie na tłumaczy jest nadal duże, zawodami przyszłości mogą zaś okazać się tłumacze specjalizujący się w korekcie przekładów maszynowych, potrafiący wspierać i współpracować razem ze sztuczną inteligencją. Branża nie chyli się ku upadkowi, ale przechodzi ewolucję.

Warto czy nie?

Dalszy intensywny rozwój technologii spowoduje, że w ciągu kilku najbliższych lat automatyczne translatory oraz mobilne tłumacze staną się szeroko używanymi narzędziami, szczególnie wśród globetrotterów. Dzięki natychmiastowemu dostępowi do wielu języków, niemalże symultanicznemu tłumaczeniu oraz stosunkowo niewielkiej cenie, już teraz stanowią one nieocenioną pomocą w sytuacji, gdy zwyczajnie nie znamy języka obcego.

Czy jednak oznacza to, że nie warto w ogóle uczyć się języków obcych? Zdecydowanie nie! Nauka języka obcego oprócz oczywistej korzyści, przynosi także bardziej holistyczne benefity. Każdy język rozwija umysł, spowalnia proces starzenia mózgu, ułatwia samorozwój i zasób wiedzy, wspomaga też kojarzenie znaczeń. Umiejętność czytania literatury w oryginale poszerza wiedzę nie tylko o bohaterach utworów, ale także o kulturze i mentalności ich autorów, co nie zawsze da się osiągnąć czytając jedynie przekład, choćby najlepszy językowo i literacko.

Wreszcie, pomimo rozwoju, automatyczne tłumaczenie nie osiągnęło jeszcze poziomu umożliwiającego nam podjęcie np. biurowej pracy w kraju, którego języka nie znamy. Jeśli więc marzy nam się praca za granicą, jedyną słuszną drogą jest nauka języka.

Podsumowując, automatyczne translatory oraz mobilne tłumacze są przydatne ze względów finansowych i czasowych, jeżeli chodzi jedynie o podstawową znajomość języka obcego. Pomogą nam one w zakupach, zamówieniu jedzenia w restauracji czy załatwieniu drobnej sprawy urzędowej za granicą. Natomiast wszędzie tam, gdzie niezbędna jest jakość i dokładność, czy też odrobina kreatywności, znajomość języka pozostaje nieoceniona. Analogią mogą być tutaj kalkulatory – pozwalają nam one na dokonywanie błyskawicznych obliczeń, nie są jednak w stanie zastąpić wiedzy i umiejętności jakie posiada osoba obeznana z matematyką. Dlatego też, jeśli chcesz rozpocząć naukę języka obcego – nie wahaj się, przynosi ona bowiem same zalety, a ewentualna technologia może jedynie wspomóc Twoje wysiłki i pozwolić Ci na bezproblemową komunikację.

O autorce:

Katarzyna Zgorzelska – blogerka, która w swoich tekstach często porusza tematy samorozwoju, kariery, oraz nauki. Gdy nie pracuje, entuzjastycznie uczy się języków obcych, aktualnie starając się okiełznać język niemiecki. Artykuł powstał dzięki konsultacji z TEB Edukacja – grupą ekspertów z branży edukacyjnej.

Blaski i cienie nauki języka nowogreckiego

Moja przygoda z językiem nowogreckim rozpoczęła się latem 2015 roku, kiedy uznałam, że pracując jako tłumacz, powinnam zdobyć wykształcenie filologiczne. Oczywiście, mogłam pójść po linii najmniejszego oporu i wybrać filologię polską lub zwiększyć ten opór tylko nieznacznie i wybrać język angielski, ale wciąż żyło we mnie pragnienie poznawania nowych języków, dlatego zdecydowałam się na nowogrecki. Studia musiałam rozpocząć od drugiego roku z zerową znajomością języka, gdyż prawo ukraińskie nie pozwala na przyjęcie na pierwszy rok osoby, która posiada już wykształcenie wyższe. Swojej decyzji nie żałuję, chociaż na początku było trudno i do tej pory miewam chwile zwątpienia. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę znała grecki na poziomie, który pozwoliłby mi na używanie go w pracy, ale na razie stawiam sobie nieco mniej ambitne cele – na razie marzę o zdobyciu certyfikatu na poziomie B2. Do egzaminu mam jeszcze nieco ponad miesiąc i aktywnie się do niego przygotowuję, dlatego dziś podzielę się swoimi przemyśleniami na temat tego pięknego języka.

