Rozważania na temat najłatwiejszego języka świata odłożyłem na następny tydzień. Dziś zajmiemy się innym tematem, który z jednej strony będzie mniej kontrowersyjny, z drugiej zaś może być znacznie ciekawszy i bardziej treściwy. I to nie tylko dla osób, które są zainteresowane językami słowiańskimi, jako iż morał będzie zadziwiająco uniwersalny.
Ziggy_s w swoim komentarzu poprosił o artykuł opowiadający o tym dlaczego wybrałem, tudzież dlaczego warto wybrać serbski. Moim zdaniem trudno o tym mówić w kompletnym oderwaniu od pozostałych języków byłej Jugosławii, więc wrzucę do jednego worka pozostałe twory jakie "narodziły się" w ciągu ostatnich 20 lat w zachodniej części Półwyspu Bałkańskiego.
Zanim przystąpimy do dyskusji na temat tego, dlaczego warto wybrać język serbski, warto rzucić okiem na artykuł, który napisałem już kilka miesięcy temu – "W jakim języku się mówi w byłej Jugosławii?". Był to jeden z pierwszych wpisów jakie w ogóle zamieściłem na blogu, w którym postarałem się maksymalnie uprościć sytuację językową w tamtym regionie i przedstawić ją w możliwie zrozumiały sposób. Sądząc po Waszych opiniach był to jeden z najlepszych artykułów, jakie kiedykolwiek się tu pojawiły. Dlatego jeśli ktoś nie orientuje się w tym, jakie są różnice pomiędzy serbskim a chorwackim proponuję przeczytanie wspomnianego wyżej wpisu.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Serbski na pewno nie jest językiem popularnym, takim jak angielski, francuski, czy niemiecki. Rzadko zdarza się napotkać szkołę, w której oferują jego lekcje. Ludzie dowiadujący się, że uczę się serbskiego nierzadko proszą, żebym cokolwiek w nim coś powiedział, co chyba jest najlepszą miarą, jaka określa jakie języki społeczeństwo uznaje za dziwne, a jakie nie. Nie zgodziłbym się jednak z tym, iż jest to język wybitnie niszowy, jeśli weźmiemy pod uwagę, że na wielu szanujących się uniwersytetach można studiować filologię serbsko-chorwacką, a spotkanie Serbów bądź Chorwatów w internecie jest rzeczą dość prostą (nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tylko portale anglojęzyczne). Dlaczego więc zacząłem się uczyć serbskiego?
Lata 90. były bardzo ciekawym okresem. Mapa Europy środkowo-wschodniej zmieniała się z roku na rok – tu i ówdzie wybuchały rozmaite konflikty związane z upadkiem komunizmu. Najbardziej krwawym z nich była wojna w byłej Jugosławii. Jako że od dziecka interesowałem się historią i szeroko pojętymi stosunkami międzynarodowymi, będąc już na studiach postanowiłem się tej wojnie przyjrzeć bliżej. Temat zainteresował mnie do tego stopnia, że postanowiłem drążyć go jeszcze bardziej, aż w pewnym momencie stał się moją prawdziwą pasją. Gdy miałem wybrać to, o czym napiszę pracę magisterską, nie miałem wątpliwości. Raczej niemożliwe byłoby napisanie pracy pt. "Serbski separatyzm w Bośni i Hercegowinie" używając jedynie polskich źródeł. Źródła angielskojęzyczne potrafiły dać trochę więcej, ale to wciąż nie było to. Nadal bowiem nie mogłem dotrzeć do właściwej istoty rzeczy. Dopiero znajomość serbskiego pozwalała mi bez problemu dotrzeć do źródeł jakie dla innych byłyby niezrozumiałe. Jeśli ktoś chce być specjalistą od jakiegoś regionu to powinien się nauczyć języka jaki w owym regionie jest używany. W przeciwnym wypadku zawsze znajdą się rzeczy, które będą dla tej osoby nieosiągalne, które będzie mogła jedynie oglądać z boku, ale nigdy nie będzie z nimi obcować na równych zasadach. To samo zresztą, w pewnym ograniczonym stopniu, stosuje się do wszelkich innych osób mających do czynienia z danym regionem, czy to w charakterze turysty czy biznesmena.
Kolejnym powodem, dla którego zacząłem się go uczyć są kwestie czysto lingwistyczne. Znając język zachodniosłowiański (polski) i wschodniosłowiański (rosyjski) czułem się w pewien sposób niekompletny nie mając żadnego pojęcia o południowej gałęzi. Obecnie stwierdzam, że, pod względem językowym, bułgarski byłby znacznie ciekawszym wyjściem ze względu na swoją gramatyczną "niesłowiańskość" jednak na pewno nie mam powodów do narzekań. Kombinacja jednego języka zachodniego, wschodniego i południowego daje w świecie słowiańskim ogromne możliwości. Tym bardziej, że znając serbski niemal automatycznie znamy chorwacki, bośniacki i czarnogórski (wszystko zależy od tego, z którym mamy najwięcej do czynienia i czy chcemy zapamiętywać kilka odpowiedników jednego słowa – szerzej w artykule o językach byłej Jugosławii).
Trzeci powód, dla jakiego mógłbym myśleć o nauce serbskiego to ewentualne możliwości zdobycia pracy, jako że niewielu ludzi go zna. Jednak w tym miejscu warto zaznaczyć, że zawsze byłem realistą i raczej traktuję ten język jako nietypowy dodatek do CV, niż jako mój główny atut. Zresztą o tym, co sądzę o nauce języka w celach finansowych pisałem już wcześniej w artykule "Jakiego języka warto się uczyć" – moim zdaniem wybór języka na zasadzie "tego, który się najbardziej opłaca" jest trochę pozbawiony sensu, bo z reguły się go nie nauczymy jeśli nie lubimy przebywać w jego towarzystwie. Inna sprawa, że trudno mi znaleźć język, którego szczególnie nie lubię.
Dlaczego zaś serbski, a nie chorwacki? Tu nie ma logicznej odpowiedzi. Zadecydował czysty przypadek i to, że zawsze wolałem piłkarzy jugosłowiańskich niż chorwackich. Gdybym uczył się chorwackiego wyszłoby prawie na to samo, tylko mniej byłoby cyrylicy i konstrukcji gramatycznych typowych dla języków bałkańskich.
A jaki w tym wszystkim morał? Taki, żeby uczyć się języka jaki Cię pasjonuje, jaki może się stać medium, dzięki któremu poznajesz inne ciekawe rzeczy, innych ludzi. Wymarzony język to taki, który od pierwszego dnia do końca życia będzie dawał satysfakcję. I takiego właśnie wyboru wszystkim życzę.
Podobne posty:
W jakim języku się mówi w byłej Jugosławii?
Jakiego języka warto się uczyć?
Jak nauczyć się cyrylicy w 2 dni?
Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy – języki słowiańskie
Moja lista 20 języków – część 1
Na wstępie dzięki że uwzględniłeś moją prośbę pisząc ten artykuł.Mnie też do nauki serbskiego popchnęły podobne przesłanki.Rozmawiałem kiedyś ze znajomą slawistką która uczy sie czeskiego i chorwackiego sugerując że serbski byłby lepszą opcją z powodów politycznych . Ona na to że "Serbowie to świnie i żebym poczytał o Srebernicy " Wywiązała sie dosyć dziwna dyskusja ..
Generalnie zawsze znacznie bardziej interesowała mnie historia nowożytna niż dajmy na to średniowiecze . Więc zaczynajac od Srebernicy zśledziłem materiały o wojnie w Jugosławii gdyż mocno mnie to zaciekawiło .Generalnie dalej staram się jak najwięcej na ten temat czytać gdyż stało się to swego rodzaju pasją .Chciałbym jak najwięcej na ten temat wiedzieć by postarać sie zrozumieć tą wojne . Zreszta zawsze moim znajomym wydawało sie dziwne że interesują mnie tego typu pierdoły .
Wybrałem serbski także dlatego że jest mniej znany niżchorwacki. Swoją drogą chętnie odwiedził bym Belgrad . Oby para mistrzostwa Europy/Świata w lekkiej tam się kiedyś odbywały 😉 Swoją drogą jako fan piłki nożnej wole piłkarzy serbskich .Nemanja Vidić niech przyjdzie do Liverpoolu i będe szczęśliwy .
Co do samego serbskiego : w dalszym ciągu rozumiem dużo gorzej u mnie z pisaniem /mówieniem czystą serszczyzną .
Sorry za zaśmiecanie bloga nieskładną wypowiedzią .
Pozdrav !
Zdravo Ziggy!
Absolutnie nie zaśmiecasz bloga nieskładną wypowiedzią. Cieszę się z komentarza, tym bardziej, że temat jaki poruszyłem raczej mało skłania do komentowania.
Dla mnie patrzenie na wojnę w Jugosławii jedynie poprzez pryzmat Srebrenicy to zjawisko typowe dla osób, które na tym konflikcie się kompletnie nie znają. Absolutnie nie zamierzam w tym miejscu gloryfikować Serbów – nie mogę się doczekać aż Mladić stanie przed Trybunałem w Hadze. Jednak po przeczytaniu kilku tysięcy stron na temat sytuacji w byłej Jugosławii, włączając w to dzisiejsze realia, stwierdzam, że każda grupa etniczna (albo raczej elity każdej z tych grup) jest w tym samym stopniu odpowiedzialna za to, co się w czasie wojny działo.
Chciałbyś odwiedzić Belgrad, powiadasz? Byłem, nie żałuję, aczkolwiek trudno mi powiedzieć o tym mieście, że jest ładne. Na pewno jednak ma swój niepowtarzalny klimat.
A co do piłkarzy to jednym z moich ulubionych zespołów wszechczasów była reprezentacja Jugosławii w 1998 roku, gdy grali w niej Mijatović, Savićević, Jugović, czy rozpoczynający dopiero karierę Dejan Stanković i wielu innych zacnych graczy. Miała ogromny potencjał, niestety nigdy w pełni nie wykorzystany. Natomiast na ostatnich mistrzostwach Serbowie mnie zwyczajnie zawiedli.
