języki amerykańskie

Guarani [Hekatoglot 14/100]

Kontrast między sytuacją językową we współczesnej Ameryce Północnej, a tą panującą w Mezoameryce, czy Ameryce Południowej na pozór jest niewielki. I tu, i tam dominują całkiem niedawni przybysze – języki europejskie. Wystarczy jednak zatrzymać wzrok nieco dłużej, by dostrzec, że na północ od Rio Grande nie ma dużych (umownie przyjmijmy że “duży” to taki z liczoną w milionach liczbą użytkowników) rodzimych języków, a na południe – są. 

Do tego w kilku państwach niektóre języki rodzime mają status oficjalny na poziomie ogólnokrajowym, a jeden z nich -tylko jeden, temat obecnego odcinka, guarani- jest nawet językiem znanym większości obywateli.

Najprościej złożyć tę różnicę na karb różnej gęstości zaludnienia w momencie kontaktu z Europejczykami – wiemy na przykład, że na początku XVI w. dolina Meksyku była jednym z najgęściej zasiedlonych obszarów globu, a duża część powierzchni współczesnej Kanady i USA nigdy nie mogła utrzymać dużej populacji ludzkiej.

To jednak tylko część prawdy. Po pierwsze – gęstość zaludnienia Ameryki Północnej (zwłaszcza jej wschodniego wybrzeża i doliny Mississipi) była historycznie silnie niedoszacowana. Po drugie – gdyby sama sytuacja “przed” miała decydować, to w Meksyku pozycja języków rodzimych powinna być zdecydowanie lepsza niż w Paragwaju, a jest, jak się przekonamy, odwrotnie.

Więc duża część odpowiedzi dotyka polityki językowej prowadzonej przez przybyszów we wczesnym okresie kolonialnym, a także różnic losów poszczególnych państw już po uzyskaniu niepodległości (np. napływ ludności europejskiej nie rozkładał się równomiernie!). Zacznijmy od tego pierwszego.

Języki generalne

Poza podstawą – czyli intensywną eksploatacją napotkanych na opanowanych terenach zasobów, administracje wczesnokolonialne zajmowały się także ewangelizacją (to w końcu było oficjalne uzasadnienie zajęcia Ameryk), która siłą rzeczy miała o wiele systematyczniejszy charakter na terenach zajętych przez potęgi katolickie.

Trzy największe zakony – franciszkanie, dominikanie i jezuici – rozwijały swoją działalność misyjną dwutorowo. Chodziło nie tylko o nauczanie członków miejscowych elit języków europejskich (w tym łaciny); stosunki ludnościowe czyniły nieodzownym również wykorzystywanie do własnych języków amerykańskich. Niedawnych poddanych państwa Inków praktyczniej było nawracać (i zarządzać nimi też) w keczua, niż po hiszpańsku.

Oczywiście nie starano się uczyć, opisać, wykorzystać w ewangelizacji wszystkich lokalnych języków, a jedynie te które ze względu na dużą liczbę użytkowników, pełniły lub mogły pełnić rolę linguae francae. “Pełniły lub mogły pełnić”, bo w wielu przypadkach -keczua jest najlepszym przykładem- Europejczycy znacznie rozszerzyli geograficzny zasięg użycia poszczególnych języków. W odniesieniu do tych sytuacji powstało pojęcie “języków generalnych” (lenguas generales, linguas gerais), których było całkiem sporo – nahuatl, otomi, purepecha, dwa majańskie (k’iche i kaqchikel), mixtec i zapotec w Mezoameryce, keczua, ajmara i muisca/chibche w Andach, mapudungun, allietiac, kiriri w Chile/Argentynie.

W szczegółach ta polityka różniła się od miejsca do miejsca (andyjska ‘keczuanizacja’ ws. relatywne ‘rozdrobnienie’ w Meksyku) i od zakonu do zakonu. Dla dalszego ciągu tej historii szczególne znaczenie mają działania misji jezuickich w obecnych Brazylii i Paragwaju. 

Tupi or not tupi

Zanim przejdziemy do opisania wyjątkowej historii guarani w dzisiejszym Paragwaju, warto poświęcić parę słów losom jego bliskich krewnych w Brazylii. Otóż i tam był “język generalny”, a raczej dwie jego nieco różne wersje – lingua geral paulista na południu kraju i lingua geral amazônica w, jakżeby inaczej, Amazonii. Oba bazowały na języku społeczności nazywającej się Tupinamba i zamieszkującej dużą część brazylijskiego wybrzeża. Tupinamba byli najliczniejszą grupą etniczną z którą zetknęli się kolonizatorzy po zejściu na ląd, więc nic dziwnego, że to ich język był wykorzystywany jako kontaktowy także przy dalszej eksploracji.

