język łemkowski

Język rusiński, łemkowski… a może po prostu dialekt ukraińskiego?

W moim artykule pisałam o mniejszości węgierskiej zamieszkującej Zakarpacie, natomiast dziś postaram się zapoznać Czytelników z inną grupą etniczną, która oficjalnie stanowi niewielki ułamek ludności obwodu zakarpackiego… ale tak naprawdę może być większością. Są nią Rusini. Należy podkreślić, że zamieszkują oni nie tylko na Ukrainie. Język rusiński jest używany między innymi w należącej do Serbii Wojwodinie (gdzie jest jednym z języków urzędowych), na Słowacji, blisko spokrewniony jest z nim również język łemkowski, posiadający status języka mniejszości etnicznej w Polsce. Ponieważ jednak mieszkam na Ukrainie, a mój cykl artykułów poświęcony jest właśnie temu krajowi, najwięcej uwagi poświęcę Rusinom mieszkającym na Zakarpaciu.

Niestety, nie mogę ocenić, w jakim stopniu język zamieszkujących Polskę Łemków jest tożsamy z językiem Rusinów z Wojwodiny, gdyż nigdy nie miałam z tymi dialektami (w tym kontekście mam na myśli różne odmiany języka rusińskiego – bez oceniania, czy chodzi o dialekty samodzielnego języka, czy też o dialekty ukraińskie) zbyt dużo do czynienia. Nie ulega jednak wątpliwości, że pomimo silnego wpływu „dużych” języków, dialekty rusińskie mają sporo wspólnych cech, odróżniających je od literackiego języka ukraińskiego. Należy do nich akcent padający na przedostatnią sylabę (ruchomy w języku ukraińskim), stosowanie enklitycznych (krótkich) form zaimków osobowych, takich jak „mi”, „mu”, „t’a” itd. niewystępujących w standardowym ukraińskim, końcówka pierwszej osoby liczby mnogiej „-me” (typowe dla języka czeskiego i słowackiego, natomiast ukraińska końcówka to „-mo”) i wiele innych. Można powiedzieć, że język rusiński jest ogniwem łączącym języki wschodniosłowiańskie z zachodniosłowiańskimi. O ile różnice gramatyczne i składniowe raczej nie czynią go niezrozumiałym dla Ukraińców, większe trudności sprawia słownictwo (często zapożyczone z sąsiednich języków) oraz specyficzny akcent. Ten krótki filmik przedstawia uroczą starszą panią z Zakarpacia, opowiadającą o sobie i swoich sąsiadach:

https://www.youtube.com/watch?v=Pcf0ek6PAv4

Muszę przyznać, że rozumiem jedynie około 75% jej wypowiedzi i zupełnie „gubię się” pod koniec, kiedy pani zaczyna mówić bardzo szybko. Odnoszę jednak wrażenie, że słownictwo używane przez nią wcale aż tak bardzo nie różni się od standardowego języka ukraińskiego. Udało mi się wychwycić jedno zapożyczenie z węgierskiego oraz kilka z rosyjskiego – ale przecież „surżyk” występuje we wszystkich regionach Ukrainy. Czynnikiem utrudniającym zrozumienie tej wypowiedzi jest właśnie akcent i bardzo specyficzna wymowa niektórych głosek, zupełnie nietypowa dla języka ukraińskiego. Czy można więc uznać, że rusiński jest odrębnym językiem?

