porady

Polski Język Migowy – inny świat na wyciągniecie ręki

Uczenie się nowego języka kojarzy się z produkowaniem dźwięków, które wydają się pozbawione znaczenia, długą listą słówek do nauczenia, żmudną nauką gramatyki, konwersacjami w parach w szkolnych ławkach i powtarzaniem przez nauczycieli, że powinnyśmy poświęcić chociaż piętnaście minut dziennie, by osłuchać się z piosenkami czy podcastami. Język, którego zaczęłam się uczyć trzy tygodnie temu, nie ma za wiele wspólnego z wyżej wymienionymi elementami. Polskie słowa, niepolska gramatyka, obowiązkowa wyrazista mimika – Polski Język Migowy.

Polski Język Migowy

Czym jest PJM?

PJM to język wizualno-przestrzenny. Wykorzystuje nie tylko ruchy rąk i palców, ale i całego tułowia, głowy, a także mimikę twarzy. Posługują się nim osoby Głuche – społeczność ta uznawana jest przez językoznawców za odrębną mniejszość kulturowo-językową. To dla nich naturalny, ojczysty język – warto pamiętać, iż osoby Głuche uczą się polskiego jak języka obcego, stąd w pisanych przez nie tekstach można spodziewać się błędów typowych dla obcokrajowców. Posiada własną, złożoną strukturę gramatyczną. Stereotyp, że migowy to język prosty, a wręcz prymitywny, i nie można nim oddać skomplikowanych fraz, to krzywdzące przekonanie, wyrastające z uprzedzeń wobec niesłyszących i słabosłyszących. W rzeczywistości językiem migowym bez problemu można zakomunikować bardzo złożone pojęcia. Migowy, równie wartościowy jak języki foniczne, to żywy twór, podlegający ciągłym zmianom. Można w nim kląć, układać poezję i rapować. Według różnych szacunków, posługuje się nim od 40 do 50 tysięcy osób.

PJM a SJM

Szukając informacji o języku migowym, możemy natrafić na dwa skrótowce: PJM i SJM. Polski Język Migowy, o którym pisałam wyżej, to język naturalny, którym porozumiewają się  głusi Polacy. SJM to System Migowo-Językowy, który został stworzony, by wspomóc osobom słyszącym komunikację z osobami Głuchymi. SJM w założeniu miał pomóc Głuchym poznać gramatykę języka polskiego. W uproszczeniu można o nim mówić jako o polskim w postaci migowej – odzwierciedla polską gramatykę. Jedną z najważniejszych różnic w praktyce jest niewykorzystywanie w SJM mimiki, która jest bardzo ważna podczas komunikowania się w PJM. Planując naukę języka migowego, konieczne jest zwrócenie uwagi, czy wybrane przez nas kursy i materiały oferują naukę języka naturalnego dla Głuchych czy też sztucznego systemu. Materiałów do nauki SJM jest zdecydowanie więcej niż PJM – ten drugi został przedmiotem zainteresowania językoznawców stosunkowo niedawno.

Moja nauka PJM

Sama jestem na samym początku nauki języka migowego. Idea porozumiewania się za pomocą ruchu dłoni fascynowała mnie od czasów gimnazjum, kiedy to przyjaciółka pokazała mi coś, co można określić jako harcersko-chałupniczy alfabet migowy. Głównym założeniem zapewne było to, by ułożone z palców figury możliwie jak najbardziej przypominały drukowane litery. Pandemia spowodowała popularyzację internetowych kursów, zwiększając ich różnorodność – dzięki temu miałam okazję zapisać się na kurs online PJM. Niestety nie mam okazji ćwiczyć konwersacji twarzą w twarz, staram się jednak odnajdować zalety takiej formy nauki: mogę powracać do materiałów nieskończoną ilość razy, uczyć się we własnym tempie i nie przejmować, jeśli nie jestem w stanie ułożyć idealnie palców w dany znak za pierwszym razem. Z nauką migowego wiąże się także konieczność przyswojenia sobie zasad kultury Głuchych i etykiety migania. Jeszcze wiele przede mną, ale PJM to naprawdę fascynujący materiał do opanowania.

Jeśli też chcesz rozpocząć przygodę z PJM, ze swojego niewielkiego jeszcze doświadczenia mogę polecić kurs online, dostępny na platformie Navoica, organizowany przez Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy im. Jana Długosza w Częstochowie. Przeznaczony jest dla osób, które nie miały wcześniej żadnej styczności z PJM i pragną nauczyć podstaw komunikacji. Obecna edycja trwa aż do 11 lutego 2022 roku. Podczas nauki PJM przydatny może być także słownik – bardzo dobrze korzysta mi się z Korpusowego Słownika Polskiego Języka Migowego, dostępnego na stronie https://www.slownikpjm.uw.edu.pl/. Pozwala na wyszukanie określonego znaku migowego przez wskazanie jego lokalizacji oraz kształtu dłoni podczas jego wykonywania. Warta odwiedzenia jest także witryna prowadzona przez stowarzyszenie non-profit, European Sign Language Center: https://www.spreadthesign.com/pl.pl/search/?cls=1. Jest to słownik, w którym po wpisaniu słowa możemy zobaczyć, jak wygląd dany znak migowy nie tylko w PJM, ale i Niemieckim czy Hiszpańskim Języku Migowym.

Autorką tekstu jest Agata Kawka

Zobacz także:

Artykuł Peterlina o językach migowych/miganych

Słownik, czyli narzędzie do zadań specjalnych

sSłownik od zawsze był, jest i będzie najlepszym przyjacielem każdego człowieka uczącego się języka obcego – prędzej czy później każdy do niego sięga. Podobnie jest z pracą tłumacza. Tłumacz nie jest w stanie zapamiętać wszystkiego, dlatego używa słownika. W obecnych czasach dostęp do słowników jest nieograniczony, spotkamy je w każdej księgarni bądź w sklepie internetowym. Ale czym się kierować przy wyborze słownika? Jaki wybrać? I w zasadzie po co nam słownik?

Czym jest słownik? Definicja słownika:

"Zbiór wyrazów ułożonych i opracowanych według pewnej zasady, zwykle objaśnianych pod względem znaczeniowym"

Warto wspomnieć, że istnieją różne typy słowników między innymi :

  • słownik ogólny – w którym znajdziemy interdyscyplinarne słownictwo
  • słownik monolingwiczny – gdzie znajduje się słownictwo w jednym języku
  • słownik specjalistyczny – w którym znajduje się język branżowy
  • słownik bilingwalny – gdzie prezentowane jest słownictwo w dwóch językach
  • słownik multilingwalny – w którym znajdziemy słownictwo w minimum trzech językach

Słownik na początek

Warto zaopatrzyć się w słownik na początku nauki języka. Po pierwsze, bardziej zmotywuje nas to do systematycznej pracy, ponieważ już zainwestowaliśmy pewną sumę pieniędzy. Po drugie, korzystania ze słownika też trzeba się nauczyć. Po trzecie, w jednym miejscu mamy całe słownictwo, dość często znajdują się tam również wyrażenia potoczne. Jako osoby początkujące nie zawsze mamy pewność co do pisowni danego słowa, dlatego też słownik przyjdzie nam z pomocą.IMG_20160815_150052

Słownik dla każdego

Pamiętajcie o tym, żeby wybrać słownik dobrze i mądrze, czyli nie sugerować się aktualną promocją, która pozwoli nam kupić słownik 15% taniej. Może się to skończyć tak, że trzytomowe opasłe książki będą spoczywać na naszej półce przez wieki. Słownik powinien być jak garnitur – szyty na miarę.  Oczywiście można szukać recenzji i opinii, należy jednak podchodzić do nich z dystansem. Inny słownik będzie potrzebny w pracy tłumacza konferencyjnego, a inny przyda się przed maturą. Wszelkie informacje w tym artykule potraktujcie więc jako sugestie, na co warto zwrócić uwagę.

IMG_20160815_150408

Co znajdziemy w słowniku?

Sięgając do słownika szukamy przede wszystkim znaczenia danego słowa. Oczywiście jeśli dane słowo ma wiele znaczeń, są one wyszczególnione z zachowaniem zasady, że najczęstsze użycie jest na pierwszym miejscu. Szukając wyrazu, automatycznie sprawdzimy też jego pisownię. Obok szukanego słowa znajdziemy także informację o tym, do jakiej części mowy się ono zalicza. Z całą pewnością będzie obecna także transkrypcja danego słowa w IPA (International Phonetic Alphabet), która pomoże nam zaznajomić się z poprawną wymową. Słowniki zawierają także informację na temat rejestru słowa – czy jest ono używane w obiegu formalnym, czy też codziennym. Ponadto słowniki prezentują też kolokacje, z jakimi występują słowa. Jest to bardzo przydatne w procesie nauki, gdyż wiemy dokładnie z jakimi innymi wyrazami można połączyć konkretne słowo, co pozwala uniknąć błędów. Bardziej rozbudowane słowniki posiadają antonimy i synonimy do danego hasła, o ile oczywiście takie w języku występują. Co więcej można trafić na słowo, które posiada inną formę w amerykańskim angielskim i brytyjskim angielskim – w słowniku będzie to również odnotowane odpowiednio jako AmE i BrE.

Wady i zalety słownika monolinguaIMG_20160815_150137l

Praca ze słownikiem jednojęzycznym jest specyficzna, ten rodzaj słownika posiada swoich zwolenników jak i przeciwników. Ja zaliczam się do grupy która uważa, że jest to jedne z najlepszych narzędzi do nauki języka obcego. Ale po kolei. Z pewnością wiele osób zadaje sobie pytanie: skoro nie znam tłumaczenia słowa table, to jakim cudem uda mi się go dowiedzieć uzyskując odpowiedź w tym samym języku? Tak, to prawda. Takie wątpliwości ma każdy, kto sięga po słownik jednojęzyczny. Oczywiście czasami można popaść w błędne koło np. szukam definicji jednego słowa, ale podczas jej czytania nie zrozumiałam innego, więc szukam kolejnej definicji. Niestety takie ryzyko zawsze istnieje, ale należy pamiętać, że twórcy słownika używają na tyle przystępnego słownictwa, że większość definicji powinna być jasna i zrozumiała. Jest to jeden z powodów, dlaczego ludzie nie używają słowników English – English. Pamiętajmy jednak, że to wszystko właśnie jest kwintesencją języka. Skoro nie mamy rzeczywistości językowej, której byśmy pragnęli, musimy sami sobie ją stworzyć. Dobrym krokiem jest więc używanie słowników jednojęzycznych. Nie wspomnę o całym mnóstwie antonimów i synonimów, które w ten sposób przyswoimy. Ja zdecydowanie polecam wszystkim razem i każdemu z osobna korzystanie z języków jednojęzycznych. Uwierzcie mi, to zaprocentuje.

Moje sugestie

Moimi wiodącymi językami są francuski i angielski, to one zajmują mi najwięcej czasu, dlatego też przetestowałam już kilka słowników. Oto moje wskazówki:

Le Petit Robert – biblia dla romanistów. Każdy go zna, każdy z niego korzystał. Według mnie, nie ma chyba lepszego opracowania. Kilkutomowy słownik (Le Grand Robert), który zawiera absolutnie wszystko, hasła są świetnie opisane, ciężko się tam zgubić. Klikając tutaj możecie przeczytać jego opis. Polecam dla osób średnio zaawansowanych. Jeśli chodzi o koszt, to wynosi on około 250 złotych w zależności od wydania i księgarni internetowej.

Longman Dictionary of English Language and Culture – dla mnie ideał. Słownik, który nie tylko ma fenomenalnie opisane hasła i przejrzyste definicje, ale jest również kompIMG_20160815_145823endium kulturowym w pigułce. Są tutaj odnośniki co do historii, kultury czy muzyki, znajdziemy hasła dotyczące Madonny oraz D'Artagnana. Co więcej, w słowniku są wkładki, na których znajdują się między innymi: mapa Zjednoczonego Królestwa, plan Londynu, znaczenie kolorów, święta w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych oraz opis sztuk Szekspira. Gdyby tego było mało, ten słownik posiada obrazki. Nie do każdego hasła oczywiście, ale są one bardzo dobrze wkomponowane w tekst, a co po niektóre – bardzo rozbudowane, jak na na przykład te przy słowach kitchen lub bike. Gorąco polecam nawet dla początkujących osób, gdyż to inwestycja na całe życie. Cena takiego słownika waha się w okolicach 130 złotych.

IMG_20160815_145844

Zachęcam Was do nabycia słownika w wersji papierowej, choć wiem, że istnieją już aplikację lub słowniki online, które w niczym nie ustępują tradycyjnym wydaniom. Jak to u Was wygląda? Czy korzystacie ze słownika podczas nauki języka? Korzystacie ze słowników tematycznych? Podzielcie się tym z nami w komentarzach!

Zobacz też…

Nie mam głowy do języków
Język obcy dla seniora
Automotywacja i potrzeba zmiany
Du cinéma! Przegląd komedii francuskich
Pierwsza książka w języku obcym

Jak ujarzmić szwedzkie spółgłoski?

spolgloskiBądźmy szczerzy – sama umiejętność ujarzmienia szwedzkich samogłosek nie wystarczy, by budować północno-brzmiące wyrazy, zdania i wypowiedzi. Szwedzkie spółgłoski (konsonanter) zdają się nie być tak problematyczne jak samogłoski (vokaler) – nie musimy zwracać uwagi na ich długość (wyjątek stanowią oczywiście geminaty typu 'tt' czy 'bb'). Mimo to, warto zwrócić uwagę na to, jak poszczególne spółgłoski zachowują się w towarzystwie innych, oraz jak zmienia się ich wymowa w zależności od samogłoski, która po nich następuje. Wystarczy jedna czy dwie lekcje języka szwedzkiego, by wyjść całkowicie skonfundowanym zmiennością  chociażby brzmienia głoski 'k'.