Hvala na komentaru! Ćao!
Otóż to .Każda ze stron jest w pewny stopniu odpowiedzialna za to ,co stało się na tych ziemiach.Ta wojna to niewątpliwie tragedia ,Dla każdej ze stron .
A to co się dzieje w Serbskiej Federacji Piłkarskiej zapewne reprezentacji nie pomoże .Bo jeżeli piłkarze kluczowi jak Lazović ,Vidć czy Kolarov nie chcą grać .Strasznie szkoda.Bo ta reprezentacja miałaby duże szanse w Europie zamieszać .
Jeśli dodamy do tego incydent którego "bohaterem" był Ademem Ljajić, nie chcący śpiewać hymnu Serbii, to otrzymamy nieciekawy obraz serbskiej kadry. A szkoda bo ta drużyna ma niezły potencjał. Ljajić pochodzi z Novego Pazaru, a imię nie pozostawia wątpliwości co do jego wyznania. Naprawdę wielka szkoda że takie waśnie rozsadzają ten team.
Jeśli chodzi o mnie, to z fascynacją czytam takie artykuły i Wasze bardzo konstruktywne komentarze. Mam fioła na punkcie Bałkanów. Zaczęło się od filmów. Kino "jugosłowiańskie" ma niesamowitą moc przekazu i niezmiennie nie przestaje mnie zadziwiać. Znakomici aktorzy: Srđan "Žika" Todorović, Aleksandra Balmazović, Predrag "Miki" Manojlović, można by tak wymieniać 🙂 Potem zetknąłem się z muzyką "Thompsona". Co prawda Marko Perković jest mocno kontrowersyjnym artystą, ale talentu odmówić mu nie można. Stąd już był tylko krok do rozpoczęcia nauki chorwackiego. Dopiero zaczynam, ale nauka sprawia mi ogromną przyjemność. Dzięki osłuchaniu z filmami i muzyką zgłębianie języka jest łatwiejsze. Wstyd się przyznać, ale na Bałkanach jeszcze nie byłem. Na pewno jeszcze nadrobię te zaległości 😉
Pozdrawiam wszystkich miłośników Bałkanów. Widzę że jest nas trochę 🙂
Witam Karolu ponownie!
Tekst oczywiście jak zawsze interesujący.
Szczerze mówiąc w ostatnich dniach myślę o tym, że powinno być mi wstyd z tego powodu, że nie znam nawet podstaw żadnego jezyka słowiańskiego. Zacząłem myśleć, myśleć i stwierdziłem, że podstawy mogą się zawsze przydać a nóż widelec język mi się spodoba? No i właśnie rozważam, który z języków wybrać. Oczywiście fraworytem jest język Serbski i Chorwacki.
Pozdrawiam
O! Sitar! Kopę lat!
Wstydzić się nie ma co – najważniejsze to wziąć się do pracy 🙂 Jeśli rozważasz naukę języka słowiańskiego to dobrze się zastanów którego. Serbsko-chorwacki to moim zdaniem świetny wybór, ale znam mnóstwo osób, które w pewnym momencie zaniechały jego nauki, bo nie za bardzo widziały w tym sens. Z takim rosyjskim jest znacznie prościej. Choć w sumie Ty się uczyłeś esperanto – jeśli znalazłeś do tego motywację (co szczerze podziwiam), to z serbsko-chorwackim nie powinieneś mieć problemu 🙂
Pozdrawiam również!
Oh, jaki entuzjazm. Aż się miło robi ; )
Ogólnie biorąc pod uwagę języki słowiańskie nie myślę w żadnym wypadku o języku Rosyjskim czy też Białoruskim. Nie wiem dlaczego, ale po prostu czuję niechęć do tych języków (nie wiem skąd ona się bierze, ale jest ; d ). Co do motywacji… Nigdy mi jej nie brak. Zawsze stwarzam takie warunki żeby ona była jak największa.
Pisałeś coś o Bulgarskim. Powiedz dlaczego stwierdziłeś, ze mógłby być on dla Ciebie ciekawszy?
Najważniejsze jest zawsze indywidualne nastawienie – jeśli naprawdę tak bardzo nie przepadasz za rosyjskim czy białoruskim to Cię nie zmuszę 😉
Bułgarski jest ciekawy ze względów lingwistycznych. Wyobrażasz sobie język słowiański prawie nie posiadający przypadków, posiadający natomiast skomplikowany system czasowy i rzeczy tak niesłowiańskie jak rodzajniki? No to taki właśnie jest bułgarski. Jest zupełnie inny. Tymczasem serbski po rosyjskim w pewnym sensie był powtórką z rozrywki. Serbski był kiedyś podobny do bułgarskiego pod względem czasów (gdy czyta się opowiadania pisane w XIX wieku to bardzo często spotyka się użycie imperfektu czy aorystu), ale obecnie jest znacznie uproszczony (choć i tak w porównaniu do polskiego nadal wydaje się momentami "dziwny").
Poza tym bułgarski wydaje mi się ładniejszy dla ucha, ale to tylko moje subiektywne zdanie.
Z drugiej strony znając serbski/chorwacki możesz się dogadać na terenie całej byłej Jugosławii z ponad 20 milionami ludzi. Z bułgarskim dotrzesz zaledwie do 10, wliczając jeszcze Macedończyków, których język jest bardzo podobny.
Ah więc o to chodzi. No właśnie sobie poczytałem na temat Bułgarskiego i jakoś to nie jest to. Chce się raczej rozeznać w typowym słowiańskim języku. Rozważam pomiędzy Czeskim, Słowackim, Ukraińskim i właśnie Serbsko-Chorwackim.
Każdy z nich ma dla mnie znaczenie, ale własnie najbardziej zachęcający jest Serbsko-Chorwacki i Czeski (z powodu wyjazdu do Pragi we wrześniu z dziewczyną).
Muszę rozeznać się jeszcze w materiałach do tych języków bo przecież to też jest ważne. Masz może jakieś interesujące tytuły?
Do serbskiego ostatnio bardzo ciekawy podręcznik wydał uniwersytet w Toruniu – 2 tomy kilkusetstronicowe, których zawartość jest naprawdę treściwa – w drugim tomie masz już do czynienia z normalnymi tekstami z gazet czy książek, a nie z czytankami przygotowanymi pod obcokrajowców (nie pamiętam nazwiska autora, ani tytułu, ale napiszę jak tylko się dowiem). Ja sam natomiast rozpoczynałem naukę tego języka od samouczka Wiedzy Powszechnej z lat 80 – "Govorite li sprpskohrvatski?" autorstwa pani Marii Krukowskiej. Można go dość często napotkać na allegro.
O moim czeskim czytałeś zapewne w poprzednich postach (streszczenie przygody jest tutaj – http://swiatjezykow.blogspot.com/2010/08/5-rzeczy-jakich-nauczya-mnie-nauka.html ). Polska wersja "Teach Yourself Czech" jest ogólnodostępna w księgarniach (podobnie zresztą jak "Teach Yourself Croatian") – może nie jest to rzecz idealna, ale coś się z tego dało wyciągnąć.
A po zdobyciu podstaw pozostaje tylko przerzucić się na oryginalne materiały, które będzie zrozumieć znacznie łatwiej niż cokolwiek z czym miałeś do czynienia wcześniej.
Gdybym był Tobą to pewnie wybrałbym czeski, również z tego powodu, że niedługo masz się zamiar wybrać do Pragi i będziesz w stanie się wypróbować. Czyżby ów język słowiański miał się stać tematem przewodnim twojego bloga na najbliższe miesiące?
poszukam jeszcze na własną rękę jakiś materiałów. Może coś interesującego wynajdę ; ).
Dokładnie tak, będzie to właśnie temat przewodni. Więcej już niedługoo. Może być interesująco, zooobaczymy.
Dlatego zacząłem uczyć się czeskiego i słowackiego – bo kocham te kraje – zamierzam w przyszłości pracować/mieszkać/być w Czechach, na Słowacji, w Węgrzech. Te 4 kraje traktuje jak swój własny dlatego uczę się tych języków – każdy pyta się dlaczego – nie wiem – jak ty wybrałeś Serbski – jak niektórzy kochają Francję czy Hiszpanie ja akurat wybrałem południowych sąsiadów
@Sitar
Już się doczekać nie mogę 🙂
@Mikulew
I tylko tak trzymać Mikołaj! Ja często słyszałem, że np. hiszpański by mi się bardziej przydał. Faktycznie, może by się przydał, ale niekoniecznie w dziedzinie i krajach, które rzeczywiście mnie fascynują (co nie znaczy, że uważam je za nudne, broń Boże! po prostu istnieje wiele ciekawszych – ale tu oczywiście każdy może mieć własne zdanie). Czy ten język pomógłby mi lepiej zrozumieć kulturę serbską? Raczej nie za bardzo.
Jeśli więc Czechy, Słowacja i Węgry to twój cel, to wypada mi jedynie życzyć powodzenia w nauce. Przy okazji spytam z ciekawości, czeski ze słowackim się Tobie nie mieszają?
Powiem, że miałem w życiu taki okres, w którym pomyślałem, że skoro już opanowałem jeden język germański, jeden romański, to teraz byłoby fajnie jakiś słowiański. Niestety rosyjski mnie nie pociągał, więc myślałem właśnie o SERBSKIM. Serbia niestety nigdy mnie nie interesowała, więc w końcu wybrałem egzotyczny hindi, myśląc, że to nawet lepiej niż język słowniański, bo będę już z czterech grup indoeuropejskich znał języki. Po tygodniu super intensywnej nauki porzuciłem jednak i hindi. To nie jedyny język, którego zacząłem się uczyć i szybko skończyłem.
