Jak mówić po angielsku i się nie pogubić?

angielski_1Wiele zostało już powiedziane na temat angielskiej gramatyki. Pojawiały się różne zdania: łatwa, trudna, dziwna, irytująca, całkiem spoko. Te opinie powtarzają się wkoło, ale w dalszym ciągu istnieją „problemy”, które pozostają niewytłumaczone lub ich wyjaśnienie jest nieprzejrzyste. Dlatego po dwóch artykułach o języku polskim zdecydowałem się napisać coś, co, mam nadzieję, rozjaśni obraz (pozornie, naprawdę) problematycznych zagadnień. 

O perorowaniu słów kilka…

Nauka języka jest ściśle powiązana z mówieniem. Przecież to właśnie po to uczy się mowy: by mówić, by się komunikować, by dzielić się informacjami. W tym celu wykorzystywane jest wspaniałe, niezwykle rozbudowane narzędzie – język. Jak w ferworze zasad gramatycznych i wkuwania mniej lub bardziej przydatnych słówek nie pogubić się i być w stanie wypowiadać się swobodnie? Jak już kiedyś pisałem tutaj, polskie szkolnictwo nie dba najlepiej o ten aspekt nauki. Co można zrobić w obliczu tej sytuacji? Przede wszystkim zmienić swoje nastawienie do obcej mowy. Kiedy wypowiadasz się w innym języku, pomyśl nad tym, co mówisz – spróbuj na chwilę zapomnieć, że używasz obcego języka. Zapamiętaj, że język to przede wszystkim narzędzie: pracy, nauki, przyjemności. Służy do wielu celów, ale w pierwszej kolejności ma służyć człowiekowi, a nie być jego zmorą. Jeśli martwisz się, że popełnisz błąd, to pomyśl sobie, że wszyscy robią błędy (w tym najlepsi językoznawcy; uwzględnij fakt, że również ten tekst przechodzi przez korektę osoby trzeciej). Przejdźmy jednak do meritum: co robić, żeby nie zginąć w językowej dżungli? Systematycznie podejmuj próby, korzystaj z wiedzy, którą masz w danej chwili. Targanie się na konstrukcje czy słowa, które wykraczają poza Twój poziom, jest nielogiczne. Zważ na to, że żaden Mickiewicz (albo inny Słowacki…) nie od razu był w stanie mówić jak poliglota – każdy musi popełnić serię błędów, by w końcu się nauczyć. Dlatego też napisałem ten artykuł – wyjaśniłem w nim kilka problematycznych kwestii (głównie dotyczących gramatyki). Mam nadzieję, że choć trochę pomogę uporządkować te informacje.

Nie jest prawdą, że nie umiem przeczyć…! 

Zacznę od prostej sprawy, często niezrozumiałej dla Polaków: negacji pojedynczej. W języku polskim występuje naturalna dla nas negacja wielokrotna. Czymże jest ta cała „negacja”, ukryta pod taką dziwaczną nazwą? Posłużę się przykładem: Nikt nikomu niczego nie dał. Pojawiają się tutaj aż cztery wyrazy z funkcją przeczącą. Użycie ich naraz, w jednym zdaniu, powoduje powstanie zdania przeczącego. A jak jest po angielsku? Jest inaczej. Budując zdanie przeczące po angielsku, trzeba użyć tylko jednego słówka przeczącego i to wystarczy. Jakie to ma skutki w praktyce? Podczas mówienia lub tłumaczenia trzeba pamiętać o tym, że „jedno słowo wystarczy”. Naprawdę nie jest to trudne. Jak poznać takie słowa, które są wystarczająco „mocne”, by zaprzeczyć całe zdanie? Wystarczy skorzystać z poniższej listy :).

Słowa, które mają „ładunek negatywny” i nie potrzebują dodatkowych zaprzeczeń można podzielić na grupy. Grupa pierwsza to przeczące formy operatorów, czasownika to be oraz modali. Przedstawiają się one następująco: am not, isn’t, aren’t, don’t, doesn’t, didn’t, haven’t, hasn’t, can’t, couldn’t, may not, might not, mustn’t, needn’t, shouldn’t, oughtn’t (tak, coś takiego istnieje!).

Drugą grupę można nazwać „no-words”. Są to kolejno: nobody, noway, no one, nowhere, nothing, none.