Artykuł ten nie ma jednak na celu imitowania podręcznika do fonetyki ani szczegółowego wymieniania wszelkich zbitek spółgłoskowych wraz z uwzględnieniem subtelnych różnic między nimi (także w zależności od przyjętego dialektu). Już sama szwedzka część internetu (nie wspominając o międzynarodowej) pęka w szwach od zapytań i dyskusji okołofonologicznych. Chcę zachęcić do przyjęcia pewnego staroświeckiego sposobu pracy z językiem naszych północnych sąsiadów, bowiem ciężko mi czasem zrozumieć awersję kursantów wobec rozprawienia się z kwestią szwedzkiej wymowy raz, a dobrze. Oto garść moich prywatnych rad i spostrzeżeń:

1. Zapoznaj się z ogólnymi zasadami wymowy, choćby pobieżnie. Rzecz jasna prawie nikomu nie pomoże pamięciowe wkuwanie listy samogłosek, przed którymi dana spółgłoska zachowuje się tak, a nie inaczej. Jednak daje to pewien ogląd na to, jak gęsto rozsiane są językowe "miny", na które możemy szwedzkim nadepnąć. Mieć nieco szerszy ogląd na język, nawet jeśli nie umiemy się jeszcze w nim przedstawić. Tak samo, jak przed zwiedzaniem nieznanego miasta potrzebna jest chociażby kieszonkowa mapa.

2. Przyrównywanie obcych dźwięków do polskich raczej ci zaszkodzi, niż pomoże. Oczywiście jest to jakiś punkt wyjścia, jednak nie radzę utrwalać chociażby przekonania, jakoby 'tj' w słowie 'tjugo' było ekwiwalentem naszego 'ś' lub, nie daj Boże, 'sz'. Nie jest. Podobne odczucia mam na temat 'fun factu', który sama powtarzam napotkanym Szwedom – 'it's funny because 'tack' (szw. dziękuję) means 'yes' in Polish!'. Jest to oczywiście naciągane porównanie, bowiem nasze 'k' nie ma nic wspólnego z dźwięcznym 'ck'. Mówiąc 'tack' po szwedzku w sposób prawidłowy nie odczuwam nawet rzekomego podobieństwa tego wyrazu do naszego swojskiego przytaknięcia.

3. Być może kontakt ze Szwedami mówiącymi po angielsku zwróci twoją uwagę na to, z jakimi dźwiękami mają problem. Spostrzeżenia te poszerzą w jakiś sposób twoją wiedzę na temat zasobu fonetycznego rodzimych użytkowników tego języka. Większość z nich (lub raczej: pewna część) konsekwentnie omija dźwięk podobny do naszego 'dż' w jakich słowach jak 'just', 'justice' czy 'jealous', uparcie stojąc przy zwykłym 'jot'. Inna zaobserwowana przez jednego z moich wykładowców rzecz to ich nadużywanie 'ł'  w angielskich słowach z literą 'v', którą utożsamiają tym samym z 'w' (prawdopodobnie wynikająca z tego, że sami tej litery praktycznie nie używają).

4. Odwiedź uttal.se i przyjrzyj się swojej jamie ustnej. Wspomniana strona to dzieło pewnego miłego Pana, lektora kursów SFI (szwedzki dla imigrantów). Poprzez krótkie, acz treściwe filmiki przybliża on niemal każdy dźwięk w języku szwedzkim, tłumacząc przy tym jak powinniśmy układać nasz język, wargi i zęby. Demonstruje to wszystko, rzecz jasna, w mało komfortowym zbliżeniu na własny aparat gębowy. Instrukcje są podawane w języku szwedzkim, Pan mówi jednak (bardzo) powoli i wyraźnie, a co więcej, udostępnia nawet mini-słowniczek użytych pojęć i poleceń.

uttalslogga

5. Szukaj źródeł w szwedzkim Internecie. Większość "fajnych stron", które naprawdę ułatwią ci życie, to źródła szwedzkojęzyczne.  Chociażby materiały i kursy asymilujące przybyszów z innych krajów są z założenia bardzo intensywne, czemu osobiście mocno przyklaskuję. Ze stron tego typu, o których jeszcze tu nie wspominałam, przychodzi mi do głowy chociażby www.motmalet.nu – polecam sekcję ćwiczeń na odróżnianie od siebie par podobnych spółgłosek.

Spółgłoski i samogłoski to tylko wierzchołek fonetycznej góry lodowej języka szwedzkiego. Nie jest jednak moją intencją was straszyć – raczej zachęcić do dalszej podróży. Nie zapomnijcie jednak mapy – mimo, że wiele wydawnictw będzie wmawiało wam, że wcale jej nie potrzebujecie.

Zobacz także:

Szwedzie, porozmawiaj ze mną! Refleksje przedwyjazdowe
Szwedzie, porozmawiaj ze mną! Refleksje w trakcie wyjazdu
Jak ujarzmić szwedzkie samogłoski?
Szwedzkie plateau boli najbardziej

 

Czy znajomość wielu języków na poziomie podstawowym może się przydać?

a1W związku z zapytaniem jednego z Czytelników postanowiłem na chwilę odejść od tematów związanych ze Słowiańszczyzną, starając się jednocześnie rozwiązać dylemat, przed którym może stanąć każda osoba ucząca się języków obcych. Wielokrotnie na Woofli pisałem o tym, że sprawne posługiwanie się jakimś językiem to coś w rodzaju związku na całe życie, takiego, który należy pielęgnować, bo w przeciwnym wypadku się rozpadnie. Już znajomość dwóch czy trzech języków obcych, nawet na przeciętnym poziomie funkcjonalności, wymaga sporej inwestycji czasu, która w ogromnym stopniu uniemożliwia nauczenie się kolejnych. To nie jest bowiem jak jazda na rowerze i nauka zna przypadki osób, które zapomniały nawet swojej mowy ojczystej na skutek utraty kontaktu z innymi posługującymi się nią osobami. To jakże praktyczne stwierdzenie jest czymś trudnym do zaakceptowania przez osoby aspirujące do zostania poliglotami, którym ciężko znaleźć złoty środek pomiędzy pielęgnowaniem tego, co już potrafią, a nauką czegoś nowego. Nieraz sam miewałem takie dylematy, zaczynałem się uczyć czeskiego, albańskiego, bułgarskiego, niderlandzkiego czy arabskiego i wydobywać z siebie podstawowe frazy, które po paru latach braku jakiegokolwiek kontaktu uciekły niemal całkowicie z mojej pamięci. Tym bardziej z ogromną sympatią odniosłem się do tego, co napisał nasz Czytelnik w komentarzach do artykułu pt. Jakiego języka warto się uczyć:
"Nie potrafię zdecydować się na żaden konkretny język, któremu miałbym poświęcić resztę swojego życia. Chciałbym nauczyć się dziesięciu, może nawet piętnastu języków na poziomie podstawowym, poznać choćby w minimalnym stopniu kultury różnych krajów i… na tym zakończyć swoją językową przygodę. Przygodę, do której być może kiedyś bym wrócił, kto wie? Przez nauczenie się języków na poziomie podstawowym rozumiem nauczenie się podstawowych słówek + popularnych zwrotów + elementarnej wiedzy z zakresu gramatyki".

"Perspektywa zgłębiania jednego, może dwóch języków, i poświęcania na to reszty mojego życia wydaje mi się nudna i przytłaczająca. Lubię poznawać to, co nowe".

Mam kilka pytań.

1. Czy nauka wielu języków na takim podstawowym poziomie ma jakikolwiek sens? Czy nie jest to marnotrawienie cennego czasu?

Natura problemu jest w tym przypadku bardzo subiektywna i przede wszystkim należy zastanowić się, co rozumiemy poprzez marnotrawienie czasu. Jeśli nie jesteś pasjonatem języków obcych, to ciężko o większą stratę czasu, niż ich nauka na podstawowym poziomie. Zaryzykowałbym wręcz tezę, że obejrzenie kolejnego odcinka "Klanu" czy spotkania Ligi Mistrzów miałoby większy sens praktyczny, bo przynajmniej zapewnia pewien relaks po ciężkim dniu w pracy. Jeśli natomiast lubisz się uczyć języków, jest to twoją pasją i interesujesz się różnorodnością kulturową otaczającego nas świata, to możesz potraktować przerabianie podręcznika na poziomie początkującym jako intelektualną zabawę, coś, co w ograniczonym stopniu nawet relaksuje. Marnotrawieniem czasu bym tego nie nazwał, bo uważam, że każdy potrzebuje tej odrobiny czasu dla siebie, w której zajmuje się tym, co mu sprawia przyjemność. Ale też byłbym ostrożny w stwierdzeniu, że jest to coś nobilitującego – tak naprawdę to czy czas ten przeznaczymy na szydełkowanie, bieganie, oglądanie ulubionego serialu czy naukę dziesiątego języka od podstaw nie ma większego znaczenia.

2. Jakie korzyści, oprócz oczywistej dla mnie satysfakcji z takiej nauki mógłbym wynieść?

Nie będę oszukiwał – korzyści praktyczne będą raczej nikłe. W najlepszym wypadku zaimponujesz osobom jednojęzycznym, którym nauka nigdy specjalnie "nie szła", a znajomość języka obcego nierzadko utożsamiają z kilkunastoma zwrotami grzecznościowymi. Z pewnością też znajomość podstawowych zwrotów zostanie w pewien sposób doceniona przez osoby władające tym językiem jako ojczystym, które mimo wszystko zawsze milej zareagują na kogoś, kto potrafi przynajmniej podziękować inaczej niż poprzez "Thank you". Stopień doceniania tych uprzejmości jest oczywiście zależny od języka – o ile Rosjanin czy Niemiec nie będą specjalnie zaskoczeni tym, że znasz podstawy ich języka, o tyle Albańczyk zupełnie zmieni nastawienie do Twojej osoby za "faleminderit". I to by było w zasadzie na tyle.

3. Czy znajomość wielu języków na poziomie podstawowym może się do czegoś w życiu przydać? Do czego?

Oprócz podanego wyżej przykładu wymiany uprzejmości przychodzi mi do głowy jedynie umiejętność czytania w językach, które są podobne do tych uprzednio opanowanych. O ile zawsze z pewną rezerwą podchodzę do osób chwalących się aktywną znajomością kilkunastu języków, o tyle uważam za całkiem możliwe opanowanie wszystkich blisko spokrewnionych języków (słowiańskie, germańskie, czy romańskie) na poziomie umożliwiającym czytanie tekstów z dziedziny naszych zainteresowań, co niewątpliwie otwiera możliwości do lepszego poznania obcej kultury. Dodatkowo warto zauważyć, że umiejętność czytania nie zanika tak szybko, jak zdolność porozumiewania się, więc można na nią przeznaczyć mniej czasu. Trzeba jednak zaznaczyć, iż warunkiem jest tu opanowanie przynajmniej podstawowych języków na wysokim poziomie. Jako przykład mogę podać moją (nie)znajomość bułgarskiego, która, aktywnie niemal zerowa, nie przeszkadza mi specjalnie czytać gazet czy artykułów w tym języku, ale oprócz poznania podstaw gramatycznych i podstawowego słownictwa posiłkuję się znajomością serbskiego, rosyjskiego, polskiego oraz ogólną wiedzą slawistyczną. Bez tych ostatnich na nic zdałaby się znajomość na poziomie podstawowym.

4. Jak to wygląda z punktu widzenia pracodawcy? Czy byłoby o czym pisać w CV?

Pracodawca jest przede wszystkim zainteresowany tym, byś wykonywał dobrze swoją pracę, za którą będzie zobowiązany wypłacać Ci pieniądze. Dlatego też najważniejsze będzie dla niego to, czy posiadasz poziom znajomości języka X umożliwiający Tobie pracę na danym stanowisku. Ten można bardzo łatwo sprawdzić poprzez rozmowę bądź test pisemny, których nie da się zdać z podstawową znajomością. Niewiele natomiast interesuje go fakt posiadania przez Ciebie certyfikatów z języka Y, którego w pracy wykorzystywać nie będziesz. Zamiast teoretyzować, przytoczę historię z życia wziętą. Do niedawna miałem okazję pracować w obcojęzycznym callcenter, do którego byłem przyjmowany na podstawie mojej znajomości niemieckiego i mimo że znałem ówcześnie przynajmniej 3 języki znacznie lepiej (zdarzały się nawet sporadyczne sytuacje ich użycia), to nie stanowiły one jakiejkolwiek karty przetargowej w samym procesie rekrutacyjnym. Kiedy później sam już przyjmowałem ludzi do pracy na naszym projekcie, było mi w ogromnej mierze obojętne, czy dana osoba zna jakikolwiek język poza niemieckim, mimo że naprawdę należę do osób, które doceniają pozapracownicze pasje osób, z którymi przychodzi mi spędzać parę godzin dziennie. Pracowaliśmy jednak po niemiecku, więc nawet przy najlepszych chęciach nie zatrudniłbym kogoś z jego podstawową znajomością, tylko dlatego, że umie 10 pozostałych języków tak samo słabo. Osobiście wpisuje w CV jedynie języki, które znam przynajmniej na poziomie B2. Na niższym poziomie ciężko mówić o wykorzystaniu języka w pracy. A jeśli nie można ich wykorzystać, to po co je w ogóle wpisywać?