Czym się różni język nowogrecki od starożytnej greki? Czyli parę słów o historii języka greckiego.
Grecy są bardzo dumni ze swojego języka i często twierdzą, że grecki jest najstarszym spośród wciąż używanych języków europejskich oraz że współczesna greka różni się od starożytnej tylko nieznacznie. W rzeczywistości jednak różnica pomiędzy językiem starogreckim i nowogreckim jest mniej więcej taka jak pomiędzy łaciną i współczesnym włoskim. Oczywiście, cech wspólnych jest bardzo dużo, ale jeśli marzycie o czytaniu dzieł Platona i Arystotelesa w oryginale, nauka języka nowogreckiego raczej wam w tym nie pomoże. W porównaniu ze starożytną greką oraz z koine (czyli powszechną formą greki, która powstała w czasach świetności imperium Aleksandra Macedońskiego, napisany w niej został m.in. Nowy Testament) język współczesnych Greków posiada znacznie uproszczoną gramatykę i fonetykę, pojawiło się w nim sporo zapożyczeń z języka tureckiego, francuskiego, angielskiego, a także z języków słowiańskich.
Odkąd Grecja ogłosiła niepodległość w 1821 roku, pomiędzy greckimi językoznawcami trwał spór dotyczący przyszłości ich języka ojczystego, który ostatecznie zakończony został dopiero w 1976 roku. Niektórzy twierdzili, że język literacki powinien opierać się o używane współcześnie dialekty ludowe, które w ciągu 500 lat panowania osmańskiego dość znacznie oddaliły się od greki starożytnej. Ten wariant języka nowogreckiego nazywany był „δημοτική” [dimotiki], czyli językiem ludowym. Inni popierali natomiast ideę oczyszczenia współczesnej greki z obcych naleciałości i ponownego zbliżenia jej do języka starożytnego – wariant ten nazywany był „καθαρεύουσα” [katharewusa], czyli językiem oczyszczonym. Aż do 1976 roku językiem urzędowym, w którym sporządzano wszelkie dokumenty, była właśnie katharewusa, która była trudna dla zrozumienia nawet dla Greków, szczególnie dla osób słabo wykształconych. Ostatecznie podjęto więc decyzję o rezygnacji z katharewusy na rzecz dimotiki. Część słownictwa używanego w katharewusie stopniowo przeniknęła do języka mówionego, dlatego literacki język nowogrecki stanowi połączenie XIX-wiecznych dialektów ludowych z katharewusą, w którym znaczenie przeważają jednak elementy dimotiki.

Co ciekawe, niektóre słowa strogreckie wyszły z użycia w swoim podstawowym znaczeniu, ale występują w wyrazach złożonych. Na przykład słowo „οἶκος” [oikos], oznaczające dom, zastąpione zostało słowem „σπίτι” [spiti], pochodzącym od łacińskiego „hospitium”, jednak korzeń „oiko” znajdziemy w wielu nowogreckich słowach: „οικογένεια” [ikojenia] – czyli rodzina, „κάτοικος” [katikos] – czyli mieszkaniec, „νοικοκυρά” [nikokira] – czyli gospodyni domowa. Skoro jednak rodowici Grecy mieli problemy ze zrozumieniem katharewusy (która nie była w końcu greką starożytną!), my tym bardziej powinniśmy pogodzić się z tym, że nauka języka nowogreckiego umożliwi nam jedynie komunikację z jego użytkownikami oraz czytanie dzieł współczesnej literatury greckiej.

Ortografia
Wszyscy uczyliśmy się kiedyś (z mniejszym lub większym powodzeniem) matematyki i fizyki, dzięki czemu powinniśmy znać przynajmniej połowę greckich liter. Rozpoczynając naukę języka nowogreckiego szybko dowiemy się jednak, że wymowa wielu liter znacznie się zmieniła. Współczesna β to już nie „beta”, lecz „wita” i oznacza głoskę [w]. Głoska [b] we współczesnej grece występuje rzadko i zapisywana jest dwuznakiem „μπ”. Δ obecnie wymawiana jest jak „th” w angielskim słowie „that”, a głoska [d] zapisywana jest jako „ντ”. Γ czasem wymawiana jest jako [j], a czasem jako dźwięczne („ukraińskie”) [h]. O ile jednak nauczenie się współczesnej wymowy greckich spółgłosek nie powinno sprawiać większych kłopotów, prawdziwe schody zaczynają się przy samogłoskach. Nie tyle przy ich wymowie, ile przy pisowni. Jak zapisać po grecku głoskę [i]? Mamy do wyboru 7 wariantów: ι, η, υ, ει, οι, ηι, υι. Co prawda ostatnie 2 używane są bardzo rzadko, ale marne to pocieszenie, kiedy uczymy się nowogreckiej ortografii. Głoska [e] może być zapisywana jako ε lub αι, natomiast [o] jako ο lub ω. Związane jest to z zanikiem dyftongów oraz iloczasu w języku nowogreckim. W niektórych przypadkach znajomość gramatyki pozwala na bezbłędny wybór odpowiedniej pisowni (zwłaszcza jeśli chodzi o końcówki), ale tak naprawdę ucząc się nowych słów, trzeba od razu zapamiętywać ich pisownię. Jest to jedna z tych rzeczy, które najbardziej frustrują mnie w nauce greckiego – pocieszam się jedynie tym, że nawet nasi wykładowcy czasem popełniają błędy.

