teksty

Readlang, czyli jak okiełznać teksty

readlangSpośród różnego rodzaju narzędzi ciężko jest wyłapać takie, które rzeczywiście się do czegoś przydają, będąc równocześnie w miarę proste w obsłudze. Może się wydawać, że istnieje wiele takich kandydatów, ale tak naprawdę większość z nich odwraca uwagę za pomocą graficznych fajerwerków, ignorując wymiar praktyczny, co przejawia się w braku naprawdę istotnych funkcji. Pozytywnie na tym tle wyróżnia się Readlang, pokazując, że można zrobić pewne rzeczy inaczej.

Do korzystania z serwisu zalecane (choć nieobowiązkowe) jest założenie konta, co nie jest specjalne trudne, gdyż można wykorzystać logowanie przez konto na Google'u lub Facebooku. Po wykonaniu tej czynności pojawi się ekran z wyborem języka, którego chcesz się uczyć, jak również tego, który uważasz za ojczysty. Twoim następnym krokiem powinno być przejście na zakładkę "Library", w której umieszczone są trzy karty.

Materiały źródłowe

W pierwszej karcie można załadować swój własny tekst w obcym języku, wklejając go na przykład ze schowka w formularz, który pojawi się po kliknięciu "Upload text". Ale istnieje również inna opcja, znajdująca się obok białego pola o nazwie "Choose file". Pozwala ona na wybranie z dysku pliku z tekstem w formacie txt lub epub. Rozszerzenia te z łatwością skojarzy każdy, kto miał kiedyś do czynienia z e-bookami. I nie jest tak przypadkowo. Readlang został bowiem stworzony w celu ułatwienia czytania i uczenia się słów z obcojęzycznych tekstów, wliczając w to również beletrystykę.

Po przejściu na kartę "Public texts" ujrzysz listę obcojęzycznych tekstów utworzoną przez innych użytkowników, którą można filtrować według poziomów trudności, liczby słów, typu tekstu, daty dodania oraz popularności. Najciekawszymi pozycjami do wyboru są jednak piosenki, które są zsynchronizowane z tekstem, dzięki czemu wypowiadane słowa podświetlają się w danym momencie, pozwalając na czytanie połączone z jednoczesnym słuchaniem nagrania na YouTubie.

readlanga

Pod trzecią kartą kryją się popularne strony internetowe zawierające teksty w docelowym języku. Nie sugerowałbym się jednak liczbą linków na tej liście, gdyż wystarczy tylko zainstalować dodatek do przeglądarki Chrome (a także nieoficjalnie Opery), aby cieszyć się możliwością użycia jakiegokolwiek tekstu dostępnego w internecie. W praktyce jest on niezbędny nawet, aby korzystać z sugerowanych pozycji. Gdy już przebrnąłeś przez ten krok, to powinna ci się pojawić na górnym pasku ikona z literką "R". Po jej naciśnięciu aktywuje się tryb, dzięki któremu będzie można zaznaczać słówka.

Praca z tekstem

Bez względu na to, jakie rozwiązanie preferujesz, ostatecznie będziesz miał do dyspozycji choćby prowizoryczny ekran roboczy. Na tym etapie możliwe jest zaznaczanie słówek, których znaczenia nie znasz, co wywoła pojawienie się nad nimi tłumaczeń wykorzystujących silnik Google Translate. Można nawet skorzystać z funkcji przekładania całych zdań lub wyrażeń, ale w darmowej wersji ograniczenie pozwala na zrobienie tak jedynie 10 razy. Nie jest to zbyt duża strata, gdyż tłumaczenia maszynowe i tak nie odznaczają się zbyt dobrą jakością.

readlang5

Z boku okna masz do dyspozycji rozwijane menu, które nie posiada zbyt wielu opcji w trybie z wtyczką, dlatego warto je rozwinąć i wybrać opcję importu do Readlang. Tę samą reakcję wyzwala również kliknięcie literki "R" umieszczoną przed polami wyboru języków. Gdy już jesteś w głównym oknie roboczym, to po naciśnięciu ikonki z trzeba kreskami w prawym górny rogu dostajesz do dyspozycji szybki dostęp do słownika, aktywowanego zarówno ręcznie, jak i automatycznie (po zaznaczeniu jakiegoś słowa w tekście). W każdej chwili można tam też zmienić wykorzystywane języki.

