Istnieje wiele rodzajów komunikacji: społeczna, międzykulturowa, internetowa, wokalna, miejska, interpersonalna, werbalna, niewerbalna oraz językowa. A jest to zaledwie parę z nich. Czym tak naprawdę jest akt, który wykorzystujemy na co dzień w naszych życiach? Co dokładnie oznacza termin „być komunikatywnym”?
Wyraz komunikacja w języku polskim jest niejednoznaczny. Może oznaczać akt porozumiewania się lub możliwość przemieszczania się pomiędzy terenami geograficznie oddalonymi. Samo słowo pochodzi od łacińskiego communico, czyli udzielić komuś informacji oraz communio, czyli wspólność. Z komunikacji, w różnych jej odmianach, korzysta się praktycznie bezustannie, często nawet nieświadomie. Jak pisałem już w jednym z artykułów, na akt komunikacji językowej składa się wiele czynników.
Z pozycji uczącego się jakiegoś języka obcego uczeń najbardziej skupia się na kodzie. Równie ważne jak kod są również strony, które odbierają lub wysyłają komunikat. Jednak dla językowych geeków lub po prostu uczniów, najważniejszy jest sam kod, czyli język. Całość, jak wynika ze schematu Jakobsona, tworzy kanał komunikacyjny. Taki kanał może mieć bardzo wiele funkcji: fatyczną (podtrzymywania rozmowy), poetycką, ekspresywną itp. Powszechnie wykorzystujemy takie schematy, czasami nawet kompletnie nieświadomi tworzymy bardzo rozbudowane formy porozumiewania się. W tym celu piszę ten artykuł: by uświadomić ludziom, że to co brzmi tak strasznie w ustach profesorów językoznawców, jest zjawiskiem tak dobrze znanym, jak fakt, iż woda gotuje się przy 100 stopniach Celsjusza. Komunikacja jest jeszcze bardziej rozpowszechniona, odkąd płyty naszych komputerów połączono w sieć, którą nazywamy Internetem. Komunikujemy się na miliony różnych sposób. Raz komunikacja jest fortunna (czyli trafia do odbiorcy, a interpretacja treści jest poprawna), a raz niefortunna (zjawisko przeciwne). W niektórych przypadkach komunikacja może być jednostronna, np. czytanie postów na Facebooku, które przeglądamy (ale nie lajkujemy, ani nie komentujemy). Natomiast gdy już polubimy post lub go skomentujemy (lub według nowej funkcji, „zareagujemy”), w takim przypadku jest to komunikacja dwustronna. Nie jest to komunikacja językowa, gdyż niewykorzystywany jest żaden kod do przekazywania treści.
Język nieogarniony
Powtarzałem to już wielokrotnie, ale powtórzę jeszcze raz: podczas nauki języka komunikatywność jest cechą nieodstępną.
Chciałbym pokazać, że nie zawsze bycie komunikatywnym musi oznaczać uczenie się miliona struktur i reguł gramatycznych, tysięcy słówek, co potem skutkuje jedynie tym, że ktoś nie jest w stanie powiedzieć niczego poza regułkami. Do perfekcji w jakimkolwiek języku prowadzi bardzo długa droga, która, prawdę powiedziawszy, nie ma końca. Nikt z nas nigdy nie będzie mógł powiedzieć: „Umiem język X”, gdyż jest to wymijanie się z prawdą. Mowy uczymy się przez całe życie. Język jako struktura i kod jest tak obszerny, iż nie w sposób jest jednemu człowiekowi objąć wszystkie jego zakamarki i zawiłości. Najlepszym dowodem jest choćby przykład naszej mowy ojczystej: wciąż istnieją słowa, których nie rozumiemy bez uprzedniego zaglądnięcia do encyklopedii lub słownika. Jest to cecha wspólna dla każdego języka na świecie. Wciąż istnieją konstrukcje i wyrażenia, o których nie mamy pojęcia, że istnieją i dowiadujemy się o nich najczęściej w momencie zetknięcia z tekstem, w którym ich użyto, z czystym przekonaniem, iż są one błędami w druku. Obszar semantyczny obejmowany przez słowo „język” jest na tyle ogromny, by nie istniała osoba, która będzie wiedziała wszystko chociażby o jednym z nich. Po przedstawieniu przeze mnie powyższych informacji ktoś może zarzucić: po co w takim razie w ogóle bawić się w coś takiego jak nauka obcej mowy? To na tym właśnie cała sztuka polega: by być na tyle sprytnym i na tyle komunikatywnym, by nawet z brakami wiedzy być w stanie uprawiać kolejne akty komunikacyjne.
