Istnieje wiele mitów związanych z nauką języków – od tych, że wystarczy znajomość 1000 słów by przeprowadzić konwersację na niemal dowolny temat, po te, że do nauki języków obcych jest potrzebny jakiś nadzwyczajny talent, a dzieci języka uczą się znacznie szybciej niż dorośli. Jednak nie o tych będę dziś pisał. Zajmę się czymś na co w realnych sytuacjach życiowych trafiałem znacznie częściej, co większość ludzi uważa za "oczywistą oczywistość" (że zacytuję klasyka), a ja niekoniecznie.
Na początek przedstawię krótki dialog, który najlepiej odda sytuację jaką zamierzam przedstawić.
– Jakiego języka się uczysz?
– Angielskiego, rosyjskiego, niemieckiego i serbskiego.
– A nie mylą ci się?
Obok standardowego "A powiedz coś po serbsku" była to najczęstsza reakcja. Innym zaś przykładem mogą być niektóre wypowiedzi na forach w stylu: "Nie będę się uczyć innego języka, bo wtedy będzie mi się mylić np. z angielskim". Muszę powiedzieć, że zaintrygował mnie ten fenomen i zamierzam omówić ów problem "mylenia się" języków.
Czy języki się mogą mylić?
Powiedziałbym, że i tak i nie. Przesadą jest twierdzić, że sama liczba języków spowoduje, iż będziemy je ze sobą notorycznie mylić. Wszystko zależy bowiem od podobieństw między nimi. Trudno, żebym mówiąc po serbsku używał angielskich słów, lub też nie używał przypadków, tudzież produkował zdania używając present continuous. Języki te są od siebie na tyle dalekie, że jakiekolwiek ryzyko pomylenia jest bardzo znikome. To, że bym się nagle zaczął uczyć np. arabskiego i chińskiego niewiele zmieni. Nadal nie dałoby się pomylić któregokolwiek z nich. Porównam to do różnych dyscyplin sportu, tudzież różnych instrumentów muzycznych. Czy grając w koszykówkę spróbujesz kopnąć piłkę do kosza? Albo czy będziesz uderzał klawisze pianina tak jak struny gitary? Raczej nie.
Kiedy zatem mogą się mylić?
Istnieją jednak sytuacje kiedy dwa języki są do siebie na tyle podobne, że ich pomylenie jest możliwe. O ile zawsze mnie zastanawiało jak ludziom może się mylić angielski z niemieckim (a parę razy słyszałem takie stwierdzenia), które mimo oczywistego pokrewieństwa (obydwa należą do grupy języków germańskich) posiadają inne brzmienie oraz, w dużej części, leksykę, tak zupełnie nie dziwił mnie fakt, że problemy mają ludzie uczący się równolegle rosyjskiego i ukraińskiego. Podobieństwa pomiędzy tymi językami często bardziej przeszkadzają niż pomagają. Sam zresztą odczuwałem to na własnej skórze.
Osoba znająca wcześniej rosyjski zaczynając naukę ukraińskiego posiada z początku mnóstwo atutów. Ma zasadnicze pojęcie o cyrylicy, posiada ogromny zasób słownictwa, a mając odrobinę oleju w głowie jest w stanie w ciągu jednego wieczoru nauczyć się wszelkich odmian części mowy, bo większość różnic w tym zakresie zależy głównie od fonetyki. I tu się pojawia problem. Dlaczego?
Po pierwsze: cyrylica rosyjska się nieco różni od ukraińskiej. Nieznacznie, ale jednak. Z własnej obserwacji wiem, że ludziom trudno się przestawić z jednej na drugą. Po drugie: posiadamy ogromny zasób słownictwa pasywnego, które jak najbardziej rozumiemy (szczególnie w wersji pisanej), ale już niezbyt potrafimy go używać w praktyce. Automatycznie bowiem używamy ich wersji rosyjskich. Po trzecie: gdy wszystko wydaje się wyglądać tak samo często nie zauważamy subtelnych różnic, które dwa języki różnią. Staramy się mówić szybko i płynnie, wskutek czego zdarzy się odmieniać wyrazy ukraińskie po rosyjsku.
Podobne relacje z rosyjskim zauważyłem w nauce serbskiego, ale bardziej sporadycznie. Generalnie zasada jest prosta: nie polecam się uczyć równolegle dwóch języków bardzo blisko ze sobą spokrewnionych. Poniżej przedstawiam grupy języków, z których czasem lepiej jest najpierw wybrać jeden i doprowadzić go do "stanu używalności" (dopiero potem ewentualnie dodać następny jeśli czujemy niedosyt) niż rzucać się na obydwa i w żadnym nie mówić do końca prawidłowo:
czeski – słowacki
serbski – chorwacki – bośniacki – czarnogórski (moje zdanie na temat odrębności tych języków już przedstawiłem)
rosyjski – ukraiński – białoruski
bułgarski – macedoński
szwedzki – norweski (bokmål) – duński
niderlandzki – afrikaans
hiszpański – portugalski
kataloński – prowansalski
fiński – estoński
Spotkałem się również z opiniami jakoby równoległa nauka niemieckiego i niderlandzkiego, albo włoskiego i hiszpańskiego nie była najlepszym pomysłem, ale tą kwestię na razie zostawiam otwartą.
