Świat Języków Obcych

Byki – recenzja programu

Na program Byki wpadłem już jakieś kilka lat temu i wtedy uważałem go za genialne narzędzie do nauki języków obcych. Dziś może jest już trochę inaczej, ale ciągle uważam to za źródło, które ma swoje niewątpliwe plusy, o których zaraz postaram się napisać.

Byki jest w zasadzie bardzo podobnym rozwiązaniem do programów SRS (Spaced Repetition Software) – opiera się na listach fiszek/flashcardów, które się pojawiają na ekranie komputera i pozwalają na sprawdzanie ich znajomości. Działa jednak na zasadzie zupełnie innego algorytmu – dla każdej karty jest kilka poziomów – najpierw sprawdzasz, czy rozumiesz znaczenie danego słówka, potem czy potrafisz je przetłumaczyć z języka angielskiego, a następnie musisz je poprawnie zapisać. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć jednak, że przechodzenie przez te kolejne poziomy ,szczególnie gdy ma się zestaw złożony już z ponad 1000 kart (a takie mam do każdego z języków, których się uczę), jest długie, monotonne i mało efektywne. Bardzo rzadko dochodzi do tego, że program każe Ci przejrzeć fiszkę jaką wcześniej już poprawnie rozwiązałeś, tak jak to jest w przypadku Anki. Często zdarza się bowiem, że nieużywany wyraz po prostu znika z twojej głowy po kilkunastu dniach i niewątpliwie przydałoby się jego odświeżenie – Byki nie gwarantuje rozwiązania tego problemu.

Na czym więc polega siła tego programu? Otóż, jest on dostępny dla około 70 języków i zestaw podstawowy do każdego z nich można ściągnąć za darmo ze strony internetowej programu (http://www.byki.com/). Składa się on zawsze z kilku list fiszek, do których dołączana jest zawsze wymowa danego słowa i to w bardzo dobrej jakości. Jeśli więc chciałbyś się dowiedzieć jak brzmi „dzień dobry” w tak egzotycznych językach jak buriacki lub czeczeński, to Byki Tobie pomoże. Dzięki temu staje się naprawdę ciekawym narzędziem dla ludzi, którzy są zainteresowani faktem jak jakiś język brzmi. Jeśli ktoś uzna darmowe Byki za przydatne w nauce języka to można wykupić wersję „deluxe”, w której znajdziecie znacznie więcej list fiszek z najbardziej przydatnymi wyrażeniami i zwrotami. Mnie osobiście cena 50 dolarów odstrasza, ale wybór zawsze należy do Ciebie. Mając odrobinę motywacji i jakieś inne pomoce naukowe wydaje się, że coś można wyciągnąć z tego programu.

W każdym razie darmową wersję Byki polecam każdemu kto jest choć trochę ciekaw jak brzmią różne języki. No bo niewiele jest miejsc w internecie, gdzie można usłyszeć takie egzotyczne języki jak ałtajski, baszkirski, mirandyjski, tuwański czy tagalog. No i jest to jedna z niewielu stron gdzie można np. spróbować nauczyć się jakiegoś języka krajów byłego ZSRR bez zapoznania się wcześniej z językiem rosyjskim.

Historia motywacyjna

Uczysz się angielskiego? Niemieckiego? Hiszpańskiego? A może swahili albo czeskiego? Nieważne jakiego języka się uczysz – jeśli masz problem z motywacją to przeczytaj poniższy artykuł.
Powiedzmy, że uczysz się angielskiego. Właśnie w tej sekundzie gdzieś w okolicach Londynu rodzi się dziecko. Nie jest ono jakieś specjalnie mądre, nie posiada ogromnego talentu językowego. Wręcz przeciwnie – prawdopodobnie w szkole będzie z trudem zdawać do następnej klasy. I TYLKO OD CIEBIE ZALEŻY, CZY TO DZIECKO BĘDZIE MÓWIĆ PO ANGIELSKU SZYBCIEJ I LEPIEJ OD CIEBIE! Ktoś powie, że to przecież jeszcze niemowlę, więc łatwiej jest się mu nauczyć języka. Zastanówmy się…

Ów potencjalny John nie potrafi czytać, posługiwać się komputerem, słuchać ze zrozumieniem, nie ma też zakodowanego w mózgu jakiegoś „pakietu startowego” w postaci języka ojczystego. Nie pamiętamy już jak sami uczyliśmy się od zera języka polskiego, ale podejrzewam, że dla kilkumiesięcznego dziecka jest to nie lada wyznanie – musi opanować zupełnie nowy zestaw głosek, zupełnie nieznaną mu gramatykę, zupełnie nowe słownictwo i w każdym z tych przypadków zaczyna od zera absolutnego. Jego jedynym plusem jest fakt, że wychowuje się w otoczeniu, w którym mówi się po angielsku. A Ty? Jakieś 80% głosek jest Ci znanych, podstawy gramatyki, które dają przynajmniej mgliste pojęcie o częściach mowy  masz w małym palcu, wiele słów znasz ot tak nawet jeśli nie miałeś wcześniej z angielskim do czynienia (np. yes, no, ok), a przy okazji możesz korzystać z całego bogactwa dostępych materiałów do nauki – od podręczników i słowników po telewizję, internet, specjalne systemy nauki słówek, nawet gry komputerowe (bo biedne dziecko nawet nie umie w nie jeszcze grać).