Podczas nauki zakres słownictwa obejmuje większość obszarów codziennego życia człowieka, lecz pomimo względnie dobrych strategii przyjętych w podręcznikach nikt nigdy nie będzie w stanie przyswoić całości słownictwa. Również „połknięcie” słownika nie przyniosłoby oczekiwanego efektu, ponieważ takich pozycji należałoby „połknąć” dziesiątki. Dodatkowo za tym argumentem przemawia fakt, iż język jest strukturą żywą, która rozwija się bezustannie. Taka strategia, choć niezwykle szalona, mogłaby się sprawdzić przy językach wymarłych jak: łacina, greka itd. Tak długo, jak będą żyły osoby, które językiem X się posługują, tak długo będzie się on rozwijał. Jednoznaczne jest w takim razie stwierdzenie, iż nie wystarczy połknąć parę słowników, ale należałoby uzupełniać je coraz to nowszymi pozycjami. W kontekście wszystkich informacji tutaj podanych warto zauważyć jak zmienia się definicja słowa komunikacja (w odniesieniu do języka): nie jest to już wykorzystywanie zbiorów zasad gramatycznych, przekładów słownictwa oraz innych środków, by połączyć wszystko w całość, lecz inteligentne poruszanie się pomiędzy meandrami języka i wykorzystywanie posiadanych już informacji w sposób adekwatny do położenia. Myślę, że moje słowa pięknie można podsumować cytatem:
Zmień swój język, a zmienisz swoje myśli. – Karl Albrecht.
A pięknie naukę języka ujęto w tych słowach:
Uczenie się innego języka jest nie tylko uczeniem się innych słów na te same rzeczy, ale także uczeniem się innego sposobu myślenia o rzeczach. – Flora Lewis
Teoria w praktyce
Idąc za ciosem chciałbym pokazać przykład tego, jak można wykorzystać spryt językowy (pozostawiam takową roboczą nazwę tego zjawiska, ale podręcznikowo ten zabieg nazywa się transformacją). Przykład, który podam jest względnie prosty, a oprę się na języku angielskim. Ten wzorzec jest jedynie bazą, pokazem tego, jak można wykorzystać opisane przeze mnie zjawisko do własnych celów.
Działem słownictwa, którym się zajmę, będzie słownictwo medyczne. Jest to jeden z mniej przyjemnych działów, ale jakże potrzebnych. Wiele słów pochodzi w tym wypadku z greki i łaciny, ale dla osoby, która nie zna zarówno jednego, jak i drugiego języka musi to wyglądać jak czarna magia.
Oryginalne zdanie:
I’d like to set up an appointment at doctor Smith who is an opthalmologist at Manchester’s surgery.
Po spojrzeniu na zdanie, zastanów się, proszę, nad znaczeniem tego zdania. Ile z tych słów jest Ci obcych? Ilu z nich nie rozumiesz? Oczywiście zależy to od wielu czynników osobistych, ale najprawdopodobniej były to: appointment, opthalmologist i surgery. W tym zdaniu, to one są kluczowe, a ich znajomość jest konieczna do zrozumienia całości komunikatu. Poniżej przedstawiam tłumaczenie zdania:
Chciałbym umówić się na wizytę u doktora Smitha, który jest okulistą w przychodni w Manchesterze.
