Od dłuższego już czasu nosiłem się z zamiarem stworzenia na Woofli czegoś nowego – cyklu, który jednocześnie byłby dla mnie samego szansą na nadrobienie pewnych językoznawczych zaległości z ostatnich lat oraz materiałem przybliżającym Czytelnikowi naszego serwisu w przystępny sposób coś, co niemal zawsze było moim głównym polem językowych zainteresowań, czyli języki słowiańskie, ich historię, wzajemne relacje oraz podobieństwa. Chciałbym, aby cykl stał się czymś na kształt pomocy popularnonaukowej dla osób stawiających na tym polu swoje pierwsze kroki, tak by osoba, która przejdzie przez jego wszystkie części, nie tylko nie miała większych problemów z odczytaniem dowolnej słowiańskiej cyrylicy, ale również bez większych trudności była w stanie odróżnić na piśmie oraz w mowie język białoruski od macedońskiego, czy też słoweński od dolnołużyckiego i wiedziała o ewolucji każdego z nich więcej, niż może dowiedzieć się z internetowych memów, które urosły do rangi niezaprzeczalnych autorytetów wśród wielu osób spędzających swoje smutne wieczory przed ekranem monitora. Jeśli natomiast zainteresowany tematyką Czytelnik jest osobą bardzo ambitną i pracującą samodzielnie, to niewykluczone, że pomoże jej to osiągnąć, rzadką w dzisiejszych czasach, umiejętność czytania w wielu językach – czego wszystkim zresztą z całego serca życzę.
Czym natomiast cykl nie będzie? Na pewno nie będą to materiały stricte edukacyjne. Choć bardzo bym chciał, nigdy nie pretendowałem do roli osoby, która napisze podręcznik do nauki wszystkich języków słowiańskich. Po pierwsze, nie mam ku temu odpowiednich kwalifikacji i nie chciałbym brać odpowiedzialności za znajomość języka osób, które z opracowanych przeze mnie materiałów by korzystały. Drugim problemem jest bardzo względna znajomość poszczególnych języków słowiańskich. Owszem, na różnych etapach mojego życia używa(łe)m aktywnie pięciu z nich (polski, rosyjski, serbsko-chorwacki, ukraiński, macedoński), pasywnie korzystając z pięciu kolejnych (kaszubski, słowacki, bułgarski, białoruski, czeski), co dało mi pewien wgląd w różnorodność lingwistycznych form na obszarze całej Słowiańszczyzny i mogę śmiało powiedzieć, że w żadnym słowiańskim kraju nie czuję się jak obcy. Z drugiej jednak strony, uświadomiło mi to w ogromnym stopniu relatywizm stwierdzenia o znajomości języka oraz trudność (jeśli nie niemożliwość) władania wszystkimi standardami z danej rodziny językowej na jednakowo wysokim poziomie. Istotnym problemem bowiem nie jest to, jak języka się nauczyć, ale jak utrzymać kilka z nich na wysokim poziomie aktywnego użycia (pasywna znajomość języków słowiańskich, to zupełnie osobna kwestia, o której będzie jeszcze okazja podyskutować) i konia z rzędem temu kto potrafiłby tego dokonać bez znaczących interferencji. Potraktujmy więc cykl jak swojego rodzaju kompendium wiedzy, jak suplement nauki, który, mam nadzieję, niejednego z Was zachęci do zagłębienia się w tak niepowtarzalny, a zarazem bliski Polakowi świat.
Idąc śladami Piotra, który we wstępie do swojego cyklu Peterlin na Woofli zamieścił konspekt swojej wooflowej twórczości, postanowiłem w skrócie opisać czym będziemy się zajmować.
Zaczniemy przede wszystkim krótkim wstępem na temat kwestii podstawowych, bez znajomości których o Słowiańszczyźnie ciężko w ogóle dyskutować. Omówię krótko języki indoeuropejskie, relacje języków słowiańskich z pozostałymi członkami tej rozległej rodziny oraz przedstawię najbardziej prawdopodobne hipotezy dotyczące praojczyczny Słowian oraz używanego przez nich języka. Następnie przejdziemy krótko przez historyczną ewolucję i wyodrębnienie się poszczególnych standardów: nie zabraknie artykułu na temat zmory wszystkich studentów polonistyki jaką jest język staro-cerkiewno-słowiański, wspomnę też w odrębnym artykule o alfabetach używanych do zapisywania tych języków (i nie ograniczymy się tu do znanych nam łacinki oraz cyrylicy), omówię wreszcie bardzo specyficzny charakter statusu poszczególnych dialektów w historii. Okaże się, że niektóre z nich, dawniej niezwykle znaczące, dziś popadły w zapomnienie, a te uważane jeszcze w XIX wieku za zagrożoną wymarciem mowę osób niewykształconych przeżywają aktualnie swój renesans.
