Jako osoba mieszkająca na Ukrainie od ponad siedmiu lat, a już od roku także ukraińska obywatelka, często spotykam się z pytaniami Polaków, którzy interesują się tym krajem, chcieliby go poznać i zwiedzić, nie ograniczając się do standardowej „wycieczki nostalgicznej” do Lwowa z ewentualnym wypadem do Kamieńca Podolskiego. Pragnieniu poznania kraju i jego kultury bardzo często towarzyszy chęć nauki języka… Ale no właśnie? Którego języka? Zagadnienie użyteczności języka ukraińskiego poruszył już w roku 2011 Karol w artykule pt.: Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?, ale ponieważ od tego czasu upłynęło całkiem sporo wody w Dnieprze, a sytuacja na Ukrainie znacznie się zmieniła (niestety nie na lepsze), uważam, że warto powrócić do tego tematu. W serii swoich artykułów planuję poruszyć wiele zagadnień związanych z językami, używanymi na Ukrainie – również z tymi rzadziej spotykanymi, takimi jak krymskotatarski, urumski, rumejski, karaimski czy gagauski – ale dzisiaj postaram się zmierzyć z najczęściej spotykanymi wśród Polaków (i nie tylko) przekonaniami dotyczącymi sytuacji językowej na Ukrainie.
1. Na Ukrainie obowiązują dwa języki urzędowe: ukraiński i rosyjski – fałsz.
Zgodnie z ukraińską konstytucją, jedynym językiem urzędowym Ukrainy jest ukraiński, więc zmiana tego przepisu wymagałaby zgodności zdecydowanej większości ukraińskiej sceny politycznej, czytaj: jest niemożliwa. Od 2012 roku obowiązuje jednak ustawa o językach regionalnych, gwarantująca prawo do używania na poziomie lokalnym języków, którymi posługuje się co najmniej 10% mieszkańców pewnej jednostki administracyjnej (może to być pojedyncza wioska, a może to być cały obwód – odpowiednik polskiego województwa). Ustawa od samego początku wzbudzała ogromne kontrowersje, po zwycięstwie Euromajdanu nowa ekipa rządząca próbowała ją anulować, ale ostatecznie prawo obowiązuje do tej pory. Co tak naprawdę zmieniło ono na Ukrainie? Niewiele. Obwody południowo-wschodnie nadały językowi rosyjskiemu status regionalnego, obwody zachodnie ogłosiły, że ustawa u nich nie obowiązuje, a w rzeczywistości wszystko zostało po staremu. W regionach wschodnich przez wszystkie lata od ogłoszenia niepodległości przez Ukrainę rosyjski był w powszechnym użyciu, wiele dokumentów sporządzano po rosyjsku nawet wtedy, kiedy oficjalnie jeszcze nie było mowy o językach regionalnych, a w wielu miastach zdecydowana większość szkół prowadziła nauczanie w języku rosyjskim. To samo dotyczy prasy, radia, telewizji i rynku wydawniczego. Pozytywne skutki wprowadzenia ustawy o językach regionalnych można natomiast zaobserwować w regionach takich jak Zakarpacie i Bukowina, gdzie usankcjonowano status języka węgierskiego oraz rumuńskiego / mołdawskiego, ale to już temat na osobny artykuł. Co pewien czas powraca kwestia nadania rosyjskiemu statusu drugiego języka urzędowego, ale jak już wspomniałam, jest to raczej niemożliwe ze względu na specyfikę ukraińskiej sceny politycznej.
2. Większość ludności Ukrainy rozmawia na co dzień po ukraińsku – być może prawda, ale tak naprawdę to tego nie wie nikt.
Jest to po prostu niemożliwe do sprawdzenia. Jeżeli chodzi o wyniki spisu ludności z 2001 roku, na którym prawie 70% ludności Ukrainy zadeklarowało ukraiński jako swój język ojczysty – dane te mogą być przydatne co najwyżej w analizie tożsamości narodowej i językowej obywateli Ukrainy, ale na pewno nierzeczywistej sytuacji językowej. Jeszcze w ZSRR przyjęło się, że „język ojczysty” to tyle, co „język mojego narodu / grupy etnicznej”. Dlatego osoba o wyraźnie ukraińskiej tożsamości narodowej prawdopodobnie zadeklaruje język ukraiński jako swój ojczysty, nawet jeśli w domu rozmawia raczej po rosyjsku. Wyniki mogłyby być zupełnie inne, gdyby na spisie powszechnym pytano o język używany w domu, jednak nadal utrzymuję, że nie da się do końca określić, który z języków: ukraiński czy rosyjski, jest częściej używany na Ukrainie. Istnieje ku temu kilka powodów:
1) Spora część ludności posługuje się surżykiem, czyli mieszanką języka ukraińskiego i rosyjskiego. Surżyk nie jest zjawiskiem jednolitym ani w żaden sposób skodyfikowanym, a u niektórych użytkowników mieszanka jest na tyle „idealna”, że nie sposób określić, do którego z języków jest jej bliżej.
2) Wiele osób używa obu języków nawet we własnym domu. Osobiście znam kilka rodzin, w których jedno z rodziców rozmawia po rosyjsku, drugie po ukraińsku, a dzieci starają się jakoś wybrnąć z tej sytuacji (zwykle za pomocą surżyka). Tydzień temu w jednej z kijowskich kawiarni miałam okazję do obserwowania dwóch dziewczyn, z których jedna mówiła po ukraińsku, a druga po rosyjsku i tak sobie rozmawiały na różne tematy przez ponad godzinę, wcale nie myląc języków. Osobiście podziwiam takie osoby, bo ja automatycznie „przełączam się” na język rozmówcy, nawet tego nie zauważając.
3) W kraju takim jak Ukraina, w którym język rozpatrywany jest w pewnym stopniu jako kwestia polityczna, zawsze znajdzie się grono osób, które nawet odpowiadając na konkretne pytanie o język używany w domu, pragną nieco poprawić rzeczywistość i zadeklarują ukraiński, chociaż niekoniecznie jest to zgodne z prawdą.
Podsumowując, liczba osób mówiących po ukraińsku i po rosyjsku na Ukrainie jest mniej więcej jednakowa, a jeżeli obecnie istnieje pewna przewaga języka ukraińskiego, to jest ona związana wyłącznie z tym, iż część ukraińskiego terytorium o największym odsetku ludności rosyjskojęzycznej (czyli Krym i Donbas) nie jest kontrolowana przez rząd ukraiński. Nadal jest to jednak prawie niemożliwe do obiektywnego zmierzenia.
3. Ukraiński jest dialektem języka rosyjskiego / jest do niego bardzo podobny – fałsz.
Na szczęście, z tym pierwszym stwierdzeniem spotykam się dość rzadko, bo większość osób rozumie już, że choćby ze względu na poprawność polityczną należy uszanować odrębność każdego narzecza, uważanego za odrębny język przez jego użytkowników. Ale jak to jest, jeśli odrzucimy poprawność polityczną i spróbujemy podejść do tego zagadnienia tylko lingwistycznie? Najczęściej przyjmowanym kryterium odróżniającym język od dialektu jest wzajemna zrozumiałość. Jednak tutaj znowu mamy problem – jak widzicie, na Ukrainie nic nie jest oczywiste! Nie da się zbadać zrozumiałości języka rosyjskiego dla Ukraińców z tego prostego względu, że prawie wszyscy Ukraińcy znają rosyjski. Nawet najbardziej zawzięty lwowski nacjonalista doskonale rozumie język rosyjski, a w domowym zaciszu prawdopodobnie ogląda filmy i czyta książki w rosyjskim tłumaczeniu, bo jest je o wiele łatwiej znaleźć, niż ich ukraińskie odpowiedniki. Wśród młodego pokolenia na Ukrainie Zachodniej jest co raz więcej osób, które nie mają zielonego pojęcia o rosyjskiej ortografii, ponieważ nigdy nie uczyły się rosyjskiego w szkole, ale ze względu na wpływy kulturowe nadal doskonale rozumieją rosyjski, a jak trzeba będzie, to nawet coś powiedzą w tym języku. Ale w drugą stronę to już nie działa – Rosjanin, mieszkający w Rosji, który nigdy nie przebywał w ukraińskojęzycznym środowisku, będzie miał spore problemy ze zrozumieniem języka ukraińskiego, zwłaszcza mówionego.
Dla wielu osób zaskoczeniem może być fakt, iż język ukraiński jest bardziej podobny do… polskiego, niż do rosyjskiego. Przynajmniej pod względem słownictwa. Według badań, język ukraiński jest najbardziej podobny do białoruskiego, z którym dzieli 84% słownictwa. Języki te są faktycznie prawie całkowicie wzajemnie zrozumiałe, co sprawdziłam wraz z moją koleżanką z Białorusi, która będąc przez kilka dni we Lwowie rozmawiała wyłącznie po białorusku i nikt nie miał problemu z jej zrozumieniem. Jedynym wyjątkiem było białoruskie słowo гарбата (harbata – czyli herbata), zapożyczone bezpośrednio z polskiego i niezrozumiałe dla Ukraińców, używających bardziej międzynarodowego słowa чай (czaj). Oczywiście, w rzeczywistości Ukraińcy i Białorusini zazwyczaj komunikują się między sobą po rosyjsku, przez co często nie zdają sobie nawet sprawy z podobieństwa swoich języków. Na drugim miejscu wśród „krewnych” języka ukraińskiego jest polski z 70% wspólnego słownictwa, następnie słowacki – 68%, a dopiero na czwartym miejscu rosyjski – 62%. Różnice wynikają przede wszystkim z tego, iż w języku rosyjskim występuje o wiele więcej zapożyczeń południowosłowiańskich, które trafiły do niego za pośrednictwem języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, natomiast ukraiński zachował więcej słownictwa staroruskiego. To tyle, jeśli chodzi o słownictwo. Pod względem gramatyki i składni ukraiński — jako język wschodniosłowiański — jest bliższy rosyjskiemu niż polskiemu, ale tutaj też da się zauważyć pewne różnice. Na przykład, w języku ukraińskim nadal używany jest wołacz, który zaniknął w rosyjskim.
Zobacz również:
Sytuacja językowa na Ukrainie – mity i rzeczywistość (część 2/2)
Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?
Lwowiaki nie mówią, ino bałakają – czyli o języku polskim na Ukrainie
Szwedzi na Ukrainie? Od osiemnastego wieku?!
Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy – języki słowiańskie
Byłem na Ukrainie trzykrotnie i przyznać muszę, że tamtejszy misz-masz powoduje potężną konfuzję u osób niezaznajomionych z tematem. Absolutnie w normie jest to, że zadając pytanie o drogę po ukraińsku, otrzymasz odpowiedź po rosyjsku albo to, że ktoś zaczepi cię w jakiejś sprawie będzie bez zastanowienia i pytania o przyzwolenie mówić po rosyjsku. A wszystko dzieje się w zachodniej Ukrainie. W takim Kijowie to nawet panie w sklepie wydając resztę mówią po rosyjsku.
Przypadek z kawiarnią mnie rozwalił, znam inne, mniej spektakularne – choćby rozmowy w radiu/telewizji, gdzie prezenter zadaje pytania po ukraińsku, gość odpowiada po rosyjsku, albo też różne TV Show w stylu "Mam talent", gdzie jury rozmawia z delikwentem raz po rosyjsku, raz po ukraińsku – a wszystko leci w TV bez żadnych napisów ani tłumaczeń.
Ogólnie, po ponad dwóch latach nauki języka ukraińskiego i spędzeniu w tym kraju w sumie kilku tygodni miesiąca (w trzech rzutach), przekonałem się, że nie dam rady ujechać tam bez znajomości rosyjskiego i chcąc nie chcąc, trzeba będzie ten język w lepszym lub gorszym stopniu opanować, szczególnie, że są rejony (Odessa czy na wschód od Kijowa), gdzie ludzie porozumiewają się praktycznie wyłącznie po rosyjsku – Ukraiński znają, ale niechętnie się wypowiadają, a jeżeli już, to surżykują niemiłosiernie. Krym to osobny ewenement bo z tego, co wiem, to po Ukraińsku wręcz niemożliwą rzeczą jest się tam dogadać.
Co do podobieństw języków – na tyle, na ile znam rosyjski (bardzo słabo), to widzę, że różnice są dość duże i o ile nie mając pojęcia jak brzmi dane słowo po Ukraińsku można spróbować zgadnąć (trzeba jedynie wiedzieć którą głoskę podmienić na którą, co po pewnym treningu wcale nie jest trudne) i udaje się to w mniej-więcej 75%, o tyle po rosyjsku zazwyczaj jest to zupełnie inne słowo.
Całkowicie się z Tobą zgadzam. O kwestii mówienia po ukraińsku na Wschodniej Ukrainie (i po rosyjsku na Zachodniej) napisałam więcej w drugiej części artykułu, która powinna ukazać się w przyszłym tygodniu. Na Krymie po aneksji nie byłam, ale nawet przed nią porozumieć się po ukraińsku na półwyspie było dość trudno, wiele osób nie rozumiało (lub udawało, że nie rozumie?) ukraińskiego. Niestety, tam zawsze dość silne były nastroje prorosyjskie z wyraźnym odcieniem antyukraińskim (co odróżnia Krym od Donbasu). Obecnie mieszkam w obwodzie donieckim i nie doświadczam żadnych problemów, mówiąc po ukraińsku, ale faktycznie – gdybym nie znała rosyjskiego, to nie rozumiałabym, co ludzie do mnie mówią. 🙂
Procent wspólnego słownictwa to nie wszystko, żeby określić podobieństwo, należy również uwzględnić, czy to słowa najczęściej używane należą do tego procentu. Także warto się przyjrzeć strukturom gramatycznym.
Oczywiście, każda statystyka jest tylko i wyłącznie statystyką. Całkiem możliwe, że dane, które podałam w artykule pochodzą od językoznawców, celem których było udowodnienie, że ukraiński jest bliżej spokrewniony z językami "europejskimi" (na Ukrainie "Europa" oznacza tyle co "Unia Europejska"), niż z rosyjskim.
