Na świecie używanych jest około siedmiu tysięcy języków, co oznacza, że poza granicami możliwości pojedynczego człowieka leży nie tylko zapoznanie się z większością z nich, ale nawet z jedną dziesiątą. Przeglądy panoramy językowej świata ograniczają się do kilkudziesięciu czy stu kilkudziesięciu przykładów.
Ale nawet tak szerokie próbki na ogół nie są reprezentatywne z punktu widzenia języków, a jedynie ich użytkowników. To znaczy lepiej odpowiadają na pytanie: "jak wygląda język którym włada wybrany na chybił trafił człowiek?" niż na pytanie: "jak wygląda wybrany na chybił trafił język?"
Dystrybucja języków wg liczby użytkowników ma bardzo “długi ogon”, to jest relatywnie mała liczba języków (do tego należących jedynie do kilku rodzin) jest używana przez zdecydowaną większość ludzi, i odwrotnie – zdecydowana większość języków jest używanych przez niewielkie społeczności.
Nigdzie indziej nie widać tego wyraźniej niż w Melanezji, gdzie niecałe 15 milionów ludzi używa łącznie około 1500 języków (!). Sama Nowa Gwinea, którą się za chwilę zajmiemy, to około tysiąca języków (licząc całą wyspę, a nie tylko jej część zajmowaną przez niepodległe państwo). Tymczasem w większości publikacji o ‘językach świata’ na temat języków Melanezji można wyczytać tyle tylko, że jest ich dużo.
Osobiście uważam, że jeśli kogoś interesują rozważania o ludzkich językach (i kulturach) w ogóle, powinien ten region (jak i wiele innych) uwzględniać, zamiast tkwić w zaklętym kręgu: Europa – Bliski Wschód – Azja Wschodnia. Na poziomie współczesnego językoznawstwa typologicznego i porównawczego to się jak najbardziej dzieje, lukę widzę bardziej w sferze popularnonaukowej, i tu ją się staram zapełnić.
Na wstępie wyjaśnienie, zastrzeżenie i przestroga. Przytoczone przeze mnie liczby, z których wynika, że Melanezja odpowiada za 20% językowej różnorodności świata, są prawdziwe, ale tylko w pewnym sensie. Wiele z języków regionu (w tym wszystkie języki Fidżi i wszystkie języki Vanuatu) należy bowiem do jednej rodziny, austronezyjskiej, są więc odległymi krewnymi māori (i kilku innych języków które jeszcze zagoszczą w tym cyklu). Co istotne, morska ekspansja austronezyjskich zaczęła się prawdopodobnie jakieś 4-5 tys. lat temu, jest to więc rodzina o porównywalnej głębi chronologicznej co indo-europejska. Oznacza to też, że porównania różnych współczesnych języków austronezyjskich (np. tych dwustu kilkudziesięciu języków Vanuatu) powiedzą więcej o procesach różnicowania się języków, niż o, nazwijmy to tak, ich ‘oryginalnej’ różnorodności – to gałęzie jednego drzewa, nie owoce różnych drzew. W końcu badając tylko dialekty angielskiego, choćby było ich sto, dowiemy się mniej o językach germańskich niż gdybyśmy użyli do porównań z angielskim, powiedzmy niemieckiego i szwedzkiego.