Ucz się języków na własną odpowiedzialność

Wyżyłem się trochę powyżej na podstawowej znajomości języka obcego, ale nie chciałbym jednocześnie zostać źle zrozumianym. Uczę się po prostu od lat, spędzając większość czasu właśnie na dłuższych (francuski, ukraiński, afrikaans, może nawet serbski) czy krótszych (nawet szkoda wspominać) romansach z językami, których de facto nie potrzebuję i z doświadczenia wiem, że odbywa się to przeważnie kosztem innych, zdecydowanie bardziej przydatnych umiejętności, również tych językowych. Jeśli masz więc, Czytelniku, podobny plan jak ja kiedyś (zainteresowanych odsyłam do listy języków, jakie chciałbym opanować, którą opublikowałem niemal 6 lat temu), to wiedz, że musisz to naprawdę ponadprzeciętnie lubić – w przeciwnym wypadku może Ci rzeczywiście grozić swoiste uczucie straconego czasu w momencie, gdy przyjdzie wykonywać rachunek zysków i strat. Jeśli natomiast uwielbiasz każdą wolną chwilę spędzać nad językami, to droga wolna. Ja do dziś uważam, że mimo wspomnianej już niepraktyczności przedsięwzięcia, nauka wielu z nich jest zajęciem niezwykle interesującym i na pewno poszerzającym horyzonty oraz umożliwiającym obcowanie ze znacznie większym odcinkiem kultury niż ten, z którym można obcować, znając jedynie polski i angielski. Ale żeby taki język rzeczywiście horyzonty poszerzał, trzeba dojść przynajmniej do poziomu pozwalającego na samodzielny odbiór informacji, oglądanie filmów, czytanie książek, słuchanie radia. I na osiągnięciu tego bym się skupił.

Podobne artykuły:
Automotywacja i potrzeba zmiany
Poziom znajomości języka po 80 godzinach nauki, czyli podsumowanie eksperymentu językowego
Angielski w 3 miesiące i 5 języków jednocześnie
Jak czytać w języku, którego jeszcze dobrze nie znamy
Nauka języka bez podręcznika – część 2. Czytanie.

Automotywacja i potrzeba zmiany

W dzisiejszym artykule chciałabym podzielić się z Wami sposobami na motywację. Zacznijmy od początku – czym jest motywacja? Jest to wewnętrzna siła napędowa, która pozwala nam osiągać cele i iść do przodu. W kontekście nauki języka jest to motor naszych działań, bez którego nie zaczniemy, a co gorsze nie wytrwamy w naszym działaniu. Z pewnością wielu z Was zna, chociażby ze słyszenia, popularnych trenerów czy coachów takich jak Mateusz Grzesiak lub Miłosz Brzeziński. Takie osoby zajmują się motywacją, wygłaszają przemowy na forach i wydają książki, w których pomagają nam odkryć naszą wewnętrzną siłę. Skąd się wzięła ich popularność? Bardzo często w naszym życiu zawodowym czy osobistym osiągamy etap stagnacji, gdzie poziom motywacji spada. Zadaniem trenera jest przede wszystkim uświadomienie nam, jak wiele od nas zależy. Dlatego też ludzie chętnie korzystają z ich usług. A co powiecie na to, żeby zmotywować się samemu? Czy są sposoby, żeby wyznaczać sobie cele i ich dotrzymywać? Jak stanąć na wysokości zadania i mieć apetyt na więcej? Zapraszam do lektury.

Magiczne słowo na dziś – AUTOMOTYWACJA – klucz do naszych pragnień, marzeń i sukcesów. Motywacja sama w sobie jest bardzo złożonym zjawiskiem, natomiast dziś zamierzam przybliżyć Wam ideę automotywacji, która wcale nie jest taka trudna do wypracowania. Zacznijmy od definicji, według Marzena Jankowskiej i Beaty Wolfigiel autorek książki "Automotywacja odkryj w sobie siłę do działania":

Automotywacja nie jest czymś stałym i statycznym. Nie da się zrobić z niej zapasu. To dynamiczny proces, na który składa się wiele elementów koordynowanych przez Twoje centrum dowodzenia.

 

Początek procesu automotywacji można zaobserwować wtedy, gdy jako jednostka odczuwasz potrzebę zmiany zachowania. Nieważne czy jest to wykupienie karnetu na siłownię czy nauka nowego języka. Każda decyzja wymaga od Nas zmiany dotychczasowego zachowania. To trudny proces, podczas którego musimy zmienić swoje wieloletnie nawyki.

Podczas planowania zmiany kluczowe jest zadanie sobie kilku pytań:

  • Jaki jest Twój cel?
  • Czy jesteś gotowy zrobić absolutnie wszystko, żeby go osiągnąć?
  • Co w przypadku, gdy spotka Cię porażka? Jak sobie z nią poradzisz?
  • Jak będziesz kontrolować swoje emocje?
  • Jak będzie przebiegać Twoja zmiana? Etap po etapie.

Ludzie dzielą się na dwa typy : Ci którzy wierzą w to, że ludzie mogą się zmienić i Ci, którzy są przekonani o stałości ludzkiej natury. Ludzie, którzy uważają, że nie są w stanie się zmienić, mają duże kłopoty z motywacją. Ciężej im podjąć jakiekolwiek wyzwanie lub zdecydować się na nową inicjatywę.  Przykład: Ania narzeka na swoją pracę, mimo to od pięciu lat pracuje w tej samej firmie. Natomiast Kasi nie podobało się jej dotychczasowe zajęcie, więc postanowiła zmienić pracę. Sytuacja Ani jest bezpieczna, bo ma stałe zajęcie, jednak praca, którą wykonuje nie spełnia jej oczekiwań. Mimo to Ania nie chce zdecydować się na szukanie innej pracy. Kasia jest nastawiona na zmianę, jeśli coś jej nie odpowiada, zmienia swoje środowisko tak, by czuć się w nim komfortowo. A Ty do której grupy się zaliczasz? Moim zdaniem każdy z nas jest w pewnym stopniu elastyczny i potrafi dokonać zmiany w swoim życiu, proces ten jest uzależniony od wielu czynników, dlatego też u jednych osób przebiega dość sprawnie, natomiast u innych mogą występować dłuższe przerwy w realizacji celu.

Bardzo ważnym elementem automotywacji jest postrzeganie siebie samego. Ciężko się zmotywować, jeśli mówimy do siebie w myślach „Jaki jestem beznadziejny” albo „Nigdy się tego nie nauczę”. Pozytywne postrzeganie zmiany i jej efektów przyspiesza jej proces i pomaga Nam w chwilach zwątpienia. Warto nad tym popracować.

Dlaczego ludzie się zmieniają? Są dwa główne czynniki albo chcemy czegoś uniknąć (złej oceny, choroby, utraty znajomych), albo chcemy coś osiągnąć (zdać egzamin, zbudować relację, wzbogacić swoje CV). Tak większość z nas właśnie podchodzi do zmiany. Wybieramy sobie cel – załóżmy, że jest to opanowanie nowego języka na poziomie B1 w realnym przedziale czasowym, czyli cel, który jesteśmy w stanie osiągnąć. Bardzo ważne jest, żeby realizować swoje cele, pamiętając o sporządzeniu swojej własnej strategii. Zaczynamy etap po etapie opisywać nasz proces, jak chcielibyśmy, żeby wyglądał. Musimy skupić się też na narzędziach, które pomogą nam osiągnąć cel. Następną wartą wspomnienia czynnością jest przygotowanie swojego otoczenia na nadchodzącą zmianę. Reasumując, jeśli chcemy podjąć się nauki języka obcego, musimy zorganizować sobie ku temu sposobność (czas w grafiku, miejsce), zadbać o narzędzia (podręczniki, słowniki, korepetycje), pomyśleć o ewentualnym wykorzystaniu nabytych umiejętności (wyjazd za granicę, spotkanie ze znajomymi, rozmowa o pracę).

Trzeba wziąć pod uwagę, że na naszej drodze wystąpią pewne przeszkody, które mogą odwrócić naszą uwagę od głównego celu :

  • Jutro – Najgorszy z możliwych, ale znany każdemu syndrom „zrobię to jutro”. To, co przeszkadza Ci w działaniu, to Ty sam. Mówienie o zmianie (chwalenie się, że uczysz się języka arabskiego) to jeszcze nie działanie (nauka, czyli słuchanie, pisanie, czytanie itd.). Nie traktuj tego w kategoriach obowiązku, lecz możliwości do rozwoju. Zawsze można powiedzieć, że jest za późno, za wcześnie, za ciepło i za zimno. Nie ma jutro, zrób to dzisiaj.
  • Magia – Cudów nie ma niestety. Nikt się za Ciebie, ani za mnie, tego nie nauczy. Rozwiązanie jednego ćwiczenia z gramatyki też nie uczyni z Ciebie od razu geniusza. To długa praca, bądź na to przygotowany.
  • Bez wysiłku – Nic nie przychodzi bez pracy. Bez poświęcenia nie dotrzesz do celu. Nieważne czy chcesz zgubić parę kilogramów, skończyć studia podyplomowe czy mówić po japońsku, każdy cel wymaga ogromu poświęcenia.

Warto również zacytować autorki wymienionej wcześniej książki:

To, co otrzymujesz, osiągając swój cel, nie jest nawet w przybliżeniu tak ważne, jak to, czym się stajesz w procesie dążenia do niego.

Automotywacja nie istnieje bez determinacji.  Według Artura Wikiery autora książki "Alfabet Motywacji":

Determinacja to zdolność stawania do walki mimo porażek, zdolność podnoszenia się po ciosach.

Każdy może wypracować swoją automotywację, która pozwoli mu spełnić marzenia, rozwinąć skrzydła i stać się tym, kim zawsze chciał być. Podstawowym warunkiem w osiągnięciu sukcesu jest determinacja i skupienie się na głównym celu naszych działań. Nie wolno zapomnieć o pozytywnej postawie względem siebie samego, a także o tym, że porażki zdarzają się każdemu, należy je zaakceptować i iść do przodu.  Niezłomnej motywacji, opierającej się nawet największym pokusom sobie i Wam życzę!

Angielski w 3 miesiące i 5 języków jednocześnie, czyli pytania od czytelników

pytaniaPierwszą sprawą, jaką chciałem się zająć po powrocie na Wooflę z długo oczekiwanego urlopu miało być podsumowanie mojego małego projektu nauki afrikaans. W międzyczasie jednak otrzymałem na skrzynkę mailową wiadomości od dwóch czytelników z pytaniami dotyczącymi nauki języków obcych, na które, zgodnie z zasadą mówiącą, iż czytelnik jest najważniejszy, czuję się po dwóch tygodniach zwłoki zobowiązany odpowiedzieć. W związku z tym, że pytania są natury dość ogólnej postanowiłem utworzyć z nich bazę do pełnoprawnego wpisu, z którego będą mogły skorzystać bądź go uzupełnić osoby odwiedzające nasz skromny serwis. Czytelników oczekujących na podsumowanie "Eksperymentu językowego" chciałbym jednocześnie poinformować, iż szczegółowe omówienie tegoż pojawi się na Woofli już za trzy dni.

Chcę za 3 miesiące nie bać się popisać z kimś na forum po angielsku a w późniejszym czasie rozmawiać na "żywca".

Pierwsza zwróciła się do nas Magda:

(…) Postawiłam cel: za 3 msc mam nie bać się popisać z kimś na forum po angielsku a w późniejszym czasie rozmawiać na "żywca". U mnie ten język leży… Od czego zacząć naukę? Mam kilka książek z gramatyką. Co polecasz krok po kroku? Mam codziennie czas (ok. godziny) na naukę. Nie wiem czy to istotne ale posiadam słuch muzyczny (gram na skrzypcach). (…)