Język ten obok wyżej wspomnianych nazw był określany także jako ‘brazylijski’ (lingua brasilica), a współcześnie w brazylijskim piśmiennictwie nazywa się go “starym tupi” (tupi antigo). Jego użytkownicy nazywali go jednak inaczej – nheẽgatu czyli ‘dobry język’. A właściwie nadal nazywają, bo o ile lingua geral paulista nie ma użytkowników, to w rejonie Rio Negro (trójgranica Brazylii, Kolumbii i Wenezueli) ponad 30 tys. osób nadal używa języka nheẽgatu pochodzącego wprost od lingua geral amazônica zaniesionej tam przez Portugalczyków, wypieranych przez nich Tupinamba, a może i jednych i drugich.

Mimo niewielkiej liczby współczesnych użytkowników jego ‘potomka’ sam tupi antigo ma kapitalne znaczenie dla każdego zainteresowanego historią Brazylii. To z tego bowiem źródła pochodzi większość zapożyczanych do portugalskiego (a z niego dalej w świat) nazw geograficznych, określeń zwierząt i roślin. Ale nie chodzi tylko o ciekawostki etymologiczne – w pierwszym okresie europejskiej obecności w Brazylii to tupi antigo, a nie portugalski, był głównym językiem używanym przez wszystkich, także Europejczyków. W nim ewangelizowano, w nim pisano dzieła literackie. I ten “pierwszy okres” to nie jakieś dziesięciolecia, ale prawie połowa historii pokontaktowej historii Brazylii – szacuje się, że jeszcze w połowie XVIII wieku (czyli po dwustu pięćdziesięciu latach) tupi antigo był w szerokim użyciu. Nie dziwi zatem, że we współczesnej Brazylii więcej osób uczy się tupi antigo, niż któregokolwiek z wciąż używanych rodzimych języków.

Oczywiście to, że Tupinamba byli najliczniejsi, nie znaczy że byli jedyni. Tupiańska rodzina językowa obejmuje około 70 języków, z których 50 tworzy blisko spokrewnioną podrodzinę Tupi-Guarani. Poza nheẽgatu i paragwajskim guarani jej największymi członkami są języki mbya i Ñandeva (=ava, ava guarani) mające po kilkadziesiąt tysięcy użytkowników. Jak okaże się niżej, rodzinne pokrewieństwo jest bardzo łatwe do uchwycenia – wiele brazyliskich zapożyczeń z tupi daje się świetnie zrozumieć przy minimalnej znajomości guarani. Z kolei rozproszenie geograficzne tych języków pozwala przynajmniej częściowo odtworzyć ich przedkontaktową historię. Praojczyznę tupiańskich lokalizuje się gdzieś w brazylijskim stanie Rondonia (czyli na zachodzie kraju), ale część użytkowników musiała dotrzeć na wybrzeże przed przybyciem tam Europejczyków. Przy czym przybyli na tyle licznie, że zdołali je zdominować, a jednocześnie na tyle niedawno, że ich języki zdążyły się tylko nieznacznie zróżnicować. Co tylko pokazuje jak mylące jest rozpoczynanie historii od europejskich “odkryć” geograficznych – jakby przed nimi nie działo się nic.

Guarani 

Pokontaktowa historia guarani zaczęła się bardzo podobnie jak z tupi, też stał się “językiem generalnym”, z tą ważną różnicą, że pod nominalną hiszpańską, nie portugalską władzą, jezuickie ‘redukcje’ (osady misyjne) były w praktyce autonomiczne i dość dobrze radziły sobie gospodarczo. Do czasu.

Dzięki filmowi “Misja” cała historia jest dość dobrze znana, więc tylko pokrótce: w 1750 Hiszpania i Portugalia porozumiały się co do wymiany terytoriów, w wyniku czego część misji okazała się po portugalskiej stronie, a władze kolonialne postanowiły je zlikwidować i spotkały się z oporem. W 1756 wybuchła tzw. “wojna guarani”, hasło przypisywane przywódcy oporu – Sepe Tiaraju Co ivi oguerecó iara tj. "ta ziemia ma już gospodarza" jest czasem przywoływane wśród współczesnych brazylijskich obrońców praw rdzennej ludności.

W tym epizodzie było kilka zwrotów akcji, kolejnych traktatów zawieranych przez Hiszpanię i Portugalię i unieważniających poprzednie porozumienia, ale koniec końców oba kraje wyrzuciły jezuitów ze swoich terytoriów i zlikwidowały redukcje. Niemniej zarówno doświadczenie istnienia misji (faktycznie guarańskojęzycznych mini-państewek) jak i doświadczenie ich obrony przed zewnętrznym zagrożeniem, mniejsza że ostatecznie nieudanej, skoro można było odejść w głąb lasu, wywarły duży wpływ na kształtowanie się lokalnej tożsamości. 

