Jak już wcześniej pisałem w artykule o RPA, postanowiłem trochę zanurzyć się w zupełnie nieznanej mi przestrzeni językowej i dowiedzieć się czegoś więcej o jednym z tamtejszych języków innym niż angielski, czy afrikaans. Z różnych powodów padło akurat na język xhosa – ojczystą mowę Nelsona Mandeli, pochodzącą z rodziny języków bantu. Dziś przyszedł czas na podzielenie się pierwszymi wrażeniami, które, mam nadzieję, okażą się pomocne również dla ludzi uczących się innych języków (choćby dlatego, że zauważą, iż ten angielski, niemiecki czy rosyjski wcale takie trudne nie są w porównaniu do czegoś bardziej niszowego).
Na wstępie dodam, że mojego kontaktu z xhosa nie nazywam nauką, a jedynie zapoznaniem się z podstawową leksyką i gramatyką tego języka. Na naukę bowiem nie mam na razie zbytnio czasu – jeśli poświęcam temu językowi 20 minut dziennie to jest dobrze. Tymczasem stopień jego podobieństwa do języków mi znanych jest tak niewielki, że potrzebowałbym znacznie więcej by przyswoić sobie podstawy. Od czasu do czasu postaram się coś "wyprodukować" w xhosa i pokazać na blogu jak to wygląda w praktyce, ale z reguły będę to robił z pomocą podręcznika, chyba że jakieś konstrukcje wybitnie zostaną mi w głowie. Na razie jedyne co potrafię napisać z głowy to:
Molo! NdinguKharol. Ndihlala ePhoznan. Ndiyavuya ukukwazi.
Cześć! Jestem Karol. Mieszkam w Poznaniu. Miło Cię poznać.
Jak widać – podobieństw do języków europejskich raczej nie ma.
Spotykam się czasem z ludźmi, którzy mówią, że języki obce, których się uczą są trudne. Ktoś powie, że np. wymowa angielskiego jest trudna. I faktycznie, znam osoby mające np. problem z wymową angielskiego albo niemieckiego "r", angielskiego "th", rosyjskiego "л". Próbują od lat i im nie wychodzi. Mniej lub bardziej mogą jednak tą kwestię rozwiązać używając głosek występujących w języku polskim. Będzie to brzmieć gorzej, ale obcokrajowiec powinien zrozumieć o co chodzi. Tymczasem niektórych wyrazów z xhosa nie da się tak łatwo poddać polonizacji. Nazwa własna języka jest tu pierwszym przykładem.
"X" oznacza mlask, który przypomina "kląskanie konia". "Xh" oznacza jego wersję aspiracyjną, czyli z wydychanym powietrzem (bez "h" powietrze nie jest wydychane). Nazwę xhosa czytamy więc "(mlask)osa". Jeśli już naprawdę nie jesteśmy w stanie tego wymówić można to "spolonizować" na "klosa", ale nie do końca oddaje to faktyczną nazwę. Tak czy inaczej jest to jeden z najprostszych przykładów użycia mlasku, którego opanowanie nie powinno przysporzyć ogromnych problemów.
Kliki niestety są trzy (x, q, c), każdy z nich ma dodatkowo wariant aspiracyjny (xh, qh, ch), którego rozróżnienia na tym etapie nie potrafię rozpoznać. Może później okaże się to dla mojego ucha bardziej jasne, ale aktualnie wyrazy xhoxha ("tłuc na papkę") i xoxa ("dyskutować") brzmią dla mnie niemal identycznie, podczas gdy różnica znaczeniowa jest ogromna. Istnieją też przypadki, w których najzwyklej nie potrafię jakiegoś słowa wymówić, a jeśli to robię to brzmi to nader zabawnie i mam pełną świadomość, że robię to źle. Należy do nich chociażby wyraz nkqonkqoza ("pukać"). Spróbujcie wymawiać "nk", zaraz potem przejść w mlask, a następnie powtórzyć całą sekwencję – wymaga to naprawdę sporo treningu.