Wnioski
Sama liczba języków nie wpływa na to, czy będą się mylić. Ważniejsze jest ich pokrewieństwo.
Podobne posty:
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego
Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy – języki słowiańskie
Czy 1000 słów i 70% rozumienia to dużo?
Co przyjdzie z słuchania radia przez godzinę dziennie?
W jakim języku się mówi w byłej Jugosławii?
"Trudno, żebym mówiąc po serbsku używał angielskich słów"
… przeciwnie, bardzo łatwo, jeśli dajmy na to przez cały dzień rozmawiasz po angielsku i rosyjsku, jesteś już porządnie zmęczony a tu nagle ktoś zagada po serbsku.
Zdarza mi się to dość często (tylko zestaw języków inny) – albo nie znajduję słów, które "normalnie" znam, albo je znajduję, tyle że w innym języku niż ten akurat potrzebny.
Mi też języki zdarzają się mylić na podobnej zasadzie, szczególnie chyba, jeśli jestem zmęczony.
Wszedłem dziś na pewną stronę i wyświetliła mi się reklama z napisem:
Kopacz to tylko macocha Platformy osieroconej przez Tuska
Widzę Platformy z dużej litery i myślę sobie, że chodzi o partię. Zastanawiam się więc, co znaczy macocha; brzmi trochę jak po hiszpańsku, ale takiego wyrazu nie znam… Przykładowo, cocha to po hiszpańsku "jezioro" z keczuańskiego qucha. Co to za durna reklama, której nie rozumiem?! Myślałem może ze dwie minuty, zamknąłem tę stronę i zająłem się czymś innym. Po 10 może minutach nagle mnie olśniło – to nie "makoczia" (wym. hiszp.), lecz "macocha" (wym. pol.)! Gdy sobie to uświadomiłem, pomyślałem o tym dawnym artykule @Karola :-).
Dam jeszcze inny przykład. Kilka dni temu koleżanka z Kolumbii zadała mi kilka pytań z języka angielskiego, tak więc tłumaczyłem Jej angielski pisząc po hiszpańsku. Napisałem pierwszą połowę zdania po hiszpańsku, po czym napisałem although i chciałem kontynuować zdanie, ale coś mi się nie zgadzało. Skreśliłem although, ponownie napisałem although, skreśliłem although, napisałem aunque.
Mi sie jezyki myla(albo lepsze slowo "mieszaja") jesli akurat jestem w mieszanym towarzystwie i uzywam dwoch roznych jezykow obcych;)
Ciezko mi sie w sekunde przestawic z jednego na drugi.
To co napisałeś, peterlin, to z jednej strony racja, ale bardziej chodzi mi o coś takiego jak bezwiedne użycie słowa z języka 1 w języku 2. Mi też często zdarza się, że jakieś słowo kojarzę w innym języku niż ten akurat używany, czasem go użyję, ale mam tego pełną świadomość. Tymczasem starając się mówić po ukraińsku używam stanowczo za często rosyjskich wtrętów, których na żywo nie wychwytuję – rozumiem, że je zrobiłem po kilku sekundach. Podobnie miała się swego czasu sprawa z serbskim – nawet naszą nauczycielkę (nota bene Serbkę, która skończyła rusycystykę)to czasem irytowało. Aczkolwiek podobieństwo jest w tym wypadku znacznie mniejsze.
Tymczasem studenci po roku nauki ukraińskiego mając za sobą 2 lata rosyjskiego często nie potrafili się bezbłędnie wypowiedzieć w tym pierwszym języku nawet na najprostsze tematy. Przykładowo zamiast mówić "Мене звати" tworzyli mieszanki w stylu "Мєня звати" albo "Мене завут", lub co gorsza "Мєнє зваті" czego powodem były różnice między zapisem obydwu języków (pozostawiłem w tym wypadku pisownię ukraińską). Notorycznie odmieniali czasowniki po rosyjsku, używali rosyjskich liczebników itp. Pomijając to, że na palcach jednej ręki można było policzyć osoby, które szybko i bezbłędnie czytały po ukraińsku.
U mnie z rosyjskim i ukraińskim było odwrotnie. Najpierw uczyłam się ukraińskiego, potem zaczęłam rosyjski i ukraiński mi mocno w rosyjskim przeszkadzał. Potem znowu sytuacja się odwróciła: przez to, że intensywnie zajmowałam się rosyjskim, ukraiński zszedł na dalszy plan i choć bierna znajomość pozostała, to musiałabym się mocno wysilić, żeby coś poprawnie powiedzieć. Pamiętam, jak ktoś odezwał się do mnie po ukraińsku, a ja bezwiednie odpowiedziałam po rosyjsku i dopiero po chwili dotarło do mnie, że coś tu nie pasuje.
*Anonimowy – faktycznie w takiej sytuacji, gdy trzeba szybko przechodzić z jednego języka na drugi jest problem z tym, by z każdą chwilą język zmieniać.