Przede wszystkim cieszy mnie, że cele są wyraźnie sprecyzowane – Magda chce w ciągu 3 miesięcy nie bać się popisać z kimś na forum, a w późniejszym czasu rozmawiać po angielsku. Szkoda natomiast, że oprócz skromnej wzmianki o tym, iż język leży nie wiadomo nic o poziomie jego znajomości. Sam uważam, że mój angielski leży mimo iż miesiąc temu bez specjalnego przygotowania zdałem egzamin potwierdzający jego znajomość zwalniający mnie z zajęć na studiach, na co dzień czytam angielskojęzyczną literaturę, słucham radia. Nie jest to jednak język, który kiedykolwiek mnie specjalnie pociągał, więc znacznie mi bliżej do czegoś co nazwałbym mianem "Standard-Central-European", co widać zwłaszcza w kontakcie z ludźmi, dla których język ten jest ojczystym. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Skupmy się więc przede wszystkim na tym co chcemy osiągnąć i przygotujmy się na parę stwierdzeń zahaczających czasem o truizm, ale ciężko mi inaczej udzielić szczerej odpowiedzi.
Chcesz znać angielski na tyle by pisać na anglojęzycznym forum? Możesz oczywiście przerobić podręcznik Wiedzy Powszechnej (poziom podstawowy zupełnie w tym wypadku wystarczy), robić tłumaczenia z polskiego na angielski w sposób podobny jak ja przy nauce afrikaans (uprzedzam jednak, iż bez pewnych skłonności do masochizmu ciężko wytrwać 3 miesiące), mieć włączone cały czas anglojęzyczne radio w tle, czytać brytyjskie gazety poświęcając na to prawie każdą wolną chwilę – tak zapewne zrobiłbym ja, gdybym chciał się nauczyć języka od podstaw. Ale wcale tego nie polecam.
Tak naprawdę najwięcej da Ci natychmiastowa rejestracja na wspomnianym forum i próby udzielania się na nim. Bo po co robić rzeczy poboczne, jeśli można się skupić się akurat na tym na czym nam najbardziej zależy? Nie chcę by zrozumiano mnie źle – uważam, że należy w pewnym stopniu znać każdy aspekt języka, ale przede wszystkim należy wiedzieć do czego danego języka chcemy używać i dostosować naszą znajomość do wymogów rzeczywistości tak by nie tracić niepotrzebnie czasu na coś co nam się w najbliższym czasie nie przyda. Przykładów takiego dostosowania jest mnóstwo. Duży odsetek Xhosa nie potrafi czytać i pisać w swoim ojczystym języku, ale zupełnie nie przeszkadza im to w rozmowie. Mój mówiony afrikaans jest słaby, ale absolutnie nie wpływa to ujemnie na moją umiejętność czytania w tym języku, która jest dla mnie znacznie ważniejsza. Do czego zmierzam? Choć byśmy nie wiadomo ile ćwiczeń wykonali, natura języka polega przede wszystkim na jego użyciu w praktyce, a poziom znajomości przeważnie jest zależny od jego obecności w naszym życiu (patrz wcześniejszy artykuł pt. Ilu języków tak naprawdę potrzebujesz?). Tak jak już wspomniałem, warto przerobić przynajmniej jeden podręcznik, żeby mieć podstawy leksykalno-gramatyczne, ale nie można zapominać, że język to przede wszystkim jego praktyczne użycie. Dlatego jestem zwolennikiem nie tyle nauki co włączenia języka w swój życiowy rytm. Uczymy się pisać na forum poprzez pisanie na forum. Uczymy się mówić poprzez mówienie. Tego nie nauczą nas nawet najlepsze podręczniki i najbardziej wymyślne metody. Nie ma czegoś takiego jak droga na skróty. Wyobrażam sobie, że strach przed pisaniem na forum po angielsku może być przytłaczający, ale często jest to kwestia jakiejś kolejnej życiowej bariery, którą należy przekroczyć. Po co bać się czegoś czego pragniemy? Dlaczego nie robić tego czego pragniemy? Nikt za nas nie będzie pisać na forum. Nikt za nas nie będzie też rozmawiać. A to kiedy zaczniemy to robić w znacznie większym stopniu zależy od nas samych, a nie od naszej znajomości języka.

Angielski, niemiecki, norweski, hiszpański oraz francuski – jednocześnie

Parę dni później otrzymałem maila od Jacka, który tak opisał swoją znajomość języków obcych:

Angielski – nauczony głównie z filmów z napisami. Polskimi oczywiście. Jeszcze wcześniej z zamiłowania do Linuxa. Cała dokumentacja po angielsku więc czytanie i próba zrozumienia treści . O dziwo na przemienne korzystanie z tych dwóch źródeł pomogło mi na w miarę sprawny kontakt w tym języku.

Niemiecki – 4 lata w szkole podstawowej i 5 lat średniej. Generalnie forma nauczania wszystkim znana. Wkuwanie słówek i zaliczanie gramatyki jakiś tam efekt przyniosło ale żebym był z tego jakoś zadowolony to nie bardzo. "Dogadać" się potrafię ale dużo mi jeszcze brakuje.

Norweski – po znakomitym kursie(…). Poziom A1-A2. W planie rozszerzenie tego zagadnienia. Obecnie podjąłem pracę w Norwegii więc będę miał gdzie się rozwijać 🙂

Następnie Jacek zadał pytania:

Rozbudowane pytanie numer 1.
W jednym z wpisów na blogu polecałeś kurs Assimil. Niestety nie mam do tego zbytniego dostępu więc chciałbym zasięgnąć opinii co zakupić. Czy dwa kursy z polskim lektorem czy może obcojęzyczną. Na domiar tego obcojęzyczna ma dwie opcje:
angielsko-niemiecka
http://fr.assimil.com/methodes/german
albo
niemiecko-angieska
http://fr.assimil.com/methodes/englisch-ohne-muehe
Wszystko po to aby mniej więcej wyrównać poziom tych dwóch języków.
Z której opcji byś skorzystał w takiej sytuacji? (…) Bo generalnie to angielski i niemiecki w miarę ogarniam a dostępne są podręczniki z Assimila do francuskiego i hiszpańskiego… Więc jakby wszystkie cztery języki za jednym podejściem przeanalizować? Angielsko-feancuski i niemiecko-hiszpański. Sam nie wiem czy to dobry pomysł.
Daj znać jak Ty to byś widział.

Po pierwsze – lektorzy w podręcznikach Assimil to zawsze rodowici użytkownicy języka, jakiego się uczymy, więc to jaką wersję językową wybierzemy nie gra tak naprawdę dużej roli. Po drugie – jako że po angielsku potrafisz się porozumiewać to odpuściłbym sobie przerabianie kolejnego podręcznika dla początkujących i większą uwagę skupił na źródłach pozainformatycznych (dokumentacje są pisane językiem specyficznym mającym niewiele wspólnego z tym, czego używamy w codziennej komunikacji) oraz ewentualnie przerobił jakieś repetytorium gramatyczne. Po trzecie – nie polecam się językowo rozdrabniać. Mimo niesłychanie interesującej intelektualnie przygody, jaką jest nauka kolejnych języków obcych muszę powiedzieć, że znacznie sensowniejsze wydaje się szlifowanie 240px-Flag_of_Norway.svgjednego do wysokiego poziomu niż nauka kolejnych do poziomu A2/B1, a następnie ich zapomnienie ze względu na brak czasu, w którym można ich użyć. Równoległa nauka kilku języków to przedsięwzięcie tyleż ambitne co nieefektywne. O ile można starać się utrzymać kilka języków na znośnym poziomie (choć też zajmuje to sporo czasu – nasuwa się pytanie czy warto?), o tyle poczynienie postępów wymaga już sporych nakładów czasu – godzina dziennie, wbrew temu co niektórzy optymiści twierdzą, to moim zdaniem minimum.
Osobiście skupiłbym się na norweskim (mieszkasz w Norwegii, ciężko o lepsze warunki), szlifując przy okazji angielski. Gdy starczy Ci czasu i gdy osiągniesz wysoki poziom w tych językach podszedłbym do niemieckiego. Z innymi językami poczekałbym jeszcze przez przynajmniej dwa lata.

Mniej rozbudowane pytanie numer 2:
W jednym z wpisów polecasz podręczniki wydawnictwa Wiedza Powszechna. Mam jeden do norweskiego. Dobry, z tym tyko że ja posiadam Język norweski dla początkujących a Ty polecasz serię Mówimy po… . I tu rodzi się pytanie… Który lepszy?

O ile mi wiadomo wydawnictwo nie ma w swojej ofercie książki "Mówimy po norwesku", a "Język norweski dla początkujących" jest jedynym dostępnym tytułem. Nigdy jednak nie zawiodłem się na publikacjach Wiedzy Powszechnej i książka powinna Ci dobrze służyć jako baza do dalszego kontaktu z językiem. Od tego czy posiadamy dobre materiały dydaktyczne dużo ważniejszy jest jednak sam proces nauki i używania języka. Bardzo często problem ludzi polega na tym, że zbyt długo szukają konkretnych materiałów, podczas gdy mogliby ten czas przeznaczyć znacznie produktywniej. Dlatego polecam już dziś spędzać nad swoim norweskim przynajmniej godzinę dziennie – w ciągu pół roku powinieneś zrobić naprawdę spore postępy.

Lektura dodatkowa

Powyższe odpowiedzi w dużej mierze są oparte na tym co zawarłem we wcześniejszych artykułach, jakie ukazały się na Woofli, które polecam przeczytać wszystkim osobom zainteresowanym moją opinią na temat nauki języków obcych.
Praca własna z tekstem oraz audio gdy brak podręcznika
Nauka języka bez podręcznika czyli część 2 – czytanie
Myśl samodzielnie i nie patrz na innych czyli krytyka poliglotów
Ilu języków tak naprawdę potrzebujesz
Ilu języków warto się uczyć jednocześnie
Najlepsza rada dotycząca nauki języków obcych

Pierwsza książka w języku obcym

Zapewne każdy z Was doskonale wie o tym, że ważną składową w procesie nauki języka jest umiejętność odbioru tekstu czytanego. Uczymy się tego od samego początku, najpierw tworząc mini dialogi w sklepie, na dworcu itd. Później nadchodzi czas na czytanki z podręcznika podczas lekcji angielskiego. Jak to przebiega? Przeważnie czytamy tekst, podkreślamy nieznane słowa, następnie tłumaczymy je na język polski.  Ponadto rozwiązujemy zdania typu prawda-fałsz lub odpowiadamy na pytania dotyczące treści tekstu. W dużej mierze tutaj kończy się nasz kontakt z językiem czytanym. Zdajemy maturę, egzamin, kolokwium i tyle. Rzadko kto sięga po książkę w oryginale czy artykuł w „The Times”. Postaram się Wam opisać moją przygodę z czytaniem w językach obcych i zachęcić Was do rozwijania tej kompetencji językowej. Ready, steady, go!

IMG_20160305_190130Co zyskujemy?
Po pierwsze, czytanie w języku obcym pozwala nam na przyswojenie zasad ortografii.  Dużo łatwiej jest uczyć się języka, wtedy gdy potrafimy sobie zwizualizować dane słowo. Poza tym, czytając zwracamy uwagę też na zasady pisowni i wszelkie wyjątki. Pozwoli nam to lepiej zapamiętać dane słowo, a co za tym idzie, szybciej się go nauczyć. Po drugie, poszerzamy swoje słownictwo. Oczywiście w zależności od tego po co sięgniemy tak będzie się kształtował zasób naszej leksyki. Ważne jest, aby czytać to, co sprawia nam przyjemność, ale o tym za chwilkę. Po trzecie, czytając w języku obcym po części tworzymy sobie rzeczywistość językową, która jest bardzo ważna w trakcie całego procesu nauki języka. Po czwarte uczymy się konkretnych słów w kontekście, w którym się ich używa; poznajemy kolokacje i struktury językowe.

Co wybrać?

Wybór książki do czytania jest bardzo indywidualny. Można sugerować się poziomem znajomości języka, więc dla początkujących polecałabym komiksy i książki dla dzieci. Dla osób średnio zaawansowanych odpowiednie będą wszelkie gazety  the Mirror lub the Sun – można znaleźć tam naprawdę przystępne językowo teksty. Dla grupy zaawansowanej odpowiednie będą oczywiście pełnowymiarowe książki z wszelakich dziedzin. Musimy jednak pamiętać, żeby na pierwszą czy drugą książkę nie wybierać sobie bardzo ambitnych dzieł. Na początek nie polecam na przykład „Nędzników”, bo można się bardzo zniechęcić.IMG_20160305_190212

Mam już książkę i co dalej?

Istnieje kilka strategii czytania ze zrozumieniem z języku obcym. Kwestia wyboru jest znów bardzo indywidualna. Jednak istnieją pewne wskazówki, które z pewnością przydadzą się każdemu:

1. Nie tłumacz!
To jeden z największych błędów. Zaczynasz czytać i na pierwszej stronie jest dwanaście nowych słów. Podkreślasz i pędzisz do słownika, żeby zaraz sprawdzić ich znaczenie. Po dwudziestu minutach masz przetłumaczoną pierwszą stronę. Sukces, tylko czy o to Ci chodziło? Tłumaczenie słowo w słowo zostaw tłumaczom. Skup się na przekazie ogólnym, a słowa których nie znasz staraj się powiązać z kontekstem. Uwierz mi, na początku będzie to trudne, ale to naprawdę dobra metoda czytania.

2. Szukaj skojarzeń.
Załóżmy, że w tekście znajdujesz  obce słowo, którego nie znasz. Można je po prostu pominąć i czytać dalej, ale czasem warto się zastanowić czy mamy z tym wyrazem jakieś skojarzenia. Może jest to forma czasownika lub antonim do przymiotnika, który już znasz? Staraj się zapisywać te słowa, tak by powstały rodziny wyrazów – to bardzo pomaga w nauce

3. Stop frustracji.IMG_20160305_190225

Każdy język, którego się uczymy jest dla nas językiem obcym. Nawet gdybyś używał angielskiego od dwudziestu lat zawsze znajdzie się słowo, którego po prostu nie znasz. To zupełnie normalne, nikt nie jest chodząca encyklopedią. Czytając tekst w języku obcym nie zrozumiesz wszystkiego – pogódź się z tym.

4. Coś co znasz.

Bardzo dobrym pomysłem jest czytanie książki, której lekturę w języku polskim już masz za sobą. Plusem takiego podejścia jest to, iż znasz fabułę i bohaterów, a czytając angielską wersję dokonujesz jedynie porównań dot. tego jak zostały przetłumaczone nazwy, miejsca itd.

Jak zacząć?

Początek przygody z językiem używanym w literaturze nie będzie łatwy. Niestety, tak już jest i trzeba to zaakceptować. Ważne jest, aby się nie zniechęcać. Kiedy już pogodzimy się z faktem, że nie zrozumiemy każdego idiomu, łatwiej nam będzie czerpać radość z czytania. Jeśli natomiast będziemy wracać do słownika za każdym razem gdy zobaczymy nowe słowo, to czytanie stanie się dla nas męczarnią, a przeczytanie stu stronicowej powieści będzie istnym koszmarem.

