telewizja

Francuskojęzyczne gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe

lemondeZainspirowana artykułami Karola dotyczącymi mediów rosyjskojęzycznych i niemieckojęzycznych, postanowiłam stworzyć przegląd mediów frankofońskich. Dzięki internetowi ich wybór jest naprawdę szeroki.

Francuskojęzyczne czasopisma

Osobiście najchętniej sięgam do Le Monde. Ów centrolewicowy francuski dziennik ukazuje się nieprzerwanie od 1944 roku. Jak sam tytuł wskazuje, można tam znaleźć wiadomości nie tylko z Francji, ale z całego świata. Część artykułów na stronie internetowej dziennika jest dostępna tylko dla osób, które mają wykupiony abonament, jednak nawet bez niego da się tam znaleźć wiele ciekawych informacji. Osobom zainteresowanym sytuacją polityczną we Francji polecam dział politique, zaś aby poczytać informacje z całego świata, warto zajrzeć do działu international. Obecnie najszerzej omawiane tematy to, co raczej nikogo nie zdziwi, wybory prezydenckie w USA i wojna w Syrii, ale można tam także znaleźć wiadomości na tematy, o których w polskich mediach trudno usłyszeć, np. strajki studentów w RPA czy konflikty religijne w Birmie. Na stronie Le Monde są także działy poświęcone kulturze, ochronie środowiska, sportowi, odkryciom naukowym oraz szkolnictwu.

Drugim ważnym, opiniotwórczym dziennikiem francuskim jest centroprawicowy Le Figaro. Jest to najstarsza z obecnie ukazujących się we Francji gazet. Le Figaro powstał bowiem już w 1826 roku, jako tygodnik satyryczny. Tytuł nawiązuje do XVIII-wiecznej sztuki teatralnej Wesele Figara Pierre’a Beaumarchais, sławnej dzięki operom Mozarta i Rossiniego. Tytułowy Figaro to służący hrabiego Almavivy z Sewilli, znany z zamiłowania do intryg i prowokacji. Na stronie Le Figaro także można przeczytać sporo artykułów nie mając wykupionego abonamentu, jednak aby przeczytać niektóre z nich, trzeba wyłączyć blokowanie reklam. Oprócz informacji politycznych jest także spory dział poświęcony ekonomii. Jest także dział zatytułowany Lifestyle, gdzie można znaleźć informacje o nowych produktach, o miejscach, w których warto spędzić urlop, a także praktyczne porady dotyczące życia codziennego, jak np. wybielanie ubrań bez użycia wybielacza. Le Figaro wydaje też magazyn dla kobiet Madame.

Nadia Murad, 23-letnia jazydzka aktywistka na rzecz praw człowieka, laureatka nagrody Vaclava Havla. M. in. o niej można przeczytać w Madame, kobiecym dodatku do Le Figaro.

Nadia Murad, 23-letnia jazydzka aktywistka na rzecz praw człowieka, laureatka nagrody Vaclava Havla. M. in. o niej można przeczytać w Madame, kobiecym dodatku do Le Figaro.

Można w nim znaleźć nie tylko informacje o modzie, urodzie i gotowaniu, ale także artykuły na tematy polityczne i społeczne, np. tekst o Nadii Murad, irakijskiej aktywistce na rzecz praw człowieka, która przeżyła porwanie przez Państwo Islamskie, czy tekst o badaniach prowadzonych przez fundację Save The Children, z których wynika, że co 7 sekund gdzieś na świecie za mąż wydawana jest dziewczynka w wieku poniżej 15 lat.

L’Actualité to magazyn wydawany w Quebecu, francuskojęzycznej prowincji Kanady. Na stronie L’Actualité można znaleźć aktualności polityczne, głównie dotyczące Kanady i USA. Warto także zajrzeć do działu Société, gdzie mamy spory wybór artykułów o szeroko pojętej tematyce społecznej, m.in. artykuł o uchodźcach syryjskich mieszkających w Quebecu, o rosnącej popularności urban exploringu, o ciążach u kobiet w wieku powyżej 40 lat, czy o pomyśle zniesienia celibatu w Kościele katolickim. Interesujący jest też dział Santé et Science, gdzie można poczytać m. in. o bezsenności, o sztucznej inteligencji czy o szkodliwości kurzu.

Osoby zainteresowane francuskojęzycznymi wiadomościami z Afryki także mogą znaleźć coś dla siebie w internecie. Swoje strony internetowe mają m. in. benińska La Nouvelle Tribune, kameruńska Cameroon Tribune czy senegalski Le Quotidien.

Francuskojęzyczne stacje radiowe i telewizyjne

Osobom, które mają ochotę posłuchać radia po francusku, polecam stronę EcouterRadioEnLigne. Wybór jest naprawdę duży. Można słuchać radia od razu na stronie bądź skorzystać z linków do stron poszczególnych stacji. Spora część wymienionych tam stacji kładzie nacisk głównie na muzykę. Jedną z nich jest stacja La Grosse Radio. Na stronie stacji są trzy kanały: Radio Rock, Radio Metal i Radio Reggae. Można tam nie tylko posłuchać muzyki, ale też usłyszeć i przeczytać aktualności z muzycznego świata.

La Grosse Radio z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom metalu, rocka i reggae.

La Grosse Radio z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom metalu, rocka i reggae.

Osobom zainteresowanym wiadomościami politycznymi i społecznymi z Francji może przypaść do gustu stacja France Info. Prezenterzy mówią dosyć szybko, ale wyraźnie. Jeśli po wysłuchaniu audycji macie ochotę sprawdzić na piśmie, ile zrozumieliście, polecam słuchanie France Info na stronie stacji. Nagrania audycji są tam bowiem opatrzone transkrypcjami. Na stronie France Info można znaleźć także wiele ciekawych materiałów na video. France Info to bowiem nie tylko stacja radiowa, ale także stacja telewizyjna. Natomiast osobom zainteresowanym wiadomościami z francuskojęzycznej części świata arabskiego może spodobać się stacja France Maghreb 2.

Warto także posłuchać radia Africa no. 1. Na stronie radia warto zwłaszcza odwiedzić dział z podcastami. Można tam znaleźć nagrania wielu ciekawych audycji, np. Le Grand Débat – około godzinna dyskusja poświęcona któremuś z ważnych, aktualnych wydarzeń, jak np. prawybory we Francji, wybory prezydenckie w USA.

Program Le Grand Débat, emitowany przez radio Africa no. 1, to dyskusje na najważniejsze tematy z całego świata.

Program Le Grand Débat, emitowany przez radio Africa no. 1, to dyskusje na najważniejsze tematy z całego świata.

W ukazującym się co piątek programie Vendredi C'est Permis można posłuchać dyskusji na temat najważniejszych wiadomości z ostatniego tygodnia. Ciekawe dyskusje prowadzi też dziennikarka, pisarka i scenarzystka Fatou Biramah w programie Tu vas où Fatou?. Wśród tematów, wybranych uprzednio przez słuchaczy, jest np. literatura, toksyczne relacje czy porwania rodzicielskie. Fatou Biramah prowadzi też program Les pensées de Fatou Biramah. Są to krótkie, 10-15 minutowe rozważania na rozmaite tematy, od zdrad w związkach po fenomen popularności Kim Kardashian, prowadzone w sposób lekki i z przymrużeniem oka.

Na koniec chciałabym polecić stronę stacji telewizyjnej TV5 Monde. Warto oglądać JT International – codzienny, 15-20 minutowy program informacyjny przedstawiający najważniejsze wiadomości z całego świata. Można w nim usłyszeć nie tylko o powszechnie znanych sprawach, ale także o wydarzeniach, o których polskie media mówią mało lub wcale, jak np wojna domowa w Sudanie Południowym czy kryzys ekonomiczny w Wenezueli. Dla bardzo zabieganych osób istnieje też wersja Flash – ok. 2-3 minutowy komunikat dotyczący najważniejszych wiadomości. Jeśli nie mamy więcej czasu na podtrzymanie kontaktu z francuskim, warto poświęcić chociaż te 2-3 minuty. Na koniec informacja dla osób, które nie czują się wystarczająco pewnie, by oglądać programy po francusku. Na stronie jest także dział Langue française, zawierający materiały do nauki na różnych poziomach, od A1 do B2.

Dział Langue française na stronie TV5 Monde pozwala uczyć się francuskiego za pomocą autentycznych fragmentów programów telewizyjnych.

Dział Langue française na stronie TV5 Monde pozwala uczyć się francuskiego za pomocą autentycznych fragmentów programów telewizyjnych.

Są tam m.in. fragmenty programów emitowanych w TV5, opatrzone transkrypcjami. Warto od nich zacząć, a po jakimś czasie transkrypcje przestaną wam być potrzebne.


