muzyka

Francuskie brzmienia, cz. 9 W kręgu punk-rocka

fran9Chyba nawet osoba nieobeznana z muzyką punkową, zna choćby z nazwy takie angielskie zespoły, jak Sex Pistols czy The Clash. Francuskojęzyczny punk rock nie zrobił aż takiej kariery, jednak także warto mu się przyjrzeć. W moim przedostatnim już wpisie poświęconym muzyce francuskiej chciałabym przedstawić kilka francuskojęzycznych zespołów z gatunku szeroko pojętego punka. Tradycyjnie już wybór będzie subiektywny, a kolejność- przypadkowa.

Jedną z grup, któe miały największy wpływ na uformowanie francuskiej sceny punk-rockowej, jest Métal Urbain– zespół powstały w 1976 roku w Paryżu, działający do 1980 roku i zreaktywowany w 2003 roku. Jello Biafra, były wokalista i tekściarz kalifornijskiej grupy punkowej Dead Kennedys, po wysłuchaniu piosenki Métal Urbain Lady Coca-Cola,  będącej przewrotną peanem na cześć butelki amerykańskiego napoju, stwierdził z entuzjazmem, (sic!) że jej brzmienie przypomina dźwięk wiertła dentystycznego w wersji stereo. Z innych ciekawych piosenek zespołu warto wymienić Logotomie, krytykującą wszechobecne reklamy i komercję. Tytuł to gra słów logo i lobotomie. Teksty Métal Urbain są dosyć proste i nie zawierają skomplikowanych konstrukcji gramatycznych. Są dostępne na stronie zespołu.
Z nowszych zespołów warto wymienić Les Vaches Laitières (dosłownie: Krowy Mleczne) grupę punkową ze Szwajcarii, z Genewy. Na swojej stronie internetowej muzycy określają grany przez siebie gatunek jako punk-rock chmielowy (punk-rock houblonné). Istotnie, złocisty trunek, a także mocniejsze alkohole, zajmują poczesne miejsce w tekstach grupy, co widac choćby w intro płyty On n'est pas des moutons ! Ou bien !?!. Album, wraz z tekstami, jest dostępny tutaj. Alkohol nie jest jednak jedynym tematem tekstów  Les Vaches Laitières. Poruszają oni ważne dla muzyki punkowej tematy nierówności społecznych i wykluczenia społecznego, co widać np w piosence Le chant des pigeons , w której społeczeństwo zostaje porówane do stada gołębi, a autor ironicznie dziękuje szefowi za to, że może harować dla niego w pocie czoła. W piosence występuje sporo skróconych form, charakterystycznych dla jezyka mówionego, np d'la communauté zamiast de 1022233160la communauté czy de m'louer zamiast de me louer. Z zagadnień gramatycznych warto zwrócić uwagę na conditionnel- tryb przypuszczający, obecny takich zdaniach, jak Non je ne sais vraiment pas comment j'vivrais sans toi, oznaczającym Nie, naprawdę nie wiem, jak mógłbym żyć bez ciebie, czy Je voterais pour toi.- Głosowałbym na ciebie. Innym zagadnieniem mogącym sprawiać trudności na początku nauki, jest subjonctif- tryb łączący. Wyraża on to, co jest subiektywne- życzenia, obawy, wątpliwości, przypuszczenia i opinie. Zdanie C'est normal qu'les plus riches que moi ils aient plus de droits oznacza To normalne, że bogatsi ode mnie mają więcej praw. Aient to właśnie subjonctif- konkretnie trzecia osoba liczby mnogiej czasownika avoir. Przystępne i kompletne omówienia trybów i innych zagadnień gramatycznych mozna znaleźć na stronie Karola Rzemykowskiego.

Des millions de gens qui bossent comme des connards
Et pas pour les besoins d'la communauté
Qui triment toute leur vie du matin au soir
Rien que pour enrichir deux trois enfoirés
Des pourris qui cumulent tous les pouvoirs
Sur l'individu comme sur la société
Vas-y que j't'exploite et fais pas trop d'histoire
Ou je te jette et tu peux aller crever

On s'demande comment c'est possible dans une démocratie
Ben c'est parce qu'à chaque fois qu'on leur demande leur avis
On entend les pigeons roucouler leur chanson:
Merci patron de m'faire bosser pour toi
Non je ne sais vraiment pas comment j'vivrais sans toi
Merci patron, tu peux compter sur moi
Et à toutes les éléctions je voterais pour toi

Des millions de gens qui reversent presque un quart
De leur salaire à quelques enfoirés
Pour un toit qu'ils sont bien obligés d'avoir
Mais qui vaut pas le quart de ce qu'on leur fait raquer
Qu'on laisse joyeusement à quelques richards
Le pouvoir de régner sur l'immobilier
De spéculer, de racketter des milliards
En exploitant une vitale nécessité

On s'demande comment c'est possible dans une démocratie
Ben c'est parce qu'à chaque fois qu'on leur demande leur avis
On entend les moutons qui bêlent à l'unisson:
Merci mon proprio de m'louer un toit
Non je ne sais vraiment pas où c'que j'vivrais sans toi
Merci mon proprio, tu peux compter sur moi
Contre ces salauds de squatteurs je serais avec toi

Tous ces gens qui passent leur vie à cotiser
Pour financer gaiement de grandes sociétés
Tous les secteurs rentables offerts aux privés
Les déficitaires pour la communauté
Des flics partout pour gauler les mendiants
Traquer le réfugié, t'expulser de chez toi
Des prisons qui sont bourrées de pauvres gens
Une justice qui s'achète à l'heure d'avocat

On s'demande comment c'est possible dans une démocratie
Ben c'est parce qu'à chaque fois qu'on leur demande leur avis
On entend les pigeons, contents d'être ce qu'ils sont:
Merci nos lois de fonctionner comme ça
C'est normal qu'les plus riches que moi ils aient plus de droits
Merci l'Etat de cautionner tout ça
J'suis si fier de contribuer à cette société là

On s'demande comment c'est possible dans une démocratie
Ben c'est parce qu'à chaque fois qu'on leur demande leur avis
Les pigeons, les moutons reprennent tous en canon:
Merci patron de m'faire bosser pour toi
Moi aux prochaines éléctions je voterais pour toi
Merci mon proprio de m'louer un toit
Contre ces salauds de squatteurs je serais avec toi
Merci nos lois de fonctionner comme ça
C'est normal qu'les plus riches que moi ils aient plus de droits
Merci l'Etat de cautionner tout ça
J'suis si fier de contribuer à cette société là

Muzya punkowa to także bogate źródło słów pochodzących z języka potocznego. W zacytowanej piosence można znaleźć takie słowa, jak:

un salaud– łajdak, dupek, menda

bosser– tyrać, harować

un proprio– właściciel (skrót od propriétaire)

un flic– glina, pała, pies

un richard– bogacz

Faute de Frappe, to kolejna grupa punkowa z Genewy, powstała w 2003 roku. Wyrażenie faute de frappe oznacza błąd typograficzny, literówkę. Jak przystało na punkowców, piszą oni obrazoburcze teksty. Na YouTube można wysłuchać całości ich płyty z 2010 roku pod wymownym tytułem Le Retour aux Vraies Valeurs: Sex, Drugs, Punk'n'Oi!pobrane

Na koniec ciekawostka, która z pewnością zainteresuje miłośników Georges'a Brassensa. Na południu Francji, w Tuluzie, istnieje zespół Brassen's Not Dead, który wykonuje piosenki Georges'a Brassensa w punkowych aranżacjach. Muzycy wzięli na warsztat między innymi piosenki Mauvaise Reputation i Brave Margot, o których wspomniałam w poprzednim wpisie. Spora część ich piosenek dostępna jest na YouTube. Zachęcam do zapoznania się z nimi.