Jednak to zdanie nie wygląda aż tak strasznie, nieprawdaż? Słowa wyróżnione przeze mnie w tekście oznaczają kolejno:
appointment – wizyta; chodzi o cały zwrot: to set up an appointment [at] – umówić się na wizytę lekarską
opthalmologist – okulista
surgery – tu: przychodnia
Teraz należy się zastanowić, czy nie dałoby się skonstruować tego zdania w inny, prostszy sposób – bez użycia wyróżnionych przeze mnie słów. Po przyjrzeniu się mu można zauważyć, że z powyższego przykładu pozostawić można w niezmienionej postaci trzy wyrażenia: I’d like to; doctor Smith who [is] oraz nazwę miasta Manchester. Następnie przyglądniemy się wyrażeniu to set up an appointment [at somebody]. Jego znaczenie podałem już wcześniej i takowego tłumaczenie będziemy się w dalszych krokach trzymać. Łatwo zauważyć, że składa się ono z dwóch członów: to set up (czyli idiomu oznaczającego: umówić się, ustawić, dogadać się, wyznaczyć coś) oraz an appointment [at somebody], czyli: wizyta lekarska. Teraz trzeba spróbować poszukać w głowie słów w języku angielskim, które byłyby w stanie zastąpić to wyrażenie, albo jego połowę. Jego pierwszą część można przetłumaczyć przykładowo jako: book, reserve, decide about, organise lub ask for. Są to dużo prostsze słowa, które większość z nas zna i rozumie. Zaś appointment można zastąpić słowami: meeting, talk albo consultation. Tym sposobem mamy już pierwszą część zdania:
I’d like to ask for a meeting […].
Następne słowo, którym się zajmiemy to opthalmologist, czyli okulista: można je zastąpić dwojako – albo za pomocą synonimu, albo za pomocą definicji opisowej. Synonim można stworzyć jako nowy wyraz powstały w zabiegu słowotwórczym, np.: eye specialist lub eye-doctor (jest to autentyczny synonim tego wyrazu, występujący w słowniku). Drugi sposób, to opisanie zawodu okulisty: jest to droga okrężna, ale prosta i efektywna. Wtedy okulista staje się: a doctor who specializes in eye(')s (illnesses). Dzięki temu możemy dołożyć kolejną cegiełkę do naszego zdania, które teraz brzmi tak:
I’d like to ask for a meeting at doctor Smith who is an eye-doctor […].
Ostatnim słowem jest surgery. Tutaj postępowanie jest dwojakie i takie samo jak w przypadku słowa okulista. Możemy być ono nieco kłopotliwe, ponieważ wymaga to również wiedzy na temat organizacji pracy lekarzy. Ten wyraz zastąpić można: practice lub jako a place where a medical practicioner works. Ponieważ wykorzystam słowo practice, będę musiał nieco przekształcić wcześniejszy krok.
Są to już wszystkie wyrazy, a całość tworzy zdanie:
I’d like to ask for a meeting at doctor Smith who has practice as an eye-doctor in Manchester.
Tłumaczenie to:
Chciałbym zapytać o spotkanie u doktora Smitha, który praktykuje jako okulista w Manchesterze.
Ten proces w tekście zajmuje bardzo długo, ponieważ starałem się przedstawić wszystko krok po kroku. Normalnie jest to niezwykle krótki i prosty proces myślowy, który zachodzi dużo szybciej bez jego dokładnego opisywania. Na początku sprawia trudności i trwa stosunkowo długo, ale z czasem jest coraz krótszy, a mózg w ten sposób uczy się i nabiera doświadczenia, by myśleć o danym zagadnieniu w sposób okrężny, który może przynieść nam różne korzyści.