Nie ulega jednak wątpliwości, że nawet wśród najczęściej używanych ukraińskich słów można znaleźć bardzo wiele przykładów, które świadczą o bliskości języka ukraińskiego i polskiego. Podam tylko kilka:
tak = ukr. так [tak] = ros. да [da]
czekać = ukr. чекати [czekaty] = ros. ждать [żdat']
tydzień = ukr. тиждень [tyżdeń] = ros. неделя [niedielia]
sztuczny = ukr. штучний [sztucznyj] = ros. исскуственный [isskustwiennyj]
Jest też całkiem sporo słów, używanych w dwóch wariantach, jeden z których bardziej przypomina swój rosyjski odpowiednik, a drugi – polski. Na przykład
pociąg = потяг / поїзд [potiah / pojizd] = ros. поезд [pojezd]
kochać = кохати / любити [kochaty / liubyty] = ros. любить [liubit'].
Co prawda w tym ostatnim przypadku istnieje subtelna różnica znaczeniowa pomiędzy tymi wariantami – ukraińskie "liubyty" to trochę więcej, niż polskie "lubić", ale trochę mniej, niż "kochać".
Oczywiście, równie dobrze mogłabym podać wiele przykładów świadczących o podobieństwach pomiędzy ukraińskim i rosyjskim słownictwem. Ale nie jestem pewna, czy opracowanie rzetelnej statystyki jest możliwe. Jeżeli chodzi o struktury gramatyczne – oczywiście ukraiński jest pod tym względem o wiele bliższy do rosyjskiego.
Można by też oddzielnie się zastanowić na słowem pisanym i mówionym. Osobiście, pisząc prace dyplomową korzystałem z sporej ilości ukraińskojęzycznych źródeł i nie stanowiło dla mnie problemu zrozumienie ich (a nie uczyłem się wcześniej ukraińskiego ani rosyjskiego – po prostu nauczyłem się alfabetu ukraińskiego, wziąłem słownik do ręki i wiooo… mniej-więcej 8-9/10 słów rozumiałem bez zaglądania do słownika). Mając jako laik językowy styczność tylko i wyłącznie z ukraińskim słowem pisanym zaryzykuję stwierdzenie, że język ten wydaje się najbliższy językowi polskiemu ze wszystkich innych "dużych" języków słowiańskich. Polski i ukraiński bardzo wyraźnie operują na wspólnej bazie słownictwa.
Co do znajomości rosyjskiego na Ukrainie – czy nie jest to tak, jak kiedyś z niemieckim wśród Polaków z Pomorza? Ot, po prostu język był obecny w otaczającej przestrzeni więc go znali, przestał być obecny – to i znajomość z czasem zanikła.
A czy się warto uczyć ukraińskiego? Czas pokaże. Akty prawne i dokumenty rządowe są wydawane na Ukrainie po ukraińsku, niekiedy z angielskim tłumaczeniem nieoficjalnym, jeżeli nie stanie się nic niespodziewanego to znajomość języka rosyjskiego powinna spadać. Ukraiński wydaje się trudniejszy do nauczenia dla Polaka, niż polski dla Ukraińca – kwestia m. in. ruchomego akcentu.
Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że ukraińskiego słowa pisanego w ogóle jest więcej, niż mówinego (jeżeli chodzi o proporcje pomiędzy ukraińskim i rosyjskim), ponieważ dokumenty na poziomie państwowym, jak również wszelkie prace naukowe (od artykułów do habilitacji) powinny być pisane po ukraińskim. Zgadzam się więc z tym, że przy pisaniu pracy dyplomowej (lub dowolnej naukowej) na tematy ukraińskie znajomość języka ukraińskiego bardzo się przydaje. Nie wiem, czy ukraiński jest polskiemu najbliższy spośród "dużych" języków słowiańskich, myślę, że czeski i słowacki (szczególnie ten ostatni) są chyba jednak bliżej… Czy może nie są to duże języki według Twojej osobistej definicji? 🙂
Na razie trudno jest porównywać sytuację ze znajmością języka rosyjskiego na Ukrainie z sytuacją języka niemieckiego na Pomorzu, bo obecnie nie da się powiedzieć, w jakim kierunku sytuacja będzie się rozwijać. Z Pomorza język niemiecki zniknął wraz z Niemcami, natomiast język rosyjski na Ukrainie pozostanie nawet, gdyby nagle wyprowadzili się stąd wszyscy etniczni Rosjanie. Trudno też jednocznacznie ocenić dynamikę sytuacji językowej – niektórzy ukraiński językoznawcy są nastawieni bardzo optymistycznie i uważają, że obecnie trwa "moda" na patriotyzm (a w związku z nim na język ukraiński), co przyczyni się do wzmocnienia jego pozycji. Z drugiej strony, czytałam wydaną kilka miesięcy temu książkę lwowskiego językoznawcy (o zdecydowanie nacjonalistycznych poglądach), który uważa, że język ukraiński jest zagrożony, gdyż odkąd rozpoczęła się wojna panuje większe przyzwolenie na używanie rosyjskiego także w sytuacjach oficjalnych/urzędowych – mówiąc kolokwialnie, rząd nie chce dodatkowo wkurzać swoich obywateli narzucając im język ukraiński we wszystkich sferach życia. Kto ma rację – to okaże się za kilka lat, ale osobiście nie oczekuję żadnych gwałtownych i wyraźnych zmian. Młode pokolenie młodych Ukraińców nadal będzie uczyło się rosyjskiego choćby biernie, bo nie zanosi się na to, by język ten zniknął z ukraińskiej telewizji, prasy, radia itd.
Czy ukraiński jest trudniejszy do nauczenia dla Polaka, niż polski dla Ukraińca? Nie jestem pewna. Polska gramatyka jest chyba jednak bardziej złożona, niż ukraińska: rodzaj męskoosobowy i niemęskoosobowy (wielu Ukraińców uczących się polskiego ma z tym problem nawet po kilku latach nauki), kilkanaście (z tego co się orientuję) grup odmiany rzeczowników, podczas gdy w ukraińskim istnieją tylko cztery (w tym jedna bardzo rzadko używana), ukraińska ortografia jest prawie całkowicie intuicyjna, wymowa jest łatwiejsza (żadnego chrząszcza w Szczebrzeszyńskiej trzcinie)… Chociaż ostatecznie zależy to chyba od poziomu motywacji 🙂
A ile jest naprwde ukrainskiego w ukrainskim, czy posiada wlasne terminy techniczne, naukowe, czy jego wyrazenia nie sa kalkami z rosyjskiego? Cz dogadam sie po ukrainsku z mechanikiem samochodowym bez pomocy rosyjskiego?
Dogadasz się. W regionach zachodnich ani mechanicy samochodowi, ani lekarze, ani naukowcy raczej nie posługują się językiem rosyjskim w swojej pracy, a mi również zdarza się tłumaczyć specjalistyczne teksty naukowe i techniczne z ukraińskiego / na ukraiński. Ale zdecydowana większość terminologii jest zapożyczona z rosyjskiego, jedynie dostosowana do ukraińskiej gramatyki i fonetyki. Na przykład tam gdzie w rosyjskim mamy zakończenie przymiotnika "-ческий" (na przykład "исторический", "космический"), w ukraińskim często mamy ten sam przymiotnik, ale z ukraińskim zakończeniem "-чний" ("історичний", "космічний"). Wiele czasowników o pochodzeniu łacińskim w języku rosyjskim posiada końcówkę "-ировать" ("дискутировать", "пилотировать"), natomiast w tłumaczeniu na ukraińskim powinna ona zmienić się na "-увати" ("дискутувати", "пілотувати"), ale Ukraińcom zdarza się o tym zapominać, dlatego często widuję terminy z "rosyjskimi" końcówkami w ukraińskojęzycznych tekstach. Ale samo zjawisko zapożyczania terminologii uważam za całkiem normalne. Każdy język, stając się językiem państwowym, używanym we wszystkich sferach życia i działalności, musi zapożyczyć pewien zasób słownictwa z języków, które przeszły ten proces wcześniej.
No tak, ale zrodlo tych zapozyczen nie powinno byc jedno, czesc pojec mozna stworzyc niezaleznie. Czy moglabys przetlumaczyc pare technicznych pojec, niezbyt wyszukanych, jak nie wiesz to mozesz spytac przedstawiciela plci brzydkiej, podam Ci rosyjskie odpowiedniki?Absolutnie nie chce Cie sprawdzic czy zagiac, po prostu bardzo mnie to interesuje.
@Ksenia
Mechanik samochodowy lub lekarz to fach pospolity. Stąd inaczej niż @Night Hunterowi, nie przyszłoby mi na myśl, by z mechanikiem lub lekarzem mogło nie iść się dogadać po ukraińsku, przynajmniej z perspektywy klienta/pacjenta. Mam do Ciebie @Ksenia pytanie inne… Co masz na myśli przez "tłumaczenia specjalistycznych tekstów naukowych"? Nie pierwszy raz spotykam się w Internecie z tłumaczami deklarującymi przekładać "specjalistyczne teksty naukowe", tylko że:
(1) Specjalistycznych tekstów naukowych się nie tłumaczy. Te teksty istnieją w oryginale, czyli w języku angielskim. To angielski jest językiem nauki, w którym te "specjalistyczne teksty naukowe" powstają i to po angielsku pierwotnie nowe terminy naukowe się tworzy.
(1b) Ponieważ każdy naukowiec włada językiem angielskim, nie ma potrzeby tłumaczenia "specjalistycznych tekstów naukowych". Natomiast osoba która naukowcem nie jest, z takiego "specjalistycznego tekstu naukowego" przełożonego na jej język ojczysty zrozumiałaby tyle samo, tj. nic, co zrozumie w języku angielskim. Po co więc tłumaczyć…?
(1c) Jeśli życie wpomnianego wyżej mechanika sprowadza się do przykręcania śrubek, a lekarza w dużej części do pracy w przychodni, nie wątpię, że sprawnie funkcjonują po rosyjsku/ukraińsku. Są jednak też tacy "technicy", co stawiaja sondę na komecie i tacy lekarze, co pracują nad rozwojem medycyny i do tego z pewnoscią potrzebny jest im język angielski.
Można rozmawiać o nauce po polsku lub rosyjsku i fakt, że pewne terminy naukowe nigdy nie zaistniały w języku innym niż angielski tego nie uniemożliwia.
(2) Jedyną osobą kompetentną do przetłumaczenia specjalistycznego tekstu naukowego jest naukowiec-specjalista od gałęzi nauki, której tekst się dotyczy, a nie filolog rysycysta lub inny. Mogę się w tym punkcie rozpisać, ale szkoda czasu.
Przetłumaczyć z języka obcego można podręcznik akademicki, lecz ten zawiera wiedzę bardzo podstawową skierowaną do tych, którzy jeszcze nic nie wiedzą i w moim rozumieniu ciężko go nazwać "specjalistycznym tekstem naukowym". Sam od niedawna prowadzę blog o tamatycę naukowej, na którym każdy artykuł ma trzy wersje językowe, będące swoimi tłumaczeniami. Te jednak teksty zarówno pod względem przeznaczenia, stylistyki, jak treści, bardzo się różnią od "specjalistycznych tekstów naukowych" i bynajmniej nimi nie są. Również terminologia naukowa sprowadzona została do zupełnego minimum. To są jedynie teksty popularyzatorskie. Tekstów o "wyższym poziomie" niż te z mojego bloga tłumaczyć z angielskiego na jakikolwiek język świata zwyczajnie nie widzę sensu.
W całym wywodzie mojego komentarza miesza się "jak jest" z "jak być powinno". W niektórych krajach słabo rozwiniętych wciąż dostrzegam próby pisania "specjalistycznych tekstów naukowych" w języku regionalnym, np. hiszpańskim, czyli innym niż angielski. Zwykły to być jednak publikacje bez większego znaczenia, często o dość słabej jakości, a z uwagi na język szeroki świat naukowy nigdy tych tekstów nie przeczyta.
@prz_
Prace z językoznawstwa, które czytałem, to głównie hiszpańskojęzyczne prace na temat keczua, oraz prace na temat dialektologii języka hiszpańskiego. Niektóre są naprawdę żenujące, ale w moim odczuciu te publikacje z językoznawstwa pod względem "naukowości" wypadają wyjątkowo silnie na tle dziedzin humanistycznych.
W tej chwili nie chcę tracić więcej czasu, by to omawiać. W nauce rację ustala się siłą argumentów, a hipoteza jest hipotezą naukową tylko, gdy zostaje sformułowana w sposób potencjalnie pozwalający na jej odrzucenie. W nauce więc hipotezy padają.
Czy nie zdarza się zaś np. w historii, że dwóch hitoryków sprzecza się ze sobą i tak się starzeją, aż umrą, a sprzeczają się o to, co by było gdyby było, a wzajemnie sprzecznych twierdzeń żadnej ze stron technicznie rzecz biorąc nie jest możliwe odrzucić? Piszą dłuuugie ksiażki, w których więcej leją wody niż podają konkretnych argumentów. I ktoś się na mnie obrazi, że nie przyznaję temu statusu "nauki".
Pytam ponowie: po jakie licho tłumaczyć? Jak napisałem w pierwszy komentarzu:
"Ponieważ każdy naukowiec włada językiem angielskim, nie ma potrzeby tłumaczenia „specjalistycznych tekstów naukowych". Natomiast osoba która naukowcem nie jest, z takiego „specjalistycznego tekstu naukowego" przełożonego na jej język ojczysty zrozumiałaby tyle samo, tj. nic, co zrozumie w języku angielskim. Po co więc tłumaczyć…?"
Night Hunter, Oczywiście, możemy spróbować 🙂
Wcielo mi komentarz, jestem w puszczy, mam slaby zasieg, moźemy podyskutowac w przyszlym tygodniu?
Jasne, miłego wypoczynku 🙂
No to do dziela:?
-naped na przednia oś qпередний привод
-klucz nasadowy- накидной ключ
-kołki rozporowe- дюбеля
-mechanizm roznicujacy, difer- рулевая тяга
-рuszka elektryczna-
электрическая коробка
-wspomaganie kierowncy-гидроусилитель
-imbus- шестигранный ключ
-zębatka- звёздочка
– nakrętka sruby-гайка
-papier scierny-наждачка
Wybraĺem 10 słøw, zeby latwiej bylo oddac w procentach.
Dzięki! A moze sprobuje wrzucac po jednym pojeciu, jak wetnie to nie tak szkoda?
– napęd na przòd- передний привод
Zapożyczone bezpośrednio z rosyjskiego: передній привід
Samochód z napędem na przód: передньопривідний автомобіль
-kołki rozporowe (дюбеля)
-klucz nasadowy (накидной)
-imbus (шестигранник)
Napisałam komentarz i też gdzieś go wcięło, chociaż w puszczy nie jestem 😉
Napęd na przód = передній привід.