Warto wiedzieć, że w menu bocznym pod nazwą "AA" znajduje się konfiguracja wyglądu tekstu, a pod "Words" zaznaczane do tej pory słowa wraz ze zdaniami, w których występują. Dalej jest opcja, która służy do udostępniania na Facebooku, Twitterze i Google+. W przypadku otwarcia tekstu z publicznej listy są to jedyne widoczne zakładki. Inaczej sprawa ma się z takim wczytanym osobiście. Wtedy pojawiają się dwie dodatkowe karty – jedna związana z edycją tekstu i druga dotycząca dodawania nagrania z serwisu YouTube.

Synchronizacja tekstu z nagraniem

Aby dodać film, należy wybrać zakładkę YouTube, a następnie wstawić link do wybranego nagrania w widoczne pole i zatwierdzić przyciskiem znajdującym się poniżej. Wtedy strona przeładuje się, umieszczając film na górze a tekst na dole. Żeby zsynchronizować nagranie z transkrypcją, musisz wybrać opcję "Sync", nacisnąć ikonę odtwarzania (lub spację), a następnie zacząć zaznaczać słowa, które są aktualnie wymawiane. Nie trzeba robić tak z każdym, choć im więcej uda ci się ich ustawić, tym lepsze będzie dopasowanie. W przypadku pomyłki wystarczy wystartować od momentu sprzed popełnienia błędu i kontynuować już poprawnie. Sprawdzanie odbywa się poprzez wybranie opcji "Play" i uruchomienie odtwarzania.

Fiszki

Wszystkie zaznaczane przez ciebie kiedykolwiek słowa są zapisywane w bazie fiszek, której algorytm jest podobny do tego stosowanego w Anki. Nowododane słowa można przeglądać w menu "Flashcards", do którego prowadzi najpierw odsyłacz z literą "R" w lewym górnym rogu okna roboczego, a potem karta "Flashcards". Najlepiej jest sprawdzić, czy dodane automatycznie znaczenia pasują do kontekstu i skorygować ewentualne błędy od razu, gdyż pozwala to uniknąć zapamiętania czegoś niewłaściwie podczas przerabiania powtórek wyznaczonych przez to narzędzie.  Korekty można również dokonać w karcie "Word list", klikając na konkretną pozycję.

Jak widać, Readlang jest dużo prostszy w obsłudze niż prezentowany przeze mnie wcześniej Learning with Texts. Można to uznać za duży plus, gdyż przeciętny użytkownik nie lubi zbyt długo kombinować z ustawieniami. Jego darmowa wersja posiada pewne ograniczenia, ale nie uważam ich za zbyt problematyczne. W większości przypadków wystarczy wykazać się tylko małą dozą kreatywności. Trochę brakuje tu importu do Anki, ale nie można mieć wszystkiego. Najlepiej jest przetestować to narzędzie samemu, gdyż może się okazać, że jest to coś, czego szukałeś.


Zobacz także…

Jak czytać i nie zwariować
Hakowanie tekstów metodą LWT
Jak tworzyć i wykorzystywać listy frekwencyjne
Cyfrowa rewolucja w samodzielnej nauce języków
Kryteria oceny treści, czyli jak znajdować wartościowe materiały
Rola uwagi w nauce języka
Przewodnik po Deutsche Welle

Hakowanie tekstów metodą LWT

lwt_icon_bigUczący się języków często starają się wykorzystywać w swojej nauce różnego rodzaju teksty. Nierzadko nie są one obrobione, wymagając poświęcenia czasu w celu uczynienia ich użytecznymi. Niedogodność tę zauważył twórca LingQ Steve Kaufmann, który wymyślił narzędzie pozwalające na efektywniejsze uczenie się słów z tekstów, dzięki wykorzystaniu zaznaczania stopnia ich znajomości i udostępnieniu wbudowanych słowników. Produkt ten nie jest jednak darmowy, dlatego z potrzeby większej dostępności zrodziła się dla niego bezpłatna alternatywa  w postaci LWT.

Learning With Texts (LWT) zostało udostępnione w domenie publicznej, dlatego każdy może z niego bez problemu korzystać. Na początku wymagało ono złożonej konfiguracji, co było przeszkodą dla części użytkowników. Na ten problem odpowiedział Benny Lewis, twórca strony Fluent in 3 Months, który podpiął to narzędzie najpierw do swojej strony, a potem stworzył osobne miejsce, w którym wymagane było logowanie wykorzystujące dane podane przy rejestracji na jego forum. Niestety rosnąca ilość gigabajtów i obciążenie łącza internetowego zmusiły go do zaprzestania dalszego udostępniania tej usługi. W czasie pisania niniejszego artykułu rejestracja na http://lwtfi3m.co jest już zamknięta, a w najbliższym czasie to samo stanie się z dostępem do istniejących kont.

