rioplatense

Dlaczego warto oglądać obcojęzyczne "talent shows"

la-voz-argentina-telefePamiętacie, jak pisałam o wyczerpaniu się mojej dotychczasowej formuły nauki języka hiszpańskiego i konieczności szukania nowych materiałów oraz sposobów nauki? Szybko okazało się, że odczuwam m.in. palącą potrzebę zmiany formy kontaktu z językiem mówionym. Oglądanie telenowel z Telemundo do pewnego etapu sprawdzało się świetnie, ale przestało wystarczać. To co początkowo było dla mnie ich zaletą, czyli dostosowywanie się wszystkich aktorów, niezależnie od pochodzenia, do standardu meksykańskiego, przerodziło się w uciążliwe ograniczenie. Chciałam wreszcie posłuchać – i to w dużej dawce – języka dokładnie takiego, jakim posługują się ludzie w danym kraju. Języka zróżnicowanego międzyosobniczo i nieugrzecznionego na potrzeby serialu, programu dokumentalnego czy wykładu.

Mój los był w zasadzie przesądzony: wiedziałam, że będę musiała zainteresować się gatunkami takimi jak reportaż, talk show, talent show, teleturniej. I wśród nich znaleźć coś, najlepiej cyklicznego, co da się oglądać bez bólu. Po tym, jak kilka (kilkanaście?) razy trafiłam kulą w płot, algorytm youtube'owy wreszcie się nade mną zlitował i podsunął mi fragment programu La Voz Kids. Co prawda widok współzawodniczących ze sobą dzieci nie należy do najweselszych, choćby nie wiem jak dobrze śpiewały, ale kierunek okazał się dobry. Zaczęłam wpisywać "la voz…" w najróżniejszych kombinacjach z nazwami krajów i tak trafiłam na komplet pełnych (i pełnoekranowych) odcinków La Voz Argentina. Moja nauka języka hiszpańskiego wkroczyła na nowe tory. Wkrótce też miałam się przekonać o czymś, co już wcześniej mgliście przeczuwałam na podstawie przypadkowych strzępów dotychczasowej wiedzy: Argentyna jest pięknym krajem o bogatej i ciekawej kulturze.

la-voz-el-jurado

Jurorzy na swoich słynnych obrotowych fotelach słuchają kolejnego głosu. Po kliknięciu zobaczycie zdjęcie w powiększeniu.

Na pewno wielu z Was orientuje się, przynajmniej z grubsza, jak wyglądają programy oparte na holenderskim pomyśle The Voice, bo powstała również nasza krajowa adaptacja, znana pod jakże polską nazwą The Voice of Poland. (Jak dotąd, TVP wyemitowała pięć edycji, a to jeszcze nie koniec, bo będzie i szósta…) Tym szczęśliwcom, którzy od lat żyją z dala od wszelkiej telewizji, najkrócej jak umiem opiszę zasady całej zabawy. La Voz zaczyna się od Przesłuchań w ciemno (Audiciones a ciegas), gdzie uczestnicy, wyłonieni spośród wielu podczas wstępnych kwalifikacji (oszczędzonych widzowi) prezentują się czwórce jurorów, odwróconych plecami do śpiewającego. Jeśli dany głos spodoba się któremuś z jurorów, ten naciska przycisk, a jego ruchomy fotel wykonuje obrót o 180 stopni. Śpiewający automatycznie trafia do drużyny jurora, a ten staje się jego trenerem w walce o wygraną. W sytuacji, w której odwróci się więcej niż jeden juror, to uczestnik wybiera, do kogo chce trafić. Kiedy już ekipy wszystkich trenerów są skompletowane, przychodzi czas na lekkie ich odchudzenie w kolejnym etapie o nazwie Bitwy (Batallas). Wewnątrz każdej z grup uczestnicy zostają dobrani w pary lub trójki i kolejno współzawodniczą między sobą, śpiewając przydzieloną im piosenkę. Jedna osoba z duetu lub tria zawsze musi odpaść. Tak przerzedzone drużyny czekają później jeszcze dogrywki, po czym pięcioro szczęśliwców z każdej grupy uczestniczy w kolejnych Odcinkach na żywo (Shows en vivo), aż w finale wyłoni się zwycięzca, który zyska tytuł – w naszym przypadku – La Voz Argentina. Im bliżej finału, tym mniej do powiedzenia mają jurorzy, których rolę, jak to w komercyjnym widowisku, przejmują widzowie, głosujący za pomocą sms-ów.