Czyli termin zapożyczony z rosyjskiego, dostosowany do ukraińskiej fonetyki.
Samochód z napędem na przód = Передньопривідний автомобіль.
Dzieki, chyba wszystkie pojecia beda rosyjskie dostosowane do ich fonetyki:-)
Kołki rozporowe (дюбеля)
Дюбелі (w liczbie pojedynczej дюбель).
Jedyny typowo ukraiński termin, który przychodzi mi do głowy to маточина (po rosyjsku ступица, po polsku piasta), ale intuicyjnie wyjaśniłabym to w ten sposób, że element ten istniał w wozach na długo przed wynalezeniem samochodów, w związku czym ludzie musieli jakoś go nazywać 🙂 Jeżeli coś mi się przypomni, to napiszę. Ale muszę przyznać, że tłumaczenie nazw części samochodowych jest dla mnie wyzwaniem, zwłaszcza kiedy dostaję do tłumaczenia fakturę, czyli odpada nawet możliwość domyślenia się o co chodzi z kontekstu 🙂
Czyli wszystkie rzeczy techniczne beda zywcem zerzniete z rosyjskiego, nawet w kalki sie nie bawia? A jak pojecia z zycia codziennego
-pociag pospieszny,jajko sadzone, ziele angielskie, ryba w galarecie (заливная), pogotowie ratunkowe….- to przynajmiej tlumacza na swoje slowa? Czy moze cos sami stworzyli?
Prawie wszystkie, tak. W ZSRR językiem nauk (szczególnie ścisłych i technicznych) był rosyjski, a po zdobyciu niepodległości przez Ukrainę trzeba było to wszystko przetłumaczyć na język ukraiński, co zostało uczynione po linii najmniejszego oporu. Nie będę udawać, że się na tym dobrze znam, jestem jednak 100% humanistką, ale takie odnoszę wrażenie.
pociąg pośpieszny = швидкий поїзд / потяг (поїзд jest częściej używane, потяг preferowane przez patriotów).
jajko sadzone = смажене яйце (czyli dosłownie smażone jajko), ale również яєшня (rzadziej яєчня) – różniąca się od polskiej jajecznicy tym, że składa się po prostu z kilku jajek sadzonych, białka nie miesza się z żółtkiem.
ziele angielskie = духмяний перець (kalka z rosyjskiego), ale spotkałam się również z rzadziej używanym wariantem англійський перець (być może zapożyczenie z polskiego?)
pogotowie ratunkowe = швидка медична допомога, ale w języku potocznym mówi się po prostu швидка (виклилкати швидку – wezwać pogotowie). Czyli znowu kalka z rosyjskiego.
ne, cos z okiem? Reszta to czyste kalki, заливная рыба tez?
Przepraszam, o rybie zapomniałam 🙂 Ale tak, tutaj znowu mamy kalkę: заливна риба.
Znow polowa komentarz nie weszla. Pytaĺem czy na jajko sadzone nie ma czegos z okiem (глазунья)?
Nie zameczylem Cie jeszcze?
Zajrzałam do słownika i znalazłam dosłowne tłumaczenie pojęcia "яичница глазунья" na ukraiński: яєшня-оката 😀 Ale nigdy w życiu nie słyszałam, żeby ktoś tak mówił. Zawsze смажене яйце albo яєшня. Zdarza się, że ktoś mówiąc po ukraińsku użyje słowa глазунья, ale wtedy mamy do czynienia z surżykiem. Choćby dlatego, że oko to po ukraińsku око, a nie глаз.
Absolutnie mnie nie zamęczyłeś, dzięki Tobie mam okazję do zastanowienia się nad tym, jak dużo jest w ukraińskim bezpośrednich kalek z rosyjskiego – na co dzień po prostu o tym nie myślę.
@PBB
Poruszyłeś bardzo ciekawą kwestię. Jeżeli chodzi o moje własne doświadczenie, biorę się jedynie za tłumaczenia tekstów naukowych (głównie artykułów moich byłych wykładowców, czasami o bardzo wąskiej sepcjalizacji) z politologii lub nauk pokrewnych, bo na tym dobrze się znam i uważam, że jestem w stanie wykonać tłumaczenie na dość wysokim poziomie. Za tłumaczenia w dziedzinie nauk ścisłych/technicznych nigdy się nie biorę, bo jak mogę przetłumaczyć coś, czego nie rozumiem w żadnym języku? Niestety, niektóre z biur tłumaczeń, dla których pracuję, nie przyjmują tego do wiadomości, więc zdarza się, że muszę przetłumaczyć jakąś instrukcję obsługi urządzenia, o istnieniu którego wcześniej nawet nie wiedziałam. Kolejny problem polega na tym, że poziom znajomości języków na Ukrainie jest bardzo słaby, więc jakość tłumaczeń (nawet zwykłych dokumentów) też kuleje.
Ostatnio wielu naukowców na Ukrainie wpadło niemalże w panikę, bo przyjęto nową ustawę, zgodnie z którą osoba ubiegająca się o tytuł naukowy profesora musi posiadać międzynarodowy certyfikat z języka angielskiego na poziomie B2. Dla zdecydowanej większości naukowców (w dowolnej dziedzinie i nie tylko "starszej daty") jest to po prostu niewykonalne. Poza tym pojawił się wymóg opublikowania pewnej ilości artykułów w międzynarodowych czasopismach naukowych z listu Scopus lub Web of Science, ale tutaj można jeszcze sobie poradzić, o ile ma się dobrego tłumacza (a jak już wspomniałam, nie jest to wcale takie oczywiste). Dlatego nie za bardzo sobie wyobrażam ukraińskich uczonych piszących swoje prace naukowe po angielsku. Dla nauki (ukraińskiej i światowej w ogóle) byłoby lepiej, gdyby wszystkie prace były tworzone w jednym języku, dzięki czemu terminologia byłaby jednolita i nic nie mogłoby zostać "przekręcone" wskutek nieudolnego tłumaczenia. Ale nie zanosi się na to, by w najbliższych latach zniknęła konieczność tłumaczenia tekstów naukowych na Ukrainie.
@Ksenia
Widzę, że to wszystko jest ciekawsze niż myślałem… 🙂
To oczywiście nie jest atak na Ciebie, jako tłumaczkę, a dziwię się tylko Twoim wykładowcom: po jakie licho tłumaczyć teksty naukowe? Jestem świadom, że w naukach humanistycznych niestety/wciąż zasada ta nie fukncjonuje to tak ściśle jak w naukach ścisłych, ale jak podaję w komentarzu powyżej, istnieje jeden język nauki i jest nim język angielski. W językach regionalnych, polskim, hiszpańskim i innych naukę można jedynie:
(1) popularyzować w społeczeństwie. Tzn. prowadzę badania naukowe, publikuję ich wyniki po angielsku i następnie dopiero przystępnym i zrozumiałym dla znacznie szerszego grona odbiorców (laików, młodzieży i wszelkich osób zainteresowanych) opowiadam o tym, co zrobiłem po polsku, hiszpańsku itd., dzięki czemu ułatwiam młodzieży rozwijać zainteresowania itd.
(2) nauczać podstaw, choć na poziomie uniwersyteckim z dużym pożytkiem byłoby to robić choć w części też po angielsku, a nie jedynie po polsku lub ukraińsku.
Językiem działalności naukowej jest język angielski, a B2 to minimlany poziom pozwalający na funkcjonowanie w nauce.
Zdemotywowałaś mnie. 😉
Chętnie bym Ci podał przykłady. Niestety dziedziną nauki, którą osobiście tworzę, nie zajmuje się ani jedna osoba ani na Ukrainie, ani w Rosji… Jest za to kilka osób zwłaszcza w Europie Środkowej i Północnej i kilka osób w USA, oraz pojedyncze publikacje z różnych części świata. Powiedzmy, że nauka podzielona jest na specjalności, którymi zajmuje się po kilku-kilkanastu ludzi rozsianych w różnych częściach Ziemi, plus jest kilkudziesięciu ludzi rozsianych po świecie to w miarę śledzących i kilkuset czytających z doskoku. Językiem komunikacji jest oczywiście język angielski, a Ukraińcy i Rosjanie (albo Meksykanie i Kolumbijczycy) nigdy nie będą w tym uczestniczyć, jeśli się angielskiego nie nauczą.
Dzięki. 🙂 Nie byłem nawet świadom…
Wiesz, na Ukrainie nauka – niestety – często jest taką "sztuką dla sztuki". Musisz napisać ileś tam artykułów, to je piszesz. Każą ci opublikować ileś artykułów za granicą -no to szukasz tłumacza i czasopisma, które łaskawie zgodzi się wydrukować twoje "wypociny". Nie mówię, że tak to zawsze wygląda, bo istnieją naprawdę wartościowe prace, ale często jest właśnie tak. Odkąd przyjęto nową ustawę, nagle wszyscy naukowcy "zrozumieli", jak ważne jest prezentowanie wyników swoich badań na arenie międzynarodowej… 😀
To co mnie bardziej zastanawia w tym kontekście to poziom językowy prac publikowanych po angielsku. Jak to wygląda z Twoich własnych obserwacji – czy prace naukowe pisane po angielsku przez naukowców, którzy nie są filologami? Osobiście nigdy nie biorę się za tłumaczenia artykułów naukowych na angielski (co najwyżej za tłumaczenia streszczeń dla czasopism ukraińskich), bo nie czuję się na tyle pewnie. Myślę, że mój angielski jest na poziomie pomiędzy C1/C2, ale jestem pewna, że nie zawsze formułuję swoje myśli tak, jak zrobiłby to native speaker. Tym bardziej nie jest tego w stanie zrobić osoba znająca angielski na poziomie B2. Co o tym myślisz?
@Ksenia
Tak jak ja to widzę, ukazuje się bardzo mało publikacji, na których widniałoby tylko jedno nazwisko. Normalne jest, że na pracy (przynajmniej z biologii-geologii) widnieje kilka nazwisk. Tak więc w trakcie przygotowywania manuskryptu tekst wielokrotnie sprawdza po sobie -w tym język- kilka różnych osób. Później tekst widzą recenzencji i jeśli recenzentem jest native speaker, zdarzyło mi się, że zaproponował kolejne udoskonalenia językowe. Również redaktor z pisma naukowego podsyła ewentualne uwagi. Pracę z pisma naukowego (ale mam doświadczenie wyłącznie z dobrymi "zachodnimi" pismami) przegląda więc przed publikacją naprawdę wiele osób i najpoważniejsze błędy językowe zostają wychwycone. Mimo to wystarczy rzucić okiem na tekst pracy w języku angielskim, by rozpoznać, czy w projekcie uczestniczył native speaker, gdyż widać po prostu inne bogactwo słownictwa.
Osobiście poświęciłem wiele lat nauce hiszpańskiego, przez co mojemu angielskiemu do perfekcji bardzo wiele brakuje (choć ciągle myślę o tym, by wrócić do nauki angielskiego i za wiele lat dociągnąć angielski do poziomu native speakera). Deklaruję bardzo skromnie B2, ale potrafię napisać po angielsku tekst w stylu naukowym, znam całe potrzebne mi słownictwo itd. i licznie poprawiam błędy gramatyczne po ludziach, ale też po mnie doszlifowują styl. Tak więc jak piszę, powiedzmy, że mocne B2 to takie minimum i wielu moim współpracowników nie zna angielskiego lepiej ode mnie, choć np. Szwedzi znają angielski pięknie. W tej chwili uczestniczę też w pewnym projekcie z ludźmi z Ameryki Pd. i z tego co widzę angielski znają na poziomie identycznym co Polacy (oceniam na bazie manuskryptu, gdyż między sobą porozumiewamy się po hiszpańsku). Mam jednak przywilej pracować z najmądrzejszymi ludźmi na kontynencie południowoamerykańskim. 🙂 Zwykli Oni publikować po angielsku w pismach z Europy i USA (w przeciwieństwie do wielu innych naukowców z Ameryki Łacińskiej publikujących śmieciowe pracki po hiszpańsku).
@PBB – po pierwsze, rosyjski ZDECYDOWANIE był (i myślę, że wciąż jest w ex-ZSRR) językiem nauki. Na pewno tak jest w dziedzinie filologii orientalnych – bez rosyjskich badaczy bylibyśmy baaaardzo ubodzy w tej kwestii.
Po drugie – nie widzę nic złego ani w tłumaczeniach, Dlaczego angielski ma być niepodzielnym hegemonem we wszystkich dziedzinach? Dlatego sądzę, że tłumaczenia to rozsądny kompromis – i właściwie to z korzyścią dla wszystkich języków przy tworzeniu rodzimego słownictwa (wbrew pozorom i angielski ma masę zapożyczeń z tych "małych, nikomu niepotrzebnych języków").
EDIT: Ani w tłumaczeniach, ani w pisaniu publikacji naukowych w innych językach niż angielski*
@prz_
W jednym z moich komentarzy powyżej napisałem (i tego się trzymam):
"Jestem świadom, że w naukach humanistycznych niestety/wciąż zasada ta nie fukncjonuje to tak ściśle jak w naukach ścisłych, ale jak podaję w komentarzu powyżej, istnieje jeden język nauki i jest nim język angielski".