 

Zobacz też…

Francuskie brzmienia – część 4. Avec pas d'casque
Francuskie brzmienia – część 5. Czego może nauczyć nas hip-hop?
Francuskie brzmienia – część 6. W kręgu poetów przeklętych

 

Język (nie) tylko białego człowieka?

biali_kolorowi_afrikaansApartheid jest jedynym słowem pochodzącym z języka afrikaans, które przyjęło się w naszym słowniku (komandos, Bur, Afrykaner, trekking również przeszły do języka polskiego z afrikaans – patrz: komentarze). Nie trzeba być specjalnie wykształconym, żeby wiedzieć, co to słowo oznacza i jakie skojarzenia wywołuje wśród osób na całym świecie. Jedni powiedzą, że system segregacji rasowej był w gruncie rzeczy zły, bo ewidentnie dyskryminował większą część ludności zamieszkałej na terenie RPA, odmawiając jej prawa do uczestnictwa w życiu społecznym na równych warunkach z powodu koloru skóry; dla drugich natomiast był on jedynym ratunkiem na przetrwanie cywilizacji białego człowieka walczącej o przetrwanie na czarnym lądzie. Nikt jednak nie zaprzeczy, że podstawowym beneficjentem systemu byli biali Afrykanerzy, którzy stanowili główną część elektoratu forsującej apartheid Partii Narodowej (afr. Nasionale Party). Spowodowało to, że przez lata język afrikaans był kojarzony przede wszystkim z panującym reżimem, a walka z nim była przez czarną opozycję często traktowana na równi sprzeciwowi wobec opresyjnego systemu, stając się zresztą bezpośrednim powodem krwawych zamieszek jakie miały miejsce w 1976 roku w Soweto. Od tego czasu afrikaans utożsamiany jest przede wszystkim z białą dominacją, co przejawia się w znacznym zmniejszeniu jego roli w ciągu ostatnich 20 lat. Język ten jest jednak paradoksalnie mniej "biały", niż to się na pierwszy rzut oka wydaje.

Kapsztad jako tygiel kultur XVIII wieku

Założenie Kapsztadu w 1652 roku oraz postępujący napływ europejskich kolonizatorów zmienił całkowicie strukturę językową na zachodnim wybrzeżu RPA. Do XVII wieku obszar ten był zamieszkany wyłącznie przez ludy Khoisan – plemiona trudniące się parterstwem (Khoi – dawniej określani również w polskiej literaturze jako Hotentoci) oraz łowiectwem (San – do niedawna znani w Europie pod nazwą Buszmenów), które będąc pozbawionymi jakiejkolwiek organizacji państwowej, nie były w stanie stawić oporu Europejczykom, których liczba stale się zwiększała wraz z rozwojem kolonii. Tubylcy zostali zepchnięci do roli służących i niewolników, którą pełnili w majątkach białych właścicieli ziemskich wraz z przybyszami z dalekiej Indonezji (zachowujących do dziś pewną odrębność kulturową jako Kaapse Maleiers), będącej ówcześnie holenderską kolonią. Na teren Kolonii Przylądkowej przybywali oprócz Holendrów przybysze z całej Europy Zachodniej – pokaźną grupę stanowili przede wszystkim Niemcy oraz uciekający z Francji przed prześladowaniami religijnymi Hugenoci (francuskie nazwiska w stylu Fourie, Du Toit, Du Preez są niezwykle częste w afrykanerskim środowisku). Na wschodzie kolonia natomiast graniczyła z należącymi już do plemion Bantu ludami Xhosa, których przedstawiciele już dawno utrzymywali bardzo bliskie relacje z Khoisan (czego dowodem jest przyjęcie mlasków – obecne w xhosa i zulu, obce natomiast pozostałym językom tej rodziny). Dziś podobne tygle narodowe są domeną wielu metropolii, na przełomie XVIII/XIX wieku Kapsztad był jednak ewenementem na skalę światową.

Narodziny nowego języka

Intensywność relacji pomiędzy kolonizatorami a podbitymi ludami doprowadziła do wytworzenia się dwóch cech, które do dziś charakteryzują teren byłej Kolonii Przylądkowej i odróżniają go od wschodniej części RPA – język afrikaans oraz społeczność tzw. Koloredów (ang. Coloureds, afr. Kleurlinge / Bruinmense). Afrikaans powstał jako język służący do komunikacji między członkami różnych grup etnicznych i, jak każdy z języków o charakterze kreolskim, uległ znacznym uproszczeniom gramatycznym względem swojej niderlandzkiej bazy dialektalnej, a także czerpał pełnymi garściami ze słownictwa innych kultur (dość szeroką listę zapożyczeń można znaleźć w artykule "Roots of Afrikaans" napisanym na bazie literatury naukowej oraz danych dostarczonych przez Muzeum Języka Afrikaans w Paarl). Z racji swojej roli społeczno-ekonomicznej oraz przystępności (był prostszy w nauce niż niderlandzki) stał się na przełomie XVIII i XIX wieku głównym językiem niemal wszystkich grup etnicznych zamieszkujących Prowincję Przylądkową. Trudno oczywiście mówić o jakiejkolwiek standaryzacji afrikaans w tym okresie – wyglądał on bardzo różnie w zależności od środowiska, w którym nim władano. Inaczej mówili w afrikaans Khoi, inaczej Malajowie (mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że jedna z pierwszych publikacji w afrikaans pt. Bayaan-ud-diyn została wydrukowana przy pomocy pisma arabskiego), jeszcze inaczej Hugenoci czy grupy tzw. Trekburów, którzy, zwłaszcza po przejęciu władzy przez Brytyjczyków, wyruszali coraz liczniejszymi grupami na północny wschód w celu poszukiwań nowych terenów do zasiedlenia. Ci ostatni zresztą w oficjalnych sytuacjach posługiwali się standardowym językiem niderlandzkim, którego status został potwierdzony również w powstałej w 1910 roku Unii Południowoafrykańskiej. Dopiero 15 lat później, 8 maja 1925 roku, afrikaans doczekał się oficjalnego uznania przez władze RPA. Warto jedynie dodać, że chodzi tutaj o wersję języka afrikaans, którą władali biali Afrykanerzy, w znacznym stopniu zeuropeizowaną w stosunku do tej, jaką posługiwali się Koloredzi.

Kim są Koloredzi?

