Mały węgierski świat na Zakarpaciu

Węgrzy nie należą do najliczniejszych mniejszości narodowych na Ukrainie i stanowią nie więcej niż 0,3% ludności kraju. Zasługują jednak na szczególną uwagę jako grupa, której udało się zachować swój własny język i kulturę oraz która żyje w swoim własnym, nieco odizolowanym świecie, gdzieś pomiędzy Ukrainą i Węgrami. Spośród około 150 tysięcy ukraińskich Węgrów ponad 95% mieszka na Zakarpaciu. Region ten, nazywany przez Węgrów Kárpátalja, należał do Królestwa Węgier przez około 700 lat, aż do 1919 roku, kiedy został przyłączony do Czechosłowacji na mocy Traktatu z Trianon. Węgrzy nigdy nie stanowili większości na Zakarpaciu – przed 1919 rokiem ich udział w ludności regionu wynosił około 30%, po czym spadł do 15% i utrzymuje się na mniej więcej stabilnym poziomie.

Jeśli spojrzymy na mapę etniczno-językową obwodu zakarpackiego, z pewnością zauważymy, że zdecydowana większość Węgrów mieszka w wąskim pasie, ciągnącym się wzdłuż granicy ukraińsko-węgierskiej (i częściowo ukraińsko-rumuńskiej). Powstaje pytanie – dlaczego granica została wytyczona właśnie w taki sposób, czy nie lepiej byłoby przesunąć ją o kilkanaście kilometrów na północ, by lepiej odpowiadała lokalnym podziałom etnicznym? Nie wiem, ile w tym prawdy, ale podobno granica została poprowadzona w taki sposób, by linia kolejowa Czop-Rachów znalazła się w granicach Czechosłowacji. Całkiem możliwe, że 100 lat temu miała ona pewne znaczenie strategiczne, natomiast obecnie jeździ po niej zaledwie kilka pociągów dziennie, a część jest zamknięta, ponieważ dwukrotnie przekracza granicę ukraińsko-rumuńską. Granica jednak została, dzięki czemu mamy na Ukrainie kilkadziesiąt prawie całkowicie węgierskich wsi. Ważnym skupiskiem ludności węgierskiej jest również miasto Berehowo (Beregszász), gdzie stanowią oni około połowy mieszkańców, kilka tysięcy mieszka również w największych miastach Zakarpacia – Użhorodzie (Ungvár) i Mukaczewie (Munkács). Zdecydowana większość ukraińskich Węgrów mieszka jednak na wsi, w pewnej izolacji od reszty ukraińskiego społeczeństwa, które wynika przede wszystkim z odmienności językowej.

Etnos0

Etniczna mapa Zakarpacia (stan 2001 r.)

   Ukraińcy (w tym Rusini)
   Węgrzy
   Rumuni
   mieszana ludność ukraińsko-rosyjska

Zakarpaccy Węgrzy mówią po węgiersku. Często tylko po węgiersku. Osoby mieszkające w miastach zwykle znają ukraiński i/lub rosyjski na poziomie co najmniej komunikatywnym, ale na terenach wiejskich sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W węgierskich miejscowościach działają szkoły z węgierskim językiem nauczania. Oczywiście, uczęszczające do nich dzieci muszą się uczyć języka ukraińskiego, ale zwykle niezbyt wiele z tych lekcji wynoszą. Na Ukrainie nie ma szkolnego programu nauczania języka ukraińskiego dla dzieci, które tego języka nie rozumieją. Podręczniki napisane zostały z myślą o dzieciach, które już znają (lub przynamniej rozumieją) ukraiński. Być może sprawdza się to w nauczaniu dzieci rosyjskojęzycznych, ale mali Węgrzy przychodzą na lekcje języka ukraińskiego w pierwszej klasie zdezorientowani – i zwykle tak już zostaje do samego końca szkoły. Nie pomaga również postawa nauczycieli, którzy zakładają, że „Madziarzy i tak się nie nauczą”. Pozwala się więc uczniom na ukończenie szkoły średniej z praktycznie zerową znajomością języka urzędowego, ale nie mają oni szans na pomyślne zdanie ukraińskiego odpowiednika matury. Co prawda w Berehowie działa Zakarpacki Instytut Węgierski, w którym można zdobyć wykształcenie wyższe w języku węgierskim, ale… no właśnie, najpierw trzeba zdać maturę. Dla tych, którzy zupełnie nie dają sobie rady z językiem ukraińskim, stworzono furtkę – studia nieatestowane przez władze ukraińskie, które pozwalają jednak na uzyskanie dyplomu uczelni węgierskiej. Wciąż jednak odsetek osób posiadających wykształcenie wyższe wśród ukraińskich Węgrów nie przekracza 10%. Problem polega jednak nie tylko na braku dyplomu, gdyż osobie nieznającej języka ukraińskiego trudno jest znaleźć jakąkolwiek pracę nawet w Użhorodzie, nie mówiąc o wyjeździe do innych regionów.

