W związku z pytaniami zadanymi w ciągu ostatnich miesięcy przez Czytelników, chciałbym powrócić dzisiejszym tekstem na bardzo bliski mi, głównie ze względu na moją ścieżkę edukacyjną, obszar językowy jakim są kraje byłej Jugosławii. Kwestia tamtejszych języków oraz ich podobieństwa była już poruszana dawno temu, jeszcze w "przedwooflowej" erze, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że artykuł absolutnie nie wyczerpuje tematu i powstał w czasach tak zamierzchłych (6 lat to w dobie internetu prawie wieczność), iż warto byłoby go odświeżyć. Mój pogląd na tę kwestię zmienił się zresztą w pewnym stopniu, kiedy miałem okazję pomieszkać w Zagrzebiu i na własnej skórze doświadczyć tego, jak to jest być osobą porozumiewającą się po serbsku w Chorwacji.
Jak się nauczyć języka bośniackiego?
Paweł napisał: Są jakieś materiały/książki do nauki języka bośniackiego? Bo z bałkańskich utrzymuje się trend głównie na chorwacki i serbski. Ja jednak jestem zafascynowany kulturą i językiem Bośniaków, dlatego potrzebuję pomocy. (…) Czy czarnogórski to oddzielny język czy dialekt?
Trend na serbski to mocne określenie biorąc pod uwagę fakt, że zdecydowana większość osób, jakie studiowały ze mną filologię serbską, dostała się tam z przypadku, nierzadko mając problem z określeniem chociażby tego, z jakimi krajami Jugosławia sąsiadowała (Gruzja i Azerbejdżan to niektóre z autentycznych odpowiedzi, jakie padały na egzaminie pod koniec I roku). Materiałów do jego samodzielnej nauki też jest na polskim rynku raczej jak na lekarstwo, ale kto szuka, ten znajdzie (ze swojej strony mogę polecić samouczek Wiedzy Powszechnej Krukowskiej, o którym będzie mowa w drugiej części artykułu oraz Język serbski Korytowskiej, Duškov i Sawickiej wydany przez UMK w Toruniu). Sytuacja wygląda trochę lepiej w przypadku chorwackiego, gdzie by dostać się filologię, o ile pamiętam, trzeba było nawet zdać dość dobrze maturę, w każdej zaś większej księgarni można było całkiem niedawno natknąć się na jakieś materiały dydaktyczne. Ich jakość pozostawiała często wiele do życzenia, ale coś, chociażby spolszczony TeachYourself, zawsze było. Materiałów do bośniackiego w polskich sklepach nigdy natomiast nie widziałem. I wcale mnie to nie dziwi.
Czy bośniacki jest osobnym językiem? Zacznijmy od tego, jak się nazywa. W języku polskim napotykamy już w tym momencie nie lada problem, bo uogólniamy dwa pojęcia, które dla bardziej wrażliwego Serba czy Chorwata mogą być wręcz przeciwstawne. W słownikach bowiem obok pojęcia Bosanac określającego po prostu "mieszkańca Bośni" (bez względu na przynależność narodową, wyznawaną religię) znajdziemy też słowo Bošnjak oznaczające z kolei Muzułmanina, który, uwaga, niekoniecznie mieszka w Bośni (Muzułmanów można spotkać również chociażby w serbskim Sandżaku). Po polsku, z wyjątkiem osób rzeczywiście obeznanych z tematem, którym zdarza się terminy odróżniać (do czego służą takie terminy jak Boszniak czy też bośniacki Muzułmanin), przeważnie używany jest w stosunku do obydwu grup wyraz Bośniak, język natomiast określa się mianem bośniackiego. Warto sobie zadać w takim wypadku pytanie, czy jest to język mieszkańców Bośni czy słowiańskich muzułmanów zamieszkujących byłą Jugosławię? Odpowiedź na to pytanie ma, prawdę mówiąc, więcej wspólnego z politycznymi poglądami niż jakąkolwiek wiedzą językoznawczą. Dla Boszniaków będzie to bosanski jezik (pl. język mieszkańców Bośni (w tym również Serbów i Chorwatów), dla Serbów i Chorwatów już bošnjački jezik (pl. język lokalnych muzułmanów), co zresztą świetnie odzwierciedla stosunki między tymi grupami etnicznymi w wielu innych kwestiach.
Do rozpadu Jugosławii oficjalnie wszyscy porozumiewali się w Bośni czymś, co nosiło bardzo neutralną nazwę srpskohrvatski odnosno hrvatskosrpski jezik ijekavskog izgovora. Po wojnie nastąpił motywowany politycznie podział, w którym próbowano nierzadko ludziom narzucić inny standard niż ten, do którego przywykli w byłej Jugosławii – prym wiedli Chorwaci, którzy w ciągu ostatnich 30 lat doprowadzili faktycznie do wytworzenia czegoś na kształt osobnego języka (zdecydowanie najbardziej wyróżnia się na tle sukcesorów serbsko-chorwackiego), ale nawet dość zachowawczy w tych kwestiach Serbowie w pewnym momencie próbowali przeforsować na terenie opanowanym przez bośniackich Serbów belgradzką ekawicę, którą w samej Bośni nikt nie mówił (bośniaccy Serbowie mówią, podobnie jak Boszniacy czy Chorwaci przeważnie jekawicą). Język bośniacki natomiast stał się wyrazem opozycji bośniackich Muzułmanów do pozostałych grup etnicznych. Trzeba było się jakoś odróżnić od wroga, więc dodano sporo turcyzmów i arabizmów, z których niektóre były bardziej, a niektóre mniej chętnie przyjęte w lokalnych wariantach niegdysiejszego serbsko-chorwackiego. Poczyniono także kosmetyczne, niemal niezauważalne dla kogoś, kto nie ma z tym językiem na co dzień do czynienia zmiany w ortografii (zawsze lubię przykład z kawą, która po serbsku nazywa się kafa, po chorwacku kava, a w bośniackim dodano jeszcze literę h i wyszła z tego kahva). Zmieniono też tradycję literacką, udowadniając, że muzułmańscy autorzy pisali inaczej niż serbscy czy chorwaccy (swoją drogą gorąco polecam poezję Izeta Sarajlicia). Z jednej strony ciężko nie docenić niewątpliwie unikalnego dorobku kulturowego muzułmańskiej społeczności byłej Jugosławii. Z drugiej pojawia się jednak pytanie, czy rzeczywiście język ten od serbskiego różni się w wystarczającym stopniu, by stać się zupełnie osobnym bytem i jakie to ma znaczenie dla naszego Czytelnika, który bośniackiego chce się nauczyć.
