pytania od czytelników

Czy znajomość wielu języków na poziomie podstawowym może się przydać?

a1W związku z zapytaniem jednego z Czytelników postanowiłem na chwilę odejść od tematów związanych ze Słowiańszczyzną, starając się jednocześnie rozwiązać dylemat, przed którym może stanąć każda osoba ucząca się języków obcych. Wielokrotnie na Woofli pisałem o tym, że sprawne posługiwanie się jakimś językiem to coś w rodzaju związku na całe życie, takiego, który należy pielęgnować, bo w przeciwnym wypadku się rozpadnie. Już znajomość dwóch czy trzech języków obcych, nawet na przeciętnym poziomie funkcjonalności, wymaga sporej inwestycji czasu, która w ogromnym stopniu uniemożliwia nauczenie się kolejnych. To nie jest bowiem jak jazda na rowerze i nauka zna przypadki osób, które zapomniały nawet swojej mowy ojczystej na skutek utraty kontaktu z innymi posługującymi się nią osobami. To jakże praktyczne stwierdzenie jest czymś trudnym do zaakceptowania przez osoby aspirujące do zostania poliglotami, którym ciężko znaleźć złoty środek pomiędzy pielęgnowaniem tego, co już potrafią, a nauką czegoś nowego. Nieraz sam miewałem takie dylematy, zaczynałem się uczyć czeskiego, albańskiego, bułgarskiego, niderlandzkiego czy arabskiego i wydobywać z siebie podstawowe frazy, które po paru latach braku jakiegokolwiek kontaktu uciekły niemal całkowicie z mojej pamięci. Tym bardziej z ogromną sympatią odniosłem się do tego, co napisał nasz Czytelnik w komentarzach do artykułu pt. Jakiego języka warto się uczyć:
"Nie potrafię zdecydować się na żaden konkretny język, któremu miałbym poświęcić resztę swojego życia. Chciałbym nauczyć się dziesięciu, może nawet piętnastu języków na poziomie podstawowym, poznać choćby w minimalnym stopniu kultury różnych krajów i… na tym zakończyć swoją językową przygodę. Przygodę, do której być może kiedyś bym wrócił, kto wie? Przez nauczenie się języków na poziomie podstawowym rozumiem nauczenie się podstawowych słówek + popularnych zwrotów + elementarnej wiedzy z zakresu gramatyki".

"Perspektywa zgłębiania jednego, może dwóch języków, i poświęcania na to reszty mojego życia wydaje mi się nudna i przytłaczająca. Lubię poznawać to, co nowe".

Mam kilka pytań.

1. Czy nauka wielu języków na takim podstawowym poziomie ma jakikolwiek sens? Czy nie jest to marnotrawienie cennego czasu?

Natura problemu jest w tym przypadku bardzo subiektywna i przede wszystkim należy zastanowić się, co rozumiemy poprzez marnotrawienie czasu. Jeśli nie jesteś pasjonatem języków obcych, to ciężko o większą stratę czasu, niż ich nauka na podstawowym poziomie. Zaryzykowałbym wręcz tezę, że obejrzenie kolejnego odcinka "Klanu" czy spotkania Ligi Mistrzów miałoby większy sens praktyczny, bo przynajmniej zapewnia pewien relaks po ciężkim dniu w pracy. Jeśli natomiast lubisz się uczyć języków, jest to twoją pasją i interesujesz się różnorodnością kulturową otaczającego nas świata, to możesz potraktować przerabianie podręcznika na poziomie początkującym jako intelektualną zabawę, coś, co w ograniczonym stopniu nawet relaksuje. Marnotrawieniem czasu bym tego nie nazwał, bo uważam, że każdy potrzebuje tej odrobiny czasu dla siebie, w której zajmuje się tym, co mu sprawia przyjemność. Ale też byłbym ostrożny w stwierdzeniu, że jest to coś nobilitującego – tak naprawdę to czy czas ten przeznaczymy na szydełkowanie, bieganie, oglądanie ulubionego serialu czy naukę dziesiątego języka od podstaw nie ma większego znaczenia.

2. Jakie korzyści, oprócz oczywistej dla mnie satysfakcji z takiej nauki mógłbym wynieść?

Nie będę oszukiwał – korzyści praktyczne będą raczej nikłe. W najlepszym wypadku zaimponujesz osobom jednojęzycznym, którym nauka nigdy specjalnie "nie szła", a znajomość języka obcego nierzadko utożsamiają z kilkunastoma zwrotami grzecznościowymi. Z pewnością też znajomość podstawowych zwrotów zostanie w pewien sposób doceniona przez osoby władające tym językiem jako ojczystym, które mimo wszystko zawsze milej zareagują na kogoś, kto potrafi przynajmniej podziękować inaczej niż poprzez "Thank you". Stopień doceniania tych uprzejmości jest oczywiście zależny od języka – o ile Rosjanin czy Niemiec nie będą specjalnie zaskoczeni tym, że znasz podstawy ich języka, o tyle Albańczyk zupełnie zmieni nastawienie do Twojej osoby za "faleminderit". I to by było w zasadzie na tyle.