Podzielę się z Wami moją historią, o tym jak zaczynałam czytać. Otóż, tak jak pewnie większość uczących się języka, traktowałam język czytany jako zło konieczne i coś co w zasadzie do niczego mi się nie przyda. Pierwszą moją książką, którą musiałam przeczytać był "Mały niedźwiadek", bajka po francusku dla dzieci. Prawdę mówiąc, zmusiłam się do jej czytania co nie przychodziło mi łatwo. Jednakże, po skończonej lekturze wiedziałam już, jakie popełniłam błędy i co mogłam zrobić, żeby ten proces przyspieszyć. W związku z tym sięgnęłam po kolejną dziecięca bajkę i próbowałam różnych strategii, żeby znaleźć tę najbardziej odpowiednią. Potem to już naturalnie poszłam za ciosem i na studiach moim ulubionym przedmiotem była oczywiście literatura.

Czas na akcent humorystyczny. Nie mogę wprost nie wspomnieć tej kultowej sceny z filmu Barei. Proszę kliknijcie tutaj, żeby zobaczyć sobie ten króciutki fragment. 🙂

Moi Drodzy, nie czytajmy dla zabicia czasu.

Jakie są Wasze opinie na temat obcojęzycznych książek? Czytacie? Lubicie? Macie swoje ulubione? Podzielcie się nimi w komentarzach.


Zobacz też:

Praca własna z tekstem oraz audio gdy brak podręcznika
Nauka języka bez podręcznika – część 2 – czytanie
Obca literatura dziecięca: dobre źródło nauki?
Jak czytać i nie zwariować

Język obcy dla seniora

Nauka języków obcych nie jest zdominowana przez dzieci, choć mogłoby się tak wydawać, ponieważ to przecież one mają w miarę regularny kontakt z językiem w czasie szkolnym. Coraz częściej na kursy językowe zgłaszają się nie tyle młodsi dorośli, co seniorzy. Osoby starsze (w wieku 60+) z każdym rokiem chętniej poszerzają swoją wiedzę z zakresu języków obcych. W tym artykule spróbujemy wskazać źródła ich motywacji do nauki, zdefiniować wymagania co do zajęć oraz zastanowimy się, jak można sprawić, by proces przyswajania wiedzy był miły i przyjemny.

Osoba, która uczęszczająca na kurs językowy kojarzy się z kimś młodym – jest to jeden z najczęstszych stereotypów. Na szczęście takie myślenie odchodzi w niepamięć. Społeczeństwo, które żyje coraz dłużej, jest coraz bardziej świadome swoich kompetencji lub ich braku. Potrzeba edukacji przez całe życie stała się jedną z najważniejszych, dlatego też osoby po sześćdziesiątym roku życia starają się być aktywne także pod względem nauki języka obcego.  Fenomen obserwuje się w wielu krajach europejskich i można nazwać go glottogeragogiką – subdyscypliną dydaktyki języków obcych, jeśli chodzi o nauczanie ludzi starszych. Z uwagi na to, że jest to młoda gałąź nauki, wciąż niewiele jest rzetelnych opracowań na ten temat.

Seniorzy żyją coraz aktywniej, czego dowodem są na przykład Uniwersytety Trzeciego Wieku  (UTW). Obecnie na samym tylko Śląsku jest ponad 50 miejsc, gdzie seniorzy mogą kontynuować swoją edukację. Klikając tutaj możecie znaleźć aktualną bazę UTW na mapie Polski. Oczywiście zajęcia prowadzone na UTW obejmują także kursy językowe, z czego bardzo chętnie korzystają seniorzy.  Według danych z 2013 roku, osoby starsze najchętniej wybierają rosyjski, za to drugie miejsce zajmuje wszechobecny angielski.

 

Obecnie możemy zaobserwować dwa dominujące trendy. Jeden już wyżej wspomniany, czyli nauka przez całe życie oraz drugi, dotyczący nauki języka obcego wśród najmłodszych dzieci. Czy nie macie wrażenia, iż jest w tym nieco sprzeczności? Tyle się słyszy o możliwościach dzieci, które chłoną „jak gąbki”, uczą się nieświadomie, dobrze imitują dźwięki, a ich mózg jest bardzo plastyczny. Te twierdzenia są jak najbardziej prawdziwe, jednak co zrobić, by zacząć naukę języka jako senior? Teoretycznie osoba starsza może mieć problemy ze słuchem lub wzrokiem, prawdopodobnie trudniej jest jej się skoncentrować, ma kłopoty z pamięcią, a jej organy głosowe nie są w stanie wytworzyć nowych dźwięków. Na szczęście to tylko teoria. Seniorzy na UTW to osoby, które mogłyby obdarzyć swoją  motywacją cały kontynent. Nawet jeśli zmagają się z pewnymi kłopotami zdrowotnymi, lub nauka wymaga od nich dużo więcej czasu, to nie poddają się tak łatwo.

Motywacja do nauki to czynnik, bez którego nie odniesiemy sukcesu. Tutaj tak naprawdę to seniorzy mają przewagę nad dziećmi. Nikt nie ma tak dużej motywacji żeby opanować język, osoby w podeszłym wieku uczą się dobrowolnie, bez stresu i presji. Jakie są główne powody, dla których seniorzy podejmują się nauki języków? Pierwszym czynnikiem jest kontakt z rodziną. Wiele osób starszych zgodnie podkreśla, że do nauki najbardziej motywują je dzieci i wnuki. W czasach globalnej wioski, gdzie rodziny żyją z dala od siebie, a wnuki często nie znają języka polskiego, seniorzy sami próbują dostosować się do tej sytuacji. Część osób myśli też o przyszłości, być może ich zięciem lub synową będzie osoba, która nie będzie znała polskiego i wtedy chcieliby się czuć bardziej komfortowo w rozmowie z nią. Innym powodem, dla którego seniorzy uczą się języków to fakt, iż robią coś dla siebie. Będąc na emeryturze mają więcej wolnego czasu, który mogą spędzić w przyjemny sposób, między innymi na kursie języka. Niektórzy decydują się zdawać maturę, inni podchodzą do egzaminów typu FCE. W każdym przypadku kluczem jest komunikacja. Ludzie starsi nie chcą mieć już problemów na przykład na zagranicznych wakacjach. Chcą być na tyle samodzielni, by móc się porozumieć bez pomocy dzieci lub wnuków. Kolejnym aspektem może być stan zdrowia. Wiele osób przyznaje, iż zajęcia są dla nich jak krzyżówki, ćwiczą pamięć i koncentrację. Warto podkreślić to, że seniorzy mają na tyle bogate doświadczenie życiowe, że nie boją się porażki, a nawet jeśli taka im się zdarzy, to nie zniechęcają się, tylko śmiało idą dalej do celu.

Jak w takim razie pomóc seniorom w nauce? Jako nauczyciel możemy zdziałać naprawdę wiele. Pierwszą zasadą jest miła atmosfera, która pozwoli łatwo nawiązać kontakt z grupą. Jest to bardzo istotny element, którego nie powinno się pomijać. Kolejna rzecz to zadbanie o materiały, na których będziemy pracować. Powinny to być nagrania, piosenki, filmy, a także obrazki, wykresy i plakaty, można też dorzucić tu oczywiście mapy myśli (ang. mind maps).  Ogólnie rzecz biorąc, na zajęciach powinniśmy używać jak najwięcej materiałów audio i wideo, po to, by aktywizować różne ośrodki w mózgu. Celem nauki powinna być przede wszystkim komunikacja w języku obcym, warto byłoby skupiać się na zwrotach przydatnych podczas podróży czy zwiedzania.

Wybór podręcznika dla seniorów jest już dużo łatwiejszy. Na rynku pojawiły się specjalne kursy książkowe z nagraniami dedykowane osobom starszym. Czym się wyróżniają? Przede wszystkim czcionka w nich użyta jest zdecydowanie większa od standardowej. Po drugie nagrania na płytach charakteryzują się wolnym tempem, co umożliwia wsłuchanie i skupienie się. Poniżej znajdziecie listę kilku pozycji, które są bardzo przydatne:

  •  „Angielski dla seniorów. Poziom podstawowy” wydawnictwo Edgard
  • Angielski dla aktywnych seniorów” wydawnictwo Olesiejuk
  • Angielski dla seniorów. Kurs podstawowy 2. Ćwiczenia” wydawnictwo DIM
  • Angielski dla seniora” wydawnictwo Lingo

Nauka języka obcego przez seniorów z pewnością jest wyzwaniem dla nich samych, ale także dla nauczyciela. Jeszcze raz podkreślam fakt, iż ciężko o bardziej zdeterminowanych uczniów, którzy świadomie i chętnie się uczą. Miałam okazję prowadzić takie kursy językowe i uważam, iż było to moje najlepsze dydaktyczne doświadczenie. Każdemu polecam i jednocześnie zachęcam do nauki języka obcego – zdolność do nauki nie mija z wiekiem! Bonne chance á tous!

 

Aplikacje do nauki języków obcych, czyli uczysz się kiedy, gdzie i jak chcesz! Część 2

aplikacjeW poprzednim artykule omówiliśmy podstawy samodzielnej nauki języka obcego i aplikacje pomocne w nauce pierwszych dwóch umiejętności – mówienia i słuchania. Dzisiaj skupimy się na pozostałych dwóch, czyli na czytaniu i pisaniu.

Czytanie
Czytając obcojęzyczne teksty, poznajemy struktury gramatyczne i leksykalne, które będziemy mogli wykorzystać w swoich wypowiedziach ustnych bądź pisemnych. Ważne, by czytane teksty były różnorodne, zarówno pod względem tematyki, jak i stopnia trudności. Niezawodnym źródłem dobrych tekstów jest Kindle z obszerną biblioteką Amazonu, w której znajdziemy mnóstwo wartościowych pozycji – często za darmo. Na początek można wybrać literaturę łatwą, lekką i przyjemną, z prostą fabułą – nie trzeba znać wszystkich słów, aby zrozumieć tekst. Zresztą, każde słowo można sprawdzić we wbudowanym słowniku.

Pamiętajmy o czytaniu obcojęzycznych gazet, które codziennie dostarczają ogromną liczbę artykułów
o bardzo zróżnicowanej tematyce. Jeśli chodzi o język angielski, do najbardziej wartościowych należą The Economist, The Telegraph, The Guardian, The Independent, The New York Times czy The Washington Post. Im więcej będziemy czytać, tym więcej powtarzających się słów i konstrukcji będziemy zapamiętywać „mimochodem”, tym więcej będziemy rozumieć w języku obcym.

Możemy też sięgać po teksty publikowane na obcojęzycznych blogach, readersy, czyli uproszczone i skrócone książki na danym poziomie językowym, komiksy i wszelkie inne publikacje dostępne w Internecie. Ciekawym projektem jest Humans of New York – poprzez czytanie prawdziwych historii prawdziwych ludzi możemy odkryć realia kulturowe kraju, którego języka się uczymy. Najważniejsze to czytać to, co nas interesuje, co sprawia nam przyjemność.

Pisanie
Czytając, jesteśmy w stanie „opatrzyć się z językiem”, z prawidłową pisownią obcych wyrazów. To z pewnością ułatwi nam późniejsze pisanie w danym języku. Jak sprawdzić swoje umiejętności w praktyce? Codziennie robimy wiele notatek, spisujemy listy rzeczy do zrobienia, sporządzamy listy zakupów. Dlaczego nie robić tego w języku obcym? Ćwiczymy w ten sposób ważne i przydatne w codziennym życiu słówka. Możemy też skorzystać z wyżej wspomnianych aplikacji, np. Hello Talk (za pomocą wiadomości tekstowych komunikujemy się z ludźmi z całego świata i… ćwiczymy pisanie). Z pomocą przychodzą nam różne rodzaje quizów i gier językowych. W wolnych chwilach rozwiązujmy krzyżówki (np. Palabras Cruzadas po hiszpańsku), grajmy w scrabble (np. Words with Friends po angielsku) albo gry typu znajdź słowo (np. Words).

Tworząc wypowiedzi pisemne w języku obcym, warto sprawdzać, w jakim kontekście można użyć poszczególnych słówek, jak odpowiednio łączyć ze sobą wyrazy. Przydatny jest portal Fraze.it, na którym możemy zapoznać się z autentycznymi i starannie wybranymi przykładami użycia wyrazów angielskich, a także Ozdic.com, gdzie możemy sprawdzić kolokacje, czyli jakie przymiotniki, czasowniki, przyimki czy inne części mowy pasują i mogą być użyte z danym rzeczownikiem.

Słownictwo i gramatyka
Nie koniec na tym. W sklepach z aplikacjami na smartfony znajdziemy cały wachlarz kursów, które opierają się przede wszystkim na poszerzaniu zasobu słownictwa i struktur gramatycznych, rozwijając przy tym sprawność słuchania, czytania, mówienia i pisania.

