język ukraiński

Surżyk – kreol czy dialekt?

Wielu Ukraińców żartuje, że najpowszechniejszym językiem w ich kraju wcale nie jest ukraiński ani rosyjski, lecz… surżyk. Trzeba przyznać, że jest w tym sporo prawdy, a surżyk obecny jest wszędzie, nawet w dokumentach urzędowych i ustawach. Czym jednak jest surżyk i dlaczego jest tak bardzo znienawidzony przez ukraińskich patriotów i językoznawców? Czy da się z nim walczyć, nie przekraczając granic absurdu? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w moim dzisiejszym artykule.

Czym jest surżyk?

Słownik języka ukraińskiego podpowiada nam, że w swoim pierwotnym znaczeniu słowo „surżyk” oznacza mieszankę pszenicy i żyta, żyta i jęczmienia lub jęczmienia i owsa, a także mąkę zrobioną z takiej mieszanki zbóż. W kontekście językowym surżyk to „elementy dwóch lub kilku języków połączone sztucznie, bez uwzględnienia zasad języka literackiego; nieczysty język”. Taka definicja praktycznie utożsamia surżyk z kreolem i czasami Ukraińcy używają tego terminu, mówiąc o językach kreolskich używanych w innych krajach, najczęściej chodzi jednak o mieszankę języka ukraińskiego i rosyjskiego. Analogicznym zjawiskiem na Białorusi jest trasianka.

Z punktu widzenia większości ukraińskich językoznawców surżyk to po prostu „zanieczyszczony” język ukraiński z licznymi rosyjskimi naleciałościami, przede wszystkim w sferze słownictwa. Surżyk nie jest zjawiskiem jednolitym. W regionach zachodnich ludzie zwykle wplatają do swoich wypowiedzi jedynie nieliczne rusycyzmy, natomiast na wschodzie często można usłyszeć osoby mówiące po rosyjsku z pojedynczymi ukraińskimi słówkami oraz wymawiające głoskę [г] jako ukraińskie dźwięczne [h] zamiast rosyjskiego [g]. Z najbardziej „wyrafinowanymi” formami surżyku możemy się spotkać w centralnej części Ukrainy – wiele osób opanowało tam sztukę mieszania obu języków w równych proporcjach. Oczywiście, zjawisko to dotyczy przede wszystkim osób słabiej wykształconych, ale surżyk można usłyszeć także od osób z wykształceniem wyższym. Różnica polega tylko na tym, że osoba wykształcona zwykle potrafi odróżnić surżyk od języka literackiego i w razie konieczności może mówić poprawnie – ale nawet to nie jest żelazną zasadą. Według danych socjologicznych surżykiem posługuje się około 15-20% mieszkańców Ukrainy, ale chodzi tu właśnie o te osoby, których język trudno byłoby sklasyfikować jednoznacznie jako ukraiński lub rosyjski. Jeśli uwzględnimy wszystkich, którzy w mniejszym lub większym stopniu mieszają te języki, wynik wyniesie prawdopodobnie ponad 70%.

 

Skąd się wziął surżyk?

Jak już wspomniałam, na Ukrainie o surżyku zwykle mówi się jako o kreolu, będącym skutkiem długotrwałej dominacji języka rosyjskiego i przymusowej rusyfikacji. Prawdą jest, że język rosyjski miał znaczny wpływ na wszystkie języki narodów byłego ZSRR. Liczne rosyjskie zapożyczenia znajdziemy na przykład w językach narodów Azji Centralnej, takich jak kazachski, kirgiski i uzbecki, które należą do rodziny języków turkijskich i nie są w żaden sposób spokrewnione z rosyjskim. Są one widoczne zwłaszcza w sferze nauki i techniki, w której brakowało rodzimej terminologii. To samo dotyczy języka ukraińskiego. Co prawda miał on status języka urzędowego w Ukraińskiej SRR, a w niektórych okresach władza nawet promowała używanie języków narodowych, ale językiem nauki i przemysłu zawsze był rosyjski. Poza regionami zachodnimi, w których język ukraiński dominował również w miastach, kojarzony on był przede wszystkim ze wsią. Wiele osób, przeprowadzając się do miast, próbowało przechodzić na rosyjski, by poprawić swój status społeczny. Często próby te były dość nieudolne, dlatego coraz bardziej powszechny stawał się surżyk.

Dziś mamy do czynienia z odwrotnym zjawiskiem, które prowadzi jednak do tego samego efektu. Jedynym językiem urzędowym Ukrainy jest ukraiński, co oznacza, że urzędnicy państwowi powinni posługiwać się nim w swojej pracy oraz sporządzać w nim wszelkie dokumenty. Również politykom nie za bardzo wypada mówić publicznie po rosyjsku, szczególnie w obecnej sytuacji. Jednak ze znajomością języka urzędowego bywa u nich różnie, dlatego surżyk można usłyszeć nawet na najwyższym szczeblu.

Nie można jednak zapominać o tym, że język ukraiński jest blisko spokrewniony z rosyjskim. Przez wiele stuleci nie było wyraźnej granicy pomiędzy ziemiami rosyjskimi i ukraińskimi, dlatego rzeczą naturalną jest istnienie kontinuum językowego i gwar przejściowych. Ostatnio często zdarza się, że słowa, które po prostu są wspólne dla obu języków lub występowały we wschodnich dialektach języka ukraińskiego, niesłusznie uznawane są za surżyk lub nawet zastępowane polonizmami, o czym napiszę nieco później. Trudno jednak doszukiwać się rosyjsko-ukraińskich gwar przejściowych na Zakarpaciu, Wołyniu i Galicji, a jednak surżyk miewa się w tych regionach całkiem nieźle. Oznacza to, że mamy do czynienia z dwoma zjawiskami – naturalnym mieszaniem i przenikaniem się dwóch blisko spokrewnionych ze sobą języków oraz z dość chaotycznymi zapożyczeniami z języka rosyjskiego, które powstały wskutek długotrwałej rosyjskiej dominacji w sferze politycznej, naukowej i kulturalnej.

 

Surżyk jest wszędzie

Osoby walczące z surżykiem mają twardy orzech do zgryzienia, bo ich wróg jest wszechobecny i chowa się nawet tam, gdzie nie widać go na pierwszy rzut oka. Łatwo jest wychwycić słowa, których po prostu nie ma w literackim języku ukraińskim, na przykład słowo „больніца” [bolnica] używane powszechnie zamiast ukraińskiego лікарня [likarnia] (szpital) lub czasownik „получати” [połuczaty] zamiast poprawnego „отримувати” [otrymuwaty] (otrzymywać, dostawać). Ale surżyk to także używanie ukraińskich słów w niewłaściwym kontekście, niepoprawna rekcja czasowników i inne błędy popełniane pod wpływem języka rosyjskiego.

Na przykład rosyjski czasownik „считать” [sczitat’] ma w języku ukraińskim dwa odpowiedniki, odpowiadające jego dwóm znaczeniom – „рахувати” [rachuwaty] (liczyć) oraz „вважати” [wważaty] (uważać, w sensie: być pewnego zdania). Często można jednak usłyszeć zdania typu „Я рахую, що тобі треба більше вчитись” [Ja rachuju, szczo tobi treba bilsze wczytys’], czyli w dosłownym tłumaczeniu: „Liczę, że powinieneś więcej się uczyć”. Podobny przykład zauważyłam na kijowskim dworcu kolejowym, gdzie co chwilę (niezmiennie od wielu lat!) można usłyszeć komunikaty: „продовжується посадка на поїзд” [prodowżujet’sia posadka na pojizd], co dosłownie oznacza „przedłuża się wsiadanie do pociągu”, chociaż tak naprawdę nic się nie przedłuża, a po prostu trwa. Skąd wziął się ten błąd? Być może już zgadliście – dwóm ukraińskim czasownikom: „продовжуватись” [prodowżuwatys’] oraz „тривати” [trywaty] odpowiada jeden rosyjski: „продолжаться” [prodołżat’sia]. Częstym błędem jest również nadużywanie imiesłowów przymiotnikowych czynnych, które co prawda istnieją w języku ukraińskim (niektórzy językoznawcy się z tym nie zgadzają, ale o paranoi surżykowej już za chwilę), ale występują rzadko, a tym bardziej imiesłowów przymiotnikowych uprzednich, których nie ma w ukraińskim, chociaż są bardzo powszechne w rosyjskim.

 

Paranoja surżykowa

Jest to dolegliwość, na którą cierpi wielu ukraińskich językoznawców i zwykłych obywateli, zaniepokojonych losem języka ukraińskiego. Polega na doszukiwaniu się surżyku nawet tam, gdzie go wcale nie ma oraz często zastępowaniu surżyku ukraińsko-rosyjskiego surżykiem ukraińsko-polskim. Osoba cierpiąca na paranoję surżykową doszukałaby się jeszcze jednego błędu w komunikacie z kijowskiego dworca. Co prawda słowniki wciąż jeszcze twierdzą, że „pociąg” to po ukraińsku „поїзд” [pojizd] lub „потяг” [potiah] i obie wersje są poprawne (przy czym pierwsza jest o wiele częściej spotykana), ale niedawno przeczytałam, że trzeba mówić „potiah”, bo „pojizd” to kalka z rosyjskiego. Dowiedziałam się również, że zgadzając się z kimś, nie należy już mówić „ти правий” [ty prawyj], a jedynie „маєш рацію” [majesz raciju]. Pracując jako tłumacz, muszę bardzo uważać na to, by nie pozwalać sobie na używanie surżyku w swojej pracy, ale osobiście jestem przeciwna tej tendencji do usuwania z języka ukraińskiego wszystkich słów przypominających swoje rosyjskie odpowiedniki oraz do zastępowania ich zapożyczeniami z innych języków (przede wszystkim z polskiego), które są używane jedynie przez mieszkańców regionów zachodnich. Z drugiej strony, próby „oddalenia” języka ukraińskiego od rosyjskiego są normalnym zjawiskiem w kontekście obecnej sytuacji politycznej. Podobne próby podejmowane między innymi w Chorwacji po rozpadzie Jugosławii, by udowodnić, że chorwacki jednak różni się od serbskiego. Co prawda różnica pomiędzy ukraińskim i rosyjskim i tak jest znacznie większa, niż pomiędzy chorwackim i serbskim, ale jej dalsze zwiększanie daje wielu osobom poczucie dodatkowego „uwalniania się” od rosyjskich wpływów.

 

Surżyk jako zjawisko kulturowe

Pomimo tego, iż surżyk jest niemiłosiernie krytykowany i publicznie nazywany zagrożeniem dla języka i narodu ukraińskiego, wiele osób po prostu się nim bawi, używając go w niektórych sytuacjach dla podkreślenia komiczności swojej wypowiedzi lub po prostu urozmaicenia swojego języka. Mnie również zdarza się świadomie używać surżyku i uważam, że stanowi on nieodłączną część ukraińskiej kultury. Surżyk czasami celowo używany jest w tłumaczeniach literatury obcej na język ukraiński, by podkreślić, że bohater ma śmieszny sposób mówienia lub posługuje się specyficznym dialektem (surżykiem posługuje choćby się Hagrid w ukraińskim przekładzie książek o Harrym Potterze). Niektórzy ukraińscy artyści świadomie wykorzystują surżyk w swojej twórczości – wspomnieć warto na przykład o Wierce Serdiuczce, która zdobyła sporą popularność również poza granicami Ukrainy. Pomijając wątpliwe walory artystyczne jej twórczości, surżyk po prostu idealnie pasował do wizerunku faceta przebranego za wiejską kobietę. Na koniec dwa przykłady ukraińskich piosenek, w których surżyk wykorzystywany jest celowo w celach humorystycznych: Wierka Serdiuczka oraz grupa TiK.

https://www.youtube.com/watch?v=Lb5SCg1f0cI

https://www.youtube.com/watch?v=gbF_fwTfZ9U

Rosyjskie gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe

gazetyPonad pół roku temu opublikowałem na łamach Woofli krótki artykuł o niemieckich gazetach, portalach informacyjnych oraz stacjach radiowych, który, sądząc po liczbie odwiedzin, nadal wzbudza zainteresowanie osób chcących nauczyć się języka naszych zachodnich sąsiadów. Myślę, że jest to dobry powód, by kontynuować serię takich praktycznych wpisów i z tego względu poświęcę dziś trochę miejsca językowi rosyjskiemu, który mimo różnych zawirowań polityczno-społecznych, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich 30 lat, nadal cieszy się sporą popularnością w naszym kraju. Cieszę się również z samego faktu możliwości opublikowania wpisu, który od początku istnienia "Świata Języków Obcych" (pamięta ktoś jeszcze?) znajdował się na mojej liście tematów, które powinny się ukazać w serwisie poświęconym językom obcym. Warto zaznaczyć, że materiały jakie przedstawię nie będą czymś stricte edukacyjnym. Patrząc jednak wstecz muszę powiedzieć, że odegrały one w moim procesie nauki większą rolę, niż którykolwiek z podręczników czy 4-letni kurs na uniwersytecie. Obok przekazania wiedzy o języku były dla mnie jednocześnie oknem na zupełnie inny świat, pomogły mi zrozumieć jak Rosjanie postrzegają otaczająca ich rzeczywistość i jestem przekonany, że każda osoba rzeczywiście interesująca się obszarem postradzieckim powinna do swojej codziennej prasówki dorzucić przynajmniej jedno ze wspomnianych przeze mnie źródeł, żeby poszerzyć swoje horyzonty i jednocześnie zderzyć to z informacjami przekazywanymi w mediach polskich – dla mnie osobiście było to niesamowicie interesujące zajęcie.