Powiesz teraz, że to nie ma sensu, że decydującym czynnikiem jest to, że ktoś się wychowuje w kraju, w którym dany język jest używany. Ale odpowiedz sobie szczerze na pytanie: co robisz by tą jedyną przewagę twojego konkurenta z Anglii niwelować? Czy słuchasz angielskiego radia? Angielskiej muzyki? Może oglądasz angielską telewizję? Wchodzisz na angielskie strony internetowe? Czytasz angielskie książki i gazety? Nie. Jesteś zamknięty w swoim polskim świecie, bo tak Ci jest wygodniej. To jest na pewno fajne i miłe, ale do opanowania angielskiego w szybkim czasie nie doprowadzi. Największym problemem ludzi zaczynających naukę języka obcego jest ten fakt, że nie dążą do jego opanowania, lecz próbują się go uczyć przeznaczając na to np. 2 godziny w ciągu tygodnia i wierzą w to, że nagle któregoś dnia się obudzą i będą go znali – a to tak niestety nie działa. Wybaczcie to porównanie, ale gdyby to niemowlę tak miało podchodzić do nauki swojego języka ojczystego, to w wieku 20 lat byłoby pewnie na poziomie orangutana.
Więc jak? Gotów do wyścigu?

PS: Jeśli np. uczysz się np. hiszpańskiego wstaw słowo „hiszpański” tam gdzie jest „angielski”, Londyn zamień np. na Madryt, a Johna zmień na Pedro, czy coś podobnego.

Nie masz siły – zrób coś małego

Dziś trochę o motywacji i nauce wtedy, kiedy naprawdę nie mamy ani czasu, ani ochoty. Do napisania tego artykułu natchnął mnie nie kto inny, jak Khazumoto – genialny Kenijczyk, który nauczył się w ciągu roku języka japońskiego, a o którym pisałem już wcześniej. Wczoraj opublikował on na swoim blogu posta pod tytułem „Buttocks and Binary Fission” – pełny tekst znajdziecie TU – w którym napisał trochę na temat tego co robić, gdy jest się totalnie zmęczonym. Jeśli pewnego dnia wstajesz z łóżka bądź wracasz z pracy, widzisz ile materiału z języka obcego Ci zostało do przerobienia i jesteś pewien, że nie będziesz miał na to siły i pieniędzy – postanów sobie, że zrobisz tylko połowę. Może się zdarzyć, że nawet to 50% przewidzianego dziennego wysiłku to za dużo – zrób zatem 25%. Odpocznij trochę i zajmij się resztą, kiedy już trochę wrócą Ci siły – po raz kolejny nie wykonuj wszystkiego co masz do zrobienia. Po prostu weź się za jakąś małą cząstkę z tego, którą wykonasz bez kiwnięcia palcem – zapewniam Cię z własnego doświadczenia, że zrobisz więcej, gdy odkryjesz, że ta mała cząstka (przerobienie 10 kart w ANKI, 10 fiszek, przetłumaczenie 10 zdań na język obcy, przeczytanie jednego akapitu jakiegoś zagranicznego artykułu) tak naprawdę wiele nie kosztowała. Jeśli więc jesteś totalnie bezsilny, rozbij to co masz do zrobienia na mniejsze cząstki – nie bierz się za wszystko od razu.

Sam wiem o czym mówię. Ostatnimi czasy piszę pracę magisterską („Serbski separatyzm w Bośni i Hercegowinie”, jeśli kogoś to interesuje), która zabiera mi sporo czasu i tak się zastanawiałem, kiedy znajdę te godziny i energię, które będę mógł przeznaczyć na naukę języków. Oczywiście podczas pisania pracy korzystam głównie z materiałów w języku angielskim czy serbsko-chorwackim (Serbskim? Chorwackim? Może bośniackim? – o tym jak w rzeczywistości nazywać języki używane w zachodniej części Półwyspu Bałkańskiego napiszę chyba kiedyś artykuł, bo tamtejszą sytuację można uznać za co najmniej dziwną), jednak przydałaby się jeszcze styczność z niemieckim i rosyjskim, chwila czasu na mój eksperyment z czeskim, w ANKI pozostało mi 729 kart do przerobienia, nie wspominając już o moich codziennych powtórkach lekcji z podręczników. Jak mam temu wszystkiemu podołać? Myślę, że uda to się bez problemu – na początek po napisaniu tego artykułu wezmę się za 100 kart w ANKI, nie powinno mi to zająć więcej niż 5 minut. Potem po napisaniu jednej strony pracy może zrobię kolejne 100 albo zjem śniadanie i w jego trakcie przerobię jedną lekcję któregoś samouczka. Może przeczytam też jakiś artykuł z czeskiej Wikipedii. Doba ma tylko 24 godziny i rzeczywiście czasem jest problem, żeby rozdysponować ten czas na wszystkie 4 języki, jakich się uczę. Jeśli jednak uczysz się zaledwie jednego, to nie powinieneś mieć z tym absolutnie żadnych problemów. Ważne tylko, abyś robił to codziennie.

