Garść (nie)poważnych refleksji na temat programu Erasmus

erasmusZ wykształcenia jestem magistrem psychologii, a w tej dziedzinie odpowiedź na (prawie?) każde pytanie brzmi „to zależy”. Nie liczcie zatem na jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czy warto jechać na Erasmusa. Spróbuję jednak rozprawić się z pewnymi dość popularnymi przekonaniami na ten temat. W ramach Erasmusa spędziłam semestr na Uniwersytecie Paris X- Nanterre i głównie to doświadczenie będzie przedmiotem moich rozważań.

Żeby poradzić sobie na Erasmusie, nie trzeba znać języka kraju docelowego- wystarczy znajomość języka angielskiego.

To z całą pewnością zależy od kraju oraz uczelni. W przypadku Francji znajomość języka angielskiego nie wystarczy. Znajomi z innych kierunków, którzy byli na Erasmusie w kraju znanym z gotowanych płazów, potwierdzają tę opinię. W Nanterre jedynymi zajęciami, na których dominującym językiem jest angielski, są zajęcia na wydziale filologii angielskiej oraz lektoraty, nieliczne zresztą. Silne przywiązanie Francuzów do własnego języka widać nie tylko na uniwersytetach, ale też na ulicach aglomeracji paryskiej. Dlatego przed wyjazdem warto opanować chociażby podstawy. Biegła znajomość języka francuskiego nie jest konieczna, o czym zaraz.

Żeby poradzić sobie na Erasmusie, trzeba biegle znać język kraju docelowego.

Moje doświadczenia i obserwacje mówią, że jest to fałsz. Nanterre jest dość obleganym miejscem- w końcu to prawie Paryż. W Nanterre jest sporo obcokrajowców, z Erasmusa i nie tylko. Być może dlatego wykładowcy mówią bardzo powoli. Jeszcze wyraźniej widać to na ćwiczeniach i konwersatoriach. Na pewnych ćwiczeniach z psychoanalizy Erasmusi zostali zwolnieni z wygłaszania referatów, mimo że nikt z nich o to nie prosił. Takie podejście prowadzących było raczej regułą niż wyjątkiem. Słowo „Erasmus” brzmiało momentami jak łagodniejsze określenie osoby niepełnosprawnej intelektualnie.

Żeby poradzić sobie na Erasmusie, przed wyjazdem trzeba dużo uczyć się języka.

Oczywiście, jak zwykle, odpowiedź brzmi „to zależy”. Jeśli „nauka” oznacza dla kogoś intensywne próby opanowania gramatyki oraz uczenie się na pamięć różnych słów występujących głównie w ambitnej literaturze (moje ulubione słowo: néanmoins- wszelako, jednakowoż), to moje doświadczenia mówią, że jest to fałsz. Jak już wspomniałam, w Nanterre jest sporo obcokrajowców, a wśród nich niewiele osób mówi po francusku naprawdę biegle. Dlatego w codziennych, niekoniecznie naukowych rozmowach, nadmierne przywiązywanie wagi do poprawnego wyrażania się może wręcz utrudniać komunikację. Co warto robić, by przygotować się językowo do wyjazdu? Na pewno mówić, mówić i jeszcze raz mówić. Pomocne w tym mogą być rozmaite wydarzenia organizowane przez użytkowników portalu CouchSurfing. Osobom z Warszawy polecam czwartkowe spotkania w klubokawiarni Kwadrans Po Nieparzystej. Przychodzą tam obcokrajowcy z różnych krajów Europy oraz spoza niej. Oczywiście dominującym językiem jest angielski, ale czasami jest też okazja do rozmowy w innych językach.

Erasmus to świetny sposób na rozwój naukowy.