Po wstępie historycznym przyjdzie pora na omówienie stanu współczesnego. Trzonem całego cyklu będą artykuły poświęcone pojedynczym językom słowiańskim, w których chciałbym je przedstawić jako odrębne standardy literackiej, zwracając jednocześnie uwagę na ich cechy dystynktywne. Będzie dużo tekstów w poszczególnych językach, sporo map analizujących, opisów gramatyki oraz leksyki – jednym słowem chciałbym by stały się one w przyszłości kompendium wiedzy dla osób, które chcą posiąść elementarną wiedzę slawistyczną i odróżnić czeski od słowackiego oraz wiedzieć, że dupa po dolnołużycku nie oznacza pewnej części ciała. Trzy z artykułów będą jednocześnie uzupełnieniem cyklu "5 języków słowiańskich, o których nigdy nie słyszeliście", który w zeszłym roku cieszył się sporą popularnością. Zastanowimy się też nad przyszłością poszczególnych standardów literackich oraz ich teraźniejszą ewolucję.
Na koniec pozostawię kwestie czysto praktyczne. Porozmawiamy więc trochę o tym, jak uczyć się języków słowiańskich tak, aby w relatywnie krótkim czasie posiąść pasywną znajomość niemal każdego z nich (zakładając, że mówimy o standardach literackich) a aktywną przynajmniej trzech i o względności pojęcia tychże oraz zacieraniu się granic pomiędzy poszczególnymi językami (przykładowo: czy jest sens uczyć się chorwackiego, gdy znamy serbski? czeskiego, skoro znamy słowacki?). Pamiętam, jak rok temu miałem okazję zwiedzić muzeum w Wejherowie, gdzie właśnie była możliwość zwiedzenia wystawy poświęconej wybitnemu polskiemu mediewiście, ś.p. Profesorowi Henrykowi Labudzie. Ten wybitny polski badacz został niegdyś zapytany o to jakimi językami obcymi włada. Niestety nie jestem w stanie dokładnie przytoczyć wypowiedzianych przez niego słów, ale sens zdania brzmiał mniej więcej "niemieckiego uczyłem się w szkole, angielskiego, francuskiego na studiach itp. (…) No i języki słowiańskie – mówię od zawsze po polsku i kaszubsku, jest więc oczywiste, że władam każdym z nich." Stwierdzenie to, którego nie możemy oczywiście traktować dosłownie jeśli za kryterium znajomości języka uznać władanie nim na poziomie rodzimego użytkownika, jest w dużej mierze prawdziwe, gdy weźmiemy pod uwagę przede wszystkim umiejętność samodzielnego funkcjonowania w obszarze oddziaływania danego standardu językowego. Osiągnięcie tego ostatniego jest łatwiejsze, niż to się może na pierwszy rzut oka wydawać. Tym cyklem chciałbym przede wszystkim przekonać czytelników, by spojrzeli na swój język ojczysty, jak na jedną z wersji jednego makrojęzyka, a możliwość rozumienia i posługiwania się kilkoma innymi jego odmianami może być czymś tak naturalnym, jak zmiana rejestrów w życiu codziennym. Inaczej mówimy do rodziców, inaczej do kolegów, inaczej na spotkaniach biznesowych. Dlaczego nie mielibyśmy na tej samej zasadzie inaczej mówić w kontakcie z Bułgarem, Czechem czy Rosjaninem, używając ich wersji wzajemnie zrozumiałego kodu, jakim są języki słowiańskie? Dlaczego nie mielibyśmy bezpośrednio obcować z ich niesłychanie bogatą kulturą, której tylko namiastkę jesteśmy w stanie poznać poprzez publikacje w języku polskim czy, o zgrozo, angielskim? To wszystko wymaga naturalnie poświęcenia temu zagadnieniu swojego czasu, ale gwarantuję, że nie jest to czas stracony.
Dlatego wszystkich, a zwłaszcza tych, dla których świat języków słowiańskich jest czymś jeszcze całkiem nieznanym, zapraszam do lektury nowego cyklu.
