Powracamy do problematyki językowego rozwoju człowieka, którą rozpoczął ten artykuł. Dziś chciałabym się podzielić pozostałymi, wybranymi przeze mnie wynikami eksperymentów opisanych w pracach badawczych zaprezentowanych na hiszpańskiej konferencji „Workshop on Infant Language Development”, organizowanej przez Basque Center on Cognition, Brain and Language. Dotkniemy m.in. tematu dziecięcej dwujęzyczności, ale nie tylko w kontekście suchych badań – przedstawię bardzo ciekawy (moim zdaniem) przykład z życia mojej koleżanki. Znajdzie się także dobra okazja, by zareagować na pytanie od jednej z naszych czytelniczek, która wychowuje dzieci w związku polsko-amerykańskim.
Powinniście czytać dalej, jeśli ciekawi was chociażby…
Jak niemowlęta dostosowują się do gramatycznych struktur?
Co wpływa na ich strategie uczenia się nowych słów i pojęć?
Czy możliwe jest wychowanie dwujęzycznego dziecka w związku Polaków-absolwentów anglistyki?
NIEMOWLĘ & UCZENIE SIĘ
Badacze Markman i Wachtel założyli przed laty, że strategiami uczenia się u niemowląt rządzi tzw. Mutual Exclusivity (ME). Nie pozwala ona małemu człowiekowi przyjąć innego założenia, niż to, że jeden obiekt powinien mieć dokładnie jedną słowną reprezentację. Jednak bywa, że dzieci wystawiane są na działanie synonimów (w swoim ojczystym języku) czy też narzeczy zupełnie obcych (zwłaszcza w rodzinach wielojęzycznych, bądź też w życiu codziennym i pre-szkolnym) – czy zasada ME rzeczywiście pozostaje wówczas nieugięta?
Badanie przeprowadzone na trzech grupach 19-miesięcznych niemowląt udowodniło, że przywiązanie do ME maleje w niektórych okolicznościach w sposób znaczny. Zarówno dzieci wychowujące się "dwujęzycznie", jak i te, którym zaaplikowano limitowaną dawkę nauki języka obcego (pasywne słuchanie i interakcja raz na tydzień), nie miały problemu z zaakceptowaniem zmienności nazywania tego samego obiektu (maskotka zajączka mogła nagle stać się króliczkiem). Grupą odniesienia były w tym przypadku oczywiście dzieci jednojęzyczne, u których wykazano mniejszą elastyczność w tym zakresie.
NIEMOWLĘ & SYNTAKTYKA
W innym badaniu udowodniono, że już 13-miesięczne niemowlęta, w obliczu prezentowanego im języka sztucznego, preferują i rozpoznają regulacje zgodne ze strukturą ich języka ojczystego. Dowodzi to potędze istniejących w jednostkach ludzkich regularności statystycznych w uczeniu się języków – zarówno na samym początku życia, jak i w jego dalszym biegu.
Infant adaptation to syntactic structure
Onnis, L. & Thiessen, E.
Tego typu badania, choć może nie zawsze jasne dla laików w swoim dokładnym przebiegu i metodologii, oraz niepozbawione marginesu statystycznego błędu, dają jednak pewien ogląd na, jak się okazuje, niezwykle wczesny rozwój zdolności poznawczych u dzieci, także zaawansowanych kompetencji językowych.
Tak zwana wiedza potoczna dawno już wzbogacona została o hipotezy i przekonania dotyczące zalet dwujęzyczności podjętej w jak najmłodszym wieku. Profitów związanych z elastycznością myślenia, uczenia się, zapamiętywania czy ogólną wygodą życiową nie trzeba udowadniać żadnymi badaniami. Mimo to, pozwolę sobie przytoczyć jedną z interesujących prac, w której to wzięto pod lupę niemowlęta "chłonące" jednocześnie dwa, bardzo zbliżone do siebie rytmicznością języki, tj. hiszpański i baskijski.