Nie wiem, ile we wspomnianej przez @Ksenię "politologii i naukach pokrewnych" oraz we wspomnianej przez Ciebie @prz_ "filologii" jest nauki, a ile jest filozofii/gdybaniny/ogólnie HUMANISTYKI. Jestem świadom tego, że historyk zajmujący się tematem o znaczeniu bardzo lokalnym gdzieś w Polsce, w Rosji lub na Ukrainie może nie widzieć potrzeby pisania tego w języku obcym, gdyż wyobraża sobie -błędnie-, że nikogo za granicą temat i tak nie zainteresuje, a sam znajomością języka angielskiego popisać się nie potrafi. W moich komentarzach odnoszę się jednak do ściśle rozumianej nauki i podam przykład…
Ubiegłej nocy przeczytałem pewną już dość starą pracę napisaną przez mikrobiologów -nie politologów ani filologów- z NASA, która omawiała wyniki analiz grzybów w odchodach astronautów z misji Apollo 14 i Apollo 15. Pracę tę pomimo pewnych braków oceniam jako solidną (co rzadko mam okazję powiedzieć o wypocinach w języku innym niż angielski, np. polskim, hiszpańskim lub portugalskim), okazała się mi pomocna i widzę w moich działaniach okazję do zacytowania jej. ZSSR może i przed USA wysłał człowieka w kosmos w metalowej beczce, a niektórzy dopatrują się w Rosji potęgi kosmicznej (i szerzej naukowej i technicznej), ale jeśli radzieccy mikrobiolodzy kiedyś zadali sobie trud zbadania odchodów radzieckiego kosmonauty i spisali swoje papiery w języku rosyjskim, nie tylko pracy tej nigdy nie przeczytam i nie zacytuję, ale nawet o istnieniu tych papierów się nie dowiem. Rosja zostaje WYŁĄCZONA ze światowej nauki. Nauka -w ścisłym jej rozumieniu, a nie humanistyka- jest globalna, a nie regionalna. Ubiegłem nocy kolejny raz przeczytałem też pewną prackę o skamieniałościach napisaną przez trzech Chińczyków z jakiegoś instytutu w Pekinie, którzy byli na tyle sprytni, że napisali swą pracę po angielsku, nie chińsku. Dzięki temu ja Polak cytuję chiński dorobek naukowy w pracy, którą wyda pismo z USA! W innej pracy, którą czytałem w nocy interesowały mnie maty mikrobialne z Urugwaju, a wydało ją pismo z Polski w języku angielskim. Te trzy prace napisały były w różnych częściach globu ziemskiego przez ludzi władających jako ojczystym bardzo różnymi językami i z pozoru były to prace na dość odmienne tematy, a jednak dla mnie łączyły się w logiczną całość gdy atakowałem mój temat. Tak wygląda przepływ wiedzy w nauce…
Dlatego też angielski owszem MA BYĆ niepodzielnym hegemomem w komunikacji naukowej, bo nikt nie będzie się uczył kilkudziesięciu różnych języków. Poza tym, ponieważ naukowy dorobek ludzkości tworzony jest w języku angielskim, bez znajomości angielskiego może być niemożliwe się wykształcić "do poziomu naukowego" i wykroczyć poza pisanie "wypocin" z regionalym języku polskim, hiszpański i z pewnością rosyjskim. Średnia jakość tekstów po polsku, hiszpańsku lub portugalsku, jak również ogólne znaczenie-"odkrywczość" tych prac są z tego co widzę porażająco niższe niż w języku angielskim. [Co nie znaczy, że każda angielska praca jest dobra, gdyż jest wiele słabych. Niemniej te robre prace, niemal niezawodnie są po angielsku, a nie w innym języku]. Przynajmniej w dziedzinach nie humanistycznych nikt poważny nie publikuje w języku innym niż angielski.
1) Miło, iż sugerujesz, że językoznawstwo to gdybanina.
2) Miło, iż twierdzisz, że humanistyka to w gruncie rzeczy nie nauka. Tylko jakieś takie nie wiadomo co. No taka kupa kału po prostu.
3) Dlaczego MA BYĆ? Jakim prawem? Po to, by jeszcze bardziej wzmacniać pozycję Stanów Zjednoczonych (bo oni głównie korzystają na fakcie skupiania większości świata naukowego w jednej przestrzeni językowej)?
4) Naukowy dorobek ludzkości NIE JEST tworzony wyłącznie po angielsku.
5) Im więcej będzie hegemonii języka angielskiego, tym gorsze będą prace naukowe w innych językach. A koniec końców skończy się na tym, że w wielu językach nie będą nawet prowadzone zajęcia na uniwersytetach. I zrobią nam się takie keczuy, w których można porozmawiać tylko o tym, co jadło się na obiad i jak podrywało się laski na Badoo.
Dlatego uważam tworzenie wersji w kilku językach za najlepszą opcję.
(1) i (2) Użyłem słowa "filologia", nie "językoznawstwo". Wikipedia podaje: "Filologia – jedna z nauk humanistycznych, badająca język i literaturę kręgu cywilizacyjnego lub narodu. Głównym przedmiotem jej badań jest tekst, a celem – jego komentarz i interpretacja". Teksty filologiczne, które widziałem, a było to gł. w języku hiszpańskim, niestety sprawiały wyraźne wrażenie gbybaniny i lania wody w stylu szkolnego wypracowania z języka polskiego "co poeta chciał powiedzieć". Mogą to być teksty ciekawe, ale nie stosją na gruncie nauki, gdy nie podporządkowują się do tzw. metody naukowej.
(3) i (5) Rosja nie może współzawodniczyć ze Stanami Zjednoczonymi na tle naukowo-technicznym:
– Po pierwsze dysproporcja ich potęgi naukowej jest zbyt groteskowa, by takie współzawodnictwo było możliwe.
– Po drugie, nauka winna służyć ludzkości, a nie zimnej wojnie. Mnie osobiście nie interresuje tworzenie nauki "polskiej", "amerykańskiej", albo "rosyjskiej", a po prostu tworzenie nauki z której będzie czerpać cała ludzkość.
Rosja powinna współpracować z tzw. Zachodem i w tym celu potrzebny jest wspólny język komunikacji. Tzw. szeroki świat przyjął, że tym językiem jest angielski, więc Rosji pozostaje się podporządkować.
(4) Czytam prace z różnych dziedzin nauki i moje obserwacje przedstawiłem w komentarzch powyżej. Poważne publikacje naukowe o istotnym znaczeniu dla ludzkości są w języku angielskim. Raczej nie należą do nich wypociny studenta, który z czystego przymusy napisał pracę licencjacką i pozwolono mu to zrobić w swoim języku.
1. Dobrze, to jakie jest w takim zdanie na temat prac językoznawczych?
Ja wiem, że ścisłowcy mają ten plus, iż widać, że most stoi, gdy się go zbuduje (choć równie dobrze można powiedzieć, że jednak ludzie JAKIEŚ dźwięki wydają i JAKOŚ się one różnią między sobą), ale przecież i w naukach ścisłych jest cała masa hipotez i sporów między naukowcami.
2. Jaki "szeroki świat"? Żaden szeroki świat, stało się to w wyniku dominacji gospodarczej, najpierw Wielkiej Brytanii, a potem Stanów Zjednoczonych! To jest zwykły językowy kolonializm. A ludzie za tym poszli (i nadal idą) w pogoni za sukcesem (i kasą, przede wszystkim kasą). Dlaczego wszyscy mają się dostosowywać i godzić się na tę hegemonię?
Żeby nie było, nie chodzi mi o to, by nagle masowo ludzie przestali uczyć się angielskiego. Ale własnie: niech naukowcy doprowadzają do perfekcji swój angielski, by mogli potem tłumaczyć prace naukowe ze swoich języków rodzimych. Proste jak drut.
@prz_
Przepraszam, wkleiłem komentarz w złym miejscu… Szukaj powyżej.
Edit: https://woofla.pl/sytuacja-jezykowa-na-ukrainie-mity-i-rzeczywistosc-czesc-12/#comment-34134
ad. 1) Nie podoba mi się to, że dziedziny ścisłe traktujesz jako te lepsze. A ileż to badań niby w dziedzinach ścisłych, które dawały sprzeczne wyniki?
ad. 2) Chociażby po to, by inne języki nadążały za tworzeniem nowej terminologii, by nauka na uniwersytetach mogła się odbywać w "mniejszych" językach. I również ze względów społeczno-ideologicznych. Dominacji Stanów Zjednoczonych mówię wielkie i stanowcze NIE.
@prz_
Nie traktuję jako lepsze. Gdzie to przeczytałeś? 🙂 Traktuję jako ścisłe.
Nic nie odpiszę, bo nie wiem, jakie sprzeczne wyniki masz na myśli.
Ideologia nie powinna dominować nad rozsądkiem. Rozsądne jest, by naukowcy świata posługiwali się tym samym językiem, by był możliwy przepływ informacji i rozwój dziedziny. Tworzenie nikomu do szczęscia nie potrzebnej terminologii w mnogich językach to sztuka dla sztuki, gdy cała komunikacja naukowa odbywa się przecież w jednym języku. Sprzeciwiasz się językowi angielskiemu, gdyż nie lubisz Stanów Zjednoczonych? To czysta ideologia i zero pragmatyki.
1. Niby nie napisałeś wprost, że są gorsze, ale wyczułem lekką pogardę w stosunku do nich.
2. Np. w biologii. Również w astronomii są rozliczne sprzeczne hipotezy i nic nie wiadomo na pewno.
3. Trochę przeraża mnie takie myślenie u kogoś, kto jest samorodnym "keczuistą". Śmierć języka zaczyna się od niektórych dziedzin życia i nauka może być właśnie jedną z nich. I nie uważam, że to sztuka dla sztuki, a jeśli nawet – dzieje się to dla dobra harmonijnego rozwoju. Tłumaczenie wszystkich prac naukowych zdecydowanie ułatwiłoby sprawę całemu sektorowi wiedzy, od najwyższego do najmniejszego szczebla. I nie chodzi o to, że nie lubię, bo wkurzałaby mnie dominacja któregokolwiek kraju.
To właśnie ta pseudopragmatyka zabija języki. Bo dla mnie od podejścia pragmatycznego ważniejsze jest podejście ambitne.
A tak w ogóle to nie podoba mi się sprowadzenie mnie do parteru – równie dobrze ja mógłbym się spytać: "a dlaczego miałyby nie być tłumaczone?".
Przepraszam, że to napiszę, ale o ile doceniam dokonania naukowe i samozaparcie w nauce keczua i hiszpańskiego, to czasem mam wrażenie, że traktujesz swoich rozmówców z góry z postawą: "ja wszystko wiem najlepiej, ty się nie znasz".
@prz_
(1) Akceptuję, że bywam niemiły dla ludzi, ale dla tzw. dorosłemu człowiekowi słodzić nie muszę i chyba nikt mojego słodzenia nie potrzebuje. 😉 Że Mu nie słodzę bynajmniej nie oznacza, że Go nie szanuję, albo nawet, że Go nie lubię.
(2) Jeśli "się znasz", to udowodnij… Tak właśnie! W nauce liczą się argumenty, podczas gdy w swoim powyższym komentarzu (Wrzesień 12, 2016 o 10:41 pm) wciąż sprowadzasz się to IDEOLOGII: śmierć języków itp. Odpowiadam więc: język jest narzędziem komunikacji i tym samym to język ma służyć nauce pozwalając naukowcom na wzajemne porozumienie się, a nie odwrotnie nauka językom w duchu "harmonijnego rozwoju" terminologii we wszystkich językach.
W kilku komentarzach powyżej pisałem natomiast, że w językach regionalych (np. polskim, hiszpańskim, rosyjskim) naukę się POPULARYZUJE. Popularyzacja w lokalnych językach jest ważna i sam próbuję to robić (czego przykładem jest mój blog). Tak więc naukę tworzyć w jednym języku, a popularyzować w wielu.
Jestem więc zarozumiały i stanowczy wobec -zakładam, że dorosłych- ludzi, ale wiem na jakim świecie żyję i co jest dla mnie pragmatyczne i wiem jak robić naukę. Pragmatyczny jest język angielski niezależnie od tego, czy prywatnie sobie lubię, czy nie lubię USA, czy będę płakał, czy nie z powodu śmierci keczua i wykluczenia języka polskiego z pewnych dziedzin życia. A jeśli moja ojczyzna może odnieść jakiegoś rodzaju korzyści dzięki moim potencjalnym odkryciom naukowym (jestem raczej na początku mojej drogi w nauce), w interesie mojej ojczyzny jest, bym się posługiwał językiem angielskim, gdyż to właśnie angielski daje możliwość zrobienia tychże odkryć.
To, że jest się pełnoletnim (dorosłość to jakoś dla mnie zbyt wielkie słowo) i rozmawia się z kimś, kto jest pełnoletni, to nie oznacza, że trzeba być niemiłym, zarozumiałym i stanowczym.
Nie sprowadzam tego wyłącznie do ideologii. Tylko niekoniecznie to, co pragmatyczne, uważam za moralnie słuszne. Zdajesz sobie sprawę, że gdyby Polacy w dziewiętnastym wieku chcieliby być tak bardzo pragmatyczni, to dzisiaj nie mówilibyśmy po Polsku? Bo po co im był wtedy język polski? Przecież żadnej kasy z tego nie mieli, a tylko problemy mogły być.
A zasady w nauce też ktoś kiedyś sobie wymyślił, podobnie jak zasady pisania publikacji naukowych. A zasady zawsze można zmienić.
@prz_
Jestem niemiły, zarozumiały i stanowczy i się do tego publicznie przyznaję. Jeśli Ci jeszcze nie ulżyło, możesz mi dokopać coś więcej… Z mojej strony bez stresu. 🙂
Nie przekonałeś mnie. 🙂 Przypuśćmy jednak, że byś mnie przekonał do wszystkich swoich racji – co mogę zrobić KONKRETNIE? Uczestniczę w tym momencie w sześciu różnych projektach naukowych, które są na różnych etapach realizacji. Każdy z tych projektów jest w zespole międzynorodowym -rzecz typowa dla współczesnej nauki- z ludźmi z conajmniej pięciu różnych krajów i ani jednen z moich projektów nie jest realizowany w całkowicie w polskim zespole. Opisywana przeze mnie tu sytuacje jest NORMALNA, gdyż tak się mają rzeczy we współczesnej nauce… Opiera się ona na współpracy MIĘDZYNARODOWEJ. Jest chyba oczywiste, że wyniki będą opublikowane w języku angielskim, a nie polskim lub rosyjskim… Każdy, kogo te wyniki mogą zainteresować w szczegółach, zna język angielski i nie potrzebuje, by mu tłumaczyć te prace… Zaś dla szerszego grona nie-profesjonalistów, miłośników itd., którym wystarczy wiedzieć trochę "ogólniej", przygotuję teksty popularyzacyjne w trzech językach, które znam: w angielskim, hiszpańskim i polskim i teksty te będą dostępne w internecie za darmo dla każdego, kto chce je przeczytać. Podsuń mi proszę pomysł, co mogę zrobić LEPIEJ??? Na język polski oryginalnych prac nie przetłumaczę, gdyż ani nikt w naszym kraju nie potrzebuje takiego tłumaczenia, ani nie ma tu pisma, które by takie tłumaczenia wydawało.
1. "Jestem niemiły, zarozumiały i stanowczy i się do tego publicznie przyznaję." – naprawdę, nie masz się czym chwalić, wręcz przeciwnie. I naprawdę, nie sprawia mi przyjemności dowalanie komukolwiek.