Z pewnością dialekt używany przez mieszkańców Zakarpacia znacznie wyróżnia się na tle pozostałych dialektów języka ukraińskiego, które są wzajemnie zrozumiałe. Oczywiście, mieszkaniec Ukrainy Wschodniej, nawet przy założeniu, że biegle mówi po ukraińsku, może mieć problem ze zrozumieniem niektórych polonizmów używanych przez galicjan, ale raczej nie zakłóci to komunikacji. Zakarpacie ma jednak pewną cechę, odróżniającą je od wszystkich innych regionów Ukrainy – jest nią izolacja geograficzna. Dziś droga z Zakarpacia do sąsiednich regionów zajmuje jedynie kilka godzin jazdy pociągiem lub samochodem przez jedną z malowniczych przełęczy. Polecam zwłaszcza przejazd pociągiem przez Przełęcz Użocką tuż przy polskiej granicy – byłam tam już kilkakrotnie, ale zawsze jestem pod ogromnym wrażeniem. Zanim jednak zbudowano dziesiątki mostów nad przepaściami i tuneli, Zakarpacie było w zasadzie odizolowane od reszty terytorium współczesnej Ukrainy. Dodatkowym czynnikiem izolującym była przynależność państwowa, gdyż przez wiele stuleci Zakarpacie należało do Królestwa Węgier. Większość ludności regionu zawsze stanowiła ludność wschodniosłowiańska, która jednak nie miała zbyt wiele powodów ku temu, by uważać się za Ukraińców. Tym bardziej że nawet mieszkańcy Galicji jeszcze na początku XX wieku najczęściej nazywali się Rusinami. O ile jednak integracja kulturalna i językowa Galicji z tak zwaną „Wielką Ukrainą” (czyli częścią Ukrainy należącą niegdyś do Imperium Rosyjskiego) zaczęła się o wiele wcześniej, mieszkańcy Zakarpacia „stali się” Ukraińcami w 1946 roku, kiedy Stalin podjął decyzję o tym, że Ruś Zakarpacka powinna zostać przekazana ZSRR przez Czechosłowację, głównie z powodów politycznych i wojskowych.

Oczywiście, ruch ukraiński na Zakarpaciu istniał już pod koniec XIX i na początku XX wieku, jednakże „opcja ukraińska” była tylko jedną spośród kilku panujących wśród działaczy, walczących o uniezależnienie się Zakarpacia od Węgier. Znacznie popularniejsza była choćby „opcja moskiewska”, co w pewnym sensie zauważalne jest do dziś. Po pierwsze, język rosyjski jest na Zakarpaciu o wiele bardziej powszechny, niż w innych regionach Ukrainy Zachodniej. Po drugie, ruch rusiński (czyli dążący do uznania Rusinów za odrębny naród) jest aktywnie wspierany przez Ukraińską Cerkiew Prawosławną Patriarchatu Moskiewskiego. W 2008 roku dość głośno było o prawosławnym księdzu Dmytrze Sydorze, który oprócz działalności duszpasterskiej działał również w organizacji zwanej „Sejmem Rusinów Podkarpackich” i próbował ogłosić niepodległość Zakarpacia. Ponieważ czasy były jeszcze spokojne, skończyło się na grzywnie i wyroku w zawieszeniu za separatyzm, a duchowny zajął się działalnością kulturalną i tworzeniem słownika ukraińsko-rusińskiego.

Biorąc pod uwagę wyniki spisu ludności, na którym narodowość Rusińską zadeklarowało jedynie 10 tysięcy osób (lub 0,8% ludności Zakarpacia), a Ukraińską – 80,5% można uznać, że Rusini stanowią jedynie niewielką mniejszość etniczną. Działacze ruchu rusińskiego twierdzą jednak, że w rzeczywistości Rusini stanowią na Zakarpaciu większość oraz że zaliczają się do nich prawie wszyscy mieszkańcy obwodu, deklarujący narodowość ukraińską (z wyjątkiem osób, które przeprowadziły się z innych regionów). Jak jest naprawdę? Nikt nie może udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, gdzie dokładnie przebiega granica pomiędzy językiem a dialektem, narodem a grupą etniczną w ramach większego narodu. Jako osoba o liberalnym światopoglądzie uważam, że ludzie uważający się za Ukraińców są Ukraińcami, uważający się za Rusinów – Rusinami, a ktoś może łączyć obie tożsamości, jak robi to wielu Kaszubów w Polsce. Mogę jedynie zwrócić uwagę na pewne fakty, potwierdzone moimi własnymi obserwacjami.