Przedstawiona sytuacja tylko z pozoru wydaje się bez wyjścia. Obecnie samodzielna konfiguracja serwera php, na którym można uruchomić LWT, wymaga jedynie podstawowej znajomości języka angielskiego i obsługi komputera, dlatego każdy, kto będzie się trzymał instrukcji, powinien sobie poradzić  bez problemu. Oczywiście, jak z każdym programem komputerowym, nie sposób przewidzieć jego zachowania na konkretnej maszynie, więc jeżeli ktoś potrafił sobie zainstalować programy, które mogą przeszkadzać w poprawnym działaniu serwera (np. zaawansowany firewall), to powinien wiedzieć, jak doprowadzić do tego, aby wszystko grało.

Instalacja

1. Przejdź do strony http://www.easyphp.org/easyphp-devserver.php.
2. Pobierz wersję podpisaną EasyPHP DevServer 14.1 VC9, która przeznaczona jest dla systemów od Windows XP do Windows 10, i zapamiętaj, gdzie ją zapisałeś.
3. Wejdź do folderu pobierania i uruchom instalator programu. Proces jego instalacji sprowadza się głównie do wciskania przycisku Next. Po dojściu do etapu wyboru miejsca instalacji, zapisz sobie gdzieś podaną ścieżkę adresu, gdyż będzie później potrzebna. Gdy program zaproponuje na końcu otworzenie pliku pomocy i uruchomienie serwera, odznacz odpowiadające temu opcje i wciśnij Finish.
4. Pobierz archiwum LWT ze strony http://sourceforge.net/projects/lwt. Następnie przejdź do folderu, w którym zostało zapisane i skopiuj je. Musisz teraz wejść do katalogu instalacji wcześniejszego programu, otworzyć folder data, a potem localweb, a na końcu wkleić do niego skopiowany plik.
5. Kolejny krok wymaga rozpakowania go do tego folderu, używając do tego opcji Wyodrębnij wszystkie… dostępnej pod prawym przyciskiem myszki, pamiętając jednak o odznaczeniu kwadracika dotyczącego pokazywania. Jeśli jej nie znalazłeś, możesz użyć do tego również innych programów obsługujących archiwa zip
6. Zmień teraz nazwę folderu, który się pojawił, na samo lwt. Potem wejdź do niego i znajdź plik connect_easyphp.inc i zmień część nazwy connect_easyphp na samo connect.
7. Przejdź do menu start, znajdź program EasyPHP DevServer 14.1 VC9 i go uruchom. W lewym rogu ekranu powinna pojawić się dodatkowa ikona (jeśli jej nie ma, to trzeba nacisnąć na "trójkącik"). Kliknij na nią prawym przyciskiem myszy i wybierz opcję Local Web. Otworzy się wtedy przeglądarka internetowa, wyświetlając listę kilku pozycji. Jeśli coś poszło nie tak, sprawdź ustawienia firewalla lub innego programu zabezpieczającego, dodaj do niego nową regułę lub jeśli się na tym nie znasz, wyłącz go całkowicie, pamiętając o włączeniu go ponownie po skończeniu pracy z programem.
8. Wybierz z listy pozycję lwt. Właśnie udało ci się uruchomić swój własny serwer Learning With Texts. To nie było takie straszne, prawda? Teraz wystarczy powtarzać punkty 7 i 8 przy każdym uruchomieniu. Możesz również dodać sobie serwer do autostartu, o ile wiesz jak to zrobić.