Jedną z najpopularniejszych aplikacji, a do tego całkowicie darmową, jest Duolingo. Można z niej korzystać zarówno online, jak i na urządzeniach z systemem Android, iOS i Windows Phone. To aplikacja, do której chce się wracać. Dlaczego? Przyjemna dla oka grafika oraz elementy grywalizacji sprawiają, że Duolingo jest jak wciągająca gra. Już na samym początku trzeba określić dzienny cel, który pomoże utrzymać motywację. Za systematyczne korzystanie z aplikacji oraz prawidłowe wykonywanie zadań zbiera się punkty. Za odpowiedzi nieprawidłowe traci się życia. Jeśli straci się wszystkie, należy rozpocząć od początku. Cały kurs to tzw. drzewko umiejętności – trzeba ukończyć daną lekcję, aby przejść do następnej i osiągnąć kolejny poziom umiejętności. Duolingo to świetna aplikacja zarówno pod względem merytorycznym, jak i metodycznym. Różnorodne ćwiczenia i zaawansowany system powtórek (tzw. spaced repetition) sprawia, że łatwo zapamiętuje się nowe słówka i zwroty. To, co szczególnie podoba mi się w Duolingo, to społeczność użytkowników, którzy dzielą się wiedzą i wspólnie wspierają w nauce języka. To bardzo motywujące. W polskiej wersji oprogramowania dostępny jest na razie tylko kurs języka angielskiego, ale, znając już angielski, na Duolingo można uczyć się aż 21 języków.

Równie profesjonalne aplikacje do nauki słówek dostarcza wspomniana już wcześniej Rosetta Stone®. Learn Languages Rosetta Stone® uczy języka poprzez metodę dynamicznego powtarzania, w ten sposób mimowolnie przyswaja się i zapamiętuje słówka, zwroty i konstrukcje gramatyczne w języku obcym. W ramach każdej lekcji poznajemy nowy materiał, następnie wykonujemy ćwiczenia z zakresu słownictwa, gramatyki i mówienia. Zaliczenie wszystkich ćwiczeń pozwala przejść na wyższy poziom. Aplikacja obejmuje naukę od poziomu podstawowego do średniozaawansowanego. Warto skorzystać też z drugiej aplikacji Rosetty – Rosetta Stone® Vocabulary Apps. Każdego dnia można zapoznać się z nowym „słówkiem dnia”, wykonać szereg ćwiczeń leksykalnych i stworzyć własną listę słówek do zapamiętania. Co ciekawe, poza aplikacjami, które opierają się stricte na rozwijaniu zasobu słownictwa w danym języku, Rosetta proponuje Fit Brains Trainer – aplikację, w której gry i sesje treningowe trenują pamięć, koncentrację, szybkość percepcji i umiejętność rozwiązywania problemów, a więc wszystko, co jest kluczowe przy uczeniu się i zapamiętywaniu nowych słówek. Wiele z nich jest dostępnych bezpłatnie, dla niektórych (np. „Synonyms and Antonyms” oraz „Wordly Words”) trzeba wykupić pełen pakiet.

Kolejnym kursem, który bazuje na zapamiętywaniu i powtarzaniu słówek jest Memrise. Ciekawe, że lekcje tworzą tu sami użytkownicy (podobnie jak w Busuu). Memrise to ogromna społeczność pasjonatów językowych i gigantyczny zbiór fiszek, a przede wszystkim dobra zabawa. Każde nowe słowo, które poznajemy za pomocą skojarzeń, zdjęć, filmów czy memów, to ziarenko, które możemy zasadzić, wykonując ćwiczenia. Wykiełkuje, jeśli zostanie przez nas zapamiętane. Aby przenieść roślinkę ze szklarni do ogrodu (z pamięci krótkotrwałej do długotrwałej), co pewien czas powinniśmy ją podlewać (rozwiązywać kolejne ćwiczenia). Ta interaktywna aplikacja pozwala też na porównywanie swoich wyników z wynikami innymi użytkowników.

Do powyższej listy aplikacji, które warto przetestować, dodałabym jeszcze bezpłatne i dostępne dla każdego masowe kursy otwarte online (tzw. MOOC – massive online open courses), a wśród nich edX, Khan Academy, Coursera oraz Learnist. Oferują one kursy o różnej tematyce: od komunikacji językowej, poprzez biznes, po IT, prawo, finanse i wiele innych specjalizacji. Większość z nich prowadzona jest po angielsku, lecz także w innych językach. Korzystając z nich, nie tylko uczymy się języka, ale też poszerzamy wiedzę w danej dziedzinie.

Podsumowując: wystarczy do codziennego grafiku dopisać 15 minut na naukę języka! Na początek można ustawić sobie motywujące przypomnienie w telefonie lub skorzystać z tych automatycznie wysyłanych przez aplikacje. Z czasem codzienna nauka stanie się nawykiem. Może uda się wydłużyć kwadrans do 20-25 minut dziennie. Każdego dnia poświęćmy czas na inną aktywność. Pierwszego przeczytajmy ciekawy artykuł, drugiego obejrzyjmy film z napisami, trzeciego napiszmy tekst na interesujący nas temat, czwartego spotkajmy się z lektorem na kursie językowym, przy tym jak najwięcej skupmy się na mówieniu. Wystarczy 10 słówek czy zwrotów dziennie. Pamiętajmy: warto sięgać po pomoc, korzystać z dostępnych aplikacji. Najlepiej skupić się na tym, co nas interesuje, bombardować wszystkie nasze zmysły, łapać okazje i wykorzystywać każdą wolną chwilę na naukę języka. Tak różnorodny, ale zarazem zorganizowany system nauki sprawia, że uczymy się szybciej i skuteczniej, na dłużej zapamiętując to, czego się nauczyliśmy. I robimy postępy.

Autorka: Magdalena Marcinkowska, manager szkoły językowej, Skrivanek sp. z o.o. – agencja tłumaczeń i szkoła językowa


Poprzednia część:
Aplikacje do nauki języków obcych, czyli uczysz się kiedy, gdzie i jak chcesz! Część 1
Podobne artykuły:
Cyfrowa rewolucja w samodzielnej nauce języków
Recenzja Multikurs.pl
Nie samymi podręcznikami… – czyli internetowe pomoce naukowe (j. hiszpański)
Gra zamiast podręcznika

9 kluczowych pytań na temat ANKI

ankipytaniaW zeszłym tygodniu otrzymałem od jednego z naszych czytelników następującego maila – "(…) Jak wygląda u Ciebie sprawa czytania obcojęzycznej Wikipedii w celach nauki języka? Ten problem był poruszany, ale prawdopodobnie nie zrozumiałem go dostatecznie dobrze. Przykładowo czytając, niemieckojęzyczną Wikipedię natrafiam na zdanie, którego znaczenia nie jestem w stanie wyciągnąć z kontekstu. Co w takim wypadku robię? Kopiuję do ANKI. Jednak co dalej? Z pomocą słownika staram się w miarę poprawnie napisać tłumaczenie tego zdania czy nie dodaję tłumaczenia?" Nieraz już pisano na Woofli o programach SRS (ang. Spaced Repetition System) takich jak Anki czy Mnemosyne, które w znacznym stopniu są w stanie wspomóc proces nauki języka obcego. Zwracałem uwagę zarówno na zalety tego typu rozwiązań, jak i ich wady, ale może faktycznie zbyt mało miejsca poświęciłem szczegółowemu opisowi samej metody pracy z aplikacją. Niniejszym artykułem spróbuję podsumować moje kilkuletnie doświadczenie pracy z Anki, omówić szczegółowo w jaki sposób można stosować elektroniczne fiszki do nauki języka z obcojęzycznych tekstów oraz zamknąć serię rozważań nad ich zastosowaniem w nauce języków obcych.

1.Jaki SRS jest najlepszy?
2.Czy lepiej korzystać z gotowych talii czy też tworzyć je samodzielnie?
3.Jaki format powinna mieć talia?
4.Jak wykonywać sesję elektronicznych fiszek? W głowie, pisemnie czy ustnie?
5.Jeśli informacje zapisywane ręcznie są lepiej zapamiętywane to dlaczego używasz elektronicznych fiszek?
6.Jakiego formatu sam używam?
7.Ile minut powinna trwać powtórka?
8.Jakiego rodzaju tekstów używać? Jakie zdania wpisywać do talii?
9.Czy to wystarczy, żeby nauczyć się języka?

1.Jaki SRS jest najlepszy?

Prawdę mówiąc różnica pomiędzy poszczególnymi programami SRS jest w dużej mierze wyłącznie kosmetyczna. Najpopularniejszy program obsługujący elektroniczne fiszki, jakim bez wątpienia jest Anki, od wydania wersji 2.0 znacznie zwiększył zakres swoich możliwości, ale tak naprawdę czynnikiem decydującym o poprawnym działaniu pozostaje niezmiennie ten sam algorytm rządzący naszymi elektronicznymi fiszkami. Głównym celem SRS-ów jest bowiem rozkładanie powtórek materiału w czasie tak aby najłatwiej było nam je trwale zapamiętać. Sam, po części ze względów sentymentalnych, po części z czysto praktycznych (problemy z konwersją utworzonych wcześniej talii do wersji 2.0) korzystam ze starej wersji Anki, którą nadal można ściągnąć z oficjalnej strony. Alternatywnym narzędziem jest Mnemosyne – nieco mniej znana aplikacja, której eksperymentalnie postanowiłem użyć do wspomagania nauki afrikaans i sprawdza się równie dobrze jak jej popularniejszy odpowiednik. Pozostałe SRS-y są już płatne, ale mając do dyspozycji tak kompletne darmowe oprogramowanie OpenSource jak Anki czy Mnemosyne, nie ma potrzeby o nich wspominać.

2.Czy lepiej korzystać z gotowych talii, czy też tworzyć je samodzielnie?

Sądząc po komentarzach, jakie ukazywały się pod poprzednimi artykułami poświęconymi tematyce SRS-ów, wiele osób ściągając Anki liczy na to, że program ma wbudowane moduły do nauki angielskiego (posłużę się najpopularniejszym przykładem) i wystarczy przysiąść 15 minut dziennie przed ekranem komputera, a język sam wejdzie do głowy dzięki przygotowanemu wcześniej materiałowi. Nic bardziej mylnego. Nie chciałbym w tym miejscu całkowicie deprecjonować wartości ogólnodostępnych talii – niektóre z nich są na pewno szczegółowo opracowane i zasługują na uwagę uczących osób. Problem jednak w tym, że korzystanie z gotowych materiałów w dużym stopniu uzależnia i jednocześnie opóźnia wykształcenie czegoś, co nazwałbym samodzielnością w nauce języka. Tworzenie własnych materiałów dydaktycznych jest sztuką, bez której ciężko samemu nauczyć się języka i którą warto wyrobić, żeby na dłuższy czas nie znaleźć się w fazie plateau lub mitycznym punkcie X, o którym pisałem w jednym z wcześniejszych artykułów. Dlatego zawsze będę polecał tworzenie własnych talii zawierających słownictwo, z jakim stykamy się w tekstach, które zdarzyło nam się w trakcie naszej językowej przygody przeczytać. Samodzielnie tworzonym taliom jest też ten artykuł w dużej mierze poświęcony.

3.Jaki format powinna mieć talia?

Sposobów tworzenia talii w Anki jest mnóstwo i wątpię, czy starczyłoby miejsca na omówienie każdego z nich dokładnie. Dlatego skupię się na najważniejszych układach, rozpatrując je pod względem kombinacji językowych(można tworzyć listy w formatach "L1-L2", "L2-L1", "L2-L2 z definicjami słownikowymi") oraz strukturalnym ("słowo-słowo", "zdanie-zdanie", "zdanie-słowo", automatyczne tworzenie talii dwustronnej).Przyjrzyjmy się różnym kombinacjom bliżej:
A) L2-L1 słowo-słowo – najprostszy z możliwych układów. Na pierwszej stronie wypisujemy obce słówko, na drugiej jego polski odpowiednik. Talia taka wspomaga jedynie pasywną znajomość języka, zupełnie nie rozwijając tej aktywnej, na której często znacznie bardziej nam zależy (czasem mniej, czasem bardziej słusznie). Jeśli więc liczymy na to, że karty w niej zawarte znajdą się w naszym arsenale aktywnego słownictwa to możemy przeżyć rozczarowanie. Kolejnym mankamentem jest również zawodność przy słowach posiadających więcej niż jedno znaczenie, co bardzo ciężko przedstawić bezkontekstowo.
B) L1-L2 słowo-słowo – odwrotność poprzedniego wariantu. Po pierwszej stronie mamy polskie słówko, po drugiej obcy odpowiednik. Talia taka, choć w teorii miałaby wspomagać aktywną znajomość języka, niestety zupełnie nie sprawdza się w kontakcie ze światem rzeczywistym. Fakt opanowania tłumaczenia zupełnie wyrwanego z kontekstu, gdy widzimy kartę w Anki ma się nijak do użycia danego słowa w rozmowie z użytkownikiem danego języka obcego. Na domiar złego nie gwarantuje nawet paradoksalnie tego, iż dane słowo zrozumiemy w czytanym przez nas tekście. Dlatego serdecznie format ten odradzam.
C) L2-L1 L1-L2 słowo-słowo – połączenie wyżej wymienionych wariantów, ale z jednoczesnym tworzeniem kart w dwie strony. To, co w zamyśle twórców SRS miało zaoszczędzić ludziom tworzącym swoją talię wysiłku, prowadzi tak naprawdę do utworzenia sporej grupy kart zupełnie nieprzydatnych. Talia ta bowiem w przypadku wyrazów wieloznacznych prowadzi do powstania zbyt wielu relacji "wiele do wielu" co, podobnie jak w konstrukcji relacyjnych baz danych przy nauce języka jest niemile widziane i wprowadza chaos.
D) L2-L1 zdanie-zdanie – rozszerzenie wariantu. Mamy już słowo w kontekście, co wydaje się rozwiązywać problem wieloznaczności (przynajmniej dla tego konkretnego znaczenia). Nie ma jednak potrzeby tworzenia tłumaczenia całego zdania na polski, zwłaszcza iż przeważnie chodzi nam o pojedynczy wyraz bądź zwrot. Będzie to jedynie strata czasu.
E) L2-L1 zdanie-słowo – uproszczona i zarazem mniej czasochłonna wersja wariantu D. Jak w przypadku wariantu A, sprawdza się jedynie w rozwijaniu słownictwa pasywnego.
F) L1-L2 zdanie-zdanie – format, z którym praca jest najcięższa, ale jednocześnie przynosi największy efekt. Tłumaczenie całych zdań z języka, który już umiemy na obcy, nie jest zajęciem łatwym i przeważnie unaocznia nam wszystkie językowe niedociągnięcia, co dla wielu może być nawet powodem frustracji i zniechęcenia do kontynuacji swoich zmagań (bardzo ciekawie problem ten opisał Piotr w 4 części swojego cyklu pt. Style twarde i miękkie, czyli czy być miłym czy okrutnym. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że ilość błędów jest w tym wypadku rzeczywistym miernikiem tego, czy rzeczywiście proces, który wykonujemy, można nazwać nauką. Jeśli natomiast jesteśmy w stanie przejść z marszu przez powtórkę, recytując niemal każde zdanie, to oznacza to nic innego jak to, że materiał jest zbyt prosty, a my powinniśmy zawiesić poprzeczkę trochę wyżej. Błędy należy natomiast traktować jak błogosławieństwo, zastanawiać się nad nimi (można nawet je podkreślić na fiszce, co stosuje w przypadku szczególnie ciężkich zagadnień), starać się zrozumieć przyczyny ich wystąpienia i zapamiętać właściwą formę tak, aby nie powtórzyć ich w przyszłości.
G) L2-L2 – choć jestem zwolennikiem korzystania z jednojęzycznych słowników na pewnym etapie nauki języka, to ciężko mi sobie wyobrazić korzystanie z jednojęzykowej talii SRS. Są jednak ludzie, którzy takowych używają – jednym z nich jest regularnie u nas komentujący autor bloga Los idiomas y el mundo, który pod wcześniejszym artykułem na temat Anki szerzej opisał to, w jaki sposób korzysta z dobrodziejstw elektronicznych fiszek.
H) talie zawierające elementy graficzne i dźwiękowe – ludzie interesujący się technikami zapamiętywania stwierdziliby zapewne, że grafika i dźwięk znacznie ułatwiają zapamiętanie danego słowa. Być może mają rację, ale z mojego doświadczenia wynika, że samo stworzenie talii posiadającej wyżej wymienione elementy jest na tyle czasochłonne, że nie pozostawia już czasu na rzeczywistą naukę. Pamiętajmy, że Anki to tylko narzędzie, a jego moc tkwi w prostocie, a nie tym, że daną kartę możemy przeładować dodatkowymi informacjami.