Ostatnia grupa to słowa, które występują w połączeniu z jakimiś innymi częściami mowy. Są to: neither, … nor… (są stałym połączeniem), never (najczęściej z czasami typu Perfect).

Po wszystkich słowach wymienionych powyżej zbędne jest korzystanie z dodatkowego przeczenia. Wystarczy użyć go raz w zdaniu, a dalej pisać wszystko w formie twierdzącej. Warto zauważyć, co łączy prawie wszystkie te słowa: większość z nich ma gdzieś w sobie cząstkę not- lub no-. Por.: aren’t = are not; no-body; couldn’t = could not itd. Z pewnością ułatwi to ich zapamiętanie.

Poza wyżej wymienionymi słowami, istnieją też wyrazy, które mają funkcję pytającą lub oznajmującą, ale tłumaczy się je na polski tak samo, jak wyrazy o funkcji negatywnej (to jest często właśnie źródło problemu). Te wyrazy to: any, anyone, anybody, anything, anywhere. Można nazwać je „fałszywymi przyjaciółmi”, ponieważ mogą lekko wprowadzać w błąd. Jak to wszystko działa w praktyce? Objaśnię to na przykładach.

Oto takie sobie zdanie: Nikogo tu nie ma. Przetłumaczę je na angielski. Zanim to, należy przyjrzeć się temu zdaniu w oryginalnej wersji. Występują tutaj dwa przeczenia: nikogo oraz nie ma. Jak już napisałem, po angielsku nie wolno stosować podwójnych przeczeń. Należy się teraz zdecydować, który wyraz ma być zaprzeczony. Jeśli zaprzeczy się wyraz nikogo, to w efekcie końcowym powstanie zdanie: Nobody is here (nie isn’t, bo jedno przeczenie już jest). Jeśli zaprzeczy się czasownik, to zdanie wygląda następująco: There isn’t anybody here. Dlaczego w drugim tłumaczeniu użyłem anybody? Ponieważ jest to wyraz „neutralny” tak, jak wszystkie wyrazy, które rozpoczynają się przedrostkiem any-.

Inne zdanie: Nigdzie nie byłem. Ponownie istnieją dwie możliwości. Tym razem spróbuj sam, a potem porównaj z moim tłumaczeniem.

Pierwsza: I have been to nowhere. Oraz druga: I haven’t been anywhere

 Angielskie der/die/das 

Kolejne zagadnienie gramatyczne, rodzajniki, jest całkowitą abstrakcją dla osób, które mówią jedynie po polsku. Czym są rodzajniki? Za definicją można rzec, iż są to wyrazy, które występu albo przed albo po rzeczowniku i określają jego rodzaj gramatyczny (jeśli takowy istnieje) oraz wskazują kwestię określoności konkretnego słowa. Mówiąc prościej? Angielskie rodzajniki to: a i an (nieokreślone) oraz the (określony). Wśród języków Europy i, o ile mi wiadomo, również innych języków świata rodzajniki stanowią powszechną regułę. Ich pierwsza, zazwyczaj najważniejsza funkcja – czyli określanie rodzaju gramatycznego – w angielskim wykorzystywanym na codzień, nie ma aż takiego dużego znaczenia. O rodzajnikach pisałem już przy innej okazji, tutaj. Czy są jakieś sposoby, aby ujarzmić angielskie a/an/the? Konkretnego przepisu oczywiście nie ma, jednak poniższa lista punktów, o których dobrze jest pamiętać.

  1. Rodzajniki traktuj jak przyjaciół-pomocników, nie jak wrogów. Mają Ci przede wszystkim pomagać.
  2. Jeśli zastanawiasz się nad tym jaki rodzajnik wstawić, spróbuj wszystkich form i porównaj ich „brzmienie”. W pewnym momencie należy zdać się na naturalne wyczucie językowe.
  3. Im więcej będziesz czytać, słuchać i korzystać z języka, tym lepiej. Nabierasz wtedy wiedzy o języku, którym się posługujesz i przyzwyczajasz się do pewnych konstrukcji, w tym również do używania rodzajników.
  4. Ucz się pełnych konstrukcji z wbudowanymi rodzajnikami, zwracając również na nie uwagę. Przykładowo: to have a nap, the same, to peel an apple. 
  5. Pamiętaj, że po angielsku wymowa jest równie ważna, co gramatyka. Dlatego jeśli przed słowem stoi przymiotnik, to musisz dostosować rodzajnik właśnie do niego. Jeśli przymiotnik rozpoczyna się samogłoską, to należy wstawić tam an – tak samo jakby to był rzeczownik zaczynający się od samogłoski. Dlatego też mówi się: a green apple ale an awesome car. 
  6. Pamiętaj, że istnieją całe zbiory zasad, które pomagają w korzystaniu z rodzajników. Warto znać je chociaż pobieżnie, ponieważ są niezwykle praktyczne. Przykładem takiej zasady jest to, że mówiąc o grze na jakimś instrumencie muzycznym, należy wstawić the przed jego nazwą (Np.  I can play the guitar. He’s keen on playing the piano.). Większość z nich znajdziesz w dobrych podręcznikach albo, na przykład, tutaj.