Ale decydujący zwrot nastąpił dużo później. Do lat 60-tych XIX wieku nic nie odróżniało Paragwaju od krajów sąsiednich. Wieś mówiła na ogół w rdzennych językach, ale państwo, wszystkie jego instytucje i cała sfera publiczna były zdominowane przez elitę, która nawet jeśli nie miała czysto europejskiego pochodzenia, to pod względem językowym była wyłącznie europejska (hiszpańsko- czy portugalskojęzyczna, plus imigranci z innych krajów Europy zachowujący swoje języki, przynajmniej w pierwszych pokoleniach). Podział klasowy pokrywał się z rasowym i językowym, ale w miarę rozwoju struktur państwowych rosła presja hispanizacyjna. 

Ten rozwój wypadków doprowadziłby zapewne do powstania w Paragwaju sytuacji socjolingwistycznej sytuującej się gdzieś pomiędzy Argentyną (wariant z dużą migracją z Europy i śladową obecnością języków miejscowych) a Boliwią (wariant z względnie małą migracją, skutkujący relatywnie dużą liczbą użytkowników języków rdzennych, ale ich bardzo niskim statusem i praktyczną jednojęzycznością miast). Co takiego zdarzyło się w latach 1860-tych i zaburzyło ten scenariusz?

Wojna. Najbardziej śmiercionośna (tj. per capita) wojna w historii obu Ameryk, trwająca niemal równocześnie z secesyjną. Zaczęła się w 1864 jako konflikt Paragwaju z Brazylią, ale rok później po stronie tej ostatniej do walki weszły Argentyna i Urugwaj, więc trwające do 1870 zmagania są znane  albo jako “Wojna Paragwajska”, albo “Wojną Potrójnego Przymierza”. 

Siły były nierówne, więc i klęska Paragwaju przesądzona. Samo jego przetrwanie jako państwa zawisło na włosku (brazylijska okupacja całego kraju zakończyła się, pod argentyńską presją, dopiero w 1876), utracił na rzecz zwycięzców ponad jedną czwartą terytorium i poniósł ogromne straty ludzkie. Co do skali tych ostatnich toczy się naukowy spór, który trudno rozstrzygnąć – nie wiadomo dokładnie ani ilu mieszkańców miał przedwojenny Paragwaj, ile osób zostało przesiedlonych czy uciekło podczas konfliktu, ile wreszcie znalazło się na terenach utraconych. Najbardziej ostrożne szacunki mówią o śmierci 30% populacji, najwyższe sięgają nawet 70% (w tym zginąć miało nawet 90% paragwajskich mężczyzn). Te ostatnie są prawie na pewno znacznie przesadzone, co nie przeszkadza wielu Paragwajczykom w nie wierzyć, a byłemu prezydentowi Horacio Cartesowi powiedzieć -podczas wizyty w Izraelu- że “też mieliśmy swój Holokaust”.

Jakie znaczenie ma to wszystko dla sytuacji języka guarani? Wojna wpłynęła na nią w bardzo istotny sposób i to z kilku przyczyn. Po pierwsze, w walkach zginęła bardzo duża część paragwajskiego korpusu oficerskiego, który tworzyli głównie synowie białych elit Paragwaju. Po drugie, zginęło proporcjonalnie więcej mężczyzn (nawet jeśli nie 90%) niż kobiet, a w Paragwaju -jak i innych społeczeństwach kolonialnych- więcej było Europejczyków niż Europejek. Po trzecie, zwłaszcza w końcowej, partyzanckiej fazie wojny, jej prowadzenie wymagało pozyskania i utrzymania współpracy ludności wiejskiej, co skłoniło władze do skoncentrowania się na guarańskojęzycznej patriotycznej propagandzie. Wszystko to razem oznaczało, że z wojny Paragwaj wyszedł z zaburzoną na niekorzyść Europejczyków i hiszpańskiego strukturą demograficzną i z silnym skojarzeniem łączącym guarani z duchem narodowym.

W dwudziestym wieku te skojarzenia wzmocniła kolejna wojna (1932-1935), toczona z Boliwią o północną część Gran Chaco (Chaco Boreal) i tym razem zwycięska i nie aż tak krwawa (choć straty ok 40 tysięcy osób w liczącej niecały milion populacji i tak były niebagatelne). Podczas walk paragwajska armia szeroko wykorzystywała guarani jako dodatkowe ‘zabezpieczenie’ komunikacji, a do wojskowego slangu weszło wiele słów z tego języka (np. granat = carumbe’i czyli dosł. ‘żółwik’). Współcześnie w podobnej roli wykorzystuje swój ‘prywatny’ język paragwajska reprezentacja piłkarska.

Ze względu na powojenną dewastację i izolację geograficzną wśród wrogiego otoczenia, europejska imigracja, choć oczywiście znacząca (głównie z Włoch i Niemiec) nie przybrała nigdy rozmiarów zagrażających równowadze językowej.

W efekcie, Paragwaj jest jedynym w Ameryce Południowej krajem prawdziwie dwujęzycznym, a nie takim, w którym rdzenne języki funkcjonują na marginesie. Co z tym związane, jest też jedynym krajem, w którym także większość mieszkańców europejskiego (czy głównie europejskiego) pochodzenia zna rdzenny język.

