hiperpoligloci

Poligloci – jak oni to robią?

poliglociPoligloci i ich umiejętności to temat kontrowersyjny. Wśród osób uczących się języków wzbudzają skrajne emocje: podziw, niedowierzanie, zdumienie, zazdrość. Nie jest łatwo jednoznacznie określić, czy znajomość kilku(nastu/dziesięciu!) języków zawdzięczają wyłącznie własnej ciężkiej pracy, czy też jest to raczej swego rodzaju talent. Dla wielu są osobami godnymi naśladowania; wydaje się, że skoro oni mogą tyle osiągnąć, to każdy inny śmiertelnik również. Inni jednak patrzą na poliglotów z dużym dystansem czy wręcz nieufnością. A jak jest naprawdę?

Zacznijmy od zdefiniowania pojęcia „znajomość języka”. Gdzie leży granica, po której przekroczeniu możemy powiedzieć, że jakiś język "znamy"? Według standardów Komisji Europejskiej istnieje sześć poziomów biegłości językowej (A1-C2), a do osiągnięcia najwyższego wymagana jest znajomości wyrażeń idiomatycznych i kolokwialnych, rozumienie praktycznie wszystkiego, co się przeczyta i usłyszy, umiejętność streszczania informacji i różnicowania odcieni znaczeniowych. Przeciętnie uzdolniona osoba potrzebuje przynajmniej kilku lat intensywnej nauki, aby osiągnąć taki poziom.

Nie tylko definicja znajomości języka jest ważna, ale również to, jak się ją interpretuje. Przyjmuje się, że native speakerzy są odpowiednimi kandydatami do sprawdzenia, w jaki stopniu badany posługuje się ich językiem. Niestety, taka ocena nie zawsze jest miarodajna i bardzo się różni w zależności od kultury i  kraju pochodzenia "jurora". W niektórych regionach świata autochtoni bardzo entuzjastycznie i pozytywnie zareagują na obcokrajowca znającego absolutne podstawy ich języka i z zachwytem powiedzą: „You speak X language very well!” czy „Oh, you can speak my language!”. Nieraz okazuje się, że adept ledwie potrafi się przywitać, przedstawić i zamówić coca-colę w restauracji. Inni natomiast oceniają bardzo krytycznie; słysząc obcokrajowca mówiącego dość płynnie np. po hiszpańsku czy francusku, zwracają dużą uwagę nawet na drobne błędy gramatyczne oraz obcy akcent. Mogą wręcz stwierdzić, że dana osoba nie ma bladego pojęcia o ich języku. Nawet w obrębie jednego kraju i języka, w tym przypadku niemieckiego, po rozmowie z wieloma Niemcami spotkałam się ze skrajnie różnymi opiniami dotyczącymi mojej znajomości ich języka (oceniam, że jestem na poziomie B2). Niektórzy nie wierzyli, że jestem z Polski, ponieważ „znam niemiecki za dobrze”, a byli i tacy, którzy potrafili bez owijania w bawełnę powiedzieć: „Rozumiem, co mówisz, ale robisz dużo błędów i masz silny, śmieszny akcent”.

Trzecią kwestią jest grupa językowa. Inny wysiłek wkłada się w naukę trzech języków z grupy słowiańskiej lub germańskiej, a inny w naukę języków z różnych grup. Norweg bez znajomości szwedzkiego będzie w stanie porozumieć się ze Szwedem, a Polak nieznający języka słowackiego, bez większego problemu powinien dogadać się ze Słowakiem. Otwarte pozostaje pytanie, czy osoba, która „zna” kilka bardzo do siebie podobnych języków jeszcze mieści się w definicji poligloty.

Wielka legenda – Mezzofanti

Kardynał Giueseppe Mezzofanti to postać historyczna i legenda zarazem. Według różnych źródeł znał od 38 do nawet 58 języków. Mówiono, że każdy, kto z nim rozmawiał, był pod wrażeniem jego umiejętności i zdolności językowych, a sam Mezzofanti twierdził, że to dar od Boga. Duchowny opiekował się chorymi z różnych zakątków świata, mowy uczył się od nich i był zarazem jedyną osobą, która umiała się z nimi porozumieć. Twierdzono, że Mezzofanti był w stanie w dwa tygodnie nauczyć się nowego języka. Warto zastanowić się, czy to rzeczywiście możliwe.