Interfejs

ekran główny LWTEkran główny programu jaki jest, każdy widzi. W tej chwili powinieneś kliknąć pojawiający się tylko na początku napis Define the first language you want to learn, pojawi się wtedy formularz z różnymi polami do wypełnienia. Trzeba wybrać ustawienia osobno dla każdego języka. Najlepiej jest skorzystać z rozpiski przygotowanej przez Benny'ego Lewis'a. Niestety podana konfiguracja do angielskiego nie jest zbyt dobra, ale to nie problem, gdyż większość ustawień jest już wpisana poprawnie. Wystarczy tylko napisać English w pierwszym polu i wypełnić dwa następne pola dotyczące słowników. Znajdywanie potrzebnych adresów zazwyczaj sprowadza się to do sprawdzenia jakiegoś słowa na stronie słownika i skopiowania adresu strony z paska w przeglądarce do momentu, gdy zaczyna się wpisywane słowo. Nie wszystkie pozycje pozwalają jednak osadzić się w ramce roboczej. Zawsze jednak można je sobie otworzyć  w osobnej karcie. Oto przykładowe działające słowniki:
• https://www.diki.pl/slownik-angielskiego?q=
• http://ling.pl/slownik/angielsko-polski/
• http://www.thefreedictionary.com/
Po skończeniu ustawiania wystarczy zatwierdzić przyciskiem Change.
lista tekstów lwtPo programie można się efektywnie poruszać za pomocą rozwijanego paska zakładek, który znajduje się zawsze na samej górze. Szczególnie interesująca jest pozycja Texts, która przenosi do widoku listy tekstów (w tej chwili pustej). Do ich dodawania służą opcje znajdujące się obok zielonych plusów. Jedyna różnica pomiędzy nimi polega na tym, że za pomocą tej drugiej można wstawić naprawdę długi tekst, który automatycznie podzieli się na części. Po wybraniu którejkolwiek pojawia się formularz, w którym musisz wpisać tytuł i wkleić obcojęzyczną zawartość schowka. Pozostałe pola są opcjonalne. Możesz do nich wpisać adres źródłowy treści, tagi oraz link do pliku dźwiękowego w formacie mp3, ogg lub wav. Nagranie można też załadować z dysku, ale wtedy trzeba stworzyć folder media w głównym katalogu lwt i skopiować do niego potrzebny plik. Po odświeżeniu powinien pojawić się na rozwijanej liście na dole strony. Po ustawieniu wszystkiego należy nacisnąć Save and open, aby otworzyć ekran roboczy. Jeśli wybierze się zamiast tego Save, to pojawi się znowu widok listy tekstów i trzeba będzie dodatkowo wcisnąć ikonkę, książki znajdującą się przy wybranej pozycji.

Ekran roboczy

lwt
Ekran roboczy składa się z trzech części: z tekstem, formularzem i słownikiem. W tej pierwszej widać załadowany aktualnie tekst, a nad nim nagranie gotowe do odtworzenia. Jeśli wybierzesz jakieś słowo, to pojawi się menu, w którym można zaznaczyć, czy zna się już dobrze dane słowo lub je zignorować. Poniżej jest opcja, która pozwala na ustalenie, gdzie kończy się wyrażenie dodawane do bazy (maksymalny limit to 9 wyrazów). Jeszcze niżej masz do wyboru podgląd słowa w kilku słownikach, które wyświetlają się w prawym dolnym rogu. Ostatnia opcja służy zaś do sprawdzenia tłumaczenia całego zdania za pomocą Google Translate.

Praca z tym narzędziem polega na naciskaniu na słowa, uzupełnianiu w formularzu pól tłumaczenia, tagów, romanizacji i stopnia  znajomości. Kolor wyrazów zmienia się w zależności od oceny. Jeśli chcesz wprowadzić do bazy słowo lub wyrażenie, którego nie ma w obecnie wybranym tekście, skorzystaj z żółtej ikonki u góry. Pojawi się wtedy pusty formularz do wypełnienia. Najtrudniejsze fragmenty można łatwo rozpoznać po kolorze zaznaczenia. Jeśli zna się już natomiast dobrze wszystkie słowa w tekście, można kliknąć przycisk I know all, co sprawi, że pojawi się pod nimi zielona kreska. W ten sposób można przerabiać tekst, ucząc się nowych słów i powtarzając te, których nie zna się tak dobrze. Wprowadzone informacje są później uwzględniane przy przerabianiu innych dodanych treści.

Testy

testy lwt
W nauce pomaga wbudowany moduł testów, oparty na algorytmie powtórek podobnym do tego w Anki. Dostęp do niego uzyskuje się, klikając w ikonę na górze ze znakiem zapytania lub wybierając ją, gdy ma się włączoną listę tekstów. Do wyboru są testy słówek w kontekście i bez niego oraz uzupełnianie zdań. W trybie Table można natomiast pomieszać ze sobą różne opcje. Polecam przetestować różne warianty samemu.

import do anki
Jeśli taka forma sprawdzania wiedzy ci się nie podoba, możesz wyeksportować treści do Anki. Wystarczy przejść do zakładki Terms, wybrać pasujące filtrowanie lub zostawić domyślne, obejmujące wszystkie słowa i wyrażenia, a następnie kliknąć odpowiednią opcję eksportu z listy pod napisem Multi Actions. Niestety najnowsza wersja Anki niepoprawnie interpretuje przykładowe zdania, więc przy imporcie zalecam zaznaczenie jedynie pierwszym dwóch lub trzech pól (1. słówka, 2. tłumaczenia, 3. tagi).

Co dalej?