Samo określenie Koloredzi jest dość nieszczęśliwe – po pierwsze jest oczywistą kalką z języka angielskiego, po drugie wprowadza wymóg odniesienia do rasy, co w Europie nie zawsze kojarzy się pozytywnie, ale czego w RPA nadal nie sposób uniknąć. Mimo upadku apartheidu, podział rasowy jest nadal oficjalnie usankcjonowany przez rządzącą partię ANC, która, tym razem pod hasłem przywracania sprawiedliwości społecznej, faworyzuje przedstawicieli rasy czarnej (ludy Bantu) stanowiących prawie 80% populacji. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że Koloredzi (9% ogółu obywateli RPA), do których zaliczają się zarówno potomkowie mieszanych biało-czarnych małżeństw, jak i tak różne grupy etniczne Malajowie, Khoisan czy też tak zwani Griekwa mają w tej sytuacji najgorszą pozycję. Powód jest prozaiczny – niegdyś byli zbyt śniadzi, żeby być uznanymi za białych; teraz z kolei są zbyt jaśni, żeby być uznanymi za czarnych. Na dodatek zdecydowana większość mówi w afrikaans – języku utożsamianym z białą dominacją, który nie cieszy się specjalną sympatią obecnej władzy – i raczej rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że jest on ich językiem ojczystym od przynajmniej od kilku pokoleń. Paradoksalnie, Koloredów władających afrikaans jako ojczystym jest więcej (3,4 mln) niż samych Afrykanerów (2,7 mln – ciekawostką jest fakt, że afrikaans jest też językiem ojczystym dla ponad pół miliona osób rasy czarnej). Już na pierwszy rzut oka widoczna jest zależność stopnia rozpowszechnienia języka afrikaans (po lewej) od udziału ludności kolorowej w danym regionie(po prawej):

Język afrikaans w RPAKoloredzi w RPA

Dlaczego jednak język ten utożsamiany jest nawet w samym RPA przeważnie jedynie z białymi Afrykanerami?

Trudne relacje Afrykanerów i Koloredów

Dużą rolę odegrały tutaj oczywiście czynniki historyczne – od czasu pozbawienia praw wyborczych, które Koloredzi w Prowincji Przylądkowej posiadali aż do lat 50. XX wieku, ich wpływ na ewolucję afrikaans znacznie zmalał. Wielu z nich posługuje się zresztą w życiu codziennym odmianami mniej lub bardziej odległymi od zeuropeizowanego standardu znanymi powszechnie jako Kaapse Afrikaans. Jednocześnie nawet obecnie, ponad 20 lat od upadku apartheidu nietrudno zauważyć, że mimo wspólnoty języka Koloredzi oraz Biali żyją w dwóch równoległych światach, które raczej rzadko się przenikają i nie darzą się nawzajem specjalnym zaufaniem. W konserwatywnych kręgach afrykanerskich dość powszechne jest przekonanie, że dla Koloredów afrikaans jest jedynie instrumentem komunikacji, podczas gdy dla Afrykanerów częścią ich samoidentyfikacji (afr. vir bruin mense Afrikaans ‘n instrument is, maar vir Afrikaners ‘n deel van hulle identiteit). W środowiskach kolorowych można natomiast usłyszeć głosy mówiące, że w 1925 roku tak naprawdę Biali ukradli im własny język i teraz należy go odzyskać. W efekcie relacje pozostają dość napięte nawet na gruncie, który, jak utrzymanie wiodącej roli afrikaans w dzisiejszym życiu społecznym RPA, przynajmniej w teorii powinien obydwie grupy jednoczyć.

Jedność tych dwóch grup jest natomiast potrzebna by język ratować. Podczas pertraktacji dotyczących końca starego systemu politycy NP nalegali na utrzymanie urzędowego statusu języka afrikaans obok angielskiego (ANC początkowo chciała pozostawić język angielski jako jedyny oficjalny). Ostatecznie doprowadziło to do kompromisu w postaci 11 języków urzędowych, który jest pod względem językowej różnorodności równie piękny, co fikcyjny. Angielski pożera pozostałe języki, stając się podstawowym środkiem komunikacji osób zamożnych, które stać na życie w takich miejscach jak Sandton, które z kolei stało się w RPA synonimem miejsca dla prawdziwych bogaczy (jest zresztą nazywane, nie bez powodu, mianem Africa's richest square mile). Języki lokalne mogą w tej sytuacji stawiać jedynie na tradycję oraz wsparcie państwa, które jest niewielkie nawet w przypadku bardziej bliskich ludności czarnej zulu czy xhosa. Zanik użycia jest natomiast najbardziej widoczny właśnie w przypadku afrikaans. Przed 1994 rokiem język ten z racji przewagi ilościowej Afrykanerów dominował nad angielskim. Obecnie, choć nadal całkiem mocny w sektorze prywatnym (nakład gazet i książek wydawanych w afrikaans jest znacznie wyższy niż publikacji we wszystkich pozostałych językach razem wziętych – oprócz angielskiego), został niemal kompletnie wyrugowany z przestrzeni publicznej przez państwo. Jednym z symboli świadczących o upadku tego języka jest anglicyzacja południowoafrykańskich uniwersytetów. Przed rokiem 1994 istniały cztery tradycyjne uniwersytety, w których zajęcia prowadzono przede wszystkim w afrikaans – były to uniwersytety w Pretorii (popularnie zwany Tukkies), Potchefstroom (Potch), Bloemfontein (Kovsies) oraz Stellenbosch (Maties). Od tego roku (2015) głównym językiem wykładowym w każdym z nich będzie angielski, co tłumaczy się przede wszystkim walką z dyskryminacją osób, które nie władają afrikaans jako językiem ojczystym. W praktyce jest to bolesnym ciosem zadanym odrębnemu językowi o sporym dorobku literackim i naukowym oraz kulturom powstałym na jego bazie.

Pocieszającym faktem jest jedynie to, że w ostatnich latach obydwie te kultury podnoszą się z marazmu otaczającego końcówkę lat 90., czerpią pełnymi garściami z języka afrikaans, są dumne ze swojego wspólnego dziedzictwa i mimo trudnej przeszłości starają się siebie nawzajem coraz lepiej rozumieć. Trudno o bardziej symboliczny przykład współpracy między społecznościami białych i kolorowych niż przeróbka utworu Pampoen, legendarnego już afrykanerskiego piosenkarza Steve'a Hofmeyra przy współpracy z kolorowym raperem (afr. kletsrymer) o pseudonimie artystycznym Hemelbesem, wykonana z okazji 90-lecia nadania językowi afrikaans urzędowego statusu w RPA. Bez względu na kwestie estetyczne pozwala to nam spoglądać z nadzieją na stopniowe zbliżenie wszystkich społeczności władających tym językiem i zmiany postrzegania go wyłącznie w kategoriach segregacji rasowej, jak to miało miejsce dotychczas. Bo w rzeczywistości żaden z języków nie łączy tak ludzi różnych ras i pozycji społecznych, jak właśnie afrikaans.

Podobne artykuły:
Niepłynny w 3 miesiące czyli eksperyment językowy
Dwa tygodnie i trzy pytania, czyli eksperymentu językowego ciąg dalszy
Afrikaans – krótki wstęp historyczno-kulturowy
RPA – państwo 11 języków urzędowych
Pierwsze wrażenia z nauki xhosa

Teksty piosenek jako materiał pomocniczy do nauki języka. Francuskie brzmienia – część 2: Naufragés du Silence

W jednej z dyskusji na Woofli ktoś stwierdził, że na ogół nie słucha tekstów, bo z zażenowania musiałby przestać, a nad sensem tekstu z reguły przeważają względy rytmiczne i „wuchowpadalność”. Osobiście nie zgadzam się z tą opinią. Przy odpowiednim doborze słuchanej muzyki można znaleźć wiele tekstów, które mają niebanalny sens i potrafią być ciekawym i istotnym źródłem wiedzy oraz nowych słów.