Rosyjskie gazety
Liczba tytułów gazet ukazujących się w Rosji może początkowo przyprawić o zawrót głowy osobę próbującą wybrać coś do przeczytania. Osobom, które nie są zainteresowane samodzielnymi poszukiwaniami chciałbym przede wszystkim polecić dwa tytuły: Izwiestija oraz Kommiersanta. Osoby zainteresowane Ukrainą i tamtejszym punktem widzenia mogą dorzucić do tego zestawu rosyjską wersję Ukrajinskiej Prawdy (jeśli oczywiście nie znają języka ukraińskiego). Te trzy gazety wybrałem nieprzypadkowo – po pierwsze, prezentują bardzo wysoki poziom merytoryczny (proszę zauważyć, że nie zawsze musi to oznaczać, że zgodzimy się z ich treścią, ale znacznie bliżej im do czołowych dzienników europejskich niż do "Faktu"); po drugie, każda z nich przedstawia nieco inne spektrum rosyjskojęzycznego świata, o czym za chwilę; po trzecie wreszcie, ich lektura towarzyszy mi już od kilku dobrych lat i mogę polecić je całkiem szczerze bez jakiegokolwiek zawahania.

Izwiestija powstały w roku 1917 i w czasach Związku Radzieckiego stanowiły one razem z Prawdą tubę propagandową Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. O ile jednak ta druga pozostała w rękach komunistów i dziś niespecjalnie ciekawą skamieliną, o tyle Izwiestija po prywatyzacji przekształciły się w czołową gazetę Federacji Rosyjskiej, nie zatracając jednocześnie wcześniejszego mainstreamowego charakteru. Do dziś jest to więc gazeta, w której znajdziemy oficjalną rosyjską interpretacją rzeczywistości zbieżną z kursem obieranym przez Moskwę, co czasem jest ciężkie w odbiorze, ale mimo to daje dość dobrą okazję do zapoznania się z realiami panującymi u naszego sąsiada.

Nieco inny charakter ma Kommiersant (rus. Коммерсантъ). Pierwotnie gazeta ta ukazała się po raz pierwszy jeszcze w carskiej Rosji w roku 1907, ale po rewolucji październikowej została zakazana przez władze komunistyczne. Jej wydawanie wznowiono dopiero wraz końcem lat 80., a głównym znakiem rozpoznawczym gazety została wybrana litera "ъ", która dawniej była finalnym znakiem dla słów zakończonych na spółgłoskę (pozostałość po systemie otwartej sylaby języka staro-cerkiewno-słowiańskiego – więcej o ъ oraz ь oznaczających niegdyś tzw. jery pisałem w artykule pt. O dwóch legendarnych słowiańskich literach). Коммерсантъ szybko stał się wiodącym tytułem w środowiskach nowych elit i prezentuje naprawdę bardzo wysoki poziom dziennikarstwa, dzięki czemu niczym nie ustępuje tak znanym gazetom jak New York Times, El Pais, Le Monde czy Frankfurter Allgemeine Zeitung. W odróżnieniu od Izwiestiji, czyniących wyraźny ukłon w stronę obozu rządzącego, Kommiersant stara się być obiektywny i zdarza się w nim przeczytać głosy ostro krytykujące poczynania ekipy prezydenta Putina, bądź całkiem pozytywnie wyrażające się o rosyjskiej liberalnej opozycji.

Trzecim tytułem o jakim wspomniałem jest Ukrajins'ka Prawda (ukr. Українська Правда) będąca moim zdaniem najciekawszą pozycją ukraińskojęzyczną, a jednocześnie posiadającą wersję w języku rosyjskim. Gazeta ta (choć słowo "portal" ze względu na wyłącznie elektroniczny charakter byłoby tu znacznie bardziej na miejscu) zyskała sobie na Ukrainie niemal kultowy status najpierw ze względu na to, że jej pierwszym redaktorem był Georgij Gongadze, dziennikarz, którego zabójstwo w 2000 roku odbiło się szerokim echem na ukraińskiej scenie politycznej, a następnie dokładną 24-godzinną relacją z kijowskiego Majdanu w 2014, która spowodowała, że przez ten burzliwy okres znajdowała się ona na liście kilku najczęściej odwiedzanych serwisów informacyjnych na świecie. Wybór treści jest niezwykle szeroki i pozwala zaznajomić się bliżej z ukraińskimi realiami.

Z rozpędu jeszcze chciałbym dorzucić do powyższego zestawu białoruską Naszą Niwę, która również posiada swoje rosyjskie wydanie (choć de facto czytanie po białorusku przy znajomości rosyjskiego i polskiego nie powinno nikomu sprawić większego problemu) i jest ciekawą próbką niezależnego dziennikarstwa u naszego wschodniego sąsiada.

Rosyjskie stacje radiowe
Ubóstwiam wręcz Radio Majak, którego bogate archiwum audycji jest prawdziwą kopalnią materiałów audio, których można użyć do nauki języka. Łączą w sobie bardzo dobrą jakość dźwięku, interesującą treść oraz możliwość obcowania z bardzo różnymi rejestrami języka mówionego, co jest niezwykle ważne w przypadku, gdy nie mamy możliwości obcowania z językiem na co dzień. Pisząc ten tekst słucham zresztą jednego z odcinków cyklu Великий XIX (pl. Wielki wiek XIX), na który składają się rozmowy o XIX wieku ze specjalistami z dziedzin historii, literatury, nauk społecznych oraz pokrewnych nauk. Jestem świadom tego, że nie każdemu może przypaść do gustu podobna tematyka, ale gwarantuję, że na Majaku zawsze znajdzie coś interesującego. Bogactwo materiałów dostępnych w archiwach tej stacji spowodowało, że w zasadzie nigdy specjalnie nie szukałem dla niej alternatywy w języku rosyjskim. Wiem jednak, że równie ciekawą opcją dla osób pragnących mieć kontakt z językiem rosyjskim może być Echo Moskwy.

Nauka języka a poszerzanie swoich horyzontów
Powyższa lista oczywiście w żadnym wypadku nie wyczerpuje tematu rosyjskojęzycznych gazet i stacji radiowych – tych jest tak naprawdę zbyt wiele by zmieścić je w ramach krótkiego artykułu na Woofli. Zwłaszcza jeśli chodzi o gazety nie wspomniałem szerzej o takich tytułach jak Argumienty i Fakty, Rossijskaja Gazieta, Niezawisimaja Gazieta, Nowaja Gazieta czy Moskowskij Komsomolec, które nierzadko bywają cytowane w zagranicznych mediach. Wolałem się jednak skupić akurat na tych źródłach, z którymi miałem największy kontakt i które z jednej strony pomogły mi w swoim czasie w nauce języka rosyjskiego, a z drugiej pozwoliły poszerzyć wiedzę o świecie, w którym jest on używany. Wielka szkoda, że często chcąc opanować język obcy skupiamy się jedynie na jego czysto użytkowej funkcji. Chcemy się przede wszystkim dogadać w określonych sytuacjach, móc wpisać nowy język do naszego CV, a zapominamy o tym drugim aspekcie, którym jest rzeczywiste wsiąknięcie w świat danego języka i czerpanie z jego bogactwa kulturowego, co, przynajmniej w moim odczuciu, znacznie ułatwia samą naukę (wynika to z prostego faktu, iż znacznie łatwiej jest uczyć się czegoś co jest dla nas samych interesujące), przeważnie jest od niej ciekawsze i pozwala na swobodne przejście z etapu nauki na poziomie podstawowym na poziom zaawansowany, kiedy to żywy język powinien stać się głównym źródłem nauki. Zdecydowanie łatwiej jest przejść z podręcznika na gazety, radio, rozmowy z obcokrajowcami, jeśli mieliśmy z tymi rzeczami pewien kontakt już wcześniej.

Zobacz także – jak uczyć się z pomocą gazet i radia:
Nauka języka bez podręcznika – część 1
Nauka języka bez podręcznika – część 2
Niemieckie gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe

Zobacz także – język rosyjski:
Sytuacja językowa na Ukrainie – mity i rzeczywistość – część 1
Sytuacja językowa na Ukrainie – mity i rzeczywistość – część 2
Co każdy powinien wiedzieć o sytuacji językowej na Białorusi
O dwóch legendarnych słowiańskich literach
Jak się nauczyć rosyjskiego?

Sytuacja językowa na Ukrainie – mity i rzeczywistość (część 2/2)

ukraina2W poprzedniej części mojego artykułu starałam się nieco wyjaśnić skomplikowane relacje, zachodzące pomiędzy językiem ukraińskim i rosyjskim na Ukrainie. Dziś przejdziemy do zagadnień praktycznych: którego języka łatwiej jest się nauczyć Polakowi, a który bardziej przyda w czasie podróży? Czy osoba ucząca się tylko rosyjskiego może czuć się komfortowo we Lwowie oraz czy znajomość języka ukraińskiego wystarczy, by porozumieć się z mieszkańcami Ukrainy Wschodniej?

4. Polakowi łatwiej jest się nauczyć języka ukraińskiego niż rosyjskiego częściowo prawda.

Ponieważ ukraiński jest bliżej spokrewniony z polskim, niż rosyjski, Polak może rozpocząć naukę tego pierwszego, mając bonus w postaci całkiem niezłej biernej znajomości. Kilka miesięcy temu spotkałam dziewczynę ze Wschodu Ukrainy, która oczywiście na co dzień mówiła po rosyjsku, ale z nowo poznanym polskim chłopakiem rozmawiała po ukraińsku, bo wtedy on o wiele lepiej ją rozumiał. Ale uwzględniając stopień powszechności obu języków i ilość dostępnych materiałów do jego nauki, łatwiej jest jednak rozpocząć od rosyjskiego. Sprawdza się tutaj zasada, iż nauka języka, bardzo „popularnego” w pewnym regionie świata, może otworzyć nam drzwi do kolejnych, mniej znanych języków z owego regionu. I tu dochodzimy do kolejnego zagadnienia…

5. Rosyjski jest użyteczniejszy od ukraińskiegoprawda.

Po rosyjsku powinniśmy być w stanie się porozumieć we wszystkich krajach byłego ZSRR, w których znajomość angielskiego za bardzo nam nie pomoże, zwłaszcza po opuszczeniu większych miast. Ale nawet pozostając na samej tylko Ukrainie, w wielu regionach, bez znajomości rosyjskiego, możemy mieć problemy ze zrozumieniem mieszkańców. Faktem pozostaje również to, że rosyjski jest językiem bardziej uniwersalnym, co oczywiście spowodowane jest jego dominującą pozycją w czasach radzieckich. Nawet studiując politologię we Lwowie, czyli w najbardziej „antyrosyjskim” mieście współczesnej Ukrainy, wiele podręczników i źródeł czytałam w języku rosyjskim, bo po prostu nie zostały jeszcze przetłumaczone na język ukraiński. Problem ten jest jeszcze poważniejszy, jeżeli chodzi o nauki ścisłe i techniczne. Widać w tej kwestii pewien postęp i ukraiński stopniowo staje się językiem używanym (lub co najmniej możliwym do użycia) we wszystkich sferach życia, w przeciwieństwie do białoruskiego, który niestety nadal nie wykształcił swojego zasobu słownictwa naukowego i technicznego. Co nie zmienia faktu, iż znajomość rosyjskiego daje nam dostęp do większej liczby prac naukowych, w tym również tych dotyczących językoznawstwa.
Wcale nie oznacza to jednak, iż nie warto się uczyć ukraińskiego. Ukraińcy (nawet ci, którzy sami mają problemy z poprawnym wysławianiem się po ukraińsku) bardzo pozytywnie reagują na obcokrajowców podejmujących jakiekolwiek próby nauczenia się ich języka. Osobiście uważam również, że warto uczyć się – i w ten sposób wspierać – języki, niecieszące się ogromną popularnością. Tak naprawdę wyłącznie z tego powodu nauczyłam się języka białoruskiego. Ale jeżeli decydujemy się na naukę języka ukraińskiego z pominięciem rosyjskiego, to musimy zdawać sobie sprawę z tego, z jakich pobudek to robimy, jak również z tego, że nie wszędzie na Ukrainie będziemy się w stanie dogadać z miejscowymi, przez co nasza wiedza o kraju, jego kulturze i mieszkańcach zawsze będzie w pewien sposób niepełna.

6. Kwestie językowe są powodem wojny na Ukrainie, więc lepiej nie mówić po rosyjsku we Lwowie, ani po ukraińsku w Charkowie, bo może to się źle skończyćfałsz.