Skoro już wiecie, jakie pobudki mogą skłonić osobę uczącą się języka obcego do skierowania zainteresowania w stronę talent show i z grubsza poznaliście formułę, na jakiej opiera się program będący naszym dzisiejszym bohaterem, czas na kilka konkretów: jakie korzyści odniosłam, poświęcając kilkadziesiąt godzin mojego życia na oglądanie La Voz Argentina? Pozwolę sobie upchnąć owe korzyści do trzech odrębnych kategorii i dla porządku przymknąć oko na to, że kategorie te miejscami muszą na siebie zachodzić.

1. Język.

Uczestnicy La Voz pod względem pochodzenia, wykształcenia, inteligencji, sytuacji życiowej, cech fizycznych, stanowili cały przekrój społeczeństwa. Program spełnił więc moje podstawowe wymaganie, o którym wspomniałam na początku, mianowicie pozwolił mi posłuchać żywego języka w całym swym bogactwie i zróżnicowaniu. Wbrew początkowym obawom, bardzo szybko przyzwyczaiłam się do brzmienia argentyńskiego rioplatense, z jego charakterystyczną wymową głoski ll/y (dźwięk podobny do naszego sz, czasem ż) i częstym "zjadaniem" s albo zamienianiem go w j (czyli, po naszemu, w głoskę h). Tak czy inaczej, zrozumienie kilkorga z uczestników, przeważnie mieszkańców wsi i małych miasteczek, przysporzyło mi nieco problemów.

To, co uderzyło mnie szczególnie podczas przysłuchiwania się mowie Argentyńczyków, to wszechobecna włoska intonacja. Teoretycznie wiedziałam o silnych wpływach Włochów i ich języka w tym kraju, ale słuchanie hiszpańskich fraz wymawianych z włoskim zaśpiewem było doświadczeniem naprawdę ciekawym. Kogoś przyzwyczajonego do bardziej popularnych dialektów hiszpańskiego, mogłaby też zdziwić forma vos, używana dla 2. osoby l. poj (pisałam o niej tu). Tak się mówi w Argentynie. Usłyszymy więc: cantás muy bien, tenés una voz maravillosa, sos un genio, …

2. (Pop)kultura

La Voz Argentina, jako typowe talent show, ma podstawową zaletę tego typu programów: daje możliwość poznania artystów, na których wychowywały się pokolenia Argentyńczyków i usłyszenia piosenek, które zna każde dziecko w tym kraju. Z czwórki jurorów, trójka to gwiazdy argentyńskiej muzyki popularnej: śpiewająca folk, pełna cudownej energii Soledad Pastorutti, znana też jako La Sole, dziwaczny i sympatyczny elektropopowy duet Miranda! oraz popowy piosenkarz Axel. Ten ostatni, zarówno stylistyką (muzyczną i wizualną), jak też sposobem bycia, do złudzenia przypominał mi naszego Piaska, który nb. był jurorem w polskiej edycji programu. Z ciekawości przejrzałam fragmenty z kilku innych krajów, żeby sprawdzić, czy ten "Piasek" to taki standardowy element formuły, ale okazało się, że nie.

Oczywiście uczestnicy, poza utworami rodzimych wykonawców, chętnie sięgali po piosenki popularne w całej Ameryce Łacińskiej, a często również po światowe przeboje. Co najmniej 1/3 całego repertuaru śpiewali po angielsku. Do tego wątku wrócę za chwilę, a tymczasem zaprezentuję Wam samą esencję argentyńskości. La arenosa w oryginale wykonywana była przez legendę argentyńskiego folku, Mercedes Sosę. Tu – w interpretacji jednego z uczestników La voz, Mario Suareza, należącego do drużyny La Sole:

3. Ludzie

Wydawałoby się, że ujednolicona formuła programu The Voice / La Voz nie pozostawi widzowi wiele miejsca na obserwacje natury socjologicznej. Nic bardziej mylnego. Wystarczy obejrzeć fragmenty odcinków z kilku krajów, żeby zorientować się, jak bardzo – mimo formalnych podobieństw – różni się La Voz Argentina od La Voz Perú czy oryginalnego holenderskiego The Voice. Poza tym w programie, jak już wcześniej wspomniałam, biorą udział ludzie zróżnicowani pod każdym niemal względem, których łączy jedynie pasja i zdolności muzyczne. Mamy więc przekrój całego społeczeństwa.

