Języki obce stały się moją pasją zaraz po odkryciu i przeczytaniu kilku notek na blogu Karola już dobre kilka lat temu. Przez całe te lata bardziej rozwijałem swoją wiedzę o strukturach, historii i budowie języków, niż je poznawałem. Mimo tego na dobrą drogę wprowadziłem swój język angielski, który jest dla mnie w tej chwili najważniejszy. Posługuję się nim w pracy, studiuję na angielskiej uczelni, czytam w większości literaturę po angielsku, oglądam tylko i wyłącznie angielską telewizję… Mógłbym wymieniać tak w nieskończoność! Mówiąc krótko, angielski stał się językiem, którego używam w 80%. W swojej historii językowej mógłbym także mówić o hiszpańskim, stojącym u mnie na poziomie turysty, który chce zamówić obiad czy taksówkę, szwedzkim będącym moim niespełnionym marzeniem, esperanto, które było dla mnie czymś ciekawym, a tym samym zagadkowym oraz… niemieckim, który mimo niskich ocen w liceum był moim głównym językiem z pięcioma godzinami lekcyjnymi w planie. Był to język, któremu poświęcałem więcej czasu niż angielskiemu, jako że Pani S. tylko czekała na to, żeby nam się noga podwinęła. Codzienne odpytywania z ostatniej lekcji- i to każdego ucznia, a nie jednego, jak to zazwyczaj bywa- stały się zgrozą przed, którą każdy uciekał jak się dało. Strach dał nam tyle, że każdy z nas wyszedł z liceum z całkiem niezłym poziomem tego języka. Niektórzy odetchnęli jako, że nasz koszmar się zakończył, niektórzy poszli na filologię niemiecką. Ja niestety należałem do tych pierwszych. Mimo, że Pani S. mówiła „Zobaczysz, że w Anglii niemiecki Ci się przyda!” wyśmiewałem ją, a ona i tak nie dawała mi spokoju, a przecież „niemieckiego na maturze nie zdawałem”.
Szoku doznałem we wrześniu, kiedy rozpocząłem studia, a wykładowcy zaczęli opowiadać nam więcej co przez te lata będziemy robić. Jeden z nich powiedział „Jak pewnie wiecie, są dwa rodzaje waszego kierunku”. Pojawiła się chwila zastanowienia… „Naprawdę?”, „Pierwsza nazwa to „Hospitality Management”, druga „International Hospitality Management””. Wy jesteście tą drugą oczywiście. Wyróżnia was to, że po tych 4 latach, jeżeli dacie także coś z siebie, wyjdziecie z uczelni ze znajomością dwóch języków obcych. Studentów międzynarodowych pocieszę, że będziecie wtedy znali 4 języki”. Pojęcie „znali” było dla mnie oczywiście empiryczne, więc porozmawiałem z ludźmi z ostatniego roku, którzy przyznali mi, że lektorzy języków są wymagający i naprawdę chcą nas czegoś nauczyć. Z jednej strony bardzo się ucieszyłem, z drugiej nie, ponieważ uczelnia bierze pod uwagę, że jeden z tych języków znamy już przynajmniej na poziomie komunikatywnym. Co to oznacza? Hiszpański? Nie. Niemiecki.
Następna myśl? Co pamiętam? Niestety, chyba niewiele. Ilość zapomnianego materiału przez okres 2 lat bez nauki danego języka szczerze mnie przeraził. Chciałem, napisać jakieś krótkie opowiadanie, coś o sobie, nic trudnego. Z wielkim żalem skończyłem pisać na poziomie „Ich komme aus Polen”. Poza tym, pamiętam tylko kilka zasad gramatycznych, kilka fraz i słówek, wszystko jednak pokryte jest grubą warstwą kurzu. W ruch poszła niemiecka Wikipedia oraz niemieckie gazety! Podróże po niemieckim intrenecie skończyły się zadziwiająco szybko… poszukiwaniem materiałów do nauki tego języka.
Dzięki temu zacząłem czytać o zapominaniu i zauważyłem, że jest to czynnik naszego umysłu, który jest szczegółowo badany przez naukowców. Szczególnie zainteresowałem się pozycją Hermanna Ebbinghausa w tej sprawie. Mimo, iż jego badania były i są kontrowersyjne jako, że dotyczyły tylko i wyłącznie pamięci deklaratywnej- pamięci, z której dane łatwo nam przychodzą (jest to typ pamięci długotrwałej)- zainteresował mnie on swoim wynalazkiem, którym jest Krzywa Zapominania.
Przedstawia ona zależność między ilością materiału a upływem czasu. Okazało się, że już po krótkim okresie zapominamy to czego- jak sami twierdzimy- nauczyliśmy się. Krzywa pokazuje, że wraz z upływem czasu, z naszej pamięci, w szybkim tempie uciekają materiały, które przerobiliśmy i spróbowaliśmy zapamiętać. Po stworzeniu pierwszej krzywej niemiecki naukowiec wpadł na kolejny pomysł, który dał początek systemowi nauki rozłożonej w czasie. Stworzył on kolejny model, który przedstawia krzywe zapominania po kolejnych przypomnieniach.
Interpretacje tych dwóch, przedstawionych wyżej krzywych oraz mojej historii pozostawiam Wam samym. Ja, może naiwnie, wziąłem sobie do serca to co przedstawił psycholog i z pewnością będę pamiętał wszystko co przestudiowałem w publikacjach o nim.
Na koniec ciekawostka:
Pozdrawiam!
P.S. Jak już przeczytaliście, muszę wziąć się za swój niemiecki, dlatego mam pytanie do osób znających ten język: jakie materiały byście mi polecili? Woofla to chyba najbardziej odpowiednie miejsce na takiego typu pytania.