(Moja wiedza nt. języka Basków jest mocno ograniczona, natomiast jestem świadoma jego izolowanego charakteru: czy ktoś faktycznie może potwierdzić jego znaczące podobieństwo do hiszpańskiego?)
NIEMOWLĘ & DWUJĘZYCZNOŚĆ
Badacze zastanawiali się, czy zaledwie czteromiesięczny (!), dwujęzyczny Hiszpano-Bask zdoła rozróżnić między sobą swoje dwa natywne języki. Jako porównania użyto pary języków nieznanych dziecku i znacznie różniących się między sobą (były to, uwaga, polski i japoński).
Okazało się, że człowiek zaledwie kilka miesięcy po urodzeniu jest świadom, kiedy dokładnie otaczany jest językiem torreadorów, a kiedy do akcji wkracza baskijska babcia czy wujek.
Wynika z tego, że każde prawidłowo rozwijające się psychicznie dziecko, odznacza się fantastycznym przystosowaniem do bilingwalnego "eksperymentowania" na jego kilkumiesięcznym, a potem już kilkuletnim organizmie.
STUDIUM PRZYPADKU KOLEŻANKI X
Jedna z moich koleżanek, którą dla ułatwienia ochrzczę tajemniczym pseudonimem "X", dała mi się początkowo poznać jako uczennica starszej klasy, bezpardonowo krocząca korytarzami mojej podstawówki i wymieniająca z przyjaciółkami zdania wypowiedziane typowym, czystym amerykańskim akcentem, znanym doskonale z wątpliwej jakości filmów i seriali młodzieżowych.
Kiedy w toku relacji dowiedziałam się o jej dwujęzyczności, automatycznie założyłam, że musi ona pochodzić z rodziny mieszanej pod względem narodowości, lub przynajmniej mieć za sobą dłuższy pobyt za granicą. Okazało się, że X zawdzięcza swoje kompetencje tylko i wyłącznie profesji swoich rodziców – nauczycieli angielskiego.
Specjalnie dla potrzeb tego artykułu, dopytałam X o kilka szczegółów związanych z jej językowym rozwojem.
Po pierwsze: Czy rodzice X wdrożyli ją w dwujęzyczność od samego początku jej życia, czy nastało to już po wypowiedzeniu przez nią pierwszych słów po polsku?
X wie, że to angielski był jej "pierwszym z pierwszych" języków. Polski został wdrożony do życia X dopiero, gdy skończyła ona 3-4 lata.
Po drugie: Czy "rygor" zwracania się do niej w języku angielskim dotyczył obojga rodziców, czy tylko jednego?
Początkowo to matka X miała być rodzicem "anglojęzycznym", zaś ojciec miał zwracać się do córki po polsku. Wkrótce jednak matka X uznała, że dawka angielszczyzny będzie zbyt mała, więc poleciła również mężowi całkowicie ograniczyć użycie języka polskiego.
Gdy X osiągnęła wiek 7-8 lat, ojciec postanowił zwiększyć udział polskiego, lecz matka odmawiała jego użycia w rozmowach z córką. X wspomina, że irytowało ją to, gdyż nie zawsze była w stanie wyrazić po angielsku to, co przytrafiło jej się w ciągu dnia w polskiej szkole.
Po trzecie: Czy proporcje między używaniem przez nią polskiego i angielskiego były wyważone?
X uważa, że częste obcowanie z językiem polskim w szkole i u dziadków pozwoliło zrównoważyć wyłączność angielskiego, którym posługiwano się w domu rodzinnym.
Po czwarte: Czy dziś, w wieku dwudziestu-kilku lat, X nadal rozmawia ze swoimi rodzicami po angielsku?
Matka X przez całe jej życie rozmawiała z nią wyłącznie po angielsku, co ma miejsce do dnia dzisiejszego. Ojciec rzadko używa już angielskiego w rozmowach z X, zwłaszcza, kiedy opowiada jej o swoim życiu. Warto wspomnieć, że rodzice X w pewnym momencie rozwiedli się.