Muszę potwierdzić tą teorię. Przykład: grupa studentów filologii angielskiej, która przez cały dzień rozmawia tylko w języku docelowym. Ostatni zajęcia to ćwiczenia z języka niemieckiego. Osoby, które słabiej znają ten język mylą wymowę i na pytania wykładowcy zaczynają odpowiadać po angielsku. Widziałem na własne oczy. ;]
Odnośnie pytania o naukę wielu języków to miałem taką sytuację: siedziałem sobie w pracy, za biurkiem pod koniec dnia. Na biurku leżała sterta książek do różnych języków. Przyszedł znajomy i zapytał: – Po co Ci to? A ja: – Wiesz na allegro sprzedaję. 😉 Załapał. Potem mu wyjaśniłem, że staram się ogarnąć kilka języków. W odpowiedzi usłyszałem, że to nie jest możliwe i pewnie te książki to rzeczywiście sprzedaję na aukcjach. No to mówię do niego: – Wybieraj język w którym mam coś powiedzieć. Oczywiście wybrał chiński. Oczy mu z orbit prawie wyszły. 😉
A co do nauki dwóch podobnych języków … według mnie to bardzo pomaga. Aktualnie jestem w fazie przyswajania hiszpańskiego i włoskiego. Naukę tego pierwszego rozpocząłem miesiąc wcześniej. Powiem wam jedno, nic się nie myli. Przeciwnie pomaga … szczególnie jeśli chodzi o słownictwo. Zobaczymy jak będzie dalej.
Ciekawe ; )) Mi jeszcze nigdy nie zdarzyło się coś takiego żeby pomylić jakieś języki.
Realirek a jakich jezyków oprócz włoskiego, chińskiego i hiszpańskiego się uczysz?
Dziękuję za obszerny komentarz i przyłączam się do pytania Sitara.
Tak jak napisałeś – "Osoby, które słabiej znają ten język mylą wymowę i na pytania wykładowcy zaczynają odpowiadać po angielsku." Mylenie języków może zależeć też od tego na jakim poziomie zaawansowania w danym języku są osoby uczące się.
Piszesz o włoskim i hiszpańskim – ja zauważyłem w przypadku rosyjskiego i ukraińskiego następującą sytuację: uczenie się tych języków równolegle bardzo wspomaga pasywną znajomość języka (bez większych problemów potrafię dzięki temu nawet czytać po białorusku mimo, że nigdy się go poważnie nie uczyłem), ale na aktywną znajomość już tak dobrze nie działa.
Inną kwestią jest to, że niektóre osoby, które już mają doświadczenie w nauce języków obcych potrafią dostrzec pewne prawidłowości dotyczące budowania słów i z pewnością przychodzi im to znacznie łatwiej.
Ja bym tego nauką języków nie nazwał. Raczej przyswajaniem. 😉 Obecnie koncentruje się na mandaryńskim (początki), angielskim, niemieckim, włoskim, hiszpańskim. Reszta to tak z doskoku. Zbyt dużo tego by wymieniać. Jak będę na jakimś komunikatywnym poziomie to się pochwalę. Do końca roku nie planuję dodawać nowych języków.
Co za fantastyczny blog! (to tak tytułem wstępu)
Co do mylenia języków: myślę, że prawdą jest to, że mogą się bardzo mylić gdy są podobne, a jeszcze nie zna się ich na odpowiednio wyższym poziomie. Po niecałym roku nauki rosyjskiego, poszłam na taki krótki kurs ukraińskiego. Myślałam, że oszaleję! Plątałam co tylko się dało. 😉
Nauka języków to coś co baaardzo lubię (choć zgłębiam tylko 3), więc wrócę tu jeszcze na pewno! 🙂
Wielkie dzięki, Anka. I oczywiście zapraszam ponownie 🙂
Jeśli chodzi o mylenie języków, to muszę przyznać, że kiedy zaczynałam naukę francuskiego, to często mylił mi się on z angielskim. Wiele słów wygląda dokładnie tak samo, tylko sposób wymowy jest inny, wiec zdarzało mi się na angielskim czytam po francusku (nigdy odwrotnie). Natomiast znajomość francuskiego pomaga, a nie przeszkadza mi w nauce języka włoskiego. 🙂
Nie dziwię się – ogromny procent słownictwa angielskiego jest w dużym stopniu zapożyczony z języka francuskiego. Jako ciekawostkę mogę podać to, że od 1066 roku do XIV wieku szlachta angielska posługiwała się niemal wyłącznie średniowiecznym językiem francuskim.
Nauka symultaniczna jezykow to dla mnie jedyne racjonalne rozwiazanie. Do tej pory mialam ogromny problem- jezyki mi sie "mieszaly". Byc moze termin "miaszaly" nie jest tu odpowiedni, bo tez jak osoby juz wczesniej wypowiadajace sie w komentarzach swiadomie rozrozniam jezyki. Problem byl w tym, ze kiedy przychodzilo do mowienia w jezyku hiszpanskim, a przez ostatni czas uzywalam bardzo intensywnie jezyka wloskiego, to w glowie natychmiast mialam gotowe frazy w jezyku wloskim i te jakby "zaslanialy" mi jezyk hiszpanski. Nie bylam w stanie sie przelaczyc i wiele wysilku wymagalo ode mnie wypchniencie jezyka wloskiego i odszukanie hiszpanskiego.. podobnie, kiedy ciagle otoczona jezykiem greckim, nagle spotkalam sie z potrzeba mowienia po wlosku, mialam w glowie grecki.. I bylam szczerze zrozpaczona. Od trzech miesiecy kazdego dnia ucze sie, badz po prostu "zapewniam sobie kontakt" z kazdym jezykiem, ktory juz znam plus wrzucilam sobie na glowe jeszce 3. W sumie codziennie ucze sie, badz jelsi jestem zbyt zmeczona, po prostu stykam sie z 6 jezykami. Po trzech miesiacach wreszcie w ulamku sekundy jestem w stanie przelaczyc sie na inny jezyk, bez zadnego problemu. JEsli jednak "porzuce" jeden z jezykow chocby na kilka dni, pozniej potrzebuje kilka sekund, aby sie na niego przelaczyc, bo nasuwaja mi sie na mysl wszystkie pozostale znane mi jezyki. heh.. Podejrzewam, ze to kwestia treningu. W ktoryms momencie to sie utrwali i nie bede juz tak latwo tracic zdolnosci "przelaczania" pomiedzy jezykami. Poki co eksperymentuje 🙂 a podobienstwa jezykow – znam wloski i hiszpanski, zaczelam uczyc sie francuskiego.. mam wrazenie, ze rozumiem ok 60% nawet bardziej wyrafinowanego tekstu.. wlasnie dzieki podobienstwom ; )
Fajna strona. Nie mialam pojecia, ze takie blogi istnieja.
