Uczysz się angielskiego? Niemieckiego? Hiszpańskiego? A może swahili albo czeskiego? Nieważne jakiego języka się uczysz – jeśli masz problem z motywacją to przeczytaj poniższy artykuł.
Powiedzmy, że uczysz się angielskiego. Właśnie w tej sekundzie gdzieś w okolicach Londynu rodzi się dziecko. Nie jest ono jakieś specjalnie mądre, nie posiada ogromnego talentu językowego. Wręcz przeciwnie – prawdopodobnie w szkole będzie z trudem zdawać do następnej klasy. I TYLKO OD CIEBIE ZALEŻY, CZY TO DZIECKO BĘDZIE MÓWIĆ PO ANGIELSKU SZYBCIEJ I LEPIEJ OD CIEBIE! Ktoś powie, że to przecież jeszcze niemowlę, więc łatwiej jest się mu nauczyć języka. Zastanówmy się…
Ów potencjalny John nie potrafi czytać, posługiwać się komputerem, słuchać ze zrozumieniem, nie ma też zakodowanego w mózgu jakiegoś „pakietu startowego” w postaci języka ojczystego. Nie pamiętamy już jak sami uczyliśmy się od zera języka polskiego, ale podejrzewam, że dla kilkumiesięcznego dziecka jest to nie lada wyznanie – musi opanować zupełnie nowy zestaw głosek, zupełnie nieznaną mu gramatykę, zupełnie nowe słownictwo i w każdym z tych przypadków zaczyna od zera absolutnego. Jego jedynym plusem jest fakt, że wychowuje się w otoczeniu, w którym mówi się po angielsku. A Ty? Jakieś 80% głosek jest Ci znanych, podstawy gramatyki, które dają przynajmniej mgliste pojęcie o częściach mowy masz w małym palcu, wiele słów znasz ot tak nawet jeśli nie miałeś wcześniej z angielskim do czynienia (np. yes, no, ok), a przy okazji możesz korzystać z całego bogactwa dostępych materiałów do nauki – od podręczników i słowników po telewizję, internet, specjalne systemy nauki słówek, nawet gry komputerowe (bo biedne dziecko nawet nie umie w nie jeszcze grać).
Powiesz teraz, że to nie ma sensu, że decydującym czynnikiem jest to, że ktoś się wychowuje w kraju, w którym dany język jest używany. Ale odpowiedz sobie szczerze na pytanie: co robisz by tą jedyną przewagę twojego konkurenta z Anglii niwelować? Czy słuchasz angielskiego radia? Angielskiej muzyki? Może oglądasz angielską telewizję? Wchodzisz na angielskie strony internetowe? Czytasz angielskie książki i gazety? Nie. Jesteś zamknięty w swoim polskim świecie, bo tak Ci jest wygodniej. To jest na pewno fajne i miłe, ale do opanowania angielskiego w szybkim czasie nie doprowadzi. Największym problemem ludzi zaczynających naukę języka obcego jest ten fakt, że nie dążą do jego opanowania, lecz próbują się go uczyć przeznaczając na to np. 2 godziny w ciągu tygodnia i wierzą w to, że nagle któregoś dnia się obudzą i będą go znali – a to tak niestety nie działa. Wybaczcie to porównanie, ale gdyby to niemowlę tak miało podchodzić do nauki swojego języka ojczystego, to w wieku 20 lat byłoby pewnie na poziomie orangutana.
Więc jak? Gotów do wyścigu?
PS: Jeśli np. uczysz się np. hiszpańskiego wstaw słowo „hiszpański” tam gdzie jest „angielski”, Londyn zamień np. na Madryt, a Johna zmień na Pedro, czy coś podobnego.
Dobre!
"Jesteś zamknięty w swoim polskim świecie, bo tak Ci jest wygodniej."
"…próbują się go uczyć przeznaczając na to np. 2 godziny w ciągu tygodnia i wierzą w to, że nagle któregoś dnia się obudzą i będą go znali…"
Dokładnie tak!
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wreszcie ktoś tego posta zauważył! 🙂
Wiem, bo też się zawsze cieszę, jak ktoś zostawi jakiś ślad na moim blogu 😉
Bardzo mi się spodobał ten wpis, bo tchnie Twoim zapałem do nauki języków, entuzjazmem i także mądrością, bo ja też mam często do czynienia z uczniami, którym się wydaje, że znajomość języka obcego przyjdzie im z… no właśnie, skąd, jeśli tak mało w tym kierunku robią?? 😉
Pozdrawiam!
