język niemiecki

Jak (nie) uczyć się języków obcych – część 3 – niemiecki.

Oto nadchodzi wielkimi krokami trzecia część cyklu "Jak (nie) uczyć się języków obcych". Wcześniej opisałem moją historię kontaktów z angielskim oraz rosyjskim. Dziś przyszedł czas na język naszych zachodnich sąsiadów. Jakie wnioski wyciągnąłem z nauki niemieckiego? Przekonajcie się o tym sami.

Niemiecki towarzyszył mi od najmłodszych lat, a wszystko dzięki mojemu ojcu. Otóż skończył on szkołę tłumaczy języka niemieckiego i od kiedy tylko pamiętam interesował się krajami niemieckojęzycznymi, w szczególności Austrią oraz Szwajcarią. W zasadzie trudno mi sobie przypomnieć mój pierwszy kontakt z tym językiem, bo mam wrażenie jakby w pewnym stopniu towarzyszył mi od zawsze. Kiedyś się dowiedziałem, że były plany uczynienia ze mnie dziecka dwujęzycznego.  Znajomi moich rodziców byli ponoć zszokowani, gdy chcąc pójść do ubikacji powiedziałem "Ich will pissen". Ostatecznie jednak plan nie wypalił i nie potrafię dokładnie stwierdzić ile mi w głowie zostało z tamtego okresu.

Kontakt z niemieckim miałem jednak nadal. Na początku lat 90 brakowało w Polsce telewizyjnych stacji komercyjnych, więc gdy wraz z telewizją satelitarną przyszło około 10 kanałów niemieckojęzycznych było z czego wybierać. Bywało, że oglądałem jakieś bajki w tym języku, albo mecze piłki nożnej, kiedy nic ciekawego nie było w polskiej telewizji i na pewno rozumiałem więcej niż po angielsku (miałem też "Cartoon Network", którego z tegoż powodu nie oglądałem). Oprócz tego byłem siłą rzeczy, podobnie jak cała moja rodzina, zmuszony do słuchania niemieckiego przez kilka godzin dziennie. Zaowocowało to tym, że nie jest dla mnie niczym dziwnym oglądanie telewizji w języku obcym zamiast po polsku. Nie mogę oczywiście powiedzieć, że rozumiem 100% dialogów, ale było całkiem sporo filmów, które obejrzałem po niemiecku kilka lat wcześniej zanim mogłem to zrobić po polsku i nie czułem, że czegoś nie zrozumiałem wcześniej. To w tym języku po raz pierwszy obejrzałem tak znakomite dzieła jak "Zielona mila", czy "Forest Gump". Wszystko to po kilku latach oglądania przy okazji niemieckiej telewizji. Mogę więc tylko banalnie stwierdzić, że im więcej czasu spędzasz z obcym językiem, tym lepiej go rozumiesz.

Tyle jeśli chodzi o umiejętności pasywne. Użycie języka w praktyce to już zupełnie inna sprawa. Tego byłem uczony najpierw w domu (z podręcznika, w którym głównym bohaterem była żaba) i w szkole. Nie wiem jak się miały rzeczy w innych regionach Polski, ale w Szamotułach był to wtedy jedyny język obcy jakiego mogliśmy się uczyć. Niestety z nauki w szkole dobrych wspomnień nie mam. I nie chodzi mi tu o oceny – przeważnie dostawałem 5 prawie wcale się nie ucząc. Może jednak właśnie w tym tkwił problem, że osoby mające ocenę bardzo dobrą z niemieckiego tak naprawdę nie potrafiły skleić nawet najprostszych zdań. Nie muszę chyba dodawać, że poziom pozostałych osób był jeszcze gorszy. Mimo to wszyscy przechodzili z klasy do klasy, traktując niemiecki jak każdy inny przedmiot. Problem w tym, że język obcy nie powinien być nauczany jak każdy inny przedmiot. Co mnie zawsze uderza to pytania w stylu: "A z czego będzie kartkówka/sprawdzian/kolokwium/egzamin?". Zadając takie pytania i przygotowując daną część materiału, żeby potem ją zapomnieć, na pewno nie nauczymy się języka. Wydaje mi się, że język obcy trzeba traktować całościowo i absolutnie nie stosować do niego zasady "zakuć, zdać, zapomnieć". Bez regularnych powtórek materiału (rozumianych niekoniecznie jako ślęczenie nad tabelkami, lecz także obcowanie z żywym językiem) nigdy nie opanujemy dobrze tego co nowe. Robiąc dzienne powtórki natomiast praktycznie nie musimy się w ogóle uczyć na jakiekolwiek egzaminy itp. Przynajmniej ja od dobrych 8 lat nigdy nie uczyłem się konkretnie na dany egzamin – po prostu traktowałem go jak pewną formę sprawdzenia mojej znajomości języka.