2. Normalny to pojęcie wzgledne.
3. Możesz publikować tłumaczenia w sieci na zasadzie open contentu.
4. Jest jeszcze jeden powód, dla którego dominacja języka angielskiego w nauce (ale i w czymkolwiek innym) jest szkodliwa. Otoz, poza jednostkowym przypadkami, nierodzimi uzytkownicy angielskiego zawsze będą w tyle w stosunku do native speakerów. Dlaczego ktos, kto urodził się w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii ma być z tego powodu uprzywilejowany?
No i jeszcze jedno – większość tych pism naukowych jest wydawanych w USA (albo przynajmniej mają tam oficjalna siedzibę) i niejako wszystkie artykuły w nich zawarte są "przywlaszczane" przez amerykańską naukę.
I może skończmy już te dyskusje, bo już bardzo daleko odbieglismy od tematu.
1. Nie sprawia Ci przyjemnosci dowalanie kommukolwiek. Czyli moja niemiłość jest na liście argumentów przeciw USA? Kompletnie się już pogubiłem.
2. Normalne na tzw. Zachodzie i nie będę się wzorować na tym, jak się działa w Rosji i na Ukrainie.
3. Nie istnieje potrzeba takiego tłumaczenia na język polski, gdyż w Polsce każdy naukowiec zna język angielski i nikt nie potrzebuje, bym mu tłumaczył, co napisałem. Publikując oddaję też prawa wydawnictu, które tekst wydaje. Twoja propozycja nie trzyma się rzeczywistości.
4. – W którymś języku trzeba pisać. Przyjął się angielski i nie będę tupać nóżką "bo czemu angielski".
– Jak to są przywłaszczane przez "amerykańską" naukę? Nie robię nauki "polskiej", "amerykańskiej", ani "rosyjskiej". Celem naukowców (przynajmniej "zachodnich") nie jest żadna zimna wojna tylko zwyczajnie nauka. Dziwi mnie, że się zdajesz opowiadać po stronie Rosji zamiast Zachodu.
Zgadzam się, by skończyć, bo piszesz rzeczy w kompletnym oderwaniu od realiów tego świata.
…A jednak pozwolę sobie jeszcze coś dopisać.
Ad. 1 To ja się już pogubiłem i nie ma chyba sensu tego wałkować.
Ad. 2 No, przynajmniej sprecyzowałeś, teraz brzmi to lepiej.
Ad. 3 Rzeczywistość zawsze można próbować zmieniać.
Ad. 4 Trochę sobie przeczysz, bo skoro oddajesz prawa wydawnictwu (hipotetycznie) ze Stanów, to siłą rzeczy działasz na korzyść amerykańskiej nauki.
Nie jestem ani za Rosją, ani za Stanami Zjednoczonymi, jestem też przeciwnikiem wojen. Być może w pewnym momencie zbyt ostro zareagowałem (choć niestety takie są skutki nieznoszącego sprzeciwu tonu Twoich wypowiedzi). Po prostu bolą mnie nierówne proporcje na tym świecie i to, że są równi i równiejsi. A w sferze językowej można to bardzo dokładnie zobaczyć.
KONIEC
@ PBB
Nie pytalem czy z mechanikiem mozna dogadac sie po ukrainsku lecz bez pomocy rosyjskiego. I okazuje sie, ze nie bardzo,bo nazwy czesci zzyna sie zywcem z rosyjskiego dostosowujac do swojej fonetyki. To tak jakby hiszpanski bral wszystko z polskiego i mialbys " napendo na prodo" czy "escriña de biegos".
@ Ksenia
Jak nie zameczylem to testujemy dalej ten dziwny jezyk. Troche trudniejsze pojecia raczej tez beda kalkami
-ruchome piaski (зыбучие)
– odczyn zasadowy (щелочная реакция)
-od akapitu,nowej linii (с красной строки)
-papier scierny (наждачка)
-margines (поля)
@Night Hunter
Chyba znowu zjadło mi komentarz 🙁
– хиткі / сипучі піски
– лужна реакція
– з (нового) абзацу
– наждачний папір
– zawsze słyszę поля, ale słowo маргінес też jest w słowniku (czasem pisane марґінес, ale kwestia używania lub nie używania litery ґ to już zupełnie inna zagwozdka)
A tu mile zaskoczenie, im trudniejsze pojecia tym wiecej ukrainskiego w ukrainskim. Te piaski to raczej kalka ale ladnie obrobiona, a moze i wlasny wymysl. Ług to przeciez i po polsku zasada, wiec to jakis slowianizm obcy rosyjskiemu. A nie zamienili красной строки na червону – nie spodziewalem sie tego.
Dzieki Oksana za tlumaczenia, na dzis wystarczy, ale jutro Cie jeszcze troche pomecze 🙂
@Ksenia
Jesli masz ochote kontynuowac test to mam pare pojedynczych slow o oczywistej etymologi z obu stron. Ciekawe , w ktora strone skloni sie ukrainski? Czy znow to bedzie rosyjski?
@Night Hunter
Oczywiście mam ochotę 🙂 Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam, ale dzisiaj to ja byłam poza miastem (tyle że nie w puszczy, a na stepie) 🙂
Czy jeszcze w jakimś języku słowiańskim prócz rosyjskiego "oko" to "глаз" albo coś podobnego?
@Krzysztof
Nie tylko slowianskim ale w zadnym indoeuropejskim nie kojarze.
Oj, po grecku chyba mata
@Night Hunter
Po grecku oko to μάτι (mati), oczy to μάτια (matia)
@Krzysztof
Słabo znam języki południowosłowiańske… Ale wygląda na to, że nie! Ciekawe, że niektóre źródła powiązują etmologię słowa "глаз" z polskim "głazem", chociaż wydaje mi się to raczej mało prawdopodobne.
Patrzyłem na tłumaczenia w Wiktionary https://pl.wiktionary.org/wiki/oko i też nie znalazłem.
@Ksenia
No to do testu!
(basen) brodzik-легушатник (źaba)
(technika) zębatka-звездочка(gwiazda)
lejek (lać)- воронка(wrona)
Cdn.
@Night Hunter
1. Prawidłowo będzie chyba tylko "дитячий басейн", "мала ванна басейну". Wymyślono już kalkę "жабенятник", ale rzadko się z nią spotykam. Słowo "лягушатник" jest używane przez Ukraińców, ale dyskutujemy o języku ukraińskim, nie o surżyku 😉
2. Co prawda leżę z techniki, ale czy zębatka to na pewno звездочка? Chyba jednak koło zębate, bo zębatka to listwa zębata, współpracująca z kołem zębatym, jak podpowiada mi szanowna Wiki? 😀 Ale звездочка to po ukraińsku зірочка, także w znaczeniu "koło zębate".
3. лійка
Zebatka i kolo zebate to zupelnie to samo:-).
3. A ta лiйка to przypadkiem nie polewaczka? A jak lej po bombie?
4. (sloik) nakretka-крышка (daszek)
5. (klawiatura) malpa- собака (pies)
6. (garaž) kanał- яма (jama)
7. gra planszowa (np. warcaby)- настольная (stołowa)
Лійка ma 2 znaczenia – konewka (także коновка lub поливальниця) i właśnie lejek. Na leje po bombie zawsze mówią воронка, ale być może ma to związek z tym, że na Ukraine powstają one głównie w rejonach, gdzie mówi się po rosyjsku 😛
4. кришка
5. собака
6. яма
7. настільна гра
No przesadzilas z tymi воронками, na wschodzie troche sobie postrzelaja, ale jeszcze nikt nikogo nie bombarduje. A związek z wroną jednak jest.
Reszta to same kalki, a кришка to chyba zapozyczenie, bo chyba mają дах?
Powyzsze slowa, choc codziennego uzytku, naleza do jezyka " miastowego" wiec moze dlatego tak duzo w nich rosyjskosci. Jutro, jak nie masz dosc, wrzuce cos blizszego wsi, przyrody, moze bedzie bardziej ukrainsko :-).
Niektóre z używanych pocisków są dość spore, więc często mówi się o воронках. Zobacz na przykład ten artykuł (po ukraińsku): http://ua.interfax.com.ua/news/general/284299.html (120 мм снаряди – chodzi o pociski moździerzowe, a nie o bomby). Niestety, z racji mojego miejsca zamieszkania jestem z tymi tematami już dość obeznana…
Кришка to zapożyczenie, bo dom ma дах (криша będzie surżykiem), ale nakrętka, pokrywka to zawsze кришка.
Dobrze, jutro przenosimy się na wieś 😉
No to jestesmy na wsi w poszukiwaniu ukrainskiego w ukrainskim 🙂 .
Moze ktos mysli, ze robie ten test tendencyjnie, ze znam ukrainski i rosyjski i wybieram to, co ma udowodnic ich nierozerwalny zwiazek. Nic z tych rzeczy! Ukrainskiego nie znam wcale, a z pary polski-rosyjski wybieram spontanicznie, z glowy, takie pojecia, ktore w obu jezykach roznia sie sensem, wykladnia. Podaje slowa, wyrazenia w ciemno i prawie zawsze trafiam – ukrainski zźyna z rosyjskiego, albo poprzez kalki albo wprost.
Cdn.
Ale do rzeczy.
1. Jak maja дах to moze maja dachowke, czy jednak cos od czaszki (черепица)?
2. Zagroda ( miejsce zagrodzone ale pod golym niebem, w srodku zwierzeta)- czy moze загон od zaganiania?
3. Kijanka ( chyba od kija)- головастик(od glowy)
4. Grzyb kurka ( kura)- лисичка (lis)
5.Grzyb kania (ptak)- зонт (parasol)
6. Ryba krąp ( krępy)- подлещик ( niepeĺny leszcz)
Cdn.
7. Jemioluszka ( jemiola)- свиристель (swist)
8. Modrzew (modry)- лиственица (lisc)
9. Turkuć podjadek (… podjadać)-медведка (niedzwiedz)
10. Po polsku zaba robi kum kum, po rosyjsku kwa kwa.
11. Kaczka kwa kwa- kra kra
12. Wrona kra kra – kar kar.
A jak po ukrainsku?
Nie mogę opublikować komentarza 🙁 System znajduje duplikat, ale ja nigdzie swojego komentarza nie widzę…
Edit: Redakcja Woofla: Poniżej zamieszczamy treść komentarza, który z niewyjaśnionych przyczyn został odrzucony:
1. Oba warianty są poprawne: черепиця i дахівка. Ale черепиця jest częściej używane.
2. Загорода lub загін, pierwsze jest częściej używane.
3. Пуголовок
4. Лисичка
5. Парасолька
6. Підлящ
7. Омелюх
8. Модрина
9. Вовчок / ведмедка
10. Żaba robi ква-ква lub кум-кум 🙂
11. Kaczka robi кря-кря lub ках-ках
12. Wrona robi кар-кар
@Ksenia
Błąd ten zdarzył mi się na Woofli wiele razy. Miewam problemy z przeglądarek Edge oraz Tor, ale błąd chyba nie zdarzył mi się z przeglądarki Internet Explorer i wystarczyło zmienić w komentarzu coś, jakieś jedno słowo, albo poszukać przecinka do poprawienia, po czym wysłać komentarz na nowo z Internet Explorera.
Błąd, o którym wspomniała @Ksenia został ręcznie skorygowany w postaci dopisku do jej wcześniejszego komentarza.
https://woofla.pl/sytuacja-jezykowa-na-ukrainie-mity-i-rzeczywistosc-czesc-12/#comment-34098
.
A na wsi sie spodziewalem troche wiecej ukrainskiego :-), choc tu niektore slowa mogly powstac niezaleznie jak пуголовок, ktory jednak nawiazuje do glowy czy oмелюх od jemioly.Mодрица to raczej ogolnoslowianskie, nie kalka z polskiego ale i nie rusycyzm. A вовчок to chyba wreszcie czysto ukrainskie slowo, choc w rezerwie maja ведмедку (nie poprzestawialy ci sie litery?)
W sumie na wsi najmniej rusycyzmow, ale ta parasolka to lekka przesada. Dzieki za tlumaczenia!
Wytrzymasz jutro jeszcze dwie serie?
Może teraz się uda…
1. Oba warianty są poprawne: черепиця i дахівка. Ale черепиця jest częściej używane.
2. Загорода lub загін, pierwsze jest częściej używane.
3. Пуголовок
4. Лисичка
5. Парасолька
6. Підлящ
@Night Hunter
Próbuję jeszcze raz wrzucić komentarz przez IE.
1. Oba warianty są poprawne: черепиця i дахівка. Ale черепиця jest częściej używane.
2. Загорода lub загін, pierwsze jest częściej używane.
3. Пуголовок
4. Лисичка
5. Парасолька
6. Підлящ
7. Омелюх
8. Модрина
9. Вовчок / ведмедка
10. Українська жаба робить ква-ква або кум-кум 🙂
11. Качка робить кря-кря або ках-ках
12. Ворона робить кар-кар
@Night Hunter
Próbuję chyba już dwudziesty raz i z trzeciej przeglądarki, może tym razem komentarz się pojawi:
1. Oba warianty są poprawne: черепиця i дахівка. Ale черепиця jest częściej używane.
2. Загорода lub загін, pierwsze jest częściej używane.
3. Пуголовок
4. Лисичка
5. Парасолька
6. Підлящ
7. Омелюх
8. Модрина
9. Вовчок / ведмедка
10. ква-ква lub кум-кум 🙂
11. кря-кря lub ках-ках
12. кар-кар
@NIght Hunter
1. Oba warianty są poprawne: черепиця i дахівка. Ale черепиця jest częściej używane.
2. Загорода lub загін, pierwsze jest częściej używane.
3. Пуголовок
4. Лисичка
5. Парасолька
6. Підлящ
1. Oba warianty są poprawne: черепиця i дахівка. Ale черепиця jest częściej używane.
2. Загорода lub загін, pierwsze jest częściej używane.
3. Пуголовок
4. Лисичка
5. Парасолька
6. Підлящ
7. Омелюх
8. Модрина
9. Вовчок / ведмедка
10. Жаба робить ква-ква або кум-кум 🙂
11. Качка робить кря-кря або ках-ках
12. Ворона робить кар-кар
@PBB
Mój poprzedni komentarz nie wskakuje nawet z Internet Explorera, ale mam nadzieję, że ten się pojawi.