Jak mi pomogła czeska Wikipedia

Dawno nie pisałem o moim postępie w języku czeskim, dlatego teraz postaram się niejako to połączyć z ostatnim postem, w którym starałem się pokazać jakie korzyści w nauczeniu się języka obcego można wynieść z oddawania się swojej pasji.

Od najmłodszych lat bardzo interesuję się historią. Po pewnym czasie miałem już trochę dosyć nudnych czytanek z podręcznika i gramatycznych reguł, więc postanowiłem wypróbować swoich sił w walce z normalnym tekstu. Nie zamierzałem czytać gazet, w których nie byłem pewien czy znajdę jakiś temat, któremu mógłbym się w pełni oddać. Poszedłem więc tam, gdzie jest najłatwiej zyskać szybką i darmową wiedzę w niemal wszystkich językach świata – na Wikipedię. Otworzyłem naturalnie czeską wersję wirtualnej encyklopedii i po krótkim czasie udało mi się dojść do artykułu o historii Czech (http://cs.wikipedia.org/wiki/Dějiny_Česka), a stamtąd do pierwszego, poświadczonego przez źródła historyczne, księcia czeskiego Borzywoja I (http://cs.wikipedia.org/wiki/Bo%C5%99ivoj_I).  Postanowiłem w taki sposób przeczytać niejako cały poczet królów i książąt czeskich. Aktualnie jestem w momencie objęcia tronu czeskiego przez Bolesława Chrobrego, więc zostało mi jeszcze sporo interesującego materiału do przejrzenia.

Ktoś powie, że w Wikipedii nierzadko roi się od błędów rzeczowych. Zgadzam się z tym. Sęk w tym jednak, że moim zadaniem nie jest w tym wypadku bycie ekspertem w dziedzinie historii Czech, ale opanowanie języka czeskiego. A jak już wcześniej wspomniałem – nic nie jest lepszym nauczycielem niż ciekawy materiał. Naturalnie nie każdy musi czytać o historii – jeśli interesuje Cię coś innego to czytaj właśnie o tym. Jeśli uczysz się języka, w którym Wikipedia zawiera około 100.000 haseł, to zapewniam Cię, że będzie w niej coś ciekawego. TU znajdziesz kompletny spis wszystki wersji językowych włącznie z liczbą artykułów dla każdej z nich. Najważniejsze jest w każdym razie czytanie czegoś co Cię interesuje. Warto się trzymać tej zasady, żeby nie czytać czegoś w języku obcym, co nie zainteresowałoby człowieka nawet gdyby było napisane po polsku.

A czy czytanie artykułów w czeskiej Wikipedii było trudne? Niezbyt. Owszem zdarzyło się około 30 zdań, których do końca nie udało mi się zrozumieć, ale te kopiowałem i wstukiwałem do ANKI (o czym więcej w artykule ”Jak skutecznie uczyć się słówek?”). Po 3 dniach mniej więcej połowa z nich była już dla mnie zrozumiała i dokonałem tego bez pomocy słownika czesko-polskiego (którego nota bene nie posiadam) – po prostu poszczególne wyrazy, których nie rozumiałem, czasem pojawiały się w następnych artykułach i zaczynałem je rozumieć z kontekstu. Aktualnie jest już niemożliwe, żebym zapomniał ich znaczenia. Jaki jest z tego wniosek? Czytaj coś co Cię interesuje w obcym języku tak często jak to tylko możliwe.

Posty na temat mojego miesięcznego projektu nauki języka czeskiego:
Czeski w jeden miesiąc?
Język czeski – pierwsze wrażenia
Język czeski – odsłona druga
Jak mi pomogła czeska Wikipedia
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego

Gry komputerowe i nauka języków obcych

Ach… Zawsze w końcu nadchodzi taki dzień – dzień, w którym masz dość nauki języków obcych i chciałbyś to wszystko rzucić, albo przynajmniej zrobić sobie małą przerwę. „W końcu będzie ona trwała tylko kilkanaście godzin i w efekcie nie wpłynie znacząco na jakość nauki” – takie myśli mnie nachodziły przez ostatnie dwa dni. Codzienną powtórkę materiału z podręczników przekładałem na później (fachowo się to zwie prokrastynacją), wymyślając coraz to nowsze wymówki. Zaczęło się od wizyty u mojego kolegi, który pokazał mi sequel Starcrafta – gry, którą mimo upływu czasu (stworzona w 1998 roku) nadal uważam za największe arcydzieło jakie kiedykolwiek stworzono. Po rozegraniu jakichś 5 szybkich partii z komputerem nie mogłem już myśleć o niczym innym. Starcraft II jest genialny – wszystko co wymagało ulepszenia (niewiele) poprawili, a to co było idealne pozostawili na swoim miejscu. Nie jest to jednak strona o grach komputerowych, więc wszelki dalszy opis sobie daruję. Rzecz w tym, że z myślą o grze zasnąłem i się obudziłem następnego dnia.