– Najlepszy prezent dla anglisty? – Present Perfect!

Od rzeczy przyjemnych przejdę do tych mniej sielankowych… Chodzi mi o zmorę i koszmar  senny Polaków uczących się angielskiego – czasy Present Perfect Simple oraz Present Perfect Continuous. Kolejna już, całkowita abstrakcja dla osób polskojęzycznych. Jednak, za starym polskim porzekadłem: nie taki diabeł straszny, jak go malują… Ważna rzecz, z której należy zdać sobie sprawę podczas przyswajania tego czasu to fakt, iż jego główny aspekt to teraźniejszość z uwzględnieniem wydarzeń przeszłych. Jest to najważniejsza i najbardziej charakterystyczna cecha tego czasu. Jest teraźniejszy, mówi o wydarzeniu, które odbyło się w przeszłości, ale jego skutki widoczne lub odczuwalne są w tej chwili. Drugie najbardziej podstawowe użycie: podawanie nowych informacji, które wcześniej nie zostały wspomniane. Poza tymi cechami istnieją również słowa charakterystyczne dla czasów perfektywnych (czyli wszystkich czasów z rodziny Perfect, tj. Present Perfect, Past Perfect itd.) Te wyrazy to: just (właśnie, dopiero co), already (już – jedynie w zdaniach twierdzących), yet (już – jedynie w zdaniach przeczących i pytających; słowo to występuje zawsze na końcu zdania), never (nigdy; w kontekście robienia czegoś po raz pierwszy) oraz ever (kiedykolwiek). Wyrazy te przyjmują zawsze stałe miejsce w szyku zdania angielskiego. Dosłownie należy je wcisnąć pomiędzy operator (have/has/had) a czasownik właściwy. Dodatkowo jeśli zdanie ma formę ciągłą (zwiera konstrukcję been + czasownik z -ing), to wyrazy te wstawia się pomiędzy operatorem a słowem been. 

Kilka przykładów dla zobrazowania:

I have already eaten spinach before. (Kiedyś wcześniej już to robiłem)

I have just been to Australia. (Niedawno wróciłem się z podróży tamże)

I have never had such a huge headache.  (Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło)

Have you ever been painting a house? (Miałeś okazję robić to już wcześniej?)

He has never been playing that well. (To pierwszy raz jak dotąd)

He has already been doing his homework. (Udało zrobić mu się to wcześniej)

Dzięki nim można „nakierować się”, jak to często nazywają – i słusznie – angliści, na użycie odpowiedniego czasu. Funkcję każdego czasu gramatycznego można przedstawić za pomocą wykresu na osi czasu. Myślę, że zobrazowanie graficzne tego „fenomenu” może być pomocne, toteż zamieszczam je poniżej.

wykres_present_perfect

W ten sposób przedstawia się wykres czasu Present Perfect Simple.

tabela_czasy_ciagle

 Oto porównanie dwu podstawowych czasów ciągłych. Czas Present Perfect Continuous (nie sugeruj się pisownią na obrazku, proszę) zasadniczo różni się budową oraz możliwościami, w których można go wykorzystać. Za udostępnienie obrazków wdzięcznie dziękuję temu źródłu. 