Powyżej opisałem wszystko to, co jest niezbędne przy korzystaniu z tego narzędzia. Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej, zajrzyj na stronę pomocy. Opisano tam ze szczegółami wszystkie możliwości, z których można skorzystać. Gdybym chciał opisać je tutaj, ten tekst musiałby być dużo dłuższy.


Zobacz także:

Jak czytać i nie zwariować
Przewodnik po Anki
Jak tworzyć i wykorzystywać listy frekwencyjne
Cyfrowa rewolucja w samodzielnej nauce języków

Czytanie, słuchanie, mówienie, pisanie – razem czy oddzielnie?

Prowadząc bloga powinno się od czasu do czasu go aktualizować. Niestety ostatnie tygodnie nie należały do najbardziej obfitujących w wolny czas. Jeśli natomiast zdarzało się, że takowy miałem,  to wolałem go przeznaczyć na to, co jest głównym tematem tego bloga, czyli nauce i korzystaniu z języków obcych. Bo pisanie i czytanie o tym jest bardzo interesujące, aczkolwiek nie powinno przysłaniać tego co jest najważniejsze, czyli rzeczywistej pracy. 
Postanowiłem dziś skupić się na jednym z komentarzy jaki pojawił się pod ostatnim wpisem pt. "Demony głupoty – część 1" jako że może to być rzecz, która wszystkich zainteresuje. 


Anonimowy napisał:
Witam.Mam prośbę, korzystając z faktu że jest to blog poświęcony nauce języków obcych chciałbym prosić o poradę:
– gdy czytam angielski tekst rozumiem ponad 90 % przekazu
– natomiast gdy ten sam tekst słucham rozumiem znacznie mniej i jest to bardzo frustrujące
proszę o precyzyjną podpowiedź jak ćwiczyć aby jak najszybciej zniwelować tą różnicę 

Odpowiedział mu Mahu:
Zacznij więcej słuchać, oglądaj filmy angielskie z napisami angielskimi , słuchaj więcej, naucz się dialogu na pamięć z kartki i powtarzaj go na głos naśladując to co słyszałes na filmie, słuchaj więcej, mów sam do siebie z głowy tzn. spróbuj sam składać zdania a nie tylko czytać z książek, no i słuchaj więcej – reszta będzie przychodzić z czasem.
I w nauce języka stosuj sie do zasady – najpierw słuchanie , potem mówienie , dopiero potem czytanie i pisanie. Nigdy odwrotnie.  

Mam wrażenie, że temat ten już kiedyś był tu poruszany (TUTAJ), ale odpowiem tu raz jeszcze: należy po prostu jak najwięcej słuchać. Jeśli to konieczne, to nawet tego samego materiału po kilka razy. Wyuczenie się niektórych fragmentów na pamięć też na pewno nie zaszkodzi. W nauce języka obcego sprawdza się bowiem stara sprawdzona zasada: chcesz lepiej rozumieć tekst mówiony – słuchaj więcej, chcesz lepiej mówić – mów więcej, chcesz lepiej czytać – czytaj więcej, chcesz lepiej pisać – pisz więcej. W gruncie rzeczy sprowadza się to do tego, co napisał Mahu.

Chciałbym się też jednak przede wszystkim odnieść do tego co napisał sam Mahu, czyli do jego zasady najpierw słuchanie , potem mówienie , dopiero potem czytanie i pisanie. Nigdy odwrotnie.  
Uważam, że jest to raczej kwestia: 1. indywidualnych predyspozycji i tego kto jaką czynność uważa za 2. najważniejszą oraz 3. najbardziej przydatną w danym języku. 

1. Jestem typem człowieka, który znacznie lepiej potrafi skupić się na tekście pisanym, niż mówionym – zawsze wolałem przeczytać jakąś książkę, niż słuchać wykładu na ten sam temat (szczególnie gdy wykładowca nie był porywający). I nie mówię tu jedynie o językach obcych, ale nawet o języku polskim. Wyjątkiem są filmy, które mogę oglądać na podobnej zasadzie jak czytać książki, tzn. nie muszę się zmuszać do tego, by przesiedzieć w skupieniu około 2-3 godzin. Drugą kwestią jest znajdywanie ciekawych materiałów – o ile nie jest dla mnie problemem wyszukanie czegoś interesującego do czytania, tak z czymś do słuchania jest znacznie gorzej. Zgadzam się jednak, że niektórzy mogą mieć na ten temat przeciwne zdanie.