Nie zagłębiając się za bardzo w niuanse ukraińskiej polityki, język tak naprawdę nigdy nie był problemem sam w sobie – problemem było tylko używanie języka jako „tematu zastępczego” przez ukraińskich polityków oraz pielęgnowanie szkodliwych stereotypów. Na przykład, bardzo popularny we wschodnich regionach Ukrainy stereotyp głosi, iż mówienie po rosyjsku we Lwowie to taki oryginalny sposób na popełnienie samobójstwa. W rzeczywistości we Lwowie mieszka kilka procent etnicznych Rosjan, nadal mówiących po rosyjsku, bardzo dużo jest również rosyjskojęzycznych turystów. O ile nie mówisz po rosyjsku z idealnym moskiewskim akcentem i nie zapuszczasz się w środku nocy do specyficznych dzielnic daleko od centrum, nic złego Cię nie spotka, jeśli będziesz próbował praktykować swój rosyjski we Lwowie. Nie zmienia to faktu, że wiele osób jest bardzo niechętnie nastawionych do wszystkiego, co rosyjskie, ale raczej nigdy nie okazują tego turystom. Polski jest we Lwowie powszechnie rozumiany i o wiele milej widziany, ale domyślam się, że jadąc za granicę wolisz skorzystać z możliwości poćwiczenia języka obcego..
Na Wschodzie Ukrainy ludzie są ogólnie bardzo tolerancyjni i raczej nie przejawiają żadnych emocji, związanych z językiem, o ile nie starasz się im wmówić, że powinni rozmawiać wyłącznie po ukraińsku. Można bez obaw używać języka ukraińskiego we wschodnich regionach Ukrainy, ale nie ma gwarancji, że ludzie (zwłaszcza ze starszego pokolenia) będą odpowiadać również po ukraińsku. Rzecz w tym, iż dla Ukraińca „oczywistą oczywistością” jest to, że skoro mówisz po ukraińsku, to na pewno znasz też rosyjski. Więc jeśli łatwiej jest mu mówić po rosyjsku, to nie widzi powodu, dla którego miałby odpowiedzieć Ci po ukraińsku. Obecnie mieszkam w Mariupolu (obwód doniecki) i całkiem często zdarza mi się mówić po ukraińsku w miejscach publicznych – ani razu nie spotkałam się z żadną negatywną reakcją, ale 90% odpowiedzi jest w języku rosyjskim. Podkreślam, że to co piszę dotyczy terenów kontrolowanych przez rząd ukraiński. Nieco inaczej może to wyglądać w nieuznawanych „republikach ludowych”, gdzie od dwóch lat ludzi systematycznie zastrasza się „faszystowską kijowską juntą”, gotową do uśmiercenia każdego, kto mówi po rosyjsku. Latem 2014 roku zdarzyło mi się rozmawiać po ukraińsku w „Donieckiej Republice Ludowej” i wyszłam z tego bez szwanku, ale na razie ogólnie odradzałabym wycieczki w te tereny, dopóki sytuacja chociaż trochę się nie ustabilizuje. Natomiast podróżowanie do pozostałych regionów Ukrainy (w tym nawet do części Donbasu kontrolowanej przez władze ukraińskie) uważam za całkowicie bezpieczne, niezależnie od używanego języka, i jak najbardziej do tego zachęcam!


Zobacz również:

Sytuacja językowa na Ukrainie – mity i rzeczywistość (część 1/2)

Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?

Język rosyjski na Ukrainie

Lwowiaki nie mówią, ino bałakają – czyli o języku polskim na Ukrainie

Szwedzi na Ukrainie? Od osiemnastego wieku?!

Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy – języki słowiańskie

Sytuacja językowa na Ukrainie – mity i rzeczywistość (część 1/2)

ukraina1Jako osoba mieszkająca na Ukrainie od ponad siedmiu lat, a już od roku także ukraińska obywatelka, często spotykam się z pytaniami Polaków, którzy interesują się tym krajem, chcieliby go poznać i zwiedzić, nie ograniczając się do standardowej „wycieczki nostalgicznej” do Lwowa z ewentualnym wypadem do Kamieńca Podolskiego. Pragnieniu poznania kraju i jego kultury bardzo często towarzyszy chęć nauki języka… Ale no właśnie? Którego języka? Zagadnienie użyteczności języka ukraińskiego poruszył już w roku 2011 Karol w artykule pt.: Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?, ale ponieważ od tego czasu upłynęło całkiem sporo wody w Dnieprze, a sytuacja na Ukrainie znacznie się zmieniła (niestety nie na lepsze), uważam, że warto powrócić do tego tematu. W serii swoich artykułów planuję poruszyć wiele zagadnień związanych z językami, używanymi na Ukrainie – również z tymi rzadziej spotykanymi, takimi jak krymskotatarski, urumski, rumejski, karaimski czy gagauski – ale dzisiaj postaram się zmierzyć z najczęściej spotykanymi wśród Polaków (i nie tylko) przekonaniami dotyczącymi sytuacji językowej na Ukrainie.

1. Na Ukrainie obowiązują dwa języki urzędowe: ukraiński i rosyjski fałsz.

Zgodnie z ukraińską konstytucją, jedynym językiem urzędowym Ukrainy jest ukraiński, więc zmiana tego przepisu wymagałaby zgodności zdecydowanej większości ukraińskiej sceny politycznej, czytaj: jest niemożliwa. Od 2012 roku obowiązuje jednak ustawa o językach regionalnych, gwarantująca prawo do używania na poziomie lokalnym języków, którymi posługuje się co najmniej 10% mieszkańców pewnej jednostki administracyjnej (może to być pojedyncza wioska, a może to być cały obwód – odpowiednik polskiego województwa). Ustawa od samego początku wzbudzała ogromne kontrowersje, po zwycięstwie Euromajdanu nowa ekipa rządząca próbowała ją anulować, ale ostatecznie prawo obowiązuje do tej pory. Co tak naprawdę zmieniło ono na Ukrainie? Niewiele. Obwody południowo-wschodnie nadały językowi rosyjskiemu status regionalnego, obwody zachodnie ogłosiły, że ustawa u nich nie obowiązuje, a w rzeczywistości wszystko zostało po staremu. W regionach wschodnich przez wszystkie lata od ogłoszenia niepodległości przez Ukrainę rosyjski był w powszechnym użyciu, wiele dokumentów sporządzano po rosyjsku nawet wtedy, kiedy oficjalnie jeszcze nie było mowy o językach regionalnych, a w wielu miastach zdecydowana większość szkół prowadziła nauczanie w języku rosyjskim. To samo dotyczy prasy, radia, telewizji i rynku wydawniczego. Pozytywne skutki wprowadzenia ustawy o językach regionalnych można natomiast zaobserwować w regionach takich jak Zakarpacie i Bukowina, gdzie usankcjonowano status języka węgierskiego oraz rumuńskiego / mołdawskiego, ale to już temat na osobny artykuł. Co pewien czas powraca kwestia nadania rosyjskiemu statusu drugiego języka urzędowego, ale jak już wspomniałam, jest to raczej niemożliwe ze względu na specyfikę ukraińskiej sceny politycznej.

2. Większość ludności Ukrainy rozmawia na co dzień po ukraińsku być może prawda, ale tak naprawdę to tego nie wie nikt.

Jest to po prostu niemożliwe do sprawdzenia. Jeżeli chodzi o wyniki spisu ludności z 2001 roku, na którym prawie 70% ludności Ukrainy zadeklarowało ukraiński jako swój język ojczysty – dane te mogą być przydatne co najwyżej w analizie tożsamości narodowej i językowej obywateli Ukrainy, ale na pewno nierzeczywistej sytuacji językowej. Jeszcze w ZSRR przyjęło się, że „język ojczysty” to tyle, co „język mojego narodu / grupy etnicznej”. Dlatego osoba o wyraźnie ukraińskiej tożsamości narodowej prawdopodobnie zadeklaruje język ukraiński jako swój ojczysty, nawet jeśli w domu rozmawia raczej po rosyjsku. Wyniki mogłyby być zupełnie inne, gdyby na spisie powszechnym pytano o język używany w domu, jednak nadal utrzymuję, że nie da się do końca określić, który z języków: ukraiński czy rosyjski, jest częściej używany na Ukrainie. Istnieje ku temu kilka powodów:

1) Spora część ludności posługuje się surżykiem, czyli mieszanką języka ukraińskiego i rosyjskiego. Surżyk nie jest zjawiskiem jednolitym ani w żaden sposób skodyfikowanym, a u niektórych użytkowników mieszanka jest na tyle „idealna”, że nie sposób określić, do którego z języków jest jej bliżej.

2) Wiele osób używa obu języków nawet we własnym domu. Osobiście znam kilka rodzin, w których jedno z rodziców rozmawia po rosyjsku, drugie po ukraińsku, a dzieci starają się jakoś wybrnąć z tej sytuacji (zwykle za pomocą surżyka). Tydzień temu w jednej z kijowskich kawiarni miałam okazję do obserwowania dwóch dziewczyn, z których jedna mówiła po ukraińsku, a druga po rosyjsku i tak sobie rozmawiały na różne tematy przez ponad godzinę, wcale nie myląc języków. Osobiście podziwiam takie osoby, bo ja automatycznie „przełączam się” na język rozmówcy, nawet tego nie zauważając.

3) W kraju takim jak Ukraina, w którym język rozpatrywany jest w pewnym stopniu jako kwestia polityczna, zawsze znajdzie się grono osób, które nawet odpowiadając na konkretne pytanie o język używany w domu, pragną nieco poprawić rzeczywistość i zadeklarują ukraiński, chociaż niekoniecznie jest to zgodne z prawdą.

Podsumowując, liczba osób mówiących po ukraińsku i po rosyjsku na Ukrainie jest mniej więcej jednakowa, a jeżeli obecnie istnieje pewna przewaga języka ukraińskiego, to jest ona związana wyłącznie z tym, iż część ukraińskiego terytorium o największym odsetku ludności rosyjskojęzycznej (czyli Krym i Donbas) nie jest kontrolowana przez rząd ukraiński. Nadal jest to jednak prawie niemożliwe do obiektywnego zmierzenia.

3. Ukraiński jest dialektem języka rosyjskiego / jest do niego bardzo podobny fałsz.

Na szczęście, z tym pierwszym stwierdzeniem spotykam się dość rzadko, bo większość osób rozumie już, że choćby ze względu na poprawność polityczną należy uszanować odrębność każdego narzecza, uważanego za odrębny język przez jego użytkowników. Ale jak to jest, jeśli odrzucimy poprawność polityczną i spróbujemy podejść do tego zagadnienia tylko lingwistycznie? Najczęściej przyjmowanym kryterium odróżniającym język od dialektu jest wzajemna zrozumiałość. Jednak tutaj znowu mamy problem – jak widzicie, na Ukrainie nic nie jest oczywiste! Nie da się zbadać zrozumiałości języka rosyjskiego dla Ukraińców z tego prostego względu, że prawie wszyscy Ukraińcy znają rosyjski. Nawet najbardziej zawzięty lwowski nacjonalista doskonale rozumie język rosyjski, a w domowym zaciszu prawdopodobnie ogląda filmy i czyta książki w rosyjskim tłumaczeniu, bo jest je o wiele łatwiej znaleźć, niż ich ukraińskie odpowiedniki. Wśród młodego pokolenia na Ukrainie Zachodniej jest co raz więcej osób, które nie mają zielonego pojęcia o rosyjskiej ortografii, ponieważ nigdy nie uczyły się rosyjskiego w szkole, ale ze względu na wpływy kulturowe nadal doskonale rozumieją rosyjski, a jak trzeba będzie, to nawet coś powiedzą w tym języku. Ale w drugą stronę to już nie działa – Rosjanin, mieszkający w Rosji, który nigdy nie przebywał w ukraińskojęzycznym środowisku, będzie miał spore problemy ze zrozumieniem języka ukraińskiego, zwłaszcza mówionego.

Dla wielu osób zaskoczeniem może być fakt, iż język ukraiński jest bardziej podobny do… polskiego, niż do rosyjskiego. Przynajmniej pod względem słownictwa. Według badań, język ukraiński jest najbardziej podobny do białoruskiego, z którym dzieli 84% słownictwa. Języki te są faktycznie prawie całkowicie wzajemnie zrozumiałe, co sprawdziłam wraz z moją koleżanką z Białorusi, która będąc przez kilka dni we Lwowie rozmawiała wyłącznie po białorusku i nikt nie miał problemu z jej zrozumieniem. Jedynym wyjątkiem było białoruskie słowo гарбата (harbata – czyli herbata), zapożyczone bezpośrednio z polskiego i niezrozumiałe dla Ukraińców, używających bardziej międzynarodowego słowa чай (czaj). Oczywiście, w rzeczywistości Ukraińcy i Białorusini zazwyczaj komunikują się między sobą po rosyjsku, przez co często nie zdają sobie nawet sprawy z podobieństwa swoich języków. Na drugim miejscu wśród „krewnych” języka ukraińskiego jest polski z 70% wspólnego słownictwa, następnie słowacki – 68%, a dopiero na czwartym miejscu rosyjski – 62%. Różnice wynikają przede wszystkim z tego, iż w języku rosyjskim występuje o wiele więcej zapożyczeń południowosłowiańskich, które trafiły do niego za pośrednictwem języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, natomiast ukraiński zachował więcej słownictwa staroruskiego. To tyle, jeśli chodzi o słownictwo. Pod względem gramatyki i składni ukraiński  jako język wschodniosłowiański  jest bliższy rosyjskiemu niż polskiemu, ale tutaj też da się zauważyć pewne różnice. Na przykład, w języku ukraińskim nadal używany jest wołacz, który zaniknął w rosyjskim.

W następnej części artykułu spróbuję udzielić odpowiedzi na pytania nurtujące wiele osób zainteresowanych Ukrainą: którego z języków – ukraińskiego czy rosyjskiego – jest łatwiej się nauczyć? Który z nich jest bardziej użyteczny? Czy to prawda, że we Lwowie lepiej nie posługiwać się językiem rosyjskim?