Biorąc pod uwagę niewielką ilość materiałów do bośniackiego, mimo wszystko wziąłbym się za serbski (chorwacki ma znacznie więcej cech odróżniających go od pozostałych), a następnie już na wyższym poziomie nauki bądź przy okazji dłuższego pobytu w Bośni dokonałbym stopniowej ewolucji mojego języka tak, by był on jak najbliższy tamtejszemu standardowi. W celach ułatwienia tego procesu po przerobieniu jakiegoś solidnego kursu, opartego prawdopodobnie na belgradzkiej ekawicy, przeszedłbym całkowicie na źródła jekawskie, bo z taką właśnie odmianą serbsko-chorwackiego mamy do czynienia w samej Bośni. Zapewniam, że nie jest to nic strasznego, ciężkiego i czasochłonnego – więcej ma to wspólnego z odkrywaniem używanych regionalizmów niż do nauki nowego języka.
Czy czarnogórski to oddzielny język czy dialekt?
Czarnogórski to najnowszy twór w kolekcji języków serbsko-chorwackich, który różni się od serbskiego w jeszcze mniejszym stopniu niż bośniacki. Największą zmianą jest dodanie do serbskiego standardu dwóch liter "Ś" oraz "Ź", przy czym miłośnikom językowych zabaw polecam przejrzeć czarnogórskie strony i znaleźć jakiekolwiek słowa oprócz predśednik (pl. prezydent) lub śednica (pl. posiedzenie, zebranie) zawierające którykolwiek z wymienionych znaków. Nie przesadzę pisząc, że uznając czarnogórski za odmienny język, mógłbym równie dobrze powiedzieć, iż moje teksty na Woofli nie są pisane po polsku, lecz po szamotulsku. Znowu mamy więc podział językowy, który w znacznie większej mierze wynika z przyczyn czysto politycznych niż językowych.
Przejdźmy teraz do tematu języka chorwackiego, który poruszył inny nasz Czytelnik o pseudonimie Jardan, pisząc pod artykułem na temat SRSów te oto słowa: Od roku (z przerwami) uczę się chorwackiego, ale ze względu na trudny dostęp do materiałów bez większych sukcesów. Aby wiedzę usystematyzować i przede wszystkim poszerzyć, chciałem kupić „Govorite li srpskohrvatski?" Panii Marii Krukowskiej, które udało mi się dorwać dopiero niedawno. Jednak język ukazany w książce różni się od tego, który dotychczas poznawałem. I tu pytanie, czy korzystając z tego podręcznika, nie nauczę się bardziej serbskiego niż chorwackiego? Czy będę Chorwatów rozumieć i czy będę przez nich rozumiany? I czy mówiąc w ten sposób, nie będę budził ich oburzenia?
Czy korzystając z podręcznika Krukowskiej, nie nauczę się bardziej serbskiego niż chorwackiego?
Tak. Podręcznik Krukowskiej zasadniczo uczy języka serbsko-chorwackiego sprzed rozpadu Jugosławii, temu natomiast najbliżej jest bez wątpienia do dzisiejszego języka serbskiego. Zdarzają się tam sporadycznie nawiązania do chorwackich słów, jakie można było najczęściej napotkać nawet w czasach federacji, ale muszę przyznać, że jest ich raczej niewiele i ciężko po tylu latach uznać go za dobre źródło do nauki czystego języka chorwackiego. Nie oznacza to jednak, że nie jest dobrym wyborem, o czym za chwilę.
Czy będę Chorwatów po jego przerobieniu rozumieć?
To zależy od tego, czy dany Chorwat będzie mówił językiem standardowym czy jednym z dialektów, co zwłaszcza na obszarach wiejskich wcale nie jest takie oczywiste. Jeśli to drugie, to nawet znajomość chorwackiego języka literackiego niewiele by pomogła w starciu z kimś nawijającym w jednym z dialektów kajkawskich. Jeśli natomiast Chorwat będzie posługiwał się standardem literackim, to sprawa jest znacznie prostsza, trzeba się tylko uzbroić w pewny zasób słów właściwych temu wariantowi. Nie należy też oczekiwać zbyt wiele od naszego poziomu zrozumienia. Przerobienie jednego podręcznika przeważnie nie wystarcza, by rozumieć dany język w większym stopniu. Bez wątpienia będziemy rozumieć ogólny sens wypowiedzi w językach takich jak słowiańskie, ale do wychwycenia niektórych niuansów potrzeba znacznie więcej praktyki.
Czy będę przez nich rozumiany?