Z pewnością da się to powiedzieć o tekstach szwedzkiego zespołu Therion, tworzącego w języku angielskim. Teksty te zawierają wiele odniesień do rozmaitych mitologii i religii, np. Melek Taus opowiada o Pawim Aniele, jednej z najważniejszej postaci w wierzeniach Jazydów, a Kali Yuga – o ciemnym wieku, wieku demona Kali w mitologii hinduskiej.

Teksty sabaton___uprising_by_olzon_1piosenek bywają też nieocenionym źródłem ciekawostek historycznych i mogą inspirować do dalszych poszukiwań w tym zakresie. Warto tu z pewnością wymienić szwedzki zespół Sabaton. Tytułowy utwór z płyty Carolus Rex, śpiewany w dwóch wersjach – po szwedzku oraz po angielsku – opowiada o Karolu XII, ostatnim szwedzkim władcy absolutnym. Sabaton w swoich tekstach nawiązuje także do historii Polski. "40:1" opowiada o bitwie pod Wizną, zwanej "polskimi Termopilami", podczas której 7-10 września 1939 roku 720 polskich żołnierzy stawiło czoła około czterdziestokrotnie większej liczbie Niemców. Istnieje nawet polska wersja tej piosenki. Z kolei Uprising opowiada o powstaniu warszawskim.

Icradlennym zespołem, który w swoich tekstach odwołuje się do historii, jest brytyjska formacja Cradle of Filth. Mroczni muzycy z Suffolk w szczególności lubują się w postaciach znanych z okrucieństwa i morderczych żądz. Album Cruelty and the beast opowiada o owianej legendą hrabinie Elżbiecie Batory, ciotce polskiego króla Stefana Batorego. Niektórzy autorzy przypisują jej zamiłowanie do tak wyrafinowanych rozrywek, jak kąpiele we krwi dziewic, bądź przywiązywanie do drzew nagich dziewcząt wysmarowanych miodem i zostawianie ich na pastwę pszczół. Ciężko jest jednak oddzielić historię od legendy. Polecam fabularyzowaną biografię Elżbiety Pani na Czachticach, autorstwa słowackiego dziennikarza Jozo Niznanskiego. Inny album Cradle of Filth, Godspeed on the Devil's Thunderpoświęcony został nie mniej kontrowersyjnej postaci francuskiego arystokraty Gillesa de Rais, skazanego za masowe mordowanie i gwałcenie dzieci. Liczba jego ofiar waha się od trzydziestu do dwustu, jednak i tutaj należy zachować ostrożność i mieć na uwadze różnicę między historią a legendą. W Polsce jest dostępna biografia Gillesa de Rais autorstwa francuskiego historyka, pisarza i malarza Michela Herubel, wzbogacona o akta sprawy sądowej krwawego wielmoży.

Wszystkim, którzy są zainteresowani doskonaleniem języków obcych za pomocą tekstów piosenek, gorąco polecam stronę Lyrics Training. Autorzy strony wpadli na pomysł genialny w swej prostocie – zamieścili teledyski z wyświetlającymi się tekstami piosenek, zawierającymi luki do uzupełniania. Można wybrać poziom początkujący, średnio zaawansowany, zaawansowany oraz ekspercki. Wybór jest naprawdę bogaty – strona zawiera piosenki w języku angielskim, hiszpańskim, portugalskim, francuskim, włoskim, niemieckim, holenderskim, japońskim, tureckim oraz katalońskim. O możliwościach, jakie daje Lyrics Training, więcej napisał Kamil Kondziołka na blogu Języki Podróże. Osobom, które są zainteresowane nauką języka angielskiego za pomocą tekstów piosenek, polecam także stronę Songlish oraz blog AntyTeksty.

hqdefaultTeksty piosenek w języku francuskim także potrafią być interesujące. Warto tu, poza klasykami, takimi, jak George Brassens czy Jacques Brel, przywołać choćby projekt Geoffroya D Dernière Volonté, a także belgijski zespół Naufragés du Silence (dosłownie: rozbitkowie ciszy, ocaleli z ciszy). O istnieniu Naufragés du Silence dowiedziałam się niedawno, w warszawskim Empiku Junior, na spotkaniu z protagonistami polskiego rocka gotyckiego – zespołem Closterkeller . Okazało się, że Paweł Pieczyński, gitarzysta Closterkellera w latach 1992-2000, przed rozpoczęciem kariery w Closterkellerze przebywał kilka lat w Brukseli, gdzie grał właśnie w Naufragés du Silence. Owocem tej polsko-belgijskiej współpracy jest Chat,  wykonany przez Closterkellera cover piosenki Naufragés du Silence Elle en voulait plus, wydany na płycie Scarlet w 1995 roku. Tematem piosenki jest toksyczna miłość. Główny bohater zmaga się z uczuciem do kobiety, która nie docenia jego starań i poświęceń i wciąż żąda więcej i więcej. Jest sprytna i przebiegła niczym tytułowy kot.

O Naufragés du Silence jest zaskakująco mało informacji w internecie. Nie ma żadnych wywiadów z zespołem ani artykułów na jego temat. Z wpisu na forum Bide et Musique wynika, że zespół powstał w 1984 roku w Brukseli, koncertował w Belgii i w Japonii, a w 1987 roku wydał swój pierwszy singiel, zatytułowany L'astronaute maudit (dosłownie: Astronauta przeklęty). Dowiadujemy się też, że zespół na krótko powrócił na scenę w 2008 roku. Wystąpił wtedy w Rixensart w południowej Belgii. Strona belgijskiej mediateki informuje nas, że w 1994 roku zespół wydał płytę zatytułowaną po prostu Naufragés du Silence. Na płycie znajduje się 14 piosenek. Na stronie MySpace można usłyszeć sześć z nich, w tym wspomnianą już Elle en voulait plus. Zachęcam do zapoznania się z tekstem piosenki. Myślę, że będzie on zrozumiały dla każdego, kto w nauce francuskiego dotarł do najważniejszych czasów przeszłych – passé composé oraz imparfait. Tekst, który zamieszczam tutaj, pochodzi z oficjalnej strony Closterkellera. Pozwoliłam sobie jedynie na dopisanie akcentów i znaków diakrytycznych. Tę właśnie wersję wykonuje Anja Orthodox. Istnieją nieznaczne różnice między tą wersją a oryginałem, do czego za chwilę przejdę.

J'avais beau ouvrir mes mains
Elle en voulait plus
J'avais beau ouvrir mon corps
Elle en voulait plus

Czasownik avoir tutaj oznacza "musieć". Beau oznacza tutaj "na próżno, daremnie". W oryginalnej wersji zamiast corps pojawia się słowo coeur– serce.
J'avais beau lui pardonner
Toutes ses erreurs
Un matin elle m'a piégé
Elle a pris mon corps

Podobnie jak wcześniej, w oryginalnej wersji zamiast corps pojawia się słowo coeur.

Elle m'a fait chat, chat, chat
Chaque fois que tu la verras
Elle fera chat, chat, chat
Chaque fois que tu I'entendras

Faire chat, choć dosłownie oznacza "zrobić kota", w belgijskiej odmianie francuskiego oznacza "faire l'école buissonnière" – wagarować. Tutaj zapewne oznacza to po prostu ucieczkę.