Zobacz również:

Sytuacja językowa na Ukrainie – mity i rzeczywistość (część 2/2)

Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?

Język rosyjski na Ukrainie

Lwowiaki nie mówią, ino bałakają – czyli o języku polskim na Ukrainie

Szwedzi na Ukrainie? Od osiemnastego wieku?!

Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy – języki słowiańskie

O dwóch legendarnych słowiańskich literach

jeryPrzed czterema laty zdarzyło mi się opublikować, jeszcze na łamach “Świata Języków Obcych”, krótką listę znaków używanych w cyrylicy poszczególnych języków słowiańskich, której celem było ukazanie różnorodności używanych alfabetów. Traf chciał, że artykuł ten został niedawno odgrzany przez jednego z naszych czytelników, który opierając się na swojej znajomości rosyjskiego (zdecydowanie najbardziej popularnego języka słowiańskiego) zarzucił mi m.in. błędne nazewnictwo liter ъ oraz ь, do których bardziej według niego pasowałyby nazwy "znak twardy/miękki" niż "jer twardy/miękki". Wywiązała się z tego ciekawa dyskusja, która natchnęła mnie do opisania wyżej wspomnianych liter trochę szerzej, zwłaszcza iż wywarły one (w zasadzie nie tyle ich obecność, co stopniowy zanik) niemały wpływ na to, jak wyglądają obecnie wszystkie języki słowiańskie, z polskim włącznie. Artykuł może się okazać pomocny szczególnie dla osób, które przygodę z językami słowiańskimi dopiero rozpoczynają – opowiada bowiem o jednej z podstawowych zasad słowotwórczych pozwalających na znacznie swobodniejsze poruszanie się w języku, którego dopiero zaczynamy się uczyć.

180px-Cyril-methodius-smallPoczątki słowiańskiego piśmiennictwa wiążą się z działalnością braci Cyryla i Metodego, których przekłady ksiąg biblijnych na dialekt sołuński w drugiej połowie IX wieku stały się podstawą tworu znanego dziś pod nazwą języka staro-cerkiewno-słowiańskiego (nazywany w dalszej części artykułu SCS). Wbrew powszechnej opinii SCS wcale nie był monolitem, z którego wywodzą się nowożytne języki słowiańskie i nie sposób porównywać go z łaciną – jego średniowieczne redakcje potwierdzają tezę o tym, iż już w dobie chrztu Polski zarysowywały się istotne różnice pomiędzy mowami mieszkańców tak odległych od siebie regionów jak Ruś oraz dzisiejsza Macedonia. Niemniej jednak służy on nam jako punkt wyjścia przy jakichkolwiek dywagacjach na temat hipotetycznego języka prasłowiańskiego oraz ewolucji jego regionalnych odmian.

Jery w języku staro-cerkiewno-słowiańskim

Jedną z rzucających się w oczy cech SCS-u jest wszechobecność w nim samogłosek zredukowanych zwanych jerami (każda litera w alfabecie głagolickim oraz cyrylickim posiadała niegdyś nazwę własną). Jery były dwa:
a) jer twardy lub tylny (scs. jerъ) zwany niekiedy również jorem, oznaczany jako ъ, który symbolizował krótką samogłoską tylną bliską w wymowie do samogłoski /u/
b) jer miękki lub przedni (scs. jerь), oznaczany jako ь, symbolizujący krótką samogłoskę przednią bliską w wymowie do samogłoski /i/.
Ich częste występowanie było uwarunkowane przede wszystkim zasadą otwartej sylaby, która miała zastosowanie w prasłowiańszczyźnie. Oznaczała ona, że każda sylaba musiała się kończyć na samogłoskę bądź spółgłoskę zgłoskotwórczą (tj. taką, która tworzy sylabę – przykłady można znaleźć chociażby w języku czeskim – vlk, vlna, osm, strč prst krz krk- oraz serbsko-chorwackim – na vr-hu br-da vr-ba mr-da). Dlatego możemy spotkać w SCS takie słowa jak pьsъ (pies), dьnь (dzień), sъnъ (sen), które w odróżnieniu od ich nowoczesnych odpowiedników kończą się jerami. Jak widać z powyższych przykładów, jery uległy wokalizacji (tj. zmieniły się w samogłoskę) lub zanikły całkowicie. Następstwa ewolucyjnych zmian jerów można zaobserwować w każdym ze współczesnych języków słowiańskich i w znacznej większości przypadków charakteryzują się one regularnością pozwalającą niekiedy prawidłowo odgadnąć brzmienie danego słowa w innym języku.

Zanik oraz wokalizacja jerów we współczesnych językach słowiańskich
Przede wszystkim musimy sobie zdać sprawę z tego, iż jer mógł stać w pozycji mocnej lub słabej. Jery słabe znajdowały się zawsze w wygłosie (tj. na końcu wyrazu) oraz w sylabach poprzedzających jer mocny bądź inną samogłoskę. Z biegiem lat jery słabe uległy zanikowi, jery mocne natomiast się zwokalizowały. Żeby lepiej zilustrować powyższe zjawisko, posłużę się przykładem ewolucji czeskiego słowa švec (pl. szewc) – jery w pozycji mocnej są pogrubione, jery słabe są zapisane kursywą.
SCS: šьvьcь → CZ: švec
SCS: šьvьcьmь → CZ: ševcem
Zanik jerów słabych był zjawiskiem powszechnym, które dokonało się pomiędzy X a XIII wiekiem – jedyną pozostałością po nich jest przeważnie zmiękczenie ostatniej spółgłoski w przypadku gdy na końcu wyrazu znajdował się jer miękki (przykład konь koń). Wokalizacja jerów mocnych, w zależności od języka, wyglądała bardzo różnie.

Dla języków wschodniosłowiańskich (rosyjski, ukraiński, białoruski) było to przejście “ъ → о”, “ь → е/je”:
SCS: dьnь, sъnъ → RUS: день, сон (djeń, son) / UKR: день, сон (deń, son) / BEL: дзень, сон (dzjeń, son).
Dla języków zachodniosłowiańskich w zdecydowanej większości przypadków (w polskim i czeskim zawsze, słowacki oraz języki łużyckie dopuszczają wyjątki w przypadku jeru twardego) nastąpiło ujednolicenie jerów i przemiana “ь, ъ → е”:
SCS: dьnь, sъnъ → POL: dzień, sen / CZE/SVK: deň, sen
W serbsko-chorwackim nastąpiła przemiana “ь, ъ → a”:
SCS: dьnь, sъnъ → SER/CRO: dan, san.
W bułgarskim sytuacja z wokalizacją się nieco skomplikowała. O ile jer miękki przechodzi w "e" (“ь → е”), o tyle jer twardy przechodzi w półprzymkniętą głoskę tylną oznaczaną w IPA jako /ɤ/, która po dziś dzień jest zapisywana po bułgarsku jako “ъ”.
SCS: dьnь, sъnъ → BUL: ден, сън (den, sъn).

Graficzne przedstawienie jerów we współczesnych językach słowiańskich
Co się stało natomiast z samymi literami? Jery, mając mocną pozycję w języku cerkiewno-słowiańskim używanym w prawosławnej liturgii, zostały automatycznie przeniesione do opartych na cyrylicy alfabetów słowiańskich i na przestrzeni wieków spotykał je bardzo różny los. W XIX wieku zostały one, zgodnie z żelazną zasadą Piši kao što govoriš i čitaj kako je napisano, usunięte z języka serbskiego, co zaowocowało brakiem tychże również w języku macedońskim, którego zasady ortograficzne zostały oparte właśnie na przykładzie serbskiego.

Jak już wcześniej wspomniałem litera "ъ" zachowała się w bułgarskim, gdzie jest znana jako ер голям (pl. jer wielki). Jeszcze do 1945 roku jer twardy w języku bułgarskim był zapisywany zgodnie z prasłowiańską tradycją na końcu wyrazów, jednak wraz z reformą ortograficzną zaniechano tego procederu jako formalnie niemającego zastosowania w praktyce (na podobnych zasadach odrzucono wtedy zupełnie dwa inne historyczne znaki jak ят – Ѣ oraz голям юс – Ѫ). Jer miękki (znany jako ер малък) zachował się natomiast jedynie w kombinacji z literą "o" ("ьо") i oznacza "jo".

Języki wschodniosłowiańskie wraz z cyrylicą przejęły również symbole jerów, które, mimo iż ich dźwiękowe odpowiedniki uległy zanikowi bądź zwokalizowaniu, nie zostały usunięte z alfabetów. Od reformy roku 1918 nazywają się one odpowiednio twardym i miękkim znakiem (твёрдый / мягкий знак). O ile miękki znak występuje w każdym ze wschodniosłowiańskich języków, odgrywając identyczną rolę zmiękczania poprzedzającej go spółgłoski, o tyle sytuacja ze znakiem twardym jest dość skomplikowana. Aż do wyżej wspomnianej reformy znak twardy był zapisywany, podobnie jak w języku bułgarskim na końcu wyrazów – obecnie pełni on w języku rosyjskim funkcję rozdzielającą i oznacza twardość poprzedzającej go spółgłoski. W białoruskim oraz ukraińskim zamiast znaku twardego używany jest apostrof (').

Ewolucja, jaką przeszły jery, zarówno w formie dźwiękowej jak i pisanej, jest tylko jedną z wielu mających miejsce na przestrzeni wieków w językach indoeuropejskich – uważam jednak, że jest świetnym punktem wyjścia dla początkującego slawisty, który chciałby się bardziej zainteresować językoznawstwem historyczno-porównawczym. Jest to niezwykle interesujący dział językoznawstwa, badający rozwój spokrewnionych ze sobą języków i snujący teorie na temat tego, jak mógł wyglądać np. hipotetyczny język praindoeuropejski. Natomiast nawet jeśli dział ten nas nigdy nie zachwyci, to warto zawsze niektóre jego elementy znać, żeby było nam zwyczajnie łatwiej, kiedy zetkniemy się z nieznanym nam dotychczas językiem spokrewnionym z naszym ojczystym. Bo mimo wszystko dobrze jest wiedzieć, że pies to po rosyjsku пёс, a po serbsku pas. A jak jeszcze potrafimy to wytłumaczyć, tym lepiej.

Podobne artykuły:

5 języków słowiańskich, o których zapewne nie słyszeliście – połabski

Lwowiaki nie mówią ino bałakają – czyli o języku polskim na Ukrainie

Język rosyjski na Ukrainie

Po naszemu… czyli kilka słów o gwarach wielkopolskich

Język kaszubski – nowe źródła

Lwowiaki nie mówią ino bałakają – czyli o języku polskim na Ukrainie

Szkoła w Dołbyszu / Школа у Довбиші

Gazetka z okazji 11 listopada w dołbyskiej szkole (obwód żytomierski)

W związku z komentarzem zawartym pod artykułem o sytuacji języka rosyjskiego na Ukrainie postanowiłem chwilowo pozostać myślami za wschodnią granicą naszego państwa i sięgnąć po nowy temat osadzony we wspomnianym wyżej obszarze. W pewnym sensie będzie to nawet połączenie wątku ukraińskiego z rozpoczętym równie niedawno polskim wątkiem dialektalnym. Mowa oczywiście o naszej mowie na Kresach, a zwłaszcza ich południowej części. Z różnych względów nie jest to temat prosty – pozorna bliskość zagadnienia i zabarwienie emocjonalne (jeden z moich dziadków urodził się we Lwowie i przez pewien czas mieszkał w miasteczku Skole w pobliżu Stryja) wcale nie ułatwia zadania rzetelnego podejścia do tematu. Tym niemniej myślę, że wielkim niedociągnięciem byłoby, gdyby Kresy nie znalazły na Woofli swojego miejca. Jak to więc z tymi Polakami w Ukrainie jest? I jak jest przede wszystkim z ich językiem?

Stosunkowo często możemy usłyszeć w mediach informacje na temat mniejszości polskiej na Litwie czy też na Białorusi, gdzie istnieją pojedyncze gminy, w których nasi rodacy stanowią nawet większość. O Ukrainie w tym kontekście mówi się niewiele – częściej wspomina się tak naprawdę trudną przeszłość polsko-ukraińską związaną z następstwami rzezi wołyńskiej oraz akcji "Wisła" poświęcając bardzo niewiele miejsca osobom, które pozostały za naszą wschodnią granicą i próbują utrzymać polską kulturę oraz język. Nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę tak naprawdę niewielki odsetek naszych rodaków zamieszkujących południowe Kresy.

Polaków na Ukrainie można, co ciekawe, w zasadzie podzielić na dwie odrębne grupy, które zamieszkują zupełnie oddzielne tereny i różnią się od siebie znacznie, przede wszystkim w kwestii, która nas najbardziej interesuje, czyli rzeczywistej znajomości języka polskiego. Podział pomiędzy nimi przebiega na rzece Zbrucz będącej w latach 1921-1939 granicą polsko-radziecką. Przeważnie myśląc o naszych rodakach na Ukrainie myślimy o resztkach populacji zamieszkującej niegdyś Galicję i Wołyń. Czas żeby głębiej się nad tym zastanowić.