AD
Właśnie ów ślad więc zostawiłem i dodałem Twojego bloga do obserwowanych 🙂
Fajny pomysł, wracam do nauki:)
Ogólnie blog znalazłem przeszukując google i jestem bardzo pozytywnie zaskoczny. Powodzenia w prowadzeniu, choć z motywacją chyba nie ma problemu:)
Tomku, wielkie dzięki! 🙂
Oczywiście bardzo to motywujące, tylko nie można zapominać o tym, że w wieku ok. 7-10 lat u każdego człowieka następują nieodwracalne zmiany w narządzie słuchu. Wrażliwość ucha słabnie, co utrudnia odbiór dźwięków języka obcego. No i jeszcze dzieci uczą się cały czas, podczas zabawy, podczas lekcji, podczas obiadu z rodzicami, etc., a my najczęściej tylko przez parę godzin tygodniowo.
Ze słuchem – racja. Głównie chodziło jednak właśnie o to, żeby zmobilizować do nauki języka DŁUŻEJ niż przez parę godzin tygodniowo. O to, że ludzie dorośli z reguły narzekają, że im nauka nie idzie bo są starzy itp., a nigdy nie spojrzą ile czasu w minutach faktycznie spędzają dziennie nad językiem obcym.
Ja mam 15lat i mieszkam w Szwecji.
Angelskiego naczyłem się w szkole i doprawiłem słuchaniem muzyki.
Teraz uczę się w szkole Szwedzkiego a przez wielką ilość serbskich kumpli wczoraj poprosiłem naczyciela rodzem z serbii o kilka zdań i słówek na kartce.
A więc dzięki tem trafiłem na bloga.
Naprawdę fajnie się czyta i co do artykłu to prawda, trzeba trochę motywacji.
Noam Chomsky twierdził, że każdy człowiek, każde dziecko ma swój wrodzony pakiet startowy – określił to jako "narząd nabywania języka".
Bo tak właśnie uczymy się języków ojczystych – nie wkuwając gramatykę i słówka, tylko "nabywając", cały czas chłonąc językowe drobiazgi z otoczenia, a następnie produkując własną odpowiedź metodą prób i błędów.
I chyba naśladując to "nabywanie" – osłuchując się z językiem i próbując go – dojdziemy do najlepszych efektów w nauce języka.
Zgadzam się w 100%!
Sama przez rok czasu uczyłam się języka czeskiego, aby później napisać egzaminy wstępne na studia. Kontakt z językiem miałam codziennie (głównie czytałam i słuchałam, bez zbędnych podręczników). Teraz gdy już tu studiuję spotkałam się z innymi zagranicznymi studentami – głównie Rosjanami. Większość z nich uczęszczała przez rok czasu na kurs języka właśnie w Czechach (ok. 5 godzin w tygodniu). Resztę dnia spędzali w domu wśród innych rosyjskojęzycznych znajomych.
Jak to teraz dopadło? Niektórzy z nich muszą chodzić na egzaminy ze słownikami albo proszą nauczyciela o uzupełnianie egzaminów po angielsku/rosyjsku.
Wiem, że jako Polak mogłam mieć nieco łatwiejszy start. Ale biorąc pod uwagę otoczenie i obowiązki (ponieważ uczyłam się jednocześnie czeskiego i przedmiotów do matury) to jedynie codzienny kontakt z żywym językiem dał mi przewagę.
Drogi autorze, mam nadzieję, że ta historia choć trochę może potwierdzić Twoje słowa i również dodać motywacji 🙂
Zgadzam się w 100% z Autorem!
Na własnym przykładzie doświadczyłam dokładnie tego, o czym jest napisane: uczę się francuskiego od 2 lat, mówię, piszę i czytam całkiem nieźle, ale moim problemem jest słuchanie – wiadomo, Francuzi mówią szybko, łączą słowa, a zdanie często brzmi jak ciąg niezrozumiałych dźwięków.
Od ponad miesiąca oglądam codziennie francuską telewizję i już po tym (krótkim stosunkowo) czasie mogę stwierdzić wielką poprawę. Na początku rozumiałam pojedyncze słowa, potem fragmenty zdań, a w końcu części całych wypowiedzi. Nie siedzę przed telewizją, ale gra "w tle" – ważne, żeby się osłuchać!
Dziękuję za ten artykuł, bo tylko poświadczył słuszność moich poczynań 🙂
Ja z kolei bardzo dziękuję za komentarz pod bardzo starym wpisem 🙂