Jeśli chodzi o znajomośc pasywną to podobieństwa na pewno pomagają. Kłopot jest właśnie z aktywną, ale faktycznie, tak jak mówisz codzienny kontakt z każdym języków niweluje efekt ich "mylenia".
Ciekawy i treściwy komentarz, Ev. Wielkie dzięki 🙂
Witaj Karolu,
może jestem jakimś wyjątkiem, ale od początku nauki bułgarski z macedońskim nie myliłam.
Większy problem miałam po powrotach z Bułgarii do Polski, kiedy potrzebowałam co najmniej jednego dnia, aby zrozumieć, że mój świat językowy zmienił się.
Ciekawie było też podczas Świąt, kiedy była polska rodzina z bułgarskim gościem. Po czasie Bułgarowi – odpowiadałam po polsku, a rodzinie – po bułgarsku. Hmm, czy masz może do polecenia jakiś artykuł o mieszaniu się języków właśnie w takich sytuacjach?
Kaja
Witaj Kaju,
to rzeczywiście ciekawe. Widzisz, ten artykuł oparłem głównie na moich własnych obserwacjach osób uczących się jednocześnie ukraińskiego i rosyjskiego. Z blisko 30-osobowej grupy nie było praktycznie nikogo, kto przynajmniej w początkowej fazie nie mieszałby tych dwóch języków – z reguły ze szkodą dla tego języka, który znał słabiej.
Natomiast co do macedońskiego to zadam pytanie: czy uczyłaś się obydwu tych języków jednocześnie, od zera, przeznaczając na to tyle samo czasu? I jak oceniasz swoją znajomość macedońskiego?
Ja aktualnie codziennie przeznaczam przynajmniej godzinę dziennie na ukraiński i też bardzo rzadko myli mi się on z rosyjskim, ale jestem prawie pewien, że gdybym dorzucił teraz do zestawu białoruski to mogłoby się skończyć jakimś bliżej nieokreślonym białorusko-ukraińskim miksem. Rosyjski natomiast żyje sobie odrębnym życiem i już raczej nie przeszkadza.
Witaj,
Podejrzewam, że jesteśmy z jednego Instytutu. Nie, na zajęcia z macedońskiego zaczęłam chodzić o rok wcześniej(tj. bułgarski od początku, macedoński od 3roku). Po pół roku już mogłam się w jakimś stopniu komunikować(rozmawiać pisemnie, napisać kilku zdaniową wypowiedź, czytać ze zrozumieniem bez problemu).
Może pomogło to, że na własną rękę uczę się bułgarskiej dialektologii i tutaj nie może się coś pomylić, gdzie trzeba zapamiętać 4tomy map. Ale jeśli już pojawia się zwątpienie, wtedy wymawiam to słowo – i wtedy już wszystko jest jasne.
Kaja
Też UAM? W takim razie tym bardziej mi miło 🙂
Witam,
Od dziecka uczyłam się języka angielskiego, jednak od ok.1,5 roku uczę się hiszpańskiego, jestem na dość wysokim poziomie (B1) tak się zakochałam w tym języku.. 🙂
Odnośnie tematu , często zdarzają mi się przypadki kiedy mylę słowa, zazwyczaj przekręcając 'końcówki' używając zamiast angielskich , to hiszpańskich słów.
Mimo wszystko znajomi są bardzo wyrozumiali i już się do tego przyzwyczaili, a nawet chyba polubili 🙂
W planach mam , tak jak Ty naukę jeszcze kilku języków, ale wiadomo póki nie ma się dostatecznej ilości czasu, nie ma się co zabierać. Język nie praktykowany, odchodzi w zapomnienie, zostaje tylko strata czasu i frustracja..
Obecnie, wzięłam się za naukę języka Arabskiego, uparcie będę dążyła do sukcesu 🙂
Pozdrawiam,
I Tobie , jak i sobie życzę samych sukcesów!
Natalia.
Witaj Natalio!
Cóż mogę powiedzieć? Jeśli mylą się Tobie jedynie końcówki to nierzadko można to wykorzystać jako atut, jeśli się je dobrze opanuje. W przypadku języków blisko spokrewnionych bardzo często możemy odgadnąć słowa, których nie znamy i ich poprawnie używać jeśli znamy zasady słowotwórstwa i zmiany fonologiczne jakie zachodziły w tych językach na przestrzeni wieków. Wiem, trochę zawiłe, postaram się ten wątek rozwinąć kiedyś w osobnym artykule.