Przeczytaj również:
O dwóch legendarnych słowiańskich literach
1/5 języków słowiańskich, o których nigdy nie słyszeliście: połabski
2/5 języków słowiańskich, o których nigdy nie słyszeliście: kajkawski
Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy: języki słowiańskie
Co każdy powinien wiedzieć o sytuacji językowej na Białorusi
Zapowiada się naprawdę świetny cykl artykułów Karolu, trzymam kciuki i tym bardziej się cieszę, że postanowiłeś kontynuować "5 języków…" 🙂
Jedno tylko mnie martwi: obecnie jakikolwiek artykuł nt. słowiańszczyzny przyciągnie wszelkiej maści turbosłowian i innych domorosłych językoznawców co oznacza niestety syf w sekcji komentarzy ;-/ ale nie ma się co przejmować, pozdrawiam
Dzięki za komentarz.
Całkowicie rozumiem Twoje turbosłowiańskie obawy, bo jak się widzi pseudonaukę uprawianą na niektórych polskich stronach próbującą, w zasadzie nie wiadomo po co, udowadniać wyższość języka polskiego nad wszystkimi pozostałymi indoeuropejskimi to można się jedynie chwycić za głowę. Już kiedyś komentowała tu osoba, która chełpiła się odczytaniem języka trackiego i dackiego, które w rzeczywistości były jej zdaniem…uwaga, niespodzianka…językiem polskim 😉
Czekam jeszcze na śmiałka, który odczyta greckie pismo linearne A i dowiedzie jego słowianskości.
Nie wiem po co ludzie to robią, bo moim zdaniem kultura słowiańska sama w sobie jest strasznie ciekawa. Ale cóż, każdy niech sobie wierzy w co chce.
Pozdrawiam,
Karol
To turbosłowiaństwo polskie jest jeszcze znośne w porównaniu z tym, co dzieje się na rosyjskim internecie. Tam dopiero można poczytać o kosmicznej rasie Boreoruso-Ariów, która od setek tysięcy lat rządziła naszą planetą. Od języka tej rasy miały pochodzić wszystkie języki świata, ale rosyjscy lingwiści wytknęli piewcom tych teorii, że swoje etymologie wywodzą oni z współczesnego języka rosyjskiego a nie z wersji staroruskich. Więc od pewnego czasu potomkowie Boreorusów głoszą, że najstarszym językiem świata jest noworosyjski, a inne języki, w tym staroruski powstały od niego. Teorie przezabawne a grono wyznawców ogromne.
A na cykl słowiański czekam z niecierpliwością. Francuskie filmy i "brzmienia" są bardzo interesujące ale chyba będą musiały odejść lekko w cień języków słowiańskich.
@Night Hunter
Cieszę się, że pomysł cyklu się spodobał. Ja z kolei rad będę z jakichkolwiek komentarzy, zwłaszcza jeśli będą powodem do jakiejś konstruktywnej polemiki.
Gdybyś miał odrobinę czasu podrzuć jakiś artykuł o Boreorusach. Może przyszedł najwyższy czas na artykuł "Demony głupoty cz.2", a takie cudo byłoby tu bardzo na miejscu.
Pozdrawiam,
Karol
Na strony o Boreo-Ario-Rusach trafiam zawsze przypadkowo i dość szybko je opuszczam więc trudno mi teraz znaleźć "najlepsze" z nich. Można wygooglować np. "Язык богов YouTube" i trochę tego wyskoczy, choć przyznam, że nie są to jeszcze te najbardziej przebojowe.
W tych teoriach jest jednak jakaś dola prawdy, mianowicie taka, że w światowej lingwistyce języki słowiańskie traktuje się z nmiejszą powagą niż na to zasługują. Obowiązuje dość dziwna teoria powstawania języków z praindoeuropejskiego tłumacząca między wierszami jakoby język ten był zawieszony w czasie i odrywały się od niego kolejno poszczególne grupy by w końcu pozostał on sam i umarł. A rekonstrukcje słów z prajęzyków poszczególnych grup, które oddzieliły się w różnym czasie służą za podstawę do rekonstrukcji praindoeuropejskiej leksyki.
W rzeczywistości musiało być tak, że od prajęzyka najpierw oderwały się języki kentumowe, peryferyjne, a reszta rozwijała się dalej dając początek językowi prasatemowemu, z grubsza bałto-słowiano-indo-irańskiemu. Potem odłączył się praindoirański mieszając się z innymi rodzinami, a pozostał prabałtosłowiański ( to dość dyskusyjne) jako kontynuacja języka pie. Słownictwo bałtyjskie trochę się przemieszało z fińskim a slowiańskie pozostało bez większych wpływów obcych, dlatego dziś porównując leksykę języków indoeuropejskich można odnieść wrażenie, że wiele słów ma pochodzenie słowiańskie, co jest wodą na młyn dla różnych fantastów.