Co robi w tym wypadku osoba poważnie biorąca się za naukę języka obcego? Cóż, jedni powiedzieliby zapewne, że powinienem się zmusić i się uczyć. Drudzy zaproponowaliby mi dzień przerwy w nauce języków, w końcu i tak wiele czasu temu poświęcam. Ja tymczasem postanowiłem połączyć jedno z drugim i zacząłem szperać w internecie odwiedzając angielskojęzyczne strony o tej grze. Przypominałem sobie fabułę Starcrafta, czytałem porady taktyczne, jednym słowem robiłem wszystko to co sprawiało mi w danym momencie radość. Generalnie rzecz biorąc byłaby to ogromna strata czasu, gdyby właśnie nie fakt, że robiłem to w języku obcym. Idealnym materiałem do czytania jest bowiem taki tekst, który Cię interesuje, który nawet jeśli jest trochę niezrozumiały to absolutnie nie zniechęca, bo nadal czujesz, że dowiesz się czegoś ciekawego. Nieważne na jaki jest temat. Jeśli ciekawią Cię gry komputerowe – czytaj o nich, gdy twoją pasją jest sztuka kulinarna – spróbuj coś zrobić korzystając z obcojęzycznego przepisu, nawet jeśli twoim jedynym hobby jest śledzenie gwiazd showbiznesu możesz spędzić cały dzień na czytaniu o tym – jeśli zrobisz to w języku, którego się uczysz nikt nie będzie mógł powiedzieć, że marnotrawisz czas.

Dzięki temu można też spojrzeć na język z innej strony – zaprzyjaźnić się z nim. Potraktować go jako narzędzie do zdobywania pewnej wiedzy, a nie zbiór reguł gramatycznych, które wbijają człowiekowi do głowy na zajęciach szkolnych. Język obcy staje się wtedy twoim przewodnikiem po świecie, jakim się interesujesz – stanowi dla Ciebie jakąś realną wartość i jest Ci potrzebny – wszelkiego rodzaju zwroty łatwiej jest wtedy zapamiętać. Wiele mogę na ten temat powiedzieć z własnego doświadczenia – Starcraft w dużej mierze nauczył mnie angielskiego. Bardzo interesowała mnie fabuła samej gry, do tego stopnia, że postanowiłem w zeszycie spisać wszystkie dialogi pomiędzy głównymi bohaterami. Tekstu wyszło dość dużo, zapełniłem cały zeszyt 60-kartkowy. Czytałem to każdego dnia, czasem z pomocą słownika, czasem bez. Nie wiem czy kiedykolwiek się zdarzyło, abym w tak krótkiej chwili doznał kompletnego olśnienia. W efekcie z osoby, która z angielskim nie miała wcześniej nic wspólnego przemieniłem się w kogoś dla kogo rozumienie tego języka nie jest niczym trudnym.

Absolutnie nie doradzam teraz, aby każdy wziął się za grę w Starcrafta – nie wszystkich to wciąga. Ważne, by wyciągnąć z tego artykułu wnioski i zacząć to stosować w praktyce. Zajmij się więc własnym hobby w języku, którego się uczysz – zrób coś podobnego do tego, co zrobił Khazumoto, tylko że w mniejszym wymiarze.

I teraz najważniejsza rada, dla wszystkich tych, którzy grają nałogowo w gry komputerowe: nie kupujcie polskich wersji językowych. Jeśli gra was bardzo interesuje, to w końcu zrozumiecie ją nawet po albańsku – jeśli nie, to nawet nie warto w nią grać.

Świat Języków Obcych – lipiec 2010

Pomysł na napisanie poniższego posta nie jest wcale oryginalny – ściągnąłem to od autora bloga Rentier. Myślę jednak, że warto podsumować pierwsze kilkanaście dni działania tej strony traktując to jako swoisty bodziec do dalszej pracy nad jej polepszaniem, a jednocześnie coś w rodzaju spisu treści, dla tych, którzy wejdą tu po raz pierwszy.

Bloga zacząłem pisać 11 lipca 2010 roku – na początku, przyznam szczerze, był problem z motywacją. Statystyki bloga na stronie Google Analytics (polecam każdemu kto prowadzi swoją stronę internetową) nie wypadały zachęcająco, stąd też bywały nawet 3-dniowe przerwy w publikowaniu postów. Od kiedy jednak zaczęły się pojawiać pierwsze komentarze, a wykres unikalnych odwiedzin wzrastał z każdym nowym postem, wzrastała również motywacja do dalszego pisania na temat języków obcych. W zeszłym tygodniu udało mi się opublikować 4 wiadomości i mniej więcej taką liczbę publikacji będę się starał utrzymać teraz cały czas.

Najchętniej czytanymi postami, przynajmniej wg Google, były „Jak efektywnie uczyć się słówek?” oraz seria artykułów, w których omawiałem wrażenia związane z moją nauką języka czeskiego („Czeski w jeden miesiąc?”, „Język czeski – pierwsze wrażenia”, „Język czeski – odsłona druga”). Zgodnie z tymi danymi spróbuję się skupić w bieżącym miesiącu na tych właśnie rzeczach i już niedługo opiszę moje kolejne doświadczenia z językiem czeskim, sposoby nauki, z których korzystam oraz konkretne porady opierając się na swoim doświadczeniu, jak i na dorobku ludzi, których uważam za autorytety w tej dziedzinie.