Akcent
Akcent w języku greckim jest ruchomy, ale na szczęście nie jest już polifoniczny. Może on padać na ostatnią, przedostatnią lub trzecią od końca sylabę, może się zmieniać w zależności od przypadku i zawsze jest zapisywany. O ile w języku rosyjskim lub ukraińskim akcent zaznaczany jest jedynie w słownikach i w podręcznikach dla cudzoziemców, w języku greckim pisanie bez akcentów uważane jest za niepoprawne. Jest to jednocześnie ułatwieniem (gdyż widząc jakieś słowo po raz pierwszy od razu możemy je przeczytać poprawnie) oraz utrudnieniem (bo nie wiedząc na jaką sylabę pada akcent w danym wyrazie możemy popełnić błąd ortograficzny). Dla mnie, jako dla osoby, której pisanie przychodzi o wiele łatwiej i szybciej niż mówienie, jest to raczej dodatkowe zmartwienie, ale to kwestia gustu.

Gramatyka
Gramatyka języka nowogreckiego jest dość logiczna, ale niestety posiada sporo wyjątków, do których należą przede wszystkim liczne czasowniki nieregularne. Współczesna greka posiada cztery przypadki (mianownik, dopełniacz, biernik oraz szczątkowy wołacz) – w katharewusie był jeszcze celownik, który wciąż występuje w niektórych wyrażeniach idiomatycznych. Tak samo, jak w języku polskim, występują trzy rodzaje gramatyczne, ale końcówka rzeczownika prawie zawsze pozwala na ustalenie jakiego jest on rodzaju (wyjątkiem są rzeczowniki kończące się na –ος, które najczęściej są rodzaju męskiego, ale czasem również żeńskiego lub nijakiego, oraz całkiem spora grupa rzeczowników nieregularnych).
Język nowogrecki ma 8 czasów – jeden teraźniejszy, przeszły dokonany i niedokonany, przyszły dokonany i niedokonany oraz 3 czasy odpowiadające w przybliżeniu angielskim present perfect, past perfect i future perfect. Nie ma natomiast bezokolicznika. Formą podstawową czasownika jest forma pierwszej osoby liczby pojedynczej, natomiast do łączenia czasowników używa się partykuły „να” [na]. Zdanie „Chcę czytać” w tłumaczeniu na język grecki brzmi „θέλω να διαβάζω” [thelo na diawazo]. Cecha ta łączy język grecki z innymi językami ligi bałkańskiej, między innymi z bułgarskim, w którym greckiemu „να” odpowiada „да”.

Słownictwo
W nauce języka greckiego bardzo pomaga to, że każdy z nas zna sporo słów pochodzących ze starożytnej greki. Historia, geografia, polityka, demokracja, teatr, terapia, Europa… Wszystkie te słowa (i setki innych) pochodzą z greki i są nadal używane. Jako politolog z wykształcenia byłam dość zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że greckie słowo „δημοκρατία” [dimokratija] oznacza zarówno demokrację, jak też republikę, w związku z czym po grecku nie da się powiedzieć „republika demokratyczna”. Z Republiki Demokratycznej Konga Grecy zrobili Republikę Ludową („Λαϊκή Δημοκρατία”). Niektóre słowa zapożyczone z greckiego zmieniły jednak swoje znaczenie w innych językach. Kiedy po raz pierwszy spotkałam się z przymiotnikiem „ιδιωτικός” [idiotikos], oczywiście pomyślałam, że chodzi o coś idiotycznego.  W rzeczywistości oznacza ono „prywatny”, nie jest to jednak typowy „fałszywy przyjaciel tłumacza”. Słowo „idiota” istotnie pochodzi od starogreckiego słowa, które pierwotnie oznaczało „osobę prywatną”, „niespecjalistę”.
Niestety, znajomość „międzynarodowych” terminów pochodzących z greckiego nie pozwoli nam na łatwe zrozumienie tekstów w tym języku. W porównaniu z językiem włoskim, którego również uczę się od kilku miesięcy, w greckim jest znacznie więcej słów, które wcale nie brzmią znajomo i których po prostu trzeba się nauczyć.