To z całą pewnością zależy od uczelni, którą wybierzesz. Jeśli chodzi o psychologię w Nanterre, niestety jest to fałsz. Z jednym wyjątkiem: jeśli jesteś zagorzałym czcicielem dziadka Freuda i święcie wierzysz, że większość ludzkich zachowań i problemów da się wyjaśnić za pomocą kompleksu Edypa bądź fiksacji na fazie analnej, jedź do Nanterre. Oferta dla miłośników wczesnej psychoanalizy jest naprawdę szeroka, także jeśli chodzi o zajęcia niezwiązane z psychoterapią. Koncepcje psychoanalityczne są podstawą wielu zajęć, np. z kryminalistyki i psychologii sądowej. Jeśli natomiast interesujesz się psychoterapią, ale nie zamierzasz zostać psychoanalitykiem, tylko np. psychoterapeutą poznawczo-behawioralnym albo systemowym, lepiej wybierz inną uczelnię. Jeśli Twoją specjalizacją jest metodologia, psychometria bądź statystyka, też trudno będzie Ci znaleźć coś dla siebie. Dla porównania: psychologia w Louvain-la-Neuve w Belgii ma naprawdę szeroką ofertę dydaktyczną. Podsumowując: jeśli chcecie się rozwijać naukowo, bądźcie czujni, wybierając miejsce, do którego chcecie jechać.

Żeby wyjechać na Erasmusa, trzeba mieć sporo pieniędzy.

Prawdziwość tego stwierdzenia zależy od kraju i miejscowości. Aglomeracja paryska to jedno z droższych miejsc. Jedno jest pewne: gdy tylko dostaniecie się na Erasmusa, zaczynajcie działać w kierunku zdobycia miejsca w akademiku bądź niedrogiego lokum „na mieście”. We Francji istnieje taka instytucja, jak Caisse d'Allocations Familiales (CAF). Wspiera ona m. in. Erasmusów, jednak otrzymanie dodatku mieszkaniowego wiąże się ze żmudną, biurokratyczną procedurą. Dodatek ten może wpłynąć na Wasze konto np. już po powrocie do Polski. Oczywiście ilość potrzebnych pieniędzy to indywidualna kwestia. Jeśli ktoś zamierza spędzać każdy weekend na wędrówkach od klubu do klubu, oczywiście będzie potrzebował dużo pieniędzy. I tu dochodzimy do zasadniczego pytania…

 

Co tak naprawdę jest potrzebne, żeby poradzić sobie na Erasmusie?

Pewna osoba z mojego bliskiego otoczenia stwierdziła, że żeby poradzić sobie na Erasmusie, trzeba być pewnym siebie i mieć dużo kasy na alkohol. Alkohol oczywiście ułatwia komunikację, zwłaszcza w obcych językach. Na pewno potrzebna jest jakaś doza pewności siebie, jednak Erasmus jest też okazją, aby tę cechę pogłębić. Językowy i kulturowy skok na głęboką wodę bardzo w tym pomaga. Na pewno potrzebna jest też otwartość na nowe doświadczenia. Oceńcie zatem sami, czy warto 🙂

10 komentarze na temat “Garść (nie)poważnych refleksji na temat programu Erasmus

  1. Kiedy przeczytałam o "popularnych przekonaniach" o Erasmusie, pomyślałam raczej o dzikich imprezach i orgiach (niestety).
    Jestem studentką filologii i myślę, że na takich studiach odpowiedź na pytanie "czy warto jechać?" jest jednoznaczna: tak 🙂 W moim przypadku kwestie finansowe odegrały sporą rolę przy wyborze miasta (zdecydowałam się na wyjazd do mniejszej miejscowości żeby nieco ograniczyć koszty).
    A co do wymian językowych, we Wrocławiu polecam Tower of Babel.

      1. O tym nie pomyślałam, oczywiście się zgadzam. Koleżanka z anglistyki też nie mogła pojechać do Angli… Mój wydział ma podpisane umowy z kilkunastoma uczelniami w Hiszpanii, praktycznie każdy chętny mógł się dostać, a koordynatorka instytutowa to dusza-człowiek. Nic, tylko jechać! 🙂

  2. Z kolei mój wniosek po Erasmusie jest następujący: żeby nauczyć się lub poćwiczyć dany język, lepiej pojechać do miejsca, do którego jeżdżą studenci posługujący się tym językiem.