J'avais beau la supplier
De m'abandonner
J'avais beau la supplier

de me laisser seul
Et aujourd'hui dans le ciel
Au milles couleurs
Lorsque j'entends parler d'elle
Elle me brise le coeur

W oryginalnej wersji zamiast Elle me brise le coeur występuje zwrot Ça me brise le coeur. Briser le coeur oznacza "łamać serce"Entendre parler oznacza tyle, co "słyszeć o czymś z drugiej ręki, np od osoby trzeciej". Polecam przykłady z Wikisłownika.
Elle m'a fait chat, chat, chat
Chaque fois que tu la verras
Elle fera chat, chat, chat
Chaque fois que tu I'entendras

Hey, est-ce que tu m'attends?
Derrière tes yeux de metal
Est-ce que tu comprends?
Essaye de comprendre!
Que cet amour n'a pas de sens!
Que cet amour n'a pas de vie!
Que cet amour n'existe pas!
Hey, essaye de comprendre
Essaye de me voir
Je suis calé ici-bas!

Calé oznacza tutaj "unieruchomiony, uwięziony".

A Wy co sądzicie – czy teksty piosenek mogą być przydatne w szlifowaniu języków? Zapraszam do dyskusji.

Zobacz też:
Francuskie brzmienia: Dernière Volonté
Muzyczne po Europie podróże
Urugwajskie głosy

 

Francuskie brzmienia cz.1: Dernière Volonté

dernierevolonteDo stworzenia tego wpisu zainspirowała mnie notka Adriany Oniszk "Urugwajskie głosy" i notka Karola Cyprowskiego "Muzyczne po Europie podróże". Uważam, że zdecydowanie warto poznawać piosenki tworzone w językach innych niż angielski, dlatego postanowiłam stworzyć kilka tekstów o muzyce francuskiej. Mój pierwszy wpis na ten temat będzie dotyczył projektu o nazwie Dernière Volonté.
Dernière Volonté (dosłownie: Ostatnia Wola) to projekt francuskiego muzyka Geoffroy'a D. 11 kwietnia tego roku Geoffroy gościł w Poznaniu na 2nd Wrotycz Festival. Dernière Volonté istnieje od 1998 roku. Od tego czasu jego dorobek ewoluował, stając się coraz bardziej melodyjny. Wśród wykonawców, którzy najbardziej wpłynęli na niego, Geoffroy wymienia Soft Cell, Kraftwerk, Suicide i Taxi Girl. Dernière Volonté zalicza się do nurtu military pop i dark ambient, jednak Geoffroy nie ogranicza się do elektronik i- używa także bardziej tradycyjnych instrumentów, m. in. organów.
Teksty Dernière Volonté są pełne melancholii i mroku. Są intrygujące i tajemnicze, a jednocześnie niezbyt trudne. Dlatego wszystkim, którzy opanowali podstawy języka francuskiego, polecam piosenki Geoffroy'a jako pomoc w nauce.
Jedna z moich ulubionych piosenek Dernière Volonté to "Mon meilleur ennemi". Tekst jest prosty i nie zawiera żadnych skomplikowanych form gramatycznych, a jednocześnie jest ciekawy. Tytuł w dosłownym tłumaczeniu brzmi "Mój najlepszy wróg". Nie wiemy dokładnie, do kogo podmiot liryczny adresuje swoje słowa, jednak na pewno kierują nim silne emocje. Nazywa swojego adresata m.in. cieniem słońca i atramentem, który nigdy nie schnie. Poniżej wklejam całość:

Tu es mon meilleur ennemi,
Ma plus grand énigme
Que je ne peux saisir
Tu es celui que je redoute,
Après qui je cours
Sans reprendre mon souffle

Tu es celui que je méprise,
Comploteur averti
Tu vises mon agonie
Tu es l'ombre du soleil,
Une encre jamais sèche
Un tatouage imparfait

Tu es le vice de mes vertus,
Celui qui capitule
Quand je me sens perdu
Tu es mon champ de bataille,
Mes ivresses fatales
Fruits de mes états d'âmes

Tu es mon sèche-coeur,
Mon péril à demeure
La source de ma douleur
Tu es celui que j'ai noyé,
Non-mort et enragé
Prêt à recommencer

Prêt à recommencer…

Tu es mon meilleur ennemi [x4]

Tu es mon meilleur ennemi,
Une encre jamais sèche
Un tatouage imparfait,
Prêt à recommencer
Prêt à recommencer
Prêt à recommencer…

Muzyczne po Europie podróże

des_visages_des_figuresZgodnie ze starym zwyczajem odpowiadania na potrzeby czytelników chciałbym odnieść się do artykułu Adriany pt. "Urugwajskie głosy" oraz pewnego komentarza, który się pod nim znalazł. Pochodzący z mojego rodzinnego miasta Wojta zaproponował, abyśmy kontynuowali serię artykułów o muzyce w obcych językach, promując tym samym coś, czego w polskim radiu, naszpikowanym przeważnie anglojęzycznymi hitami, nie uświadczymy. Nikt chyba nie zaprzeczy, że utwory muzyczne odgrywają od zarania dziejów bardzo istotną rolę w życiu człowieka i są jednym z nieodłącznych elementów kultury. Muzyki słucha każdy, od najmłodszych po najstarszych – w każdym zakątku świata można znaleźć utwory, które znają zarówno pierwsi jak i drudzy, bez których trudno sobie wyobrazić lokalną codzienność. Zaryzykowałbym tym samym stwierdzenie, że osoba nie znająca muzyki wykonywanej w języku, którego się uczy, traci jednocześnie możliwość obcowania z istotną jego częścią i staje się niepełnym odbiorcą lokalnej kultury. A ta, nawet jeśli czasem wydaje się na pierwszy rzut oka mało atrakcyjna, otwiera nam drzwi do zupełnie nowego świata, co pozwala zrozumieć miejscowych nie mniej niż język, którym oni władają. Poniższy artykuł proszę potraktować trochę z przymrużeniem oka – nie będzie tutaj opowieści o jerach, zmianach samogłoskowych i ewolucji języków słowiańskich na przestrzeni wieków. Będzie za to trochę autobiograficzno-ekshibicjonistycznych wynurzeń i sporo muzyki. Całkiem dobrej muzyki. I będę niezwykle rad, jeśli ktoś dzięki temu krótkiemu wpisowi rozpocznie swoje własne poszukiwania (oraz podzieli się nimi w komentarzach).

Zacznijmy od mocnego wejścia w wykonaniu sztandarowego przedstawiciela francuskiej muzyki rockowej – ( Noir Désir – Fin de siècle) – polecam utwory przesłuchiwać w kolejności, w jakiej tu się pojawiają, bo w ogromnej mierze wpłynęły na sam tekst. Ocenę samego jej wpływu pozostawiam samym czytającym, aczkolwiek mam nadzieję, że dość optymalnie uda mi się utrzymać proporcje dynamiki oraz treści.