Jaki zatem obraz społeczeństwa argentyńskiego wyłania się z programu? Jeśli miałabym opisać w kilku słowach rzeczy, które rzuciły mi się w oczy, byłyby to: wszechobecna otyłość, jeszcze bardziej wszechobecne włoskie nazwiska, otwartość na świat, dobra znajomość angielskiego, bezpośredniość w kontaktach, zamiłowanie do kuchni włoskiej. Przegląd różnych statystyk i lektura notek encyklopedycznych w dużej mierze poparły moje obserwacje. W kraju, do którego tak licznie przybywali włoscy imigranci i w którym obecnie blisko połowa mieszkańców ma włoskich przodków, nie może dziwić fakt, że co trzecia osoba nazywa się Battaglia, di Paolo, Mazzitelli czy Pastorutti, a co piąta okazuje się kucharzem specjalizującym się w pizzy i daniach z makaronu… W przypadku pozostałych wymienionych zjawisk (zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych) ich przyczyny doszukiwałabym się w rosnącym standardzie życia, a co za tym idzie, coraz większym dostępie do nowych technologii.

Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, na chwilę zatrzymam się przy wątku stosunku uczestników La Voz Argentina do języka angielskiego. Słyszeliście na pewno o tym, że mieszkańcy krajów Ameryki Łacińskiej raczej niechętnie uczą się tego języka. Na ich tle Argentyna, z wysokim english proficiency index, jest wyjątkiem. W jaki sposób fakt ten odzwierciedlał się w programie? Duża część uczestników nie bała się śpiewać po angielsku. Szacuję, że ok. 1/3 utworów była wykonywana w tym języku (co dla mnie przeważnie oznaczało bodziec do przewinięcia dalej,  bo przeboje Madonny czy The Beatles były akurat ostatnią rzeczą, jakiej szukałam w programie). Zdarzały się oczywiście osoby, które zarzekały się, że będą śpiewać wyłącznie en castellano, a wyznaczenie im piosenki po angielsku traktowały jako dopust boży, ale stanowiły raczej wyjątek niż regułę.

I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie niepokojące spostrzeżenie, że angielski zdaje się powoli wkradać do codziennej mowy Argentyńczyków. Jeszcze jakoś bym zniosła to, że Odcinki na żywo nazwano Shows en vivo (dla porównania, w La Voz PerúConciertos en vivo). Nie podobało mi się jednak, że na trenerów mówiono los coach zamiast los entrenadores, a najlepszym sposobem pochwalenia czyjegoś wyglądu były słowa: me encanta tu look

——————————–

Argentyńczycy nie byli tak nienasyceni w wyszukiwaniu muzycznych talentów jak choćby nasi rodacy i jak dotąd, zadowolili się jedną edycją La Voz. Dzięki temu program, który oglądałam, miał w sobie pewną świeżość i energię, widać było i czuć prawdziwe emocje. (Dla porównania, La Voz México, dostępna na YouTube w V edycji, jest dla mnie nieoglądalna). Byłabym jednak daleka od prawdy twierdząc, że w La Voz Argentina uniknięto charakterystycznego dla tego typu produkcji grania na uczuciach widza. W miarę zbliżania się do finału coraz bardziej koncentrowano się na prywatnym życiu uczestników, na zasadzie: im więcej dramatów, tym lepiej. Było więc spotkanie rodzinne po latach rozłąki, byli młodzi chłopcy, którzy w pocie czoła wytrwale pracowali, aby utrzymać rodzinę, była chora na raka matka, która zalewała się łzami widząc syna na scenie. Cóż, igrzyska rządzą się własnymi prawami. Ale zachowując odrobinę dystansu i kierując uwagę na rzeczy istotne, można się przekonać, że taki talent show to prawdziwa skarbnica wiedzy o kraju, jego mieszkańcach i ich języku.

 

 

Zobacz także:

Urugwajskie głosy
Meksykanie i ich język: prawdy, półprawdy, ćwierćprawdy i słówka-jokery
Hiszpańskie filmy, które łatwo przeoczyć
Jak oglądać telenowele i nie zwariować

Hiszpański na marginesach

 

 

 

 

Urugwajskie głosy

flaga-urugwajuDziś wcielę się w rolę Kermita Żaby, gospodarza programu "The Muppet Show" i z dużą przyjemnością zaprezentuję Wam dwóch wykonawców, którzy śpiewają po hiszpańsku, a ich teksty od wielu miesięcy pomagają mi w nauce tego języka. Łączy ich to, że pochodzą z Urugwaju, są w swoim kraju niezwykle popularni, a u nas mało kto o nich słyszał. Bardzo się ucieszę, jeśli choć w minimalnym stopniu przyczynię się do zmiany tego stanu rzeczy.