Dwieście lat temu, za znajomość języka była uważana umiejętność rozumienia i tłumaczenia tekstu, natomiast w dzisiejszych czasach brane są pod uwagę cztery kompetencje: pisanie, czytanie, mówienie oraz rozumienie ze słuchu. Ponadto Mezzofanti na ogół spotykał swoich rozmówców w sytuacjach oficjalnych, kiedy pytania i zwroty grzecznościowe się powtarzały, a odpowiedzi były łatwe do przewidzenia. Nie rozmawiano o sprawach prywatnych, dlatego Mezzofanti nie musiał posługiwać się szczególnie rozbudowanym słownictwem, aby stworzyć iluzję, że doskonale zna dany język. Tutaj ponownie wracamy do kwestii związanej z tym, że znajomość języka była oceniana przez native speakera, którego zdanie może nie być adekwatne do rzeczywistych umiejętności ocenianego.

Mezzofanti dzisiejszych czasów – Alexander Arguelles

Alexander Arguelles zna 38 języków, jednak sporo z nich wykorzystuje tylko do lektury. Jego dzień zaczyna się już o 3 rano. Siada przy biurku i przez kilkanaście godzin uczy się – ćwiczy pisanie i czytanie w językach takich jak arabski, chiński czy sanskryt. Według niego istnieją trzy rodzaje poliglotów: geniusze pokroju Einsteina, występujący rzadko, którym nauka przychodzi bardzo łatwo oraz którzy są niezwykle mądrzy i utalentowani w wielu dziedzinach. Drugi rodzaj to ludzie, którzy z nauką języków nie mają większych trudności. Trzecia grupa to osoby, które swoje umiejętności zawdzięczają wyłącznie poświęceniu, motywacji i samozaparciu, a przede wszystkim zainteresowaniu tematem. Alexander Arguelles zaliczył się do ostatniej z tych grup.

Prowadzi on zeszyt, w którym zapisuje dokładną liczbę godzin spędzoną nad książkami. W ciągu 456 dni aż 4454 godzin poświęcił na naukę. Skąd czerpie motywację do tak intensywnej nauki? Jego obsesję językową mogła spowodować trauma z dzieciństwa, związana z wypadkiem, w  wyniku którego jego brat stał się niepełnosprawny. Sam Arguelles tak to tłumaczy: „Przez to, że mój brat praktycznie stracił życie, mam poczucie, że muszę robić w swoim życiu dwa razy więcej –  za siebie i za niego.”

Inni znani poligloci

Ziad Fazah; do roku 1998 widniejący na liście rekordów Guinessa, podobno znał „płynnie” 56 języków. Rok wcześniej wystąpił w programie telewizyjnym, w którym miał udowodnić swoje umiejętności. Native speakerzy rozmawiali z nim na relatywnie proste tematy i zadawali pytania. Ziad Fazah nie poradził sobie jednak z tym wyzwaniem, zapytany po rosyjsku „Jaki dzisiaj jest dzień?” i po chińsku „Jak nauczyłeś się chińskiego?” nie umiał odpowiedzieć, a w związku z tym jego umiejętności zostały postawione pod dużym znakiem zapytania.

Lomb Kató; węgierska poliglotka, tłumaczka i autorka książki „How I Learn Languages”, również twierdziła, że poliglotyzm nie jest skutkiem talentu, lecz ciężkiej pracy i motywacji. Zapytana, czy można znać kilkanaście języków, odpowiedziała: „Nie, nie można. Przynajmniej nie na takim samym poziomie.”

Emil Krebs; hiperpoliglota i dyplomata jest kolejną zagadką. Po śmierci, jego mózg został poddany badaniom, w celu sprawdzenia, czy jego struktura jest w jakiś sposób wyjątkowa. Okazało się, że komórki nerwowe i ich układ u poligloty wyglądał, i prawdopodobnie też działał, inaczej, niż u przeciętnego człowieka. Nie wiadomo jednak, czy takie nietypowe struktury wykształcił się w trakcie życia Emila Krebsa, czy też poliglota już się z nimi urodził.

Poliglotyzm społeczny

W wielu krajach świata występuje wielojęzyczność. Nie jest niczym dziwnym, że dana osoba na co dzień posługuje się trzema czy czterema językami i ma je opanowane na wysokim poziomie. Mieszkańcy Indii mówią bardzo wieloma różnymi językami, a niektórzy posługują się nawet ośmioma! Czy to kwestia talentu, a może uwarunkowań genetycznych? Odpowiedzi należy doszukiwać się raczej na gruncie socjologii. W Indiach istnieje powiedzenie: „jeżeli nie mówisz – nie jesz”. Oznacza tyle, że osoba jednojęzyczna nie jest w stanie funkcjonować w społeczeństwie – aby móc porozumiewać się z otoczeniem, a nawet a członkami własnej rodziny, musi znać przynajmniej kilka języków.

