Zanim przejdę do podsumowania roku i podziękowań, chciałbym w związku z naszym świętem zaproponować Wam dziś coś znacznie lżejszego – coś z pogranicza zabawy językiem i podstaw polskiej dialektologii, będącego rozwinięciem artykułu o gwarach wielkopolskich. Podjąłem mianowicie próbę napisania bardzo krótkiego opowiadania w wielkopolskim dialekcie, używając charakterystycznych słów, jakie pamiętam z młodych lat i zwracając szczególną uwagę na fonetykę, która w paru przypadkach różniła się od rozpowszechnionego w telewizji standardu. Proszę przede wszystkim wybaczyć ortografię, jakiej w poniższym opowiadaniu użyję, bo będzie całkiem nienormatywna, odbiegająca niekiedy nawet od "Słownika gwary poznańskiej" Waldemara Wierzby oraz serwisu gwarowego dawniejtutej.pl. Nie rozdrabniając się jednak zbytnio nad szczegółami powstawania poniższego tekstu, chciałbym zachęcić wszystkich czytelników, bez względu na to czy z Wielkopolski, czy z daleka, do spróbowania swoich sił w zrozumieniu tej krótkiej historii:
Rychu dał se wczoraj w tytę, śruba fest, bo Kolejorz majstra zdobył i łaził z modrakowo-biołą faną – dzie był to nie wie, purtelam też chyba zaliczył, ale ućkło mu. Pamięta ino, że gorunc był i jak wracoł na szage przez chynchy, pogonił go kejter jakiś. Aż do chaty go gonił, tak, że porty, fifne takie, prawie zgubił jak ten go szczapił. Łe jery, to by była poruta – Rychu bez portek – dość że szplejty mioł bose. Nie, że był fleja… Normalny szczun, sznupa taka fajna, bystry taki, ino klapioki mioł fest, takie same jak brachol, co sie z nich budzie chichrali. Stetrany Rychu wpadł do sklepu, zapalił światło, zgasił, zapalił, czorno. I cug jaki taki łed łekna. "Tu wyra se nie zrobię" – pomyśloł Rychu, że sie w sklepie nie skitra i taki rozmemłany poszedł do góry, gdzie brachol ćmika polił. "Ole mosz jape tej! Gdzie żeś se je tak obrzympolił?" – i nie czekając na Rycha – "Pa to tej!". I śwignął Rycha po glacy. "Nyga!". Rychu wiedzioł, że muły ma jak bocian pjynty i że z takim patanem jak Przemo mu łatwo nie pójdzie. Wziął wjync drabke, ćpnoł porty na ryczke, gdzie już leżały klunkry, cuś tutej mu nie gra – wykukuje z wyra, a Przemo se łoblek korbol na glace. "Tyn to ma z gorem." Rychu rozumiał – stara Fydlera go łociotała, czarciego żebra nie było. Mogło być gorzy, wiadomo. Wtedy mieszkali w Poznaniu – bilety w bimbie odbijali, bejmy mieli, szneki kupowali za winklem, na wildeckim fyrtlu ze szczunami było szukano, było gonito, bioło była zawsze na stole. Tera bioły ni mo. Tu, na wygnajewie, zostały ino haferfloki, korbol, pyry i modro. Erzac. I hyćka za łeknem. I chójka, ale ta ino na gwiazdora.