Przez starszą generację na pewno. Młodsza generacja wypowiedź po serbsku zrozumie z pewnością (mimo stopniowego oddalania się od siebie, języki pod wieloma względami są nadal prawie identyczne), ale różny może być ich stopień reakcji na terminy, które z chorwackiego języka zostały wyrugowane. Sam jednak nie miałem nigdy większych problemów, mimo że przewaga serbskiej leksyki była u mnie aż nazbyt widoczna. Przy okazji bardzo ważna uwaga – serbskie słownictwo jest znacznie bardziej rozpowszechnione na obszarze całej Jugosławii, czego nie można powiedzieć o chorwackim, mającym charakter wybitnie regionalny.
Czy mówiąc w ten sposób nie będę budził ich oburzenia?
Faktem mówienia po serbsku przeciętny Chorwat raczej nie jest oburzony, zwłaszcza gdy nie jesteśmy Serbami. W zasadzie rzadko zdarza się, że ktoś przyjeżdża do tego kraju i umie się dogadać po "tutejszemu", a serbski mimo wszystko pod kategorię "tutejszości" podpada. Często zdarzało mi się jednak bycie poprawianym w momencie używania niechorwackiej leksyki i wiem, że są ludzie, którzy tego rodzaju uwagi różnie mogą przyjąć, zwłaszcza że niektórzy mentorzy nie starają się być szczególnie delikatni w przekazywaniu takiej wiedzy. Z drugiej strony spotkałem też Chorwatów zdających sobie sprawę z odgórnego charakteru reform, jakie dotknęły ich język po upadku Jugosławii oraz absurdu, do jakiego w pewnym momencie one doprowadziły, co nieraz bywało powodem do żartów.
Chciałbym, kończąc już, zwrócić uwagę, że przedstawione wyżej poglądy są w dużej mierze moją subiektywną opinią na temat kwestii językowej na obszarze byłej Jugosławii i wynikają z moich dotychczasowych kontaktów z tamtejszą kulturą. Uważam po prostu, że nie warto się nastawiać na naukę czegoś takiego jak bośniacki czy czarnogórski i lepiej wziąć się za serbski, do którego znajdziemy znacznie więcej materiałów. Chorwackiego można się uczyć natomiast osobno, ale w chwili, gdy zaczęliśmy się już uczyć serbskiego, to najlepiej jak skończymy pierwszy podręcznik i przerzucimy się następnie na chorwackie materiały. Nie ma natomiast sensu traktować tych języków jako coś zupełnie osobnego w sytuacji, kiedy nie zamierzamy pracować np. jako tłumacze tych języków i konkretnie musimy znać odpowiedniki nazw chorób dróg moczowych czy też części pomp hydraulicznych (przykłady akurat wzięte z autopsji), które potrafią się w różnych wersjach nazywać inaczej. Tłumaczami jednak wielu z nas nie zostanie, więc polecałbym skupić się po prostu na serbskim (zapewne najszersze możliwości na obszarze byłej Jugosławii) lub chorwackim (jeśli interesuje nas tylko Chorwacja), nauczyć się jednego z nich dobrze, a następnie starać się go dostosować do lokalnych warunków w razie potrzeb.
Podobne artykuły:
5 języków słowiańskich, o których nigdy nie słyszeliście – kajkawski
Dlaczego serbski? Dlaczego chorwacki?
w jakim języku się mówi w byłej Jugosławii
Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy – języki słowiańskie
O dwóch legendarnych słowiańskich literach
Decydując się uczyć języka byłej Jugosławii wartościowej mimo wszystko nie ograniczać się do jednego regionu (dzisiejszego kraju), ucząc się danej wersji językowej. Rozpad nastąpił nie dawno, na ten czas różnice są nikłe, jedynie jak wspomniał autor artykułu, Chorwaci próbują wyodrębnić się jak najintensywniej, ale jeszcze potrzeba wielu lat, by powstał z niego osobliwy język.
Będąc Bengalczykiem kto by widział sens w pójściu na filologię polską uczyć się góralskiego. Mimo wszystko serbski pozostaje jednym z najbardziej podstawowych wersji języka byłej Jugosławii, a gdy go pojmiemy, wszystkie inne to kwesta uzupełnienia.
Jakie to kryteria decydują że bośniacki standard różni się od serbskiego bardziej niż czarnogorski?
Po drugie, młoda generacja często używa bardzo szybko zmieniającego się slangu, i nie ma tu znaczenie czy będzie to Zagrzeb czy Belgrad.
Najlepiej podczas uczenia się jednego że standardów czytać fora, internetowe portale w celu poznania słownictwa innych standardów i tyle.
To czy mowi się jekawica czy jekawica a nawet ikawica nie.ma.większego znaczenia. Mlodzi Serbowie, Chorwaci maja że.sobą kontakt.więc wiedzą jaknsir mówi po drugiej stronie. Nie ma co za długo filozofowac tylko.brać się za naukę która z uwagi na.dość uproszczone zasady ortografii i gramatyki jest bardzo przyjmą i bardzo szybko przynosi efekty.
Mam na myśli przede wszystkim słownictwo.
Zgodzę się, aczkolwiek też nie przeceniałbym tego, że młodzi Serbowie i Chorwaci mają ze sobą kontakt, bo jest to dość daleko idąca generalizacja uwzględniająca przede wszystkim osoby zamieszkujące Zagrzeb czy Belgrad, czyli metropolie mające zupełnie inny charakter niż prowincja na Istrii czy pograniczu serbsko-macedońskim, gdzie odpowiedni kontakt nawet z kulturą serbską i chorwacką jest bardziej sporadyczny.
leksyka s. bośniackiego nie jest wcale tak różna, niemal całe "wyjątkowe" słownictwo jest zrozumiałe dya użytkownika j. serbskiego, a i często również chorwackiego o ile nie jest on gdzieś w północnego Zagorja. Z kolei słownictwo s. czarnogórskiego również posiada wiele zapożyczeń, z tym że głównie z języka włoskiego, które często są zrozumiałe dla Chorwatów z Dalmacji ale już dla Serbów z Szumadiji czy Wojwodiny wcale.