Dziś przeważnie zapominamy o fakcie, że za wschodnią granicą II RP, głównie w okolicach Żytomierza pozostało ok. 1,5 miliona Polaków, którym nie było dane po wojnie polsko-radzieckiej świętować niepodległości i zmuszeni byli pogodzić się z faktem życia w granicach, jeszcze nawet nie "bratniego", Związku Radzieckiego, co zaważyło na ich losach. Polacy w granicach międzywojennego ZSRR byli z jednej strony narodem podejrzanym, z drugiej natomiast ówczesna polityka władz była oficjalnie bardzo przychylna wszelkiego rodzaju mniejszościom narodowym. W szeregach WKP(b) znajdowało się zresztą wielu Polaków (ze słynnym Feliksem Dzierżyńskim na czele), którzy nie porzucili myśli o eksporcie rewolucji na zachód. Z ich inicjatywy właśnie na terenach leżących dziś w obrębie obwodu żytomierskiego powstał w 1925 tak zwany Polski Rejon Narodowy, potocznie nazywany Marchlewszczyzną, w którym nasi rodacy stanowili 70-80% mieszkańców. Historia tego tworu jest wielce kontrowersyjna, również dlatego, iż władze radzieckie robiły wiele, żeby zatrzeć jakiekolwiek wspomnienia po nim. Wraz z nasileniem represji stalinowskich Marchlewszczyznę zlikwidowano, a wielu jej mieszkańców przesiedlono do Kazachstanu. Nie przeszkodziło to jednak renesansowi polskiej świadomości narodowej po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę. W samym miasteczku Dołbysz (ukr. Довбиш), które pełniło w latach 1925-35 funkcję administracyjnego centrum rejonu szacuje się, iż ponad połowę mieszkańców stanowią osoby pochodzenia polskiego, z których wiele deklaruje polską narodowość. Podobne grupy można znaleźć w okolicach Żytomierza oraz w Chmielnickim (stanowią odpowiednio 3,5% oraz 1,6% liczby mieszkańców wspomnianych obwodów) – i to właśnie one, a nie Lwów, Tarnopol czy Iwano-Frankiwsk (dawniej Stanisławów) są obwodowymi miastami z największym odsetkiem Polaków na Ukrainie. Wieki rozłąki (wspomniane ziemie odpadły od Rzeczpospolitej w 1793 roku) z państwem polskim robią jednak swoje – mieszkańcy byłej Marchlewszczyzny uważają za swój język ojczysty głównie ukraiński bądź rosyjski, których zdecydowanie łatwiej jest im używać w codziennej komunikacji (każdemu kto chciałby obejrzeć reportaż lokalnej żytomierskiej telewizji o tamtejszych Polakach i przekonać się jakim językiem mówią polecam zerknąć choćby na chwilę tutaj – https://www.youtube.com/watch?v=W_Lczdhcqoo). Rola polskiego jest ograniczona do sfery sakralnej – to właśnie wiara rzymskokatolicka jest dla wielu miejscowych Polaków wyznacznikiem ich świadomości narodowej. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że od czasu wywalczenia przez Ukrainę niepodległości jest też on nauczany w niektórych szkołach i jego znajomość jako języka obcego jest coraz wyższa. Osobiście całkiem spodobał mi się film prezentujący szkołę w Dołbyszu, który znalazłem przypadkiem na YouTube – pozwala przybliżyć nieco tamtejsze realia i daje nadzieję zarówno dla rozwoju polskiej kultury w regionie jak i przyjaźni polsko-ukraińskiej.

Dwie największe skupiska Polaków na Ukrainie dzieli przeszło 400 kilometrów.

Dwie największe skupiska Polaków na Ukrainie dzieli przeszło 400 kilometrów.

Przenieśmy się teraz 400 kilometrów na zachód, do Galicji stanowiącej niegdyś jeden z najbardziej spolonizowanych regionów na Kresach (drugim była Wileńszczyzna, na Wołyniu Polacy nigdzie natomiast większości nie stanowili). Dziś obwód lwowski zamieszkuje oficjalnie zaledwie około 20 tysięcy osób deklarujących polską narodowość (według spisu powszechnego 2001), które stanowią poniżej 1% ogólnej populacji. Teoretycznie więc Polaka ciężej znaleźć tam niż na dalekiej Żytomierszczyźnie. Teoretycznie, bo w praktyce szansa na spotkanie we Lwowie starszej pani wracającej z lub właśnie udającej się do kościoła zadowolonej z samej możliwości zamienienia paru zdań po polsku jest dość spora – tyle jeśli chodzi o własne doświadczenia. Tak czy inaczej nie usłyszymy już lwowskiej gwary, z której kiedyś miasto słynęło. Próbki możemy obecnie usłyszeć jedynie w rozmaitych archiwach – w jednej z nich możemy usłyszeć, że "Lwowiaki nie mówią ino bałakają". Osoby, które znają ukraiński wiedzą, że czasownik балакати (trans. bałakaty) znaczy ni mniej ni więcej, a "gadać, mówić". Wspomniana przeze mnie próba gwary lwowskiej jest bardzo ciekawa – obfituje w rozmaite smaczki ukraińsko-niemieckie (te drugie ze względu na obecność w składzie monarchii habsburskiej, której atmosfery nie udało się przyćmić nawet ponuremu reżimowi komunistycznemu) i trochę szkoda, że zanikła.

Nie ma co się oszukiwać – Polaków w okolicy wcale nie ma tak dużo. Zdecydowana większość z tych, którzy przetrwali okupację radziecką, niemiecką oraz akcje pacyfikacyjne UPA została deportowana po wojnie do Polski w ramiach przymusowej wymiany ludnościowej pomiędzy PRL a Ukraińską SRR. Pozostały wyłącznie resztki skupione głównie w okolicach przejścia granicznego w Medyce – w rejonie mościskim (ukr. мостиський район), przez który przejeżdżają wszyscy podróżujący z Przemyśla do Lwowa, Polacy stanowią niemal 8% ludności (warto zaznaczyć, że nadal jest to jednak mniej niż 10%, przy których dany rejon może wprowadzić status języka regionalnego). Mniejsze skupiska ludności można znaleźć również w okolicach Sambora (ukr. Самбір) oraz Żółkwi (ukr. Жовква). Największą różnicą pomiędzy mniejszością w Galicji, a tą na Żytomierszczyźnie jest przede wszystkim stosunek do języka polskiego. O ile, jak już wspomniałem wcześniej, na wschodzie nasza mowa ojczysta stała się czymś na kształt rzadko używanego reliktu, o tyle w przypadku rejonu przygranicznego mamy faktycznie do czynienia z wsiami, w których większość mieszkańców rzeczywiście mówi po polsku. Rekordowy odsetek osób deklarujących język polski jako ojczysty odnotowano w 2001 roku we wsi Strzelczyska (ukr. Стрілецьке) – 97,7%. W związku z bliskością polskiej granicy (wieś od Medyki dzieli ok. 20 kilometrów) znacznie łatwiej jest pielęgnować język, który dla wielu osób z okolicy jest też szansą na lepsze życie. Bardzo prężnie działa też rzymskokatolicka parafia, która skupia osoby narodowości polskiej w trójkącie Strzelczyska-Czyżowice-Radenice (ukr. Стрілецьке-Чижевичі-Раденичі).

polski_trojkat

Trójkąt polskojęzycznych wsi w rejonie mościskim (Strzelczyska-Czyżowice-Radenice)

Możemy podsumować, iż sytuacja mniejszości polskiej na Ukrainie jest dość nietypowa. Dwa największe skupiska Polaków oddalone są od siebie o ponad 400 kilometrów, w każdym z nich jest też zupełnie inny stosunek do języka polskiego, obydwie społeczności działają od siebie zupełnie oddzielnie (jeszcze do niedawna Polacy na Żytomierszczyźnie byli kompletnie zapomniani nawet przez polskie władze) i musiały przez lata stawiać czoła reżimowi komunistycznemu. Wydawałoby się, że gorzej być nie może. Teraz jednak powoli wszystko się zmienia – powstają polskojęzyczne szkoły, a język polski coraz bardziej jest kojarzony z możliwością znalezienia lepszej pracy niż z językiem odwiecznego wroga (zupełnie jak u nas niemiecki) i ma szansę stać się jednym z elementów pomostu, który łączy nasze narody posiadające czasami tak odmienną wizję własnej przeszłości. Bo liczy się przede wszystkim przyszłość i wzajemny szacunek.

Podobne artykuły:
Język rosyjski na Ukrainie
Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni?
Języki regionalne Francji – oksytański
Jak się nauczyć rosyjskiego?

Język rosyjski na Ukrainie

598px-Discrimination_of_Ukrainian_languageDo napisania tego artykułu zbierałem się już od dwóch lat. Gdy pełną parą ruszyło Euro 2012, na Ukrainie stała się rzecz niebywała, która zwróciła uwagę osób zainteresowanych tamtejszą sytuacją językową. 5 czerwca Rada Najwyższa Ukrainy (ukr. Верховна Рада) przyjęła w pierwszym czytaniu projekt ustawy o językach regionalnych, który w znacznym stopniu poszerzył kompetencje języka rosyjskiego na południowo-wschodniej Ukrainie. Pytanie, jakie wtedy sobie zadawałem brzmiało: "Co to w praktyce będzie oznaczać dla rozwoju sytuacji lingwistycznej u naszego wschodniego sąsiada?" Dziś wiemy, że sytuacja na Ukrainie bardzo się skomplikowała – Krym stał się faktycznie częścią Rosji, na Donbasie trwa natomiast regularna wojna domowa. Daleko mi do stwierdzenia, że kwestia językowa jest główną przyczyną wybuchu konfliktu; odgrywa jednak bardzo istotną rolę w narodowej samoidentyfikacji mieszkańców. Uważam, że "Woofla" oprócz dyskusji na temat tego jak się uczyć języków powinna też zawierać czasem ambitniejsze artykuły na temat sytuacji lingwistycznej w rozmaitych zakątkach świata, dlatego serdecznie zapraszam do przeczytania oraz udziału w dyskusji.

Warto na początku nadmienić, że Ukraina pod względem językowym jest państwem bardzo niejednolitym, znacznie różniącym się od Polski, o czym pisałem już trzy lata temu przy okazji rozważań na temat tego czy warto się uczyć ukraińskiego. Mimo iż jedynym językiem urzędowym pozostaje właśnie ukraiński, to jego użycie w sferze komunikacji jest bardzo nierównomierne w zależności od miejsca zamieszkania. Śledząc dane zebrane podczas spisów powszechnych czy wszelkich badań opinii publicznych należy też odróżnić od siebie takie pojęcia jak "język ojczysty" (ukr. рідна мова) oraz "podstawowy język komunikacji (ukr. основна мова спілкування) – nie są one tożsame, co w przypadku naszych wschodnich sąsiadów (bo podobna sytuacja ma miejsce na Białorusi) ma ogromne znaczenie. Fakt uznania bowiem mowy ukraińskiej za ojczystą wcale nie implikuje używania tego języka w domu. Dodatkowo dochodzi kwestia tzw. surżyka. Surżyk (ukr. суржик) jest niezestandaryzowaną mieszanką rosyjskiego i ukraińskiego, która jest rozpowszechniona zwłaszcza w centralnej części kraju, gdzie granica pomiędzy obydwoma językami się zaciera i w zależności od przyjętych kryteriów można tą mieszankę przyporządkować każdemu z nich. Zwłaszcza nad Dnieprem surżyk pełni rolę swoistego języczka u wagi – wliczając go w obręb języka ukraińskiego możemy dowieść dominacji tegoż w regionie. Gdy uznamy, że surżyk jest bliższy rosyjskiemu możemy dojść do przykrych wniosków mówiących, że jedynym regionem, na którym ukraiński faktycznie dominuje jest Zachód. Dlatego analizując dane spisu powszechnego mówiące, że 67,5% mieszkańców Ukrainy uważa ukraiński za swój język ojczysty należy być bardzo ostrożnym i nie wyciągać pochopnych wniosków o jego zdecydowanej przewadze nad rosyjskim.

Ukraiński i rosyjski na Ukrainie

Język ojczysty na Ukrainie zgodnie ze spisem powszechnym 2001

KRYM
Powyższa mapa pokazuje lingwistyczną sytuację biorąc pod uwagę jedynie definicję "języka ojczystego". Nawet przy takich, bardzo optymistycznych, kryteriach widać, że są regiony, w jakich przewaga rosyjskiego jest zdecydowana. Za zdecydowanie rosyjski z językowego punktu widzenia można uznać Krym – region ten zresztą ze względu na swoją specyfikę (Rosjanie stanowią tu zdecydowaną większość) tuż po upadku ZSRR wywalczył sobie autonomiczny status w obrębie państwa ukraińskiego. Krym w ciągu ostatnich 25 lat żył w zasadzie własnym życiem – zwłaszcza Sewastopol będący symbolem rosyjskiego heroizmu w XIX i XX wieku, którego największą dumą była stacjonująca tam Rosyjska Flota Czarnomorska przypominał bardziej Rosję niż cokolwiek innego. Ostatnie wydarzenia natomiast tylko potwierdziły odrębność półwyspu od reszty państwa – i z jednej strony powinniśmy ubolewać nad łamaniem prawa międzynarodowego przez potężniejszego sąsiada, z drugiej natomiast warto zwrócić uwagę, że to wszystko nie stało się nagle i że większość mieszkańców Krymu od samego początku bardziej utożsamiała się z Rosją niż z Ukrainą. Co ciekawe, większość wyników badań opinii publicznej przeprowadzanych na ten temat ściśle wiązała się z tym, jaka była sytuacja gospodarcza Ukrainy w danym czasie – im bardziej ta pogrążała się w kryzysie, tym bardziej Krymczanie chcieli się od niej odłączyć. Fakt jednak pozostaje faktem – na dzień dzisiejszy najbardziej rosyjska część Ukrainy się odeń odłączyła i osobiście ciężko mi wyobrazić sobie powrót do sytuacji sprzed marca 2014 roku.