Muzykę obcojęzyczną, jakiej słucham, mogę swobodnie podzielić na przynajmniej trzy kategorie:
1) muzyka, która mi się ewidentnie podoba i z której sam mogę czerpać inspirację
2) muzyka, która jest w szczególny sposób związana z kulturą, językiem bądź historią danego kraju
3) obcojęzyczny hip-hop (będący w istocie czymś pomiędzy kategoriami a i b, co wyjaśnię w dalszej części artykułu)

1) Pierwsza kategoria jest chyba najbardziej oczywista – wszak słuchamy przede wszystkim muzyki najbardziej lubianej, tej, która wywołuje w nas jakieś emocje, czy to z powodu charakterystycznych riffów gitarowych, bębnów, barwy głosu wokalisty, czy poruszającego tekstu. O ile nie ma większych problemów ze znalezieniem czegokolwiek nas interesującego po angielsku (w moim przypadku byłyby to przykładowo Pearl Jam oraz Queens Of The Stone Age) czy po polsku (Hey oraz Myslovitz) i każdy z nas w wieku licealnym miał względnie ukształtowany gust muzyczny, to niekoniecznie musiał to być bliski kontakt z muzyką pochodzącą z innych krajów, której w naszym radiu jest jak na lekarstwo. Tu z pomocą przychodzą nam dwa źródła:
a) pierwszym są oczywiście nasi obcojęzyczni znajomi, którzy zapytani o ulubione utwory w swoim własnym języku przeważnie staną na głowie, żeby zaprezentować Wam muzyczną wizytówkę swojego kraju. Chęć do stanięcia na głowie jest przeważnie wprost proporcjonalna do "niszowości" danego języka. Moim ostatnim odkryciem pod tym względem jest legendarny słowacki zespół rockowy Horkýže Slíže (Atomový kryt  / Mám v piči na lehátku ) – polecam przesłuchać choćby po to, żeby przekonać się, jak wiele można zrozumieć.
louise_attaqueb) drugim źródłem jest natomiast last.fm – całkiem przyjemny portal muzyczny, z którego kilka lat temu namiętnie korzystałem właśnie w celu znajdywania niestandardowej muzyki. Dzięki dość przejrzystemu systemowi otagowania oraz automatycznemu podrzucaniu propozycji mogłem w bardzo krótkim czasie otrzymać dość pokaźną listę artystów wykonujących muzykę w dowolnym języku. Przedstawione na samym wstępie Noir Désir było pierwszym wykonawcą francuskim, jakiego w ten sposób znalazłem. Później moją uwagę przykuł przede wszystkim zespół Louise Attaque łączący w swoich kompozycjach muzykę rockową z francuskim folkiem – w moim przekonaniu nie ma sobie pod tym względem równych (Louise Attaque – La brune  ).

Przykłady dobrej muzyki gitarowej można znaleźć praktycznie wszędzie (żeby nie ograniczać się do Francji dodam mój ulubiony zespół serbski Van Gogh i ich utwór Ludo Luda –  oraz chorwacki Hladno Pivo – Samo Za Taj Osjećaj ). Nie samym rockiem jednak człowiek żyje – są miejsca, gdzie zdecydowanie lepiej sprawdzają się inne style muzyczne. Do takich miejsc należą chociażby kraje bałtyckie, w których niepodzielnie króluje poezja śpiewana, a wspólne śpiewanie patriotycznych pieśni jest powszechnie uważane za rodzaj narodowej rozrywki (zwłaszcza w Estonii). Do moich ulubionych wykonawców należą tutaj pochodzący z Litwy Ieva Narkutė ( Raudoni vakarai ) oraz Saulius Mykolaitis ( Matrica ). Warto zwrócić uwagę na piękno samego języka, który w połączeniu z głęboką liryką daje efekt jedyny w swoim rodzaju, jakiego, przynajmniej w moim odczuciu nie są w stanie oddać hity radiowe. Jeśli chcecie posłuchać sobie mojego numeru dwa, jeśli chodzi o współgranie języka z melodią, to zapraszam do przesłuchania "Liefs uit Londen" holenderskiego zespołu Bloef.

b) Jeszcze w czasach "Świata Języków Obcych" zapoznałem się z twórczością Boka van Blerka. Afrykanerski artysta zasłynął z tego, iż zaczął nagrywać w afrikaans piosenki gloryfikujące historię osadników, poczynając od wojen burskich (De La Rey ), po zmagania militarne na granicy z Angolą (Die Kaplyn ). Muzycznie są to dzieła bardzo przeciętne, których na dłuższą metę słuchać się nie da, jednak z punktu widzenia osoby zainteresowanej nowoczesną afrykanerską kulturą nie sposób przejść obok nich obojętnie, podobnie zresztą jak obok określanego w konserwatywnych kręgach mianem obrazoburczego zespołu Fokofpolisiekar. Sam hymn południowoafrykański jest natomiast niezwykle ciekawy – łączy bowiem pieśń Nkosi Sikelel' iAfrika będącą oficjalnym hymnem ANC będącego faktycznym przedstawicielem czarnej większości oraz Die Stem pełniącego rolę jedynego hymnu państwowego do roku 1995. Nowy hymn śpiewany jest kolejno w xhosa, zulu, sesotho, afrikaans oraz po angielsku ( https://www.youtube.com/watch?v=xsNwg5J8Q8k ).
PS: Do tej samej kategorii rzeczy, których słuchać się nie da, ale są niesłychanie ciekawym fenomenem, można również zaliczyć chorwackiego Thompsona, którego utwory w samej Chorwacji mają status nieoficjalnych hymnów (Lijepa li si ) – jest to jednak zjawisko na tyle interesujące, że wymagałoby zupełnie odrębnego artykułu.

jeinc) Za hip-hopem osobiście nigdy specjalnie nie przepadałem i nie licząc młodzieńczego zafascynowania twórczością Kalibra 44 oraz Paktofoniki , stałem raczej z dala od niego, zwłaszcza ze względu na brak żywych instrumentów i wszechobecność sampli, co mnie zwyczajnie irytowało. Jako że jednak jest to muzyka nastawiona przede wszystkim na przekaz słowny, trudno przecenić jej znaczenie, jeśli chodzi o poznawanie obcej kultury. Przeważnie poziom tekstów hip-hopowych jest paradoksalnie znacznie wyższy niż muzyki rockowej, która w większości powtarza niestety od wielu lat dokładnie te same frazesy, przerabiając je jedynie w mniej lub bardziej oryginalny sposób. Naturalnie mam tu na myśli hip-hop ambitny, daleko odbiegający od rzeczy w stylu "Dla mnie masz stajla". Przykładem może być chociażby pochodzący z Hamburga niemiecki Fettes Brott, który odznacza się chociażby tym, że ich utwór Nordisch by Nature jest w swojej oryginalnej wersji rapowany w Hochdeutschu, Plattdeutschu, po niderlandzku oraz po duńsku i znajdują się w nim aluzje do wielu regionalnych tradycji (np. tzw. Hamburger Gruß – "Hummel, Hummel") wyróżniających północ Niemiec. Inny ich utwór Jein w dość komiczny sposób przedstawia znaczenie tytułowego słowa będącego połączeniem słów "ja" i "nein". Zupełnie innym przedstawicielem niemieckiej sceny hip-hopowej jest z kolei Fler, który pomiędzy swoimi przesiąkniętymi niecenzuralnymi słowami tekstami rapuje między innymi o poczuciu niemieckiej świadomości narodowej na multikulturowych osiedlach Berlina (Ich bin Deutscha ).

