nabywanie języka

Nie ma mówcy bez słuchacza, czyli nabywanie języka okiem B.F. Skinnera

clipartpanda.com

Rozmawiamy… źródło:clipartpanda.com

Czas najwyższy, żebym zajęła się tematem, którego podjęcie już niejednokrotnie obiecywałam. Przez wiele lat interesowałam się, a przez kilka lat bardziej serio zajmowałam, analizą zachowania (ang. behavioral analysis), której początki i solidne podstawy leżą w działalności naukowej i pracach B. F. Skinnera. Dlatego nie było siły, która pozwoliłaby mi uniknąć krótkiego przynajmniej przybliżenia skinnerowskiej teorii nabywania języka czytelnikom strony o tematyce językowej. Traktuję to jako coś w rodzaju kronikarskiego obowiązku. Tym niemniej, uważam również za ciekawostkę, którą warto się podzielić. Kim był ów Skinner, możecie przeczytać w Wikipedii, najlepiej angielskiej. Wart zaznaczenia jest fakt, że większość polskich (i wielu zagranicznych) psychologów uważa go za postać kontrowersyjną. Przypisuje mu się, w dużej mierze niesłusznie, redukcję zachowań ludzi i zwierząt do prostych zależności bodziec-reakcja oraz ignorowanie takich zjawisk jak myślenie, uczucia czy twórczość. Mam nadzieję, że prezentując ten niewielki zaledwie wycinek jego poglądów uda mi się pokazać "ludzką twarz" Skinnera, zainteresować Was jego koncepcją przyswajania języka i zachęcić do dyskusji o jej słabych i mocnych stronach.

 

JĘZYK JAKO ZACHOWANIE WERBALNE

Właśnie tak. Zachowanie. Na tym polega ten myk, wywołujący od dekad tyle nieporozumień: behawioryści skinnerowscy traktują odczuwanie i myślenie na równi z chodzeniem, śpiewaniem czy jedzeniem, czyli jako zachowania sprawcze (do pojęcia "werbalne" jeszcze dojdziemy). Wszystko, co robi żywy człowiek, jest zachowaniem i podlega analizie zachowania (behavioral analysis). Zacznijmy od definicji zachowania sprawczego: jest to rodzaj dowolnie podejmowanego zachowania, które wywołuje konsekwencje w środowisku i jest przez te konsekwencje kształtowane. Jeśli brzmi to Wam niejasno, dodam, że chodzi o kształtowanie w dłuższej perspektywie czasowej. Człowiek albo zwierzę, robiąc coś, niejako testuje środowisko, sprawdza co się stanie i zgodnie z tą wiedzą podejmuje decyzje, jak zachowywać się dalej. Pokażę to na przykładach, opisując poszczególne możliwe konsekwencje zachowania.

Konsekwencje zachowania:

1. Wzmocnienie pozytywne

Jest to każdy czynnik (zdarzenie, bodziec) występujący po zachowaniu, który z czasem zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia tego zachowania. Śmiech znajomych jest dla nas wzmocnieniem pozytywnym dla opowiadania im dowcipów. Słuchanie lubianej przez nas muzyki jest wzmocnieniem pozytywnym dla włożenia płyty i włączenia sprzętu grającego. Uwaga i troska rodziców wzmacnia pozytywnie różne zachowania dziecka, nie zawsze przez nich pożądane…

2. Wzmocnienie negatywne

To z kolei każdy czynnik, którego działanie ustaje bądź którego możemy uniknąć przez podjęcie danego zachowania, wskutek czego prawdopodobieństwo wystąpienia tego zachowania w przyszłości również wzrasta, tak jak to ma miejsce w przypadku wzmocnienia pozytywnego. Rozkładamy parasol, żeby schronić się przed deszczem – zatem deszcz jest wzmocnieniem negatywnym dla rozkładania parasola. Irytujący brzęczyk wzmacnia negatywnie zapinanie pasów przez kierowców (nie każdy samochód ma ten diabelski mechanizm, ale jeśli się z nim spotkaliście, to wiecie, o czym mówię). Nielubiący danego przedmiotu student uczy się, aby uniknąć oblania egzaminu.

3. Kara pozytywna

Jest nią każdy czynnik, występujący po zachowaniu, który zmniejsza prawdopodobieństwo tego zachowania w przyszłości. Najprostszym przykładem zachowania kształtowanego przez karę pozytywną jest dotknięcie gorącej kuchenki, które powoduje ból (czynnik karzący). Człowiek wyjątkowo szybko uczy się, żeby tej gorącej kuchenki nie dotykać.

4. Kara negatywna

Jeśli uważnie przeczytaliście trzy poprzednie punkty, nie będziecie mieli problemu ze sformułowaniem definicji. Z karą negatywną mamy do czynienia wtedy, kiedy usunięcie jakiegoś czynnika, wskutek wystąpienia danego zachowania, zmniejsza prawdopodobieństwo tego zachowania w przyszłości. Ten typ kary często stosują rodzice wobec dzieci (np. ban na internet czy słodycze).

5. Wygaszanie zachowania, polegające na tym, że częstotliwość zachowania zmniejsza się, aż wreszcie ustaje, jeśli na odpowiednio długi czas zabraknie czynnika, które je wzmacniało. Chcecie, żeby znajomy przestał do Was pisać? Wystarczy konsekwentnie ignorować jego maile.

Jak zapewne zauważyliście, powyższe nazewnictwo może wprowadzić sporo zamieszania. I tak jest w rzeczywistości, niemal każdy pedagog i socjolog, a także wielu psychologów, używa zamiennie określeń "kara" i "wzmocnienie negatywne", mimo że oznaczają coś innego. Aby się nie pogubić, warto zapamiętać: wzmocnienie zawsze zwiększa prawdopodobieństwo zachowania, kara zawsze je zmniejsza. Pozytywne odnosi się do pojawienia się jakiegoś czynnika, a negatywne – do jego usunięcia.