Z pewnym "bólem serca" (ponieważ ogólnie jestem przeciwniczką hegemonii języka angielskiego – wolałabym, żeby jego miejsce zajął sztuczny język, ale rzeczywistości się nie zmieni) muszę przynać Ci rację. Przynajmniej jeśli chodzi o prawdziwą, odkrywczą naukę. Faktycznie, jeżeli Chińczycy będą pisali swoje artykuły wyłącznie po chińsku, to nikt poza ich rodakami raczej do nich nie dotrze. Tłumacze, nawet najlepsi, też niewiele wskórają, zwłaszcza w specjalistycznych dziedzinach nauk ścisłych. Gdybyś poprosił mnie o przetłumaczenie artykułu dotyczącego sfery Twoich badań z języka rosyjskiego na polski, zapewne później miałbyś sporo uwag co do jakości mojej pracy – bo po prostu się na tym nie znam. Dlatego pisanie artykułów w jednym, uniwersalnym języku jest pewnym rozwiązaniem, eliminującym nieporozumienia, które mogą powstać wskutek błędów w tłumaczeniu.
Nadal uważam jednak, że nie ma potrzeby pisania wszystkiego po angielsku (ani nawet tłumaczenia na angielski). Nie wiem, jak to wygląda w innych krajach, ale na przykładzie Ukrainy obserwuję, że sam system jest niedoskonały. Jeżeli chcesz wykładać na uczelni, po pewnym czasie musisz zrobić doktorat (nawet jeżeli Twoją pasją jest wyłącznie uczenie młodzieży podstaw pewnej nauki). Żeby obronić doktorat, musisz napisać ileś tam artykułów, pojechać na kilka konferencji itd. Chyba nie będziesz zaskoczony, jeżeli powiem Ci, że większość tych prac to zwykłe kompilacje, czasem nawet ocierające się o plagiat, nie wnoszące zbyt wiele do światowej nauki. Nie widzę więc powodów, dla których warto by było koniecznie tłumaczyć je na angielski. A jeżeli ktoś zajmuje się nauką na poważnie, to tak czy inaczej w pewnym momencie będzie musiał nauczyć się angielskiego i zacząć pisać w tym języku.
Zmiana rzeczywistości jest trudna, ale nie niemożliwa. Problem w tym, że tym, którzy mają wpływy i pieniądze nie zależy na zmianie tej rzeczywistości.
@prz_
Mnie sie bardzo nie podoba dominacja Murzynow w biegu na 100m! To wielka niesprawiedliwosc dziejowa, ze ich afrykanscy przodkowie uganiali sie po sawannie za szybkimi antylopami a Eskimosi do dzis poluja na slamazarne foki brodzac w sniegu po kolana.
A tym, ktorzy maja wplywy i pieniadze nie zalezy by to zmienic!!! 🙂
Przepraszam Cię bardzo, ale czym innym są naturalne uwarunkowania, a czym innym wpływ człowieka…
@Night Hunter
Oczywiście, że wytrzymam 🙂 Literki mi się nie poprzestawiały – niedźwiedź to po ukraińsku ведмідь.
To teraz pare wyrazen rzeczownikowo- czasownikowych z zycia codziennego:
1. Swiniaka sie bije czy kłuje ( chodzi o zabijanie, chodz z obu jezykow bardziej wynika znecanie sie:-))
2. Ryba bierze czy dziobie ?(клюет)
3. Zeby sie myje czy czysci?
4. Ziemniaki sie obiera czy tez czysci?
5. Rybe sie skrobie czy znowu czysci?
Caly czas mam nadzieje, ze pojawi sie trzeci, ukrainski wariant.
Cdn.
@Night Hunter
Masz niezwykły talent (bądź intuicję) do wyszukiwania rosyjskich kalek w języku ukraińskim 😀
1. колоти / різати свиню
2. риба клює
3. чистити зуби
4. чистити картоплю
5. чистити рибу
@Ksenia
Mysle,ze to nie talent ani intuicja, ale o tym napisze w podsumowaniu po zakonczeniu testu, czyli juz niebawem 🙂
6. Ogorki sie kisi czy soli?
7. Drewno sie rabie czy kłuje?
8. Obrazy sie maluje czy pisze?
9. Marynarze w morze wyplywaja czy chodza w morze?
10. A iak dostaniesz w morde to oddejesz czy wydajesz reszte (дать задачу)?
10. Задачу oczywiscie 🙂
ЗДАЧУ!!!
Nie wiem czemu pisze cyrylica zdaczu a wychodzi задачу???!!!
No jasne, bo pisze przez З а powinno byc przez С i mi poprawia na задачу 🙂
@Night Hunter
1. Квасити / солити огірки
2. Рубати / колоти дрова
3. Писати картину
4. Вийти в море
5. Дати здачу (po ukraińsku przez з) 😉
Co ciekawe, za poprawne uważane jest użycie słowa "здача" wyłącznie w tym znaczeniu. W sklepie дають решту. Oczywiście, wiele osób w tym znaczeniu również używa słowa "здача", ale podobno to surżyk. Podobno, bo moim skromnym zdaniem "czyściciele" języka ukraińskiego czasami nieco przeginają z tym zamienianiem "rosyjskich" słów na ich polskie odpowiedniki.
Ci czysciciele niech sie lepiej wezma za kalki z rosyjskiego, roboty im starczy do emerytury. Ale przepuszczam, ze wiekszosc nie wie na czym polega kalka.
Na koniec troche rekcji:
1. Dzwonic do mamy czy mamie?
2. Czekac na autobus czy autobusu?
3. Troszczyc sie o dzieci czy o dzieciach? (заботиться)
4. Zdradzac żonę czy zonie?
5. Korzystac z pomocy czy pomocą?
Cdn.
6. Chorowac na zapalenie pluc czy zapaleniem pluc?
7. Umrzec na gruzlice czy od gruzlicy?
8. Rzucac oszczepem czy oszczep?
9. Cieszyc sie z zycia czy zyciu?
10. Przejechac na czerwonym swietle czy pojechac na czerwone swiatlo?
Oczywiscie zbieźnosci w tej kategorii w jezykach pokrewnych nie musza swiadczyc o kalkach, pod warunkiem jednak, ze nie stanowia zdecydowanej wiekszosci.
@Night Hunter
Dla mnie nie jest do końca oczywiste, czy wszystkie wyrażenia, które podobnie brzmią w języku rosyjskim i ukraińskim muszą być kalkami. Zostawiamy terminologię naukową i techniczną, ale w bardziej "życiowych" sferach może to być po prostu związane z pokrewieństwem tych języków.
1. Дзвонити мамі
2. Чекати на автобус / чекати автобус. Wydaje mi się, że pierwsza forma jest poprawniejsza, ale obie są spotykane.
3. Піклуватись про дітей.
4. Зраджувати дружині
5. Користуватись допомогою
6. Хворіти на запалення легень (пневмонію) / Хворіти запаленням легень (пневмонією)
7. Померти від запалення легень
8. Метати спис
9. Радіти життю / Насолоджуватись життям
10. Поїхати на червоне світло
Ta kategoria raczej o niczym nie swiadczy, choc podobienstwo do polskiego czy slowackiego jest znikome, znow gore bierze jednak rosyjski. Wyrazenia 1 i 10 to raczej na pewno kalki, nie moga pochodzic od ze wschodnioslowianskiego prajezyka. A чекати автобус i nr3 to konstrukcje czysto ukrainskie. Reszta ma rekcje zgodna z rosyjska, ale to nie musza byc kalki. I wreszcie troche odrebnej leksyki, bo juz gotowy bylem sądzic, ze ten ukrainski rozni sie od rosyjskiego fonetyka, polonizmami i garstka staroruskich słów. A okazuje sie, ze tak nie jest.
Pora na podsumowanie.
@Ksenia
Na okolo 40 pojęć jest kilka nie rusycyzmow, pare wyrazen moze wynikac z bliskiego pokrewiensta ale czyste ukraimyzmy to вовчок, хиткi поискi, moze oмелюх i пуголовок czyli okolo 10%. Moze ja mam wyjatkowe szczescie, ze na tyle strzalow w ciemno trafilem prawie same rusycyzmy. W zwiazku z tym mam jeszcze jedna prosbe- czy moglabys podac kilka wyrazen, najlepiej rzeczowni+ przymiotnil typu " pociag pospieszny" ktore nie sa kalkami z rosyjskiego?
@Ksenia
Nie mozesz znalezc takich wyrazen czy nie chcesz juz sie w to bawic?
Ksenia nie może podać choćby jednego ukraińskiego wyrażenia, które nie jest kalką z rosyjskiego, bo najprawdopodobniej takiego wyrażenia nie ma! Język ukraiński zapewne posiada w jakimś stopniu swoje własne słownictwo ale nie potrafi z niego nic samodzielnie stworzyc. A własne słowa to trochę za mało, żeby jakieś narzecze można było nazywać niezależnym językiem. Żywy, odrębny język potrafi z własnych słów tworzyć własne konstrukcje, zwroty i wyrażenia a ukraiński wykazuje sie na tym polu całkowitą indolencją tłumacząc wszystko co się da z rosyjskiego. A co jest za trudne do przetłumaczenia to po prostu tylko adoptuje fonetycznie. Z zewnątrz oczywiście wygląda to na odrębny język i za taki jest w swiecie z pełną powagą uważany.
Przypomina to przypadek pana Krzysztofa Bęgowskiego, który po wizycie w Bangkoku, przebrany w damskie ciuchy nazwał się Anna Grodzka i ogłosił światu, że jest kobietą. Tak samo przebrano język rosyjski w krążące pod strzechą staroruskie słowa i nazwano to językiem ukraińskim. Ale gdy się ten język rozbierze, co powyżej zrobiłem, to nie ma żadnych wątpliwości- całkowity rosyjski przebieraniec, taki językowy tranwescyta. I jak o kobiecości pani Grodzkiej można mówić tylko z przymrużeniem oka, tak samo i o "samodzielnym", "odrębnym", "niezależnym" języku ukraińskim. 🙂
To nie język potrafi tworzyć z własnych słów własne konstrukcje, zwroty i wyrażenia, ale jego użytkownicy, jeśli się odpowiednio do tego celu zorganizują. Ukraiński jest jedynym znanym językiem tylko dla niewielkiej mniejszości swoich użytkowników, wysoki status ma od 25 lat (a i to tak naprawdę nie w pełni i nie na całym terytorium kraju), dla większości ludności nie był (a dla dużej głównym językiem nauczania, obcowania z kulturą, nauką, techniką etc. więc trudno się dziwić, jak to wygląda. Kataloński też przypomina rebus z hiszpańskiego + inne końcówki.
Kiedy Polska odzyskiwała niepodległość, polski słabo się nadawał do funkcjonowania w sferze nauki i techniki. Istniejąca terminologia fachowa była albo kopiowana albo kalkowana z niemieckiego. Ale z biegiem czasu powstały polskie terminy, albo germanizmy tak się zadomowiły, że nie są odczuwane jako obce.
Dlatego w odniesieniu do 'młodych' państw, narodów i języków, od obserwowania stanu ciekawsze wydaje się obserwowanie trendu. Ten jest naprawdę 'odrębny' kto coraz bardziej oddala się od sąsiadów. Nie mam wątpliwości, że ukraiński dziś jest bardziej 'niezależny' (to cecha stopniowalna, a nie binarna – tak/nie) niż w 1991 czy w 2003. Kontrast z białoruskim jest tu oczywisty.
Rzeczywiście to ludzie tworzą większość konstrukcji, zwrotów i wyrażeń, dużą ich część świadomie i celowo, mało tego, przeważnie robią to wykształceni językoznawcy, więc tym bardziej dziwi w przypadku ukraińskiego aż takie pójście na latwiznę po linii skrajnie najmniejszego oporu. Trudno uwierzyć, że wszystkie te pojęcia tworzyli specjaliści ukraińscy dla dobra swojego języka, podejrzewałbym tu dywersję uczonych radzieckich, którzy podobnie zaingerowali w język białoruski w 1933r..
Wyrażenia takie jak швидкий потяг, швидка медична допомога itp. musiały wejść do języka dość dawno, zresztą chyba w każdym języku byłego ZSRR jest"szybki pociąg" i "szybka medyczna pomoc". Ale już podane przez Ksenię nowe, słownikowe kalki typu "отката" czy "жабенят-
ник", albo tym bardziej nowa i często używana "собака" nie świadczą o odwracaniu trendu w niepodległej Ukrainie. Czy mógłbyś więc podać jakieś językowe przykłady większej "niezależnosci" języka ukraińskiego niż w 1991 czy 2003 roku?
Night Hunter, no to pięknie pojechałeś…
Od czasu forsowania języka czarnogórskiego nie mam już oporów, by cokolwiek nazywać językiem.
Poza tym, gdyby ukraiński nie był żadnym językiem, tylko jakimś tam dialektem, to można by go było się bez problemu nauczyć w tydzień znając rosyjski. No a jednak dziwnym trafem tak nie jest…
W ogóle uważam, że oddzielanie języków jest w jakiś sposób uczciwym podejściem – inaczej człowiek zaczyna się uczyć języka i nagle okazuje się, że nie potrafi kompletnie zrozumieć rzekomo rodzimych użytkowników języka…
Ja rozrozniam dialekty i " podjezyki" i wlasnie ukrainski swietnie wpisuje sie w to drugie. Podjezyk nie musi byc wcale spokrewniony z jezykiem nadrzednym ale calkowicie nie moze sie bez niego obejsc.Wszystkie nacjonalizmy, mniejszosc jezykowe kończą sie przed drzwiami warsztatu samochodowego. I jakkolwiek podjezyk wydaje sie samodzielny i odrebny to za drzwiami warsztatu calkowicie wymieka. A dialekt to pojecie węższe, to tez podjezyk tyle ze blisko spokrewniony, najlepiej jak wywodzi sie z jezyka nadrzednego, choc niekoniecznie. A odrebny jezyk, oprocz czesci zamiennych do samochodu powinien miec i wlasna armie. Dlatego smieszy mnie 6000 jezykow, tych prawdziwych jest okolo 100, reszta to podjezyki i dialekty.