Plusy i minusy transformacji
Zabieg uproszczenia jest najczęściej wykorzystywany w mowie. Równocześnie należy przypomnieć o fakcie, iż każdy język jest piękny, a jego wydobycie wymaga nauczenia się wielu struktur i wyrażeń, by móc je potem zastosować w praktyce. W wymowie najważniejszy jest przekaz, jego treść, prędkość przekazywania informacji, przy czym sposób pozostaje na drugim miejscu. Ale nie jest tak zawsze. Przykładowo wykładowca, nauczyciel albo osoba wypowiadająca się na oficjalnym spotkaniu (choćby dyplomata) nie może posługiwać się tak uproszczonym językiem, gdyż jest to po prostu niezgodne z jego etyką zawodową. Jednak w codziennym życiu i jego czynnościach użycie tego typu sformułowań jest przydatne, gdyż upraszczają je. Pomimo tego polecam naukę pełną, bez opuszczania, gdyż komunikacja jest dwustronna i nadawca kierujący swoją wiadomość może ją sformułować w inny sposób, niekoniecznie zrozumiały. Jest to jednak dobra strategia w sytuacji, gdy ktoś nie czuje się pewnie ze swoimi umiejętnościami, a potrzebuje je wykorzystać. Ta sprawa dotyczy dwóch rodzajów słownictwa, które posiadamy w pamięci: aktywnego oraz biernego. Słownictwo aktywne to wyrazy, które są znane, rozumiane i zapamiętane oraz, co najważniejsze, wykorzystywane do mówienia. Słownictwo bierne to zaś słowa, których nie wykorzystuje się w mowie (gdyż mózg nie ma możliwości skorzystania z nich), ale rozumie i zna, a nawet potrafi przetłumaczyć z języka obcego na ojczysty. Zazwyczaj zbiór słownictwa aktywnego jest węższy, gdyż wymaga to większej ilości pracy poświęconej każdemu wyrazowi z osobna. W dodatku takie działania pozwalają nam na obracanie się w jeszcze szerszym kręgu zagadnień. Komunikatywność można „zmierzyć” w ilości tematów, na które człowiek jest w stanie porozumiewać się swobodnie, ale nie wykorzystuje się tego powszechnie, gdyż jest to niewspółmierne z faktycznymi umiejętnościami. W tym celu potrzebne są umiejętności „przebiegłości językowej”, która pozwala na uspokojenie osoby mówiącej i pozostawienie jej w przekonaniu, iż poradzi sobie w większości możliwych sytuacji. Jest to zjawisko pozytywne, lecz w procesie nauki, gdy jest się ocenianym, trzeba je wykorzystywać w sposób bezpieczny, gdyż na testach takie „manewry” nie są akceptowane ze względu na to, iż proces nauki obejmuje całość materiału, a nie tylko jego wybiórczą część. Wykonywanie takich operacji myślowych wymaga od uczącego się zmiany sposobu, w jaki myśli, co skutkuje sprawniejszą i lepszą wymianą informacji pomiędzy półkulami mózgu. Sprawia to, iż kąt widzenia na różne sprawy poszerza się i pozwala na myślenie kreatywne. Nauka języków obcych pomaga w zapobieganiu procesu starzenia się mózgu oraz rozwija jego poszczególne części, które czasami nie mają wiele wspólnego z samym językiem. Czynniki te (i wiele innych) składa się na zdolność wielowymiarowego myślenia. Osoby, które uczą się więcej niż jednej mowy (w szczególności z bliskich sobie grup), zauważają podobieństwa i analogizmy pomiędzy poszczególnymi tworami, co samo w sobie świadczy o tym, jak nauka języków wpływa na rozwój mózgu.
Podsumowanie
Podczas nauki zauważamy w poszczególnych grupach mówiących danymi językami, że komunikują się one w różny sposób, odmienny od tego, do którego przywykliśmy. Logiczne jest więc stwierdzenie, iż nauka języka od nowa, to nauka od nowa komunikacji, z ludźmi, którzy w nim mówią. Wiadomo też, że komunikacja jest bardzo pospolitym zjawiskiem, który opisuje schemat Jakobsona. Zatem edukacja językowa sprawia, że nasze życie jest nie tylko podwójne, ale również wielowymiarowe. Jest ono bogate w dodatkowe zjawiska (czasem pozytywne, czasem negatywne).
Mówił o tym już Johann Wolfgang von Goethe, tak samo jak inni przed nim i po nim:
Człowiek żyje tyle razy, ile zna języków.