 

Skinner większość badań przeprowadzał na zwierzętach. źródło: www.glogster.com

Ludzka twarz Skinnera. źródło: www.glogster.com

Po takiej (z konieczności bardzo skrótowej i pomijającej wiele ważnych aspektów) charakterystyce konsekwencji zachowań sprawczych, możemy wrócić do określenia języka mianem zachowania werbalnego. Zachowanie werbalne to szczególny przypadek zachowania sprawczego, kiedy wpływamy na inne osoby i to od nich, i tylko od nich, otrzymujemy to, co stanowi konsekwencje naszego zachowania. Aby można było mówić o zachowaniu werbalnym, konieczna jest interakcja mówca – słuchacz. Ten pierwszy jest wykonawcą zachowania, a ten drugi – mediatorem wzmocnień, "publicznością" dla mówiącego. Na uwagę zasługuje fakt, że skinnerowskie rozumienie zachowania werbalnego obejmuje nie tylko słowa, wypowiadane czy pisane, ale także każdy gest, piktogram, płacz niemowlęcia, ruch szachowy… Verbal Behavior – taki tytuł miała książka wydana w 1957 r., w której Skinner zaprezentował swoją koncepcję przyswajania języka przez człowieka. (Pewnie wielu z Was gdzieś kiedyś przy okazji usłyszało, że psycholingwista Noam Chomsky w 1959 r. przedstawił słynną krytykę Verbal Behavior, w której m.in. zakwestionował adekwatność zastosowania prawidłowości odkrytych dzięki badaniom na zwierzętach, do złożonych ludzkich zachowań takich jak mowa. Złośliwi behawioryści twierdzą, że Chomsky nigdy nie zrozumiał, a nawet nie przeczytał dokładnie pracy Skinnera. Równie złośliwi psychologowie poznawczy zauważają, że Skinner nigdy publicznie nie odpowiedział na tę krytykę, dodając, że to zapewne z braku kontrargumentów). Drugą kluczową charakterystyką skinnerowskiej koncepcji, obok ujęcia języka jako zachowania werbalnego, jest zainteresowanie się funkcją języka, a nie jego strukturą. Według naukowca, to właśnie funkcja języka powinna stanowić przedmiot badania psychologa, bo o efekcie w komunikacji decyduje nie ilość przyswojonych słów i struktur, a umiejętność ich wykorzystania w różnych sytuacjach.

Jak zatem wyglądałoby podejście skinnerowskie "w akcji"? Jest sobie dziecko, otoczone przez tzw. społeczność werbalną, czyli przez najbliższych, z którymi się komunikuje. Komunikację niemowlaka będą stanowiły głównie różne rodzaje płaczu, którymi zasygnalizuje swoje podstawowe potrzeby, i już tu można zauważyć kształtowanie się zachowania przez jego konsekwencje (nudzi mu się w łóżeczku, musi zapłakać, bo wtedy przyjdzie mama i się nim zajmie;  już wie, że mama inaczej reaguje na jego płacz związany z głodem, a inaczej związany z potrzebą kontaktu). Potem komunikacja rozszerza się na różne gesty (np. wskazywanie na przedmioty), pojedyncze słowa, następnie krótkie zdania, dalej naśladowanie wypowiedzi innych, recytacje wierszyków itd. To, co się sprawdza (czyli jest wzmacniane), jest utrwalane, co nie – wygaszane. W międzyczasie dziecko poznaje dalszą rodzinę, potem kolegów, idzie do przedszkola, do szkoły – cały czas rozszerza się i różnicuje jego społeczność werbalna, a co za tym idzie, różnicują się jego zachowania werbalne, w zależności od otoczenia.

A oto kilka (sparafrazowanych przeze mnie dla lepszej przejrzystości) cytatów ze Skinnera:

  • Ta sama osoba posiada na stałe różne repertuary zachowań werbalnych, ukształtowane (poprzez wzmocnienia i kary) przez różne społeczności werbalne. Innym językiem mówimy w domu, innym w pracy. To co uchodzi za odpowiednie w grupie bliskich znajomych, będzie zupełnie nieodpowiednie u przysłowiowej cioci na imieninach.
  • Znaczenia, jakie przekazujemy, to całe kompleksy interakcji zachowań i środowisk, w których występują. Słowniki nie dostarczają nam znaczeń, dostarczają tylko słów.
  • Nie ma znaczeń, które byłyby takie same dla mówiącego (nadawcy) i słuchającego (odbiorcy). Znaczenia nie są niezależnymi całościami. Musimy podchodzić do słowników już uzbrojeni w znaczenia.
  • Jeśli istnieje jakieś znaczenie utworu literackiego, to tylko w odniesieniu do danego odbiorcy.
  • Krytycy literaccy i lingwiści, analizując tekst pod kątem słów i zdań, biorą pod uwagę wyłącznie znaczenie, jakie ma on dla odbiorcy. Jeśli pomijają okoliczności, w jakich utwór został napisany (czyli zostało wyemitowane zachowanie werbalne), ich uwadze umyka jego znaczenie dla autora.

 

Co sądzicie o takim podejściu do nabywania języka? Czy dobrze opisywałoby naukę języków obcych? Czy da się obronić traktowanie języka jako "po prostu zachowania"? Czy naprawdę, jako odbiorcy literatury, jesteśmy skazani na skrajną samotność, a pisarze – na kompletne niezrozumienie? Zapraszam do dyskusji 🙂

 

Zobacz także:

Niemowląt sprawności językowe – część 1

Niemowląt sprawności językowe – część 2

Historia motywacyjna