Nauka niemieckiego w szkołach nie stoi jednak na wysokim poziomie. W moim mieście uczył się go każdy, a niewiele znam osób, które faktycznie posiadają choć minimalną jego znajomość (np. potrafiłyby powiedzieć co robiły wczoraj). Pamiętam, że co roku trzeba było kupować ładne kolorowe podręczniki ("Der, die, das", "Alles klar"), które tak naprawdę nikomu nie przypadały do gustu. Pamiętam też jak rodzice podarowali mi naprawdę solidny "Samouczek języka niemieckiego" wydawnictwa Wiedza Powszechna. Brakowało w nim kolorowych obrazków, ale wszystko było jasno wytłumaczone. Dialogi były czasem rodem z NRD (pojawiały się Trabanty i Wartburgi), ale przynajmniej nie były na siłę stylizowane na mowę nastolatków, co strasznie irytowało w szkolnych podręcznikach. Przerobienie tej książki oraz jej drugiego tomu w zupełności wystarczyło do osiągania ocen bardzo dobrych i celujących w liceum. Oprócz tego kilka miesięcy spędzonych z Wiedzą Powszechną pozwoliło mi na nabycie pewnych aktywnych umiejętności – niby nic wielkiego, ale potrafiłem poinformować panią w berlińskiej księgarni, że szukam książek o Bizancjum. Był to pewien moment przełomowy w mojej przygodzie z językami obcymi – od tego czasu zacząłem bardziej ufać samouczkom i sobie samemu niż kolorowym podręcznikom szkolnym.

I wtedy po raz kolejny osiadłem na laurach, podobnie jak to miało miejsce z angielskim. Gramatyka niemiecka uciekała jednak jakby wolniej. Niemiecki ma bowiem relatywnie prosty system czasów i nie wiem jak mógłbym zapomnieć prawidłowego stosowania czterech przypadków. Podobnie ma się sytuacja z szykiem zdania, który wiele osób irytuje, ale mi bardzo pomaga i jestem do niego tak przyzwyczajony, że również nie wyobrażam sobie mówienia w inny sposób. Nie twierdzę oczywiście, że język niemiecki jest szczególnie prosty, ale na pewno nie jest tak trudny jak go niektórzy przedstawiają.  I na dodatek jest jednym z ładniejszych języków. Ale to już tylko moja subiektywna opinia 😉

Inne posty z cyklu "Jak (nie) uczyć się języków obcych":
Język angielski
Język rosyjski

Podobne posty:
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego
Prośba o poradę – angielski, niemiecki, rosyjski
Co przyjdzie z słuchania radia przez godzinę dziennie
Czy 1000 słów i 70% rozumienia to dużo?
Jakie materiały warto czytać?

Prośba o poradę – niemiecki, rosyjski, angielski

Dziś postanowiłem umieścić na blogu moją odpowiedź na maila od jednego z czytelników. Pomyślałem, że wielu ludzi może mieć podobny problem teraz bądź w przyszłości, więc jest wielce prawdopodobne, że na coś im się to przyda. Może znajdą się wśród was również tacy, którzy będą mieli lepsze pomysły na rozwiązanie problemu – nigdy nie uważałem siebie za mentora, więc każdy komentarz będzie zawsze mile widziany. Wszystko naturalnie publikuję za zgodą osoby, z którą pisałem. Ale przejdźmy do rzeczy.

Otrzymałem wiadomość następującej treści:
Witam,
Na początku chciałbym napisać, że blog "Świat języków" jest świetny. Trzymaj tak dalej, masz w mojej osobie stałego czytelnika. 🙂

A teraz prośba o poradę. Zamierzam odświeżyć sobie niemiecki (studia) i rosyjski (podstawówka i liceum). Niestety od tamtego czasu minęło już kilkanaście lat i raczej tych języków nie używałem. Jaki podręcznik polecałbyś? Myślę o Assimil do niemieckiego, ale mam problem z rosyjskim.