Myślę, że przydatne okazały się linki do angielskich gazet, jakie zamieściłem w jednym z postów. W przyszłości podam adresy do stron informacyjnych w innych językach i będę tą bazę cały czas poszerzał o nowe źródła. Jeśli natomiast nie czytaliście jeszcze o blogu językowym „All Japanese All The Time” i metodzie jaką stosuje jego autor ucząc się japońskiego, to koniecznie tam zajrzyjcie, bo uważam, że jest to chyba najbardziej wartościowy wpis na blogu. Przynajmniej do tej pory.

Cieszy mnie również fakt, że niektórzy z was zainteresowali się językiem kaszubskim („Język kaszubski – jedyny język regionalny w Polsce”) – ta rzadka i mało znana mowa zasługuje na szerszą uwagę. Ja w każdym razie mam nadzieję, że jej popularność będzie wzrastać i jeśli coś nowego się w tej kwestii pojawi to na pewno na stronie dam znać.

Sam pisząc tego bloga nauczyłem się też paru nowych rzeczy dotyczących zarówno języków obcych, jak i działania internetu, dlatego chciałbym nakłonić każdego z was kto ma jakieś konkretne zainteresowania, by założył swoją stronę. Jest to prostsze niż myślicie. A naprawdę warto.

Słownik polsko-kaszubski jest dostępny

Wrócę dziś jeszcze na chwilę do języka kaszubskiego, bo znalazłem bardzo ciekawe strony na ten temat. Przede wszystkim na stronie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié) można znaleźć do ściągnięcia za darmo słownik polsko-kaszubski Jana Trepczyka. Dzieło to jest jak najbardziej solidne – posiada ponad 1000 stron i 60 000 haseł. Na innej stronie co prawda doradzają, że bënë słowarza kaszëbsczi pisënk nie je dzysdniowi (wewnątrz słownika nie znajduje się dzisiejsza kaszubska pisownia – tłum. własne). Faktycznie brakuje w nim rozróżnienia liter „o/ò” oraz „u/ù”. We wstępie jednak dokładnie wyjaśniono, kiedy zachodzą zmiany w wymawianiu określonych samogłosek, co niewątpliwie pomaga nanosić ewentualne poprawki do wyrazów.

Oprócz tego podaję linka do strony internetowej, na której znajdują się dzieła literatury kaszubskiej i obcej – http://www.czetnica.org/ – oczywiście w regionalnym języku Pomorza.
Na koniec zostawiłem kwestię muzyczną. Interesujący jest fakt, że istnieją przynajmniej 2 nieoficjalne hymny kaszubskie. Pierwszy z nich, „Marsz Kaszubski”, ma tekst wybitnie propolski, w którym podkreślane są związki Kaszubów z Rzeczpospolitą i z Bogiem. Słabo natomiast jest w nim widoczna jakaś odrębność kulturowo-etniczna. Drugi natomiast, ”Zemia rodnô”, autorstwa Jana Trepczyka (tego samego, co jest autorem powyższego słownika) nie wspomina natomiast o Polsce, lecz o „pięknym kaszubskim kraju” i odwołuje się chociażby do pomorskich książąt Sambora i Świętopełka, przez co wydaje mi się bardziej odpowiedni. Tak czy inaczej sami Kaszubi są w tej kwestii podzieleni. Ja w każdym razie podaję pieśń "Zemia rodnô" oraz zamieszczam poniżej jej tekst, żeby łatwiej zrozumieć 🙂

Zemia rodnô, pëszny kaszëbsczi kraju,


Òd Gdunska tu, jaż do Roztoczi bróm!


Të jes snôżô jak kwiat rozkwitłi w maju.


Ce, tatczëznã jô lubòtną tu móm.






Sambòrów miecz i Swiãtopôłka biôtczi


W spòsobie ce dlô nas ùchòwałë


Twòje jô w przódk bëlné pòcëskóm kwiôtczi.


Òdrodë cél Kaszëbóm znôwù brënie.






Tu jô dali mdã starżã zemi trzimôł


Skądka zôczątk rodnô naj rózga mô.


Tu mdã dali domòcëznë sã jimôł.


Jaż zajasni i nama brzôd swój dô.



Najpierw naucz się popularnego języka, żeby dotrzeć do tych mniejszych

Tego posta piszę niejako w odpowiedzi na jeden z komentarzy postawionych do wcześniejszego posta, w którym starałem się określić co jest potrzebne do nauki języka obcego. Wspomniałem bowiem, że jeśli ktoś by chciał się nauczyć na przykład języka kazachskiego to powinien najpierw sięgnąć po rosyjski. Pewien anonimowy czytelnik bloga napisał:
   
    „Jeśli chodzi o język kazachski to, w przeciwieństwie do rosyjskiego (który jest językiem słowiańskim), różni się on diametralnie. Jest to język z grupy tureckiej, a jedynie alfabet został zapożyczony (po czym przystosowany) z rosyjskiego.”

Słuszna uwaga – należy się więc sprostowanie z mojej strony. Nie miałem na myśli faktu, że rosyjski i kazachski są do siebie podobne. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości to zapraszam chociażby na stronę główną kazachskiej Wikipedii, albo gazety „Жас Алаш”. Raczej nic nie zrozumiesz i na niewiele się tu zda umiejętność czytania cyrylicą. Dlaczego więc nauka rosyjskiego ma pomóc?