Morał taki, że po prostu nie ma sensu uczyć się języka z regionu, który nas nie interesuje, bo braknie motywacji… Dla mnie nauka każdego języka obcego ma sens, nawet bardzo niszowego, o ile jest to język interesującej nas kultury itd. Powiedziałbym nawet, że wówczas jego opanowanie jest absolutnie niezbędne dla poznania tej kultury. Z całego artykułu najbardziej spodobał mi się ten fragment:
"Jeśli ktoś chce być specjalistą od jakiegoś regionu to powinien się nauczyć języka jaki w owym regionie jest używany. W przeciwnym wypadku zawsze znajdą się rzeczy, które będą dla tej osoby nieosiągalne, które będzie mogła jedynie oglądać z boku, ale nigdy nie będzie z nimi obcować na równych zasadach."
Ciężko długo komentować, po prostu się zgadzam :).
Wiem, że o długi komentarz w tym wypadku ciężko 🙂 Tak też podejrzewałem, że się zgodzisz z tym co napisałem. A z języków słowiańskich jeszcze sporo zostało. Taki bułgarski na przykład – Morze Czarne to co prawda nie są Karaiby, ale swój urok ma. Inna sprawa, że całkowicie rozumiem osoby, które w krajach słowiańskich nie znajdują czegoś na tyle interesującego by się tym zajmować przez dłuższy czas.
A pozostałe języki? W sumie zawsze zostaje Ci keczua, o którym kiedyś wspominałeś i który w pewien sposób pokrywa się z twoimi fascynacjami…
@Karol Cyprowski…
Nie uczę się słowackiego, bo jestem tego świadom, że będzie mi się mieszać z czeskim – inni ludzie którzy są doświadczeni w językach słowiańskich mówili, że najpierw trzeba opanować na poziomie perfekcyjnie jeden z języków czeski/słowacki, żeby potem przejść do drugiego – po prostu jak przyjdzie odpowiednia pora zacznę się tego języka uczyć – po drugie jest strasznie mało materiałów na temat tego języka – są tylko audiokursy co mnie nie pociągają oraz słowniki – wolę spotkać Słowaka i się od niego nauczać albo na własną rękę uczyć się na Słowacji gadając po polsku-czeskim.
Mam pytanie – jestem ciekaw twojego zdania może napiszesz kiedyś o tym artykuł 😀 – o praktykowaniu obcego języka w danym kraju – lepiej uczyć się na własną rękę jako samouk czy od razu na głęboką wodę pojechać do danego kraju i uczyć się tam języka.
Co byś wybrał jakbyś stanął przed takim wyborem:
uczyć się języka w domu jako samouk czy być w danym kraju ucząc się tego języka ale znając zaledwie podstawy?
Dzięki
Pozdrawiam!
AAA już wiem skąd to pytanie! Pomyliłem się!
"Zacząłem uczyć się czeskiego i węgierskiego" to jest poprawione zdanie
@Piotr
A jakich jezyków się uczysz? Lub jakie znasz? Czyżby u Ciebie też pojawiła się fascynacja Ameryką Łacińską?
I oczywiście zgadzam się z tym, że nie warto uczyć się języka, którego używa się w regionie, który nas po prostu nie interesuje. Nie można się do niczego zmuszać.
@Mikulew
A powiedz mi, jakich materiałów używasz do nauki języka czeskiego?
Opowiedzieć Wam, jak nauczyłam się języka serbsko-chorwackiego, póki jeszcze istniał? Nie słyszę sprzeciwu, więc zacznę. Na początku był oczywiście silny impuls emocjonalny i mały zasięg Radia Skopje. Za to Radio Beograd Prva Programa słyszalne było doskonale zaraz po zmierzchu, a zimą prawie cały dzień, że zrozumiałych względów. Fale średnie tak mają. Zauważyłam bez problemu, że serbski i rosyjski są niezwykle podobne, jeśli chodzi o słownictwo, za to serbsko-chorwacki nie ma tej śpiewnej miękkości języka rosyjskiego, której tak nie lubiłam. W tamtych czasach, a była to druga połowa lat osiemdziesiątych, wystarczyło mieć nieduży słownik s-ch i można było jechać. Tak więc codzienny nasłuch radiowy, kontrolowanie niezrozumiałych słów w słowniku, piosenki, proste reguły gramatyczne, pociecha w fonetyczności języka ( Vuk, hvala ti). Po trzech latach impuls emocjonalny zamienił się w małżeństwo z Macedończykiem, który ten impuls wyzwolił. Z Macedończyka zrobiłam Polaka, po macedońsku mówić się nie nauczyłam, ale rozumiałam wszystko, tak jak w serbsko-chorwackim. Bo znałam serbskie i chorwackie odpowiedniki wielu słów. Za to w serbsko-chorwackim robiłam dalsze postępy, zaczęłam czytać książki i rozwiązywać krzyżówki. Ale ciągle nie mówiłam, bo i po co, skoro mieszkaliśmy w Polsce. Po latach, już po rozpadzie Jugosławii męża przeniesiono do pracy w Słowenii. Pojechałam tam pierwszy raz, wypiłam kilka kieliszków wina w towarzystwie Słoweńców starszego pokolenia i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęłam mówić. Mąż patrzył na mnie z rosnącym zdumieniem. On nie wiedział, ja nie wiedziałem, nikt nie wiedział, że nauczyłam się serbskiego. Jednak był to serbski, a chorwackiego to i mąż musiał się uczyć od nowa, gdy pojechał tam służbowo po jakimś czasie. Bo urzędniczka na lotnisku nie chciała zrozumieć słowa pasoš, który w Chorwacji nazywał się już putovnica. Na własne oczy obserwowaliśmy tworzenie języka niepodobnego do serbskiego. Po moich słoweńskich wojażach nauczyłam się rozumieć słoweński, ale nie umiem mówić. Natomiast moją znajomość serbskiego i rozumienie słoweńskiego i macedońskiego wykorzystywałam wielokrotnie jako tłumacz w tekstach handlowych i technicznych, ale tylko z języków bałkańskich na polski, nigdy nie ośmieliłam się w drugą stronę. Ech, dużo by opowiadać, też lubię języki.
@Mikulew
Teraz zrozumiałem 🙂 Odnośnie Twojego pytania – moim zdaniem zawsze się opłaca do pewnego poziomu dojść przy pomocy narzędzi dydaktycznych i później się zanurzyć. Dzięki temu startujesz już z pewnego poziomu i postępy są naprawdę ogromne. Nie chodzi mi jednak o takie rzeczy jak słownictwo czy kwestie gramatyczne, które w tej samej mierze można rozwijać w domu, lecz raczej o swoistą płynność wypowiedzi, której nic tak nie kształtuje jak kontakt z rodzimymi użytkownikami języka.
Tymczasem nie potrafię sobie wyobrazić rozmawiania z obcokrajowcami w ich języku od pierwszego dnia nauki (a głównie o to chodzi w pobycie na obczyźnie – samo obce powietrze języka przecież nie nauczy). I nie chodzi tu wyłącznie o to, że ja bym się czuł niekomfortowo, ale też nie mam w zwyczaju narzucania się ludziom, kiedy moje zdolności są bardzo ograniczone…
Dlatego też wolę zawsze najpierw opanować solidne podstawy. Pojawia się pytanie co to są solidne podstawy 🙂 To akurat jest mgliste pojęcie i w sumie faktycznie byłby to chyba dobry temat na następny artykuł, gdzie rozpiszę się trochę więcej, tym bardziej, że są osoby czytujące nawet tego bloga, które na ten temat mają inne zdanie i może wywiąże się jakaś kolejna ciekawa dyskusja.
@jasper c.
Miło Cię widzieć 🙂 Twoja historia nauki serbskiego jest niezmiernie interesująca i cieszę się, że zamieściłaś tak obszerny komentarz. Dla mnie właśnie melodyka języków wschodniosłowiańskich jest czymś co wyróżnia się pozytywnie od serbskiego, o którego walorach estetycznych mam zdanie raczej nieciekawe. Kwestia gustu 🙂 Choć naturalnie również jestem wdzięczny Vukowi za jego "piši kao što govoriš", które znacznie ułatwia sprawę.
Przewrażliwienie Chorwatów na punkcie odmienności językowej jest niemal legendarne – przeważnie dotyczy wymowy jekawskiej (że "mlijeko" jest niby ładniejsze niż "mleko") i rozmaitych typowo chorwackich wyrazów. Prawda jest jednak taka, że wszystko zależy od człowieka – jest mnóstwo Chorwatów, którzy nie oburzają się na serbskie nazwy miesięcy, częste konstrukcje z "da" czy wymowę ekawską.
Więcej takich komentarzy 🙂
Pozdrawiam!
Co do bułgarskiego, bo przy tym języku nie można nie wspomnieć o języku macedońskim, o którym sporo wiem, siłą rzeczy 🙂
Opinie na temat wzajemnych zależności tych języków są silnie uwarunkowane nacjonalizmami, przy czym Macedończykom jest trudniej, bo jest ich zdecydowanie mniej i poza Jugosławią nie mieli przecież własnej państwowości. Oba języki są jedynymi językami słowiańskimi, które nie mają deklinacji, a występujący w obu językach rodzajnik postpozycyjny (na końcu rzeczownika) jest zjawiskiem ciekawym i dla mnie bardzo słabo wyczuwalnym. Znam dobrze angielski, a mimo to stosowanie przedimków "the", "a" jest u mnie siłowe, tymczasem mój mąż doskonale wyczuwa, kiedy i jaki, w sposób naturalny, właśnie dzięki tym "wrodzonym" mu rodzajnikom macedońskim. Inną ciekawa cecha języka macedońskiego jest występowanie rozlicznych lokalnych odmian, a przypominam, że jest to mały kraik, o niewielkiej powierzchni i równie niewielkiej liczbie ludności. Literacki język tworzony był na podstawie dialektu z okolic Bitoli, dialekt skopski jest pod silnym wpływem bliskości Serbii i język ten zdecydowanie różni się od bułgarskiego. Inna jest melodia i rytm języka, bez problemu mimo leksykalnego podobieństwa rozróżnia się te języki nawet „na słuch”. Mój mąż, Skopjanec, który kiedyś mówił doskonale po bułgarsku, niestety mieszkając w Polsce zapomniał bułgarskiego i teraz może się porozumiewać z Bułgarami jak my z Białorusinami, czy Ukraińcami. A więc przy pomocy podobieństw, dobrej woli i inteligencji. Może to jednak nie jest najlepsza analogia, ale nic innego nie przyszło mi do głowy. Wracając do Macedonii i jej dialektów, Słowianie mieszkający w obrębie Macedonii Egejskiej, czyli na terytorium Grecji, mają w swym słowniku znacznie więcej „polsko brzmiących” wyrazów, niż w Macedonii Wardarskiej. Tak, jakby tam przechowano w ludowej pamięci starsze wersje językowe, mniej zdywersyfikowane od ich słowiańskiego wspólnego pnia. Przykład – nożyce – makaze (wardarski, serbski) – nožice (egejski). Dodam tylko jeszcze, że na wielki podziw zasługują dokonania Macedończyków, w okresie ich jugosłowiańskiej historii, w dziele przetłumaczenia na nowy, zunifikowany literacki macedoński całej wielkiej literatury światowej. To jest coś, jeśli się weźmie pod uwagę, jak ich mało :).