    Przykładowo: ja byłem w Czechach, bo zawsze w liceum chciałem nauczyć się czeskiego, lubiłem czeskich autorów etc. I jakichś podstaw nauczyłem się sam przed wyjazdem. Na miejscu jednak większość czasu spędza się z innymi erasmusami, tj. gada się przede wszystkim po angielsku. Oczywiście tam, gdzie było to możliwe, zawsze używałem czeskiego (sklepy, restauracje, akademik, nawet jakichś Czechów poznałem:)), ale i tak nie zmienia to faktu, że najczęściej przebywa się z erasmusami.

    Ale – i to sobie właśnie pomyślałem już w czasie pobytu w Czechach – gdybym uczył się chorwackiego, węgierskiego, niemieckiego czy hiszpańskiego, miałbym dużo więcej, tak mi się wydaje, okazji do poćwiczenia.

  3. Opinie o Erasmusie są różne, ale ja nie mogę się doczekać, aż będzie mi dane wypróbować tę opcję. Fakt, że międzynarodowe towarzystwo ogranicza szansę na użycie języka docelowego, ale… ale dla językożercy nie jest to stan bez zalet. 🙂

  4. Wszystko zalezy od naszego podejscia. Ja od razu staralam siè trzymac zdala od erasmusow a wiecej czasu spedzac nawet jesli nie z Francuzami to osobami uczacymi siè francuskiego. Moja uczelnia pozwalala nam chodzic na zajecia z FLE bez limitu i to bylo swietne. Naprawde warto, taki wyjazd otwiera mozliwosci. Mnie udalo siè zostav we Francji o czym zawsze marzylam.

    mustasza.blog.pl

  5. Jeśli chodzi o wyjazd na Erasumsa to wyjezdzasz tylko na kierunek bliski twojemu kierunkowi w Polsce? I jeszcze mam jedno pytanie: ciężko się na tego Erasmusa dostac?

    1. Tak, kierunek musi być pokrewny (w umowie jest to bardzo wyraźnie zaznaczone). Wysyła cię twój macierzysty wydział, więc nie ma mowy o jakichś wielkich zmianach w programie.
      Czy trudno się dostać – zależy od uczelni, ale mimo, że mówi się coś o osiągnięciach pozaszkolnych, motywacji, zaangażowaniu etc. to liczą się tak naprawdę dwie rzeczy: średnia ocen i znajomość języka (zazwyczaj angielskiego). Z naciskiem na średnią – to ona sprawia, że wygrywasz z równorzędnym pod innymi względami kandydatem. 😉

  6. Chcialam zapytac z ciekawosci, z kim miala Pani zajecia z Psychoanalizy? I czy miala Pani kontakt z moim ulubionym wykladowca Panem O. Douville. Niestety ja jako rezydentka, nie mialam zadnych ulg na uniwerku w Nanterre, ale w koncu udalo mi sie skonczyc studia

  7. Moje doświadczenie z wyjazdem na Erasmusa są bardzo pozytywne. Erasmus wcale nie musi oznaczać tylko imprez i zabawy z mnóstwem alkoholu. Oczywiście, jest to aspekt, który zawsze temu towarzyszy, ale dokłądnie tak samo dzieje się na polskich uczelniach gdy studiujemy lokalnie.

    Wszytsko zależy od danej osoby i tego czego oczekuje po takim wyjeździe. Jeżeli jej celem jest poznawanie "przystojniaków lub piękne laski" z innych krajów po to by mieć wymianę niekoniecznie językową to już wybór danej osoby.

    Jeżeli ktoś poza imprezowaniem szuka możliwości rozwoju umiejętności językowych, wyjazdów w ciekawe miejsca – to wybór tej osoby.

    Ważne jest tak jak napisałaś by wiedzieć po co się jedzie i wybierać mądrze uczelnie. Reszta sama przyjdzie.
    Z mojego doświadczenia wiem, że nawet gdy pojedziesz do małego miasteczka jesteś w stanie dobrze nauczyc się języka jeżeli tylko tego chcesz.

Skomentuj Mustasza Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Teraz masz możliwość komentowania za pomocą swojego profilu na Facebooku.
ZALOGUJ SIĘ