Istnieje szerokie spektrum sytuacji, w których można użyć tego czasu. Present Perfect używa się również, gdy mówi się o:

  • Niedawnych wydarzeniach o nieokreślonym czasie akcji; (Mom, I’ve seen a train!)
  • Nieokreślonych wydarzeniach, które wydarzyły się o nieznanym czasie w przeszłości; (Robert has broken his legs three times this year [nie w tym roku, a w ciągu tego roku]
  • Nieokreślonych wydarzeniach, których skutki są oczywiste i widoczne lub odczuwalne obecnie; (Where’s the bootle of mead I bought yesterday? Thomas has drunk it.) 
  • Z czasownikami stanu, by opisać czynność, która trwa aż do teraz. (I’ve lived in London since my birth.)

Cechy te wskazują na różnice pomiędzy czasem Past Simple i Present Perfect Simple. Najważniejsza i najbardziej podstawowa różnica to pierwszy punkt z listy powyżej – Present Perfect nie korzysta z słów, które określają dokładnie czas. To oznacza, że słowa takie jak: yesterday, today, five years ago, two days ago itd., nie mogą się z nimi łączyć.

Istnieją dwa teraźniejsze czasy perfektywne: Simple (prosty) oraz Continuous (ciągły BB). Co je różni, a co łączy? Najważniejsza cecha wspólna: są to czasy z rodziny perfektywnej – nigdy nie odnoszą się do określonego czasu. Różnią się zaś tym, w jaki sposób podchodzą do sposobu i trwania czynności wykonywanej przez podmiot.

Najważniejsze cechy określane przez Present Perfect Continuous:

  • Stan, który trwa aż do teraz (a nawet dłużej – po wypowiedzeniu zdania); (I’ve been standing here for hours!)
  • Niedokończona czynność; (She’s been painting the living room and it’s not ready yet.) 
  • Podkreślenie trwania czynności; (He has been travelling around the world whole year long.)
  • Czynność niedawno zakończona; (I’ve been on vacation and that’s why I look beautiful.)
  • Czynność powtarzana regularnie. (I’ve been taking maths lessons for a year.) 

Inne przykłady użycia obu tych czasów:

Tom lives in New York now. He has moved out of Boston. 

Jane was painting all night yesterday. She has been changing the image of her house. 

Roads are wet. It has been raining. 

Have you ever been to China? No, I haven’t. 

Tom isn’t keen on maths. He has gotten a F in algebra. 

I’m hungry. I haven’t eaten anything since morning. 

Dodatkowo podaję również link, pod którym zamieszczono wyjaśnienia oraz ćwiczenia odnośnie obu czasów. Link znajdziesz tutaj.

 

Kończąc już…

Nie zawsze nauka musi być taka straszna. Najważniejszym elementem jest podejście do samego procesu. Zmiana postawy mentalnej wpływa na punkt widzenia, co owocuje lepszymi efektami. Dlatego też warto podchodzić do gramatyki jak do przyjacielskiego narzędzia, które później wykorzystać można na wiele różnych sposobów.

Zobacz także:

Lingwistyka stosowana, czyli praktyczna nauka języka (w teorii)

Noworocznie i językowo o Polsce

Komunikatywność w języku: co to takiego?

Jak przekonania rządzą Twoim życiem

 

12 komentarze na temat “Jak mówić po angielsku i się nie pogubić?

  1. "Kiedy wypowiadasz się w innym języku, pomyśl nad tym, co mówisz – spróbuj na chwilę zapomnieć, że używasz obcego języka."
    Nie bardzo rozumiem to zdanie.
    Jeśli zacznę myśleć nad tym co mówię tracę płynność wypowiedzi. Staram się mówić automatycznie.
    Ponadto, mówiąc w języku obcym mogę zapomnieć że go używam. Jednak nie mogę tego próbować. Tak jak ze snem. Mogę położyć się i zasnąć. Jednak jeśli będę świadomie próbował zasnąć na pewno nie nastąpi to szybciej.

    1. Czy na pewno nie zaśniesz szybciej, Romanie, to kwestia sporna, bo zależy od ludzkich preferencji 😉 Wybacz, przy okazji, późną odpowiedź. To, o czym wspomniałeś, czyli mówienie automatyczne – to właśnie miałem na myśli. Czy gdy pisałeś komentarz pod moim artykułem, zastanawiałeś się, czy piszesz teraz po polsku? Pozwól, że zgadnę: raczej nie. Podobna rzecz jest pożądana, gdy mówisz w jakimkolwiek innym języku. Odnosi się to również do dość powszechnego wśród Polaków problemu – strach przed mówieniem, "bo się pomylę/zrobię błąd". Wg. mnie należy dążyć do porzucenia w niepamięć faktu, w jakim języku się w danej chwili ktoś wypowiada. Pomaga to w automatyzacji i… zdecydowanie redukuje stres. Przynajmniej ja tak myślę.