To bardzo ciekawe zagadnienia, a taka domowa filologia porównawcza jest moim wielkim hobby, ale nie chciałabym dominować dyskusji.
Pozdrawiam !
P.S. Ja jednak jestem zdecydowanie ekavac,
a mamy jeszcze przecież sztokawców i kajkawców 🙂
@Sitar
"A jakich jezyków się uczysz? Lub jakie znasz? Czyżby u Ciebie też pojawiła się fascynacja Ameryką Łacińską?"
Znam angielski gdzieś na mocnym B2, choć już długo rzadko go używam w sposób aktywny, a gł. pasywny w postaci czytania prac.
Znam hiszpański na C1 i uczę się go codziennie, przy czym skupiam się na dialetach właśnie amerykańskich. Dla mnie Ameryka Łacińska to już chyba obsesja, a nie pasja.
Liznąłem kilka innych języków, w tym m.in. portugalski, niderlandzki, niemiecki (w szkole).
@Karol
"Taki bułgarski na przykład – Morze Czarne to co prawda nie są Karaiby, ale swój urok ma. Inna sprawa, że całkowicie rozumiem osoby, które w krajach słowiańskich nie znajdują czegoś na tyle interesującego by się tym zajmować przez dłuższy czas."
Karaiby to nie tylko plaża i palmy. W takich celach nie warto się wogóle hiszpańskiego uczyć, bo w drogim kurorcie dla tych co ich kraj tak na prawdę nie interesuje, a jedynie pragną urlopu w egzotycznym kraju i tak po angielsku się porozumie, a poza kurortem pamiątki na migi kupi lub po angielsku… Karaiby to dla mnie LUDZIE, którzy tam żyją (i ich kultura), a przyroda (jakkolwiek pociągająca) już w drugiej kolejności. I z tego wynikają właśnie dwie rzeczy. Pierwsza, że nie można poznać karaibów bez znajomości języków, które się tam używa, bo to jak próba poznawania chińskiej muzyki ludowej bez rozumienia słów, poznania Chińczyków, bez porozmawiania z nimi – wiem, że Chin NIGDY nie poznam, choćbym tam pojechał. Druga sprawa, to właśnie nie wiem, czy Bułgarzy jako słowianie zainteresowali by mnie równie bardzo. Bo ja się niby uczę języka indoeuropejskiego, ale jak widzę, Ameryka Łacińska to jednak jest dość odrębna od naszej kultura. Nie mam pojęcia jaka jest np. bułgarska muzyka ludowa, ale w Ameryce Łacińskiej mieszają się ludowe instrumenty z Ameryki, Afryki i Europy w równych proporcjach i co ciekawe słucha takiej muzyki na codzień, a efekt jest taki: http://www.youtube.com/watch?v=tortE7aGLTg
@jasper c.
Piszesz tutaj strasznie interesujące rzeczy. Nigdy nie myślałaś o blogu w tematyce języków obcych?
@Piotr
Łooooł, to ja widzę, że tutaj poważniejszy zawodnik, hehe. Ja ogólnie też uczę się hiszpańskiego, ale nie jestem na wysokim poziomie szczerze mówiąc. Uczę się sam i to chyba jest tego powód. Tak samo tak Ty mam obsesje Latynoamerykańską. Po szkole średniej chciałbym studiować właśnie antropologię ze specjalizacją na Amerykę Łacińską. ahhhh! Marzenie po prostu!
I oczywiście zgadzam się z Tobą. W tym niezwykle interesującym regionie nie najważniejsza jest przyroda a właśnie Ludzie. Energiczni, pozytywnie myślący i ciągle uśmiechnięci!
@Sitar
Ja też uczę się hiszpańskiego sam i twierdzę, że samodzielna nauka jest efektywniejsza od niesamodzielnej. Oczywiście samodzielnie w kontakcie z językiem, np. z prasą, radiem, ludźmi stamtąd…
Jeśli chodzi o Amerykę Łacińską, zawsze podkreślam, że jest bardzo zróżnicowana kulturowo. Ciężko ze sobą nawet porównać kubańskiego murzyna z karaibskiej wyspy, peruwiańskiego indianina z And i argentyńskiego "hiszpanowłocha" – są naprawdę inni. W ten sposób jednak język hiszpański daje możliwość poznania ogromnego bogactwa kulturowego…
W Ameryce Łacińskiej trzeba jednak rozróżnić pomiędzy piękną kulturą, przyjaznymi ludźmi, gorącymi kobietami i egzotycznymi rytmami, a szarą rzeczywistością biedy, przestępczoci, korupcji, dyktatury itd. To jest jednak trzeci świat i dla tego nie wiem, czy słowo "fascynacja" jest dobre, to raczej "obsesja". Sami ludzie też nie są jednoznaczni, mają swoje ciemne strony i są po prostu ludźmi.
W każdym razie życzę sukcesu na zbliżających się studiach, z obsesją zawsze łatwiej i przyjemniej :).
Skoro już zahaczony został temat muzyki ludowej, to nie mogę zamilknąć Oczywiście, jeżeli chodzi o całość szeroko rozumianego regionu, to najbardziej znana jest muzyka grecka i rumuńska, wielokrotnie swego czasu eksploatowana w filmach. Ale na Bałkanach „kažu ljudi: kroz Bosnu ne pevaj jer če te natpevati; kroz Srbiju ne igraj jer če te nadigrati; a kroz Makedoniju niti pevaj niti igraj!”
Muzyka macedońska jest czymś wyjątkowym pośród muzyki ludowej regionu południowo słowiańskiego, przede wszystkim ze względu na niespotykany gdzie indziej, prosty i wspaniały, silnie synkopowany ( IMHO) rytm. Niestety brak mi instrumentarium merytorycznego, żeby jakoś ten rytm opisać, ale słyszę go zawsze z zachwytem. Sądzę, że wielu z nas spotkało się ze słynną macedońską pieśnią ludową „Jovano, Jovanke”, do której przyznają się i Bułgarzy i Serbowie, ale już sam oryginalny tekst wskazuje właściciela „…kraj Vardarot…” ( i tu mamy właśnie rodzajnik postpozycyjny „ot”, jako rodzajnik mniej więcej określony). A wykonywali tę pieśń w najróżniejszych wersjach rozliczni wykonawcy, od lokalnych śpiewaków ludowych, po wykonawców popowych, rockowych i wreszcie samego Nigela Kennedy’ego z orkiestrą Kroke.
Tutaj najlepiej oddany instrumentalnie ów rytm:
http://youtu.be/AHKVLko9SXQ
A tutaj to samo w wykonaniu jednego z najwybitniejszych gitarzystów świata (!) Vlatko Stefanovskiego, lidera dawnego macedońskiego zespołu Leb i Sol, znakomitego zespołu jazz-rockowego, warto sprawdzić.
http://youtu.be/0f-ueDtYNA8
P.S. Chyba wiecie, że Macedończycy mają nazwiska kończące się na –ski.
P.S.2 Co do blogów pisania, to piszę bloga od lat, do czytania pod prysznicem. Ale to autystyczny blog feministyczny, mizoginiczno-mizoandryczny w celach uprawiania autokreacji i miłości własnej, więc na blog językowy nie starczyłoby mi weny. Ale ponieważ interesuje mnie wiele rzeczy, a jeszcze więcej rzeczy niestety nie wiem i nigdy się nie dowiem, więc na tym blogu są różne tematy, także trochę o językach, o ile pamiętam, bo już długo trwa ten mój e-lans
@jasper c.
Nigdy nie mam nic przeciwko dominacji w dyskusji osób, które naprawdę znają się na rzeczy 🙂 Twoje komentarze są tym bardziej mile widziane, że moja znajomość macedońskiego jest nikła, więc zawsze cieszę się gdy mogę się czegoś nowego dowiedzieć. Gdybyś kiedyś chciała napisać artykuł o tym języku, podobnie jak niedawno Mahu o języku arabskim, to byłbym zaszczycony.
Podobnie jak Ty mówię w sztokawskiej ekawszczyźnie. Natomiast dialekty kajkawskie i czakawskie są dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Ten pierwszy bardziej przypomina słoweński, natomiast ten drugi to już całkiem inna bajka.
Wykonanie pana Stefanovskiego bardzo ciekawe.
"Złodzieja światła" natomiast widziałem – iście zwariowany blog. "Zwariowany" w dobrym tego słowa znaczeniu 🙂
@Piotr
Aj, źle się zrozumieliśmy. Miałem na myśli podobieństwo relacji klimatu i zachowań ludzi. Również nie wierzę w to, żeby ktokolwiek znalazł motywację do nauki języka w przyrodzie danego kraju (choć pewnie są na tej planecie jakieś przypadki). Zawsze ważniejsi są sami ludzie. Natomiast jeśli chodzi o muzykę ludową to owe rytmy, do jakich podałeś linka mi się znacznie bardziej podobają niż np. serbskie pieśni, których się dość nasłuchałem ostatnimi laty – jest to jedna z rzeczy jakie zniechęciły mnie do filologii (biorąc oczywiście pod uwagę, że filologia i język to nie to samo).