Zobacz także…

Rosyjskie gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe
Niemieckie gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe
Przewodnik po Deutsche Welle
Kanały na YouTube, które pomogą Ci szlifować francuski

Rosyjskie gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe

gazetyPonad pół roku temu opublikowałem na łamach Woofli krótki artykuł o niemieckich gazetach, portalach informacyjnych oraz stacjach radiowych, który, sądząc po liczbie odwiedzin, nadal wzbudza zainteresowanie osób chcących nauczyć się języka naszych zachodnich sąsiadów. Myślę, że jest to dobry powód, by kontynuować serię takich praktycznych wpisów i z tego względu poświęcę dziś trochę miejsca językowi rosyjskiemu, który mimo różnych zawirowań polityczno-społecznych, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich 30 lat, nadal cieszy się sporą popularnością w naszym kraju. Cieszę się również z samego faktu możliwości opublikowania wpisu, który od początku istnienia "Świata Języków Obcych" (pamięta ktoś jeszcze?) znajdował się na mojej liście tematów, które powinny się ukazać w serwisie poświęconym językom obcym. Warto zaznaczyć, że materiały jakie przedstawię nie będą czymś stricte edukacyjnym. Patrząc jednak wstecz muszę powiedzieć, że odegrały one w moim procesie nauki większą rolę, niż którykolwiek z podręczników czy 4-letni kurs na uniwersytecie. Obok przekazania wiedzy o języku były dla mnie jednocześnie oknem na zupełnie inny świat, pomogły mi zrozumieć jak Rosjanie postrzegają otaczająca ich rzeczywistość i jestem przekonany, że każda osoba rzeczywiście interesująca się obszarem postradzieckim powinna do swojej codziennej prasówki dorzucić przynajmniej jedno ze wspomnianych przeze mnie źródeł, żeby poszerzyć swoje horyzonty i jednocześnie zderzyć to z informacjami przekazywanymi w mediach polskich – dla mnie osobiście było to niesamowicie interesujące zajęcie.

Rosyjskie gazety
Liczba tytułów gazet ukazujących się w Rosji może początkowo przyprawić o zawrót głowy osobę próbującą wybrać coś do przeczytania. Osobom, które nie są zainteresowane samodzielnymi poszukiwaniami chciałbym przede wszystkim polecić dwa tytuły: Izwiestija oraz Kommiersanta. Osoby zainteresowane Ukrainą i tamtejszym punktem widzenia mogą dorzucić do tego zestawu rosyjską wersję Ukrajinskiej Prawdy (jeśli oczywiście nie znają języka ukraińskiego). Te trzy gazety wybrałem nieprzypadkowo – po pierwsze, prezentują bardzo wysoki poziom merytoryczny (proszę zauważyć, że nie zawsze musi to oznaczać, że zgodzimy się z ich treścią, ale znacznie bliżej im do czołowych dzienników europejskich niż do "Faktu"); po drugie, każda z nich przedstawia nieco inne spektrum rosyjskojęzycznego świata, o czym za chwilę; po trzecie wreszcie, ich lektura towarzyszy mi już od kilku dobrych lat i mogę polecić je całkiem szczerze bez jakiegokolwiek zawahania.

Izwiestija powstały w roku 1917 i w czasach Związku Radzieckiego stanowiły one razem z Prawdą tubę propagandową Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. O ile jednak ta druga pozostała w rękach komunistów i dziś niespecjalnie ciekawą skamieliną, o tyle Izwiestija po prywatyzacji przekształciły się w czołową gazetę Federacji Rosyjskiej, nie zatracając jednocześnie wcześniejszego mainstreamowego charakteru. Do dziś jest to więc gazeta, w której znajdziemy oficjalną rosyjską interpretacją rzeczywistości zbieżną z kursem obieranym przez Moskwę, co czasem jest ciężkie w odbiorze, ale mimo to daje dość dobrą okazję do zapoznania się z realiami panującymi u naszego sąsiada.

Nieco inny charakter ma Kommiersant (rus. Коммерсантъ). Pierwotnie gazeta ta ukazała się po raz pierwszy jeszcze w carskiej Rosji w roku 1907, ale po rewolucji październikowej została zakazana przez władze komunistyczne. Jej wydawanie wznowiono dopiero wraz końcem lat 80., a głównym znakiem rozpoznawczym gazety została wybrana litera "ъ", która dawniej była finalnym znakiem dla słów zakończonych na spółgłoskę (pozostałość po systemie otwartej sylaby języka staro-cerkiewno-słowiańskiego – więcej o ъ oraz ь oznaczających niegdyś tzw. jery pisałem w artykule pt. O dwóch legendarnych słowiańskich literach). Коммерсантъ szybko stał się wiodącym tytułem w środowiskach nowych elit i prezentuje naprawdę bardzo wysoki poziom dziennikarstwa, dzięki czemu niczym nie ustępuje tak znanym gazetom jak New York Times, El Pais, Le Monde czy Frankfurter Allgemeine Zeitung. W odróżnieniu od Izwiestiji, czyniących wyraźny ukłon w stronę obozu rządzącego, Kommiersant stara się być obiektywny i zdarza się w nim przeczytać głosy ostro krytykujące poczynania ekipy prezydenta Putina, bądź całkiem pozytywnie wyrażające się o rosyjskiej liberalnej opozycji.

Trzecim tytułem o jakim wspomniałem jest Ukrajins'ka Prawda (ukr. Українська Правда) będąca moim zdaniem najciekawszą pozycją ukraińskojęzyczną, a jednocześnie posiadającą wersję w języku rosyjskim. Gazeta ta (choć słowo "portal" ze względu na wyłącznie elektroniczny charakter byłoby tu znacznie bardziej na miejscu) zyskała sobie na Ukrainie niemal kultowy status najpierw ze względu na to, że jej pierwszym redaktorem był Georgij Gongadze, dziennikarz, którego zabójstwo w 2000 roku odbiło się szerokim echem na ukraińskiej scenie politycznej, a następnie dokładną 24-godzinną relacją z kijowskiego Majdanu w 2014, która spowodowała, że przez ten burzliwy okres znajdowała się ona na liście kilku najczęściej odwiedzanych serwisów informacyjnych na świecie. Wybór treści jest niezwykle szeroki i pozwala zaznajomić się bliżej z ukraińskimi realiami.

Z rozpędu jeszcze chciałbym dorzucić do powyższego zestawu białoruską Naszą Niwę, która również posiada swoje rosyjskie wydanie (choć de facto czytanie po białorusku przy znajomości rosyjskiego i polskiego nie powinno nikomu sprawić większego problemu) i jest ciekawą próbką niezależnego dziennikarstwa u naszego wschodniego sąsiada.

Rosyjskie stacje radiowe
Ubóstwiam wręcz Radio Majak, którego bogate archiwum audycji jest prawdziwą kopalnią materiałów audio, których można użyć do nauki języka. Łączą w sobie bardzo dobrą jakość dźwięku, interesującą treść oraz możliwość obcowania z bardzo różnymi rejestrami języka mówionego, co jest niezwykle ważne w przypadku, gdy nie mamy możliwości obcowania z językiem na co dzień. Pisząc ten tekst słucham zresztą jednego z odcinków cyklu Великий XIX (pl. Wielki wiek XIX), na który składają się rozmowy o XIX wieku ze specjalistami z dziedzin historii, literatury, nauk społecznych oraz pokrewnych nauk. Jestem świadom tego, że nie każdemu może przypaść do gustu podobna tematyka, ale gwarantuję, że na Majaku zawsze znajdzie coś interesującego. Bogactwo materiałów dostępnych w archiwach tej stacji spowodowało, że w zasadzie nigdy specjalnie nie szukałem dla niej alternatywy w języku rosyjskim. Wiem jednak, że równie ciekawą opcją dla osób pragnących mieć kontakt z językiem rosyjskim może być Echo Moskwy.

Nauka języka a poszerzanie swoich horyzontów
Powyższa lista oczywiście w żadnym wypadku nie wyczerpuje tematu rosyjskojęzycznych gazet i stacji radiowych – tych jest tak naprawdę zbyt wiele by zmieścić je w ramach krótkiego artykułu na Woofli. Zwłaszcza jeśli chodzi o gazety nie wspomniałem szerzej o takich tytułach jak Argumienty i Fakty, Rossijskaja Gazieta, Niezawisimaja Gazieta, Nowaja Gazieta czy Moskowskij Komsomolec, które nierzadko bywają cytowane w zagranicznych mediach. Wolałem się jednak skupić akurat na tych źródłach, z którymi miałem największy kontakt i które z jednej strony pomogły mi w swoim czasie w nauce języka rosyjskiego, a z drugiej pozwoliły poszerzyć wiedzę o świecie, w którym jest on używany. Wielka szkoda, że często chcąc opanować język obcy skupiamy się jedynie na jego czysto użytkowej funkcji. Chcemy się przede wszystkim dogadać w określonych sytuacjach, móc wpisać nowy język do naszego CV, a zapominamy o tym drugim aspekcie, którym jest rzeczywiste wsiąknięcie w świat danego języka i czerpanie z jego bogactwa kulturowego, co, przynajmniej w moim odczuciu, znacznie ułatwia samą naukę (wynika to z prostego faktu, iż znacznie łatwiej jest uczyć się czegoś co jest dla nas samych interesujące), przeważnie jest od niej ciekawsze i pozwala na swobodne przejście z etapu nauki na poziomie podstawowym na poziom zaawansowany, kiedy to żywy język powinien stać się głównym źródłem nauki. Zdecydowanie łatwiej jest przejść z podręcznika na gazety, radio, rozmowy z obcokrajowcami, jeśli mieliśmy z tymi rzeczami pewien kontakt już wcześniej.