Na gwiazdora to zawsze bana przyjeżdża zez Wronek i wuja Lechu – kakalud taki z kluką jak u gapy, stara Fydlera by powiedziała, że nojszpłat. Rojber był za młodu, na blałki łaził, kamlotami świgał najdali, na kaście w trampkarzach Kolejorza – a tera sie brynkot zrobił. Frechowny taki na dodatek. I makiełki żre, ino do chaty wejdzie. I plyndze. I gzik (z pyr i gziku glajde robi, nie to co my). I nasze szare kluchy. Pener po prostu. Szkieły też go nie lubieją, ale to dlatego, że rojbrował, a potem kielczył się jak go złapali. W tych laczkach swoich, z jabzem w ręku, ino co zerwanym, tak że z jabłoni ino ogigle zostawały. Taki Lechu, no. Nahajcowali jak gość przyjechoł, dziecioki rychło wstały, ojciec ćpnoł do skrytki haczke i szype, zakluczył takim dynksem, co go na jarmarku świętojańskim za golitko wymienił. Przemo oczywiście już jest precz, dzieś na dworze, goni kociambry. A Rychu? Ten to ma rułe. Nim wstanie, nadusi guzik radia, obejrzy pamperki stojące pod łeknem, zaś pójdzie do łazienki ze swoją szwamką. Słyszy jak mama kroi skibki, podjadając kromke, cuś kwirlejką robi (plyndze pewno), nabierką wlewa ślepe ryby. "Łe jery!" – krzyczy – "Jakieś fafoły pływają". Pomojtała troche – fafołów ni mo. Wuchta wiary ma dziś przyjść, każdy z tytką czegoś, a Rychu ołówkiem na oszczytku naoszczonym pisze co kto ma – buhalterem chce być. Bejmy liczyć. Cała wiara przyszła – nawet ta miągwa spod łebory Altmanów z kanką mleka. Jak Rychu był fertyś, skoczył na stopy, powiedział "Ide los" i pobiegł do Jadzi. Fajna dziewucha taka. Na szukano i gonito już są za starzy, ale w tytę zawsze dać se można.
Podejrzewam, że dla osób z Wielkopolski wiele zwrotów było znajomych i nawet jeśli nie używają ich na co dzień, to w dużej mierze je rozumieją. Ciekawią mnie natomiast wrażenia osób z innych części kraju, bądź osób, które polskiego uczyły się jako języka obcego. Jakie były wasze wrażenia? Czy tekst był zrozumiały?
Woofla.pl ma już rok
Niewiele ponad rok temu, 13 października, pojawił się na Woofli pierwszy artykuł. Pamiętam emocje związane z rozpoczęciem tego projektu, posiadającego z jednej strony wiele wspólnych cech ze "Światem Języków Obcych", z drugiej natomiast mającego ambicje stania się czymś więcej niż kolejnym blogiem językowym pisanym przez jednego autora. Zawsze przyświecał mi raczej cel stworzenia platformy, na której osoby zainteresowane językami mogłyby wymieniać się poglądami i Woofla takim miejscem miała się stać. Sporo było jednak w tym wszystkim niepewności. Zastanawiałem się, czy uda nam się utrzymać liczbę czytelników (ta początkowo była bardzo niewielka), czy zaciekawimy ich nowatorską formułą strony, czy jest możliwa na dłuższą metę kolaboracja kilku niezależnie od siebie działających autorów, z których każdy interesuje się zupełnie innym skrawkiem językowej rzeczywistości. Okazało się, że warto było podjąć ryzyko – dziś Woofla jest chyba jedynym miejscem w polskiej blogosferze współtworzonym przez zespół, obecnie już 10, pasjonatów, gdzie nowy artykuł pojawia się co trzy dni. Dziennie odwiedza nas około 500 osób, posiadamy konto na Facebooku mające ponad 3000 fanów, zajęliśmy też 2 miejsce w zestawieniu najlepszych blogów językowych zorganizowanym przez firmę EF Education First (mimo to planujemy odejść od blogowego formatu, który w pewien sposób nas "uwiera"). Jak na pierwszy rok całkiem nieźle.