Mój przyjaciel, który urodził się i dorastał w jednej z węgierskich wiosek na Zakarpaciu, do siódmego roku życia w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że mieszka na Ukrainie. W domu mówiło się po węgiersku, oglądało się węgierską telewizję i słuchało węgierskiej muzyki. A później rodzice postanowili wysłać go do klasy z ukraińskim językiem nauczania. Chłopak nauczył się rozmawiać po ukraińsku dość biegle, ale z całkowitym pominięciem ukraińskiej gramatyki, w związku z czym trzykrotnie nie zdał matury pomimo bardzo dobrych wyników z innych przedmiotów. Marzył o zostaniu nauczycielem, ale jedyną opcją, pozwalającą na zarobie na życie, było podpisanie kontraktu z ukraińską armią, obecnie więc walczy Donbasie. W tym przypadku zawiniła najprawdopodobniej szkoła, która nawet nie próbowała nauczyć węgierskich uczniów poprawnego posługiwania się językiem ukraińskim. Znam też jednak osoby, które świadomie rezygnują z uczenia swoich dzieci ukraińskiego. Kilka lat temu poznałam małżeństwo z trójką dzieci, mieszkające w miasteczku, w którym Węgrzy stanowią co najwyżej 20% ludności. Ona jest Węgierką, ale dość dobrze zna ukraiński i rosyjski, on ma mieszane pochodzenie i w dzieciństwie mówił tylko po ukraińsku, ale w pewnym momencie swojego życia postanowił powrócić do węgierskich korzeni i stał się nacjonalistą. Ich córki nie znają języka ukraińskiego. Najpierw było mi trudno w to uwierzyć – w końcu mieszkają w ukraińskojęzycznym środowisku, ciągle słyszą ten język na ulicach swojego miasteczka. Okazuje się, że jest to jednak możliwe, ponieważ Węgrzy preferują życie w swojej własnej społeczności i stosunkowo rzadko kontaktują się z Ukraińcami. Moi znajomi argumentowali, że trzeba chronić węgierską tożsamość, że dzieci z małżeństw mieszanych zwykle słabo znają węgierski i czują się Ukraińcami… Ale moim zdaniem po prostu pozbawili swoje dzieci możliwości wyboru. Oczywiście, nigdy nie jest za późno na naukę języka, ale ukraiński jest dla Węgra sporym wyzwaniem ze względu na istnienie rodzaju gramatycznego (którego brak w węgierskim) oraz dość skomplikowaną fleksję.

Jednym z najbardziej wyrazistych przejawów odrębności Węgrów na Zakarpaciu jest to, że nie posługują się oni czasem kijowskim (wschodnioeuropejskim), lecz węgierskim (środkowoeuropejskim). Czasem zdarza się, że Ukraińcy również preferują czas „miejscowy” (różniący się od oficjalnego o godzinę), ale wiele sklepów podaje inne godziny otwarcia i zamknięcia po ukraińsku i po węgiersku. Na tabliczkach z godzinami pracy instytucji publicznych często można zobaczyć dopisek „к.ч.” – czyli „czas kijowski”. Pytając o czas odjazdu pociągu lub autobusu w rejonach węgierskojęzycznych również warto sprecyzować, według jakiego czasu udzielono nam odpowiedzi. Z mojego punktu widzenia „czas miejscowy” to straszne utrudnianie sobie życia na własną prośbę, ale dla tych ludzi jest to coś oczywistego. Dla nich Kijów jest dalekim i obcym miastem, natomiast Budapeszt jest o wiele bliżej zarówno geograficznie, jak też mentalnie.