Warianty aspiracyjne i nieaspiracyjne mamy też w przypadku głosek "b", "k", "p" i "t". "Bh", "kh", "ph" i "th" wymawia się mniej więcej tak samo jak po polsku "b", "k", "p", "t", czyli wydychając powietrze. Gdy są one pozbawione litery "h" powietrze jest zasysane. Dlatego też w zdaniach jakie napisałem powyżej moje imię jest napisane tak, aby lepiej oddawało faktyczną jego wymowę (Kharol), podobnie zrobiłem w wypadku nazwy miasta (iPhoznan).
Osobliwe są też głoski "rh" i "kr". Podobnie jak mlaski zostały one zapożyczone od języków khoisan, które dominowały na terenie dzisiejszego RPA jakieś 1000 lat temu. Jak brzmi jeden z takich języków można było zobaczyć wcześniej. Xhosa wydaje się ciut prostszy 😉 Przynajmniej jeśli chodzi o fonetykę.
Trochę się rozpisałem, a nawet nie przeszedłem do materiału zawartego w pierwszej lekcji "Teach Yourself Xhosa". Starczyło zaledwie na omówienie najciekawszych kwestii fonetycznych. Za jakiś czas postaram się omówić pozostałe aspekty tego jakże ciekawego języka. Jeśli kogoś to zaciekawi spróbuję nagrać siebie czytającego tekst w xhosa i zamieścić linka, aczkolwiek na razie takie nagranie może bardzo znacznie odbiegać od tego jak władają tym językiem jego rodzimi użytkownicy. Tak czy inaczej od czasu do czasu będę podawał informacje o postępach mojej przygody z xhosa. Mam nadzieję też, że po lekturze tej serii artykułów stwierdzi, że ten niemiecki, czy angielski to jednak nie jest taki straszny. Tak czy inaczej, jak zwykle, życzę powodzenia wszystkim innym uczących się języków obcych! Obojętnie czy to angielski, hiszpański, czy jakucki.
Podobne posty:
RPA – państwo 11 języków urzędowych
Język kaszubski – jedyny regionalny język w Polsce
Najbardziej zagrożony język w Polsce – wilamowski
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego
Język czeski – pierwsze wrażenia
Czepiactwo:
'klik' to po polsku 'mlask / dźwięk mlaskowy' a zamiast 'aspiracyjny' (skojarzenie z aspiracjami niepotrzebne) lepiej dać 'przydechowy'
Poza tym piszesz:
"Bh", "kh", "ph" i "th" wymawia się mniej więcej tak samo jak po polsku "b", "k", "p", "t", czyli wydychając powietrze.
… a to nie tak. 'kh', 'ph', 'th' są przydechowe, a polskie 'k', 'p', 't' (na ogół) nie, więc lepszym odpowiednikiem byłyby analogiczne spółgłoski niemieckie czy angielskie. Jedynie 'bh' można uznać za ekwiwalent polskiego 'b'.
Gdy są one pozbawione litery "h" powietrze jest zasysane.
Tu mieszasz dwa odrębne mechanizmy: xhosańskie 'b' jest implozywne tj. w trakcie jego wymowy krtań wędruje w dół, i część powietrza jest zasysana. W przypadku 'p', 'k', 't' mamy do czynienia z czymś innym – są one ejektywne vel glotalizowane czyli podczas wymowy następuje zwarcie krtani dające akustyczny efekt "wyrzucenia"/"eksplozji" dźwięku.
Dzięki za sprostowanie co do polskiego nazewnictwa i wymowy spółgłosek, szczególnie co do różnic wymowy "b"/"p", "k", "t" – informacji tej po prostu w "Teach Yourself Xhosa" nie było.
Na jednej anglojęzycznej stronie przeczytałem że słuchanie radia 1 godzinę dziennie w języku którego się uczysz szybko polepszy twoje rozumienie ze słuchu. Co o tym sądzisz i jak myślisz co znaczy szybko ?