Natomiast s. czarnogórski ma to co pozwala na wyraźne odróżnienie go od s. serbkskiego i chorwackiego – dodatkowe litery, pewne cechy gramatyczne, jak i skodyfikowane jotovanie tj, dj na ć i đ , pisanie czasotnika biti z negacją (nijesam, nijesi… itd).
Bałkany to obszar gdzie mało kto mówi tak jakby chcieli lingwiści. Moi serbsko-węgiersko-chorwaccy znajomi z Wojwodiny mają swój język, którego często nie idzie zrozumieć, podobnie jak koledzy z Dalmacji czy Zagorja. Jednakże, to czy się powie hleb czy kruh, pozoriste zamiast kazaliste, tisuca a nie hiljada nie sprawi że będziemy niezrozumiali, co więcej, znajomość słownictwa innych standardów pozwala na gierki słówne. Pamietam jak kiedyś specjalnie poprosiłem o hleb w piekarni w Zagrzebiu, a pani powiedziała, że najbliżej hleb sprzedają w Belgradzie 🙂 Oczywiście był to żart, również jak się poprosi w Sarajewie na Bascarsiji o juhę a nie corbę to po jej podaniu usłyszy się albo dobar tek albo prijatno. To są dla miłosników Bałkanów rzeczy wyjątkowo sympatyczne.
Znajomość tylko jednego standartu to niejako opowiedzenie się po któreś ze stron, ja ze względów pozalingwistycznych zdecydowałem się mówić po jugosłowiańsku.
Czyli Serbski jest pewnego rodzaju lingua franca byłej Jugosławii. Dobrze wiedzieć. Dla rosyjskojęzycznych wrzucam link do przydatnego wg mnie bloga jeśli chodzi o naukę serbskiego: http://mojsrpski.org/methodological/how-to-learn . Za serbski kiedyś się zabiorę 🙂
Na upartego można go rzeczywiście tak nazwać biorąc pod uwagę, że bez większych problemów można się po serbsku również porozumieć w Słowenii i Macedonii. Dokładniej jednak rzecz ujmując niemal każda osoba żyjąca na terenie byłej Jugosławii włada sobie właściwą wersją czegoś co nazwałbym serbsko-chorwackim i czasem ciężko jednoznacznie określić czy to czym się posługuje to serbski, bośniacki, chorwacki czy też dialekt torlacki będący bardzo ciekawą formą przejściową pomiędzy serbskim i macedońskim. W praktyce nie ma to aż tak dużego znaczenia, przynajmniej jeśli chodzi o podstawowe zdolności komunikacyjne.
Swoją drogą niezwykle ciekawy link, godny polecenia osobom, które znają rosyjski i nie wiedzą od czego zacząć przy nauce serbskiego.
Co do linku i nauki nie tylko serbskiego- dość rzadka okazja do poczytania czegoś, co o nauce języków napisał ktoś, kto ma o tym pojęcie. W przeciwienstwie do większości postępowych "autorytetów" nie zaleca on od razu gadania za wszelką cenę z byle kim, ile się da, lecz coś przeciwnego-słuchanie, czytanie, powtarzanie ale kategoryczne unikanie mówienia swoimi słowami, przynajmniej na początku.
Mnie już o mdłości przyprawiają rady typu "mówić, mówić i jeszcze raz mówić", szczególnie gdy dotyczą uczących się wśród swoich rodaków, a ćwiczenia w parach, tak ubóstwiane na kursach i uczelniach uważam za profanację nauki- to techniki powielania i utrwalania błędów.
Choć teorie "input-output" są dość stare to i tak giną w morzu nowoczesnych głupot na temat nauki języków.
Sorry, że nie na temat 🙂
@Night Hunter
Nawet jeśli to nie na temat, to muszę przyznać, iż mam bardzo podobne odczucia, co zresztą w dużej mierze widać w moim "Eksperymencie językowym". Prawdą jest, że nie znam nikogo, kto dzięki samemu inputowi zaczął dobrze mówić, ale niewątpliwie przyjemniej jest to robić kiedy już posiadamy solidne podstawy leksykalno-gramatyczne, których w inny sposób jak poprzez intensywny kontakt z obcym językiem nie nabędziemy.
jeśli w gronie znajomych mamy osoby znające, lub uczące się języków które nas również interesują to można z nimi rozmawiać w danym języku. Ja tak robiłem z moimi znajomymi, rozmawialiśmy podczas spotkań w innym niż polski języku.
Podkreślanie mówienia jest bardzo ważne, czasami zalecam nawet mówić do siebie (sam tak robię! . Mówienie wymaga praktyki, przełamania się, wytworzenia szybkich skojażeń. Temat dotyczy b.Jugosławii więc np. bardzo lubię słuchać audycji historycznych w chorwackim radiu "povijest cetvrtkom", potem można sobie taka audycję przegadać, skomentować, to pozwala na uchwycenie braków w słownictwie. Metod jest wiele.
Z kolei nie uważam, że nie można nauczyć się języka od zera przybywając do kraju gdzie się go używa, pod warunkiem jest to język tej samej grupy językowej. Polak nawet bez znajomości innych języków słowiańskich, dość szybko złapie słownictwo niemal każdego ze słowiańskich języków, a wspólna leksyka pozwala na rozumienie na dość niezłym poziomie języka bez wcześniejszej nauki. Oczywiście konieczne jest osłuchanie. Jeśli powiedzmy Polak pojedzie do Bułgarii czy Rosji i przy pomocy jakichś rozmówek, jest w stanie dość szybko nauczyć się języka na poziomie komunikacyjnym. Piszę to z autopcji, miałbym duże wątpliwości w przypadku języków niesłowiańskich.