Skoro już jesteśmy przy niemieckiej muzyce, to przejdę do istoty komentarza wspomnianego we wstępie. Najchętniej poleciłbym Die Ärzte, którzy dla mnie są od blisko 20 lat zespołem nr 1 na tamtejszej scenie muzycznej oraz solowe projekty jego członków (Bela B. oraz Farin Urlaub). Niezwykle ciekawym zjawiskiem jest też muzyka z dawnego NRD, a konkretnie zespół City, którego tryptyk Am Fenster jest kolejnym przykładem na kapitalne połączenie gitary ze skrzypcami. W kolejnym ich utworze pod tytułem Glastraum można się natomiast doszukać krytyki komunistycznego reżimu. To jest jednak zaledwie czubek góry lodowej i szczerze zachęcam do własnych poszukiwań – te na pewno okażą się w końcu owocne i przyniosą wam wiele wspaniałych chwil oraz poszerzą tak muzyczne jak i językowe horyzonty. I przede wszystkim proszę pamiętać:  nie ma tak naprawdę kraju ze słabą muzyką.

Podobne artykuły:

Kiedy i jak korzystać z Wikipedii przy nauce języka obcego?

Urugwajskie głosy

Pytanie od czytelnika – ćwiczenia z uzupełnianiem luk w zdaniu

Hiszpańskie filmy, które łatwo przeoczyć

Hiszpański na marginesach

 

Urugwajskie głosy

flaga-urugwajuDziś wcielę się w rolę Kermita Żaby, gospodarza programu "The Muppet Show" i z dużą przyjemnością zaprezentuję Wam dwóch wykonawców, którzy śpiewają po hiszpańsku, a ich teksty od wielu miesięcy pomagają mi w nauce tego języka. Łączy ich to, że pochodzą z Urugwaju, są w swoim kraju niezwykle popularni, a u nas mało kto o nich słyszał. Bardzo się ucieszę, jeśli choć w minimalnym stopniu przyczynię się do zmiany tego stanu rzeczy.

Panie i Panowie, oto pierwszy z nich: Fernando Cabrera. Gdyby nie przypadek, to i ja nie miałabym pojęcia o jego istnieniu. Na szczęście pewnego dnia, szukając czegoś do pooglądania po hiszpańsku, wpisałam w youtubową wyszukiwarkę słowa "la casa de al lado" (tak, chodziło mi o tytuł telenoweli) i zaintrygowana kliknęłam w jedną z pierwszych propozycji, przedstawiającą mężczyznę w średni wieku z gitarą. I, link po linku, spędziłam wieczór w towarzystwie Cabrery i innych urugwajskich muzyków. Zupełnie zapomniałam, że zamierzałam oglądać jakąś telenowelę.

Fernando Cabrera jest wokalistą, gitarzystą, kompozytorem i poetą. Jak to zwykle ze śpiewającymi poetami bywa, to właśnie teksty są jego najmocniejszą stroną. Patrząc obiektywnie, muszę przyznać, że jako gitarzyście znacznie bliżej mu do szarpidrutów niż wirtuozów, a z wokalem… coż, dobrze że trafia w nuty. A mimo to nie da się zaprzeczyć, że jest Artystą. I inspiracją dla dwóch pokoleń urugwajskich wykonawców.

Utwór, który wybrałam, aby zapoznać Was z Cabrerą, jest jednym z moich ulubionych, ale niekoniecznie reprezentatywnych dla jego repertuaru (jeśli chcecie samą esencję cabrerowatości, to na początek polecam wspomnianą "La casa de al lado" – ludzie na koncertach czasami przy tym płaczą; a zaraz potem, dla równowagi, posłuchajcie lekko prześmiewczego "Disolvente"). Tymczasem prezentuję Wam "El mal del sueño":

W komentarzach youtubowych można znaleźć zapis tekstu (żeby był bardziej czytelny, podzieliłam go na wersy):

Estás callada todo el día, mirando siempre para abajo
no contestás cuando te hablan, seguís tejiendo tu trabajo.
El portazo enfurecido no consiguió alterar tu paso,
dame algún día la alegría de ver pegados los pedazos.
Completamente estás dormida, o así parece totalmente,
te levantás a la cocina, caminás silenciosamente.
Tu mente parece sumida en una música inconciente,
estás callada todo el día, estás sonriente de repente.
Te conocí en el muelle un día, te habías clavado aquél anzuelo,
me enamoré de tu carita, me enamoró tu desconsuelo.
Eras un ciervo adolescente, muy apegado a tus abuelos,
eras la niña de mis sueños, me sometí a todos tus juegos.
Mi amor es tan desesperado, tu amor es tan inobediente,
vos nunca hablás ni das motivos, solo tu risa intermitente.
Tu mente está cerrada en vida, tu cuerpo es una flor demente,
está empedrado mi destino, atado al tuyo para siempre.
Te he regalado mil muñecas, ingenuamente esperanzado,
me rebajás como una diosa, inmisericordiosamente.
Quizá algún día abra y entre en tu dulzura enajenada,
en tu locura o en tu vientre, en tu niñez eternizada.

Osoby nieznające hiszpańskiego będą może ciekawe, o czym w ogóle ten Cabrera tutaj śpiewa. Jego słowa są skierowane do tajemniczej pani, która przez cały dzień się nie odzywa, nie reaguje, kiedy się do niej mówi, nie reaguje też na trzaśnięcie drzwiami, jest nieobecna myślami, zupełnie jakby spała – czasem tylko znienacka się uśmiecha. A on, tzn. podmiot liryczny, jest w niej beznadziejnie zakochany i chciałby wniknąć w to, co się dzieje w jej głowie (a chęć tę wyraża różnymi metaforami). Podarował jej nawet tysiąc lalek, ale ona go poniża, jak jakaś bogini, niemiłosiernie. "El mal del sueño" to "choroba snu". El mal dosłownie oznacza zło, el sueño – sen, spanie, marzenie.

Osoby znające hiszpański bądź uczące się tego języka, zwrócą pewnie uwagę na czasowniki w drugiej osobie liczby pojedynczej: mamy tu do czynienia nie z formą , a z formą vos, w jej typowej postaci, charakterystycznej dla rioplatense, czyli dialektu używanego w Argentynie i Urugwaju. (W jakich jeszcze krajach i w jakiej postaci występuje zjawisko voseo, możecie przeczytać TU [artykuł po hiszpańsku]).

Zauważcie, że utworzenie formy vos nie jest w naszym przykładzie niczym skomplikowanym. Wystarczy, że znacie drugą osobę liczby mnogiej vosotros, używaną w Hiszpanii (a ucząc się hiszpańskiego w Polsce, nie sposób jej nie znać), usuwacie każdorazowo literkę "i" w końcówce odmienianego czasownika i macie vos. (Powyższe zdanie nie dotyczy oczywiście czasowników zakończonych w bezokoliczniku na -ir, tutaj formy vos i vosotros wyglądają po prostu identycznie). Weźmy np. czasownik contestar (odpowiadać). Mielibyśmy [vosotros] contestáis, wyrzucamy "i" i mamy [vos] contestás, które widzicie w drugiej linijce tekstu piosenki. Biorąc z tej samej linijki seguir (tu: kontynuować), tworzymy [vosotros] seguís, a jako że nie mamy co wyrzucić, bo bezokolicznik kończył się na -ir, zostaje nam [vos] seguís. I tak dalej. W piosence, w formie vos,  pojawiają się praktycznie wyłącznie czasowniki w czasie teraźniejszym (z wyjątkiem czasownika ser – > eras). Jeśli chcecie prześledzić, jak "zachowuje się" ta forma we wszystkich czasach i trybach, polecam stronę DRAE (jako przykład, wrzuciłam do odmiany wspomniany wyżej czasownik seguir –  jeśli forma vos różni się od , jest podana obok niej, jeśli z kolei w 2. os. l. p. widnieje tylko jedna forma, to oznacza, że w tym wypadku vos = ).