  1. Mieszkańcy Zakarpacia czują swoją odrębność od reszty Ukrainy.

W 1991 roku na Zakarpaciu przeprowadzono referendum dotyczące autonomii regionu. 78% wyborców zagłosowało na „tak”, ale rząd w Kijowie nieszczególnie wziął to sobie do serca, dlatego Zakarpacie do dziś ma status zwykłego obwodu, bez jakiejkolwiek formy autonomii. Wynik ten świadczy jednak o tym, że nawet osoby utożsamiające się z narodem ukraińskim pragnęły pewnej autonomii. Pomimo tego, że dziś podróż z Użhorodu do Kijowa nie stanowi najmniejszego problemu, stolica Ukrainy nadal jest dosłownie „za górami i za lasami”, podczas gdy droga do Budapesztu czy Bratysławy jest krótsza i prostsza. Mieszkańcy Zakarpacia uważają się za „najbardziej europejskich” spośród wszystkich Ukraińców, a problemy ich własnego regionu interesują ich znacznie bardziej niż to, co dzieje się gdzieś daleko na wschodnie. Bardzo rzadko można wśród nich spotkać ukraińskich nacjonalistów. Niewielu jest również separatystów, którzy faktycznie pragnęliby oddzielenia się od Ukrainy, chociaż nastroje niepodległościowe wzmogły się w 2014 roku, kiedy rozpoczął się głęboki kryzys polityczno-gospodarczy, a młodych mężczyzn z Zakarpacia zaczęto mobilizować do wojska, by walczyli na wojnie, która – w ich przekonaniu – absolutnie  ich nie dotyczy.

  1. Status języka rusińskiego: to jest skomplikowane. 

Wszelkie kwestie związane z polityką językową na Ukrainie są skomplikowane i niejednoznaczne. Nie da się nawet odpowiedzieć na pytanie, czy język rusiński jest uznawany przez państwo ukraińskie… bo jednocześnie jest i nie jest. Od 2012 roku rusiński figuruje na liście języków, które mogą być wprowadzane jako języki regionalne na Ukrainie. Mogą, ale nie muszą. Język rusiński nigdzie na Zakarpaciu nie uzyskał statusu języka regionalnego. Przypuszczam, że gdyby choćby jedno sołectwo podjęło taką próbę, doprowadziłoby to do skandalu politycznego w skali całego kraju. Tak było, kiedy Zakarpacka Rada Obwodowa chciała przyjąć jako hymn regionu pieśń, napisaną w tak zwanym „jazycziju” (w dużym uproszczeniu, chodzi o sztuczną mieszankę języka rosyjsko-rusińskiego, stosowanie której miało podkreślać związek narodu rusińskiego z Rosją). Jednak poza kwestiami czysto politycznymi, stosowanie języka rusińskiego jako regionalnego byłoby dość trudne ze względu na to, że jego zakarpacki dialekt nie jest skodyfikowany. Słowniki tworzone przez księdza Sydora i innych entuzjastów spotkały się z krytyką ukraińskich językoznawców i nie są oficjalnie uznawane. Nie ma również ani jednej szkoły z rusińskim językiem nauczania.

  1. Język rusiński nie jest jednolity.

Nawet w ramach Zakarpacia nie ma jednolitego „dialektu zakarpackiego” / „języka rusińskiego”. Ze względu na ukształtowanie terenu, Zakarpacie składa się z wielu mniejszych rejonów, które w przeszłości również były od siebie stosunkowo odizolowane. Na przykład rejony górskie znalazły się pod faktyczną kontrolą węgierską o kilka wieków później niż nizinne okolice Użhorodu i Mukaczowa. Okolice Rachowa (wschodnia część Zakarpacia) zasiedlone zostały przez przybyszów z północnej strony gór, czyli z obecnej Galicji, posługujących się dialektem huculskim. Osoby mieszkające w rejonach z dużym udziałem ludności węgierskiej wykorzystują znacznie więcej zapożyczeń z węgierskiego niż mieszkańcy górskich wiosek, w których Węgrów nigdy nie było. Dialekty lub gwary zakarpackie łączy to, że są one trudne do zrozumienia dla Ukraińców z innych regionów. Podobno jednak nie zawsze są one wzajemnie zrozumiałe nawet dla mieszkańców Zakarpacia! Większość osób swobodnie przechodzi z własnego dialektu na (prawie) literacki ukraiński, natomiast w większych miastach ludzie mówią zwykle po ukraińsku z nielicznymi regionalizmami i wyczuwalnym zakarpackim akcentem albo po rosyjsku.