Paragwaj jako kraj dwujęzyczny

Według statystyk wygląda to tak, że około 90% ludności kraju zna guarani, a około 87%zna hiszpański. Nieco inny jest rozkład odpowiedzi na pytanie o język używany w domu: 40% tylko guarani, 30% guarani i hiszpański, 26,5% tylko hiszpański. Wynika stąd jasno, że znaczna większość Paragwajczyków zna oba języki. Oba mają też status języków oficjalnych.

Oczywiście aż tak różowo to nie jest. W praktyce i w Paragwaju funkcjonuje czytelna językowa hierarchia, z dużą częścią “wysokich” funkcji zarezerwowanych dla hiszpańskiego. Jaskrawym przykładem jest choćby fakt, że rządowy portal e-usług ma tylko wersję hiszpańską, a na portalu ministerstwa zdrowia, guarani można znaleźć tylko w logotypie urzędu i haśle “Paraguai tetayguara mba’e [Paragwaj – rzecz mieszkańców; Hiszpański odpowiednik to ‘Paraguay de la gente’]

To samo jeśli chodzi o prasę, kino, książki. Jeśli guarani się pojawia, to gdzieś w tle, dla nadania lokalnego kolorytu – jak w twórczości najwybitniejszego paragwajskiego pisarza Augusto Roa Bastosa, który pisał wyłącznie po hiszpańsku, ale wplatając w tekst guaranizmy (czasem z wyjaśnieniami, czasem nie). Do dziś, kiedy pojawia się tłumaczenie “Mafaldy”, czy film z dialogami w guarani (jak 7 Boxes / 7 cajas – najbardziej kasowy film w historii kina paragwajskiego), to samo w sobie jest wydarzeniem.  I jeszcze wymiar terytorialny: w stolicy, Asuncion, mniej niż 10% mieszkańców deklaruje mówienie w domu w guarani.

Więc paradoksalnie, pod względem dostępu do treści pisanych, czy choćby obecności w internecie, sytuacja guarani nie różni się tak bardzo od języków o stukrotnie mniejszej liczbie mówiących! (na końcu tekstu wyliczam najważniejsze źródła).

Stabilna dwujęzyczność i poziomy języka

Bardzo charakterystyczny dla relacji łączącej hiszpański i guarani jest brak separacji, dwujęzyczność polega w praktyce na mieszaniu obu systemów językowych w proporcjach zależnych od kontekstu (im bardziej oficjalny – tym więcej hiszpańskiego, im bardziej nieformalny – tym więcej guarani). To zjawisko nazywa się jopara czyli dosłownie właśnie ‘mieszanie’. Swoje nazwy mają też poszczególne style komunikacyjne wchodzące w jego skład, a różnice między nimi najlepiej prześledzić porównując różne sposoby na jakie można powiedzieć “pomóż mi, proszę”.

W ‘czystym guarani’ czyli guaraniete (-ete to sufiks intensywności) będzie to chepytyvõmina gdzie che– to ‘ja (nieaktywny)’ pytyvõ – pomoc a -mi i -na to dwa różne sufiksy łagodnego nakazu i prośby.

W wariancie nazywanym guarañol ta sama prośba brzmi cheayudamina z tą samą strukturą i hiszpańskim ayuda jako jedyną zmianą

Dalej, w wariancie który można opisać jako hiszpanski z elementami guarani (castení):  ayudamena i w czysto hiszpańskim Ayudame, por favor. To zestawienie oddaje ogólną prawidłowość – z hiszpańskiego do guarani najłatwiej trafiają słowa, a z guarani do hiszpańskiego – partykuły wyrażające nastawienie czy emocje.

Mój jaguar to jamnik czyli trochę o słowach

Oczywiście słowa wędrują też w drugą stronę, jak choćby nazwa kraju (a właściwie rzeki), paragua’y to ‘korona wód’, przy czym we współczesnym guarani rzeka i kraj to odpowiednio ysyry Paraguai i tetã Paraguai, zaś słowo Paraguay oznacza… stolicę, Asunción.

Wspomniałem już, że zapożyczenia z tupi, które trafiły do międzynarodowego obiegu są często rozpoznawalne na gruncie guarani. Na przykład w ‘piranii’ wyraźnie widać pira ‘ryba’ a jeśli zdamy sobie sprawę, że aña znaczy ‘zły, demoniczny’, to wszystko wydaje się pasować… tyle że w guarani te ryby nazywają się inaczej: pirãi co trochę utrudnia etymologię. W ogóle leksykografia guarani jest dość słabo rozwinięta (a przynajmniej słabo zinformatyzowana – łatwiej trafić na zasoby dot. tupi antigo) i trudno odróżnić etymologie ludowe od prawdziwych.