Zobacz także – jak uczyć się z pomocą gazet i radia:
Nauka języka bez podręcznika – część 1
Nauka języka bez podręcznika – część 2
Niemieckie gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe

Zobacz także – język rosyjski:
Sytuacja językowa na Ukrainie – mity i rzeczywistość – część 1
Sytuacja językowa na Ukrainie – mity i rzeczywistość – część 2
Co każdy powinien wiedzieć o sytuacji językowej na Białorusi
O dwóch legendarnych słowiańskich literach
Jak się nauczyć rosyjskiego?

Hiszpańskie seriale (komediowe i nie tylko)

serialehiszpaniaOglądanie programów telewizyjnych, filmów i seriali w języku, którego się uczymy, nie tylko pomaga w poczynieniu postępów w nauce, ale również pozwala miło spędzić czas i poszerzyć horyzonty. Dziś chciałabym zająć się seriami telewizyjnymi, które mogę z czystym sumieniem polecić osobom zainteresowanym Hiszpanią i hiszpańskim z Półwyspu Iberyjskiego. Jestem przekonana, że poszczególne kraje Ameryki Łacińskiej również mają w tym zakresie wiele do zaoferowania, gorąco zachęcam więc wszystkich, niezależnie od wariantu(ów) hiszpańskiego, który ich fascynuje, do dzielenia się propozycjami w komentarzach. Nie będzie więc (niestety) mowy o telenowelach, które zapewne dla niejednej osoby były pierwszą okazją do kontaktu z hiszpańskim.

 

Coś dla początkujących

Szybkie tempo wypowiedzi i nagromadzenie kolokwialnych wyrażeń w serialach emitowanych w hiszpańskiej telewizji, przeznaczonych dla rodzimych użytkowników języka może zniechęcić początkujących. Na początku swojej drogi do językowej biegłości (drogi, która nigdy się kończy) zetknęłam się z następującymi seriami:

“Extr@”

Kadr z serialu Extr@

"My się tym zajmiemy"

Być może spotkaliście się z tym tytułem wcześniej a propos nauki innego języka, gdyż ten sympatyczny serial edukacyjny ma 4 wersje językowe: angielską (pierwszą i dłuższą niż pozostałe), hiszpańską, francuską i niemiecką. Fabuła jest dość prosta: obcokrajowiec, nieposługujący się zbyt dobrze językiem hiszpańskim (lub innym językiem zgodnie z oglądanym wariantem) przyjeżdża w odwiedziny do swojej korespondencyjnej koleżanki. Bohaterowie mówią wolno i często wypowiadają kwestie kilka razy bądź powtarza je na głos zagubiony Brytyjczyk, chcąc się upewnić, że dobrze zrozumiał (co zwykle mu się nie udaje). “Extr@” to produkcja komediowa, nakręcona z myślą o młodzieży, ale myślę, że i starsi widzowie nieraz się uśmiechną podczas oglądania. Odcinki serialu znaleźć można na YouTube.

“Mi Vida Loca” (“Moje szalone życie")

Interaktywny serial edukacyjny od BBC. "Mi Vida Loca" nie tylko pokazuje interesującą historię, ale i angażuje widza, który nieraz musi coś powiedzieć na głos, dopasować, etc. Poza samym serialem dostępne są między innymi transkrypcje w formacie pdf, listy słówek z danego odcinka, objaśnienia gramatyczne i porady dla nauczycieli. Widz zostaje zaproszony do Madrytu przez swoją koleżankę, Teresę. Sam staje się bohaterem opowiadanej historii i musi odkryć tajemnicę…

Serial można obejrzeć tutaj. Jako że strona jest stworzona z myślą o osobach anglojęzycznych, poruszanie się po niej stanowi dobrą okazję do kontaktu z angielskim. Niestety komentarze gramatyczne są dostępne właśnie po angielsku i mogą być niezbyt przydatne dla osób nieposługujących się zbyt dobrze tym językiem.

Dla średniozaawansowanych i zaawansowanych

Do tej pory najczęściej sięgałam po seriale komediowe, dlatego to im poświęcę najwięcej miejsca, jednak zachęcam do lektury również czytelników niezainteresowanych tym gatunkiem.

Zacznijmy od emitowanego na Antena 3 w latach 2003-2006 “Aquí no hay quien viva” (w wolnym tłumaczeniu: “Tutaj nie da się mieszkać”), często pojawiającego się w zestawieniach najlepszych hiszpańskich seriali. Konflikty między sąsiadami to stary i ograny motyw? Nie szkodzi! W "Aquí no hay quien viva" gromada barwnych postaci i szereg zabawnych sytuacji sprawiają, że widz nie nudzi się ani chwili. Wścibskie sąsiadki-emerytki, na pozór przykładna rodzina z dwojgiem dzieci, para homoseksualna, dwie dziewczyny po trzydziestce, które nie mogą się ustatkować, i młoda para, która dopiero co wprowadza się do kamienicy na madryckiej ulicy o wiele mówiącej nazwie Desengaño – to ich zabawne perypetie będziemy śledzić. 

Kiedy zaczęłam oglądać ten serial, rozumiałam naprawdę niewiele, ale z czasem było coraz lepiej i jestem pewna, że to właśnie oglądanie "Aquí no hay quien viva" znacznie przyczyniło się do poprawy poziomu mojego hiszpańskiego, a dość szybkie tempo wypowiedzi i akcent bohaterów dobrze przygotowały mnie na wyjazd do Andaluzji. Seria liczy 5 sezonów i można ją obejrzeć na Youtube.

“La que se avecina” to serial o podobnej tematyce (choć tym razem mamy do czynienia z "luksusowym" budynkiem na obrzeżach, nie z kamienicą w centrum), powiązany z powyższym również dzięki aktorom: wielu z nich gra w obydwu produkcjach, czasem w zupełnie innych rolach, co jest dodatkowym smaczkiem dla osób znających obydwie serie. Obecnie na kanale Telecinco emitowany jest dziewiąty sezon. “La que se avecina” jest bardziej dosadne w pokazywaniu sytuacji seksualnych, a humor – nieco “mocniejszy”. Mimo spadku formy w ostatnich sezonach, o którym piszą hiszpańscy widzowie, warto zapoznać się z tym serialem. Obejrzymy go na stronie MiTele, gdzie można zapoznać się również z innymi filmami i programami, aczkolwiek dostęp do niektórych jest płatny.

Alli abajo

Bohaterowie "Alli abajo" w drodze na obchody Feria de Sevilla

Wyprodukowany dla Antena 3 serial “Allí Abajo” (“Tutaj na dole”) to moje najnowsze odkrycie. Podejmuje podobną tematykę co “Ocho apellidos vascos” (wyświetlane w polskich kinach pod tytułem “Jak zostać Baskiem”): eksploruje różnice między różnymi regionami Hiszpanii, w tym przypadku między krajem Basków a Andaluzją. Seria oczywiście operuje stereotypami, ale jest przy tym bardzo sympatyczna i autentycznie zabawna. Główny bohater, Iñaki, który dotąd opuścił rodzinny Kraj Basków tylko raz (aby… zatankować samochód w pobliskiej Francji) wyrusza z mamą na wycieczkę do Sewilli, gdzie sprawy przybierają nieoczekiwany obrót… Serial można obejrzeć online tutaj

Wśród seriali obyczajowych uwagę zwraca “Cuéntame como pasó”, liczący obecnie aż 17 sezonów. To ciepła saga o rodzinie Alcántara, której losy śledzimy od 1968 do 1985 roku, co pozwala nam dowiedzieć się sporo o realiach tamtych czasów i wydarzeniach, które miały wtedy miejsce w Hiszpanii i na świecie. Państwo Alcántara, podobnie jak wielu Hiszpanów, wyemigrowali do Madrytu w latach pięćdziesiątych, a ich dzieci – Tony, Inés i Carlos – urodziły się już w stolicy. Rodzina stara się związać koniec z końcem i odnaleźć radość w życiu codziennym. Narratorem jest najmłodszy z rodzeństwa, Carlitos, który już jako dorosły przypomina sobie dawne czasy. Serial można obejrzeć na stronie RTV.esOgromny plusem dla uczących się jest możliwość wyświetlenia transkrypcji oglądanych odcinków. Na stronie znajdziemy inne seriale, filmy oraz programy telewizyjne. 

Serial “Grand Hotel” to interesująca mieszanka dramatu, kryminału i romansu, choć nie brakuje w nim również elementów humorystycznych. Akcja rozpoczyna się w 1905, kiedy młody chłopak, Julio Olmedo, przyjeżdża do tytułowego luksusowego hotelu w poszukiwaniu siostry. Serial przywodzi na myśl “Downton Abbey”, do którego bywa nieraz porównywany w hiszpańskich mediach. Jego potencjał dostrzegła polska telewizja, gdzie od niedawna jest on emitowany pod tytułem “Zagadka hotelu Grand” (w niezbyt przydatnej dla uczących się wersji z lektorem).