4.Jak wykonywać sesję elektronicznych fiszek? W głowie, pisemnie czy ustnie?

Logo AnkiTo co najwygodniejsze jest przeważnie niestety najmniej efektywne. Polecam więc powtórki ustne (i mam tu na myśli mówienie, a nie mruczenie pod nosem) bądź pisemne (albo obie formy jednocześnie), zwłaszcza gdy korzystamy z talii typu F (L1-L2 zdanie-zdanie). Te pierwsze znacznie poprawiają wymowę pełnych zdań. Te drugie są znacznie bardziej czasochłonne, ale nieodzowne w przypadku problemów z poprawnym zapisywaniem języka, jakiego się uczymy. Wiele osób wymieniało swego czasu brak pola odpowiedzi tekstowej jako jedną z głównych wad programu. W tym miejscu chciałbym przypomnieć o istnieniu takich dobrodziejstw naszej cywilizacji jak kartka i długopis, których nie dość, że można użyć do zapisu naszego tłumaczenia, to jeszcze pozwalają znacznie lepiej utrwalić informację w naszej pamięci, niż tekst zapisany na klawiaturze (zainteresowanych szerzej odsyłam do pracy P. Mueller i D.Oppenheimera (2014) pt. The Pen Is Mightier Than the Keyboard.
Advantages of Longhand Over Laptop Note Taking
gdzie szczegółówo omówiono eksperyment przeprowadzony na studentach Princeton, którzy mieli sporządzać notatki z obejrzanego wykładu. Choć notatki sporządzone na laptopach były znacznie obszerniejsze, to nie sprzyjały zapamiętaniu informacji tak dobrze, jak informacja zapisana ręcznie).

5.Jeśli informacje zapisywane ręcznie są lepiej zapamiętywane, to dlaczego używasz elektronicznych fiszek?

Powodem jest brak czasu na zarządzanie kilkunastoma taliami fiszek papierowych. W przypadku fiszek elektronicznych rozkładem powtórek rządzi algorytm (który w razie potrzeby jestem sam w stanie kontrolować, gdybym uznał, że jest błędny), co oszczędza mi mnóstwo czasu i energii, jakie niewątpliwie włożyłbym w manualne ustalanie przerw pomiędzy poszczególnymi sesjami z daną kartą. Starczy, że do każdego z języków mam czasem po kilka zapełnionych po brzeg zeszytów.

6.Jakiego formatu sam używam?

Jak już parokrotnie wspomniałem, użycie SRS sprowadza się u mnie do dwóch talii spełniających zupełnie odrębne funkcje:
a) talie pasywne, których używam do gromadzenia nieznanych mi słów spotykanych w trakcie czytania literatury lub gazet służące tylko i wyłącznie utrzymywaniu znajomości pasywnej danego języka na wysokim poziomie. Są zbudowane w dość specyficzny sposób, który łączy cechy typów A oraz E. Sama talia wygląda bowiem dokładnie, jak typ A, ale dodatkowo prowadzę osobny zeszyt, do którego wprowadzam zdania zawierające słówka wstawione do talii. Każda fiszka i każde zdanie mają przypisany swój numer. Przeprowadzając sesję z taką talią, widzę najpierw obce słowo, a jeśli nie znam znaczenia, spoglądam na przypisane do niego zdanie w zeszycie – widząc słówko w kontekście, potrafię w 90% sytuacji podać jego znaczenie. Zdaję sobie sprawę z tego, że system jest mało przejrzysty dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z Anki, ale w moim przypadku się sprawdza.
b) talie aktywne typu F, których używam do rzeczywistej nauki, tłumacząc z L1 na L2 – tutaj nie ma zeszytów ani numerów, jest czyste tłumaczenie z L1 na L2. Zawsze na głos.

7.Ile minut powinna trwać powtórka?

O ile kontakt z talią pasywną staram się przeważnie ograniczać do 10 minut, o tyle praca z talią F może trwać tak długo, jak czuję się skoncentrowany na przerabianym materiale i mogę podejmować się tłumaczenia zdań na język obcy. Postęp w nauce jest wprost proporcjonalny do długości powtórki oraz do stopnia naszej skupienia. Im aktywna sesja jest więc dłuższa, tym lepiej, ale jeśli nie mamy siły na dłuższą pracę, rozbijajmy ją na bloki 15- bądź 20-minutowe, by wykonać je na przestrzeni całej doby. Przeważnie jednak staram się na bieżąco przeprowadzać sesje talii aktywnej w objętości wyznaczonej przez rządzący talią algorytm. Jak to wygląda w praktyce można zobaczyć w dzienniku prowadzonego od grudnia Eksperymentu językowego.

8.Jakiego rodzaju tekstów używać? Jakie zdania wpisywać do talii?

Wybierzmy coś, co nas interesuje – co równie chętnie przeczytalibyśmy w języku, który już znamy – albo coś, czego rzeczywiście potrzebujemy (do dziś pamiętam, jak uczyłem się niemieckiego słownictwa z branży telekomunikacyjnej, którego przyswojenie w innych warunkach byłoby stratą czasu). Bez jednego z tych dwóch czynników jakakolwiek próba przerobienia tekstu na talię Anki będzie w długim okresie skazana na porażkę. Zdania można oczywiście wpisywać dowolne, ale z doświadczenia wiem, że nie powinny być zbyt długie i warto je dla potrzeb programu rozbijać na oddzielne jednostki o trochę mniejszym stopniu złożoności. Powinny to być również zdania, co do których znaczenia nie mamy absolutnie żadnych wątpliwości. Gdybym miał natomiast polecić od czego można zacząć taką talię budować, to bez wątpienia byłby to podręcznik o odpowiednim stopniu zaawansowania.

9.Czy to wystarczy, żeby nauczyć się języka?

Nie. Ludzie często mają tendencję do wyolbrzymiania zbawiennego wpływu, jaki dana metoda wywiera na ich proces nauki. Język natomiast jest bardzo złożonym tworem i tak naprawdę zawsze najlepiej sprawdza się atakowanie go od różnych stron. Czasem trzeba przerobić lekcję z podręcznika, poczytać gazetę, książkę, posłuchać radia, porozmawiać z osobami władającymi tym językiem – bez godzin spędzonych na tych czynnościach nikt się jeszcze obcej mowy nie nauczył. Jak już kiedyś natomiast wspomniałem, SRS-y są jedynie suplementem nauki, czymś, co wspomaga sam proces, ale go nie zastępuje. Pomoc ta jednak jest na tyle istotna, że każdemu radzę przynajmniej spróbować zaimplementować ją w swoim procesie nauki. Polecam też eksperymentować z różnymi rozwiązaniami – to, co bowiem działa w moim przypadku, niekoniecznie musi się sprawdzić u osoby o innych predyspozycjach.

Cykl artykułów poświęconych SRS-om natomiast zamykam, bo uznaję, że przekazałem wszystkie najbardziej istotne informacje w tej kwestii i cała reszta powinna już całkowicie zależeć od osoby uczącej się. Chciałbym więc, aby każdy po przeczytaniu tego tekstu i ewentualnym pozostawieniu komentarza (uwagi krytyczne zawsze będą mile widziane) rzucił się po prostu w wir nauki, jednocześnie starając się samodzielnie wyznaczać jej ramy. Bo jedna czy druga osoba może udzielić lepszej bądź gorszej rady, ale języka się za Ciebie, Drogi Czytelniku, nie nauczy.

Podobne artykuły:
Dwa tygodnie i trzy pytania, czyli eksperymentu językowego ciąg dalszy
Jak tworzyć i wykorzystywać listy frekwencyjne?
Wyznania ANKIoholika
Faza plateau – co to jest i jak przez to przejść?
Przewodnik po Anki

Aplikacje do nauki języków obcych, czyli uczysz się kiedy, gdzie i jak chcesz! Część 1

mobilneO tym, że warto uczyć się języków wiemy wszyscy. Coraz więcej osób dorosłych podejmuje naukę języka obcego. Najczęściej w ramach rozwoju zawodowego, aby sprostać wymaganiom stawianym przez pracodawcę i skutecznie komunikować się z obcojęzycznymi kontrahentami czy współpracownikami. Czasem nie z obowiązku, ale dla własnej przyjemności, aby mieć możliwość podróżowania, poznawania nowych kultur, zawierania znajomości z ludźmi z całego świata, czytania prasy obcojęzycznej lub oglądania filmów w oryginale. Powodów, by rozpocząć naukę jest wiele.

Zdarza się, że początkowe samozaparcie, motywacja i zapał do nauki szybko stygną. No bo jak skutecznie pogodzić życie zawodowe, osobiste z systematyczną nauką języka? Odpowiedź jest prosta. Potrzebujemy strategii – systemu nauki, który pomoże opanować chaos i przyniesie oczekiwane efekty. Trzeba też uświadomić sobie, że nauka języka to proces. Proces, który wymaga ciągłego kontaktu z językiem. Jak to wygląda w praktyce?

W natłoku codziennych spraw i obowiązków jesteśmy w stanie wygospodarować czas na co najwyżej jedno, maksymalnie dwa spotkania w tygodniu na kursie językowym. To oczywiście mało, by nauczyć się języka, ale spotkania z lektorem są dobrym punktem wyjścia, wsparciem w procesie nauki. Poza nimi, we wszystkie pozostałe dni, dbamy o to, by mieć kontakt z językiem. Krótko, ale codziennie –wystarczy 15-30 minut dziennie. W tramwaju, w drodze do pracy. Wieczorem, siedząc wygodnie w fotelu. Na spacerze z psem. Podczas treningu w klubie fitness. Jednym słowem: w każdej wolnej chwili, gdzie i kiedy tylko możemy!

Tu z pomocą przychodzą nam Internet i nowe kanały kontaktu z językiem, m.in. platformy e-learningowe, aplikacje mobilne, klasy wirtualne, gry językowe czy media społecznościowe. Jestem pewna, że każdy znajdzie coś dla siebie. Poniżej przedstawiam własną listę ulubionych narzędzi internetowych. Są to głównie aplikacje mobilne na smartfony z systemem Android lub iOS. Większość z nich jest zupełnie bezpłatna. Niektóre udostępniają za darmo tylko część materiału, podczas gdy dostęp do pozostałych materiałów i funkcji wymaga wykupienia abonamentu. Czym się kierować przy wyborze?

Najlepiej przetestować kilka i wybrać te, które podobają nam się najbardziej, najbardziej odpowiadają naszym potrzebom. W końcu nauka języka jest skuteczna, jeśli jest przyjemna. Trzeba przy tym pamiętać, aby otoczyć się aplikacjami, które rozwijają wszystkie cztery umiejętności językowe, (tj. słuchanie, mówienie, czytanie, pisanie) równolegle, a dodatkowo poszerzają nasz zasób słownictwa i znajomość struktur gramatycznych w danym języku. Nawet, jeśli jesteśmy typowymi „wzrokowcami” lub „słuchowcami”, powinniśmy wykorzystywać wszystkie zmysły. Zwiększy to skuteczność nauki.