      1. "Odnosi się to również do dość powszechnego wśród Polaków problemu – strach przed mówieniem, „bo się pomylę/zrobię błąd". "

        Wiem o tym. Moja żona, gdy zaczęła się uczyć angielskiego nie była w stanie powiedzieć zdania zanim nie przeanalizowała jakiego czasu użyje, która to osoba, itd. To ją całkowicie blokowało. Ja na odwrót – mówiłem popełniając błędy. Ważne było, że się dogaduję.

  2. @Wojtku dobrze, że nie zapomniałeś o rodzajnikach, które są zmorą większości uczniów. Podobnie Perfecty , które pozostają niezrozumiałe dla dużej ilości osób. Szkoda, bo ludzie się zniechęcają; pamiętajmy, że poprawne użycie Perfectów znacznie wzbogaca nasz język.

    1. @Marleno, dziękuję za miłe słowa :). Starałem się ująć najważniejsze informacje w możliwie klarowny sposób. Z rodzajnikami odbyłem już wiele przepraw… Wg. mnie to dość przyjemna część gramatyki, choć koncept ich braku jest kuszący. Problem jest dość konkretny, bo rodzajniki występują w wielu językach (sama wiesz – zajmujesz się przecież francuskim i innymi językami). Perfecty to całkiem wygodne czasy, pozwalają pozostawić odrobinę tajemnicy, pozwalają nie mówić wszystkiego (szczególnie komfortowe w sytuacjach, gdy ktoś czegoś nie jest pewien lub, po prostu, nie chce się daną informacją podzielić). Ludzie zniechęcają się stosunkowo często… Choć sam ich rozumiem, bo ja np. zniechęcam się łatwo do matematyki… 😉 Myślę jednak, że odpowiedni nauczyciel i adekwatna ilość pracy jest w stanie to spokojnie załatwić.

  3. A ja do dzisiaj mam problem z rodzajami w języku… angielskim. Taaaak, wielu ludzi nawet nie wie, że, wbrew pozorom, w angielskim istnieją rodzaje 😉

  4. Po latach przerwy i 'obrastania' w złe nawyki językowe podjąłem kolejną próbę zmierzenia się z angielskim. Tedy dzięki wielkie za przybliżenie zmory Present Perfect… Wszystko fajnie wygląda na poziomie testów i ćwiczeń. Gorzej z płynną i złożoną wypowiedzią…

    1. Cieszę się (jeśli dobrze zrozumiałem), jeśli troszkę się przyczyniłem do takowej decyzji :). Na pewno dasz radę, na Present Perfect angielski się nie kończy. Przede wszystkim ważne jest, żebyś wyznaczył sobie jasny cel i dążył do niego. Co do wypowiedzi: to wszystko jest do wyćwiczenia, kwestia spędzenia iluś godzin nad tą konkretną umiejętnością. Jeśli podejdziesz do tego na spokojnie, "bez spiny", to wszystko powinno się pięknie poukładać – jak puzzle :). Koniecznie daj znać o postępach! Jak coś to służę jakąś drobną, wooflową radą :).

  5. Radzić początkującym, żeby zdali się na "naturalne wyczucie językowe" to średni pomysł. Skąd niby mieliby je mieć, zwłaszcza w odniesieniu do tworu, który w polszczyźnie nie występuje (rodzajniki)? Intuicja językowa istnieje, ale przychodzi po przeczytaniu iluś książek, napisaniu iluś set stron w obcym języku – na początkowym etapie nauki trzeba znać reguły.

  6. Moim zdaniem kolejność nauki mówienia po angielsku jest taka, że najpierw ćwiczymy słuchanie, potem myślenie i dopiero mówienie. Im lepsze rozumienie ze słuchu pewnego tekstu, tym łatwiej się o nim myśli i wtedy powtórzenie na głos jest dużo łatwiejsze. Mózg już się oswoił z melodią języka, zrozumiał tekst i jest gotowy na powtórzenie na głos.

Skomentuj Wojciech Zając Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Teraz masz możliwość komentowania za pomocą swojego profilu na Facebooku.
ZALOGUJ SIĘ