2. Jeśli miałbym ustalić jakąś hierarchię czynności związanych ze znajomością języka obcego, to czytanie byłoby na pierwszym miejscu. Natomiast kombinacja słuchanie/mówienie jest na drugim (bo moim zdaniem trudno oderwać te dwie rzeczy od siebie). Po pierwsze: czytanie jak nic innego rozwija zasób słownictwa. Po drugie: mając spory zasób słownictwa czytanego i znając prawa rządzące relacją pismo-dźwięk też rozwijasz umiejętność słuchania – nierzadko bowiem zdarza mi się zrozumieć słowo, którego nigdy wcześniej nie słyszałem, ale znam je z tekstów pisanych. Po trzecie: o ile przejście z języka czytanego na mówiony uważam raczej za kwestię przyzwyczajenia, tak przejście ze swobodnych rozmów do czytania literatury może się okazać szokiem – przynajmniej takim czymś było dla mnie kilka lat temu, gdy umiejąc się dogadać bez problemu po rosyjsku sięgnąłem po klasykę tamtejszej literatury i zrozumiałem ile rzeczy po prostu nie rozumiem. Choć tu również muszę dodać, że ktoś kto nie ma ambicji czytać książek, a jego jedynym celem jest prowadzenie konwersacji również może się nie zgodzić.

3. Osłuchanie się z niektórymi językami ma większy sens praktyczny niż z innymi. O ile angielski i rosyjski są dla mnie czymś, czego mogę potrzebować chociażby dziś, o tyle np. języka kaszubskiego w formie mówionej nigdy raczej nie użyję. Dlatego moja nauka kaszubskiego ogranicza się tylko i wyłącznie do czytania tekstów. Podobnie ma się sprawa z wszelkimi językami historycznymi takimi jak łacina, klasyczna greka, czy staro-cerkiewno-słowiański – bardzo lubię się starać by moja wymowa tych języków była nieskazitelna, akcenty rozłożone poprawnie, ale praktycznego sensu w tym raczej nie widzę.

Chciałbym jednak też nie kłaść nacisku na to, że należy najpierw czytać, a potem słuchać i mówić. Jestem raczej zwolennikiem połączenia jednego z drugim, czyli najpierw gruntownego przerobiania podręcznika książkowego z materiałem dźwiękowym (i zwracania szczególnej uwagi na wymowę, a nie przerabianie języka obcego według polskiego systemu fonetycznego – to jedna z najgorszych rzeczy jaką robi naprawdę spora liczba uczących się języka), a następnie przerzucenie się na żywe materiały – życie samo pokaże, które są bardziej interesujące i przydatne. Samo zaś oddzielanie czytania od mówienia uważam za bezcelowe i w dużej mierze upośledzające jedną z tych czynności. Poniekąd właśnie dlatego nigdy nie rozumiałem fenomenu takich kursów językowych jak Pimsleur, które opierają się tylko i wyłącznie na materiale audio. Jeśli chodzi o mnie sądzę więc, iż należy ćwiczyć wszystkie cztery umiejętności naraz.

PS. Na koniec jeszcze krótka informacja dla tych, którzy pisali do mnie maile w ciągu ostatnich kilku dni: pamiętam o wszystkich i postaram się odpowiedzieć na wszystkie listy jeszcze w ten weekend.

Podobne posty:
Rozumienie ze słuchu
Co przyjdzie z słuchania radia przez godzinę dziennie
Jakie materiały warto czytać?
Językowe plany na rok 2011

Afrikaans – krótki wstęp historyczno-kulturowy

Transvaal

W przeciągu ostatnich dwóch tygodni otrzymałem kilka maili i komentarzy od osób zainteresowanych językiem afrikaans i tym co mnie w nim pociąga. Artykuł o afrikaans i w ogóle jakieś wprowadzenie do historii oraz kultury Afrykanerów (bo twierdzę, że trudno postrzegać dany język w całkowitej separacji od kultury i historii narodu, który nim włada) postanowiłem napisać już jakiś czas temu, jednak nie byłem pewien czy kogoś to zainteresuje. Sądząc jednak po reakcjach czytelników właśnie nadeszła najodpowiedniejsza chwila na opublikowanie tych materiałów. Zapraszam zatem do lektury!

Wielu ludzi, którzy pierwszy raz stykają się z nazwą "afrikaans" uważa, że mają do czynienia z językiem w stylu swahili, zulu czy xhosa. Zresztą trudno się dziwić – przymiotnik "afrikaans" wskazuje jednoznacznie na pewien kotynent, raczej nie utożsamiany z białą ludnością. I rzeczywiście oznacza on właśnie "afrykański". Tyle że po niderlandzku. Afrikaans jest bowiem językiem germańskim, bardzo blisko spokrewnionym z niderlandzkim. Osoby znające angielski i niemiecki też zaraz zauważą, że niektóre wyrazy wyglądają bardzo znajomo.