Będąc w Egipcie czy Turcji, można zaobserwować sytuacje, w których handlarze na bazarach i w sklepach obsługując turystów posługują się kilkoma językach: angielskim, rosyjskim, niemieckim, a czasami nawet i polskim. Poza tym, między sobą rozmawiają jeszcze w innym. Nie nauczyli się ich dla przyjemności, lecz z potrzeby. Willy Bradt mądrze powiedział „Jeśli coś Ci sprzedaję, mówię w Twoim języku. Jeśli to ja kupuję, dann müssen Sie Deutsch sprechen.” Co prawda ich poziom znajomości języków obcych jest daleki od tego prezentowanego przez rodzimego użytkownika, ale to im wystarcza, aby porozumieć się z turystą i wcisnąć mu towar.

Hiperpoligloci

Po przeczytaniu książki traktującej o zagadnieniu poliglotyzmu oraz po obejrzeniu niemałej liczby filmów na YouTube, w których wielu (hiper)poliglotów pokazuje swoje umiejętności, doszłam do wniosku, że rzeczywiście można nauczyć się kilku(nastu) języków, bez posiadania szczególnego talentu czy wyjątkowych predyspozycji. Jest to kwestia samozaparcia, motywacji, zainteresowania tematem i ogromnej ilości poświęconego czasu. Jeżeli ktoś twierdzi, że zna nie kilkanaście, lecz kilkadziesiąt języków, wtedy mamy dwie możliwości: albo uwierzyć, że stoi przed nami geniusz, albo się roześmiać i machnąć ręką, nie wierząc, że jest możliwe opanowanie aż tylu języków w czasie kilkunastu/dziesięciu lat. Istnieją nie tylko ograniczenia czasowe, ale również fizyczne. Większość osób doświadczyła sytuacji, w której ucząc się czy pracując, natrafiła na „ścianę”, która blokowała przyswajanie informacji i powodowała niemożność skupienia się. Ci, którzy w tym samym czasie musieli używać dwóch lub więcej języków, wiedzą, jak wymagające jest przełączanie się z jednego na drugi i że można to robić tylko przez jakiś czas, potem człowiek zaczyna się jąkać, nie może szybko znaleźć właściwych słów.

Hiperpoligloci dzisiejszych czasów sami twierdzą, że znajomość kilkudziesięciu języków graniczy z cudem. Na Youtubie można znaleźć kilka filmików z Richardem Simcottem w rodzaj: „Richard Simcott speaking 40 langauges”. Sam Richard nie twierdzi, że zna aż tyle języków, lecz właśnie tylu się (kiedyś) uczył i zna je na różnych poziomach. Lomb Kató uczyła się swojego szesnastego języka będąc już w podeszłym wieku i również sądzi, że nie można mówić biegle we wszystkich z nich. W filmiku „European speaking 19 langauges”, Vladimir Skultety przedstawia się w każdym z języków, który „zna” i opowiada, jak się go nauczył. Przy kilku zaznacza jednak, że w przygotowanie jego wypowiedź uczestniczył kolega i że sam, na co dzień, tak nie mówi. Hiperpoligloci tacy jak Mezzofanti czy Emil Krebs mogli być wybitni i rzeczywiście mieć duże predyspozycje do zostania geniuszami językowymi, ale, jak na razie, nie da się tego jednoznacznie udowodnić.

Kilka słów na koniec

Każdy z nas rodzi się z innymi cechami i talentami. Niektórzy dobrze gotują, inni piszą wiersze, a jeszcze inni mają bardzo wysokie IQ. Niemal każdy z nas ma znajomego o wybitnych zdolnościach matematycznych, czy też świetnie grającego na pianinie. Mając odpowiednie predyspozycje, łatwiej osiągnąć sukces w danej dziedzinie, natomiast nie jest to warunek wystarczający. Niektórzy poligloci mogą posiadać swego rodzaju „talent”, lecz kluczem do władania wieloma językami jest włożony wysiłek oraz czas poświęcony na naukę. Nikt nie zostanie świetnym muzykiem, jeśli nie spędzi przy swoim instrumencie wielu godzin każdego dnia, ani świetnym matematykiem uprzednio nie rozwiązawszy ogromnej liczby zadań, czy najlepszym piłkarzem, jeśli będzie opuszczał treningi. Jeżeli nie odczuwasz potrzeby znajomości dziesięciu języków, lecz chcesz po prostu nauczyć się np. angielskiego, ponieważ w dzisiejszych czasach jest to język "pierwszej potrzeby", oraz do tego np. włoskiego, bo często spędzasz wakacje na Półwyspie Apenińskim, to nie pozostaje nic innego, jak wziąć książkę w dłoń i zabrać się do nauki. Stwierdzenie, że: „nie nauczę się języka, bo nie mam talentu” to nędzna wymówka.


Zobacz również:

Myśl samodzielnie i nie patrz na innych, czyli krytyka poliglotów

Peterlin na Woofli – wprowadzenie

Peterlin 2 – studia przypadku czyli powrót do przeszłości