Drugie pytanie dotyczy angielskiego. Zdałem FCE dwanaście lat temu. Od tego czasu zero regularnych ćwiczeń, chociaż sporo czytam i czasem mam kontakt bezpośredni, czyli rozmowę z klientem. Zauważyłem jednak, że znajomość bierna języka zdecydowanie góruje nad czynną. Co polecałbyś tutaj?
Mam nadzieję, że nie przesadziłem z pytaniami. 🙂

Pozdrawiam.

A oto moja odpowiedź:
Cześć,
(…)
Co do twoich pytań: myślę, że w przypadku niemieckiego Assimil będzie
doskonałym wyborem. Dodam tylko od siebie, że na polskim rynku masz
aktualnie dwie dostępne serie tych podręczników. Nowszą, 2-tomową i
starszą w jednym tomie. Tu jest link do tej starszej –
http://www.nowela.pl/ksiegarnia-jezykowa/jezyk-niemiecki-latwo-i-przyjemnie-ksiazka-i-4-cd-audio
Linka podałem dlatego, że z całego serca polecam korzystanie ze
starszego wydawnictwa. Z jednej strony brak w nim nowoczesnego
słownictwa (które można samemu poznać bez problemu), ale jest znacznie
więcej materiału, wyjaśnień gramatycznych itp. Poza tym jest w
wygodniejszym formacie i solidniejszej okładce.

Z rosyjskim już jest większy problem, gdyż ostatnimi czasy język ten
niejako popadł w niełaskę, a to co oferuje nasz system edukacji
(podręczniki typu "Kak dieła") nie nadaje się do nauki. Znalazłem dwie
rzeczy, które ewentualnie można brać pod uwagę. Pierwsza to polska
wersja "Teach Yourself Russian" –
http://www.gandalf.com.pl/b/jezyk-rosyjski-dla-poczatkujacych-ucz/
Całkiem lubię tą serię, aczkolwiek z doświadczenia wiem, że
podręczniki z niej są strasznie nierówne. W każdym razie z tych do
szwedzkiego i czeskiego byłem w swoim czasie całkiem zadowolony.
Druga opcja to natomiast podręcznik wydawnictwa Rea –
http://www.ceneo.pl/339019 ,który ma też drugi tom –
http://www.bookmaster.pl/rosyjski,w,cztery,tygodnie,2,cd,etap,2/ksiazka/84363.xhtml
Widziałem swego czasu ich starsze wydanie (moja dziewczyna się z nich
uczyła) i wydawało się całkiem treściwe. Bardzo przypominało mi stare
dobre podręczniki Wiedzy Powszechnej, których byłem fanem parę lat
temu. Plusem jest też to, że są autorstwa Polaka, co pozwala uniknąć
irytujących objaśnień rzeczy, które wyglądają tak samo po rosyjsku i
po polsku. Nie potrafię jednak zagwarantować, że nowsze wydania
trzymają poziom tych starszych, bo ich nie widziałem.
Zawsze możesz też skorzystać z obydwu opcji – z racji ceny wyjdzie to
tak samo jak kupno Assimila, a ucząc się z dwóch podręczników będziesz
w stanie uzupełniać luki w wiedzy. Nie ma bowiem podręczników
idealnych – zawsze dobrze jest korzystać z kilku źródeł.

Teraz angielski. Zawsze będzie tak, że znajomość bierna będzie górować
nad czynną. Nawet w języku polskim nasze pasywne słownictwo jest
parę razy większe niż słownictwo aktywne. Niestety 🙁 Żeby
znajomość aktywna się poprawiła możesz np. pisać na angielskich forach
internetowych, starać się więcej rozmawiać – w zasadzie odpowiedź jest
prosta: używać tego języka tak często jak tylko możesz. Polecałbym też
przejrzeć szybko jakiś podręcznik w celu odświeżenia gramatyki. Sam po
kilku latach przerwy w mówieniu zauważyłem, że moja znajomość czasów
się znacznie pogorszyła.



To tyle. Jeśli ktoś miałby do zaproponowania lepszy dobór materiału, to niech pisze – każda porada będzie mile widziana. Mam też nadzieję, że okaże się to dla kogoś pomocne.
Pozdrawiam!

Podobne posty:
Rozumienie ze słuchu 
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni?
Przewodnik po Anki
Historia motywacyjna
Nie masz siły – zrób coś małego