Główni bohaterowie serialu "Gran hotel"

Główni bohaterowie serialu

Kolejną serią, o której chciałabym wspomnieć, jest zaliczane do gatunku science fiction (po hiszpańsku: ciencia ficción) “Ministerio del tiempo”, opowiadające o tajnej instytucji zajmującej się… czasem, a konkretnie podróżowaniem w czasie i zapobieganiem ingerencji intruzów, którzy chcieliby zmienić bieg historii. Seria do tej pory doczekała się dwóch sezonów, z którymi można się zapoznać na wspomnianej już, dysponującej transkrypcjami stronie RTV.es.

Oczywiście, lista zawiera tylko przykłady interesujących serii, po które sama miałam okazję sięgnąć, a (choć nieraz mam na to ochotę) nie można poświęcić oglądaniu całego czasu, aby nie zaniedbać rozwoju zdolności językowych i, co ważniejsze, innych sfer życia. Mam nadzieję, że któraś z zaproponowanych pozycji przypadnie Wam do gustu, osłuchacie się dzięki niej z językiem i rozwiniecie swoje słownictwo. Zachęcam do dzielenia się w komentarzach opiniami na temat wszelkich hiszpańskojęzycznych produkcji telewizyjnych, które obejrzeliście, i życzę miłego oglądania!

 

Zobacz również:

Hiszpańskie filmy, które łatwo przeoczyć

Jak oglądać telenowele i nie zwariować

Dlaczego warto oglądać obcojęzyczne talent shows

Du cinéma! Przegląd komedii francuskich

Kanały na YouTube, które pomogą Ci szlifować francuski

Niemieckie gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe

ARD_KarteJęzyk niemiecki jest drugim pod względem liczby osób uczących się go w Polsce, dlatego dzisiaj postanowiłem wyjść naprzeciw oczekiwaniom czytelników i zamiast pisać o swojej językowej przygodzie związanej z nauką afrikaans, przekazać garść linków przydatnych każdej osobie uczącej się mowy naszych sąsiadów zza Odry. Języka niemieckiego uczyłem się intensywnie tak naprawdę głównie w liceum i podczas pierwszych lat studiów. Później utrzymywałem go na poziomie umożliwiającym względnie swobodną komunikację, rozwijając głównie pasywną znajomość poprzez książki, gazety, radio oraz telewizję. I to właśnie im chciałbym poświęcić dzisiejszy artykuł, opisując przede wszystkim źródła, które z jednej strony doprowadziły mnie z niemieckim tam, gdzie jestem obecnie, z drugiej zaś stanowiły materiał poszerzający moją wiedzę na temat krajów niemieckojęzycznych oraz sposobu w jaki ich mieszkańcy patrzą na otaczający świat. Dlatego zapraszam do odwiedzenia zarówno tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z tym językiem i szukają ciekawych tekstów bądź audycji do swoich ćwiczeń, jak i tych, którzy chcą swój arsenał prasowy wzbogacić o kolejne pozycje. Naprawdę warto.

Niemieckie gazety
Niemieckie stacje radiowe
Jak korzystać/uczyć się z gazet i radia?

Niemieckie gazety

Moim ulubionym tytułem jest zdecydowanie Frankfurter Allgemeine Zeitung – gazeta będąca dla mnie kwintesencją profesjonalizmu i bardzo krytycznego oraz, mimo zauważalnych tendencji centroprawicowych, bezstronnego podejścia do wielu kwestii społeczno-politycznych (co jest miłą odskocznią od polaryzacji, jaka dokonała się na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat w polskich mediach). Ilość materiału, jakiego popularny FAZ dostarcza nam codziennie, jest potężna i naprawdę mamy w czym wybierać, bo gazeta oprócz tradycyjnych wiadomości politycznych bardzo szeroko opisuje kwestie społeczne, gospodarcze, sport, szeroko pojętą naukę, obyczaje oraz nawet kuchnię.

Konkurencję dla FAZ stanowią przede wszystkim Die Welt będący flagową gazetą wydawnictwa Axel Springer oraz Süddeutsche Zeitung. Ich ocenę pozostawiam samym czytelnikom. Poziom prezentują podobny, ale przeważnie korzystam z nich wyłącznie jako ze źródeł dodatkowych, nie zaglądając do nich codziennie (od przejrzenia FAZ oraz kilku innych gazet obcojęzycznych rozpoczynam przeważnie każdą sesję w Internecie).

Ciekawe artykuły możemy znaleźć również w tygodnikach takich jak Der Spiegel czy Die Zeit. Osobiście preferuję ten drugi, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że to właśnie Der Spiegel bije rekordy popularności wśród studentów oraz nauczycieli niemieckiego.

Nie zapominajmy jednak też o innych krajach niemieckojęzycznych. Osobny rynek stanowią bowiem gazety austriackie (Kronen Zeitung jest zbyt tabloidowe jak na mój gust, ale tytuły Der Standard, czy Die Presse można czytać) oraz szwajcarskie (Neue Zürcher Zeitung), które potrafią rzucić jeszcze inne spojrzenie na wiele kwestii. Pewną ciekawostkę stanowi też obchodząca w tym roku swoje stulecie namibijska Allgemeine Zeitung. Mało kto obecnie zdaje sobie sprawę z tego, że w tej byłej kolonii niemieckiej nadal kilkadziesiąt tysięcy osób posługuje się Hochdeutschem jako językiem ojczystym, który do 1990 roku posiadał tam status urzędowy.

Niemieckie stacje radiowe

Bardzo bogatą ofertę prezentuje nam również niemieckie radio – obok stacji komercyjnych (których osobiście nigdy nie słuchałem, ale jeśli takowe znacie i uważacie je za wartościowe, będę wdzięczny za każdą wzmiankę w komentarzach) mamy tu do dyspozycji lokalne stacje państwowe, które pozwalają nam jeszcze bliżej zaznajomić się z interesującym nas regionem naszego zachodniego sąsiada i często można tam oprócz standardowych programów nadawanych w języku urzędowym znaleźć takie lingwistyczne rodzynki, jak audycje w językach górnołużyckim (w MDR nadającym w Saksonii oraz Turyngii), dolnołużyckim (w brandenburskim RBB) czy dolnoniemieckim (Plattdeutsch – w nadającym w Niemczech północnych NDR). Regionalny podział niemieckich rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych przedstawia poniższa mapa (stan na 14.01.2016):

ARD_Karte

Moimi ulubionymi i z punktu widzenia samej nauki języka ulubionymi stacjami są informacyjne NDR Info oraz RBB Inforadio, w których mowa prezenterów oraz ich gości zdecydowanie przeważa nad muzyką lecącą w tle. Mój wybór NDR czy RBB był natomiast czysto sentymentalny – zawsze większym uczuciem darzyłem Berlin czy Hamburg i kulturę Niemiec północnych (twórczość Thomasa Manna, Günthera Grassa, zanikający acz nadal żywy Plattdeutsch) niż np. Monachium. Z czysto praktycznego punktu widzenia mogę jednak śmiało powiedzieć, iż pozostałe rozgłośnie regionalne niewiele odbiegają od poziomu prezentowanego przez te wspomniane wyżej przeze mnie. Czy będzie to bawarskie Bayerischer Rundfunk, heskie HR, szwabskie SWR bądź też mające siedzibę w Kolonii WDR – każde z nich posiada szeroko rozbudowaną mediatekę, w której można znaleźć masę ciekawych materiałów audiowizualnych.

Wśród wielu moich znajomych, zarówno osób uczących się niemieckiego bądź nauczycieli tego języka, ogromną popularnością cieszy się z kolei Deutsche Welle, czyli główna stacja "eksportująca" niemiecką myśl medialną za granicę. DW posiada nawet specjalnie spreparowane materiały mające służyć pomocą osobom chcącym opanować język niemiecki na poziomie podstawowym – nigdy z nich nie korzystałem i nigdy nie byłem fanem kontaktu z językiem okrojonym, preferując raczej skok na głęboką wodę, ale jeśli ktoś czuje się bardziej komfortowo z tego typu udogodnieniami, to strona najbardziej znanej w świecie niemieckojęzycznej rozgłośni radiowej daje wam możliwość kontaktu z takim materiałem.

Jak korzystać/uczyć się z gazet i radia?