Ale prawdą jest bez wątpienia, że kiedy Paragwajczyk powie chejagua ‘mój jagua’ to ma na myśli nie swojego jaguara, ale… psa. Mój ja Z kolei nasz ‘jaguar’ w guarani to jaguarete (nie jestem 100% pewien, ale wydaje mi się, że -ete to ten sam intensyfikator co w guaraniete, a oryginalne końcowe -r wypadło w samodzielnym wyrazie, ale zachowało się w złożeniu).

Etymologicznie niejasna jest też sama nazwa guarani która niby ma oznaczać ‘wojownik’, ale jak dla mnie jest podejrzanie bliska hiszpańskiemu guerrero, podczas gdy we współczesnym guarani rdzeń ‘wojna’ to ñorairõ. Myślę, że mogło tu chodzić o słowo wędrujące między hiszpańskim a guarani w pierwszych dekadach czy stuleciach po kontakcie, które stopniowo ‘wyspecjalizowało się’, jako nazwa własna grupy etnicznej i języka (a ściślej: pokrewnych grup etnicznych i języków). Z całą pewnością to nie było (i nadal nie jest) samookreślenie języka. ‘Guarani’ w guarani to do dziś avañe’ẽ czyli ‘język ludzi’ (ava = człowiek), z ñe’ẽ od razu (mam nadzieję) przywodzącym na myśl początek nazwy nheengatu. W kontraście do guarani, hiszpański to karaiñe’ẽ ‘język panów’. Ponieważ kauzatywem od karai jest słowo mongarai znaczące ‘błogosławić, przejść obrzęd inicjacyjny’, wnioskuję, że oryginalnie karai odnosiło się do jakiejś, rytualnie wyróżnionej, elitarnej grupy społecznej w przedkontaktowym społeczeństwie. Po tym ostatnim jednak zostało tak mało śladów, że trudno odtworzyć tę niewątpliwie fascynującą historię.

Współczesna kultura guarani ma wyraźnie hybrydowy charakter, co nie powinno dziwić, skoro większość jej uczestników jest od pokoleń dwujęzyczna. Do tej samej tradycji ludowej należą na równych prawach leśna demonologia, kultura picia yerba mate czy ‘polka paragwajska’ jako tradycyjny gatunek muzyczny. Fuzja, przy tym bardzo żywotna.

Na tym tle robi wrażenie, na ile guarani jako język różni się od hiszpańskiego; choć z pewnością uległ jego wpływom podczas wielowiekowych kontaktów, to nadal, jak zobaczymy za chwilę, jego struktura nie przypomina niczego znanego nam z Europy. W codziennej praktyce, wszyscy mieszają, ale nawet w ramach jopara’y elementy guarani zachowują swoje cechy charakterystyczne, tylko część z których wymienię w tej krótkiej przebieżce.

Fonetyka i harmonia nosowości

Dość skromny (15 spółgłosek, ale aż 12 samogłosek) inwentarz dźwięków guarani opiera się na opozycji nosowe-ustne. Jest więc 6 par samogłosek różniących się nosowością, swój nosowy odpowiednik ma nawet ‘y’. Ale ciekawsze jeszcze jest co dzieje się ze spółgłoskami – otóż w guarani nie ma /d/, /b/ i /g/, a wszystkie zwarte występują w trzech szeregach: ustne /p/ /t/ /k/ kontrastują z prenazalizowanymi /mb/ /nd/ i /ŋg/ i nosowymi /m/ /n/ i /ŋ/

W guarani występuje harmonia nosowości, co mówiąc bardziej po ludzku oznacza, że w ramach jednego słowa nosowość jest jakby ‘zaraźliwa’, pojawienie się nosowego dźwięku (np. po dodaniu nowej cząstki w słowie złożonym) oznacza, że pozostałe również zmienią się na swoje nosowe odpowiedniki /e/ – /ẽ/ /mb/ – /m/ czy /j/ – /ń/. Nosowość w większości przypadków rozprzestrzenia się w lewo (ku początkowi wyrazu) a barierę dla niej mogą stanowić prenazalizowane.

Ze względu na harmonię nosowości wiele cząstek gramatycznych w guarani ma dwie wersje – nosową i ustną. Na przykład: ndaikuaai znaczy ‘nie wiedziałem’, a namondai ‘nie ukradłem’. Znaczenie ‘nie’ w pierwszym słowie wyraża okalające rdzeń nd- -i, bo rdzeń jest ustny; w drugim  mamy n- -i bo rdzeń jest nosowy, ale nosowość nie dociera do końcowych samogłosek ‘a’ i ‘i.’ Podobnie ‘psy’ to jaguakuera, ale dzieci to mitãnguera, z różnymi formami sufiksu liczby mnogiej (-kuera / -nguera). Wreszcie jaha ‘poszliśmy (my z tobą/wami – w guarani są dwa rodzaje ‘my’)’ wobec ñag̃uahẽ ‘przybyliśmy (my z tobą/wami)’ gdzie ‘my włączające adresata’ to ja- albo ña-.