Od razu uprzedzam, że piszę ten komentarz po raz trzeci (poprzednie dwa wywalały błędy przy zamieszczaniu i wywalało mnie na stronę główną) więc mogę być nieco poddenerwowany.Na początek słowa uznania – wspaniały blog.Druga sprawa, to może kilka słów o mnie?Mimo młodego wieku (16 lat) język angielski opanowałem b.dobrze , o czym przekonałem się podczas swoich 6 tygodni wakacji w Bostonie u kuzyna.Jednak niestety teraz mam "plateau" i mam torsję gdy muszę coś dalej zrobić w jego kierunku.Może dlatego, że kończę gimnazjum, jestem w klasie rozszerzonego angielskiego (8h w tygodniu, nauczycielka rodowita Angielka która zapałała miłością do Polski i od 10 lat mieszka tutaj…) i uważam że to co było mi potrzebne nt. tego języka – osiągnąłem.Oprócz angielskiego od 3 lat wciskają mi naukę języka niemieckiego, jako drugi język obowiązkowy, ale przez 3 lata nauczyłem się tylko tego, że "umwelt" to środowisko, "Hund" to pies a "ich" to ja.Nienawidzę języka niemieckiego i tyle, trójka z tego przedmiotu spokojnie mi wystarcza.Ale wróćmy do tematu.Właśnie spełniłem jedno ze swoich marzeń.Od 2 tygodni uczę się samodzielnie języka rosyjskiego, przy pomocy kursu Supermemo (od razu kupiłem cały pakiet, czyli A1-C1 – wiem, że się nie poddam ;]).Lubię ten język, ponieważ a)ładnie brzmi dla ucha b)co jak co ale to nasi sąsiedzi c)moja kuzynka była wolontariuszką przez rok w Niżnym Nowogrodzie (chyba dobrze napisałem ;]?), troszkę zwiedziła jeżeli chodzi o ten kraj, i jej opowieści jeszcze bardziej "napaliły" mnie na ten kraj.Nauka idzie raczej dobrze, codziennie oglądam po 2h (tak na oko) rosyjskiej telewizji którą mam o dziwo w swojej kablówce – Planeta RTR.Kanał nawet fajny, szczególnie lubię oglądać rosyjski X Factor oraz różne wywiady :).
Teraz sedno sprawy.Oprócz fascynacją Rosją/j.rosyjskim, mam inną – Włochy/j.włoski.
I teraz nie wiem co mam robić.W zasadzie jakoś nie myślę teraz "a rzucę ten rosyjski, jedziemy z niemieckim".Raczej mój plan polega na tym, żeby teraz przez ok. ,1,5 roku jechać z rosyjskim a po tym czasie zacząć podstawy włoskiego.A może nauka teraz dwóch języków naraz byłaby lepszym pomysłem?Przecież raczej TE języki mi się nie pomylą ;]? Miałeś może jakieś doświadczenia z językiem włoskim?
Czasami myślę, że dla Polaka nauka rosyjskiego jest lepsza niż włoskiego, gdyż w dużej części Rosji (tutaj za przykład weźmy np. Kaliningrad) można wyżyć bez problemu za małą kwotę.Noclegi są w miarę tanie jeżeli chodzi o jakieś zwykłe moteliki – nie potrzebne mi żadne luksusy.Przejechałem już kilka blogów nt. relacji z podróży do Rosji (moja kuzynka prowadziła jeden na ten temat – basiapoznajerosje.wordpress.com) i z nich się dowiedziałem że ogólne ceny (żarełko etc.) to naprawdę mały pikuś.A spójrzmy na takie Włochy.Wyjechać na 2 tygodnie do Włoch, to raz że transport droższy (chociaż do Rosji trzeba wizy a to też troszkę kosztuje, a jak jedziemy np. do Moskwy i walimy przez Białoruś to wiza do nich też kosztuję, więc w sumie to się jakoś wyrównuje), noclegi też nie należą do tanich, patrząc po takich miastach jak Florencja,Rzym,Mediolan,Barcelona.Ogólnie Włochy są drogie dla przeciętnego Polaka.Ceny może dla innych turystów nie są duże, ale obecnie przelicznik euro na zł nie jest za mały..Ahh ta słaba złotówka.Mogę się mylić, ale za pieniądze na pobyt we Włoszech przez 2 tygodnie mógłbym na chwilę obecną posiedzieć w większości rejonów Rosji przez miesiąc.Patrzę po obecnych cenach, nie wiadomo jak to będzie za 3-4 lata.Ogółem to mam mętlik w głowie kiedy zrobić start z włoskim , i czy wogóle się na to decydować.Masz może doświadczenia z j.włoskim?(wcześniej już chyba o to pytałem ;]).Ile czasu Tobie zajęła nauka taka podstawowa w kwestii komunikacji, żeby się dogadać np. w sklepie czy na ulicy?I to samo pytanie w stosunku do rosyjkiego.I przepraszam za nieco chaotyczną formę tego komentarza.Pozdrawiam, Tomek! PS.Polecam książkę Wiktora Jerofiejewa – "Rosyjska piękność".Za pół roku gdy moja znajomość j.rosyjskiego będzie większa – przeczytam w oryginale 🙂
Nie myślałeś nigdy nad językiem Gruzji? 😉
@Tomek
Witaj! Dzięki za długi komentarz 🙂
Rosyjskiego zacząłem się uczyć już dawno temu, a po raz pierwszy na Ukrainę pojechałem po ok. 2 latach nauki (na pierwszym roku studiów) i nie miałem najmniejszych problemów by prowadzić ożywione rozmowy na każdy temat. Trudno mi więc powiedzieć jakie były moje umiejętności w każdym etapie nauki, jednak wydaje mi się, że miesiąc powinien wystarczyć na opanowanie podstawowych umiejętności komunikacyjnych – na pewno nie będzie to "znajomość języka", ale na ulicy nie zginiesz.
Moje doświadczenie z językiem włoskim jest natomiast bliskie zera. Podobieństwo tych dwóch języków jest jednak tak znikome, że mylić się na pewno nie będą. Zawsze lepiej uczyć się jednego, ale jestem zdania, że jeśli ktoś ma sporo wolnego czasu to dwa udźwignie bez problemu.
Co do cen – wątpię by nocleg we Włoszech był droższy niż w Moskwie lub Petersburgu. Prowincja rosyjska jest w miarę tania (choć i tak nie może się równać z Ukrainą), ale dwa główne miasta należą do ścisłej czołówki jeśli chodzi o ceny. Z Moskwą wygrywa bodajże tylko Tokio. Tyle jeśli chodzi o noclegi. Zawsze jednak można skorzystać z portali takich jak coachsurfing czy hospitalityclub – przy odrobinie szczęścia znajdziesz zarówno miejsce do spania i świetnych znajomych. Jedzenie jest jednak na pewno tańsze w Rosji.
Zawsze na początek polecam wszystkim Ukrainę – wizy nie potrzeba, jest taniej, państwo jest bardzo zróżnicowane kulturowo (Lwów, Kijów i Donieck to trzy różne światy), a na wschód od Dniepru czujesz się praktycznie jak w Rosji (przynajmniej w kwestii językowej).
Jakby Cię interesował oryginał Jerofiejewa to tu jest on dostępny – http://lib.ru/EROFEEW_WI/russianbeauty.txt. Moim zdaniem nie ma to jak wersja papierowa, ale jak to mówią "na bezrybiu i rak ryba" 🙂
Wielkie dzięki za komentarz!
@Anonimowy od Gruzji
Ciekawe pytanie. Myśleć myślałem, tym bardziej, że pod względem czysto lingwistycznym jest to bardzo ciekawy kąsek. Staram się jednak naukę języka traktować poważnie, tzn. nie zadowalać się jakimiś podstawami. Wiem natomiast, że z językiem gruzińskim byłoby trudne przejście na wyższy poziom, bo nigdy nie byłem zainteresowany Gruzją w takim stopniu jak Niemcami, Rosją, Serbią, czy Ukrainą. Prędzej czy później bym się zapewne wypalił. Może w przyszłości zmienię zdanie – jakby ktoś 5 lat temu mi powiedział, że będę studiował filologię serbską, to bym mu się kazał stuknąć w głowę, a rzeczywistość jest jaka jest 🙂 Zobaczymy.
Również dzięki za komentarz.Do końca tego roku "oddam" się wyłącznie rosyjskiemu, włoski nie ucieknie 😉 Fakt, Ukraina będzie znakomitym polem do sprawdzenia swoich umiejętności języka rosyjskiego.Obawiam się tylko czy za 2 lata (gdy ekhem..będe pełnoletni) Ukraina nie będzie bardziej "zależna" językowo i tylko ukraiński będzie wchodził w grę.Co do cen, może i fakt z Moskwą/Pietrkiem, ale można zawsze wziąć nocleg "u babuszki".Pełno takich pokojów do wynajęcia jest w Moskwie, kuzynka jak była w Moskwie to u "babuszki" pokoik wynajęła prawie za bezcen.Fakt, że luksus to nie był, łóżko z lat.. dawnych ;D, ale czego człowiekowi więcej do szczęścia potrzeba?Wszak nawet pod namiotem da radę :).Zresztą co do Włoszech, to mógłbym dać sobie radę po angielsku(na pewno w płn części).Na jakimś forum ktoś napisał (ale chyba nie w stosunku do Włoch :D) – "podryw na obcokrajowca jest tym lepszy, jeżeli będziesz mówił innym językiem niż mieszkańcy kraju".Pozdrawiam! / PS.Jakbyś miał czas, to napisz mi w jakie miejsca na Ukrainie zawitałeś, dając radę dogadać się po rosyjsku.