Pytanie nie jest wcale bezzasadne, bo wiele osób rozpoczynających swoją przygodę z językami obcymi nieraz słyszało o tym, że powinny dużo czytać oraz słuchać. Rzadziej natomiast mówiono im, jak mają czytać i jak słuchać. Nierzadko zdarza się więc, że po pierwszym zderzeniu z materiałem niespreparowanym tj. przygotowanym dla rodzimych użytkowników danego języka osoba początkująca traci jakąkolwiek ochotę do kontaktu z nim, uważając, że nic nie rozumie, mimo że ukończyła kurs, który rzekomo dał jej poziom w okolicach B1/B2. Rzecz w tym, że jest to zjawisko całkiem normalne i im wcześniej się z tym oswoimy tym lepiej. O tym, jak tego dokonać, a następnie wykorzystać materiały dla własnego użytku wspominałem na Woofli zarówno ja (Praca własna z tekstem oraz audio gdy brak podręcznika – część 1, Nauka języka bez podręcznika – część 2 czytanie), jak i Ada (Jak słuchać żeby usłyszeć) oraz Michał (mam tu na myśli przede wszystkim całą serię artykułów o nauce poprzez tłumaczenia) – do naszych tekstów odsyłam więc zainteresowanych. Nie ukrywam, że wymaga to wiele samozaparcia i organizacji pracy, ale naprawdę się opłaca, bo można sobie zaoszczędzić wielu kłopotów, wyjść poza sztampowe czytanki w podręcznikach, a przy okazji uczynić język obcy częścią swojego życia codziennego, co tak naprawdę jest warunkiem jego dobrego opanowania i pod wieloma względami celem samym w sobie (bo jeśli język nie jest Ci potrzebny to po co się go uczyć?).

Podobne artykuły:
Praca własna z tekstem oraz audio gdy brak podręcznika – część 1
Nauka języka bez podręcznika – część 2 czytanie
Jak słuchać żeby usłyszeć
Jak uczyć się w oparciu o tłumaczenie robocze
Jak nie uczyć się języków obcych – część 3 – niemiecki

Ile klasyki w postępie?

Nie tyrolska i nie turystyczna. Nudna i zacofana konserwa językowa – to ja.

Nie tyrolska i nie turystyczna. Nudna i zacofana konserwa językowa – to ja.

***Uwaga: wpis mocno subiektywny i oparty na moich własnych perypetiach związanych z nauką języków obcych. Przyda się osobom, które zauważają u siebie predyspozycje i preferencje zbliżone do moich.


Zauważyliście, że spora część postów na WOOFLi (no dobrze, powiedzmy, że połowa) zawiera w sobie dużo stwierdzeń opartych na przeczeniach, a więc lubimy mówić o tym jak NIE uczyć się języków, zamiast po prostu dzielić się z czytelnikami tym, jak MY „to” robimy? Oczywiście byłoby niesprawiedliwością generalizować tę myśl na całokształt naszych artykułów. Ale myślę, że osoba zainteresowana nauką języków większą radość, motywację i nadzieję wyniesie z tekstów będących drogowskazem i źródłem porad.

Problem w tym, że czytelnik oczekuje zwykle porad:
a)    uniwersalnych
b)    możliwie rewolucyjnych

Myślę, że nie muszę udowadniać, że bardzo o takie trudno.

Zwróćmy jednak uwagę na pewnego rodzaju trend we współczesnym myśleniu o metodologii nauczania i uczenia się języków. Mieliście kiedyś w ręku jakiś (nawet współczesny) podręcznik do wykładania łaciny i kultury antycznej w szkołach średnich? Chociażby Porta Latina, z której sama korzystałam w liceum. Praca z taką książką stawia sobie za cel przede wszystkim wpajanie struktury języka łacińskiego (nieużywanego przecież w codziennych sytuacjach komunikacyjnych) poprzez schemat: przedstawienie teorii gramatycznej – komentarz gramatyczno-leksykalny – rozdanie słowników – trening translatorski. Tylko i wyłącznie, powtarzam: tylko i wyłącznie tłumaczenie pełnych zdań, które wymaga takiego natężenia uwagi i łączenia wielu obszarów ledwo co nabytej wiedzy w jedno, że ma się ochotę jedynie splunąć i trzasnąć drzwiami.

Zdaje się, że szeroko pojęta praca z tekstem należy już do bardzo niepożądanych, wręcz archaicznych i znienawidzonych metod, szczególnie uznawanych za nieprzystające do realiów nauczania i uczenia się języków nowożytnych. Praca ze źródłem pisanym, skupiona na pewnego rodzaju analizie i zagłębianiu się w niuanse językoznawcze, jawi się wielu osobom jako żmudna, totalnie niepraktyczna, nierozwijająca, krzywdząca i zniechęcająca. Wszak każdy chciałby przede wszystkim „nauczyć się mówić”.

źródło: http://www.michelthomas.com/assets/downloads/INTRODUCTORY%20POLISH.pdf

źródło: http://www.michelthomas.com/assets/downloads/INTRODUCTORY%20POLISH.pdf

 

Powyższy zrzut ekranu, będący fragmentem opisu metody niejakiego Michela Thomasa (co ciekawe, natrafiłam nań  przeglądając oparty na niej kurs języka polskiego dla obcokrajowców), ma jednoznaczny wydźwięk: ludzie mają trudności z nauką języków, ponieważ nie pozwala im się wyjść ze szkolnych schematów. Ten pan utrzymuje chyba, że już sam kontakt z ołówkiem i kartką papieru, albo (Boże uchowaj) słownikiem, grozi histeryczną katatonią, afazją, otępieniem i zespołem stresu pourazowego.

A ja, psiakrew, lubię pracę z tekstem i cenię ją sobie jak nic innego, podobnie chyba jak Karol i Michał. Prawda jest taka, że lubię obcować z wieloma tekstami, najlepiej o dużym przekroju różnorodności i stopnia trudności. Lubię „wymiętosić” jedną frazę na wszystkie strony, rozumieć budowę zdania w każdym jego szczególe, tworzyć w głowie poznawczą reprezentację gramatycznego „szkieletu”, na który potem samodzielnie jestem w stanie układać „tkanki mięśniowe, kostne, narządy i układy narządów” złożone ze słów i interpunkcji.

To trochę jak z małymi chłopcami, którzy widząc zegarek od razu chcieliby go rozkręcić i poznać wszystkie jego mechanizmy, części, śrubki i zębatki. Inni zaś wolą po prostu mieć cały, gotowy, dobrze działający gadżet, z którego będą w stanie zwyczajnie odczytać godzinę, jeśli będzie im potrzebna. I nic w tym złego.
Kiedy zaczynałam samodzielną naukę języka obcego, zależało mi nieco na obcięciu kosztów źródeł potrzebnych mi do nauki. Uważałam wtedy, że najlepiej będzie zacząć od opracowywania prostych tekstów porównując je w miarę symultanicznie z ich głosowymi nagraniami. Chciałam ominąć konieczność nabywania książek z dołączoną płytą CD.

Zdecydowałam się więc napisać do szwedzkiego radia (moje pierwsze, samodzielne i nieco łamane szwedzkojęzyczne maile, przy których dzielnie się upierałam, choć przecież mogłabym napisać do nich po angielsku) z prośbą o udostępnienie mi transkrypcji krótkich opowiadań dla dzieci, czytanych w ramach cyklicznej audycji dla najmłodszych. Były to dzieła fińskich autorów, chyba dość niszowe, ponieważ nie potrafiłam znaleźć w Internecie nawet oryginałów, nie mówiąc już o przekładach na szwedzki. Ogromnie miło wspominam korespondencję z redaktorkami i realizatorkami tamtej audycji. „Na cito” otrzymałam plik .doc z kilkunastoma tekstami bajek, które mogłam jednocześnie śledzić zarówno wzrokowo, jak i słuchowo.

Na kanwie tych możliwości opracowałam bardzo lubiany przeze mnie do dziś trening fonetyczno-ortograficzno-polisensoryczny, który pewnie części czytelników przypominać będzie zwykłe dyktando, jednak nie do końca polega na tym samym.
Znając ogólne brzmienie głosek, prawidłowość ich zmienności w zależności od ułożenia, położenia akcentu etc. (ktoś pomyśli – co to w ogóle za kolejność uczenia się? Studiowanie alfabetu fonetycznego i podręczników dla filologów, podczas gdy mogłabyś przyswoić te zasady nieświadomie i naturalnie?), postanawiam wyłowić z nagrania dźwiękowego NIEZNANE MI wcześniej słowo, po czym (wsłuchując się uważnie, bez sprawdzania) usiłuję napisać je tak, jak je sobie „wyobraziłam” w formie tekstowej. Przy odrobinie wiedzy i szczęścia, uda mi się osiągnąć 100% ortograficznej poprawności, a ponadto ustalić długość poszczególnych samogłosek, rodzaj akcentu, postać i wzajemną relację dyftongów itd. itp.

Uwierzcie mi, że szwedzki potrafi płatać czasem różne figle na linii zapis – wymowa. Dlatego samodzielnie oceniam, że właśnie taka umiejętność jest bardzo dla mnie cenna i warta ćwiczeń. Ach, dodam jeszcze, że niesamowicie przydaje się to jeżeli chcemy (np. podczas oglądania obcojęzycznej telewizji) sprawdzić szybko w Internecie jakieś nurtujące nas słowo. Jednym słowem – uczymy radzić sobie bez transkrypcji słownej. Chyba też właśnie dlatego bardzo cenię sobie moją powierzchowną znajomość alfabetu fonetycznego. Podręcznik, który przy wprowadzaniu suchej leksyki uwzględnia ten uniwersalny zapis fonetyczny, jest w mojej opinii naprawdę cenny.