Aglutynacja i polisynteza

Guarani jest językiem aglutynacyjnym, to znaczy to rdzenia może być dołączanych całkiem sporo nieodmiennych (poza wariantami wynikającymi z harmonii nosowości) cząstek precyzujących znaczenie. Poniższa sekwencja mówi chyba sama za siebie:

aguata (idę) aguatase (chcę chodzić) aguataseve (chcę więcej chodzić) ndaguatasevei (nie chcę więcej chodzić) ndaguataseveima (już nie chcę więcej chodzić) 

Guarani jest też językiem polisyntetycznym, a mówiąc ściślej, inkorporującym to jest takim, w którym czasownik może ‘wchłaniać’ dopełnienie. W przeszłości ten mechanizm był bardzo produktywny, spółcześnie dotyczy ograniczonego zakresu typowych sytuacji.

Porównajmy ‘normalne’ zdanie: omboty ijuru ‘zamknął usta’ (dosł. on-zamknął jego-usta) z inkorporującym odpowiednikiem: ojurumboty ‘zamknął usta’ (dosł. on-usta-zamknął). Albo weźmy czasownik ‘u ‘jeść, pić, zażywać’ i słowo y ‘woda’. ‘Pijesz wodę’ to re’u y albo, częściej rey’u

Określoność

Guarani nie ma gramatycznego rodzaju ani rodzajników określonych (liczebnik peteĩ ‘jeden’ występuje czasem jako quasi-rodzajnik nieokreślony, ‘jakiś’). Wprawdzie przejął (poza purystycznym stylem guaraniete) hiszpańskie rodzajniki, ale używa ich w bardzo ciekawy sposób:

Otóż la to quasi-rodzajnik liczby pojedynczej, a lo – quasi-rodzajnik liczby mnogiej, więc la arriero znaczy ‘wieśniak’ (oryginalnie bodajże ‘mulnik’), a lo kuña ‘kobiety’, przy czym wcale nie jest tak, że wyrażana jest tu wyraźna określoność – lo kuña równie dobrze może znaczyć ‘jakieś kobiety’.

Różne typy czasowników

Zasadniczy podział czasowników przebiega nie wzdłuż osi dokonane/niedokonane, czy przechodnie/nieprzechodnie, ale pomiędzy czasownikami aktywnymi (wyrażającymi czynności), a nieaktywnymi (wyrażającymi stany). Wszystkie czasowniki przechodnie są aktywne, ale nieprzechodnie należą do obu grup.

Podział na czynności i stany jest przybliżeniem, ‘pamiętać’, ‘kłamać’ czy ‘zapomnieć’ to czasowniki nieaktywne, a ‘spać’ czy ‘wiedzieć’ – aktywne, więc nie zawsze przynależność do konkretnej grupy jest oczywista, ale co do zasady chodzi o kontrast między:

aguata ‘idę, chodzę/szedłem’ remba’abo ‘pracujesz/pracowałeś’ oke ‘śpi/spał’ i ropepurahei ‘śpiewamy/śpiewaliśmy (my bez ciebie)’ – czasowniki aktywne

a

cheresarai ‘zapomniałem’, nemandu’a ‘pamiętasz’, iporã ‘jest ładny/ładna’ i oreare ‘jesteśmy spóźnieni (my bez ciebie)’ – czasowniki nieaktywne

Mam nadzieję że widać stąd, że obie grupy różnią się prefiksami osób, np. a- i che- oznaczają ‘ja’, o- i i- ‘on/ona’, a ro- i ore- ‘my (bez ciebie)’. Prefiksy nieaktywne (czyli che- nde/ne- i- etc.) stosowane są tam, gdzie w polskim używamy przymiotników (cheyvate ‘jestem wysoki’), a w połączeniu z rzeczownikami wyrażają przynależność (chejagua ‘mój pies’). Podpowiada nam to, że podział na czasowniki, rzeczowniki i przymiotniki w guarani jest nie tak wyraźny; myśl tę jeszcze rozwinę, ale najpierw zajmę się kolejnym elementem układanki.

Hierarchia osób

W przypadku czasowników przechodnich, wykonawca czynności wyrażany jest prefiksem aktywnym, a jej przedmiot (=dopełnienie) prefiksem nieaktywnym, problem w tym, że poza jedną jedyną kombinacją, o której za chwilę, czasownik może przybrać tylko jeden prefiks, a wybór, który to będzie odbywa się według prostych, ale na pozór nieintuicyjnych zasad.

Weźmy: 

ainupã ichupe ‘uderzyłem go’ gdzie a- to aktywny prefiks pierwszej osoby, a ichupe znaczy ‘go/jego/do niego’

oraz oinupã imbarakaja ‘on uderzył swojego kota’ gdzie o- to aktywny, a i- nieaktywny/dzierżawczy prefiks trzeciej osoby i spróbujmy zgadnąć jak będzie ‘on uderzył mnie’.