Panie i Panowie, oto pierwszy z nich: Fernando Cabrera. Gdyby nie przypadek, to i ja nie miałabym pojęcia o jego istnieniu. Na szczęście pewnego dnia, szukając czegoś do pooglądania po hiszpańsku, wpisałam w youtubową wyszukiwarkę słowa "la casa de al lado" (tak, chodziło mi o tytuł telenoweli) i zaintrygowana kliknęłam w jedną z pierwszych propozycji, przedstawiającą mężczyznę w średni wieku z gitarą. I, link po linku, spędziłam wieczór w towarzystwie Cabrery i innych urugwajskich muzyków. Zupełnie zapomniałam, że zamierzałam oglądać jakąś telenowelę.

Fernando Cabrera jest wokalistą, gitarzystą, kompozytorem i poetą. Jak to zwykle ze śpiewającymi poetami bywa, to właśnie teksty są jego najmocniejszą stroną. Patrząc obiektywnie, muszę przyznać, że jako gitarzyście znacznie bliżej mu do szarpidrutów niż wirtuozów, a z wokalem… coż, dobrze że trafia w nuty. A mimo to nie da się zaprzeczyć, że jest Artystą. I inspiracją dla dwóch pokoleń urugwajskich wykonawców.

Utwór, który wybrałam, aby zapoznać Was z Cabrerą, jest jednym z moich ulubionych, ale niekoniecznie reprezentatywnych dla jego repertuaru (jeśli chcecie samą esencję cabrerowatości, to na początek polecam wspomnianą "La casa de al lado" – ludzie na koncertach czasami przy tym płaczą; a zaraz potem, dla równowagi, posłuchajcie lekko prześmiewczego "Disolvente"). Tymczasem prezentuję Wam "El mal del sueño":

W komentarzach youtubowych można znaleźć zapis tekstu (żeby był bardziej czytelny, podzieliłam go na wersy):

Estás callada todo el día, mirando siempre para abajo
no contestás cuando te hablan, seguís tejiendo tu trabajo.
El portazo enfurecido no consiguió alterar tu paso,
dame algún día la alegría de ver pegados los pedazos.
Completamente estás dormida, o así parece totalmente,
te levantás a la cocina, caminás silenciosamente.
Tu mente parece sumida en una música inconciente,
estás callada todo el día, estás sonriente de repente.
Te conocí en el muelle un día, te habías clavado aquél anzuelo,
me enamoré de tu carita, me enamoró tu desconsuelo.
Eras un ciervo adolescente, muy apegado a tus abuelos,
eras la niña de mis sueños, me sometí a todos tus juegos.
Mi amor es tan desesperado, tu amor es tan inobediente,
vos nunca hablás ni das motivos, solo tu risa intermitente.
Tu mente está cerrada en vida, tu cuerpo es una flor demente,
está empedrado mi destino, atado al tuyo para siempre.
Te he regalado mil muñecas, ingenuamente esperanzado,
me rebajás como una diosa, inmisericordiosamente.
Quizá algún día abra y entre en tu dulzura enajenada,
en tu locura o en tu vientre, en tu niñez eternizada.

Osoby nieznające hiszpańskiego będą może ciekawe, o czym w ogóle ten Cabrera tutaj śpiewa. Jego słowa są skierowane do tajemniczej pani, która przez cały dzień się nie odzywa, nie reaguje, kiedy się do niej mówi, nie reaguje też na trzaśnięcie drzwiami, jest nieobecna myślami, zupełnie jakby spała – czasem tylko znienacka się uśmiecha. A on, tzn. podmiot liryczny, jest w niej beznadziejnie zakochany i chciałby wniknąć w to, co się dzieje w jej głowie (a chęć tę wyraża różnymi metaforami). Podarował jej nawet tysiąc lalek, ale ona go poniża, jak jakaś bogini, niemiłosiernie. "El mal del sueño" to "choroba snu". El mal dosłownie oznacza zło, el sueño – sen, spanie, marzenie.

Osoby znające hiszpański bądź uczące się tego języka, zwrócą pewnie uwagę na czasowniki w drugiej osobie liczby pojedynczej: mamy tu do czynienia nie z formą , a z formą vos, w jej typowej postaci, charakterystycznej dla rioplatense, czyli dialektu używanego w Argentynie i Urugwaju. (W jakich jeszcze krajach i w jakiej postaci występuje zjawisko voseo, możecie przeczytać TU [artykuł po hiszpańsku]).