Nie oznacza to jednak, że pracuję wyłącznie na suchych tekstach, nagraniach, gotowych źródłach wspomagających rozumienie bierne (deprecjonując umiejętności czynnego posługiwania się językiem w mowie i w piśmie), albo siadam ze słownikiem polsko-szwedzkim i uczę się każdego słowa po kolei.

Tak naprawdę metoda, którą obierzesz, ma najmniejsze znaczenie. To nie metody zrewolucjonizują twoje postępy, mentalność, sposób patrzenia na to, co do tej pory robiłeś źle. Pozwólcie, że podzielę się na koniec moją myślą, którą dość dobrze zilustruje poniższy cytat:

„Languages cannot be taught, they can only be learnt. The best way is to tell students right away that they are responsible for their own learning process, and the teacher is just a guide who has to motivate them.”

Nie chodzi więc o konflikty między nauczaniem indywidualnym a grupowym; metodami wyniesionymi z przedwojennego szkolnictwa a tymi „nowoczesnymi”; sporem między „naciskiem na komunikatywność” a „puryzmem językowym”. Chodzi o przejęcie inicjatywy i odpowiedzialności za swoją własną naukę. Pełnej, kompletnej i globalnej – stąd też nie zgadzam się z ostatnią częścią cytatu – to nie „teacher” ma być źródłem motywacji, tylko nasze własne dążenia i potrzeby intelektualne.

Nikt ich za nas ani dla nas nie stworzy.

 

Zobacz też…

Kiedy i jak korzystać z Wikipedii przy nauce języka obcego?

Nie samymi podręcznikami… – czyli internetowe pomoce naukowe

7 grzechów głównych nauki języków obcych

Język kaszubski – nowe źródła

Temat języka kaszubskiego pojawił się na "Świecie Języków Obcych" niemal na samym początku jego istnienia. Zafascynowany bowiem różnorodnością językową i jednocześnie szczerze przejęty zjawiskiem jej zanikania postanowiłem zaznajomić się trochę z jedynym oficjalnym językiem regionalnym w Polsce (gwoli ścisłości – śląski takiego statusu jeszcze nie posiada) i możliwościami jego nauki na własną rękę. Efektem tego były dwa wpisy ("Język kaszubski – jedyny język regionalny w Polsce" oraz  "Słownik polsko-kaszubski jest dostępny") poświęcone ciekawym kaszubskim źródłom, jakie znalazłem wtedy w internecie. Długość artykułów była niestety wprost proporcjonalna do liczby stron internetowych mogących rzeczywiście pomóc osobie zainteresowanej w nauce tego niszowego języka. Tym bardziej miło mi poinformować, że sytuacja w ciągu ostatnich czterech lat zmieniła się w tym względzie diametralnie, a mnogość sensownych materiałów pozwala rzeczywiście na mniej lub bardziej samodzielną naukę kaszubskiego.

Głównym mankamentem źródeł, do jakich dotarłem cztery lata temu był brak jakichkolwiek interesujących nagrań w tym języku. Jedynym linkiem naprawdę wartym polecenia była książka Aleksandra Majkowskiego "Żëcé i przigòdë Remùsa" czyli największe dzieło kaszubskiej literatury, które można znaleźć na stronie http://literat.ug.edu.pl/remus/ . Cała książka jest w formacie .pdf, a do wybranych fragmentów dołączono kilkuminutowe nagrania. Problem polega jednak na tym, że normy kaszubskiej ortografii używane w 1938 roku przez Majkowskiego znacznie różniły się od dzisiejszych, w związku z czym ciężko polecać to dzieło jako pomoc w nauce komuś dopiero rozpoczynającemu przygodę z tym językiem. Samego Remusa jednak polecam przeczytać każdemu kto byłby zainteresowany kaszubską literatura – tak po prawdzie ciężko przejść na Kaszubach obok tego dzieła.

We wrześniu kupiłem sobie wydaną w 2013 roku przez wydawnictwo Region książke Artura Jabłońskiego "Namerkôny" – jest to pierwsza od wielu lat powieść napisana po kaszubsku (z wyraźną dominacją północnych dialektów, co bez problemu wychwyci osoba zainteresowana tematem), której głównym tematem jest kwestia odrębności etniczno-kulturowej Kaszubów na przestrzeni ostatnich pokoleń. Autor porównuje też, słusznie zresztą, Kaszubów do innych grup etnicznych, które w ostatnich latach walczą o utrzymanie swojej odrębnej tradycji i języka – wspomina chociażby o Fryzach, Katalończykach oraz o języku oksytańskim, o którym ostatnio mieliście okazję przeczytać na łamach "Świata Języków Obcych". Książka jest naprawdę bardzo ciekawa, nawet z punktu widzenia osoby, która spogląda na kwestię kaszubskiej tożsamości trochę z boku. Fragmenty książki można wysłuchać na stronie Radia Kaszëbë – http://radiokaszebe.pl/namerkony-posluchaj-fragmentow-powiesci/ 

Odejdę jednak na chwilę od kaszubskiej prozy, żeby zwrócić uwagę na kolejne źródła, które można wykorzystać w nauce tego języka. Pierwszym jest strona mięsięcznika "Pomerania", poprzez którą możemy uzyskać dostęp do ponad stu kaszubskich nagrań. Są to wiadomości, fragmenty opowiadań, poezji – każdy znajdzie coś dla siebie. Zdecydowana większość z plików posiada również tekst, co w dużej mierze pomaga przyzwyczaić się do charakterystycznej kaszubskiej wymowy (warto zwrócić przede wszystkim uwagę na miękką wymowę dźwięków zapisywanych w polskim jako "sz", "cz", "ż", "dż") oraz zrozumieć relację języka pisanego i mówionego. Jako że mamy do czynienia z przedstawicielem języków zachodniosłowiańskich nie jest to coś specjalnie trudnego.

Drugim źródłem, które zresztą natchnęło mnie bezpośrednio do tego, żeby napisać dzisiejszy artykuł jest portal "Tu je nasza zemia", a konkretnie audycja "Gôdómë pò kaszëbskù". Jest to seria krótkich 15-minutowych filmów, która od roku ukazuje się co tydzień na antenie telewizji TTM, mająca na celu promocję i naukę języka kaszubskiego. Przeważnie składa się ona najpierw z parodii (bardzo dobrej zresztą) jakiegoś znanego programu telewizyjnego, a następnie z krótkiego wykładu nt. języka oraz kultury kaszubskiej. Wszystko odbywa się naturalnie po kaszubsku (z polskimi napisami dla osób, które kaszubskiego nie rozumieją), a całość jest wykonana przez młodych ludzi, którzy wykonują naprawdę kawał dobrej roboty promując naukę tego języka w atrakcyjny sposób, jakiego ewidentnie brakowało w ciągu ostatnich lat. Wchodząc bowiem jeszcze 4 lata temu na kaszubskie strony można było odnieść wrażenie, że ktoś wpadł na pomysł, że kaszubski można wypromować poprzez "kaszubskie nuty" oraz rozmaite zbiory wierszy i kolęd. Uważam, że tradycja jest bardzo ważna, ale naprawdę jestem wdzięczny, że ktoś wreszcie wpadł na pomysł, żeby pokazać język kaszubski jako coś żywego, z czym warto obcować, czego znajomość naprawdę poszerza horyzonty i potrafi ewidentnie sprawić radość.

Na tym jednak nie koniec internetowych źródeł do nauki kaszubskiego. Na stronie http://www.skarbnicakaszubska.pl/ znajdziemy przede wszystkim tak bezcenną rzecz jak polsko-kaszubski słownik Eugeniusza Gołąbka, który ma tą zaletę, że stosuje już współczesne zasady ortografii (w odróżnieniu od wcześniejszego słownika Trepczyka) oraz podręczniki kaszubskiego dla uczniów szkoły podstawowej – nadal nie jest to systematyczny kurs tego języka z nagraniami, ale dla kogoś dopiero rozpoczynającego przygodę z kaszubskim może to być całkiem przyzwoite źródło nowych zwrotów, prostych tekstów, które pozwoli na utrwalenie zdobytej wiedzy.

Na tym naturalnie nie kończy się lista rzeczy, jakie potrafią pomóc w nauce kaszubskiego. W internecie można znaleźć między innymi również kaszubską klawiaturę, ściągnąć kaszubską wersję przeglądarki MozillaFirefox. Mam też nadzieję, że w najbliższym czasie będzie powstawać więcej kaszubskich książek oraz miejsc, które w naprawdę ciekawy sposób będą promować ten język. Bo tam gdzie ùmierô jãzëk – ùmierô kùltura. Dla mnie, jako osoby zainteresowanej lingwistyczną różnorodnością jednym z największych marzeń jest właśnie ratowanie i promocja tych języków, jakie muszą w dzisiejszym świecie walczyć o przetrwanie. Czasem smuci mnie też fakt, że ludzie stawiający sobie za cel bycie poliglotami tak mało na tym polu robią, rzucając się na coś bardziej popularnego, podczas gdy mają tuż obok siebie język, dla którego ratowania rzeczywiście mogą zdziałać coś bardzo ważnego.  Nie łudzę się, iż każdy czytelnik bloga teraz odkryje w sobie powołanie do nauki kaszubskiego – jeśli jednak choć jedna osoba stwierdzi, że warto odwiedzić linki, które w tym artykule zamieściłem, a następnie opanuje ten język w stopniu umożliwiającym jego aktywne używanie będę się niezwykle cieszył.