Skąd się to jednak wzięło w Afryce? W tym celu będę musiał zrobić bardzo krótki wywód o historii RPA ze szczególnym uwzględnieniem Afrykanerów. Już we wcześniejszym artykule poświęconym językom tego kraju wspomniałem, że pierwotnymi mieszkańcami południowej Afryki były ludy władające językami khoisan. W powszechnej świadomości otrzymali raczej pejoratywne określenie "Buszmenów". Następnie od północnego wschodu zaczęły tu napływać ludy Bantu, które obecnie stanowią większość mieszkańców RPA. Do właśnie do nich należą takie ludy jak Zulu, Xhosa, Sotho czy Tswana.

Pierwsze trwałe osadnictwo europejskie jest związane z osobą Jana van Riebeecka. Był on dowódcą holenderskiej wyprawy, która w 1652 roku założyła osiedle będące zalążkiem dzisiejszego Kapsztadu (zawsze wolałem afrykanerską nazwę Kaapstad niż angielskie Cape Town). Dla białych mieszkańców RPA (w szczególności dla tych władających afrikaans) stał się on niejako ojcem narodu, czego dowodem było umieszczenie jego podobizny na południowoafrykańskich banknotach używanych do 1994 roku.

Jan van Riebeeck na starym banknocie 20-randowym

Holenderska kolonia stale się rozrastała okalając całe południowo-zachodnie wybrzeże. Do Kolonii Przylądkowej (afr. Kaapkolonie) przybywali również liczni przybysze z Niemiec, Francji, Portugalii oraz krajów skandynawskich. Ludność tego obszaru stanowiły też ludy khoisan, oraz sprowadzeni tu przez Holendrów przybysze z Dalekiego Wschodu, m.in. Malezji. Używany do codziennej komunikacji język niderlandzki przesiąkł więc elementami obcymi i zaczął się zmieniać. Wciąż jednak był jeszcze uważany za południowoafrykański dialekt niderlandzkiego.

Oranje

W XVIII wieku holenderska potęga kolonialna zaczęła się chylić ku upadkowi i w roku 1795 władzę nad Kolonią Przylądkową przejęli Brytyjczycy. Wielu osadników holenderskich niezadowolonych z władzy brytyjskiej postanowiło wyruszyć wgłąb lądu w poszukiwaniu wolności i z zamiarem utworzenia niepodległego państwa. I tak się rozpoczęła tzw. Wielka Wędrówka (afr. Die Groot Trek) – jedno z najbardziej romantycznych wydarzeń w historii. W latach 30 i 40 XIX wieku całe rodziny wybrały się na północny wschód, gdzie założyły dwa państwa – Oranje oraz Transvaal, nazwany później Republiką Południowoafrykańską (istniało jeszcze trzecie – Natal – ale upadło bardzo szybko pod naporem Brytyjczyków i Zulusów). Kraje te, nazywane potocznie Republikami Burskimi (nazwa pochodzi od boer co po niderlandzku znaczy rolnik, farmer), zaczęły prosperować głównie dzięki odkryciu na ich terenie złóż diamentu oraz złota. Bogactwa te jednak przyciągnęły znów Brytyjczyków, którzy zamierzali podporządkować sobie te terytoria. Konsekwencją tego był konflikt znany powszechnie jako wojny burskie. Szczególnie druga z nich (1899 – 1902) odznaczyła się wyjątkowym okrucieństwem. Brytyjczycy nie mogąc sobie poradzić z burską partyzantką zaczęli systematycznie unicestwiać miejscową ludność cywilną umieszczając ją w obozach koncentracyjnych. Ostatecznie opór został złamany i Burowie po raz kolejny musieli uznać zwierzchnictwo brytyjskie. Transvaal i Oranje utrzymały jednak osobną administrację, a język niderlandzki został uznany jako urzędowy obok angielskiego.