DONBAS I DUŻE MIASTA
Drugim regionem, w którym język rosyjski dominuje, nawet biorąc pod uwagę definicję "języka ojczystego" jest Donbas oraz większe miasta leżące w jego pobliżu, do których przez ostatnie dwa wieki ze względu na siłę tamtejszego okręgu przemysłowego przeprowadzała się ludność rosyjskojęzyczna. Rosyjskojęzyczny jest Charków, Donieck, Dniepropietrowsk, Zaporoże i Mariupol – czyli drugie, czwarte, piąte, szóste i dziesiąte miasto pod względem liczby ludności na Ukrainie. Gdy do tego dodamy położone bardziej na zachód Odessę i Mykołajiw (zajmują w tej klasyfikacji odpowiednio miejsce trzecie oraz dziewiąte) zauważymy, że w ukraińskich miastach dominacja rosyjskiego jest niepodważalna. A dodam, że mówimy tu jedynie o samoidentyfikacji dotyczącej języka ojczystego – przy faktycznym użyciu na ulicach wskaźniki byłyby tu jeszcze bardziej zatrważające. Z listy 10 największych miast jedynie w trzech więcej osób uważa ukraiński za swój język ojczysty – w dwóch z nich w życiu codziennym i tak musi on dzielić miejsce z rosyjskim (Kijów oraz Krzywy Róg). Jedynym faktycznie ukraińskojęzycznym miastem z tej listy jest Lwów, w którym i tak na tle mniejszych miast regionu jak Tarnopol czy Iwano-Frankiwsk (dawniej Stanisławów) zdaje się dość często usłyszeć osoby mówiące po rosyjsku.

CENTRUM I ZACHÓD
Patrząc na mapę możemy z pewną ulgą stwierdzić, że na prowincji oraz w mniejszych miastach centralnej i zachodniej Ukrainy większość osób uznaje język ukraiński za swój ojczysty. Trochę gorzej wygląda to zapewne w kwestii języka najczęściej używanego. Mówiąc szczerze, nigdy nie miałem okazji odwiedzić miasteczek i wsi na centralnej Ukrainie (w przeciwieństwie do Donbasu, czy Lwowa, gdzie bywałem wielokrotnie), więc mogę się tu opierać tylko i wyłącznie na danych statystycznych – nie wydaje mi się jednak, aby te znacznie fałszowały rzeczywistość. A według tych w centrum kraju panuje swoista dwujęzyczność, która wyraża się również w surżyku będącym tworem pośrednim pomiędzy dwoma standardami i przybierającym rozmaite formy – ciężko w związku z tym jednoznacznie stwierdzić jaki kod komunikacyjny jest preferowany przez mieszkańców tego regionu, aczkolwiek można z dużą dozą prawdopodobieństwa podać, że im bardziej na zachód, tym bardziej rozpowszechniony jest język ukraiński. W galicyjskich wioskach natomiast rosyjskiego prawie nie ma – był w nich zresztą obecny oficjalnie zaledwie przez niecałe 50 lat. Nie zapominajmy, że Galicja po rozbiorach znalazła się w obrębie zaboru austro-węgierskiego, bardzo mocna była tu też zawsze pozycja opozycyjnej w stosunku do prawosławia cerkwi grekokatolickiej, tu też działała mająca tak złą sławę w Polsce Ukraińska Armia Powstańcza (UPA), która przede wszystkim walczyła z Armią Czerwoną i rosyjską dominacją. Wszystko to powodowało, że język rosyjski na zachodzie kraju nigdy tak naprawdę nie miał szans się na dobre zadomowić, był kojarzony przede wszystkim z okupantem i stosunek do niego był zawsze bardzo wrogi. W życiu jest natomiast tak, że nienawiść rodzi nienawiść i siłą rzeczy prowadziło to do wzrostu napięcia pomiędzy grupami władającymi dwoma głównymi językami kraju.

EPILOG
Wprowadzone w 2012 roku prawo o podstawach państwowej polityki językowej (ukr. Зако́н «Про заса́ди держа́вної мо́вної полі́тики» № 5029-VI) dało możliwość poszczególnym regionom ukraińskim nadanie rosyjskiemu statusu języka regionalnego, z którego skorzystało, ku powszechnemu oburzeniu na zachodzie kraju, 8 południowo-wschodnich obłasti (Odessa, Mykołajiw, Cherson, Dniepropietrowsk, Zaporoże, Donieck, Charków, Ługańsk) oraz miasto Sewastopol (na Krymie rosyjski był już językiem oficjalnym).

Język regionalny na Ukrainie

Obszar, na którym język rosyjski posiada status języka regionalnego od 2012 roku.

Tekst ustawy nie jest sam w sobie zły i podobne prawa są czymś powszednim w Europie. Problemem jest jednak fakt dysproporcji pomiędzy siłą ukraińskiego czy rosyjskiego i doświadczenia polityki językowej na Białorusi, gdzie oficjalnie równorzędny język białoruski został niemal zepchnięty do roli reliktu. Wraz ze zniesieniem tej jedynej sztucznej przewagi ukraińskiego nad rosyjskim ciężko patrzeć z optymizmem na rozwój tego pierwszego w południowo-wschodniej części kraju. Wyżej wspomniany artykuł starano się w lutym 2014 roku unieważnić – jego anulowanie przegłosowano w Radzie (23 lutego) i dopiero po niemal dwóch tygodniach (4 marca) prezydent Turczynow stwierdził, że decyzji o anulowaniu nie podpisze. Na wschodnią Ukrainę poszła jednak fama, że w Kijowie siedzą przede wszystkim ukraińscy nacjonaliści, którzy zamierzają raz na zawsze rozprawić się z rosyjskojęzyczną mniejszością. Efekty oglądamy do dziś.

Podobne artykuły:
Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni
Jak się nauczyć rosyjskiego
Języki regionalne Francji – oksytański
Języki regionalne Francji – baskijski

Językowe plany na rok 2012

Podtrzymując starą świecką tradycję tworzenia noworocznych planów (patrz Językowe plany 2011) postanowiłem znów pójść na łatwiznę (bo, powiedzmy sobie szczerze, nie trzeba być geniuszem, by napisać tego typu artykuł) i podzielić się z wami tym, czym zamierzam się zajmować w przyszłym roku oraz, przede wszystkim, trochę rozliczyć się z tego co zapowiadałem 12 miesięcy wcześniej. Dla was będzie to ważne głównie z tego wględu, iż zawartość bloga, nie licząc uniwersalnych dyskusji o najłatwiejszych i najtrudniejszych językach świata, w ogromnej mierze zależy od tego czym się właśnie zajmuję. Ale zanim przejdziemy do przyszłości cofnijmy się nieco w czasie.

Warto sobie najpierw przeczytać post o planach na rok 2011
W planach było:

zajęcie się czterema głównymi językami, czyli angielskim, rosyjskim, serbskim oraz niemieckim. W szczególności chodziło mi nieco o urozmaicenie, jakim było dodanie do czytelniczego repertuaru literatury pięknej w tych językach, co w każdym przypadku się udało – najlepiej pod tym względem było z językiem rosyjskim (seria książek Akunina o detektywie Fandorinie, "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa, teraz wezmę się za "Dzieci Arbatu" i pewnie, gdy znów poczuję niedosyt, sięgnę po inne pozycje Akunina) oraz serbskim (od mojego osobistego faworyta Miljenko Jergovicia przez wspomniane rok temu dzieła Andricia oraz Mihajlovicia po antologię serbskich przypowieści z przełomu XIX i XX wieku, których słownictwo nierzadko było bardziej zbliżone do tego używanego obecnie w języku macedońskim). Nieco gorzej było z językiem angielskim (początkowo Irving, następnie, jak na osobę zainteresowaną Republiką Południowej Afryki przystało, J.M. Coetzee), głównie z racji tego, że miejsce literatury zajmowało nierzadko inne pozycje czytelnicze, czasem mniej a czasem bardziej rozwijające. Poza tym postanowiłem sobie przypomnieć dawne lata i znów obejrzeć, tym razem bez napisów czy lektora, takie serialowe perełki jak "Twin Peaks" czy "Black Adder". Najgorzej sytuacja się miała z niemieckim, gdzie prócz zeszłorocznego hitu Sarrazina przebrnąłem jedynie przez całkiem zabawną książkę Thomasa Brussiga "Am kürzeren Ende der Sonnenallee", poddałem się przy "Wilku stepowym" Hessego (początek bardzo przyjemny, ale radość z czytania właściwej części dzieła była już dość nikła z racji ekstremalnie długich zdań i licznych przemyśleń natury egzystencjalnej przy użyciu słownictwa daleko wykraczającego poza moją obecną wiedzę – może po prostu byłem zbyt niecierpliwy? Cóż, wrócimy do tematu za kilka lat.), a aktualnie czytam "Blaszany bębenek" Grassa.
Jeśli chodzi o aktywne użycie języka to proporcje były niemal takie same z poważnym wskazaniem na serbski (albo chorwacki mówiony przez osobę, która jest przyzwyczajona do standardu belgradzkiego), co akurat rozumie się samo przez się. Niemiecki raczej okazjonalnie.

– zajęcie się francuskim i ukraińskim – tu zawiodłem. Miałem miesiące (głównie na początku roku), w których potrafiłem kilka godzin spędzić nad ukraińskim (w ogromnej mierze było to czytanie gazet i książek o historii tego państwa, ale też tłumaczenia z polskiego, żeby w końcu ukraiński "żył swoim życiem", a nie był tylko zdziwaczałą formą mojego rosyjskiego), ale było to na tyle niesystematyczne, że trudno mi mówić o jakimś przełomie. Francuski natomiast, jak był, tak pozostaje raczej w strefie marzeń. Znowu doszedłem mniej więcej do połowy podręcznika, poczytałem parę tekstów, przyszło coś ważniejszego i tak sobie ten język siedzi w miejscu aż do dnia, kiedy znów postanowię po raz n-ty zająć się nim na poważnie.
– niderlandzki / afrikaans – pozwólcie, że tego nawet nie skomentuję;)

Poza tym przez krótki okres czasu zajmowałem się macedońskim, o czym dwukrotnie pisałem oraz bułgarskim, ale trudno nazwać to inaczej niż przelotna znajomość.


Jakie są więc językowe plany na rok 2012?

Po pierwsze, chciałbym dla własnej satysfakcji kontynuować to co robiłem dotychczas z moimi czterema językami, z czym nie powinno być raczej problemów, bo zwyczajnie sprawia mi to frajdę. Nie chcę podawać listy obowiązkowych lektur. Ważne tylko, żeby było dużo, mądrze i ciekawie.

Po drugie, idąc za radami ludzi mądrzejszych w niektórych kwestiach ode mnie, zamierzam ograniczyć na tym blogu używanie języka polskiego i pisać czasem w innych językach, głównie angielskim oraz rosyjskim. Ten krok ma niepodważalne zalety, zarówno dla mnie, jak i dla czytelników. Jako iż jest to blog o językach obcych, dla ludzi, którzy się uczą języków obcych, głupio byłoby używać stale języka ojczystego. Pisanie w językach obcych będzie dla mnie doskonałym sposobem sprawdzenia własnych kompetencji. Niewielkie błędy naturalnie będą się zdarzać, ale zawsze wychodziłem z założenia, że praktyka czyni mistrza i zamiast czytać milion książek o tym jak coś się robi, należy po prostu to zacząć robić (może jedynie uprzednio przeczytawszy choć krótki podręcznik). Jeśli dobrze pójdzie to może do grona czytelników dołączą osoby spoza świata polskojęzycznego. Ostatnią zaletą tego posunięcia będzie stosunkowa niewielka ilość wybitnie głupawych komentarzy – po prostu mniemam, iż osoba nie potrafiąca napisać poprawnego logicznie zdania w swoim języku ojczystym ma jeszcze większe problemy z wyrażaniem się w języku obcym (choć nie jest wykluczone, że się mylę).

Po trzecie, zamierzam w niedalekiej przyszłości utworzyć fan page "Świata Języków Obcych" na Facebooku i konto na Twitterze. Podchodziłem do tego wcześniej z ogromną rezerwą, bo o wspomnianych serwisach mam zdanie, delikatnie mówiąc, nienajlepsze. Blog się jednak powiększa z dnia na dzień i powoli brak dojścia do tych środków przekazu zaczyna mu doskwierać. Często natomiast zdarza mi się natrafić na coś ciekawego, co chciałbym pokazać, ale niekoniecznie widzę sens pisania o tym artykułu. Osoby posiadające więc FB i Twittera będą miały w ten sposób dostęp do rozmaitych, ukazujących się częściej lub rzadziej bonusów.