Podobne posty:
Język kaszubski – jedyny język regionalny w Polsce
Słownik polsko-kaszubski jest dostępny
Najbardziej zagrożony język w Polsce – wilamowicki
Języki regionalne Francji – oksytański
Języki regionalne Francji – baskijski

Czytanie, słuchanie, mówienie, pisanie – razem czy oddzielnie?

Prowadząc bloga powinno się od czasu do czasu go aktualizować. Niestety ostatnie tygodnie nie należały do najbardziej obfitujących w wolny czas. Jeśli natomiast zdarzało się, że takowy miałem,  to wolałem go przeznaczyć na to, co jest głównym tematem tego bloga, czyli nauce i korzystaniu z języków obcych. Bo pisanie i czytanie o tym jest bardzo interesujące, aczkolwiek nie powinno przysłaniać tego co jest najważniejsze, czyli rzeczywistej pracy. 
Postanowiłem dziś skupić się na jednym z komentarzy jaki pojawił się pod ostatnim wpisem pt. "Demony głupoty – część 1" jako że może to być rzecz, która wszystkich zainteresuje. 


Anonimowy napisał:
Witam.Mam prośbę, korzystając z faktu że jest to blog poświęcony nauce języków obcych chciałbym prosić o poradę:
– gdy czytam angielski tekst rozumiem ponad 90 % przekazu
– natomiast gdy ten sam tekst słucham rozumiem znacznie mniej i jest to bardzo frustrujące
proszę o precyzyjną podpowiedź jak ćwiczyć aby jak najszybciej zniwelować tą różnicę 

Odpowiedział mu Mahu:
Zacznij więcej słuchać, oglądaj filmy angielskie z napisami angielskimi , słuchaj więcej, naucz się dialogu na pamięć z kartki i powtarzaj go na głos naśladując to co słyszałes na filmie, słuchaj więcej, mów sam do siebie z głowy tzn. spróbuj sam składać zdania a nie tylko czytać z książek, no i słuchaj więcej – reszta będzie przychodzić z czasem.
I w nauce języka stosuj sie do zasady – najpierw słuchanie , potem mówienie , dopiero potem czytanie i pisanie. Nigdy odwrotnie.  

Mam wrażenie, że temat ten już kiedyś był tu poruszany (TUTAJ), ale odpowiem tu raz jeszcze: należy po prostu jak najwięcej słuchać. Jeśli to konieczne, to nawet tego samego materiału po kilka razy. Wyuczenie się niektórych fragmentów na pamięć też na pewno nie zaszkodzi. W nauce języka obcego sprawdza się bowiem stara sprawdzona zasada: chcesz lepiej rozumieć tekst mówiony – słuchaj więcej, chcesz lepiej mówić – mów więcej, chcesz lepiej czytać – czytaj więcej, chcesz lepiej pisać – pisz więcej. W gruncie rzeczy sprowadza się to do tego, co napisał Mahu.

Chciałbym się też jednak przede wszystkim odnieść do tego co napisał sam Mahu, czyli do jego zasady najpierw słuchanie , potem mówienie , dopiero potem czytanie i pisanie. Nigdy odwrotnie.  
Uważam, że jest to raczej kwestia: 1. indywidualnych predyspozycji i tego kto jaką czynność uważa za 2. najważniejszą oraz 3. najbardziej przydatną w danym języku. 

1. Jestem typem człowieka, który znacznie lepiej potrafi skupić się na tekście pisanym, niż mówionym – zawsze wolałem przeczytać jakąś książkę, niż słuchać wykładu na ten sam temat (szczególnie gdy wykładowca nie był porywający). I nie mówię tu jedynie o językach obcych, ale nawet o języku polskim. Wyjątkiem są filmy, które mogę oglądać na podobnej zasadzie jak czytać książki, tzn. nie muszę się zmuszać do tego, by przesiedzieć w skupieniu około 2-3 godzin. Drugą kwestią jest znajdywanie ciekawych materiałów – o ile nie jest dla mnie problemem wyszukanie czegoś interesującego do czytania, tak z czymś do słuchania jest znacznie gorzej. Zgadzam się jednak, że niektórzy mogą mieć na ten temat przeciwne zdanie.

2. Jeśli miałbym ustalić jakąś hierarchię czynności związanych ze znajomością języka obcego, to czytanie byłoby na pierwszym miejscu. Natomiast kombinacja słuchanie/mówienie jest na drugim (bo moim zdaniem trudno oderwać te dwie rzeczy od siebie). Po pierwsze: czytanie jak nic innego rozwija zasób słownictwa. Po drugie: mając spory zasób słownictwa czytanego i znając prawa rządzące relacją pismo-dźwięk też rozwijasz umiejętność słuchania – nierzadko bowiem zdarza mi się zrozumieć słowo, którego nigdy wcześniej nie słyszałem, ale znam je z tekstów pisanych. Po trzecie: o ile przejście z języka czytanego na mówiony uważam raczej za kwestię przyzwyczajenia, tak przejście ze swobodnych rozmów do czytania literatury może się okazać szokiem – przynajmniej takim czymś było dla mnie kilka lat temu, gdy umiejąc się dogadać bez problemu po rosyjsku sięgnąłem po klasykę tamtejszej literatury i zrozumiałem ile rzeczy po prostu nie rozumiem. Choć tu również muszę dodać, że ktoś kto nie ma ambicji czytać książek, a jego jedynym celem jest prowadzenie konwersacji również może się nie zgodzić.

3. Osłuchanie się z niektórymi językami ma większy sens praktyczny niż z innymi. O ile angielski i rosyjski są dla mnie czymś, czego mogę potrzebować chociażby dziś, o tyle np. języka kaszubskiego w formie mówionej nigdy raczej nie użyję. Dlatego moja nauka kaszubskiego ogranicza się tylko i wyłącznie do czytania tekstów. Podobnie ma się sprawa z wszelkimi językami historycznymi takimi jak łacina, klasyczna greka, czy staro-cerkiewno-słowiański – bardzo lubię się starać by moja wymowa tych języków była nieskazitelna, akcenty rozłożone poprawnie, ale praktycznego sensu w tym raczej nie widzę.

Chciałbym jednak też nie kłaść nacisku na to, że należy najpierw czytać, a potem słuchać i mówić. Jestem raczej zwolennikiem połączenia jednego z drugim, czyli najpierw gruntownego przerobiania podręcznika książkowego z materiałem dźwiękowym (i zwracania szczególnej uwagi na wymowę, a nie przerabianie języka obcego według polskiego systemu fonetycznego – to jedna z najgorszych rzeczy jaką robi naprawdę spora liczba uczących się języka), a następnie przerzucenie się na żywe materiały – życie samo pokaże, które są bardziej interesujące i przydatne. Samo zaś oddzielanie czytania od mówienia uważam za bezcelowe i w dużej mierze upośledzające jedną z tych czynności. Poniekąd właśnie dlatego nigdy nie rozumiałem fenomenu takich kursów językowych jak Pimsleur, które opierają się tylko i wyłącznie na materiale audio. Jeśli chodzi o mnie sądzę więc, iż należy ćwiczyć wszystkie cztery umiejętności naraz.

PS. Na koniec jeszcze krótka informacja dla tych, którzy pisali do mnie maile w ciągu ostatnich kilku dni: pamiętam o wszystkich i postaram się odpowiedzieć na wszystkie listy jeszcze w ten weekend.

Podobne posty:
Rozumienie ze słuchu
Co przyjdzie z słuchania radia przez godzinę dziennie
Jakie materiały warto czytać?
Językowe plany na rok 2011

Co przyjdzie z słuchania radia przez godzinę dziennie

Wchodzę po jednym dniu nieobecności do internetu, patrzę, a tu pojawiły się cztery nowe komentarze. Jeden z nich uznałem za szczególnie godny rozwinięcia w tej chwili, albowiem odpowiedź na niego trudno jest podać w odpowiedzi do komentarza – byłaby zbyt długa. Chciałbym też, aby jak najwięcej osób się z tym zapoznało i ewentualnie przedstawiło swój punkt widzenia na tą kwestię. Chodzi mianowicie o to, czy słuchanie radia obcojęzycznego przez godzinę dziennie szybko zwiększy poziom rozumienia ze słuchu.

Ludzie mają to do siebie, że zawsze i wszędzie poszukują najprostszych, najmniej męczących oraz najszybszych rozwiązań. Pomysł więc włączenia radia, żeby gdzieś tam sobie grało w tle wydaje się w tym wypadku kapitalnym narzędziem – wydaje się bowiem, że można robić coś innego, a język będzie sam wchodził do głowy. Jednak tak jak w przypadku wielu innych narzędzi trzeba po prostu wiedzieć jak z tego korzystać. Jeśli natomiast mamy złe podejście, to choćbyśmy mieli radio włączone przez 5 godzin dziennie, da nam to niewiele. Ale przejdźmy do konkretów.