Nie będę ukrywał, że szukanie materiałów do nauki kazachskiego nie jest moim hobby, więc postanowiłem pójść po linii najmniejszego oporu i wpisałem w Google podręcznik język  kazachski. Znalazłem tylko jedną sensowną pozycję – „Język kazachski” Michała Łabędy (za 99 złotych!!!), na dodatek nie za bardzo wytłumaczono, czy cokolwiek z tej publikacji można się nauczyć. Postanowiłem więc spróbować na rosyjskich stronach i proszę: „Казахский язык для всех”, a na stronie http://www.tilashar.kz/ oferują bezpłatne lekcje i samouczek do kupienia. Podobna ma się sprawa z językiem białoruskim i ukraińskim. Najlepszy  podręcznik do nauki białoruskiego w internecie jaki znalazłem jest po rosyjsku – http://knihi.com/www/padrucnik. Po polsku nie widziałem na temat nauki białoruskiego nic konkretnego – choć sprawdzałem to dawno temu, jeśli ktoś by coś znalazł to niech mi da znać. Natomiast mój słownik rosyjsko-ukraiński i ukraińsko-rosyjski kupiony we Lwowie za równowartość jakichś 20 złotych bije na głowę „Wielki słownik polsko-ukraiński i ukraińsko-polski” wydawnictwa rea, który kosztował 3 razy więcej. Wniosek z tego taki, że jeśli znasz rosyjski, to otwiera on przed Tobą możliwości nauczenia się wielu języków – nawet tych zupełnie niepodobnych , do których po prostu brakuje materiałów w Polsce.

Podobnie ma się sprawa np. z angielskim, francuskim, niemieckim, czy hiszpańskim – bogactwo materiałów naukowych dla studiowania niszowych języków jest ogromne. Najlepsze serie samouczków takie jak „Assimil”, „Teach Yourself”, „Colloquial” czy „Linguaphone” mają jako swój język startowy języki angielski albo francuski. A im szybciej opanujesz któryś z tych wielkich tym prędzej będziesz się mógł wziąć za te mniejsze, moim zdaniem, ciekawsze. Ale nie rób na odwrót, bo w większości wypadków będzie to walka z wiatrakami, a wtedy bardzo łatwo o utratę motywacji.

Język kaszubski – jedyny regionalny język w Polsce

    Pamiętam, że jak byłem mały to pojechaliśmy całą rodziną na Kaszuby, mieszkaliśmy tam we wsi Wdzydze i ponoć bywało, że tamtejsi mieszkańcy mówili językiem jakiego nie byliśmy w stanie zrozumieć. Ostatnio natomiast miałem okazję kilka razy przebywać na Pomorzu i stykałem się wielokrotnie z tablicami informacyjnymi po kaszubsku. W niektórych miejscowościach, np. na Helu można było zobaczyć nawet nazwy ulic w tym języku – nie zmieniało to jednak faktu, że niestety ani razu nie było mi dane usłyszeć go na żywo. A szkoda, bo od dłuższego czasu bardzo byłem ciekaw tego jak on brzmi, na ile różni się od polskiego. Jedyne co miałem to kieszonkowy „Słowniczek polsko-kaszubski” Romana Drzeżdżona i Grzegorza Schramke zawierający jedynie ok. 1000 słów, kupiony za 5 złotych w Gdyni  – bardzo fajna pamiątka, ale do nauki to raczej służyć nie mogło. Później znalazłem w internecie dwa kursy:

http://pl.wikibooks.org/wiki/Kaszubski/Podstawy – fajny podręcznik napisany przez rodowitych Kaszubów, którzy zajmują się też pisaniem kaszubskiej wersji Wikipedii, jaką znajdziecie pod tym adresem – http://csb.wikipedia.org/wiki/Prz%C3%A9dn%C3%B4_starna . Szczególnie podoba mi się fakt tego, że ten początkujący kurs jest oparty na prostych dialogach, a następnie objaśnieniach leksykalnych i gramatycznych nie odbiegających od standardów jakie panują w innych podręcznikach jakie uważam za dobre.

http://rastko.net/rastko-ka/content/view/238/1/ – to już jest oficjalny podręcznik do nauki języka kaszubskiego zatwierdzony przez Ministerstwo Oświaty dla klas szkół podstawowych V-VI. Dotychczas w internecie opublikowano 10 lekcji (z 20), jednak o ile zagadnienia gramatyczne wydają się być treściwe, to nie do końca jestem przekonany do funkcjonalności wierszy jakimi osoba korzystająca z tego podręcznika jest bombardowana. Tak czy inaczej, z powodu braku źródeł do nauki kaszubskiego jest to na pewno  pozycja godna uwagi.

Obydwa kursy mają niestety jeden ogromny minus – nie posiadają żadnego materiału audio. Żadnych kaset, CD, plików mp3, czegokolwiek na czym by się można było wzorować czytając teksty tam zamieszczone. Istnieją co prawda objaśnienia, które informują nas o tym jak czytać kaszubskie litery, ale to pomaga mniej więcej w takim stopniu jak podobne objaśnienia o języku angielskim. Trudno bowiem bez osłuchania się brzmieć choć trochę podobnie do native speakera.