Wróćmy jednak do naszych dzisiejszych gwiazd. Drugą osobą, którą chcę Wam przestawić, jest Eduardo Mateo. Wokalista, gitarzysta, kompozytor i autor tekstów, jest legendą w swoim kraju. Od połowy lat 60-tych aż do roku 1990, kiedy zmarł na raka w wieku zaledwie 50 lat, Mateo nagrywał i występował solo i w zespołach, niejednokrotnie współpracując z innymi urugwajskimi sławami. Jako elementy jego stylu wymienia się sambę, bossa novę, rock i candombe (muzyka pochodzenia afrykańskiego, oparta przede wszystkim na różnego rodzaju bębnach, bardzo popularna w Urugwaju). O ile Cabrerę w pełni docenią osoby znające hiszpański co najmniej biernie i na co najmniej średnim poziomie, tak Mateo polecam wszystkim, niezależnie od znajomości / nieznajomości tego języka. Po prostu świetnie się go słucha. Na pierwszy kontakt proponuję piosenkę "Esa tristeza" ("Ten smutek").

Pod piosenką na youtubie znajdziecie zapis tekstu. Tu też są słowa skierowane do jakiejś pani. Tym razem jednak w formie , a nie vos (przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, dlaczego! Cabrera zawsze śpiewa vos, Mateo – chyba zawsze , a obaj urodzili się w Montevideo i o ile się dobrze orientuję, nigdy nie ruszali się stamtąd na dłużej).

Tak, Mateo i Cabrera nagrali wspólną płytę, z koncertu w 1987 r. (znajdziecie ją na youtubie po wpisaniu "Mateo y Cabrera"). Widać, słychać i czuć, że była to współpraca nie tylko owocna, ale i zwyczajnie przyjemna: spotkało się dwóch dobrych znajomych o podobnym spojrzeniu na życie. Kiedy ich słucham i oglądam ich wspólne zdjęcia, nie potrafię nie zastanawiać się, ile wódki razem wypili i ile godzin razem przegadali – nie tylko o muzyce…

 

Z oczywistych powodów nie napisałam o wszystkich wartych uwagi wykonawcach urugwajskich – ograniczyłam się tylko do dwóch moich ulubionych. Jeśli jesteście jednak zainteresowani tematem, polecam takie nazwiska jak Malena Muyala, Hugo Fattoruso, Liliana Herrero czy Jorge Drexler.

 

Zobacz także:

Dlaczego warto oglądać obcojęzyczne "talent shows"
Hiszpańskie filmy, które łatwo przeoczyć
Jak słuchać, żeby usłyszeć
Hiszpański na marginesach
Jak oglądać telenowele i nie zwariować
Meksykanie i ich język: prawdy, półprawdy, ćwierćprawdy i słówka-jokery

 

 

 

 

Rozumienie ze słuchu

Bardzo się cieszę, gdy mogę napisać artykuł w odpowiedzi na maile bądź komentarze czytelników. Tak również zrobię teraz – otrzymałem bowiem następującego maila:

Witam.
Mam prośbę – czy możesz napisać coś o najskuteczniejszych sposobach nauki rozumienia ze słuchu ?
Na przykład po ilu godzinach nauki twoje rozumienie ze słuchu jest na podobnym poziomie co rozumienie tekstu czytanego.

Wykształcenie podobnego poziomu rozumienia tekstu i mowy jest niesłychanie trudnym zadaniem. Tak się właśnie zastanawiam nad moim rozumieniem języka polskiego i dochodzę do wniosku, że np. znacznie bardziej wolę czytać o filozofii niż słuchać wykładu, w którym pojawiają się stwierdzenia mi obce. Jest to może trochę skrajny przykład, bo trudno powiedzieć, że nie rozumiem polskiej mowy, jednak pismo zawsze będzie miało tą przewagę, że możesz je czytać z taką prędkością jaka tobie pasuje, a nie jego autorowi, zawsze można też wrócić do akapitu, który był mniej zrozumiały.

Ale wróćmy do języków obcych. Nie wiem, czy w którymkolwiek z języków czuję się równie swobodnie jeśli chodzi o czytanie i słuchanie. Nawet w rosyjskim, czy angielskim, w których naprawdę bardzo rzadko zdarza mi się zaglądać do słownika gdy czytam, wciąż zdarzają się sytuacje gdy muszę się mocno zastanowić co dany człowiek właśnie powiedział. Z reguły ma to miejsce gdy mówi z akcentem, do którego absolutnie nie jestem przyzwyczajony – gdy pierwszy raz w życiu rozmawiałem z Irlandczykiem moje rozumienie miało zupełnie inny wymiar niż podczas słuchania wiadomości na CNN nawet jeśli tempo prezenterów telewizyjnych było znacznie szybsze. Zresztą nic w tym dziwnego. Nie raz zastanawiałem się ilu ludzi spoza Szamotuł, biegle władających językiem polskim, zrozumiałoby zdanie typu „Pa to tej” (oznaczającego mniej więcej „Spójrz na to” :)).

Wniosek z tego taki, że najważniejsze do rozumienia ze słuchu jest nic innego jak właśnie osłuchanie się. Najlepiej rozmawiać na żywo z użytkownikiem danego języka, ale można też zastąpić to oglądając chociażby obcą telewizję (ulubione seriale, filmy – najlepiej bez napisów), słuchając radia, muzyki w danym języku, audiobooków itp. (żeby utrzymywać kontakt z językiem tak często jak to możliwe polecam m.in. kupienie sobie przenośnego odtwarzacza mp3, dzięki któremu można słuchać materiału audio gdy jest się w drodze – można na niego nagrywać te same audycje i puszczać parę razy dla lepszego zrozumienia) – im tego więcej tym szybciej i lepiej zrozumiesz mowę obcokrajowców. Ale nawet wtedy zdarzą się sytuacje, w których będziesz musiał niejako „przyzwyczajać się” do dialektu używanego przez twojego rozmówcę, ewentualnych wad wymowy, używania przez niego specyficznego slangu itp. To wszystko to tylko i wyłącznie kwestia doświadczenia, niczego innego. Tu nie ma niestety żadnych trików, tudzież wspaniałych metod, które z dnia na dzień sprawią, że zaczniesz lepiej rozumieć język mówiony.

A co do godzin nauki – trudno mi powiedzieć ile czasu to zajmuje, jako że nie traktuję oglądania filmu w obcym języku jako standardowych „godzin nauki” tylko po prostu rozrywkę, oglądanie wiadomości na CNN tak samo jak tych na TVN24, słuchanie radia Svoboda tak samo jak Trójki. Wydaje mi się, że rozumienie ze słuchu opanowuje się w trakcie takiego zupełnie autonomicznego procesu mającego niewiele wspólnego z tradycyjnym siedzeniem nad zeszytem i regułami gramatycznymi. Niektórzy może się z tym nie zgodzą i mają na ten temat jakieś inne przemyślenia – jeśli tak to zapraszam do komentowania.

Podobne posty:
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni?
Przewodnik po Anki
Nie masz siły – zrób coś małego
Gry komputerowe i nauka języków obcych
Blog językowy AJATT – ciekawa metoda nauki