". Polak nawet bez znajomości innych języków słowiańskich, dość szybko złapie słownictwo niemal każdego ze słowiańskich języków, a wspólna leksyka pozwala na rozumienie na dość niezłym poziomie języka bez wcześniejszej nauki. Oczywiście konieczne jest osłuchanie. Jeśli powiedzmy Polak pojedzie do Bułgarii czy Rosji i przy pomocy jakichś rozmówek, jest w stanie dość szybko nauczyć się języka na poziomie komunikacyjnym.."
Ano właśnie pod koniec lutego wróciłem z Bułgarii z erasmusa, byłem tam pięć miesięcy. Jestem studentem piątego roku filologii rosyjskiej więc ze znajomością dwóch języków słowiańskich załapanie podstaw bułgarskiego nie było problemem. Było to dość ciekawe doświadczenie o tyle, że pojechałem:
1. z zerową znajomością języka
2. bez jakiejkolwiek pomocy typu podręcznik języka bułgarskiego (takowe istnieją, ale ja z podręczników do bułgarskiego całkiem zgrabne znalazłem ruskojęzyczne (z audio są).
Na miejscu właściciel mieszkania dał mi rozmówki bg-rus więc w 3 miesiące (na uniwersytecie również miałem zajęcia z bułgarskiego) byłem w stanie informacje dla mnie niezbędne wydobyć od rozmówców (pytanie o drogę, kupowanie w sklepie, doładowanie biletu miesięcznego etc). Po pięciu miesiącach byłem w stanie rozmawiać z rodowitym Bułgarem w pociągu i to nawet na tematy typu ubezpieczenie zdrowotne albo system edukacji.
W tym mi tutaj pomogło dużo słownictwa rosyjksiego. Niemniej jednak podczas pięciu miesięcy nie zdążyłem nauczyć się czasów przeszłych, bo się różnią stosunkowo od naszego (W bułgarskim są cztery – nie jak w polskim i rosyjskim – jeden). O samym języku bułgarskim mogę napisać artykuł wraz ze spisem źródeł do nauki (dla władających rosyjskim, bo polskich źródeł jakoś za wiele nie znalazłem).
Pozdrawiam, za jakiś czas pewnie wezmę się za serbski lub chorwacki (jakoś z chorwackiego radia dużo rozumiem, z serbskiego jednak prawie nic, kwestia melodii??), jak tylko usystematyzuję wiedzę z bułgarskiego i douczę się tych czasów przeszłych :).
czasow przeszlych w bulgarskim jest wiecej niz 4 ale ich nie wolno sie uczyc mechanicznie! Na poczatku nalezy przyzwyczaic sie do aorystu i dla nas nietypowej koncowki -h a nastepnie starac sie dorzucac imprefekt, ktory intuicyjnie bedzie wychodzil z czasownikami w aspekcie niedokonanym.
To serbski powinien byc lepiej zrozumialy niz chorwacki po nauce bulgarskiego, dziwne ze lepiej rozumiesz chorwacki. Ale roznice miedzy oboma standardami sa tak kosmetyczne, ze najpewniej po kilku godzinach sluchania serbskich audycji poziom zrozumienia sie wyrowna.
@Misha
Gdybyś chciał opublikować artykuł zapraszamy do współpracy – po prostu napisz na redakcja@woofla.pl i dogadamy szczegóły publikacji.
Podobnie jak xpictianoca zdziwił mnie fakt, że znacznie lepiej rozumiesz chorwacki, ale tak jak mój przedmówca powiedział, jest to jedynie kwestią czasu kiedy poziom rozumienia obydwu standardów się wyrówna.
Wracając do czasów przeszłych w bułgarskim (przepraszam, żeśmy zeszli z tematu)
W moim funkcjonowaniu w Bułgarii najczęściej słyszałem Aoryst, czasami imperfect. Oglądając anime z napisami bg czasami zdarzał się plusquamperfect i perfect.
Mówiąc o czterech, miałem na myśli wyżej wymienione. Wiem, że są jeszcze jakieś rzeczy typu "czas przyszły w przeszłości" ale za to w najbliższym czasie się zabierać nie będę. Ano, trzeba przyznać, końcówki w aoryście są dosyć dziwne jak na polsko-ruskie standardy i to raczej kwestia osłuchania się. Z powodu czyhającej na mnie w ukryciu pracy magisterskiej muszę zarzucić trochę bułgarski, bo ostatnio zbyt duża interferencja między rosyjskim mi się pojawiła :).
Offtop offtopu: Dobrą metodą nauki języka jest nauka słownictwa/gramatyki z piosenek. Ostatnio wpadłem na pomysł sprawdzenia większości piosenek z listy bułgarskiego karaoke -> wszyscy wiemy, że na karaoke są utwory powszechnie ludziom znane, więc pewnego rodzaju "mainstreamowe". A stąd już można swobodnie przeskoczyć na youtube w stworzone przez ludzi playlisty :).
Pozdrawiam, swoją drogą zadziwiacie mnie szybkością odpisywania – gdzieś wam jakiś alert wyskoczył,że jest nowy komentarz?