Po czwarte, chcę w tym roku poważnie zająć się językiem albańskim. Wiem, że dla niektórych ludzi to może być szok z racji niewielkiej popularności tego języka w naszym kraju, ale jako że zajmuję się, na razie półprofesjonalnie, Bałkanami może się okazać bardzo przydatny, a nic mnie nigdy tak nie irytowało jak specjaliści od Kosowa czy Albanii, którzy nie znają oficjalnego języka tego państwa. Mimo przynależności do języków indoeuropejskich albański jest tworem dość specyficznym, który nawet na pierwszy rzut oka wygląda na język znacznie bardziej obcy niż języki słowiańskie, germańskie czy romańskie, dlatego też nie oczekiwałbym biegłości w mowie i w piśmie w ciągu najbliższych miesięcy. Jeśli w grudniu będę w stanie czytać gazety i artykuły bez większych problemów (tzn. bez zastanawiania się nad znaczeniem co trzeciego zdania i grzebaniem w słowniku) stwierdzę, że plan został wykonany i stwierdzę czy warto z tym iść dalej.

Po piąte, chciałbym, aby podobnie jak dotychczas bardzo ważną część bloga stanowili czytelnicy, którzy nierzadko wnosili do niego więcej niż sam autor. Dlatego też byłbym bardzo wdzięczny za każdą sugestię na temat tego jak strona powinna wyglądać i jakie tematy powinny być na niej poruszane (choć z góry mówię, że nie mam zamiaru służyć za autorytet od hindi, perskiego, japońskiego etc.). Co twierdzicie o obcojęzycznych artykułach? O fan page'u na FB i Twitterze? A może ktoś chce powiedzieć, że nauka albańskiego nie ma sensu? Piszcie.

Podobne posty:
Językowe plany na rok 2011
Kilka słów o prowadzeniu bloga językowego
Demony głupoty – część 1
Macedoński – wstęp i z czego się uczyłem
Język macedoński w praktyce
Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?

Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?

Jeśli ktoś uważnie czyta mojego bloga to zapewne wie, że od stycznia zacząłem powtarzać mój ukraiński. W dużej mierze jest to kwestia osłuchania się i czytania, samej nauki gramatyki czy słówek jako tako jest raczej niewiele. Ale do przejdźmy do rzeczy bardziej istotnych. Stwierdzenie, że język ukraiński stał się w Polsce popularny byłoby przesadą, jednak można zauważyć, że zaczynają powstawać polskojęzyczne podręczniki do nauki mowy naszych wschodnich sąsiadów i coraz więcej ludzi ciągnie w te strony. Chciałbym przez chwilę stanąć w tym miejscu i zastanowić się czy i kiedy warto to robić.

Na początku powiem, że jestem miłośnikiem języka ukraińskiego i wszystkiego co na Ukrainie jest ukraińskie. Z całego serca popieram niepodległą Ukrainę z jednym językiem urzędowym. I nie piszę tego w celu manifestacji moich poglądów, opcji politycznych itp., lecz w celu uniknięcia komentarzy oskarżających mnie o rzekomą rusofilię. A te niewątpliwie by się pojawiły, bo artykuł nie będzie raczej opowiadał o korzyściach płynących z nauki ukraińskiej mowy.

Ostatnimi czasy spotkałem się już kikakrotnie z osobami, które chcą się nauczyć ukraińskiego z pominięciem języka rosyjskiego. Powody były różne – od tych, które jeszcze mogę zrozumieć ("bo podoba mi się właśnie ukraiński" / "bo jestem zafascynowana kulturą ukraińską") po te, które mogę odczytać już jedynie jako objaw uprzedzeń ("bo jakoś tak Rosjan nigdy nie lubiłem"). Ilekroć spotykałem się z takimi ludźmi starałem się ich przekonać do tego, aby najpierw spróbowali opanować rosyjski, bo po prostu im się to będzie opłacać.

Mnóstwo osób zaczyna w pewnym etapie swojego życia naukę jakiegoś języka obcego, ale raczej niewielki procent potrafi doprowadzić go stanu używalności. Ma to związek zarówno z trudnością  języka, jak i motywacją do jego nauki. O ile język ukraiński do najtrudniejszych nie należy, to z motywacją w jego przypadku może być trudno. Potencjalny uczeń znajdzie takową na pewno, ale nie wiem na jak długo ona wystarczy. A gdy się poważnie myśli o nauce języka to warto by motywacja wystarczała, jeśli nie na całe życie, to przynajmniej na kilkanaście lat. Jeśli natomiast ktoś naprawdę nie jest fascynatem zachodniej Ukrainy to będzie miał z tym ogromny problem.

Krym, Odessa, ziemie położone na wschód od Dniepru, a nawet Kijów to obszary rosyjskojęzyczne i nie jest tego w stanie zmienić fakt, że język ukraiński jest jedynym urzędowym. Wszystkie napisy na urzędach są przeważnie w języku ukraińskim, ale znaczna większość ludzi porozumiewa się właśnie po rosyjsku. Całkiem powszechna jest tam nieznajomość ukraińskiego (szczególnie wśród osób starszych). Często ludzie używają też tzw. surżyka będącego połączeniem cech obydwu języków (wyglądającym różnie w zależności od obszaru). "Czystą" wersję języka ukraińskiego można spotkać w codziennym użyciu prawie wyłącznie na zachodzie kraju, przy czym warto pamiętać, że w okolicach Użhorodu ludzie mówią dialektami rusińskimi często uznawanymi za osobny język, a poza tym wszędzie i tak język rosyjski rozumieją. Znaczna część współczesnej kultury ukraińskiej jest też zakorzeniona w języku swojego sąsiada – tyczy się to zarówno pisarzy jak i wykonawców muzycznych. Najpopularniejsze gazety z reguły są rosyjskojęzyczne. Jeśli zaś chodzi o znaczenie języka ukraińskiego w biznesie, to również ustępuje on znacznie rosyjskiemu. Reasumując, specjalista od Ukrainy nie znający rosyjskiego to żaden specjalista.

Nasuwa się więc pytanie: czy można się nauczyć najpierw ukraińskiego, a potem rosyjskiego? Osobiście bym tego nie polecał. Decydują o tym względy czysto praktyczne. Być może są osoby, którym nigdy te dwa języki się nie myliły i mylić się nie będą (odsyłam do artykułu pt. "A nie mylą Ci się te języki?"), jednak z moich obserwacji wynika, że 99% uczniów przynajmniej w początkowej fazie nauki ma problemy z oddzieleniem jednego od drugiego. I o ile rosyjskie wstawki w języku ukraińskim zarówno w fonetyce (rosyjski jest bardziej miękki) oraz w słownictwie są na porządku dziennym, tak odwrotna kombinacja jest już czymś bardzo nienaturalnym i w dużej mierze niezrozumiałym dla osoby rosyjskojęzycznej. Poza tym ze znajomością języka rosyjskiego można zrobić wiele rzeczy, potrafi ona ułatwić znalezienie pracy (raczej nie patrzę na języki pod tym kątem, ale wiem, że dla wielu osób może to być koronny argument), umożliwia czytanie naprawdę wielu dzieł literackich i naukowych. Ukraiński na tym tle wypada natomiast naprawdę blado i często może się zdarzyć, że osoba, która opanuje ten język nie za bardzo będzie wiedziała co z nim począć.

Jaki więc moim zdaniem jest optymalny plan w tym wypadku? Opanować język rosyjski na przyzwoitym poziomie, a następnie przy jego pomocy wziąć się za ukraiński, tj. korzystając z rosyjskich podręczników, słowników ukraińsko-rosyjskich (bo te ukraińsko-polskie są bardzo ubogie).
Inne działania polecam jedynie osobom, które naprawdę nie widzą świata poza zachodnią Ukrainą i potrafią przeboleć fakt, że w wielu miejscach poza nią mogą mieć kłopoty z porozumieniem się (w tym miejscu przypomniał mi się artykuł sprzed dwóch lat opublikowany w "Newsweeku" opisujący perypetie uczniów, którzy uczyli się ukraińskiego, który na Krymie okazał się kompletnie nieprzydatny).

Jeśli kogoś do nauki rosyjskiego przekonałem – cieszę się. Jeśli ktoś stwierdził, że jego zainteresowanie Ukrainą jest na tyle duże by zacząć się uczyć ukraińskiego od samego początku – również się cieszę, bo znaczyłoby to, że są na tym świecie jeszcze osoby myślące o językach obcych w świetle romantycznym niż praktycznym. Wszystkim jednak, bez względu na to, jaką drogę wybiorą życzę powodzenia.


Podobne posty:
A nie mylą ci się te języki?
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni?
Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy – języki słowiańskie
Ile obcości jest w języku obcym?
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego

Językowe plany na rok 2011

Po dwóch tygodniach milczenia, w dużej mierze spowodowanych ciągle kwitnącą dyskusją pod poprzednim postem, postanowiłem napisać coś nowego. Jako, że święta już za nami, a rok 2011 właśnie się zaczął, przyszedł czas na noworoczne postanowienia. Nigdy nie byłem zwolennikiem tego rodzaju rozwiązań, nierzadko miały się one nijak do rzeczy jakie następnie robiłem, jednak uznałem, że zrobienie sobie jakiegoś planu na następny rok i niejako nałożenie sobie z góry ograniczeń nie będzie złym wyjściem.

1. Rosyjski, angielski, niemiecki, serbski. Przede wszystkim będę się starał jak najczęściej używać tych języków co dotychczas. Przede wszystkim chodzi mi tu o czytanie literatury, jakichś interesujących artykułów (Kosowo, Bośnia, byłe ZSRR oraz mniejszość turecka w Niemczech to tylko niektóre z tematów jakie uważam za szczególnie fascynujące) – generalnie znalezienie czegoś ciekawego nie powinno sprawiać większego problemu. Chciałbym jednak nieco zmienić zakres czytanych rzeczy i trochę więcej czasu spędzić na czytaniu literatury pięknej w oryginale. Dlaczego? Przede wszystkim z powodu bardziej wyszukanego słownictwa. Bo o ile nie jest sztuką czytanie artykułów na dany temat (tak naprawdę opanowanie słownictwa z zakresu jaki człowieka interesuje to kwestia może kilkunastu dni), to przejście przez 500-stronicową powieść z pełnym zrozumieniem czytanego tekstu stanowi pewne wyzwanie.
Pamiętam, że kiedyś zostałem zapytany o jakieś szczególnie ciekawe strony serbskie. Czuję się więc zobowiązany wręcz do polecenia tej strony – http://www.antikvarne-knjige.com/elektronskeknjige/. Jest tam dość pokaźny zbiór książek z obszaru byłej Jugosławii i można m.in. przeczytać "Most na Drinie" Ivo Andricia (za co ów pan dostał literacką nagrodę Nobla). Książkę tę czytałem dwa lata temu po polsku i z chęcią przebrnę przez nią jeszcze raz, tyle że w oryginalnym wydaniu, które można znaleźć tu: http://www.antikvarne-knjige.com/elektronskeknjige/detail-item_id-35#book. Druga w kolejce jest kolejna książka jaką miałem okazję przeczytać po polsku, czyli "Kad su cvetale tikve" Dragoslava Mihajlovicia. A później zobaczymy…
Kolejną rzeczą jaką zamierzam dokończyć w styczniu jest przebrnięcie przez dzieło niemieckiego polityka Thilo Sarrazina "Deutschland schafft sich ab", które właśnie udało mi się zdobyć – kto interesuje się naszym zachodnim sąsiadem zapewne wie, że książka ta okazała się tam bestsellerem i jest swego rodzaju refleksją na temat teraźniejszości oraz przyszłości Niemiec. Szczególnie interesującą część stanowią rozważania dotyczące muzułmańskiej imigracji za Odrą. Następnie chciałbym przejść przez jakąś niemiecką literaturę piękną, ale jeszcze nie jestem do końca pewien co to będzie.
Co do języka rosyjskiego – ostatnimi czasy przekonałem się do kryminałów Borysa Akunina i będę kontynuowałem przygodę z nimi. Później mam zamysł trochę ambitny, czyli przeczytanie "Wojny i pokoju" Lwa Tołstoja (w zasadzie zgodnie z zasadami logiki powinno się pisać Tołstogo, bo "tołstoj/толстой" to przymiotnik).
Tak więc dokładamy do rzeczy rutynowych trochę literatury.

2. Francuski
Do tego języka podchodziłem w życiu już dwa razy. Nie mogę siebie nazwać kompletnym nowicjuszem – zasady wymowy, podstawowe czasy i słownictwo znam, swego czasu próbowałem czytać "Le Figaro" i ze słownikiem jakoś wychodziło. Chodzi mi jednak o to, by w tym roku się spiąć i wreszcie wskoczyć na podobny poziom na jakim jestem obecnie z językiem niemieckim, czyli chciałbym czytać artykuły bez większych problemów (co się wydaje w miarę proste), oglądać filmy bez napisów (co już będzie trudniejsze) oraz móc przeprowadzić nieskomplikowane rozmowy jeśli zajdzie taka potrzeba. W tym celu zamierzam przejść przez Assimila i dwa podręczniki Wiedzy Powszechnej, czyli chyba najbardziej sensowny zestaw jaki w Polsce jest dostępny.