To, co piszesz, jest bardzo, bardzo, BARDZO kontrowersyjne. Po pierwsze, gdyby wedle teorii warsztatu wziąć się na przykład za słownictwo komputerowe, to wyszłoby, że mamy naprawdę niewiele tych języków… Po drugie… No to ktoś równie dobrze może powiedzieć, że polski to podjęzyk rosyjskiego i niemieckiego? Da się? Da się. Mamy tyle germanizmów i rusycyzmów w języku polskim, trochę się jeszcze nagnie fakty…
A po trzecie – pisanie takich rzeczy to dla Ukraińców cios, nie tylko w twarz, ale i w krocze. Ja bym nie chciał usłyszeć, że polski to jakiś podjęzyk, bo sporo słów "z warsztatu" ma korzenie niemieckie i łacińskie…
Ja uważam, że język jest wtedy, gdy tydzień nie wystarczy na nauczenie się niemal wszystkich różnic. Tak więc z czarnogórskim można polemizować (chociaż zazwyczaj z rozpędu i tak o nim wspominam, kto nie jest nacjonalistą, ten sam powie, że to w sumie "isti jezik" 😉 ), ale w przypadku serbskiego w stosunku do chorwackiego (czy na odwrót) jest już tyle innego słownictwa, że ciężko mi tego nie nazwać osobnym językiem. Ewentualnie mówię wtedy o "ex-srpskohrvatskom" 😉
@prz_ (Październik 1, 2016 o 10:09 am):
@prz_ (Wrzesień 12, 2016 o 6:20 pm):
Kopiesz po kroczu Keczua (twierdzeniem w swojej naturze może nie tyle bolesnym co będącym jakimś urojeniem), ale protestujesz, gdy w dość zbliżony sposób @NightHunter kopie po kroczu Twoich Ukraińców.
(1) Skoro w zapożyczaniu słów nie ma nic złego, nie ma nic złego w tym, że keczua zapożycza np. z hiszpańskiego. Poza tym, skoro język angielski np. nowe terminy naukowe wyprowadza gdzieś z greki, po czym inne języki indoeuropejskie idą w ślad, można równie łatwo wyprowadzić te terminy z greki dla keczua.
(2) Możliwości słowotwórcze w oparciu o czysto rodzime słownictwo w keczua raczej w niczym nie ulegają też możliwościom języka angielskiego, czy jakiegokolwiek języka świata, a przynajmniej nie dostrzegam ani jednego powodu, dlaczego miałoby tak być.
Piszesz, że w keczua "można porozmawiać tylko o tym, co jadło się na obiad i jak podrywało się laski na Badoo". Dwie z keczuajęzycznych lasek z Badoo okazują się informatyczkami. Specjalnie na potrzeby Woofli, spytałem przed chwilą jedną z Nich o możliwości rozmawiania w keczua o informatyce. Moja koleżanka tłumaczy, że jasne, że może rozmawiać w keczua o informatyce i tłumaczy, że owszem rozmawia w keczua o informatyce. Odnoszę wrażenie, że nie zrozumiała, skąd w ogóle takie przypuszczenie, że miałoby się nie dać rozmawiać… (Ja też nie rozumiem.) 😛
Kompletnie przeinaczyłeś moje słowa. Jestem właśnie za równym traktowaniem mniej popularnych języków.
Ad. 1 Ale co innego zapożyczać, a co innego w ogóle nie używać języka w jakichś sferach.
Ad. 2 Przecież ja nie napisałem, że zapożyczenia są złe…
Ad. 3 Ale to TY pisałeś jak ograniczony w pewnych sferach jest język keczua. Więc jeśli tak nie jest, to nie wprowadzaj w błąd.
P.S. To nie są MOI Ukraińcy. Nie posiadam nikogo na własność. I raczej nie planuję.
@prz_
Ad 2. Dokładnie. Z tego co piszesz wynika, że zapożyczenia nie są złe i tu się zgadzamy. Dla @NightHuntera jednak język, który zapożycza, to "podjęzyk", a nie język, czy czegoś nie zrozumiałem? :-/
Ad 3. W każdym języku da się rozmawiać na każdy temat. Gdy jest ku temu potrzeba, powstaje słownictwo. Nie pamiętam, bym kiedyś w życiu napisał tu lub gdziekolwiek, że w keczua jest inaczej i by się nie dało rozmawiać.
Pisałem, że keczua się niemal nie stosuje na piśmie. Pisałem też wyżej (Wrzesień 10, 2016 o 2:52 pm) pogrubioną czcionką: "Można rozmawiać o nauce po polsku lub rosyjsku i fakt, że pewne terminy naukowe nigdy nie zaistniały w języku innym niż angielski tego nie uniemożliwia." i to samo tyczyć się będzie keczua.
Ad 1. No właśnie. Ograniczenia keczua polegają raczej na tym, że może być ciężko znaleźć rozmówcę, by porozmawiać na pewien temat np. naukowy, który by mnie interesował (ale w mniejszym stopniu po rosyjsku też będzie ciężko o rozmówcę), a nie na tym, żeby się porozmawiać w teorii nie dało.
Kilka miesięcy temu ktoś mnie namawiał, bym pisał mój blog w wersji keczua. Opierałem się twierdzeniami, że nie ma to praktycznej funkcji. Po co mam poświęcac czas na tworzenie kolejnej wersji językowej, skoro znajdę jednego zainteresowanego czytelnika na dziesięć lat, a ten i tak będzie znał język hiszpański? Gdy jednak czytam bzdury o "podjęzykach", rzeczywiscie mam ochotę -lecz tyko przez chwilę- strzelić jakiś artykulik w keczua o fizjologii ewolucyjnej synapsydów, chyba tylko po to, by pokazać, że się da (czy któryś wyraz, fizjologia, ewolucja lub synapsydy, jest rdzennie polski?). Dać się da. Pisać się da, a jeśli nikt tego nie robi, to raczej dlatego, że nie ma po co. Podobnie piszę, że językiem komunikacji naukowej jest angielski i nie ma sensu pisanie prac naukowych po polsku (to byłoby naukowe samobójstwo) – to nie znaczy, że się nie da pisać po polsku!
PS. Wspomniana koleżanka, nie potrafi pisać w keczua i zaprawdę ma problem z zapisaniem jednego słowa, gdyż nikt nigdy nie nauczył Jej nawet alfabetu keczua. Jednocześnie jednak będąc informatyczką, ma potrzebę rozmawiania o informatyce w keczua i owszem potrafi rozmawiać o informatyce w keczua. Mam nadzieję, że teraz wszystko jest jasne. 🙂
Napisz. Zrobisz w ten sposób coś dobrego dla keczua.
@NightHunter: ukraiński może się wydawać podobny do rosyjskiego dla kogoś, kto miał styczność co najwyżej z jednym z tych języków. Brak akania, niemała różnica w alfabecie są dosyć wyraźnym odróżnikiem obu języków. To, że języki słowiańskie mają zasadniczo zbliżone słownictwo to nie jest odkrycie na miarę Nobla… z tym, że w wypadku niektórych dziedzin – np. prawa – liczne podobieństwa nie wynikają z wewnątrzsłowiańskich zależności międzyjęzykowych, tylko z przyjmowania słownictwa z Zachodu, np.
pol. Kodeks cywilny – ukr. Цивільний кодекс – ros. Гражданский кодекс;
pol. Spadkobranie – ukr. Спадкування – ros. Наследование (choć tu nie jestem pewien, posiłkuję się wikipedią);
pol. Termin – ukr. Термін – ros. Термин;
ale już:
pol. Testament – ukr. Заповіт – ros. Завещание.
i tak dalej – ukraińskie słownictwo prawnicze już na pierwszy rzut oka różni się od tego rosyjskiego, a jest bardziej zbliżone do polskiego z powodu wspólnej, łacińskiej genezy.
brzmią podobnie i znaczą mniej-więcej to samo zarówno w polskim jak i w ukraińskim, a już rosyjski wykształcił swoje własne słownictwo – odpowiednio ).
@Ksenia: ad. tego, czy słowacki i czeski nie są bliższe polskiemu niż ukraiński – w moim laicko-subiektywnym odczuciu nie są. Do zrozumienia tekstu ukraińskiego wystarczyło mi opanowanie alfabetu ukraińskiego i zajrzenie w czasie czytania od czasu do czasu do słownika ukraińsko-polskiego, zaś z czeskim lub słowackim już tak pięknie nie jest (z tym, że słowacki jest dla mnie łatwiejszy w odbiorze, niż czeski – który jest dla mnie prawie zupełnie niezrozumiały). Zarówno czeski jak i słowacki mają mniej użytkowników niż ukraiński.
A trudność nauki? Zależy co jest komu potrzebne, jakie ten ktoś ma cele i jakie są predyspozycje danej osoby (albo złapię zasady gramatyki instynktownie, na czuja, albo wcale… a już wyjaśnić komuś trzeciemu bym nie umiał w ogóle, przykładowo nie wiem jak wyjaśnić co to jest rodzaj męskoosobowy i niemęskoosobowy w języku polskim – a polski jest moim językiem ojczystym :)). Trochę w ciemno zakładam, że Ukraińcowi w Polsce będzie łatwiej zacząć używać języka polskiego na co dzień, bo alfabet łaciński już zna (jeżeli się uczył jakiegokolwiek innego języka zachodniego), akcent jest nieruchomy, sam polski prawie się nie różni między regionami (poza Śląskiem) etc., a Polak na Ukrainie jednak będzie musiał zmierzyć się po pierwsze z nieznanym sobie alfabetem, po drugie z ruchomym akcentem i dodatkowo z jednoczesnym istnieniu "w obiegu" oprócz ukraińskiego także rosyjskiego i surżyka.
@prz_o
Akurat komputer pojawil sie "nagle" i dosc niedawno a samochody maja ponad wiek, do nich byly furmanki, rowery, lokomotywy, wiec odrebne jezyki czesc slownictwa zdazyly stworzyc samodzielnie
Polski nie jest wedlug mojej definicji podjezykiem, bo czerpie slownictwo i wyrazenia z wielu roznych zrodel, a duza czesc tworzy sam. Ukrainsli wszystkie wyrazenia skladajace sie z co najmniej dwoch slow bierze z rosyjskiego poprzez kalki lub zapozyczenia. Opieram to na przykladach podanych przez Ksenie, co nie jest duza probka, ale nie podala ona ani jednego nierosyjskiego pojecia, podobnie jak Peterlin nie dal jezykowego przykladu odwrocenia trendu w tym jezyku w ciagu ostatnich lat. Wnioskuje wiec, ze tych przykladow nie ma.
Ja nie twierdze, ze posiadanie odrebnego slownictwa decyduje o odrebnosci jezykowej, a przynajmniej chroni przed byciem podjezykiem. Ten moze miec wszystkie slowa odrebne, moze nawet nie miec ani jednego zapozyczenia, ale wszystkie wyrazenia, slowa o jasnej etymologii kalkowac z jezyka nadrzednego.
Nie uwazam, ze status podjezyka jest ciosem w krocze, dziwi mnie tylko nieswiadomosc tego faktu wsrod uzytkownikow pewnych jezykow. I tu Ukraincy sa groteskowym tego przykladem. Niby nienawidza Moskali, podkreslaja swoja odrebnosc, walcza po stronie Hitlera a nie zdaja sobie sprawy z rosyjskosci swojego jezyka. I nawet 10 majdanow tego nie zmieni!
@PBB
Czegos nie zrozumiales.
Nie twierdze, ze jezyk, ktory zapozycza to podjezyk. Podjezyk wszystko zapozycza i kalkuje wylacznie z jednego jezyka, najczesciej to jezyk urzedowy danego kraju. I nie twierdze, ze zapozyczenia czy kalki sa zle, ani ze zle sa podjezyki, stwierdzam tylko fakt, ze istnieja pewne nie w pelni niezalezne jezyki.
W kazdym podjezyku (ale nie w kazdym jezyku) mozna porozmawiac na kazdy temat pod warunkiem, ze sie zapozyczy lub przekalkuje potrzebne slownictwo, jesli go brakuje. A istnieja jeszcze calkowicie niezalezne jezyki, w ktorych ta sztuka sie nie uda, bo pewnego slownictwa nie ma i zaden nejtyw nie zna jezyka, z ktorego mozna by je wziac. Zreszta i nikt tam nie ma pojecia o pewnych tematach, np. o informatyce.
@Night Hunter
OK, tranquilo.
Podasz jakieś przykłady takich języków?
Z drugiej strony zapewne nikt z nas nie ma pojęcia o tematach, o których rozmawia się w tych językach(!).
"Akurat komputer pojawil sie „nagle" i dosc niedawno" – ponad 70 lat to też już nie tak niedawno.
"Nie uwazam, ze status podjezyka jest ciosem w krocze, dziwi mnie tylko nieswiadomosc tego faktu wsrod uzytkownikow pewnych jezykow. I tu Ukraincy sa groteskowym tego przykladem. Niby nienawidza Moskali, podkreslaja swoja odrebnosc, walcza po stronie Hitlera a nie zdaja sobie sprawy z rosyjskosci swojego jezyka. I nawet 10 majdanow tego nie zmieni!" – to co Twoim zdaniem mają zrobić? Poroszenko ma stanąć w parlamencie i powiedzieć: "drodzy obywatele, ukraiński jest podjęzykiem"? Cóż by to była za pożywka dla Kremla!
Tak, wiem, wchodzimy w sferę polityki, no ale niestety. Żeby w nią nie wchodzić, to ludzie musieliby doznać masowej amnezji. A to mniej prawdopodobne niż najazd kosmitów i kolonizacja Marsa… w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin.
Mnie osobiście wzruszyło to wyciągnięcie Hitlera, podczas gdy wielokrotnie więcej Ukraińców walczyło w Armii Czerwonej. Radosne pominięcie moich przykładów z języka prawniczego, gdzie widać jak na dłoni że to język polski jest najbardziej niesamodzielny z trzech omawianych języków słowiańskich też było fajne.
I tym Hitlerem, zgodnie ze starym obyczajem internetowym i powołując się na prawo Godwina proponuję zakończyć dyskusję.
To co maja zrobic Ukraincy to moim zdaniem problem Ukraincow, na razie moga sie poszczycic calkiem dostojnym towarzystwem. Przypuszczam, ze podjezykami sa rowniez katalonski, bretonski, walijslijski, irlandzki czy flamandzki (belgijski wariant holenderskiego, podjezyk francuskiego).
Litewski tez czesciowo jest podjezykiem rosyjskiego, to co stworzyl przez ostatnie sto lat to glownie kalki z rosyjskiego. Przypuszczam, ze lotewski i estonski wygladaja podobnie.