Wszędzie na Ukrainie można się dogadać po rosyjsku. Nawet w miastach takich jak Lwów, gdzie ukraiński dominuje, a mieszkańcy za Rosjanami, delikatnie mówiąc nie przepadają, niemal wszyscy znają rosyjski bardzo dobrze. Jedynie trzeba się przyzwyczaić do specyficznej wymowy niektórych głosek i od czasu do czasu być na tyle uprzejmym żeby mówić "дякую" zamiast "спасибо" itd. Niektórzy to bardzo doceniają. Natomiast Kijów czy Donieck są miastami, w których rosyjski się słyszy niemal wszędzie. Napisy na ulicach masz oczywiście po ukraińsku (bo takie są wymogi prawa), ale większość ludzi włada tam na co dzień rosyjskim. W okolicach Doniecka możesz nawet znaleźć ludzi, którzy po ukraińsku nie potrafią mówić i nie będzie w tym nic dziwnego. Podobnie jest na Krymie, gdzie na dodatek dość mocne jest poczucie więzi z Rosją (czego np. na wschodzie Ukrainy brakuje).
Szczerze mówiąc większym problemem na Ukrainie jest znalezienie miejsc, gdzie ludzie z Tobą pogadają po ukraińsku niż po rosyjsku. Choć i te znajdziesz bez problemu. Kiedyś pewnie poświęce temu cały wpis, jeśli kogoś by to zainteresowało 🙂
W takim razie czekam na ten wpis :).Oraz nie mogę się doczekać wpisu nt. najłatwiejszego języka – jestem ciekaw co to za język wg. Ciebie 😉 Pozdrawiam,Tomek!
Tomek, Karol: polecacie kursy Supremo? ;> Czy Ty Tomku jesteś zadowolony z kursu języka rosyjskiego?
Miałem oczywiście na myśli kursy SuperMemo 🙂
@Tomek
Najpierw będzie o najłatwiejszym, bo obiecałem to już wcześniej. O sytuacji językowej na Ukrainie będzie jakiś czas później 🙂
@Piotr L
Z tego co pamiętam to Tomek uczy się właśnie z SuperMemo. Ja nigdy z tego programu nie korzystałem, więc trudno mi wydawać opinie na jego temat.
@SuperMemo
SuperMemo jest dla mnie bardzo dobrym kursem do samodzielnej nauki.Osobiście wolę kursy SM od kursów Edgard (z którymi też się już zapoznałem).
Do tego SM ma rosyjski 3 poziomy (łącznie od A1 do C1), a Edgard A1-B1.To taka mała wzmianka jbc 😉
@Karol
To nie jest program (tzn. jest do kursu program dołączony) – to jest cały kurs (książki + płyty z nagraniami …)
Tomek 😛
Karol napisalbys juz o tym najlatwiejszym jezyku swiata 😀 Doczekac sie nie moge ;]
W ten weekend postaram się o tym napisać 🙂
Hej. Ciekawy post, znaleziony przypadkiem dzięki wujkowi Google :)). W tej chwili jestem na drugim roku filologii rosyjskiej (razem z jezykiem angielskim ale to szczegół;)), od dłuższego czasu myślę o serbskim. Mam podobne odczucie (identyczne?) co Ty. Uczę się języka wschodniosłowiańskiego, mój rodzimy jest zachodni i właśnie brakuje mi znajomości południowego języka. Dlaczego akurat serbski? Nie tylko z wyżej wymienionego powodu, zawsze od małego ciągneło mnie na Bałkany a teren obecnej Serbii wydaje mi się bardzo interesujący, nie tylko pod względem językowym ale także i historycznym. Bardzo ciekawy blog, dowiedziałam się masy rzeczy. Dobrze wiedzieć, że są tacy ludzie jak ja, z taka samą pasją jaką są języki słowiańskie :). Tak trzymaj!!!
Cześć Jolinar,
Zaiste wujek Google mnie czasem zaskakuje 😉 Tak poważnie to dobrze widzieć kogoś mającego podobne pasje. Moim skromnym zdaniem najciekawszym państwem regionu jest Bośnia i Hercegowina z tej racji, iż stykają się tam 3 grupy etniczne, wyznające inne systemy wartości – nie wiem czy obecnie w Europie jest ciekawsze miejsce, przynajmniej pod względem zawirowań historyczno-politycznych.
Pozdrawiam i zapraszam do częstego komentowania!
Zdravo Karol!
Uprzedzam, że mój post będzie bardzo długi i z przyczyn technicznych musiałem podzielić go na dwie części 🙂
Po pierwsze wyrazu uznania za bloga. Jest świetny i megaciekawy. Właściwie po jego lekturze dotarło do mnie w pełni, że nauka języków to jedna z moich pasji. Wcześniej miałem takie podejrzenie, ale Twój blog pozwolił mi się utwierdzić w przekonaniu 🙂
Podzielam większość Twoich przemyśleń związanych z nauką języków. Moim zdaniem powinna ona być przede wszystkim logicznym i praktycznym uzupełnieniem fascynacji kulturą danego kraju, czy regionu. Bez znajomości języka nie jesteśmy w stanie jej dogłębnie poznać, ani nawiązać kontaktu z ludźmi. Problem w tym, że często fascynuje nas wiele krajów i regionów, a trudno uczyć się wszystkich języków świata. Prędzej czy później staniemy przed dylematem: coś trzeba wybrać. Myślę jednak, że nie jest to dylemat natury tylko i wyłącznie lingwistycznej. Wybieramy nie tylko język, ale i kulturę. Decydujemy się poświęcić życie na zgłębianie tego właśnie rejonu świata, kosztem kilku/kiludziesięciu innych. Ja mam dwie kulturowo-lingwistyczne fascynacje, które spokojnie wystarczą mi na jakieś trzy życia 🙂
Od dziecka zafascynowany byłem Ameryką Południową. Pochłaniałem iberoamerykańską literaturę, interesowałem się tamtejszą historią i polityką, snułem plany wyjazdów… Oczywiście zacząłem się także uczyć hiszpańskiego (był taki podręcznik Oskara Perlina, przez długi czas jedyny dostępny w Polsce). Miałem kilka podejść, zawsze dochodziłem do fazy plateau. W pewnym momencie brakło systematyczności, motywacji… Do tematu wróciłem dwa lata temu, korzystając z portalu 6ka.pl. Tym razem motywacji mi nie zabrakło i właśnie skończyłem kurs dla średniozaawansowanych. Przeszedłem najtrudniejszą fazę nauki i coraz bardziej nakręcam się na ten język. Słucham hiszpańskojęzycznego BBC, czytam hiszpańskojęzyczne gazety i przymierzam się do pierwszej książki. Co ciekawe, w tym czasie moja fascynacja Ameryką Południową nieco zmalała na korzyść fascynacji samą Hiszpanią i półwyspem Iberyjskim. W przyszłości chciałbym nauczyć się również portugalskiego, a także poznać podstawy pozostałych języków iberoromańskich, takich jak kataloński, galicyjski, czy mirandyjski.
cdn.
cd.
Druga moja fascynacja – nie mniejsza, a na pewno bardziej złożona – to Bałkany. Zaczęło się od Bałkanów Zachodnich i zainteresowania tym, co działo się tam w latach 90. Kilka lat temu w końcu tam pojechałem. Byłem w Słowenii, Chorwacji, Serbii, Kosowie, Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze. Zgodnie z przewidywaniami zakochałem się w tym zakątku Europy. Jeszcze na miejscu (spędziłem tam pół roku) zacząłem się uczyć serbskiego z anglojęzycznego podręcznika Teach Yourself. Niestety, ukradli mi go wraz z plecakiem w Sarajewie. Po powrocie do kraju zapisałem się na lekcje serbskiego, ale musiałem zrezygnować z przyczyn finansowych. Chciałem uczyć się sam, ale nie udało mi się zdobyć jedynego polskiego podręcznika – "Języka serbskiego dla początkujących" Milana Duškova. Po kilku miesiącach przerwy odkryłem, że nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazał się bardzo fajny podręcznik do chorwackiego. No trudno, niech będzie chorwacki. Ważne, żeby dalej się uczyć. I takim to sposobem zamieniłem serbski na chorwacki. Zdaję sobie sprawę, że jest to najmniej uniwersalny z języków zachodniobałkańskich, ale od czegoś trzeba zacząć. Kiedy opanuję go w stopniu zaawansowanym, zacznę przyswajać sobie pozostałe trzy języki. Na Bałkanach pojawiam się co roku, więc problemów z konwersacją raczej mieć nie powinienem.
Problem w tym, że Bałkany to nie tylko była Jugosławia. To także Rumunia, Bułgaria, Albania, Grecja i Turcja. Pięć zupełnie różnych języków. Wszystkie bardzo interesujące. Na początek zabrałem się za turecki. Znalazłem dobrego nauczyciela, przebrnąłem przez fazę plateau i jest nieźle 🙂 Wszystkie te języki chciałbym kiedyś opanować w stopniu komunikatywnym. Wiem, że na ich zgłębienie nie będę miał czasu.
Reasumując: postanowiłem poświęcić się językom iberoromańskim i południowosłowiańskim zachodnim. Chciałbym kiedyś umieć je w takim stopniu, żebym mógł nie tylko swobodnie się w nich porozumiewać, ale także czytać, pisać i robić tłumaczenia. Sporo pracy jeszcze przede mną 🙂
Pozdrav!
M.
Bok! (skoro przy chorwackim jesteśmy 🙂
Po pierwsze dzięki za tak długi i ciekawy komentarz – naprawdę świetnie się go czytało i czekam na równie dobre wpisy na twoim blogu. Po drugie, trudno mi odpowiedzieć na niego w inny sposób niż napisać ogromne ZGADZAM SIĘ.
A co do języków byłej Jugosławii – miałeś na myśli bośniacki i czarnogórski, czy słoweński i macedoński? Bo jeśli chodzi o te dwa pierwsze, to moim zdaniem, będzie to strata czasu zupełnie bez przełożenia na ewentualne korzyści z tego płynące. O ile widzę jeszcze korzyści w uczeniu się chorwackich/serbskich synonimów tak pozostałe warianty dialektu sztokawskiego są…nie chciałbym tu użyć jakiegoś złego świata, ale moim zdaniem są w ogromnej mierze tworami politycznymi.
Powodzenia zatem życzę i mam nadzieję jeszcze nieraz gościć twoje wypowiedzi!