Chciałbym w tym miejscu podziękować wszystkim naszym współautorom, bo bez nich to przedsięwzięcie zwyczajnie by się nie powiodło – w pojedynkę niełatwo pogodzić troskę o wszystkie kwestie administracyjne, zarządzanie stroną i kontem na FB, korektę tekstów oraz komunikację mailową z naszymi czytelnikami. Dziękuję też wszystkim osobom, które naszą stronę regularnie odwiedzają oraz komentują nasze wpisy tworząc przy tym niepowtarzalną atmosferę – mam nadzieję, że choć w części udaje nam się im zrewanżować tworzeniem wolnej przestrzeni do dyskusji. Dziękuję również za każdy głos konstruktywnej krytyki względem publikowanej na naszej stronie treści. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nikt z nas nie jest idealny, a wiele trzeba poprawić, żeby dojść do naprawdę wysokiego poziomu. Szczere wskazanie błędu zawsze daje więcej niż niekończący się strumień pochwał – to pierwsze skłania bowiem do refleksji, która następnie jest matką wszelkiego rodzaju ulepszeń. Te natomiast są niezbędne, żeby nieustannie brnąć do przodu i tworzyć coś rzeczywiście przydatnego.
Żeby nie być przesadnie patetycznym, powiem tylko, że mam nadzieje, że następny rok trwania Woofli będzie jeszcze bardziej owocny. Zarówno dla nas autorów, jak i dla Was, Drodzy Czytelnicy.
Gratulacje z okazji rocznicy!
Dobrze, że są ludzie, którzy pamiętają o naszej gwarze, niestety coraz mniej ludzi ją rozumie, albo używa. Wydaje mi się jednak, że w naszej gwarze (przynajmniej w rejonach Szamotuły) ,,a" wymawia się częściej jako ,,o" niż jest w tekście, np. wylewa > wylewo, ma > mo, powiedział > powiedzioł, albo nawet pedzioł, czy poado (powiada). Świetny tekst!
Pozdrowienia z Szamotuł
Dzięki Wojta za komentarz i miłe słowa!
Co do wymowy "a" masz absolutną rację – w planie mam jednak nie tyle zastąpienie "a" przez "o", lecz dodanie zupełnie nowego znaku "â", który oznaczałby samogłoskę otwartą tylną (IPA: ɑ), która pojawiałaby się w wyrazach typu właśnie biâłâ, wylewâ itp.
Pozdrawiam również,
Karol
Myślę, że warto takie teksty rozpowszechniać także w formie dźwiękowej (ze względu na szamotulski zaśpiew 😀 ) Należy szczycić się naszą gwarą i o niej mówić, ponieważ mało kto w Polsce zdaje sobie sprawę z tego, że Wielkopolanie nie gęsi. Kiedy mówi się w TV albo w podręcznikach o dialektach, to zazwyczaj pojawia się tekst po góralsku, śląsku, czy kaszubsku. Kiedy rozmawiam z ludźmi z innych rejonów Polski, są oni zdumieni, że my także mamy gwarę i nie są to tylko pojedyncze słowa. Wielokrotnie prosiłem ludzi z okolic Terespola o jakieś regionalizmy, ale przychodziło im to z wielkim trudem i właściwie ograniczało się do fonetyki ą > ou i charakterystycznej melodii, natomiast z moich wypowiedzi byli w stanie zrozumieć co trzecie słowo. 🙂
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! 🙂
Jako osoba pochodząca z okolic Łodzi powiem, że za pierwszym podejściem nie zrozumiałam z tekstu prawie nic. 😉 Za drugim razem postanowiłam przeczytać go powoli i w skupieniu i udało mi się wyłapać ogólny sens, a znaczenia wielu słów domyśliłam się z kontekstu. Natomiast fragment o wujku Lechu dalej wywołuje we mnie tylko zagubienie, wielkie oczy i chęć ucieczki 😉 Można prosić o jakieś tłumaczenie tej części na polski standardowy?
Ciekawi mnie też bardzo co to jest "bioło", bo mam pewne skojarzenia z językiem rosyjskim, ale nie jestem pewna czy o to chodzi. 😉
Jesli dobrze rozszyfrowalem to ta "biolo" to chyba czyscioszka, wodka czysta? A caly tekst przypomina mi czytanie w jakims nieznanym jezyku slowianskim- niby duzo sie rozumie ale nie bardzo do konca wiadomo o co chodzi. Za duza niezrozumialych slow. Przyznam, ze jezyki wschodnioslowianskie i slowacki rozumiem bardziej niz jezyk wielkopolski 🙂
Wszystkiego najlepszego z okazji jubileuszu!
