W naszym cyklu poświęconym niszowej słowiańszczyźnie opuścimy dziś granice Niemiec (nie będziemy bowiem mówić w tym cyklu o językach łużyckich, które, choć nie mogą się poszczycić sporą liczbą użytkowników, posiadają oficjalny status) i udamy się na dłuższą chwilę do północnej Chorwacji, bo właśnie tam znajduje się kolebka drugiego języka, o którym chciałbym opowiedzieć. Sam artykuł będzie też swego rodzaju rozliczeniem z przeszłością – starsi czytelnicy "Świata Języków Obcych" pamiętają zapewne, że cztery lata temu wyjechałem na krótko do Zagrzebia (zahaczając przy okazję o Macedonię, co zaowocowało dwoma wpisami na temat tamtejszego języka). Były wielkie plany, by poważnie zająć się chorwackimi dialektami, a zwłaszcza stołeczną gwarą i napisać na ten temat serię artykułów, które z różnych powodów się nie urzeczywistniły. Czas więc nadrobić zaległości i jednocześnie uzupełnić parę luk we wcześniejszych wpisach o językach byłej Jugosławii.
Na Woofli wielokrotnie już pisaliśmy, że różnica pomiędzy językiem a dialektem jest bardzo płynna i nierzadko większe znaczenie na tym polu odgrywają względy polityczno-historyczne niż językowe. Obszar byłej Jugosławii dostarcza nam w tej materii wielu paradoksów. Jesteśmy przyzwyczajeni do sytuacji, w której na skutek dominacji jednego z dialektów formuje się jeden język standardowy. W Chorwacji mamy sytuację całkiem odwrotną – wskutek zawirowań politycznych na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat z jednego dialektu oficjalnie wyodrębniły się aż cztery języki (serbski, chorwacki, bośniacki, czarnogórski). Sam standard chorwacki z powodów politycznych został paradoksalnie oparty na najbardziej serbskim wariancie – gdy w XIX wieku popularne wśród południowych Słowian były tendencje zjednoczeniowe ojciec języka chorwackiego Ljudevit Gaj poszedł dokładnie tą samą drogą co jego serbski odpowiednik Vuk Karadžić, dzięki czemu powstał faktycznie jeden język, kompletnie ignorujący fakt istnienia peryferyjnych dialektów, które, co warto zaznaczyć, miały już na swoim koncie bogaty dorobek literacki. Gdyby historia potoczyła się trochę inaczej moglibyśmy mieć dziś do czynienia z trzema rzeczywiście różniącymi się językami – w zamian mamy cztery, które, choć faktycznie bliźniaczo podobne, ze względów czysto politycznych niekiedy na siłę usiłuje się zmieniać w celu odróżnienia od pozostałych. Jak się mają natomiast dialekty, które mimo wyraźnych cech odrębnych nie stały się podstawą jakiegokolwiek języka urzędowego? Jak wygląda przede wszystkim sytuacja kajkawszczyzny, która od wieków była rodzimą mową mieszkańców Zagrzebia i okolic (to co dziś nazywamy językiem chorwackim przyszło do Zagrzebia faktycznie dopiero na przełomie XIX i XX wieku)?
Na początek scenka z zagrzebskiego życia codziennego – wchodząc do kuchni witały mnie niemal zawsze dwie rzeczy. Pierwszą była nadająca bez przerwy lokalna rozgłośnia radiowa, w której pomiędzy utworami biesiadnymi a reklamami regularnie emitowano hasło "Radio Kaj za kajkavski kraj". Drugą był nasz współlokator, pochodzący z Zagorja Damir, którego chorwacki standard był gęsto ubarwiony lokalnym dialektem (wszechobecne "kaj" czy "kužiš" to tylko najbardziej oczywiste przykłady) i trochę czasu minęło zanim w pełni dostroiłem się do jego sposobu wyrażania samego siebie. Jako osoba rozmiłowana we wszelkiego rodzaju różnicach dialektalnych, ale jednocześnie też zupełnie świadoma ich stopniowego zaniku, z pewną rezerwą podchodziłem do danych mówiących o przewadze dialektu kajkawskiego w okolicach Zagrzebia. Miłym zaskoczeniem był dla mnie więc fakt, że mnóstwo elementów tegoż było rzeczywiście wykorzystywanych w codziennej mowie mieszkańców stolicy. Usłyszenie natomiast partykuły pytającej "što" użytej przez kogokolwiek miejscowego graniczyło niemal z cudem. Bo w Zagrzebiu niepodzielnie panuje "kaj". Im dalej na północ, w kierunku Varaždina, tym mowa tubylców ma mniej cech wspólnych z językiem urzędowym. Inna jest też mentalność, architektura – przeciętnemu Polakowi Chorwacja kojarzy się przede wszystkim z dalmatyńskim wybrzeżem oraz wyspami, podczas gdy tak naprawdę jest to strasznie zróżnicowany kulturowo kraj i wiele razy odnosiłem wrażenie, że jego poszczególne poszczególne części składowe zwyczajnie do siebie nie pasują i tylko przypadek sprawił, iż dziś połączone są w jeden organizm państwowy. Przebywając na Zagorju, które jest bastionem kajkawszczyzny i rozmawiając z miejscowymi bez problemu można wyczuć poczucie odrębności oraz lokalną dumę z bycia najbardziej ułożoną, gospodarną i najchłodniejszą w kontaktach międzyludzkich społecznością w Chorwacji. Kulturowo jest Zagorcom znacznie bliżej do Słoweńców, Austriaków czy Węgrów niż do swoich nadmorskich pobratymców. W samej kajkawszczyźnie znajduje się zresztą mnóstwo zapożyczeń z niemieckiego i węgierskiego, a z racji pokrewieństwa niektórym gwarom bliżej do języka słoweńskiego niż chorwackiego (kolejny z serii jugosłowiańskich paradoksów).