Dzięki 🙂 Blog odpaliłem rok temu i na tym się skończyło. Nie mam na niego czasu. Chyba jednak nie jestem zwierzęciem blogowym 🙂
Co do języków, to zgadzam się z Tobą i zarazem nie zgadzam. Czarnogórski i bośniacki w pewnym sensie są tworami politycznymi, ale z drugiej strony teraz rozwijają się oddzielnie i za jakiś czas będą pewnie odrębnymi językami. Poza tym po prostu interesuje mnie ten system językowy. Chciałbym potrafić rozróżnić, czy mój rozmówca jest z centralnej Serbii, Dalmacji, Hercegowiny, Sarajewa, czy Czarnogóry. Takie hobby 🙂 O słoweńskim też myślałem, jak najbardziej. A macedoński to już zupełnie inna historia, bo to język z grupy południowosłowiańskiej wschodniej, mocno zbliżony do bułgarskiego. Pewnie też się do nich kiedyś przystawię, ale po kolei 🙂
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Hej! Pošto tema je o srpskom jeziku, trebalo bi da barem počnem na srpskom 🙂 Nadam se da neće to biti nikakva frka. Ali opušteno, sad ću se vratiti svom maternom jeziku hehe.
Zatem wielkie gratulacje za blog! Świetna robota. Języki również są moją pasją, choć z powodu wrodzonego lenistwa nie realizuję tej pasji tak jakbym chciał. Ja swoją przygodę z BSH rozpocząłem przypadkiem, za namową kolegi pojechaliśmy do Czarnogóry, kupiłem wcześniej jakiś podręcznik "Chorwacki 30 dni" i tak się wszystko rozpoczęło. Miłość do Bałkanów ukierowało moje studia a i w pewnej mierze życie. Teraz siedzę w Belgradzie na wymianie CEEPUS zbierając materiały to doktoratu który będzie poświęcony relacjom między nacjonalizmem i religijnymi instytucjami w b. Jugosławii.
Mimo że przygodę z BHS rozpocząłem od chorwackiego dziś mówię raczej po serbsku choć wolę chorwacki. "Niestety" to wszystko przez bułgarski, nie planowałem nigdy naukę bułgarskiego ale tak wyszło, dostałem tam stypendium i przez 4 miesiące bawiłem w pięknej Bułgarii. Przez to ciężko mi w ogóle używać bezokolicznika w serbskim, muszę się nieźle koncentować aby nie mieszać bułgarskiego z serbskim. Z czasem pewnie się to unormuje. W przyszłości pewnie zainteresuję się i macedońskim, nie jest to wbrew pozorom tak blisko bułgarskiemu, trochę jak czeski i słowacki. W macedońskim są potrójne czleny (rodzajniki) w oficjalnym bułgarskim tylko jeden (choć są w Rodopach dialekty z potrójnym również). Itd itp.
Jeśli w temacie są Bałkany to moim marzeniem jest turecki, na razie bawię się nim bardziej językoznawczo niż ucząc się języka ale gdzie znaleźć czas. Tak ambitnych planów jak kolega nie mam, 20 języków to dla mnie za dużo, jeśli mogę się podzielić swoimi planami to wyglądają one nastepująco: angielski, BHS (dawna nazwa serbsko-chorwacki), bułgarski, turecki, ukraiński, hiszpański, macedoński, rumuński, arabski. Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluje świetnego bloga!!!
Czy mógłbym się dowiedzieć, czy jestjakaś książka do nauki serbskiego od podstaw?
Bardzo wyczerpujące komentarze Panowie. Tak trzymać!
No kolego..Wydaje mi sie ze jednak nie dotarles do odpowiednich zrodel skoro napisales prace pod tytulem "Serbski separatyzm w Bośni i Hercegowinie". Powinno byc raczej "Muzulmanski separatyzm w Bośni i Hercegowinie" poniewaz to oni chcieli sie odseparowac a nie odwrotnie.
Mowisz ze cieszysz sie widzac generala Mladica w Hadze. Zastanawiam sie czy ucieszyl cie werdykt tego samego trybunalu w sprawie Nasera Orica 🙂
Polecam pare fajnych filmow dokumentalnych, moze pozwola ci lepiej zrozumiec tamtejsza sytuacje
http://video.google.com/videoplay?docid=5860186121153047571#
http://www.youtube.com/watch?v=WUK1-CL4rpk&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=RUuhSGnLvv8&feature=player_embedded
Tomek
@Tomek
O ile mi wiadomo aktualnie Bośnia i Hercegowina jest międzynarodowo uznanym państwem, a jedyną grupą narodową, która jest zwolennikiem jego integracji (jakkolwiek by tego nie oceniać) są Muzułmanie. Serbowie i Chorwaci przejawiają natomiast tendencje separatystyczne. Taka jest prawda, czy tego chcesz czy nie.
Moim zdaniem każdy zbrodniarz wojenny powinien zostać osądzony, bez względu na to czy jest Serbem, Chorwatem, czy Muzułmaninem. I piszę to jako osoba, która osobiście największym sentymentem darzy właśnie Serbów.
Ze swojej strony poleciłbym trochę obiektywnego podejścia do tej sprawy – konflikty przeważnie nie są czarno-białe.
@Hristianos
Dzięki za bardzo długi komentarz. Mam nadzieję, że zagościsz tu na stałe, tym bardziej, że właśnie jestem w fazie reaktywowania tego bloga:)
Pozdrawiam!
@Anonimowy
M. Krukowska – "Govorite li srpskohrvatski?" – przynajmniej ja z niego na początku korzystałem.
mam kilka ksiażek do nauki i serbskiego i chorwackiego, ale z perpektywy osoby która uczyła i uczy się kilku języków sa one… złe. Fenomenalna książką ale do bułgarskiego jest tak pozycja: http://www.knigabg.com/index.php?page=book&id=22087 Научете бързо Български език – интензивен курс Są dwie części i po przerobieniu ich spokojnie można pokusić się o egzamin na poziomie b2.
Szukam podobnego podręcznika do BSC ale brak. Gdybym miał kogoś uczyć bsc to pewnie raczej sam bym robił lekcje bo wszystkie znane mi podręczniki są nudne.
Podręczniki do BCS-u nie miażdżą, ale jakieś wątłe podstawy dało się z nich wyciągnąć, a to jest przede wszystkim ich cel. Nie oczekuję od podręcznika by miał ciekawą fabułę itp. Poza tym podręcznik pani Krukowskiej nie jest taki zły – genialnie obrazuje patriarchalny model rodziny (co np. w Macedonii i Czarnogórze jest normą), a dialogi wspaniale wprowadzają w klimat byłej Jugosławii (podobnie jak stare podręczniki do rosyjskiego w klimat ZSRR);)
Inna sprawa, że do B2 na pewno z nim nie dojdziesz.
Cześć, a czy ktoś mógłby mi polecić dobry podręcznik (może być angielskojęzyczny) do gramatyki i samouczek języka chorwackiego (z wyjątkiem Teach Yourself) ?
Już kiedyś pisałem o podręczniku pani Krukowskiej pt. "Govorite li srpsko-hrvatski?", który co prawda jest stary, ale do opanowania podstaw wystarcza. Do samego serbskiego bardzo dobry podręcznik ostatnio wydał Uniwersytet w Toruniu, ale z racji rosnących różnic pomiędzy tymi językami to może być nie to czego szukasz.
Chorwackiego per se z podręczników się nigdy nie uczyłem, bo poznawszy jako tako serbski niezbyt widziałem w tym sens. Toteż moja wiedza nt. podręczników do chorwackiego jest raczej niewielka. Jedyne jakie widziałem to podręcznik Edgarda i TeachYourself (zarówno w wersji polskiej jak i angielskiej) – no i TY moim zdaniem, mimo całego swojego nastawienia na anglojęzycznego turystę, wygrywa. Aktualnie skupiam się natomiast na różnicach pomiędzy tymi standardami (jak się mieszka w Zagrzebiu to trochę się na to bardziej zwraca uwagę), zakupiłem sobie między innymi coś takiego jak "Rječnik razlika između hrvatskoga i srpskoga jezika".
Rozumiem, więc na razie zajmie się TY. Do gramatyki znalazłem dość ciekawą książkę "Bosnian Croatian Serbian – A grammar & Social Commentary" Ronelle Alexander. Wychodzi po za podstawy, ale nalazłem tam naprawdę ciekawe rzeczy. No cóż, w sumie na sam początek TY musi mi starczyć, potem to już tylko poszerzanie słownictwa no i gramatyka.
Z tego co słyszałem, używanie w Chorwacji serbskiego nie jest zbyt mile widziane, ani cenione. Ale podobieństwa są naprawdę, wyraźnie widoczne.
Hvala!
Podobieństwa są widoczne, bo to w dużej mierze prawie to samo. Używanie serbskiego faktycznie nie jest zbyt mile widziane w Chorwacji, aczkolwiek wszędzie znajdziesz ludzi mądrych i głupich. Od głupiego usłyszysz coś w stylu "nie rozumiem obcych słów", a od mądrego, że te dwa języki to przecież dokładnie to samo. Generalnie staram się mówić po chorwacku, ale nietrudno się domyślić, że lepiej znam serbski standard i ogromnych problemów to nie stwarza.
:))
Czołem wszystkim.Jestem na etapie samodzielnej nauki serbskiego. W tym celu zaopatrzyłam się w słownik polsko-serbskochorwacki+ wspomnianą wcześniej książkę "govorite li srpskohrvatski?". Moja przygoda rozpoczęła się jakieś 2 lata temu. Podczas rodzinnego zjazdu dowiedziałam się, że babcia była Jugosłowianką.. tak, tak, jakież było moje zdziwienie:D po tylu latach człowiek dowiaduje się, że w jego żyłach płynie jugosłowiańska krew. Kiedy zdumienie minęło zaczęłam pytać, drążyć i szukać na mapach. Był to początek XX wieku więc wszelkie dokumentacje nie miały prawa bytu, stąd ciężko wszystko poukładać. Jedyne, co udało mi się ustalić to miejscowość. Ciekawość zaczęła narastać, najchętniej to wtedy wsiadłabym w pociąg i pojechała z jakimiś rozmówkami ale były studia, magisterka i brak siana.