Ja pomyślałbym o czymś w rodzaju *ainupã che (wolnostojące che znaczy ‘ja’), ale prawidłową formą jest chenupã ha’e z nieaktywnym prefiksem pierwszej osoby i wolnostojącym ha’e ‘on, ona’. Zatem coś w rodzaju ‘mnie-uderzył on’.

W guarani występuje tzw. hierarchia osób, typu 1>2>3, czyli jeśli w zdaniu występuje, w jakiejkolwiek funkcji, pierwsza osoba (ja/my) to czasownik przybiera jej prefiks (odpowiednio do funkcji – aktywny lub nie), a pozostałe osoby są wyrażane oddzielnymi zaimkami. Podobnie druga osoba ma pierwszeństwo przed trzecią, więc czasownik może przybrać prefiks trzeciej osoby tylko jeśli zdanie nie dotyczy bezpośrednio uczestników rozmowy.

Wspomniany jedyny wyjątek, jedyne możliwe połączenie prefiksów, to sytuacja w której podmiotem jest druga osoba liczby mnogiej, a dopełnieniem – pierwsza osoba liczby pojedynczej (czyli ‘wy – mnie’), gdzie ich prefiksy pe- (2mn.akt.) i che- (1poj. nakt.) łączą się w peche- 

aguyjetaite pecherendurehe – ‘dziękuję bardzo że mnie wysłuchaliście’

A dosłownie: {dzięki (aguyje) wiele (-ta) bardzo (-ite)} {wy (pe-) mnie (che-) moje/wasze (r-) słuchanie (-endu) przy (-rehe)}

Ten dosłowny, koślawy i może nieco nieczytelny zapis, ma służyć demonstracji, że całą wypowiedź, formalnie odpowiadającą zdaniu, można zinterpretować jako zestawienie dwóch złożonych rzeczowników. Ostatni sufiks wyraża relację przestrzenną ‘przy’, i jest wymaganym sufiksem rzeczownikowego dopełnienia w niektórych typach zdań. Jak już widzieliśmy, granica między rzeczownikiem a czasownikiem nie jest wyraźna.

Z kolei najdrobniejszy element pecherendurehe, to r- opisane mgliście jako ‘moje/wasze’ naprowadza nas na kolejne ciekawe zjawisko w guarani, mianowicie:

Potrójne rzeczowniki

W guarani kilkadziesiąt podstawowych rzeczowników – oznaczających niektóre części ciała, terminy pokrewieństwa, uczucia i nie tylko – posiada trzy formy różniące się prefiksacją i niejako ‘odmieniające się przez osoby’. Jedna z nich ma ogólny, abstrakcyjny charakter przykładowo oga to ‘dom’ tuva ‘ojciec’ a tetã ‘kraj’ – wszystkie rozumiane ogólnie. Jednak dom kogoś o kim mówimy to hoga, a ‘mój dom’ to roga. Kraj zmienia się analogicznie – hetã i retã, zaś ojciec nieregularnie ‘jego/jej ojciec’ to ituva, a ‘mój/twój ojciec’ to ru.

Warto zaznaczyć, że to nie są zaimki dzierżawcze, a jedynie jakby ‘podstawka’ pod nie. Jeśli chcę powiedzieć ‘mój ojciec’ to mówię cheru, ‘mój dom’ – cheroga, ‘mój kraj’ – cheretã chodzi po prostu o to, że formy typu *chetetã czy *chetuva są niepoprawne

I znów, wiele z tych słów ma również znaczenie czasownikowe jak tendu ‘słuchanie’ ale pecherendu ‘słuchacie mnie’ i ahendu ichupe ‘słucham go’. Podobnie tayhu ‘miłość’ i rohayhu ‘kocham cię’ (ro- to fuzyjny aktywny prefiks ja-ciebie), czy cherayhu ha’e ‘on(a) mnie kocha’ albo rerayhupa (ichupe) ‘czy go/ją kochasz’? (-pa to sufiks tworzący pytania)

Czasy i inne zachowania rzeczowników

Pisałem już, że posiadanie wyraża się dodając do rzeczownika nieaktywne prefiksy np. chememby ‘moje dziecko (mówi kobieta)’, od memby = ‘dziecko kobiety’ (z perspektywy ojca są oddzielne słowa na syna ta’yra i córkę taj’yra – oba należą do grupy ‘potrójnych’ rzeczowników).

Ale na tym nie koniec, bo do tak powstałego wyrażenia można dodawać kolejne cząstki znaczące, na przykład -se oznaczające ‘chcieć’ (por. aguatase ‘chcę chodzić’ wyżej). Więc jak najbardziej można powiedzieć chemembyse ‘chcę mieć dziecko’

Rzeczownik w guarani, choć chyba wypadałoby pisać raczej “rzeczownik” z cudzysłowem odmienia się też przez czasy, to jest może przyjmować sufiksy, których znaczenie da się opisać jako ‘były’ (-kue/-ngue zależnie od nosowości) i ‘przyszły’ (-).