Po prawej stronie, przynajmniej w komputerowej wersji strony znajduje się widget "Najnowsze komentarze" 😉
Muzyka to temat w problematyce nauki języka, szczególnie mi bliski. Polecam może niespecjalnych walorów artystycznych bułgarską chalgę. Teksty są proste, miłe i wpadają w pamięć. Ja nawet kiedyś prowadziłem z kolegą bloga gdzie tłumaczyliśmy bałkańskie piosenki ale za dużo nam zdejmował youtube z powodu naruszania praw autorskich więc temat umarł. Natomiast fajny sposób na ćwiczenie rozumienia i słownictwa to tłumaczenie piosenek na lyrictranslate.com
Bardzo ciekawy artykuł. Ja trochę czytalem w internecie i gdzie indziej o serbskim i chorwackim. I znalazlem takie opinie, ze "Chorwaci ukradli Serbom jezyk". To troche brutalna opinia, ale wydaje mi sie, ze jest prawdziwa. W tym sensie, ze ten jezyk sztokawski serbsko-chorwacki lub inaczej nazywany tak naprawde pierwotnie byl tylko serbski. Wsrod Serbow byli katolicy (unici chyba ale tu nie mam pewnosci), ktorzy w 19 wieku przyjeli chorwacką tozsamosc narodową. I ostatecznie (upraszczając) okazalo sie ze tych Chorwatow pochodzacych od Serbow bylo wiecej niz tych mowiącyh po czakawsku i kajkawsku. W koncu Chorwaci jako swoj standard literacki przyjeli ten serbski, zwany przez siebie chorwackim. Taka jest mniej wiecej prawda o tych jezykach (czy jezyku raczej).
Wojtku, napisałeś, że:
Pozwól, że sprostuję. Po pierwsze – co to znaczy serbski? Często wpadamy w pułapkę myślenia w kategoriach narodowych, które przed XIX wiekiem ludziom były w ogromnej mierze obce. Czy bośniacki muzułmanin był wystarczająco serbski? Czy katolik z Mostaru może być uznany za Serba? Czy za serbską można było w XVIII wieku uznać Wojwodinę czy Krajinę dokąd Serbowie uciekli przed Turkami przyjmując zwierzchnictwo Habsburgów? Czy za serbski można było uznać republikański Dubrownik? To są ciężkie pytania i niestety więcej mają wspólnego z budowaniem mitów narodowych niż rzeczywistością. Na początku XIX wieku to czy coś było serbskie czy chorwackie nie miało większego znaczenia. A już na pewno fakt mówienia w sztokawskim dialekcie nie był czynnikiem przesądzającym o serbskiej tożsamości.
Po drugie – jak jeden naród może drugiemu ukraść język? Podobne domysły można snuć o Amerykanach i Irlandczykach, którzy postanowili Anglików ograbić z ich dumy, albo Szwajcarów, którzy mimo posługiwania się swoimi dialektami za oficjalny język uważają Hochdeutsch. Języka się nie kradnie, język się co najwyżej przyjmuje.
Bardzo sie ciesze ze odpowiadasz. Co do "kradziezy" to oczywiscie tego slowa ani pojecia ja nie uzywam i nie uwazam, zeby bylo stosowne. Po prostu gdzies to przeczytalem i powtarzam tylko. A ja chcialem tylko powiedziec ze cos na rzeczy jest. Nie ma na swiecie takiej sytuacji ze dwa oddzielne narody czy ludy ot tak sobie mowia takim samym jezykiem. Ktos musial byc pierwszy. I tutaj wszystko wskazuje na to ze to raczej Serbowie byli pierwsi. Pytania sa bardzo ciezkie. Ja o tym wiem. Przed 19 wiekiem narody byly czym innym niz dzis. Ale np. wiemy, ze jezyk szlachty Wielkiego Ks. Litewskiego powiedzmy w XVIII w. to jezyk przejety od Polakow. Poza tym jezyk Dubrowniczan zwany byl lingua serviana. Zreszta o serbach katolikach jako "nieudanym projekcie" mozna poczytac w kilku miejscach. Ja polecam jako naprawde fajną ksiązke R. Szula "Jezyk, narod, panstwo". A o tym ze etnogeneza Chorwatow nalezala do najbardziej zlozonych w Europie pisal M. Hroch w (dosc ciezkiej w lekturze) ksiązce "Male narody europy". Dlaczego ja to pisze w ogole? Chodzi mi o to, ze trzeba szukac odpowiedzi na pewne pytania. I trzeba stawiac jakies tezy czy hipotezy zeby bylo sie do czego odniesc. Irlandczycy mowia po angielsku, Bialorusini mowia po rosyjsku, Chorwaci mowia po serbsku. Taki jest moj sposob widzenia tych spraw. Ale oczywiscie wiekszosc ludzi ma inne zdanie i nic tego nie zmieni.
@Wojtek K.
Piszesz, że:
A Holendrzy i Flamandowie? Kto był pierwszy? Języka się nie wynajduje, nie ma kogoś kto nim pierwszy włada. Języka serbskiego nie wynaleźli Serbowie. Zasięg występowania dialektów sztokawskich jest natomiast większy niż zasięg jakiegokolwiek historycznego państwa serbskiego. Fakt, że Chorwaci posiadają dwa inne dialekty nie powoduje, że sztokawscy mieszkańcy Osijeku czy Dubrownika są mniej chorwaccy od osób władających kajkawskim czy czakawskim.
Przełomowym momentem jeśli chodzi o standaryzację języka serbsko-chorwackiego był 1850 rok, kiedy to w Wiedniu grupa językoznawców postanowiła założyć podstawy wspólnego języka Słowian południowych. Zauważ, że podstawą nie okazała się tutaj serbska ekawica, lecz ijekawica, której używała większość mieszkańców obecnej Czarnogóry, Bośni oraz właśnie Chorwacji i w której spisana była literatura dubrownicka, która wchodzi przede wszystkim do kanonu literatury chorwackiej chociażby ze względów kulturowych, bez względu na to czy jakiś włoski podróżnik nazwał kiedyś tamtejszy język "lingua serviana". Wybranie takiego wariantu było rozwiązaniem kompromisowym (można jeszcze dodać, iż było na rękę monarchii habsburskiej, bo osłabiało pozycję ekawskiego Belgradu).