Większość zakarpackich Węgrów, których znam osobiście, nie marzy jednak o przeprowadzce na Węgry. Prawie wszyscy mają węgierskie paszporty, ponieważ kilka lat temu Węgry wprowadziły uproszczoną procedurę przyznawania obywatelstwa osobom posiadającym węgierskie pochodzenie. Często przekraczają granicę, używają węgierskich paszportów do podróżowania po Europie, korzystają z programów kulturalnych i edukacyjnych organizowanych przez węgierski rząd, ale nadal mieszkają na Zakarpaciu i często czują swoją odrębność również od mieszkańców Węgier. Moim zdaniem wynika to z wieloletniej izolacji w ramach Związku Radzieckiego. W ciągu tych kilkudziesięciu lat, kiedy przekraczanie granicy było bardzo utrudnione, pomiędzy ludźmi powstała pewna przepaść. Moja nauczycielka węgierskiego twierdzi, że Węgry za bardzo się „zeuropeizowały”, że Węgrzy zbyt liberalnie wychowują swoje dzieci i że to już jest zupełnie inny naród. Odnoszę wrażenie, że ci ludzie (a zwłaszcza starsze pokolenia) czują się bardzo związani właśnie z Zakarpaciem, ze swoim małym, przytulnym światem, w którym czas płynie znacznie wolniej, niż we współczesnych węgierskich miastach. Tam nie byliby już „u siebie”.

Pomimo bariery językowej, dzielącej Ukraińców i Węgrów, kilka stuleci wspólnego życia doprowadziło jednak do wzajemnego przenikania się języków. Ukraińcy z Zakarpacia dość często używają zapożyczeń z węgierskiego, które są całkowicie niezrozumiałe dla osób z innych regionów:

крумплі [krumpli] = ziemniaki (węg. krumpli, ukr. картопля [kartoplia])

парадичка [paradyczka] = pomidor (węg. paradicsom, ukr. помідор [pomidor])

мачка [maczka] = kot (węg. macska, ukr. кіт [kit]) (to słowo występuje również w niektórych językach słowiańskich, ale na Zakarpacie trafiło prawdopodobnie właśnie za pośrednictwem węgierskiego)

варош [warosz] = miasto (węg. város, ukr. місто [misto])

Również zakarpaccy Węgrzy zapożyczyli nieco słów z języka ukraińskiego:

bulocska = bułka (węg. zsemle, ukr. булочка [bułoczka])

konvert = koperta (węg. boríték, ukr. конверт [konwert])

dovidka/spravka = zaświadczenie (węg. igazolás, ukr. довідка [dowidka], ros. справка [sprawka]) (rosyjskie zapożyczenie prawdopodobnie wzięło się stąd, że sami Ukraińcy bardzo często używają rosyjskiego wariantu)

elektricska = pociąg podmiejski (ukr. електричка [elektryczka]). Po węgiersku można powiedzieć po prostu „vonat”, czyli pociąg, ale w świadomości Ukraińców „elektryczka” pociągiem nie jest, a Węgrzy musieli się do tego jakoś dostosować.

W dzisiejszym artykule język większości ludności Zakarpacia nazywałam ukraińskim, żeby zbytnio nie komplikować tej kwestii. Rzeczywistość językowa tego pięknego regionu jest jednak o wiele bardziej złożona. Wielu językoznawców twierdzi, że język, którym posługują się słowiańscy mieszkańcy Zakarpacia wcale nie jest dialektem ukraińskiego, lecz odrębnym językiem – rusińskim. Temu zagadnieniu poświęcę mój kolejny artykuł już za kilka tygodni.

6 komentarze na temat “Mały węgierski świat na Zakarpaciu

  1. Bardzo ciekawy artykuł. A Węgrów jest też dość sporo na Słowacji i myślę, że o tym też możnaby dużo napisać. Gdy rozmawiałam raz ze swoją koleżanką słowacką węgierką (felvidéki magyar – Felvidék to węgierskie określenie na słowackie tereny Węgier), to odniosłam wrażenie, jakby ani na Węgrzech nie do końca traktowali ją jak węgierkę, ani na Słowacji jak słowaczkę… Pomimo tego, że umie i węgierski, i słowacki, i uczyła się w słowackiej szkole.