Zauważcie, że utworzenie formy vos nie jest w naszym przykładzie niczym skomplikowanym. Wystarczy, że znacie drugą osobę liczby mnogiej vosotros, używaną w Hiszpanii (a ucząc się hiszpańskiego w Polsce, nie sposób jej nie znać), usuwacie każdorazowo literkę "i" w końcówce odmienianego czasownika i macie vos. (Powyższe zdanie nie dotyczy oczywiście czasowników zakończonych w bezokoliczniku na -ir, tutaj formy vos i vosotros wyglądają po prostu identycznie). Weźmy np. czasownik contestar (odpowiadać). Mielibyśmy [vosotros] contestáis, wyrzucamy "i" i mamy [vos] contestás, które widzicie w drugiej linijce tekstu piosenki. Biorąc z tej samej linijki seguir (tu: kontynuować), tworzymy [vosotros] seguís, a jako że nie mamy co wyrzucić, bo bezokolicznik kończył się na -ir, zostaje nam [vos] seguís. I tak dalej. W piosence, w formie vos,  pojawiają się praktycznie wyłącznie czasowniki w czasie teraźniejszym (z wyjątkiem czasownika ser – > eras). Jeśli chcecie prześledzić, jak "zachowuje się" ta forma we wszystkich czasach i trybach, polecam stronę DRAE (jako przykład, wrzuciłam do odmiany wspomniany wyżej czasownik seguir –  jeśli forma vos różni się od , jest podana obok niej, jeśli z kolei w 2. os. l. p. widnieje tylko jedna forma, to oznacza, że w tym wypadku vos = ).

Wróćmy jednak do naszych dzisiejszych gwiazd. Drugą osobą, którą chcę Wam przestawić, jest Eduardo Mateo. Wokalista, gitarzysta, kompozytor i autor tekstów, jest legendą w swoim kraju. Od połowy lat 60-tych aż do roku 1990, kiedy zmarł na raka w wieku zaledwie 50 lat, Mateo nagrywał i występował solo i w zespołach, niejednokrotnie współpracując z innymi urugwajskimi sławami. Jako elementy jego stylu wymienia się sambę, bossa novę, rock i candombe (muzyka pochodzenia afrykańskiego, oparta przede wszystkim na różnego rodzaju bębnach, bardzo popularna w Urugwaju). O ile Cabrerę w pełni docenią osoby znające hiszpański co najmniej biernie i na co najmniej średnim poziomie, tak Mateo polecam wszystkim, niezależnie od znajomości / nieznajomości tego języka. Po prostu świetnie się go słucha. Na pierwszy kontakt proponuję piosenkę "Esa tristeza" ("Ten smutek").

Pod piosenką na youtubie znajdziecie zapis tekstu. Tu też są słowa skierowane do jakiejś pani. Tym razem jednak w formie , a nie vos (przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, dlaczego! Cabrera zawsze śpiewa vos, Mateo – chyba zawsze , a obaj urodzili się w Montevideo i o ile się dobrze orientuję, nigdy nie ruszali się stamtąd na dłużej).

Tak, Mateo i Cabrera nagrali wspólną płytę, z koncertu w 1987 r. (znajdziecie ją na youtubie po wpisaniu "Mateo y Cabrera"). Widać, słychać i czuć, że była to współpraca nie tylko owocna, ale i zwyczajnie przyjemna: spotkało się dwóch dobrych znajomych o podobnym spojrzeniu na życie. Kiedy ich słucham i oglądam ich wspólne zdjęcia, nie potrafię nie zastanawiać się, ile wódki razem wypili i ile godzin razem przegadali – nie tylko o muzyce…

 

Z oczywistych powodów nie napisałam o wszystkich wartych uwagi wykonawcach urugwajskich – ograniczyłam się tylko do dwóch moich ulubionych. Jeśli jesteście jednak zainteresowani tematem, polecam takie nazwiska jak Malena Muyala, Hugo Fattoruso, Liliana Herrero czy Jorge Drexler.

 

Zobacz także:

Dlaczego warto oglądać obcojęzyczne "talent shows"
Hiszpańskie filmy, które łatwo przeoczyć
Jak słuchać, żeby usłyszeć
Hiszpański na marginesach
Jak oglądać telenowele i nie zwariować
Meksykanie i ich język: prawdy, półprawdy, ćwierćprawdy i słówka-jokery