Przykład Irlandczyków jest nietrafny, bo ci akurat posiadali swój zupełnie odrębny język. Białorusinów w pewnym sensie również – ci, mimo oczywistej dominacji rosyjskiego, poszli drogą ku wytworzeniu swojego własnego standardu literackiego z historią sięgającą przynajmniej 600 lat wstecz. Ekspansja angielskiego i rosyjskiego wśród wyżej wymienionych narodów miała charakter kolonizacyjny. W przypadku dominacji sztokawszczyzny w Chorwacji był to raczej pragmatyczny wybór jednego (równoprawnie chorwackiego) dialektu nad pozostałymi.
A książka Hrocha jest wspaniała. Z tej samej serii zresztą polecam również "Zapomniane narody Europy" Strzelczyka.
Tutaj mozna i trzeba dyskutowac. Ja bym powiedzial tak, ze zarowno Bialorusini, jak i Irlandczycy i Chorwaci mają jakies inne (mniej lub bardziej "swoje") tradycje jezyka literackiego a teraz uzywają innego jezyka, wspolnego z innym narodem. I tu jest podobienstwo ich sytuacji. Z Holendrami i Flamandami dales dobry przyklad. Jak by tu sie odniesc? Kto byl pierwszy? Chyba rzeczywiscie nikt. Tylko tu mamy sytuacje wylaniania sie dwóch ludów z ogolnoniemieckiego żywiolu. I dwie spolecznosci dolnoniemieckie sie umowily, ze beda uzywac wspolnego standardu. Czyli pierwotna jednosc podzielila sie na dwa i znow polaczyla.
Krotko mowiac, ja bym jednak szedl w takim kierunku, ze samo istnienie kajkawskiego i czakawskiego stawia pod znakiem sporego zapytania pierwotną chorwackosc sztokawskiego chorwackiego.
W internecie mozna znalezc ciekawe wyklady rosyjskiego jezykoznawcy Andrieja Zalizniaka. On akurat tematu sztokawskiego nie porusza. Ale napisal dobre slowa o jezykoznawstwie i roznorodnosci pogladow w tej dziedzinie wiedzy: "wiedź u nas nie matiematika…" I ma racje.
moze zamiast powtarzac bzdury, bo to co piszesz za z lingwistycznego punktu widzenia bzdury i zakupisz sobie podrecznik to historii literatury chorwackiej i serbskiej.
W porownaniu do innych rodzin języków w Europie np romańskich, germańskich, języki słowiańskie pozwalają na dość dużą wzajemną zrozumiałość. Jest to wynikiem dość późnego podziału Słowiańszczyzny i podziału na dialekty, które poźniej z powstawaniem państw stawały się językami w których tworzono kultury narodowe.
Kiedy podróżuje się po krajach słowiańskich widać zmieniające się języki, o ile porównuje się standardy czasami różnice wydają się dużo, lecz uwzględniając lokalne dialekty mamy często sytuację gdzie dialekty różnych standardów są do siebie bardzo podobne, czasami np. dialekt serbskiego – torlacki jest lepiej zrozumiały dla użytkownika j. bułgarskiego niż Serba z Wojwodyny.
To samo dotyczy państw b. Jugosławii. Historia literatury j. chorwackiego charakteryzuje się trójzłożonością: trzy dialekty, trzy pisma. Z uwagi na to że część historycznej Chorwacji nie uległa podbojom Osmańskim, zachowano naturalne środowisko do rozwoju literatury.
Pierwszym pismem Chorwatów była głagolica, do dziś mimo że nie jest używana uznawana jest za narodowy alfabet, uczy się go w szkole. Właśnie pisane głagolicą są najstarsze zabytki j. chorwackiego czyli Boscanska ploca odnaleziona na wyspie Krk gdzie do dzis znajduja sie popi glagoljasi czyli zakonnicy ktorzy nadal celebruja msze sw w jezyku staroslowianskim wg mszalow napisanych glagolica. Nastepnie jest krcki natpis, valunska ploca itd.
W XII wieku Chorwaci głownie w Bośni zaczynaja również tworzyć zapisując swój język cyrylicą, z uwagi na miejsce gdzie zaczęto ją używać, chorwacka edycja cyrylicy nazywała sie bosancicą. Przykładem zabytku literatury napisanego chorwacką cyrylicą jest poljicki statut. Swego czasu o Policach poświęciłem któtki wpis na blogu http://xpictianoc.blogspot.com/2011/11/police-nieznana-pea-chorwacji.html
Poljicki status napisany jest po sztokawsku z elementami czakawskiego, zatem widac jak te dialekty sie ze soba mieszaly.
Jednym z najstarszych zabytkow pisanych pismem łacinskim jest sibenska militva napisana w dialekcie czakawskim.
Od XVw coraz czesciej reprezentowana jest chorwacka sztokawszczyzna. Tu fundamentalna postac Bartola Kasica, ktory pozniej stal sie odniesieniem do XIX wiecznych reform jezykowych. Kasic pisze sztokawszczyzna, wersje ikawska nazywa naszą lub bośniacką a ijekawską dalmacką, to właśnie nia posługuje się tłumacząc Nowy Testament.
To wszystko jest do przeczytania w internecie, wystarczy troche dobrej woli.
O rozwoju j. serbskiego nie bede pisal, dopowiem tylko tyle że jeszcze w XIX wieku w oficjalnym użyciu był tzw. slavenosrpski będący kompletna mieszanką języka kościelnego, rosyjskiego itd. Obecna forma standardów serbskiego i chorwackiego to efekt kompromistów których historia jest w podrecznikach doskonale opisana. Ljudevit Gaj, Vuk Karadzic, ilircy, ahawcy,porozumienie nowodzkie itd itd.