  1. Dialekt łemkowski jest modny. Język rusiński już niekoniecznie.

Od pewnego czasu obserwuję rosnącą popularność piosenek wykonywanych w „dialekcie łemkowskim” lub „zakarpackim” w ukraińskiej popkulturze. Co ciekawe, wykonywane są one zwykle przez osoby, które wcale nie pochodzą z Zakarpacia. Ludziom podoba się ta różnorodność języka ukraińskiego, ale nikt z wykonawców nie ośmiela się nazywać tego dialektu językiem rusińskim, bo to byłoby już nieco kontrowersyjne.

Niektóre piosenki są dość łatwe do zrozumienia przez „zwykłych” Ukraińców. Nie jestem tego pewna, ale być może ich oryginalny tekst został nieco zmieniony i zbliżony do literackiego języka ukraińskiego. Poniżej dwa przykłady: popularna piosenka „Pod obłaczkom” Chrystyny Sołowij, młodej piosenkarki ze Lwowa, oraz żałobna pieśń „Pływe kacza”, która była bardzo często wykonywana po tragicznych wydarzeniach na Majdanie na początku 2014 roku. Najbardziej znane jest wykonanie Pikkardijskiej Tercii (również ze Lwowa).

Inne zawierają sporo słów, które mogą sprawiać problemy nawet rodzimym użytkownikom języka ukraińskiego. Jako pierwszy przykład podam piosenkę „Oj wersze, mij wersze” – tutaj w wykonaniu (moim zdaniem najpiękniejszym) amerykańskiej piosenkarki pochodzenia ukraińskiego Kwitki Cisyk, chociaż w ciągu ostatnich kilku lat piosenka wykonywana była również przez kilka innych wokalistek. I chyba najbardziej „ekstremalny” przykład – piosenka „Ked’ my pryjszła karta”. Zamieszczam wersję z albumu Tarasa Czubaja (również lwowianina), który niestety zawiera piosenki gloryfikujące UPA, gdyż inne wykonania mają nieco zmieniony tekst, bardziej już zbliżony do języka ukraińskiego. Język tej wersji bardziej przypomina mi słowacki, niż ukraiński, a znaczenia niektórych słów mogę się jedynie domyślać. To, dlaczego ta piosenka znalazła się na składance poświęconej UPA, pozostaje dla mnie zagadką, wszak jej przesłanie jest bardzo pacyfistyczne – chłopak nie chce iść na wojnę, by nie zostawiać swojej ciężarnej dziewczyny.

Język czy dialekt? Nie da się udzielić odpowiedzi na to pytanie całkowicie abstrahując od jego kontekstu politycznego, dlatego też nie podejmę się rozstrzygnięcia. Szkoda tylko, że z powodów politycznych etnolektowi mieszkańców Zakarpacia nie poświęca się poważniejszych badań naukowych, nie są tworzone słowniki z prawdziwego zdarzenia, nie mówiąc nawet o możliwości zorganizowanej jego nauki. Z drugiej strony, nikt nie stara się walczyć z odmiennością językową Zakarpacia, a często jest ona wręcz traktowana jako atrakcja turystyczna. Nie wygląda więc na to, by cokolwiek zagrażało językowi/dialektowi rusińskiemu na Zakarpaciu, ale nie ma on raczej szans na stanie się pełnoprawnym językiem, używanym we wszystkich sferach życia publicznego.