Pierwsza rzecz na jaką należy zwrócić uwagę to fakt, że samo radio nas języka nie nauczy. Przydadzą się zawsze jakieś inne pomoce – słownik, podręcznik. W ogóle najlepiej zacząć go słuchać w momencie gdy się ma przynajmniej mgliste pojęcie o tym jak język funkcjonuje, jak brzmi i gdy się zna chociaż podstawowe zwroty. W przeciwnym wypadku nawet jeśli się bardzo skupimy na tym co leci w radiu, to nic z niego nie zrozumiemy. Jeśli nic nie rozumiemy, to znacznie trudniej jest się skupić – bo tak szczerze, kto usiedziałby porządnie skupiony na wykładzie prowadzonym po węgiersku? (wyłączając oczywiście osoby znające ten piękny język). Jedyne co możemy z takiego słuchania wynieść to frustracja i poczucie, że "nie mamy talentu do języków obcych". Po pierwsze więc: należy opanować przynajmniej podstawy języka.

Następna ważna kwestia, to obalenie mitu, że włączenie radia, żeby gdzieś tam sobie grało w tle cokolwiek da. Posłużę się tu przykładem z życia wziętym. Mój ojciec skończył szkołę tłumaczy języka niemieckiego i zawsze był miłośnikiem krajów niemieckojęzycznych, szczególnie Austrii oraz Szwajcarii. Pamiętam, że od kiedy w domu pojawiła się możliwość odbierania telewizji zagranicznej, to niemieckie kanały leciały czasem po 5 godzin dziennie. Gdyby tak było, że zupełnie bierne słuchanie daje jakieś wyniki to cała moja rodzina rozumiałaby dziś doskonale wszystko co się mówi po niemiecku. A tymczasem tak nie jest. Zawsze najwięcej będzie rozumieć właśnie osoba, która będzie naprawdę skupiona na materiale jakiego słucha. A poziom zrozumienia będzie wprost proporcjonalny do uwagi jaką będziesz poświęcać słuchanemu materiałowi. Należy zatem się skupić, skupić i jeszcze raz skupić. Zapomnij o tym, że radio chodzące w tle cokolwiek Ci da.

Ostatnią natomiast kwestią jest umiejętne wybranie ciekawej audycji. Ktoś powie, że to nic trudnego, a problem jest większy niż się wydaje.  Zawsze słuchanie audycji, nalepiej jeszcze dyskusji, da więcej niż słuchanie muzyki. Bardzo trudno jest zaś znaleźć coś na czym bylibyśmy w stanie zawiesić ucho na przynajmniej godzinę dziennie. Osobiście najbardziej polecałbym stacje czysto informacyjne takie jak chociażby rosyjskie radio Svoboda. Co natomiast się dzieje gdy słuchamy czegoś co jest nudne? Najprościej mówiąc – nudzimy się. Poziom naszego zaangażowania spada niemal do zera i tylko czekamy aż godzina się skończy, żebyśmy mogli się wziąć za coś innego. W efekcie nie nauczymy się wiele – zapewne po kilku dniach większość osób w ogóle zarzuci projekt słuchania radia. Znacznie łatwiej jest utrzymać skupienie oglądając telewizję, bo dodatkowo działa na Ciebie obraz.

Jeśli natomiast ktoś ma już opanowane pewne podstawy, potrafi znaleźć coś ciekawego do słuchania i umie się skupić na tym co słyszy – wtedy droga do sukcesu stoi otworem. Nie chciałbym tu rzucać liczbami – wiem, że niektórzy oczekują recept w stylu: "rób to przez określoną ilość czasu, a będziesz płynnie mówił, albo doskonale rozumiał obcy język". Jedno tylko wiem na pewno – najszybciej się nauczysz jakiejkolwiek umiejętności ją wykonując. I to się tyczy wszystkiego. Jeśli słuchanie jest twoim celem – słuchaj radia lub oglądaj telewizję tak często jak tylko możesz, ze skupieniem oczywiście. Jeśli chcesz doskonale mówić – znajdź ludzi władających językiem obcym i do nich mów. Jeśli chcesz czytać – czytaj jak najwięcej. Jeśli chcesz pisać – znajdź nawet najdziwniejsze forum internetowe, załóż bloga czy pamiętnik w obcym języku i pisz. Im więcej temu czasu poświęcisz, tym szybciej się nauczysz.


To ostatnie zdanie fajnie wyszło – w sumie jest to najkrótsza recepta na to jak się uczyć języka obcego.

Rozumienie ze słuchu

Bardzo się cieszę, gdy mogę napisać artykuł w odpowiedzi na maile bądź komentarze czytelników. Tak również zrobię teraz – otrzymałem bowiem następującego maila:

Witam.
Mam prośbę – czy możesz napisać coś o najskuteczniejszych sposobach nauki rozumienia ze słuchu ?
Na przykład po ilu godzinach nauki twoje rozumienie ze słuchu jest na podobnym poziomie co rozumienie tekstu czytanego.

Wykształcenie podobnego poziomu rozumienia tekstu i mowy jest niesłychanie trudnym zadaniem. Tak się właśnie zastanawiam nad moim rozumieniem języka polskiego i dochodzę do wniosku, że np. znacznie bardziej wolę czytać o filozofii niż słuchać wykładu, w którym pojawiają się stwierdzenia mi obce. Jest to może trochę skrajny przykład, bo trudno powiedzieć, że nie rozumiem polskiej mowy, jednak pismo zawsze będzie miało tą przewagę, że możesz je czytać z taką prędkością jaka tobie pasuje, a nie jego autorowi, zawsze można też wrócić do akapitu, który był mniej zrozumiały.

Ale wróćmy do języków obcych. Nie wiem, czy w którymkolwiek z języków czuję się równie swobodnie jeśli chodzi o czytanie i słuchanie. Nawet w rosyjskim, czy angielskim, w których naprawdę bardzo rzadko zdarza mi się zaglądać do słownika gdy czytam, wciąż zdarzają się sytuacje gdy muszę się mocno zastanowić co dany człowiek właśnie powiedział. Z reguły ma to miejsce gdy mówi z akcentem, do którego absolutnie nie jestem przyzwyczajony – gdy pierwszy raz w życiu rozmawiałem z Irlandczykiem moje rozumienie miało zupełnie inny wymiar niż podczas słuchania wiadomości na CNN nawet jeśli tempo prezenterów telewizyjnych było znacznie szybsze. Zresztą nic w tym dziwnego. Nie raz zastanawiałem się ilu ludzi spoza Szamotuł, biegle władających językiem polskim, zrozumiałoby zdanie typu „Pa to tej” (oznaczającego mniej więcej „Spójrz na to” :)).

Wniosek z tego taki, że najważniejsze do rozumienia ze słuchu jest nic innego jak właśnie osłuchanie się. Najlepiej rozmawiać na żywo z użytkownikiem danego języka, ale można też zastąpić to oglądając chociażby obcą telewizję (ulubione seriale, filmy – najlepiej bez napisów), słuchając radia, muzyki w danym języku, audiobooków itp. (żeby utrzymywać kontakt z językiem tak często jak to możliwe polecam m.in. kupienie sobie przenośnego odtwarzacza mp3, dzięki któremu można słuchać materiału audio gdy jest się w drodze – można na niego nagrywać te same audycje i puszczać parę razy dla lepszego zrozumienia) – im tego więcej tym szybciej i lepiej zrozumiesz mowę obcokrajowców. Ale nawet wtedy zdarzą się sytuacje, w których będziesz musiał niejako „przyzwyczajać się” do dialektu używanego przez twojego rozmówcę, ewentualnych wad wymowy, używania przez niego specyficznego slangu itp. To wszystko to tylko i wyłącznie kwestia doświadczenia, niczego innego. Tu nie ma niestety żadnych trików, tudzież wspaniałych metod, które z dnia na dzień sprawią, że zaczniesz lepiej rozumieć język mówiony.

A co do godzin nauki – trudno mi powiedzieć ile czasu to zajmuje, jako że nie traktuję oglądania filmu w obcym języku jako standardowych „godzin nauki” tylko po prostu rozrywkę, oglądanie wiadomości na CNN tak samo jak tych na TVN24, słuchanie radia Svoboda tak samo jak Trójki. Wydaje mi się, że rozumienie ze słuchu opanowuje się w trakcie takiego zupełnie autonomicznego procesu mającego niewiele wspólnego z tradycyjnym siedzeniem nad zeszytem i regułami gramatycznymi. Niektórzy może się z tym nie zgodzą i mają na ten temat jakieś inne przemyślenia – jeśli tak to zapraszam do komentowania.

Podobne posty:
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni?
Przewodnik po Anki
Nie masz siły – zrób coś małego
Gry komputerowe i nauka języków obcych
Blog językowy AJATT – ciekawa metoda nauki