Słuchanie
Aby skutecznie mówić w danym języku, najpierw musimy się z nim „osłuchać”, oswoić z jego brzmieniem i dźwiękami. Możliwości jest wiele. Począwszy od piosenek i filmów zagranicznych, poprzez stacje radiowe i telewizyjne (np. BBC, CNN, Euronews, Deutsche Welle, BBC Mundo, ABC.es, itp.), aż po podcasty i audiobooki (np. na Audible). Ciekawe materiały audio znajdziemy również na BBC Academy, Ted Talks, NPR, YouTube (np. „Ask Misterduncan” z ponad 60 milionami wyświetleń, “Easy Languages” z ponad 30 milionami wyświetleń, „Luke’s English Podcast”, „Notes in Spanish”, itp.). Większość z nich dostępna jest na Facebooku. Wystarczy je „zalajkować”, by na bieżąco otrzymywać powiadomienia o nowo zamieszczonych materiałach językowych.

Umiejętność słuchania ze zrozumieniem możemy potrenować również, korzystając z aplikacji online Lyrics Training. Tu przyjemne łączy się z pożytecznym. Uczymy się poprzez słuchanie klipów z piosenkami i uzupełnianie brakujących słów. Jeśli się pomylimy, piosenka automatycznie zatrzyma się i będzie kontynuowana dopiero po wpisaniu poprawnej odpowiedzi. W zależności od wybranego stopnia trudności, w tekście brakuje 10%, 25%, 50% lub 100% słów.

Zwolennicy bardziej usystematyzowanego podejścia mogą skorzystać z gotowych aplikacji, które szczególny nacisk kładą na rozwijanie umiejętności słuchania ze zrozumieniem. Warto sięgnąć po Rocket Languages. Jeśli znamy angielski, aplikację możemy wykorzystać do nauki, m.in. francuskiego, niemieckiego, włoskiego, portugalskiego, rosyjskiego, hiszpańskiego czy japońskiego. Wszelkie komunikaty, polecenia i wyjaśnienia są bowiem w języku angielskim. Dzięki interaktywnym materiałom, nagraniom audio, grom i ćwiczeniom, osłuchamy się z językiem, poćwiczymy własną wymowę i poznamy nowe słówka i zwroty. Początkujący mogą skorzystać z Learn English Elementary Podcasts – aplikacji British Council, zawierającej podcasty poświęcone różnym zagadnieniom życia codziennego. Po odsłuchaniu materiałów, można zapoznać się z ich transkrypcją, wykonać szereg ćwiczeń, odpowiadając na pytania sprawdzające zrozumienie, usystematyzować wiedzę, a także oswoić się z tempem wymowy (w aplikacji można regulować tempo odtwarzania).

Mówienie
Jeśli chodzi o ćwiczenie umiejętności mówienia w języku obcym, oferta rynku jest uboższa. W wielu aplikacjach mobilnych można, co prawda, odsłuchiwać słowa i zdania, powtarzać je, ale nie otrzymamy szczegółowej analizy naszej wypowiedzi. Ta funkcja dostępna jest tylko w bardziej zaawansowanych kursach e-learningowych na komputer, np. Rosetta Stone® Advantage oraz Rosetta Stone® Foundations. Z wykorzystaniem unikalnego systemu rozpoznawania mowy SETS (Spoken Error Tracking System), uczeń wykonuje szereg ćwiczeń (dialogi, wirtualne konwersacje, wymowa słów i całych zdań), otrzymując natychmiastową informację zwrotną i wskazówki do pracy nad akcentem, barwą czy intonacją.

Mniej zaawansowaną, ale również bardzo dobrą aplikacją online ćwiczącą umiejętność słuchania i mówienia jest English Central. Uczeń ma do dyspozycji kilkaset klipów z filmów, programów telewizyjnych i informacyjnych oraz reklam, podzielonych ze względu na poziom trudności i tematykę. Po ich obejrzeniu, będzie mógł wykonać szereg ćwiczeń utrwalających nowo poznane słówka i zwroty, następnie nagrać własne wypowiedzi.

Świetną aplikacją, tym razem mobilną, choć dostępną jedynie na produkty z systemem iOS, jest Blondynka na językach. Ta metoda nauki polega na powtarzaniu na głos całych zwrotów i zdań podzielonych tematycznie. Następnie, w oparciu o poznane wyrażenia i konstrukcje, można budować własne przykłady, nagrywać własne wypowiedzi, odsłuchiwać je i porównywać z wypowiedziami lektora. Aplikacja umożliwia naukę języków: angielskiego, niemieckiego oraz hiszpańskiego.

Osoby otwarte na nowe znajomości, ceniące bezpośredni kontakt z ludźmi, mają do wyboru szereg aplikacji społecznościowych, które wykorzystują formułę tandem learning, obopólną naukę języka pomiędzy osobami, posługującymi się dwoma różnymi językami ojczystymi. Założeniem takich aplikacji jak Hello Talk, Conversation Exchange, Babel Village czy Speaky jest, że najlepszym sposobem na poznanie języka jest rozmowa. Możemy więc rozmawiać lub pisać z native speakerami języka, którego aktualnie się uczymy, a co za tym idzie rozwijać umiejętność swobodnej komunikacji, poznawać kulturę innych krajów i nawiązywać międzynarodowe znajomości.

W drugiej części omówimy kolejne dwie umiejętności językowe – pisanie i czytanie.

Autorka: Magdalena Marcinkowska, manager szkoły językowej, Skrivanek sp. z o.o. – agencja tłumaczeń i szkoła językowa


Podobne artykuły:

Cyfrowa rewolucja w samodzielnej nauce języków
Recenzja Multikurs.pl

Nie samymi podręcznikami… – czyli internetowe pomoce naukowe (j. hiszpański)
Gra zamiast podręcznika

Nie mam głowy do języków!

Ile razy słyszeliście takie zdanie? Nie mam do tego głowy. Do języków trzeba mieć smykałkę. Tyle czasu próbuję nauczyć się języka i mi nie wychodzi. Dlaczego tak się dzieje, że niektóre osoby potrafią opanować w bardzo dobrym stopniu kilka języków, a inne mają kłopot z nauczeniem się jednego? Od czego to zależy? Czy decyduje wiek, czy motywacja? A może po prostu potrzeba do tego talentu? Zapraszam do lektury!

Bardzo często spotykam się ze stwierdzeniem, że do języków trzeba mieć talent. Pod tym pojęciem jednak każdy rozumie coś innego. Na czym tak naprawdę miałby polegać taki talent? Biorąc pod uwagę fakt, że każdy z nas opanowuje język ojczysty, śmiem twierdzić, iż mamy naturalny talent do języka. Wykluczając wszelkie wady wrodzone i rozwojowe, każdy zdrowy człowiek jest w stanie produkować dźwięki, tworzyć zdania i budować swoje wypowiedzi. Gdzie jest więc czynnik, który decyduje o tym, że jedni z nas potrafią to robić w pięciu językach? Na czym polega ten fenomen? Nie jestem jedyną osobą, która stawia sobie to pytanie. Jest to zagadka dla wielu językoznawców. I tak jak pewnie wśród czytelników będą różne opinie na ten temat, tak i wśród specjalistów od języka istnieje duża rozbieżność.

Talent to uzdolnieniekeep-calm-and-speak-foreign-languages

Według słownika języka polskiego talent można zdefiniować jako uzdolnienie w jakimś kierunku bądź predyspozycje do wykonywania pewnych czynności. Wydaje mi się, że każdy z nas inaczej definiuje talent. Z pewnością można wymienić mnóstwo utalentowanych osób ze świata filmu, sportu czy kultury. Trudno się nie zgodzić, że śpiewaczka operowa musi mieć talent, gdyż głos można ćwiczyć, natomiast trzeba się z tym po prostu urodzić. Natomiast czy znajomość trzech języków może być nazwana talentem – to jest kwestia sporna. Chciałabym zacytować w tym miejscu pana Konrada Jerzaka vel Dobosza, który jest autorem książki „Sekrety poliglotów”. Jego opinia na temat talentu jest następująca :

 Często mówi się też, że ludzie muszą mieć talent do nauki języków albo że niezbędny jest przy tym słuch muzyczny. (…) Nie uważam się też za osobę specjalnie utalentowaną. Wręcz przeciwnie, nie miałem nigdy specjalnie dobrej pamięci, w liceum trafiłem do słabszej grupy z języka angielskiego, nauka pierwszych języków – gdy nie wiedziałem jeszcze, jak za to się właściwie zabrać – nie przychodziła mi też łatwo. Myślę zatem, że do tego, by nauczyć się przynajmniej jednego języka, nie potrzeba jakiegoś specjalnego talentu. Każdy z nas nauczył się już języka ojczystego, co pokazuje, że wszystkie niezbędne umiejętności mamy. Trzeba tylko nauczyć się odpowiednio wykorzystywać potencjał, który już w nas jest.

Nasuwa się tutaj pytanie o potencjał: czy w każdym z nas jest i czy potrafimy go dostrzec? Autorka książki "Skuteczne strategie opanowywania języków obcych", Ewa Zaremba, talent do języków obcych tłumaczy tak :

– To przede wszystkim odpowiedni poziom inteligencji, umiejętność kojarzenia różnych pojęć, dobra pamięć i szybkie kodowanie w pamięci oraz odzyskiwanie z niej pewnych danych. A także kwestia bystrości umysłu, szybkości myślenia.

 

Klikając tutaj możecie posłuchać bardzo ciekawej audycji, gdzie pani Ewa Zaremba i znany aktor Tadeusz Chudecki rozmawiają na temat nauki języków obcych. Bardzo gorąco zachęcam Was do kliknięcia tutaj, gdzie znajdziecie wywiad z dr Anitą Szczepan z Uniwersytetu Opolskiego. W rozmowie dr Szczepan podkreśla fakt, iż talent do nauki języków jest zbędny, jeśli tylko jesteśmy dość zdeterminowani i mamy w sobie pasję.

A gdzie jest mój talent?

Powiedzmy, że talent do języków istnieje, jednak nawet największy talent nic nam nie da bez pracy. Każdy, kto chce opanować język obcy, musi się liczyć z tym, że wymaga to jej ogromu. Bez systematyczności nie jesteśmy w stanie osiągnąć wyznaczonego celu. Osoby, które są utalentowane też przechodzą przez te same procesy nauki, nikogo to nie omija. Być może talentem jest właśnie zespół umiejętności zorganizowania sobie pracy.

Nie masz głowy do języków, a może po prostu źle się do tego zabierasz? Jakie są błędy podczas nauki języka obcego w mojej ocenie?

 

  1. Brak dokładnego planu
    Jeśli obieramy sobie konkretny cel, na przykład egzamin językowy, to koniecznie pamiętajmy o stworzeniu planu nauki. Po pierwsze tworzymy go, po drugie trzymamy się go ściśle. Czyli nie ma wyjątków w stylu za późno, za wcześnie, za ciepło, za zimno. Języka uczymy się systematycznie. I pamiętajmy : A goal without a plan is just a wish!
  2. Zbyt ambitne cele
    W 2016 zdam CPE, do tego BEC i może jeszcze DALF. Brzmi świetnie, ale czasem lepiej skupić się na jednej rzeczy i doprowadzić do ją do końca, niż rozmieniać się na drobne.
  3. Słomiany zapał
    Jednego dnia masz mnóstwo energii i się super przykładasz, robisz tak przez dwa, trzy tygodnie. Później zaczynają się wymówki i przeraża Cię ilość materiału. Aż wreszcie zapał się kończy.
  4. Zapiszę się na kurs
    Kursy językowe są bardzo przydatne, ale to nie wystarczy by opanować język. Jedna godzina w tygodniu nie zrobi z nas poligloty. Do materiału trzeba wracać, pracować nad akcentem, powtarzać słówka. Niestety nie ma drogi na skróty.
  5. Wybiorę łatwy język
    Nie istnieje łatwy język. Oczywiście znajdziemy rankingi, gdzie przeczytamy, ze angielski to jednen z najłatwiejszych języków. Prawda jest jednak taka, że w miarę nauki każdy język jest trudny. Między innymi o tym możecie przeczytać w rewelacyjnym artykule Peterlina, klikając tutaj.

 

Jeśli masz problemy z opanowaniem języka, być może problem nie leży w braku World Language Names Speech Translation Words on Globetalentu, a złym sposobie nauki. Nie ma też uniwersalnej metody, która każdego nauczy języka. Warto jest odnaleźć swój sposób na językowy sukces. Pisząc artykuły na Wooflę, mam ogromną przyjemność współpracować z bardzo sympatycznymi osobami, które władają kilkoma językami obcymi. Zdecydowanie są to pasjonaci, którzy nie samym talentem, a zaangażowaniem osiągnęli swoje językowe cele.

 

W mojej opinii talent do języków nie istnieje. A nawet gdyby istniał, to stanowi tylko 5 % naszego sukcesu. Na pozostałe 95 % składa się wyłącznie nasza ciężka praca. Sukces w nauce języków zależy od naszej determinacji, pasji i oddaniu. Chciałabym poznać Wasze zdanie: co myślicie o talencie do języków? Czy sądzicie, że istnieje? Czy sami uważacie się za osoby obdarzone talentem do języków? Czekam na Wasze odpowiedzi.