    Pozdrawiam i życzę powodzenia w nauce węgierskiego. Szia! 🙂

    1. @Natalia
      Dziękuję 🙂 Węgrów jest sporo na Słowacji, w Rumunii (Siedmiogród) i Serbii (Wojwodina) – w zasadzie na wszystkich terenach, które przed Trianonem należały do Królestwa Węgier. Mniejszość węgierska na Ukrainie jest stosunkowo niewielka, ale piszę o niej, ponieważ mieszkam na Ukrainie i mam całkiem sporo znajomych wśród Węgrów 🙂
      Węgrzy z Zakarpacia również nie są traktowani do końca jako "swoi" na Węgrzech, zwłaszcza że sporo osób stara się "wyłudzić" węgierskie obywatelstwo wcale nie będąc Węgrami. Z tego co wiem, wystarczy udowodnić, że dziadek lub babcia był(a) obywatelem Węgier, co wcale nie musiało być równoznaczne z przynależnością narodową. Czytałam, że rząd węgierski wprowadził prawo pozwalające na odebranie obywatelstwa osobom, które otrzymały je nie znając języka węgierskiego, a do sprawdzania jego znajomości uprawnieni są strażnicy graniczni. W związku z tym wielu "udawanych Węgrów" z Zakarpacia jeździ na Węgry przez Słowację, żeby tajemnica się nie wydała 🙂
      Również pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję – powodzenie na pewno mi się przyda! Węgierski jest moją największą językową miłością, ale niestety bardzo daleko mi do jakiejkolwiek biegłości… Szia 🙂

  2. Dlaczego, tak naprawdę, ci Węgrzy nie chcą powrócić w granicę dzisiejszego państwa? Myślę, że przyczyna jest bardziej prozaiczna niż wieloletnia izolacja za czasów ZSRR. Jest to ta sama przyczyna, która sprawia, że dyskryminowani Polacy nie opuszczają masowo Wileńszczyzny a Mołdawianie nie chcą za wszelką cenę zamieszkać w Rumunii. We wszystkich przypadkach główną przyczyną może być język. Niby ten sam, a jednak nie całkiem taki sam. Każdy Polak z Polski bez trudu rozpozna rodaka ze wschodu, Rumun Mołdawianina, a Węgier pewnie Węgra z Zakarpacia. I te warianty języków ze wschodu na pewno nie są odbierane jako bardziej czy równie prestiżowe, niestety przeciwnie, z lekką niechęcią a nawet pogardą.

    1. Trudno jest mi ocenić, na ile język zakarpackich Węgrów różni się od "standardowego" węgierskiego, bo zbyt słabo znam ten język. Znam jednak wiele osób, które wyrabiają sobie Kartę Polaka lub węgierski paszport pomimo bardzo słabej znajomości języka i wyjeżdżają "do historycznej ojczyzny", bo pragną tak zwanego lepszego życia. Zakarpacki Węgier, nawet jeśli używane przez niego słownictwo nieco odbiega od standardu, mimo wszystko łatwiej poradzi sobie w Budapeszcie, niż Ukrainiec, który dostał wymarzony paszport dzięki babci-Węgierce. Dlatego przypuszczam, że chodzi jednak o przywiązanie do małej ojczyzny. Mój znajomy (ten, który został węgierskim nacjonalistą) mówi, że Węgrzy nie powinni wyjeżdżać z Zakarpacia, bo w przeciwnym razie cała węgierska spuścizna kulturalna i historyczna regionu zostanie zapomniana.

  3. Dwa przykłady zapożyczeń węgierskiego to oczywiste germanizmy Paradiesapfel i Gruntbir a mačka jest chyba pochodzenia Słowackiego choć występuje i w bsc czy bułgarskim.

Skomentuj Ksenia Prądzyńska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Teraz masz możliwość komentowania za pomocą swojego profilu na Facebooku.
ZALOGUJ SIĘ