Historia samego języka (celowo używam terminów zamiennie, bo jak zaraz się okaże, ciężko o jednoznaczność w tym temacie) kajkawskiego jest równie ciekawa. Jedna z ciekawszych hipotez mówi, iż przed przybyciem plemion madziarskich na tereny Wielkiej Niziny Panońskiej ludność ją zamieszkująca używała dialektów kajkawskich oraz wchodzących dziś w skład grupy zachodniosłowiańskiej słowackich, które do początków X wieku rozwijały się obok siebie zachowując do dziś zresztą wiele cech wspólnych (o tych szerzej pod koniec artykułu). Jak już wspomniałem w poprzednim artykule, pojawienie się Węgrów poważnie zachwiało światem słowiańskim i doprowadziło do tego, iż grupa zachodnia i południowa zaczęły się rozwijać całkiem niezależnie od siebie. Zamieszkujący obecne tereny Węgier ludność słowiańska z czasem przyjęła język najeźdźców, a niedobitki przetrwały na Słowacji i na Zagorju. Panowanie węgierskie, które od 1526 było równoznaczne z panowaniem dynastii Habsburgów w ogromnej mierze wpłynęło na pogłębianie różnicy pomiędzy kajkawszczyzną, a sąsiednimi dialektami czakawskim i sztokawskim. Kajkawcy nigdy nie zaznali niewoli tureckiej i, podobnie jak Polacy, pielęgnowali mit obrońców Europy przed muzułmanami – daremnie więc szukać w ich mowie tureckich zapożyczeń, tak szeroko rozpowszechnionych we wszystkich językach opartych na dialekcie sztokawskim. Długi dystans dzielił też Kajkawców od Adriatyku, co jednocześnie spowodowało brak elementów pochodzenia włoskiego, których jest mnóstwo w czakawskich gwarach Dalmacji oraz Istrii. Zapożyczano natomiast głównie z niemieckiego i węgierskiego.
Po kajkawsku od połowy XVI wieku również pisano przez co zdawał się on być na dobrej drodze do wyewoluowania w nowoczesny język urzędowy. Stało się jednak inaczej. W XIX wieku dostrzegano odrębność kajkawskich dialektów, ale językoznawcom bardzo ciężko było jednoznacznie określić do czego najłatwiej je przyporządkować. Osobom znającym chorwacki polecam krótką pracę Mijo Lončarića pt. "Kajkavsko narječje u svjetlu dosadašnjih pručavanja", gdzie problem opisany jest znacznie szerzej – tutaj postaram się streścić kilka panujących ówcześnie poglądów na temat językowej przynależności kajkawszczyzny:
a) kajkawski wraz ze słoweńskim jako język chorwacki w opozycji do serbskiego, który zawierał dialekty czakawskie i sztokawskie
b) kajkawski wchodzący w skład języka słoweńskiego (zwolennikiem tego poglądu był ojciec języka słoweńskiego Jernej Kopitar)
c) kajkawski i/lub czakawski jako język chorwacki w opozycji do sztokawskiego, który uważany był za język serbski
d) kajkawski wchodzący w skład szeroko rozumianego języka serbsko-chorwackiego, ostatecznie opartego wyłącznie na dialektach sztokawskich (zwolennikiem tej opcji był Ljudevit Gaj i z czasem większość chorwackich językoznawców)
Wygrała opcja ostatnia, język chorwacki został oparty na dialektach sztokawskich przejmując bardzo niewiele z kajkawskiej leksyki. Następne lata były okresem stopniowej degradacji kajkawszczyzny i ekspansji dialektu sztokawskiego, który szerzył się zwłaszcza w ośrodkach miejskich za sprawą masowej migracji zarobkowej z terenów Slawonii, Dalmacji czy Bośnii. Paradoksalnie dopiero ostatnimi laty podejmuje się, w dużej mierze sztuczne, próby przeładowania języka oficjalnego peryferyjnymi wyrazami celem powiększenia dystansu do języka serbskiego – dialekty kajkawskie świetnie się akurat do tej roli nadają, bo, w odróżnieniu od wszystkich pozostałych, z Serbią nie miały na przestrzeni wieków zasadniczo nic wspólnego i dysponują sporym arsenałem sobie tylko właściwych zwrotów.