Czy warto się uczyć greckiego?
Nie będę chyba zbyt odkrywcza pisząc, że języka warto się uczyć tylko wtedy, gdy jesteśmy autentycznie zainteresowani krajami, w którym jest on używany, ich kulturą lub przynajmniej samym językiem. Wyjątkiem jest chyba tylko angielski, który może nam się przydać do poznawania całego świata, a nie tylko krajów angielskojęzycznych. Po grecku możemy się porozumieć w Grecji oraz w południowej części Cypru, o ile Cypryjczycy przejawią nieco dobrej woli i przejdą na literacki język grecki, gdyż dialekt cypryjski czasem jest niezrozumiały nawet dla mieszkańców Grecji. Mieszkańcy obu tych krajów są zwykle bardzo sympatyczni i otwarci, a na próby cudzoziemców posługiwania się ich językiem reagują ze sporym entuzjazmem. Jedyny problem, z którym spotkałam się rozmawiając z Grekami i Cypryjczykami przez Internet jest ich zamiłowanie do pisania w alfabecie łacińskim, przy czym każdy ma swoją własną transliterację – niektórzy piszą fonetycznie, niektórzy odtwarzają grecką ortografię literami łacińskimi, a niektórzy używają nawet cyfr zamiast liter (na przykład 8 jako θ). Nie wiem, z czego to wynika. W krajach byłego ZSRR kiedyś również modne było pisanie tak zwanym „translitem”, ale było to w zamierzchłych czasach, kiedy wiadomość napisana cyrylicą mogła dojść do odbiorcy w postaci „krzaczków” przez problemy z kodowaniem. A Grekom tak już zostało.
Ze względu na obecną sytuację Grecji i Cypru język grecki raczej będzie przydatny w życiu zawodowym (chociaż życie potrafi zaskakiwać), ale wydaje mi się, że najlepszą motywacją do nauki języka wcale nie są względy praktyczne. Moim zdaniem język ten po prostu brzmi pięknie i pozwala na odkrycie fascynującej kultury, która co prawda ma niewiele wspólnego z osiągnięciami naukowymi i filozoficznymi starożytnej Grecji (chociaż tego akurat lepiej Grekom nie mówić), ale łączy w sobie wpływy różnych cywilizacji wraz z bardzo wyluzowanym podejściem do życia. Nie wiem, w jakim stopniu uda mi się opanować grecki do końca moich studiów, ale dzięki niemu trafiłam na Cypr, zakochałam się w tym kraju i jestem pewna, że jeszcze tam wrócę. Choćby dlatego uważam, że nauka greckiego była dobrym pomysłem, nawet jeśli nieszczególnie praktycznym.

Francuskojęzyczne czasopisma – podróże, historia, nauka, kulinaria

Mój poprzedni wpis poświęciłam francuskojęzycznym gazetom i stacjom radiowym oraz związanym z nimi portalom informacyjnym. Jednak (na szczęście) nie samą polityką człowiek żyje, dlatego postanowiłam zrobić przegląd francuskojęzycznych czasopism o charakterze bardziej hobbystycznym.

moutons-a-l-estive-0_620x465

Dolina Ossau w Pirenejach- relacje z tego oraz wielu innych ciekawych miejsc możecie znaleźć na stronie magazynu Geo.

Miłośnikom podróży polecam magazyn Geo. Strona internetowa magazynu zawiera naprawdę imponującą ilość informacji. W dziale Guides de voyage można znaleźć informacje o nawet tak tajemniczych zakątkach świata, jak pasmo górskie Tassili czy wyspa Mo'orea. Artykuły są posortowane według kontynentów, a następnie krajów, regionów i miast. Możecie tam znaleźć informacje właściwie na każdy temat: wskazówki dojazdu, klimat, walutę, najważniejsze święta, lokalne specjały. W dziale Vos voyages de rêve można natomiast znaleźć relacje czytelników czasopisma z różnych mniej lub bardziej egzotycznych podróży, zaś w dziale Voyages GEO – artykuły podróżnicze autorstwa dziennikarzy magazynu. Wszystkie relacje są bogato opatrzone zdjęciami. W dziale Vidéos można znaleźć krótkie, 1-2 minutowe filmiki z różnych zakątków świata. Ponadto na stronie można znaleźć quizy na różne tematy (nie tylko geograficzne, ale też np. historyczne czy przyrodnicze) oraz duży wybór tapet na pulpit.