XIX wiek. Kraj Przylądkowy – niebieski, Oranje – pomarańczowy, Transvaal – zielony, Natal – czerwony
Flaga RPA 1961 – 1994

Ale język Afrykanerów (tzn. tych z Prowincji Przylądkowej, jak i Burów) się stale rozwijał i coraz bardziej odbiegał od holenderskiego standardu literackiego. I tak oto 8 maja 1925 roku język afrikaans stał się językiem urzędowym w miejsce niderlandzkiego. Faktycznie został więc uznany za osobny język literacki, którego znaczenie jeszcze urosło wraz z ogłoszeniem niepodległości przez RPA w roku 1961. W latach apartheidu (czyli do 1994 roku) język afrikaans był przede wszystkim kojarzony właśnie z białym reżimem (mimo, że większą część władających nią stanowią tzw. kleurlinge będący ludnością mieszaną rasowo). Spowodowało to, że po upadku systemu segregacji rasowej język ten utracił swoją nadrzedną rolę w państwie. Wciąż jednak jest jednym z 11 języków urzędowych RPA, przy czym zajmuje 3 miejsce pod względem liczby native speakerów (po zulu i xhosa) i 2 pod względem wydawanych gazet, książek, filmów (po angielskim). Jest też najczęściej nauczanym drugim językiem oprócz angielskiego.

Afrikaans jako język ojczysty w RPA

Język afrikaans posiada bardzo mocną pozycję na terenie byłej Prowincji Przylądkowej, gdzie w niektórych regionach włada nim więcej niż 95% ogółu ludności. To tu też znajdują się tak ważne dla afrykanerskiej kultury miasta jak Kapsztad, Stellenbosch oraz Graaff-Reinet. Całkiem mocną pozycję utrzymuje też w okolicach dawnych stolic republik burskich, czyli w Pretorii (Transvaal) oraz Bloemfontein (Oranje). Warto jednak zauważyć, że we wschodniej części RPA kultura afrykanerska zostaje wypierana – na porządku dziennym są chociażby zmiany nazw miast. Tak np. Pietersburg, będący jednym z bastionów języka afrikaans na północnym wschodzie obecnie nazywa się Polokwane. Podobnie miała się sprawa z Pretorią, którą miejscowi działacze ANC (Afrykański Kongres Narodowy – organizacja walcząca wcześniej z apartheidem, obecnie monopolista na południowoafrykańskiej scenie politycznej) zamierzali swego czasu nazwać Tshwane, jednak z uwagi na protesty Afrykanerów udało się na razie zachować starą nazwę miasta.

To tyle jeśli chodzi o niezbędny wstęp kulturowo-historyczny do tego wspaniałego języka. Z racji długości tego artykułu i tego, że dalsza część byłaby pewnie równie długa, a nie chciałbym nikogo zamęczać moimi elaboratami postanowiłem dalszy ciąg zostawić na później. Dla ludzi ciekawych jak ten język wygląda (a go jeszcze nie widzieli) postanowiłem zapisać fragment przykładowego dialogu z podręcznika Teach Yourself, na którym poszczególne osoby przedstawiają z jakich regionów RPA pochodzą. Prawdopodobnie nawet jeśli nie znacie podstaw afrikaans, a mieliście styczność z innymi językami germańskimi to nie powinniście mieć problemów ze zrozumieniem tego tekstu:
Willem: Ek is 'n bruinman, 'n "Kaapse kleurling". My huistaal is Afrikaans. Ek is 'n Christen.
Ben: Ek is 'n Maleier. Ek woon ook in die Kaap. My huistaal is ook Afrikaans. Ek is Islamies.
Koos: Ek is 'n Afrikaner boer van die Vrystaat. Ek is ook 'n Christen.
Andries: Ek is 'n bruinman; 'n Griekwa, een van die Khoimense. Ek woon in die Vrystaat, langs die Gariprivier (die Oranjerivier soos die boere dit genoem het). Die woord "Garieb" is 'n Khoi woord. Ek is ook 'n Christen en my huistaal is ook Afrikaans.
Xai: Ek is, wat die witmense noem, 'n Boesman. Ons mense noem ons self die San. Ek woon in die Nord-Kaap en in die Kalahariwoestyn. My huistaal is San, maar soos die meeste mense  van die Sanmense praat ek ook goed Afrikaans. Ons het ons eie tradisionele geloof.
Zachęcam zatem do samodzielnej próby zrozumienia tekstu bez pomocy żadnych słowników. To jest jedno z ciekawszych zajęć jakie miłośnik języków może robić czyli odkrywać znaczenie języka nieznanego przy pomocy tych, które są już w pewnym stopniu znane. Jeśli będzie natomiast niezbędna pomoc z jakimś zdaniem to piszcie.

Dalszy ciąg nastąpi za jakiś czas. Najpierw będę jednak musiał napisać Ev o moim podejściu do podręczników Assimil, jako że to obiecałem. Tym bardziej, że pozostali czytelnicy również coś z tego wyciągną.

Podobne posty:
RPA – państwo 11 języków urzędowych
Pierwsze wrażenia z nauki xhosa
A nie mylą ci się te języki?
Ile obcości jest w języku obcym?
Moja lista 20 języków – część 1