Jak wygląda i brzmi język kajkawski? W odróżnieniu od przedstawionego w poprzednim odcinku języka połabskiego możemy się tu pokusić o znacznie ciekawsze przykłady niż "Ojcze nasz". Bardzo ciekawą stroną, na której można znaleźć masę materiałów poświęconych kajkawszczyźnie (zarówno po kajkawsku i angielsku) jest zvirek.net, gdzie znajdziemy zarówno dzieła literackie, artykuły naukowe jak i krótkie prezentacje na temat cech odróżniających język kajkawski od chorwackiego – w tych ostatnich ogromny nacisk jest położony m.in. na podobieństwa języka kajkawskiego do języków zachodniosłowiańskich:
– w kajkawskim zachowane zostały dyftongi "uo, oa, ie": kaj. duogi – pl. długi – chorw. dugi
– w kajkawskim istnieją tylką długie formy przymiotników podobnie jak w zachodniej słowiańszczyźnie
– w kajkawskim nie ma zamiany spółgłosek k,g,h na c,z,s w odmianie rzeczowników: kaj. oblak – oblaki, słow. oblak – oblaky, chorw. oblak – oblaci
– podobnie jak w czeskim "v-" znajduje się przed "u" i "o" na początku: vugurek, vuho, vulica
– w kajkawskim tworzy się tak samo czas przyszły: kaj. ja bu(de)m čital, pl. ja będę czytał, hr. ja ću čitati
– rzeczowniki rodzaju męskiego w dopełniaczu liczby mnogiej kończą się na "-ov": kaj. jezikov, pl. języków, chorw. jezika
– rzeczowniki rodzaju żeńskiego w dopełniaczu liczby mnogiej tracą sufiks: kaj. krav, pl. krów, chorw. krava
– jer przeszedł w "e" zamiast "a": kaj. den, veter, pekel – słow. den, vietor, peklo – chorw. dan, vjetar, pakao
Zdecydowanie inna jest też kajkawska wymowa, która w pewnym stopniu przypomina pod względem ruchomego akcentowania język rosyjski. Najlepszym przykładem jest film chorwackiej telewizji o gwarach kajkawskich w gminie Dubravica – narracja jest oczywiście w standardowym chorwackim, ale warto posłuchać od 7 minuty krótki fragment czytany po kajkawsku.
Do zagłębiania się w tematykę dialektalną oczywiście jak zwykle gorąco zachęcam – czasem zdaje się to być z czysto praktycznej perspektywy mało przydatne, ale w rzeczywistości pozwala nam lepiej zrozumieć rzeczywistość, w której się znajdujemy, łatwiej wniknąć w mikroświat tubylców i choć przez chwilę żyć jak oni, czerpiąc z danego miejsca znacznie więcej niż jest to dane zwykłemu turyście. Zachęcam też do wizyty w Zagrzebiu i okolicach – nie ma tam plaży, słońca, ludzie są bardzo zdystansowani (zwłaszcza gdy porówna się ich z pozostałymi narodami zamieszkującymi Bałkany), ale jest to naprawdę ciekawy region z malowniczymi miasteczkami i wzgórzami oraz austro-węgierskimi tradycjami, który można polubić.
Cykl "5 języków słowiańskich, o których nie słyszeliście":
Podobne artykuły:
O dwóch legendarnych słowiańskich literach
Dlaczego serbski? Dlaczego chorwacki?
W jakim języku się mówi w byłej Jugosławii?
Język macedoński w praktyce
Macedoński – wstęp i z czego się uczyłem przez ostatni miesiąc