Wypada mi tylko życzyć również sukcesów w poznawaniu kolejnych języków obcych 🙂
Pozdrawiam!
Ciekawa jestem jak to "mieszanie" języków wygląda w przypadku studentów skandynawistyki (jednocześnie uczących się szwedzkiego, norweskiego, islandzkiego i duńskiego). Z tego, co zrozumiałam wszystkie cztery języki zaczynają od podstaw…
Skoro padł komentarz o językach skandynawskich i o myleniu języków, podam swój przykład. Mam opanowany język szwedzki i hiszpański na bardzo wysokim poziomie. Języki nie są spokrewnione a mimo wszystko mi się mieszają na poziomie czasowników zależnie od tego, jakiego języka w danym okresie częściej używam. Jak częściej używam szwedzkiego, wplatam szwedzkie słowa w hiszpański, jak hiszpańskiego to hiszpańskie w szwedzki. Wszystko przez końcówkę -AR, która występuje w końcówkach czasowników hiszpańskich (bezokolicznik) i szwedzkich (forma osobowa). -AR czasem też kończy w szwedzkim rzeczowniki w liczbie mnogiej i zdarzyło mi się w związku z tym pomylić czasownik z rzeczownikiem: chcąc powiedzieć "szukam", powiedziałam automatycznie "jag buskar". "Buscar" po hiszpańsku znaczy "szukać", z kolei "buskar" jest istniejącym i pospolitym w języku szwedzkim słowem oznaczającym… krzaki.
O, znalazłam wreszcie tekst o 20 językach 🙂
Ciężko się u Ciebie szuka konkretnych wpisów.
Ale do rzeczy.
A mi się mylą. I wcale nie muszą być podobne. Po prostu mam języki wiodące, w które jestem w stanie się "wkliknąć" i przechodzę na myślenie w danym języku i mam języki uśpione. Jeśli próbuję ich używać, to mój mózg zjeżdża mi na wiodące. Oczywiście mogę to zmienić i język uśpiony wymieni się miejscami z wiodącym.
Nie mówię tu o rzeczywistym myleniu podobnych języków, np. włoskiego z hiszpańskim. Ja po prostu wypadam z właściwych torów i przelatuję w inny obcy język. Może być zupełnie niepodobny do tego, którego chciałam użyć. I dokładnie wiem, co jest nie tak, że jest nie tak i na który język mnie przerzuciło.
Metoda Ev może zadziałać… tylko im więcej języków, tym ciężej poświęcać każdemu z nich wystarczająco dużo czasu…
Ale co z problemem, który podała Kaja?
Bo ona przecież w danym dniu cały czas używa dwóch języków wymiennie, czyli tak jakby stosuje się do metody Ev…
Przyznam Karolu, że to pierwsza sytuacja, kiedy martwię się, że możesz nie pomóc. Obawiam się, że możesz nie znaleźć rozwiązania, bo z jakiegoś powodu problem Cię zupełnie nie dotyczy…
@Anonimowy1
Nie wiem jak to jest ze skandynawistami, ale bardzo wątpię w to, by ktokolwiek zaczynał się uczyć wszystkich czterech języków od podstaw. Wszyscy ludzie posługujący się tymi językami, jakich znam zawsze znali jeden z języków skandynawskich znacznie lepiej niż pozostałe i spędzali z nim nieporównywalnie więcej czasu.
@Anonimowy2
Dzięki za komentarz!
@Kor-ka
Co do mylenia się języków – naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić pomylenia się dwóch języków, które są ze sobą niespokrewnione. Po prostu nie wyobrażam sobie, że do mojego niemieckiego wchodzą rosyjskie słowa i na odwrót. Nie twierdzę jednak, że wszyscy mają dokładnie takie same wrażenia.
Co do Twoich obaw na temat tego, że mogę nie pomóc – ja nie jestem czarodziejem, który na każdy "językowy" problem poda gotową receptę. Zresztą nigdy do tej roli nie aspirowałem.
A tekstu o 20 językach najzwyczajniej w świecie nie ma. Najbardziej infantylny wpis na tym blogu opowiadający o tym jakich 10 języków chciałbym się nauczyć na starcie jest tutaj – http://swiatjezykow.blogspot.com/2010/11/moja-lista-20-jezykow-czesc-1.html
Tak czy inaczej, dzięki Kor-ka za komentarze pod starymi postami, bo często ludzie komentują wyłącznie najnowsze, podczas gdy stare często są równie wartościowe.
Pozdrawiam!
A Ty wiesz, ile ja się tych starych postów naszukałam? 😉
Weź sobie to wszystko podziel na jakieś rzeczowe kategorie, bo naprawdę tekstów masz za dużo, żeby zwykły podział miesiącami wystarczył.
To dlatego inni komentują tylko najnowsze. Reszta wymaga zapalonego archeologa 😉
Fajnie, że masz tyle ciekawych materiałów, ale tak podane, bez kategorii tematycznych, one się marnują.
A przecież starsze nie są nieaktualne.
Hehe, no wiem, że nie możesz sobie wyobrazić takiego rodzaju nie tyle mylenia, co przeskakiwania, bo Ci się nie zdarza. Myślę, że to może być zależne od indywidualnych cech, sprawiających, że nasze mózgi różnie kodują języki.