3. Ukraiński
Powód jest podobny jak w wypadku francuskiego, czyli podchodzenie do niego parę razy. Z jednym tylko wyjątkiem – po ukraińsku potrafię czytać bez problemów, rozumienie ze słuchu też nie stoi na złym poziomie. Problem jednak w tym, że wymowa kuleje – mój ukraiński brzmi bardziej jak rosyjski z użyciem zasad ukraińskiej fonologii i niektórych słów właściwych ukraińskiemu. I o ile w praktyce nigdy mi to nie zaszkodziło, bo nawet w Galicji całkiem powszechna jest dwujęzyczność (tzn. ludzie z reguły mówią po rosyjsku bardzo dobrze, choć często również zachowując ukraińską wymowę niektórych głosek), to chciałbym przy następnej wizycie na zachodniej Ukrainie mówić czystą "ukraińską mową" ograniczając rusycyzmy do sfer, w których nie będę się czuł tak swobodnie.

4. Niderlandzki / afrikaans
A jednak! Te języki będą w tym roku najmniej ważne, raczej będę swobodnie biegał po podręcznikach do nich (niderlandzki – Assimil+Wiedza Powszechna / afrikaans – TY+Colloquial) porównując je zarówno między sobą, jak i znajdując analogie w angielskim oraz niemieckim. A jest ich sporo. Osoba, która zna niemiecki i angielski oraz ma przynajmniej błahe pojęcie o historycznym rozwoju języków germańskich bez problemu będzie umiała zrozumieć początkowe dialogi z podręczników. Nauka niderlandzkiego jest więc niejako brakującym ogniwem pomiędzy niemieckim a angielskim (ciekawy byłby tu też fryzyjski, ale nie widzę w tym na razie praktycznego sensu). Dodatkowo obydwa języki są wyjątkowej urody, a Benelux i RPA to na tyle ciekawe regiony, że niewątpliwie będę ich jeszcze kiedyś używał w praktyce. Mój cel to ogólne zaznajomienie się z tymi językami, czyli przerobienie tych podręczników jakie posiadam – w roku 2011 nie liczę na razie na więcej.

Jeszcze trochę o językoznawczych powodach mojego zainteresowania tymi językami. Francuski też traktuję jako wstęp do języków romańskich. Zgodzę się, jeśli ktoś powie, że jest to wstęp trochę nietrafiony, jako że znacznie się różni od innych, ale na chwilę obecną pociąga mnie on znacznie bardziej niż pozostałe romańskie. Ukraiński zaś jest brakującym ogniwem pomiędzy polskim a rosyjskim – aż szkoda nie zaznajomić się przynajmniej z podstawami tego języka, gdy znamy dwa pozostałe. I zastanawiałem się nad tym czy nie dodać do załączonego zestawu podstaw białoruskiego. Na razie byłoby to jednak za dużo – zamiast tego załączę sympatyczną piosenkę tamtejszego zespołu N.R.M. pod tytułem "Тры чарапахі"/"Try čarapahi" ("Trzy żółwie"). Jak ktoś białoruskiego nigdy nie słyszał, to właśnie ma okazję 🙂

Jednocześnie pozdrawiam wszystkich uczących się oraz zainteresowanych językami obcymi i życzę sukcesów w nadchodzącym roku. Ze swojej strony natomiast obiecuję, że postaram się pisać tak często jak to tylko możliwe. Tym bardziej, że będzie o czym. Języków obcych, sposobów ich uczenia, ich wykorzystywania, jest tyle, że ten temat nigdy nie będzie wyczerpany.

Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy – języki słowiańskie

Dziś trochę informacji ze świata języków słowiańskich – dla tych, którzy się na tym znają nie będzie to żadną nowością, jednak dla niewtajemniczonych może się okazać całkiem ciekawe i pouczające. Czasem wydaje się bowiem, że sama znajomość rosyjskiej cyrylicy wystarcza, żeby bez problemu czytać teksty w innych językach – rzeczywiście bardzo to pomaga, ale do dziś pamiętam problemy studentów wschodoznawstwa, gdy zaczynaliśmy się uczyć ukraińskiego i znajomość rosyjskiego wariantu cyrylicy nie wszystkim pomagała. Tak więc postanowiłem, że umieszczę tu małą ściągę na temat tego jak czytać cyrylicę w różnych językach słowiańskich.

Obok każdej litery umieszczam jej polski odpowiednik. Jeśli istnieją natomiast różnice pomiędzy poszczególnymi wariantami, to będę je oznaczał następującymi skrótami: RUS – rosyjski, UKR – ukraiński, SER – serbski, BUL – bułgarski, BEL – białoruski, MAC – macedoński. Podobnie będzie też z czarnogórskim, który trudno mi uznać za osobny język, jednak miejscowi lingwiści mieli inne zdanie na ten temat i wynaleźli dwie litery, które odróżniają język tego małego państwa od serbskiego. Zaczynamy:

А а – czytamy jak "a"

Б б – "b"

В в – polskie "w"

Г г – w RUS, SER, BUL, MAC oraz według niektórych norm BEL czytamy jako "g", natomiast w UKR i BEL jako dźwięczne "h" (nie ma bezpośredniego polskiego odpowiednika i jest to jedna z "trudności" ukraińskiego)

Ґ ґ – występuje tylko w UKR i czyta się jak "g"

Д д – "d"

Ђ ђ  – jedynie w SER i czyta się jak "dź"

Е е – w UKR, SER, BUL, MAC jako "e", natomiast w RUS i BEL jako "je"

Ё ё – jedynie w RUS i BEL – czyta się jak "jo"

Є є – jedynie w UKR i czyta się jak "je"

Ж ж – "ż"

З з – "z"

И и – w RUS, SER, BUL jako "i", natomiast w UKR jako "y"

І і – jedynie w UKR i BEL – czyta się jak "i"

Ї ї – jedynie w UKR i czyta się jak "ji"

Й й – w RUS, UKR, BUL jako "j", nie występuje w SER

Ј ј – jedynie w SER i MAC – czyta się jako "j"

К к – "k"

Л л – w RUS, BEL, UKR i BUL jako coś pomiędzy "l" i "ł" (tzw. "ł sceniczne"), gdy stoi przed "a", "e", "o", "u" (brak odpowiednika w polskim) i jako "l" gdy stoi przed "je", "i", "j", "ja", "jo", "ju". W SER i MAC bardziej zbliżone do "l".

Љ љ – jedynie w SER i MAC, w łacińskim alfabecie zapisywane jako "lj", czytane jako jedna głoska będąca połączeniem "l" i "j" (wiem, że wyjaśnienie takie na chłopski rozum, ale trudno to zrobić prościej).

М м – "m"

Н н – "n"

Њ њ – jedynie w SER i MAC czyta się jako "ń"

О о – "o", w RUS zbliżone do "a" gdy jest nieakcentowane

П п – "p"

Р р – "r"

С с – "s"

Т т – "t"

Ћ ћ – jedynie w SER i czyta się jak "ć"

У у – "u"

Ф ф – "f"

Х х – "ch"

Ц ц – "c"

Ч ч – w RUS, BUL czyta się jak zmiękczone "cz", w UKR jak twarde "cz" (choć w niektórych regionach jak zmiękczone), w SER i MAC jak "cz".

Џ џ – jedynie w SER i czyta się jak "dż"

Ш ш – "sz"

Щ щ – w RUS niegdyś zmiękczone "szcz", obecnie wymowa zbliżona bardziej do "śś"; w ukraińskim jako twarde "szcz" (aczkolwiek spotkałem się też z ukraińskim wariantem zmiękczonym, albo wręcz z redukcją do samego "sz"), w BUL jak "szt", a w SER litery tej nie ma.

Ъ ъ – tzw. jer twardy, który w RUS oznacza, że poprzednia spółgłoska zachowuje swoją twardość (w UKR jest zapisywany jako apostrof – " ' "), w BUL czyta się go natomiast jako krótką samogłoskę pomiędzy "y" i "a" (nie ma odpowiednika w polskim), w SER litery tej nie ma.

Ы ы – w RUS jako "y"

Ь ь – tzw. jer miękki, w RUS i UKR zmiękcza poprzedzającą go spółgłoskę, w BUL w kombinacji z "o" (ьo) czyta się jak "jo", w SER litery tej nie ma.

Э э – jedynie w RUS i czyta się jak "e"

Ю ю – w RUS, BEL, UKR i BUL czyta się jak "ju", w SER tej litery nie ma.

Я я – w RUS, BEL, UKR i BUL czyta się jak "ja", w SER tej litery nie ma.

To na tyle. Dodam jeszcze wyjątkowe litery, które mają zastosowanie w mniej rozpowszechnionych językach słowiańskich.

Ѓ ѓ – w macedońskim "gj"

Ќ ќ – w macedońskim "kj"

Ѕ s – w macedońskim "dz"

Ў ў – w białoruskim czyta się jako "ł"

I na koniec jeszcze trochę o języku czarnogórskim. Otóż tamtejsi znawcy postanowili wprowadzić do swojego alfabetu (który był identyczny z serbskim) dwie litery, by nadać mu pewnych cech wyróżniających go spośród innych języków słowiańskich. Tym sposobem powstały dwie nowe litery "Ć", które zamieniło dwuznak "сј" (czyli polskie "sj") i З́, które weszło w miejsce dwuznaku "зј" (polskie "zj"). O ich podobieństwie do polskich "ś" i "ź" nic nie powiem, bo nigdy w życiu nie słyszałem ani nie widziałem tych liter w praktycznym użyciu. Zresztą patrząc na czarnogórskie gazety nie odnoszę wrażenia by były powszechnie znane. Więcej na temat sytuacji językowej w krajach byłej Jugosławii zresztą już pisałem.

Jak więc widać, świat słowiańskiej cyrylicy nie jest taki prosty jak to się na pierwszy rzut oka wydaje. Mam nadzieję, że komuś się na coś ten artykuł przyda, lub kogoś zainspiruje do nauki języków spokrewnionych z polskim. Naprawdę warto.

Podobne posty:
Jak (nie) uczyć się języków obcych – część 2 – rosyjski
Jak nauczyć się cyrylicy w 2 dni?
W jakim języku się mówi w byłej Jugosławii?
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego

Najpierw naucz się popularnego języka, żeby dotrzeć do tych mniejszych

Tego posta piszę niejako w odpowiedzi na jeden z komentarzy postawionych do wcześniejszego posta, w którym starałem się określić co jest potrzebne do nauki języka obcego. Wspomniałem bowiem, że jeśli ktoś by chciał się nauczyć na przykład języka kazachskiego to powinien najpierw sięgnąć po rosyjski. Pewien anonimowy czytelnik bloga napisał:
   
    „Jeśli chodzi o język kazachski to, w przeciwieństwie do rosyjskiego (który jest językiem słowiańskim), różni się on diametralnie. Jest to język z grupy tureckiej, a jedynie alfabet został zapożyczony (po czym przystosowany) z rosyjskiego.”

Słuszna uwaga – należy się więc sprostowanie z mojej strony. Nie miałem na myśli faktu, że rosyjski i kazachski są do siebie podobne. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości to zapraszam chociażby na stronę główną kazachskiej Wikipedii, albo gazety „Жас Алаш”. Raczej nic nie zrozumiesz i na niewiele się tu zda umiejętność czytania cyrylicą. Dlaczego więc nauka rosyjskiego ma pomóc?

Nie będę ukrywał, że szukanie materiałów do nauki kazachskiego nie jest moim hobby, więc postanowiłem pójść po linii najmniejszego oporu i wpisałem w Google podręcznik język  kazachski. Znalazłem tylko jedną sensowną pozycję – „Język kazachski” Michała Łabędy (za 99 złotych!!!), na dodatek nie za bardzo wytłumaczono, czy cokolwiek z tej publikacji można się nauczyć. Postanowiłem więc spróbować na rosyjskich stronach i proszę: „Казахский язык для всех”, a na stronie http://www.tilashar.kz/ oferują bezpłatne lekcje i samouczek do kupienia. Podobna ma się sprawa z językiem białoruskim i ukraińskim. Najlepszy  podręcznik do nauki białoruskiego w internecie jaki znalazłem jest po rosyjsku – http://knihi.com/www/padrucnik. Po polsku nie widziałem na temat nauki białoruskiego nic konkretnego – choć sprawdzałem to dawno temu, jeśli ktoś by coś znalazł to niech mi da znać. Natomiast mój słownik rosyjsko-ukraiński i ukraińsko-rosyjski kupiony we Lwowie za równowartość jakichś 20 złotych bije na głowę „Wielki słownik polsko-ukraiński i ukraińsko-polski” wydawnictwa rea, który kosztował 3 razy więcej. Wniosek z tego taki, że jeśli znasz rosyjski, to otwiera on przed Tobą możliwości nauczenia się wielu języków – nawet tych zupełnie niepodobnych , do których po prostu brakuje materiałów w Polsce.

Podobnie ma się sprawa np. z angielskim, francuskim, niemieckim, czy hiszpańskim – bogactwo materiałów naukowych dla studiowania niszowych języków jest ogromne. Najlepsze serie samouczków takie jak „Assimil”, „Teach Yourself”, „Colloquial” czy „Linguaphone” mają jako swój język startowy języki angielski albo francuski. A im szybciej opanujesz któryś z tych wielkich tym prędzej będziesz się mógł wziąć za te mniejsze, moim zdaniem, ciekawsze. Ale nie rób na odwrót, bo w większości wypadków będzie to walka z wiatrakami, a wtedy bardzo łatwo o utratę motywacji.