3. Czy znajomość wielu języków na poziomie podstawowym może się do czegoś w życiu przydać? Do czego?

Oprócz podanego wyżej przykładu wymiany uprzejmości przychodzi mi do głowy jedynie umiejętność czytania w językach, które są podobne do tych uprzednio opanowanych. O ile zawsze z pewną rezerwą podchodzę do osób chwalących się aktywną znajomością kilkunastu języków, o tyle uważam za całkiem możliwe opanowanie wszystkich blisko spokrewnionych języków (słowiańskie, germańskie, czy romańskie) na poziomie umożliwiającym czytanie tekstów z dziedziny naszych zainteresowań, co niewątpliwie otwiera możliwości do lepszego poznania obcej kultury. Dodatkowo warto zauważyć, że umiejętność czytania nie zanika tak szybko, jak zdolność porozumiewania się, więc można na nią przeznaczyć mniej czasu. Trzeba jednak zaznaczyć, iż warunkiem jest tu opanowanie przynajmniej podstawowych języków na wysokim poziomie. Jako przykład mogę podać moją (nie)znajomość bułgarskiego, która, aktywnie niemal zerowa, nie przeszkadza mi specjalnie czytać gazet czy artykułów w tym języku, ale oprócz poznania podstaw gramatycznych i podstawowego słownictwa posiłkuję się znajomością serbskiego, rosyjskiego, polskiego oraz ogólną wiedzą slawistyczną. Bez tych ostatnich na nic zdałaby się znajomość na poziomie podstawowym.

4. Jak to wygląda z punktu widzenia pracodawcy? Czy byłoby o czym pisać w CV?

Pracodawca jest przede wszystkim zainteresowany tym, byś wykonywał dobrze swoją pracę, za którą będzie zobowiązany wypłacać Ci pieniądze. Dlatego też najważniejsze będzie dla niego to, czy posiadasz poziom znajomości języka X umożliwiający Tobie pracę na danym stanowisku. Ten można bardzo łatwo sprawdzić poprzez rozmowę bądź test pisemny, których nie da się zdać z podstawową znajomością. Niewiele natomiast interesuje go fakt posiadania przez Ciebie certyfikatów z języka Y, którego w pracy wykorzystywać nie będziesz. Zamiast teoretyzować, przytoczę historię z życia wziętą. Do niedawna miałem okazję pracować w obcojęzycznym callcenter, do którego byłem przyjmowany na podstawie mojej znajomości niemieckiego i mimo że znałem ówcześnie przynajmniej 3 języki znacznie lepiej (zdarzały się nawet sporadyczne sytuacje ich użycia), to nie stanowiły one jakiejkolwiek karty przetargowej w samym procesie rekrutacyjnym. Kiedy później sam już przyjmowałem ludzi do pracy na naszym projekcie, było mi w ogromnej mierze obojętne, czy dana osoba zna jakikolwiek język poza niemieckim, mimo że naprawdę należę do osób, które doceniają pozapracownicze pasje osób, z którymi przychodzi mi spędzać parę godzin dziennie. Pracowaliśmy jednak po niemiecku, więc nawet przy najlepszych chęciach nie zatrudniłbym kogoś z jego podstawową znajomością, tylko dlatego, że umie 10 pozostałych języków tak samo słabo. Osobiście wpisuje w CV jedynie języki, które znam przynajmniej na poziomie B2. Na niższym poziomie ciężko mówić o wykorzystaniu języka w pracy. A jeśli nie można ich wykorzystać, to po co je w ogóle wpisywać?

Ucz się języków na własną odpowiedzialność

Wyżyłem się trochę powyżej na podstawowej znajomości języka obcego, ale nie chciałbym jednocześnie zostać źle zrozumianym. Uczę się po prostu od lat, spędzając większość czasu właśnie na dłuższych (francuski, ukraiński, afrikaans, może nawet serbski) czy krótszych (nawet szkoda wspominać) romansach z językami, których de facto nie potrzebuję i z doświadczenia wiem, że odbywa się to przeważnie kosztem innych, zdecydowanie bardziej przydatnych umiejętności, również tych językowych. Jeśli masz więc, Czytelniku, podobny plan jak ja kiedyś (zainteresowanych odsyłam do listy języków, jakie chciałbym opanować, którą opublikowałem niemal 6 lat temu), to wiedz, że musisz to naprawdę ponadprzeciętnie lubić – w przeciwnym wypadku może Ci rzeczywiście grozić swoiste uczucie straconego czasu w momencie, gdy przyjdzie wykonywać rachunek zysków i strat. Jeśli natomiast uwielbiasz każdą wolną chwilę spędzać nad językami, to droga wolna. Ja do dziś uważam, że mimo wspomnianej już niepraktyczności przedsięwzięcia, nauka wielu z nich jest zajęciem niezwykle interesującym i na pewno poszerzającym horyzonty oraz umożliwiającym obcowanie ze znacznie większym odcinkiem kultury niż ten, z którym można obcować, znając jedynie polski i angielski. Ale żeby taki język rzeczywiście horyzonty poszerzał, trzeba dojść przynajmniej do poziomu pozwalającego na samodzielny odbiór informacji, oglądanie filmów, czytanie książek, słuchanie radia. I na osiągnięciu tego bym się skupił.

Podobne artykuły:
Automotywacja i potrzeba zmiany
Poziom znajomości języka po 80 godzinach nauki, czyli podsumowanie eksperymentu językowego
Angielski w 3 miesiące i 5 języków jednocześnie
Jak czytać w języku, którego jeszcze dobrze nie znamy
Nauka języka bez podręcznika – część 2. Czytanie.