Na stronie innego magazynu podróżniczego, Grands Reportages, także można znaleźć relacje z różnych ciekawych miejsc. Na stronie jest dostępna wyszukiwarka, która umożliwia odnajdywanie reportaży według miejsc. W dziale web.tv możecie natomiast znaleźć nagrania wywiadów z ciekawymi ludźmi, np. Davidem de Rueda, eksploratorem miejskim, czy Gaëlem Derive, klimatologiem, ekspertem w dziedzinie globalnego ocieplenia. Ponadto na stronie można znaleźć recenzje książek o tematyce podróżniczej oraz filmów z różnych zakątków świata.

Zdjęcie z wyprawy rowerowej wzdłuż Dunaju. O tej i wielu innych eska[padach możecie poczytać na stronie magazynu Grands Reportages.

Zdjęcie z wyprawy rowerowej wzdłuż Dunaju. O tej i wielu innych eska[padach możecie poczytać na stronie magazynu Grands Reportages.

Osobom zainteresowanym historią polecam magazyn zatytułowany po prostu L'HistoireMiłośnicy historii zapewne znają podział na historię wydarzeniową (histoire événementielle), kładącą nacisk głównie na wojny i inne przełomowe wydarzenia oraz historię długiego trwania (histoire de la longue durée), opisującą życie codzienne zwykłych ludzi i powolne, stopniowe przemiany zachodzące w społeczeństwach. W L'Histoire można znaleźć sporo artykułów wpisujących się w ten drugi nurt, obejmujących zagadnienia związane z życiem codziennym, jak np. małżeństwo czy seksualność. Spora część artykułów jest dostępna tylko dla osób mających wykupiony abonament, ale te, które są dostępne za darmo, też są ciekawe. Najwięcej ich jest w dziale Actualité. Można znaleźć w nim ciekawostki historyczne ze wszystkich epok, a także refleksje dotyczące współczesnych wydarzeń, jak np. niedawne wybory prezydenckie w USA czy zbliżające się wybory prezydenckie we Francji. Na stronie magazynu znajduje się też zbiór map historycznych.

Późnośredniowieczna Europa. Ta i inne mapy są dostępne na stronie magazynu L'Histoire.

Późnośredniowieczna Europa. Ta i inne mapy są dostępne na stronie magazynu L'Histoire.

Warto też zwrócić uwagę na magazyn popularnonaukowy Pour La Science. Na stronie czasopisma znajduje się spora baza artykułów popularnonaukowych posegregowanych według dziedzin. Wybór jest naprawdę duży –  znajdą tu coś dla siebie miłośnicy archeologii, astronomii, biologii, matematyki, fizyki, psychologii, socjologii, a także nowych technologii, geologii oraz botaniki. Ponadto w dziale themes można znaleźć zbiory artykułów na różne ważne i popularne tematy, jak np. seksualność, depresja, globalne ocieplenie czy nawet... Gwiezdne Wojny.  Osobom zainteresowanym psychologią może także przypaść do gustu inny magazyn wydawany przez redakcję Pour la science – Cerveau&Psycho.

Na koniec coś na lekki i przyjemny temat –  kulinaria. Polecam stronę magazynu Cuisine Actuelle. Można tu znaleźć przepisy na takie specjały jak cukinia à la pizza czy pasta z wanilii i białej czekolady.

cukinia a la pizza- przepis na ten i inne smakołyki mozna znaleźć na stronie magazynu Cuisine Actuelle

cukinia a la pizza- przepis na ten i inne smakołyki można znaleźć na stronie magazynu Cuisine Actuelle

Na stronie jest naprawdę sporo przepisów, a wyszukiwarka umożliwia znalezienie potraw zawierających konkretny produkt. Są także przepisy w wersji video. Wegetarianom i weganom może natomiast przypaść do gustu strona czasopisma Slowly Veggie, która też zawiera sporo ciekawych przepisów.

Zobacz także…

Teksty piosenek jako materiał pomocniczy do nauki języka. Francuskie brzmienia – część 2: Naufragés du Silence
Kanały na YouTube, które pomogą Ci szlifować francuski
Dlaczego nauka języka szwedzkiego jest teraz łatwiejsza niż kiedykolwiek?
Dlaczego nauka języka szwedzkiego jest teraz łatwiejsza niż kiedykolwiek – część 2