Ale sporo osób się tu wypowiada, któraś z tych, którym też języki tak przeskakują może odkryje rozwiązanie 🙂
Z drugiej strony nie możesz sobie też wyobrazić swobodnej konwersacji poniżej 1000 słów, a ja widziałam coś o wiele bardziej zaskakującego.
Małżeństwo, gdzie on jest tłumaczem z kilku języków, a ona nie zna żadnego. Jak gdzieś wyjeżdżają i mają się dogadać, to on zaczyna, wypróbowując kolejno znane mu języki, ale jak trafią na kogoś, kto zna tylko swój, a te znane są do niego niepodobne, to to nie zadziała.
Wtedy ten tłumacz woła swoją żonę i ona… po prostu się dogaduje. Mają załatwić, żeby było tak i tak, jest tak i tak. Trzeba komuś wytłumaczyć, żeby coś zrobił w określony sposób. Ona tłumaczy i człowiek to dokładnie tak robi.
Nie uwierzyłabym, gdybym sama tego nie widziała.
Na pierwszy rzut oka to wygląda jak jakaś nie wiem… telepatia 😉 W każdym razie wywołuje zbieranie szczęki z podłogi 😉
A co do używania małej ilości słów – oczywiście ciężko rozmawiać na temat jakiejś skomplikowanej dziedziny, nie znając w niej słownictwa, ale generalnie to, ile człowiek wyciąga ze znanych sobie słów, to osobna umiejętność.
Zatem tak, przeważającej ilości ludzi 1000 słów nie wystarczy do swobodnej konwersacji. Ale są wyjątki, które z 200 wyciągną więcej niż inni z 2 tysięcy. Tylko to jest baaardzo rzadka umiejętność.
Wiem, właśnie dlatego utworzyłem chmurę tagów w prawym pasku. Mam nadzieję, że to wszystkim pomoże:) Dzięki za tą radę!
Ciekawe było to, co napisałaś na końcu – zarówno opowieść o małżeństwie, jak i rachunki, które w dużej mierze są prawdą. Właśnie dlatego dzieci mówią płynnie nie potrzebując do tego zbyt wielu słów. Paradoksalnie jednak, im człowiek więcej wie, tym większego zasobu słów potrzebuje, żeby czuć się w danym języku swobodnie.
A propos podobieństwa niderlandzkiego i niemieckiego – moim zdaniem gdyby ktoś próbował uczyć się obu tych języków naraz, mogłoby to sprawiać problem ze względów leksykalnych – z tego co zauważyłem, słownictwo w niderlandzkim w formie pisanej bardzo przypomina niemieckie, jednakże rzadko kiedy słowa są identyczne, co jest potencjalnym źródłem pomyłek.
Z drugiej strony już wymowa to kompletnie inna bajka. Mówiąc po niemiecku plus znając wąskie podstawy niderlandzkiego jestem w stanie zrozumieć w miarę przyzwoicie holenderskie napisy, jednak osoby mówiącej w tym języku już raczej nie zrozumiem.
Gramatyka holenderska to trochę jakby uproszczenie niemieckiej i sporo cech podobnych do angielskiego, niby trudna nie jest, ale może wywołać np. tendencję do upraszczania gramatyki gdy uczeń mówi po niemiecku.
Generalnie jednak zauważyłem, że w mojej grupie z holenderskiego ludzie znający niemiecki często wplatali, celowo czy też nie, niemiecki słówka, gdy brakło im jakiegoś wyrażenia. Mimo wszystko nauka głównie opiera się na studiowaniu pisanych materiałów, szczególnie w początkowej fazie, a tu podobieństwa są spore, więc ja bym odradzał nauki tej pary języków w tym samym czasie.
Pozdrawiam!
Wielkie dzięki za wyczerpującą opinię dotyczącą równoległej nauki niderlandzkiego i niemieckiego:)
To może i ja dorzucę moje 3 grosze co do nauki niemieckiego i niderlandzkiego w tym samym czasie. Aktualnie tych właśnie dwóch języków się uczę. Niderlandzkiego ponieważ studiuję filologię niderlandzką, a niemiecki jest językiem dodatkowym jako lektorat na filologii ale uczę się go już kilka lat. Jeśli chodzi o ewentualne pomyłki w zakresie słownictwa, mi zdarzają się jedynie wpadki, że w rozpędzie zamiast "ich…" na niemieckim powiem "ik…", w początkowej fazie zdarzało mi się wtrącić na niderlandzkim niemieckie słówko, ale to szybko minęło. Im dalej zagłębiam się w niderlandzki tym większe różnice dostrzegam pomiędzy tymi dwoma językami i aktualnie dla mnie różnica jest całkiem duża.
Co do gramatyki niderlandzkiego nie ryzykowałbym stwierdzenia jakoby była łatwiejsza od gramatyki języka niemieckiego. Na pewno na początku wydaje się łatwiejsza ze względu np. na brak przypadków, lecz w późniejszym stadium zaczyna "pokazywać zęby". W początkowych stadiach znajomość gramatyki niemieckiego pomaga w niderlandzkim, ale nie można się w tym zapędzić bo pierwsze błędy można już zrobić tworząc np. formy czasu przeszłego, które w niderlandzkim mogą sprawić więcej kłopotów.