Los jednak 'czuwał'.. udało mi się pojechać na ostatnim roku na erasmusa do Stambułu. Zamieszkałam w hostelu i poznałam grupkę młodych chłopaków z: Syrii i Serbii 🙂 spędziliśmy razem tylko 1 dzień ale kontakt z Serbem pozostał. To już ponad rok:) Studia pokończone, mgr obroniona i głowa pełna pomysłów i planów. Jednym z nich jest wyjazd do Serbii.. w końcu. Eskapadę zaplanowałam na kwiecień 2012. Chcę tam zamieszkać, czuje, że na pewno się tam odnajdę.
Chciałam się podzielić tym wszystkim bo zaczynam dopiero kompletować informacje i niezbędną wiedzę, a widzę, że mam szansę dowiedzieć się od Was wielu ciekawych rzeczy:) Interesuje mnie wszystko ale najbardziej realia dzisiejszej Serbii:)
Cóż, miło Was poznać i mam nadzieję, że 'e-znajomość' będzie się rozwijała.
pozdrowienia:)
Adriana, dzięki za komentarz! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, gdy widzę osoby, które również są zafascynowane Serbią. Na pewno na tym blogu będzie jeszcze mnóstwo artykułów na temat języków południowosłowiańskich, więc mam nadzieję znaleźć w Tobie stałego czytelnika:)
Pozdrawiam również!
Z pewnością będę wierną "drugaricą" :D:))
Super blog! Od jakiegos tygodnia czytam i wyszukuje porad . Zaczelam sie uczyc wlasnie rosyjskiego. Na razie wydaje sie trudny ale nie poddaje sie ! Myslalam ze bedzie gorzej 🙂 Dzieki za tego bloga 🙂 Ala
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Karolu,
Przeczytałem post i wytłumaczenie przypadkowości wyboru języka studiów niemal upewniło mnie, że studiujesz w Gdańsku na przewspaniałym UG. I sądząc po zdjęciu profilowym, tak jest.
Pozdrowienia od absolwenta ze studiów (którego język serbski zaprowadził do Azerbejdżanu)
jkb
1) Nie widzę sensu nauki chorwackiego – tego języka uczą się tylko panienki marzące o robieniu na plażach dalmatyńskich. Nie chce im się uczyć cyrylicy. Poza tym chorwacki to w znacznej mierze język sztuczny, gdzie na siłę pozmieniano wyrazy tak, żeby każdy był inny od serbskiego odpowiednika. Tam gdzie w wyrazie nie ma -ije- w 80% jest zupełnie inny wyraz niż w serbskim. Wybór między chorwackim a serbskim to trochę tak jak z wyborem pomiędzy szwedzkim, norweskim a duńskim. Wiadomo, że duński odpada na starcie, bo ma zupełnie inną intonację niż szwedzki i norweski, gdzie zazwyczaj występują 2 akcenty w wyrazach dwu- i więcej sylabowych. Pozostaje wybór między szwedzkim a norweskim. Norweski drogą eliminacji odpada, ponieważ przymus uczenia się bokmala i nynorsk nie zachęca do nauki. Polecam uczyć się języków indoeuropejskich. Sam próbowałem kiedyś uczyć się arabskiego, ale zrezygnowałem, bo uznałem, że nie opłaca się uczyć języka, gdzie nie dajesz rady czytać, tylko musisz zgadywać. Dobrym pomysłem jest nauka języka północnogermańskiego (szwedzki, norweski albo duński, ale tylko jeden, bo istnieje ryzyko powstania języka panskandynawskiego – farerski i islandzki odpadają – chyba że dla hobbystów lubiących m.in. rozbudowaną fleksję). Kolejnym dobrym pomysłem jest nauka języka bałtyckiego – litewskiego albo łotewskiego.
2) Jeżeli Serbia to bandyci, to Chorwacja (dokończ zdanie)…
Bardzo mi się podoba opinia o odmienności serbskiego i chorwackiego. Moim zadaniem to tylko dwa, a nawet więcej niż dwa różne dialekty tego samego języka (mamy jeszcze język Serbów z Chorwacji, z Kajiny), a na moich oczach tworzono nowy, sztuczny twór językowy. Każdy mój kolejny pobyt w Chorwacji pokazywał mi, że właśnie udało się zakończyć kolejną część nowosłownika ( np. był пасош jest putovnica).
Rewelacyjny post, jak i cały blog! będę tutaj często zaglądać 🙂
Mega interesujący blog, dla tych którzy lubią uczyć się języków a myślę, że i ogromna zachęta do rozpoczęcia nauki! Dzięki!
link do poprzedniego artykułu nie działa !
Pozatym czy nie dąło by siędodaćlogowania przez disqusa, twittera czy inne fejsy ?
Wszystkie linki w tym artykule na nowo działają. Dzięki za czujność ustrojową.
Podpytam się o techniczną możliwość dodawania komentarzy przez portale społecznościowe.
Witam
Zaczynam nauke Rosyjskiego i chce Serbskiego.
Moje pytanie brzmi czy jest jakas łatwa zasada lub jakaś wskazówka do zapamiętania odmian przez przypadki ? Ja wiem ktoś powie sa tabelki itp. Ale gdy sie patrzy to juz duuuużo tych wariantów i np gdy trafiam na słowo ciężko odgadnąć w jakiej formie jest bezokolicznik żeby sprawdzić w słowniku znaczenie słowa a przy tym odrazu w głowie jest mętlik jak bedzie wygladac dany wyraz w formie np prseszles dla "on/ona".
Tych wariantow koniungacji, zaleznosci koncowek slow itp jest duuuzo i czlowiek sie gubi…
Czy od was juz doswiadczonych mozna jakas dostac hmm moze wskazowke czy jakas fajna metode zeby w tym sie nie mieszac ?
Pozdrawiam
Na początku spojrzeć na tabelkę – wiele jest podobieństw z językiem polskim więc nie jest to wcale trudne, później z każdym nowym słowem będziesz już wiedział. Wcale nie trzeba tego zapamiętywać. Z resztą bezokolicznik masz podobny do języka polskiego -ать w niektórych wyrazach tylko masz końcówkę np. и. Spokojnie po tygodniu już nie będziesz musiał zaglądać do tabelki
Może nie jestem doświadczony 20 lat przerwy miałem z rosyjskim- zasada jest taka jak w języku polskim mniej więcej – końcówki są proste – wstawiasz tylko końcówkę rosyjską (u nas piszę u nich piszu)
Piszę – piszu, ok, więc jak brzmi bezokolicznik?
писать tak samo jak po polsku pisać, serbsku pisati itd. Siusiu to do łazienki.
Jak zaakcentujesz na pierwszej sylabie tak jak po polsku to właśnie będzie siusiać.
@Gość
Piszesz i o przypadkach i o koniugacji- wnioskuję, że chodzi Ci ogólnie o odmianę wszystkiego, co się odmienia. Jeśli tak, to nie mam dla Ciebie radosnych wieści…Rosyjski pod tym względem to nie angielski, niemiecki czy nawet nie hiszpański, tu nie ma mowy o wykuciu kilkunastu końcówek i paru setek form nieregularnych i wyjątków. Bogactwo rosyjskich form liczy się w tysiącach i opanowanie ich na sucho z jakichś pomocy dydaktycznych jest prawie zupełnie niemożliwe. Najlepsza rada to mieć pod ręką nejtywa i ciągle go o wszystko pytać. No bo skąd możesz wiedzieć, że жгу czy жжёт pochodzą od жечь, пою' od петь, ро'ю od рыть, жую' od жева'ть а ляг! od лечь??? No i akcent ruchomy- może padać wszędzie i skakać przy odmianie.
Jeśli wariant z nejtywem jest niemożliwy, to nie radziłbym uczyć sie od razu gramatyki z tabelek, bo raczej zwariujesz, lepiej zaopatrz się w jakieś ksiązki (może dla dzieci) z pozaznaczanymi akcentami i z literą ё. Wypisuj z nich krótkie zdania (do siedmiu wyrazów, dłuższe skracaj) i ucz się ich na pamięć. Gdy opanujesz kilka -kilkanaście tysięcy (sic!) takich zdań to niektóre zasady gramatyczne wejdą Ci podprogowo, a co nie wejdzie- wtedy dopiero sięgnij po tabelki i uzupełniaj braki. I oczywiście słuchaj czegoś na poziomie trochę wyższym niż Twój obecny. Powodzenia!
Przy nauce rosyjskiego nie nalezy zbyt zwracac uwaigiö na gramatykę. Najlepiej stosować polskie lub polskopodobne koncowki itp. Oczywiscie bedzie masa błędów i nie bedziemy brzmieli jak nejtywi ale zostaniemy zrozumiani mniej lub więcej a o to w nauce języka chodzi. Żadnymi nejtywami i tak nie zostaniemy a słowiańskie języki są podobne.
Chyba to najlepsza metoda, jeśli chodzi o małoważne pogaduszki towarzysko-turystyczne. Wystarczy nauczyć sie z tysiąc podstawowych słów, które całkowicie różnią się od polskich odpowiedników, co zajmie kilka miesięcy i można się jako tako dogadywać. Uczenie się do bardzo wysokiego poziomu zajmie kilkanaście lat, więc raczej szkoda czasu gdy ktoś planuje zarezerwować pokój, zamówić obiad, zapytać o drogę, kupić bilet i porozmawiać z kimś w pociągu.
Ja zaczynałem nawet bez tysiąca słów i jakichkolwiek zamiarów nauki języka. Wprawdzie komicznych historii (fałszywi przyjaciele) było co nie miara, ale ominęły mnie sytuacje bardziej bolesne jak otrzymanie od kobiety z liścia (za "urodę") czy spałowanie przez milicję (za официанта), których byłem świadkiem. Więc warto się jeszcze nauczyć około pięciuset par fałszywych przyjaciół, jeśli ktoś chce zrobić sobie skróty nie ucząc się gramatyki.