Więc cherogakue znaczy ‘mój były dom’, a cherogarã ‘mój przyszły dom’. Na razie nic specjalnego, ale to dopiero początek. Po pierwsze, ciekawostka – jak najbardziej można powiedzieć cherogãngue ‘mój były przyszły dom’ (np. kiedyś go budowałem, ale nie dokończyłem, i nie zamieszkałem w nim) albo chemenarãngue ‘mój były narzeczony’ (dosł. mój były przyszły mąż). 

Zgrabna konstrukcja, ale w sumie nie wyraża nic innego, niż to, o czym zdarza się mówić (co prawda bardziej rozwlekle i pewnie raczej w żartach) także po polsku czy angielsku (por.  Simpsonowe hasło wyborcze Trumpa “America, will you be my next ex-wife?"; swoją drogą akurat kombinacja ‘przyszła była’ jest niegramatyczna w guarani). 

Ale w guarani ta konstrukcja rozciąga się szerzej, na przykład jest danie które nazywa się vaka akãngue yvyguy dosł. ‘była głowa krowy pod ziemią’, i w tym kontekście nie można powiedzieć akã ‘głowa’, bo nie zakopuje się głowy żywej krowy, tylko uciętą. I, niejako symetrycznie, ‘robię dla nas jedzenie’ to ajapo orerembi’urã czyli dosłownie ‘robię nasze przyszłe rzeczy do jedzenia’, gdzie sufiks czasu przyszłego jest obligatoryjny, bo na razie to co gotuję, to jeszcze nie jest jedzenie, dopiero nim będzie.

Znakomicie ilustruje ten kontrast zestawienie zdań:

ojuhuse peteĩ iñirũ neporãva

ojuhuse peteĩ iñirũrã neporãva

Oba znaczą ‘on chce znaleźć bardzo piękną przyjaciółkę’, ale w pierwszym gdzie iñirũ ‘jego przyjaciółka’ jest bez sufiksu czasu przyszłego chodzi o poszukiwania swojej konkretnej bardzo pięknej przyjaciółki (bo np. przyszli razem na imprezę i stracił ją z oczu), a w drugim – o poznanie jakiejś nowej przyszłej przyjaciółki (tj. przyszedł sam w nadziei że kogoś pozna).

Zamykając pętlę wystarczy powiedzieć, że o ile czasownik w guarani nie wyraża obligatoryjnie czasu (w niektórych tłumaczeniach sygnalizowałem to pisząc np. ‘śpi/spał’), to w razie potrzeby może oczywiście przybierać sufiksy precyzujące sekwencję zdarzeń (i wiele innych aspektów, np. źródło wiedzy o nich i stopień pewności mówiącego). Wprawdzie -kue i –nie łączą się z czasownikami samodzielnie, ale stanowią część sufiksów: czasu dawnoprzeszłego -va’ekue i wyrażającego odnoszącą się do przyszłości namowę -va’erã:

ahava’ekue la Paraguay ‘pojechałem kiedyś (dawno) do Asuncion’

rejuva’erã cherogape ‘przyjdziecie do mojego domu (tj. zapraszam zakładając, że zaproszenie przyjmiecie)

I w tym miejscu kończy się ta krótka prezentacja wybranych cech gramatyki guarani, mam nadzieję, że choć bardzo niekompletna (jest cała masa sufiksów słowotwórczych i wiele partykuł ewidencjalności – tj. precyzujących źródło naszej wiedzy na temat wydarzeń o których mówimy; np. kuri – wiem wprost, ra’e – domyślam się ndaje – podobno) daje jakieś wyobrażenie o tym, jak bardzo inny to świat, i jak mało przystawalne są niektóre tradycyjne kategorie gramatyczne.

Źródła

Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej, bardzo dobra i wyjątkowo przystępnie napisana gramatyka guarani znajduje się tu w legalnym wolnym dostępie. Działający słownik (w sieci można znaleźć kilka martwych linków) jest na www.iguarani.com – oczywiście to słownik hiszpańsko-guarani. Jedyną gazetą, jaką znalazłem jest dział guarani ABC a na YouTube warto poszukać kanałów ‘Paraguay TV’, ‘cafeterambarete’, ‘ayvuguarani’ czy ‘David Galeano Olivera’.

Jest też, oczywiście, kurs guarani na Duolingo (tj. w hiszpańskiej wersji, ale dostęp jest łatwy, trzeba włączyć pokazywanie kursów dla wszystkich języków), ale jak łatwo się domyślać, duolingowy model pn. ‘zero wyjaśnień’ słabo się tu sprawdza i dyskusje pod pierwszymi lekcjami pełne są pytań typu “Jaka jest różnica między mitã a mitã’i?” na które nikt nie udziela odpowiedzi (‘dziecko’ i ‘małe dziecko’). Więc, jak zwykle zresztą, Duolingo nie polecam.

Jak najbardziej polecam za to gramatykę Bruna Estigarribii (pierwszy link), a potem – wykupienie lekcji z jakimś nauczycielem guarani na italki (wiem, że są).