Ciekawy język, ale co do języków afrykańskich moje serce pozostaje przy swahili i zawsze interesował mnie afrikaans którym dużo słyszałem, ale nie słyszałem nawet żadnego nagrania w tym języku.
Świetny blog! Mobilizuje do nauki.
To się jeszcze nie zdarzyło, żebym przyszedł po jednym dniu nieobecności i zastał tyle komentarzy 🙂 Dzięki!
A teraz odpowiedzi:
ANONIMOWY: To jest temat nawet na oddzielny artykuł, bo wszystko zależy od tego jak słuchasz (czy naprawdę wsłuchujesz się w to co leci z radia, czy tylko jest ono włączone w tle), na jakim jesteś poziomie znajomości języka itp. Napiszę wkrótce posta o tym – może nawet dzisiaj 🙂
SITAR: Afrikaans można nazwać językiem afrykańskim oczywiście tylko i wyłącznie pod względem geograficznym. Brzmi podobnie do holenderskiego. Sam się go kiedyś zacząłem uczyć, ale porzuciłem ze względu na rozdrabnianie się (tzn. uczenie się zbyt wielu rzeczy jednocześnie). Jeśli chciałbyś go usłyszeć, to podaję linki do teledysków do moich ulubionych wykonawców w afrikaans:
Jan Blohm – 7 Jaar – http://www.youtube.com/watch?v=KnKt8VJsYXk
Fokofpolisiekar – Brand Suid-Afrika – http://www.youtube.com/watch?v=eonCPmX8af0
Moim zdaniem ładniejszego języka nie ma, ale wydaję się być odosobniony 😉 Ewentualnie możesz mi na maila napisać, to postaram się podrzucić jakieś zapisy normalnej wymowy.
AREK: Wielkie dzięki:) Temu właśnie ma służyć i cieszę się, że spełnia swoje zadanie.
No to się podłączę i zaproponuję najpierw obejrzenie klipu:
http://www.youtube.com/watch?v=vtKKJSfYraU
A potem poczytanie o gen. De La Rey, wojnach burskich i o burzy jaką wyżej zlinkowany utwór wywołał.
Ano czytałem o tym już jakiś czas temu. Zresztą Bok van Blerk w ogóle lubuje się w poruszaniu tematyki wojennej, jak chociażby w utworach "Afrikanerhart" (również wojny burskie – http://www.youtube.com/watch?v=0wdIiT16LV4),"Die Kaplyn" (tym razem Namibia – http://www.youtube.com/watch?v=eke3l8Tmqdc) czy "Tyd Om Te Trek" (http://www.youtube.com/watch?v=ljTROelBiA8), w którym są odwołania do tego, czy Afryka nadal może być ojczyzną dla Afrykanerów. Swego czasu tego nawet sporo słuchałem (nawet na moim profilu lastfm wysoko stoi), ale pod względem muzycznym to większości utworów nie potrafię przetrawić. Jak ktoś ciekaw to cała płyta "Afrikanerhart" jest dostępna na youtube.
Tak czy inaczej uważam Afrykanerów za jedną z najciekawszych grup etnicznych świata. Cała Wielka Wędrówka (Groot Trek), utworzenie Oranii Transvaalu, wojny burskie (to jak Anglicy traktowali cywilną ludność republik wiele nie różniło się od metod III Rzeszy), następnie RPA, apartheid, jego upadek i obecna sytuacja. Warto też dodać, że istnieją różnice między Afrykanerami z Prowincji Przylądkowej (Kaap), czyli okolic Kapsztadu, a tymi z Bloemfontein (Orania) czy Pretorii (Transvaal).
Jeszcze co do piosenki o generale De la Rey – proponuję obejrzeć dwie części filmu o niej:
http://www.youtube.com/watch?v=myrEZAdQlFE
http://www.youtube.com/watch?v=cjxtLOqCt9s
Film jest w afrikaans z angielskimi napisami.