@Night Hunter
Dzięki za miłe słowa! 🙂
BIOŁO to natomiast wcale nie wódka, ani nic specjalnie wyszukanego. BIOŁO to dla mnie przedmiot niemal legendarny, który jest niczym innym jak białą kiełbasą, którą codziennie zjada mój dziadek. Jest to najbardziej osobisty motyw wpleciony w całą tą historię.
Pozdrawiam,
Karol
Dzięki 🙂
Poniżej słowa użyte do opisania wuja Lecha:
bana – pociąg
kakalud – mały człowiek
kluka – nos
gapa – kawka
nojszpłat – ciężko mi to wyjaśnić, najłatwiej byłoby powiedzieć, że po prostu "nojszpłat" 😉 Ktoś niechlujnie ubrany itp.
rojber – rozrabiaka
klamot – kamień
kasta – bramka
brynkot – ktoś kto brynczy, tj. narzeka
frechowny – bezczelny
blałka – wagary
makiełki, plyndze, gzik, szare kluchy – nazwy własne wielkopolskich potraw
pener – dla mnie to był zawsze synonim kogoś kto stoi pod sklepem i pije piwo, ale nie tylko
szkieły – policja
kielczyć się – uśmiechać się
ogigle – oberwane łodygi
Mam nadzieję, że teraz tą część znacznie łatwiej zrozumieć 🙂
Pozdrawiam,
Karol
Mnie również bioło skojarzyła się z wódką, ale jakoś nie do końca pasowało mi to do kontekstu, dlatego spytałam.
Dzięki za słowniczek, teraz wszystko jasne. Bo wcześniej ze wszystkich powyższych słów rozszyfrowałam dwa. 😉 Ciekawe, zawsze mi się wydawało, że polskie dialekty już prawie wymarły, a tu mam pod nosem taki dialekt, że wygląda jak język obcy 🙂
(1) Skoro tekst był pisany po to, by pokazać charakterystyczne słownictwo gwary szamotułskiej dialektu wielkopolskiego, przypuszczam, że te niezrozumiałe wyrazy są po prostu nadwymiar zagęszczone, tj. napakowane na niewielkiej przestrzeni. Pisząc tekst myślałeś Karol o tym, by zawrzeć dużo "typowych słów". Tekst, który nie zostałby napisany po to, by cokolwiek pokazywać, prawdopodobnie byłby łatwiejszy do zrozumienia od Twojego. Jak daleki jestem od prawdy w tym przypuszczeniu? 🙂
(2) Kolejne pytanie: Czy któreś z użytych słów można sklasyfikować jako archaizmy względem dialektu ogólnopolskiego-literackiego?
@Yana Para Puyu
(1) Jesteś bardzo blisko prawdy. Nie ukrywam, że tekst ten napisałem przede wszystkim po to, aby ukazać na stosunkowo niewielkiej przestrzeni bogactwo wielkopolskiej leksyki. Tekst napisany w inny sposób byłby z jednej strony znacznie bardziej zrozumiały dla kogoś spoza Wielkopolski (choć uwaga, większość Wielkopolan, którym to pokazałem nie ma problemu z odczytaniem tego tekstu), z drugiej strony nie byłby aż tak ciekawy. Gwarantuję Ci jednak, że nie musiałem specjalnie się natrudzić z doborem słów – wszystkie są mi znane i zdecydowanej większości używałem na co dzień biegając za młodu na moim szamotulskim osiedlu. Spore zagęszczenie słów dalekich od standardu polskiego jest oczywiście możliwe jedynie w kontekście możliwie jak najbardziej tradycyjnego życia codziennego. Niemożliwym byłoby chyba napisać w jakiejkolwiek wielkopolskiej gwarze tekst naukowy, w którym jednocześnie autor nie używałby neologizmów bądź germanizmów.