Ostatnio wpadłem jednak zupełnie przypadkowo na blog http://kaszebsczi.wordpress.com, gdzie znalazłem link do opowiadania Aleksandra Majkowskiego „ŻËCÉ I PRZIGODÉ REMUSA”.  I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że można na tej stronie przeczytać prawie 300 stronicowe dzieło w języku kaszubskim, a nawet ściągnąć w mp3 czytane fragmenty tego tekstu!!! Polecam. Jeśli natomiast nie chce Ci się tej strony odwiedzać to posłuchaj chociaż tego – http://literat.ug.edu.pl/remus/remus04.mp3. Usłyszenie języka tak niszowego jest przeżyciem jedynym w swoim rodzaju. Przy okazji możesz zobaczyć ile jesteś w stanie zrozumieć – ja osobiście za pierwszym razem gdy tego odsłuchałem, mogłem jedynie wychwycić pojedyncze słowa. I pomyśleć, iż niektórzy Polacy wciąż się upierają, że jest to jedynie dialekt języka polskiego…

Zapewne niewielu zacznie się uczyć kaszubskiego, jednak na pewno warto się zainteresować tym jedynym (przynajmniej oficjalnie) językiem regionalnym w naszym kraju, choćby ze względu na jego odmienność i oryginalność. Do ùzdrzeniô!

Angielskie gazety – linki

Flaga UKWe wcześniejszym poscie wspomniałem o tym, że wiele daje czytanie chociażby gazet w obcym języku. Umieściłem tam link do "The Times", co okazało się jednak błędem z uwagi na konieczność płacenia za dostęp do artykułów. Ja w pieniądzach nie pływam, Ty zapewne też nie, więc postanowiłem dorzucić linki do najpoczytniejszych brytyjskich i amerykańskich gazet, w których przynajmniej na dzień dzisiejszy treść w dużej mierze jest bezpłatna (linki do gazet w innych językach będę z czasem również dodawał):

WIELKA BRYTANIA
The Daily Telegraph – http://www.telegraph.co.uk/

The Guardian – http://www.guardian.co.uk/

The Independent – http://www.independent.co.uk

The Scotsman – http://thescotsman.scotsman.com/ – ze Szkocji

Wales Online – http://www.walesonline.co.uk/ – z Walii

USA
The New York Times – http://www.nytimes.com/

The Boston Globe – http://www.boston.com/bostonglobe/

Los Angeles Times – http://www.latimes.com/

The Washington Post – http://www.washingtonpost.com/

Pamiętaj, jeśli się uczysz języka obcego, to staraj się w nim jak najwięcej czytać. To, że umieściłem tu linki do gazet nie znaczy, że masz się zająć akurat nimi – zawsze byłem zdania, że nie warto czytać po angielsku tego czego nie miałbym ochoty przeczytać po polsku (to powoduje zanik motywacji). Uważam jednak, że gazety są świetnym materiałem wyjściowym, bo:
1. codziennie pojawia się na nich ogromna ilość artykułów o bardzo zróżnicowanej tematyce od polityki po sport
2. język jakimi są napisane nie należy do najtrudniejszych – na początku może się wydać dość trudny w porównaniu do czytanek jakie pojawiają się w podręcznikach, bo pojawiają się niespotykane wcześniej słowa. W rzeczywistości jednak znacznie łatwiej jest czytać gazetę w obcym języku niż jakiekolwiek opowiadanie. Im więcej będziesz czytał, tym częściej dane słowa będą się powtarzać – tym łatwiej będzie też je zapamiętać. Aż w końcu dojdziesz do takiego stopnia, że przeczytanie dla Ciebie gazety obcojęzycznej będzie tak oczywiste jak polskiej. Czego zresztą wszystkim życzę!

Język czeski – odsłona druga

Nie będę oszukiwał, jest trudniej niż myślałem – po pierwsze nie zawsze udaje mi się znaleźć czas na naukę czeskiego (jak do tej pory zrobiłem 3 pełne lekcje z "Teach Yourself Czech"), po drugie natomiast nie jest ten język tak prosty jak się z początku wydaje.

Słownictwo – owszem jest podobne,  bardzo. Nawet osoba nie mająca kontaktu z czeskim potrafi zrozumieć przynajmniej większość nagłówków z czeskich gazet np. z "Lidovych Novin". Sprawa robi się jeszcze prostsza gdy jest się osobą, która ma kontakt z innymi językami słowiańskimi. Nota bene Czesi wydają się być bardzo pewni faktu, że Sparta Praga pokona Lecha Poznań 😉 Ale to tyle jeśli chodzi o gazety i język pisany. Z mówionym jest już trudniej, ale tu nie ma się co oszukiwać – 15 minut dziennie przez miesiąc nie daje możliwości dobrego rozumienia jakiegokolwiek obcego języka mówionego bardzo szybko.