Jeśli chodzi o mnie to mit o problemach wynikających z równoległej nauki niemieckiego i niderlandzkiego bym obalił, na pewno gdy wskoczymy już na jakiś nieco wyższy niż początkujący poziom z tych języków 🙂 Co do Afrikaans, kiedyś w wolnych chwilach zacząłem trochę zgłębiać i stwierdziłem że póki co ryzykowna jest ta nauka, bo niekiedy różnica w jednej literce w słówku i w przypadku wstawienia słówka z afrikaans na egzaminie z niderlandzkiego poskutkuje brakiem punktu, które są na wage złota 🙂 Niektóre różnice są aż za bardzo subtelne 😉
Pozdrawiam serdecznie
Norbert
Ja mogę zaryzykować stwierdzenie, że języki słowiańskie mogą się mylić w przypadku deklinacji oraz wtedy, gdy leksyka jest podobna. Ja się uczę słowackiego i serbskiego, pomimo, że należą do dwóch różnych grup (zachodniosłowiańskiej i południowosłowiańskiej) to zdarza mi się stosować słowackie przypadki w serbskich słowach, lub użyć słowackiego wyrażenia w zdaniu (czasem lekko zmienionego tak, żeby brzmiał bardziej po sebsku). A nuż będzie po serbsku tak samo. Natomiast sam słowacki jest podobny do polskiego i zdarza mi się wrzucić jakieś polskie słówko, wymówione wg zasad słowackich czyli na przykład zmienie sobie 'g' na 'h', y wymówie jako 'i' i wydaje mi się, że mówie po słowacku. Niekiedy rzeczywiście uda mi się odkryć w ten sposób nowe słowo, które istnieje, ale bywa i tak, że tworze jakieś własne twory. Podobnieństwa są pomocne, bo nie znając języka jestem w stanie zrozumieć jakis jego %, mam większą bierną zdolność językową, wiele rzeczy uczę się intuicyjnie, ale coś za coś istnieją własnie takie pułapki. Mówiąc po angielsku nie wymówie polskiego słówka ze stylizacją na angielski, bo to jest niedorzeczne, więc ryzyka nie ma.
A połączenie szwedzki-niemiecki raczej nie koliduje, nie? Bo bądź co bądź widzę troszeczkę podobieństw ^^
@Karol, Kako ste? swietny blog! Swietny facet z Ciebie!
Ja zabralam sie wlasnie za francuski ( jezyk piekny, rodzina w Belgii, wuj Francuz – wiec czemu nie ? ), hiszpanski i rosyjski. Równiez interesuje mnie serbski – mam juz zakupiony podrecznik. Myslisz ze moge jednoczesnie uczyc sie rosyjskiego i serbskiego jesli oba te jezyki sa dla mnie kompletnie nowe? *** Dziekuje Ci za ten wspanialy blog !
@Ev, dobry komentarz , znalazlam w nim rade dla siebie – mianowicie sposób nauki kilku jezyków na raz 🙂 Dzieki.
Ala
Ja wyrażam zdanie że łączenie nauki włoskiego i hiszpańskiego jednak przeszkadza. W szkole na lekcji włoskiego zdarzyło mi się będąc przy odpowiedzi odpowiadać po hiszpańsku 😀
Jeszcze jako licealista uczący się w języku angielskim hiszpańskiego, jako hobby miałem uczenie się podstawowego niemieckiego. Na domier złego, spędzałem przerwy w szkole z moją dziewczyną, która powtarzała sobie łacinę na zajęcia.
Jeśli nie przestawiłem się przed lekcją na dany język i w ogóle nie przygotowałem – to potrafiłem z moich ust wypuścić na lekcji polskiego zdanie w którym wymieszałem łacinę, hiszpański, niemiecki, polski i angielski.
Obecnie jestem studentem kierunku techniczno-przyrodniczego nauczanego w j.angielskim. Większość studentów wcześniej się w tym języku nie uczyła, więc dużo rzeczy technicznych poznajemy po raz pierwszy (od razu po ang. nie znając polskich definicji, odpowiedników). I 95% osób na moim roku mówiąc o materiale, który mamy, mówi w ten sposób:
"I masz tutaj magnetic flux, z którego musisz zrobić differential, tylko sprawdź, czy result się zgadza ze stem tables" – używamy polskiego języka, z angielskimi definicjami, nazwami, słowami kluczowymi. Nie jest to jednak zamierzone, by poczuć się bardziej światowo. To po prostu wychodzi od nas naturalnie.
Hej, właśnie odkryłam Twojego bloga i jako filolog i językoznawca bardzo się cieszę, że takie blogi powstają i mają się dobrze. Oby funkcjonował jak najdłużej. Jeśli chodzi o artykuł o myleniu się języków, to z własnego germanistyczno-bohemistycznego doświadczenia mogę Ci napisać, że owszem, angielski bardzo myli się z niemieckim osobie, która na codzień mówi głównie po niemiecku (i polsku oczywiście), a angielskiego używa od święta. Taki, ot, fenomen.
Świetny blog!