Dosyć karykaturalne to wnioskowanie, ale mniejsza. Nie znam ukraińskiego, na Ukrainie nie bywam, przysiąść nad źródłami tak, żeby wychwycić neologizmy nie zamierzam. Ale dziesięć lat temu nie trafiałem na rosyjskojęzycznych pirackich serwerach na podręczniki języków obcych pisane po ukraińsku, a teraz – tak. Widziałem też twitterowe statystyki świadczące o tym, że odsetek użytkowników logujących się z Ukrainy, którzy piszą po ukraińsku, systematycznie rośnie (choć daleko mu jeszcze do połowy). To, plus rosnące użycie ukraińskiego w wystąpieniach publicznych przedstawicieli władz (teraz wszyscy mówią po ukraińsku – w 2003 wcale tak nie było) składa się na trend, o którym mówię (tj. zwiększanie się "samodzielności" ukraińskiego). Przy tym wszystkim wciąż większość Ukraińców nie tylko wychowała się i wykształciła w sferze rosyjskojęzycznej kultury (i wysokiej, i popularnej), ale i dalej w niej uczestniczy – jedyna różnica, to to, że znacznie (w porównaniu z 1991) poszerzył się równolegle istniejący krąg kultury ukraińskojęzycznej. To był jeden kraj, a pokolenie po-niepodległościowe ma dopiero 30 lat – zbyt wcześnie, by decydować o kształcie przestrzeni publicznej. Dlatego dziwi mnie to, że się dziwisz skalą wpływów rosyjskiego (przy okazji – część z tego, co uważasz za kalki, to równoległy, niezależny rozwój – to są w końcu bardzo bliskie sobie języki!).
Planowanie językowe. Fakt, niektóre słowa i zwroty tworzone są i propagowane przez akademie, rady, komitety, jak zwał. Ale w skali języka jako całości dominują procesy organiczne – nikt konkretny nie decyduje o tym żeby ziemniaki akurat "obierać", a nie "czyścić", albo jak nazwać znak @, jak przetłumaczyć "to click". Owszem, pojawiają się propozycje (pamiętam, że czytałem o "mlaśnięciu myszą"), ale co się przyjmie – trudno przewidzieć.
Podjęzyk. Niektórzy ludzie myślą samodzielnie, i w zasadzie tylko ich powinniśmy nazywać ludźmi. Pozostałych, tę większość która tylko bezwiednie naśladuje, nazwijmy "podludźmi". Nie ma nic złego w byciu "podczłowiekiem", dziwi mnie tylko, że niektórzy z nich nie zdają sobie sprawy, że są "podludźmi" i bardzo się denerwują, gdy się ich tak określa.
@peterlin
Wieksza samodzielnosc jezyka ukrainskiego przejawia sie w polityce, nauce, kulturze ale prawdopodobnie nie w samym jezyku, ktory zdaje sie byc zrosniety z rosyjskim na wieki. I malo mnie to dziwi, nie bardzo tylko rozumiem, ze nie dostrzegaja tego najwieksi ukrainscy nacjonalisci, ktorzy wrecz sie szczyca rzekoma nierosyjskoscia swego jezyka.
Kazdy jezyk moze stworzyc niezaleznie pewne wyrazenia identyczne jak w innym jezyku, tyle tylko, ze szansa na duzy procent takich koincydencji jest bardzo niewielka. Z rozpedu wrzucilem rekcje czasownika, ktora moze byc wspolnym dziedzictwem ( choc powiazanie z telefonem czy swiatlami odpada),podobnie jak wyrazenia czasownikowe, ale i tu procentowy udzial zbieznosci (prawie 100) raczej swiadczy o kalkach. No chyba,ze Polacy, tez Slowianie, celowo pozmieniali sens swoich wyrazen, bo zgodnosci z rosyjskim jest bardzo malo.
Masz dobra definicje "podludzi" przy zalozeniu,ze o czlowieczenstwie decyduje samodzielne myslenie. A ze za samodzielnosc jezyka odpowiadaja w duzej mierze wlasne wyrazenia- to chyba jest bliskie prawdy.
Cieszę się, że dobrze oddałem Twoje stanowisko. Problem w tym, że słuszną (a przynajmniej sprawdzalną) tezę łatwo można pogrzebać użyciem niepotrzebnie jątrzących terminów. "Ukraiński jest pod wieloma względami zależny od rosyjskiego" wywoła bardziej merytoryczne reakcje niż "ukraiński to nie język, tylko Ukraińcy udają że tego nie widzą" (patrz i ta dyskusja gdzie w przelocie padła sugestia że ukraiński "nie jest podobny" do rosyjskiego). W moim odczuciu widzą i wiedzą, tylko alergicznie reagują na traktowanie z góry i odmawianie prawa do bycia narodem, posiadania własnej kultury, odrębnego języka itd.
O dalszych losach ukraińskiego trudno przesądzać, bo przyszłość Ukrainy jako takiej -i charakter jej przyszłych związków z Rosją- nie jest oczywista. Samodzielnym językiem (czy w Twoim rozumieniu – "językiem") będzie wtedy jeśli dla istotnej części Ukraińców rosyjski stanie się naprawdę obcym językiem (zarówno emocjonalnie – nie uważam za swój, jak i użytkowo – niby rozumiem, ale dużo wygodniej obejrzeć / przesłuchać po ukraińsku). W sytuacji faktycznej dwujęzyczności (choćby biernej, byleby powszechnej) kalkowanie z większego języka jest normą. Współcześnie irlandzki i walijski masowo kopiują wyrażenia typu "hurry up" "slow down", kompletnie obce ich składni (przez co powinny razić i pewnie kiedyś raziły) – a odległość pomiędzy nimi a angielskim jest daleko większa niż dystans ukraiński-rosyjski.
@xyz
Dyskutowalismy glownie o kalkach a Ty nie podales zadnej- do czego wiec mialem sie odniesc?
Sposrod Hitlera, Bandery, UPA, rzezi wolynskiej przyklad z tym pierwszym wydal mi sie najlagodniejszy.
A dyskusja dopiero sie rozkreca.
Do tego, że język ukraiński jest jak najbardziej twórczy i to w większym stopniu, niż polski, przynajmniej w pewnych szczególnych dziedzinach. W mojej opinii "dyskusja" z tobą jest bezcelowa: operujesz jakimiś wymyślonymi na poczekaniu pojęciami ("podjęzyk"), powielasz głupie stereotypy ("Ukraińcy sojusznicy Hitlera") i wykazujesz niewielką chęć do zrozumienia tego, co starają się przekazać współrozmówcy.
@xyz
Ok, wykaze sie wieksza checia zrozumienia Twego przekazu. Podales raptem 4 pojecia z czego dwa to niepotrzebne internacjonalizmy a dwa odrebne ukrainskie slowa, ale to tylko slowa, zadne wyrazenia. Nie twierdze przeciez, ze ukrainski nie ma wlasnych slow, lecz ze nie tworzy z nich odrebnych wyrazen majacych wlasny sens, wykladnie. Jesli takie wyrazenia znasz to je podaj a chetnie wyłączę jezyk ukrainski z wymyslonej przez siebie grupy podjezykow.
A niby dlaczego udzial oddzialow ukrainskich w hitlerowskiej armii to glupi stereotyp? W przeciwienstwie do dziadka Tuska nikt ich sila do SS nie wciagal a byly to najbardziej bestialskie oddzialy, podobnie jak UPA i banderowcy.
A moze rzez wolynska, w ktorej bez uzycia broni palnej zarznieto, spalono, utopiono w studniach, zatluczono czym sie dalo kilkaset tysiecy Polakow to tez glupi stereotyp o naszych braciach Ukraincach?
@PBB
Na Nowej Gwinei, w Afryce czy Amazonii zapewne zyja plemiona nie posylajace dzieci do panstwowych szkol, przez co i caly lud nie ma kontaktu z jezykiem w miare cywilizowanym ( dla nas). Przykladow nie podam, bo musialbym te jezyki dobrze znac. A moze takich plemion juz nie ma? 🙂
Oczywiscie,ze dwoch Polakow nie pogada sobie tak fachowo o budowlanych wlasciwosciach danego sniegu jak dwoch Eskimosow. Tak samo nie pogawedzimy sobie tak swobodnie o walorach smakowych ludzkiej golonki jak kanibale z Melanezji podczas swiatecznej kolacji. Ponoc Hiszpanie sa bardzo żylaści, za to Angole- pycha!
Ale nie trzeba szukac tak daleko. Polacy nie porozmawiaja zbytnio o owocu kaki, za to przecietny Rosjanin zna przynajmniej kilka jego gatunkow, poza tym posiadaja czasownik opisujacy dzialanie niektorych odmian na jame ustna powodujace skrzypienie zebow i lekkie dretwienie jezyka. Przypuszczam,ze oficjalny jezyk ukrainski rowniez zapozyczyl lub przekalkowal to slowo i ma ono znaczenie "wiązać". Ale lepiej zapozyczyc niz nie miec wcale, czesto podjezyki sa duzo bogatsze od samodzielnych jezykow.
Nowej Gwinei i Afryki nie komentuję. Wezmę Amazonię na przykładzie Kolumbii:
(1) W Kolumbii w poszukiwaniu osób nie znających języka hiszpańskiego lub bardzo słabo nim władających, raczej niż zagłębiać się w głąb amazońskiej dżungli w celu spotkania jakiegoś odciętego od świata plemienia, jak wielu sobie romatycznie wyobraża, myślę, że znacznie prościej zajrzeć do anglojęzycznej części Kolumbii (Archipelago of San Andrés, Providencia and Santa Catalina). Tak, w Kolumbii mówi się po angielsku, co z kolei sobie niewielu wyobraża, jak również w kreolskim języku bazującym na angielskim. [Tu mógłbym rozwinąć dygresje na skalę artykułu.]
(2) Większość Indian, tak w Kolumbii jak w ogóle w Ameryce Pd., wcale nie żyje w Amazonii:
– Największym w Kolumbii językiem indiańskim jest wayúu, w którym mówi plemię zamieszkujące nie dość, że wybrzeże karaibskie, a nie Amazonię, to na dodatek w sporej części półpustynię, a nie dżunglę (jak sobie ludzie wyobrażają Kolumbię). Tylko 1/3 Wayúu zna hiszpański, a 2/3 nie uczęszczała do szkoły [dane chyba zbiorcze dla Kolumbii i Wenezuelii, gdyż plemię żyje po obu stronach granicy], ale hiszpański znali Ci Wayúu, z którymi rozmawiałem. [Wayúu to super sprawa, ale powstrzymam się przed dygresjami.]
– Oczywoście więcej Indian jest w strefie andyjskiej niż amazońskiej (zwłaszcza w krajach na południe od Kolumbii). Nie wszyscy znają hiszpański, ale raczej go znają ci, którzy mają komputer i mogą odwiedzić blog. Indianie są też w słynnej dżungli amazońskiej z tym, że przedstawiciele wszystkich plemion amazońskich, z jakimi rozmawiałem (to było kilka plemion), znali język hiszpański obok swojego języka. Oczywiste, jakże inaczej mógłbym rozmawiać! 😉 [Miejsce na kolejną dygresję, jak wygląda hiszpański amazoński.]
– Takich, co nie mówią po hiszpańsku oczywiście można znaleźć w wielu plemieniach. Problem w tym, że szukasz plemienia, w którym "caly lud nie ma kontaktu z jezykiem w miare cywilizowanym ( dla nas)" podczas gdy w poszczególnych pleniach poszczególni ludzie znacznie różnić się mogą między sobą znajomością języków, wykształceniem i w ogóle życiorysem, więc tacy, co znają hiszpański się znajdą. W Kolumbii szukałbym wśród yarí, hurúmi'i, yurí, kilka innych plemion się jeszcze wyszuka, ale to są plemiona po kilkaset osób.
Wszystko,co piszesz burzy moje stereotypy o Ameryce Poludniowej. A angielski w Kolumbii- szok. Moze mnie jeszcze dobijesz, ze ten archipelag lezy na Pacyfiku, bo jeszcze jak na Karaibach to zasne tej nocy, w koncu jest tam pare enklaw anglojezycznych.
"Polacy nie porozmawiaja zbytnio o owocu kaki, za to przecietny Rosjanin zna przynajmniej kilka jego gatunkow, poza tym posiadaja czasownik opisujacy dzialanie niektorych odmian na jame ustna powodujace skrzypienie zebow i lekkie dretwienie jezyka." – serio? Jeśli tak, to jakie są tego powody?
Zakladam,ze pytasz o dzialanie owocu kaki na jame ustna a nie o powody ubogiego slownictwa zwiazanego z tym owocem w polszczyznie. Nie wiem,co jest powodem tego pierwszego, nie jest to szkodliwe ale nieprzyjemne. Mozesz sie przekonac o tym kupujac kilka owocow roznego pochodzenia pochodzenia, moze trafisz na ten (nie)wlasciwy. 🙂
No nie, miałem na myśli to czemu Rosjanie tak dobrze orientują się w owocach kaki…
Jaki ten polski niejednoznaczny 🙂 !
W ZSRR byl to obok granatu ( nie mam na mysli broni wybuchajacej) najpopularniejszy chyba owoc, bo dobrze rosnie w okolicach Kaukazu. Zawiera duzo potasu wiec dorobiono teorie, ze akurat on szczegopnie chroni serce, wystarczy 1 owoc dziennie. Bananow nie mieli wiec trzeba bylo chwalic swoje i tak zostalo. Dzis sie go importuje, kosztuje dosc drogo ale nie stracil popularnosci.
Jesli wprowadzimy pojęcie "podjęzyk" to otwieramy zupelnie nową dyskusję, ktora musi dotyczyc wielu innych jezykow. Np. slowacki/czeski, finski/szwedzki, irlandzki/angielski a z historycznego punktu widzenia to i polski/czeski (X wiek), holenderski/niemiecki, norweski/dunski. Zagadnienie jest bardzo szerokie. No ale jedno stwierdzic trzeba: ukrainski rozwijal sie ostatnio pod wplywem rosyjskiego, ale rosyjskim nie jest. Są róznice fonetyczne, morfologiczne i leksykalne.
Roznice fonetyczne, morfologiczne i leksykalne absolutnie nie rzutuja na fakt bycia podjezykiem, wrecz przeciwnie, wiekszosc podjezykow jest daleko lub wcale nie spokrewniona z nadjezykiem. Ale zeby nazwa byla bardziej strawna proponuje pojecie "subjezyki". Nie bedzie wiało Hitlerem.