2. Archaizmów z języka literackiego w tym opowiadaniu, co ciekawie, nie ma. Może 2-3 gdzieś się wcisnęły, ale gwarantuję Ci, że nie jest to tekst pisany starą, wymarłą polszczyzną, lecz gwarą szamotulską. Podany tylko w sposób taki, by wykazywał jak najwięcej cech różniących go od standardu.
Pozdrawiam,
Karol
Dzięki za wyjaśnienia…
(1) Cóż… Tego tekstu się nie da przeczytać! Rozumiem "z wyra", rozumiem "pyry", rozumiem "łaził", rozumiem "żeś", rozumiem "jarmark".
(2) Kwestia archaizmów mnie ciekawi, bo zdaje mi się, że pewna część wyrazów "gwarowych" to po prostu słowa, które nadal są żywe w danej gwarze, podczas gdy w głównym nurcie języka zdążyły wyjść z użycia. Znam takie przykłady w języku hiszpańskim, ale słyszałem też, że to samo tyczy się języka śląskiego.
Tradycyjnie po polsku : STO LAT !!!
Tekst zrozumiany za pierwszym podejściem 😉
Zabrakło tylko informacji o tym , że Rychowi flepy z kiejdy wypadły jak go ten kejter za portki złapał 😉
Pozdrawiam i czekam na więcej
"Rychowi flepy z kiejdy wypadły jak go ten kejter za portki złapał" – Otóż to! 🙂
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Туулган кунуӊ менен! 🙂
Świetne opowiadanie! O tym, że w Wielkopolsce istnieje wiele słów gwarowych, zupełnie nie znanych ludziom z innych regionów wiedziałam, nawet znam ich trochę. Ale jako osoba z regionu dość oddalonego od Wielkopolski, muszę powiedzieć, że ilość tych słów jest naprawdę imponująca. Ogólny wątek niby rozumiem, ale duża część tekstu jest dla mnie czarną magią.
Ciekawe jak wyglądałyby takie opowiadania w użyciem innych regionalnych dialektów.
Wszystkiego najlepszego!
Gratulacje z okazji rocznicy. Muszę powiedzieć, że z wielką ciekawością i sentymentem przeczytałem zarówno Twój tekst o gwarach wielkopolskich, jak i to opowiadania. Zrozumienie tekstu nie stanowiło dla mnie problemu, może dlatego, że jestem z okolic Nowego Tomyśla, a geografia w tym aspekcie chyba sprzyja porozumieniu. Z moich obserwacji lokalnej gwary wynika, że ludzie w mojej okolicy z ogromnym upodobaniem używają słowa "żem", np. "jak żem zrobił", "ale żeś powiedział", "ale żem był zdzwiony", i zastanawiałem się czy to miks gwary wielkopolskiej z tym spójnikiem/przysłówkiem, czy rzecz charakterystyczna dla Wielkopolski.
Tekst zrozumiały w ponad trzech czwartych, choć gdyby użyć właściwie jedynie słów gwarowych – coby nie było, jest ich dużo, acz niekiedy może zabraknąć to wtedy zostałoby to wybaczone – zrozumienie połowy przez 'obcych' zapewne zwano by cudem.
[Zapomniało się dopisać.]
Może tak popróbować napisanie czegoś bardziej z gwary małopolskiej czy lwowskiej, ewentualnie śląskiej – wyzwanie, coby nieco bardziej urozmaicić.
@Ktos
Dzięki za komentarz! Bardzo chciałbym aby podobne teksty mogły powstać w innych gwary, ale ponieważ sam żadną poza wielkopolską nie władam w najmniejszym stopniu nie chciałbym tworzyć czegoś sztucznego. Zachęcam za to czytelników – gwarantuję, że każdą podobną historyjkę napisaną w gwarze, najlepiej jeszcze z krótkim komentarzem na jej temat z wielką chęcią opublikujemy.
Pozdrawiam,
Karol