Ale wracając do słownictwa – jest jedna rzecz, która sprawia, że czuję się z nim niepewnie. Chodzi mi o rodzaje rzeczownika. Przyzwyczaiłem się, że w polskim, rosyjskim, serbskim i ukraińskim (zapewne też w innych słowiańskich) jest to kwestia odruchowa. W czeskim jest trochę inaczej.
Oto 3 wyrazy: průvodce, vejce i práce (przewodnik, jajko, praca) – każdy z nich posiada inny rodzaj mimo, że kończą się tą samą samogłoską "e". Ciekawe, nieprawdaż? Do tego dodać można fakt, że takie rzeczowniki jak "garaż", czy "tramwaj", które po polsku mają rodzaj męski, w języku czeskim są już rodzaju żeńskiego. Nie ukrywam, że powoduje to małe zamieszanie. Ale trzeba wierzyć w to, że wszystko jest kwestią czasu i prędzej czy później się wyklaruje.

Poza tym otrzymałem odpowiedź na forum unilang dotyczącą krótkich i długich samogłosek – Czesi nie mają z tym problemu i zawsze wiedzą kiedy wstawiać "a" a kiedy "á". To tyle jeśli chodzi o język naszego południowego sąsiada. Bohužel musím již jít. Na shledanou zitra!

Posty na temat mojego miesięcznego projektu nauki języka czeskiego:
Czeski w jeden miesiąc?
Język czeski – pierwsze wrażenia
Język czeski – odsłona druga
Jak mi pomogła czeska Wikipedia
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego

Blog językowy AJATT – ciekawa metoda nauki


O blogu "All Japanese All The Time" (http://www.alljapaneseallthetime.com – w skrócie AJATT) usłyszałem po raz pierwszy już jakiś czas temu i pamiętam, że z początku nazwa mnie trochę odstraszyła. Przede wszystkim dlatego, że nie miałem w planach nauczenia się języka japońskiego – nie oczekiwałem więc, iż znajdę tam wiele interesujących rzeczy dla człowieka, który próbuje szlifować na razie coś innego. Dopiero po jakimś roku odkryłem ile cennych wskazówek można tam znaleźć. Jakkolwiek najwięcej informacji blog ten dostarczy osobom uczącym się japońskiego, to inni też znajdą tam wiele BARDZO cennych wskazówek. Wszak nauka każdego języka obcego ma w sobie wiele podobnych aspektów.

Autorem bloga jest niejaki Khatzumoto, człowiek, który w wieku 21 lat zaczął uczyć się japońskiego i po 18 miesiącach władał nim na tyle biegle, że otrzymał pracę w Tokio gdzie obecnie mieszka. Dokonał tego nie uczęszczając na żadne zajęcia z tego języka, bez podręczników i nie będąc w tym czasie w samej Japonii. I w samym wstępie do bloga pisze, że nie jest jakimś specjalnie uzdolnionym człowiekiem, który ma talent do nauki języków. Klucz tkwi bowiem w użyciu właściwej metody. A ta, którą opracował Khazumoto wydaje mi się najskuteczniejszą z możliwych. Otóż autor bloga postanowił po prostu zachowywać się jak Japończyk. Całkowicie zmienił swoje otoczenie – zaczął oglądać wyłącznie japońską telewizję, słuchać japońskiej muzyki, wchodzić na japońskie strony internetowe, czytać japońskie książki, mówiąc do siebie po japońsku – nie zmienił swoich nawyków, jedyne co zmienił to język którym się posługiwał podczas robienia tych rzeczy. I co najważniejsze – starał się by to co robi sprawiało mu radość. Dlatego zrezygnował chociażby z czytania nudnych czytanek na rzecz filmów anime, które były jego pasją, a gdy to się nudziło zawsze mógł zacząć nawet grać w grę komputerową – ważne by była w japońskiej wersji językowej. Dodatkowo wspomagał się przedstawionymi po krótce w poprzednim poście systemach SRS, wstukiwał do nich zdania, które uważał za szczególnie ważne – na blogu szczegółowo opisał nawet sposób w jaki z tego korzysta.

W praktyce metoda jaką wypracował Khazumoto jest trudna do wykonania akurat w takim stopniu w jakim on ją stosował – nie każdy jest w stanie ograniczyć kontakt ze światem ojczystym tylko po to by nauczyć się języka. Ale nawet jeśli nie jesteśmy w stanie zanurzyć się całkowicie w obcym otoczeniu to warto wyciągnąć pewne wnioski z tego co autor AJATT osiągnął. Może warto od tej chwili przerzucić się wyłącznie na strony obcojęzyczne? Może zamiast czytania informacji na polskim serwisie zacząć regularnie czytać The Times, Frankfurter Allgemeine Zeitung czy Kommiersanta? Może warto ustawić przeglądarkę Google na wybraną wersję obcojęzyczną? Obejrzeć film bez napisów? Przeczytać książkę na interesujący cię temat w obcym języku? Zagrać w grę komputerową bogatą w obce dialogi (trudno mi przecenić dobroczynny wpływ gry Starcraft na poznanie przeze mnie podstaw angielskiego)? Może właśnie warto zacząć robić te wszystkie rzeczy w języku, którego się uczysz? W dobie internetu wykonanie czegoś takiego jest prostsze niż myślisz. Trzeba tylko podjąć decyzję, że od tego momentu zacznę WSZYSTKIE rzeczy robić w innym języku ograniczając użycie polskiego do niezbędnych sytuacji (dialog z panią w sklepie czy własną rodziną w obcym języku nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem). A im szybciej taką decyzję podejmiesz tym lepiej.