Nikt nikomu języka nie ukradł, to że Chorwacji dzis używają jako oficjalnego standardu sztokawskiego to wynik zgody, iż to Dubrownik jako miejsce swobodnego , nieprzerwanego rozwoju języka najlepiej nadaje się na podwalinę dla standardu narodowego.
W porównaniu do zabytków literatury chorwackiego, strona serbska nie może pochwalić sie podobnymi skarbami. Był to wynik najazdu osmańskiego i przerwania naturalnego rozwoju j. serbskiego.
Bardzo dobrze, że jest dyskusja. I jednak będę obstawał przy swoim, mimo tego, że ty nazywasz to bzdurami. Jak się używa takich słów, typu "bzdury", to trzeba wyjaśnić co jest tą bzdurą. Bo to że Chorwaci tak naprawdę (nie biorąc tu pod uwagę języka literackiego) używają trzech różnych języków słowiańskich, to ja wiem. I że jeden z tych języków jest nieodróżnialny od języka serbskiego to też wiem. A jak to się stało że jeden naród mówi trzema językami, to jest przedmiot dyskusji i wolno tu stawiać hipotezy. A te hipotezy, jak ktoś lubi, może nazywać "bzdurami". I wolno mu, bo przecież to nie matematyka i o prawdę absolutną tu trudno.
A tak na marginesie, może ktoś wie dlaczego Chorwaci mówią trzema różnymi językami słowiańskimi?
Ot, taka już była ewolucja języka, która, co warto podkreślić, z pojęciem narodów do XVIII/XIX wieku, kiedy te zaczęły się kształtować w dzisiejszym rozumieniu tego słowa, nie miała nic wspólnego.
No i na tym polega cała sprawa i cały problem. Chyba mamy tu dwie płaszczyzny. Chorwaci istniejący jako naród od XIX wieku są czymś innym, niż Chorwaci z, powiedzmy, X czy XV wieku. I takie sprawy jak najbardziej wolno analizować.
To tak samo jak u nas. Czy Mickiewicz był Litwinem? Był. Białorusinem był? Był. I Polakiem też był. A więc dlaczego nie wolno stawiać hipotezy, że znaczna część narodu Chorwackiego (tego XIX – wiecznego i współczesnego) pochodzi od ludzi, którzy kiedyś tam (może w XIII wieku, może w XV) byli "tak jakby bardziej" Serbami. I to nie jest "problem czysto lingwistyczny", a problem etnogenezy.
Widzisz, @Wojtku, najpierw musiałbyś tych Serbów średniowiecznych jakoś zdefiniować, a o to trudno, zwłaszcza gdy mówimy o terytorium na pograniczu wpływów dwóch odłamów chrześcijaństwa, gdzie wszyscy mówili z grubsza tymi samymi dialektami (nawet nie mówię o sztokawszczyźnie, bo podział dialektalny jaki znamy zaczął następować zapewne dopiero w XIII-XV wieku).
Tak. Im dalej w przeszlosc tym więcej problemów. Z tego dla mnie samego powstaje konkretny problem do rozwiązania: kim byli, przed (powiedzmy) XVIII wiekiem pózniejsi Chorwaci sztokawcy.
Szkoda tylko, ze za bardzo udalo mi sie do tej pory cos znalezc. Są tylko jakies dyskusje poludniowoslowianskie na forach, z ktorych wynika, ze oni tez nie do konca wiedzą. To troche tak jak u nas: czy kaszubski to bardziej polski czy polabski moze? Dlaczego Polacy na Bialorusi po polsku mowią od swięta, a na co dzień po bialorusku? Tylko ja uwazam, ze to bardzo ciekawe i ze dyskusja jest konieczna. Na tym zresztą opiera sie cala nauka historii. WIE ES EIGENTLICH GEWESEN IST?☺
Nie za bardzo udalo mi sie cos znalezc. Tak powinno brzmiec zdanie.
Polacy na Białorusi po polsku mówią tylko w kościele i tylko do Pana Boga, między sobą już szczepczą coś po rosyjsku, a po wyjściu z kościoła ( nawet z pasterki czy rezurekcji) mówią i składają sobie życzenia wyłącznie po rosyjsku. Jedynie staruszkowie, jak piszesz, między sobą od święta mówią po polsku a na codzień w trasiance z przewagą bialoruskiego, co jest w skali kraju wariantem najbardziej zbliżonym do standardu.
A jeszcze co do kościoła- coraz mniej mszy jest po polsku, coraz mniej księży z Polski, próbuje się ( za aprobatą młodego i średniego pokolenia) stworzyć Białorusinów-katoloków mówiących po rosyjsku.
Eksperyment skazany jest na powodzenie.
Dzięki za uściślenie informacji na temat języków, w jakich mówią na Białorusi Polacy. A ten eksperyment kościoła polegający na stworzeniu na Białorusi katolików rosyjskojęzycznych jest tak dziwny i trudny, że aż fascynujący.
Dzięki za świetny wpis. Uczę się serbskiego z Serbami i mówią o różnicach, właśnie o słowie kawa albo o sposobie formułowania pytań, nikt nie wchodzi w wątki polityczne. Jedyne, co mnie zastanawia i o czym mówią to chwilowy odwrót od cyrylicy, zwłaszcza w Podgoricy. Byłem kilka razy na południu w różnych krajach i na podstawie starych rozmówek p. Krukowskiej swobodnie gadałem o podstawach w sklepie, barze czy na stacji. Podobno nasze akcentowanie skłania Serbów do porównań z Madziarami, prawda to? Da li ti znaš?
czy warto uczyc sei isv?