X rozmawia z ojcem po angielsku tylko wtedy, gdy chce "wykluczyć" z rozmowy kogoś nieanglojęzycznego, bądź też w przypadku tematów trudnych emocjonalnie – jest to dla X bardziej komfortowe. Cytat: "I can't word myself emotionally in Polish as well as I can in English"
I wreszcie: Co skłoniło rodziców X do podjęcia tego typu "eksperymentu" na dziecku?
Główną inicjatorką przedsięwzięcia była matka X, która uznała, że będzie to ciekawe pod względem lingwistycznym doświadczenie (przypadek córki stał się nawet tematem jej licencjatu oraz magisterki). Matka X interesuje się językoznawstwem oraz psycholingwistyką, sama X również studiuje kierunek pokrewny.
Dziadek od strony ojca X również próbował wychować dwujęzycznie swoją młodszą córkę, tj. ciotkę X. Eksperyment niestety nie powiódł się, lecz ojciec X obserwował z zaciekawieniem poczynania dziadka X, toteż przystał na pomysły żony.
WIADOMOŚĆ OD CZYTELNICZKI – DYSKUSJA OTWARTA
Ponad tydzień temu otrzymaliśmy na facebooku list od jednej z naszej czytelniczek, Polki mieszkającej w Stanach Zjednoczonych:
"Dzien Dobry, Poszukuje odpowiedzi na pytania. Mieszkam w USA jestem Polka z wyksztalcenia pedagogiem, moj maz jest Amerykanienem, nauczycielem angielskiego. Mamy dwojke malych dzieci mowiacych zarowno po polsku jak i angielsku na takim samym poziomie. Za rok nasze starsze dziecko obejmie obowiazek szkolny. My jednak mamy idealne warunki, zeby uczyc dzieci w domu. I tutaj pojawia sie maly problem. Ja caly czas mowie do dzieci po polsku i one sie juz nauczyly same z siebie, ze w zaleznosci do kogo mowia zmieniaja jezyk. Nie wiem jak mam to pogodzic z nauka w domu ktora jednak musi byc po angielsku. O ile teraz wszystko jest zabawa i dzieci ucza sie same, o tyle za chwilke bedzie trzeba wprowadzic im alfabet, i to ja bede musiala uczyc w ciagu dnia. Jak to pogodzic, jak uczyc, zeby dzieci znaly pojecia w swoim jezyku a nie zgubily takze polskiego. Czy ktos moze z forumowiczow jest w takiej sytuacji? Bede wdzieczna za wszelkie informacje i linki na temat, moga tez byc w jezyku angielskim. Pozdrawiam Asia"
Trudno mi dawać jednoznaczne rady naszej czytelniczce, z kilku powodów: po pierwsze, nie mam dzieci; po drugie: nie mam obcojęzycznego partnera, ani nie mieszkam poza granicami Polski. Brak mi wykształcenia lingwistycznego czy pedagogicznego, zaś zdobycie psychologicznego jest obecnie w toku. Jednak przypadek koleżanki X daje dużą dawkę nadziei na to, że nawet jeden rodzic jest w stanie "zatrzymać" w dziecku język, którego nie słyszy ono w szkole czy od kolegów, co oczywiście wymaga ogromnej pracy, determinacji i konsekwencji wszystkich członków rodziny.
Rzecz jasna należy wziąć pod uwagę wszelkie czynniki zakłócające – mąż naszej czytelniczki nie zna polskiego; potęga oddziaływania angielskiego na terenie USA z pewnością "miażdży" mowę Polaków, zaś wychowanie jedynaczki (X nie miała rodzeństwa) w sposób znaczący różni się od posiadania w domu większej gromady pociech.
Być może w komentarzach znajdzie się kilka rad od osób odwiedzających Wooflę?
Zobacz także…
Niemowląt sprawności językowe – część 1
Najpiękniejszy z językowych przełomów
Jak szybko można zapomnieć – historia oparta na faktach
Po naszemu, czyli kilka słów o gwarach wielkopolskich