Chciałam dodać swoje 3 grosze odnośnie języka niemieckiego i niderlandzkiego. Nie wiem, jak to jest, kiedy się ktoś uczy obu języków od podstaw jednocześnie, powiem tylko, że znając język niemiecki, ciężko mi było rozumieć j. niderlandzki (pisany i mówiony), za to teraz, kiedy uczę się języka luksemurskiego, czytanie i rozumienie słowa pisanego w języku niderlandzkim jest dla mnie dużą łatwością. Mało tego, łapię się również na tym, że mając do wyboru przeczytanie np. instrukcji obsługi po niemiecku lub niderlandzku, wybieram ten drugi. Język luksemburski przez niektórych uważany jest za dialekt niemiecki, ale tak mogą mówić ci, którzy nie znają tych języków. Według mnie, dużo bliżej mu do niderlandzkiego, z tą różnicą, że j.luksemburski jest trudniejszy w zapisie, ale też bardziej ubogi językowo.
Ahoj!
W słowackim jestem już na poziomie A1(w ciągu miesiąca to chyba nieźle 😉 ?) i zdarzyło mi się raz źle odmienić czasownik, w czeskim stylu(uczyłem się kiedyś czeskiego) 😀
Ale mimo wszystko częściej zdarzają się pomyłki z językiem polskim niż czeskim
Jestem w klasie dwujęzycznej z niemieckim, uczę się sama z siebie również od niedawna szwedzkiego. Uwierz, że wbrew Twoim pozorom angielski i niemiecki mogą się pomylić – pół dnia masz lekcje po niemiecku, i nagle masz angielski. Zapominamy w klasie języka w gębie często, podstawowe słowa zamieniamy. I czasów może nie zmieniamy, bo trudno użyć Imperfektu w angielskim, jakkolwiek konstrukcje można spokojnie spróbować zabrać – np. po takim weil, odpowiednik because. Moim hitem, na którym się przyłapałam – because I in the Kitchen war. < war zamiast was, Kitchen z dużej litery, szyk 😉
Dla mnie najgorsze jest to jak np. podczas lekcji niemieckiego pamiętam tylko odpowiedniki angielskie i na odwrót. Zresztą sytuacja z życia wzięta : przez ok 1/3 roku mieszkam w Niemczech i często zapominając jak dane słówko brzmi po niemiecku nieświadomie wymawiam je po angielsku 🙂 wszyscy wokół mają ubaw, choć zdarzają się też sytuację w Polsce, że zaczynam coś mówić po niemiecku i kończę po polsku -nieświadomie 😛 I w sumie to, że wymienione przez Ciebie języki "są podobne" w moim przypadku załatwia sprawę – znając podstawy zrozumiem i hiszpański, i włoski 😉
Moim zdaniem największe ryzyko mylenia się języków wstępuje przy nauce języków podobnych do siebie w warstwie leksykalnej. Doświadczyłam tego ucząc się portugalskiego i hiszpańskiego. Pomimo tego, że odstęp w nauce jednego i drugiego był spory, na początku miałam duże problemy i wstawiałam słówka portugalskie. Pozytywną stroną jest dość szybkie bierne opanowanie niektórych aspektów języka np. czytanie lub słuchanie wiadomości. Poza tym zasady gramatyczne funkcjonują w oparciu o podobny mechanizm, co znacznie ułatwia ich zrozumienie.
To może ja wypowiem się w kwestii: włoski i hiszpański. Z wykształcenia jestem nauczycielem francuskiego i pasjonatką języków. Hiszpańskiego uczyłam się 10 lat temu na studiach (przez 3 lata), ale od tamtego czasu nie miałam kontaktu z językiem (nie licząc posłuchania co jakiś czas piosenek i przeczytania artykułu w gazecie). Od roku intensywnie uczę się włoskiego, w którym osiągnęłam już, jak autor pisze, "stan używalności", chciałam więc odświeżyć znajomość hiszpańskiego i o ile byłam pozytywnie zaskoczona rozumieniem tekstów to mówienie było całkowitą "porażką"-cokolwiek chciałam powiedzieć, słowa, które wychodziły z moich ust, były włoskie. Wydaje mi się, że gdybym teraz porzuciła na jakiś czas włoski i intensywnie zajęła się hiszpańskim, mówienie też "przestawiłoby" się na właściwe tory, ale ponieważ tego nie próbowałam, nie wiem, czy jest to możliwe. Jeżeli ktoś miał podobny problem i poradził sobie z nim, proszę o komentarz.
Jednoczesna nauka czeskiego i chorwackiego też sprawiła mi problemy i musiałem zrezygnować z jednego.
Ja u siebie zauważam coś innego. Nie mylą mi się języki, którymi posługuję się biegle (przyznaję, że czasem zdarza mi się mówić w lekkim surżyku, ale to raczej kwestia wpływu otoczenia, niż mylenia języka ukraińskiego i rosyjskiego). Mam natomiast problem z językami, które są na poziomie "słabej używalności", tzn. gdzieś pomiędzy A2, B1 albo nawet pasywnym B2 ale bez wielu okazji do praktykowania. Kiedyś zdarzało mi się mylić węgierski z niemieckim, a teraz zdarza mi się wplątywać węgierskie słówka do greckich zdań. Tak, to naprawdę jest możliwe! Zwykle są to jakieś małe słówka pytające, ostatnio na zajęciach z greckiego zdarzyło mi się powiedzieć "miért" zamiast "γιατί" (dlaczego). Może jest to spowodowane tym, że obu języków staram się uczyć równolegle, chociaż z greckim mam o wiele częstszy kontakt niż z węgierskim.