Ale języki austronezyjskie to nie wszystko, bowiem na Nowej Gwinei (i niektórych innych okolicznych wyspach) używa się języków absolutnie z nimi niespokrewnionych, które w literaturze nazywa się ‘papuaskimi’, przy czym nazwa ta nie oznacza, że tworzą one jakąś jedną całość. Nie, to kilkadziesiąt odrębnych rodzin i dodatkowo kilkadziesiąt języków, które do żadnej z tych rodzin, przynajmniej na podstawie obecnego stanu wiedzy, nie można dopasować. Więc ‘języki papuaskie’ znaczy tylko tyle co ‘nie-austronezyjskie’
Oczywiście to stan naszej wiedzy na teraz, z biegiem czasu mogą wyjść na jaw kolejne pokrewieństwa. Już teraz około połowy ‘papuaskich’ wpisuje się w jedną wielką rodzinę (trans-nowo-gwinejską, TNG), co przywodzi na myśl Australię (tam też jest jedna ogromna rodzina i wiele małych). Wiele to jednak nie zmienia; nawet jeśliby okazało się że Nowa Gwinea została zasiedlona tylko raz (a przecież nie ma podstaw by to zakładać) a więc siłą rzeczy wszystkie jej nie-austronezyjskie języki muszą być ze sobą spokrewnione, to stało się to tak dawno (obecność ludzi na Nowej Gwinei sięga 40-50 tysięcy lat wstecz), że późniejsze zróżnicowanie wewnętrzne daleko wykracza poza wszystko co jesteśmy w stanie zrekonstruować (najstarsze odtwarzalne rodziny językowe – afro-azjatycka czy niger-kongo szacuje się na ok. 15 tysięcy lat).
Tak czy inaczej – izolowanych papuaskich rodzin językowych jest tak wiele, że bez nich językowy obraz świata byłby mocno niekompletny. O tym jak są izolowane najlepiej świadczy to, że użytkownicy języków austronezyjskich dotarli na Nową Gwineę nie później niż 3500 lat temu, ale żaden z przyniesionych przez nich języków (jest ich około 300 różnych) nie jest używany poza przybrzeżnymi nizinami. Poszczególne nowogwinejskie wyżyny i doliny górskie do niedawna funkcjonowały jako odrębne światy, bardzo słabo skomunikowane ze sobą. Przy okazji podkreślmy różnicę między pokrewieństwem językowym a biologicznym – zamieszkujący Nową Gwineę użytkownicy języków austronezyjskich (wyjąwszy oczywiście imigrantów przybyłych w ciągu ostatnich 150 lat, w dobie kolonialnej), mają relatywnie niewiele “austronezyjskich genów” (tj. są genetycznie bliżsi swoim papuaskojęzycznym sąsiadom, niż austronezyjskojęzycznym mieszkańcom innych archipelagów).
To wspomniana geograficzna izolacja jest główną przyczyną tego, że opisy języków Nowej Gwinei powstały całkiem niedawno, a wiele wciąż nie doczekało się jakiegokolwiek opisu, o pełnej gramatyce czy słowniku nie wspominając. Trudno się dziwić, że są niedoreprezentowane; ale tym bardziej warto w miarę możliwości starać się ten stan zmienić, mając świadomość obiektywnych ograniczeń.
W dalszej części cyklu Hekatoglot pojawią się odcinki poświęcone językom Nowej Gwinei – prawdopodobnie będą to tolai (austronezyjski) i orokaiva (rodzina TNG, podrodzina binandere), ale potrzebuję jeszcze wiele czasu by się do pisania o nich przygotować. Niniejszy wpis ma zatem bardziej ogólny charakter – poświęcony jest sytuacji językowej na wyspie oraz jej językom urzędowym i kontaktowym (tok pisin i hiri motu w Papui-Nowej Gwinei; melayu papua w indonezyjskich prowincjach)
Języki papuaskie a języki Nowej Gwinei
Rozwikłajmy najpierw terminologię, która może być nieco myląca: w polskiej nomenklaturze geograficznej Nowa Gwinea to wyspa, której wschodnią część zajmuje niepodległe państwo Papua Nowa Gwinea (PNG; do państwa tego należy także 600 przyległych wysp, największe z których to Nowa Brytania, Nowa Irlandia i Bougainville), a zachodnia stanowi dwie prowincje Indonezji: Papua i Papua Barat (tj. Papua Zachodnia); przed 2003 była to jedna prowincja i nazywała się Irian Jaya (= zwycięski Irian), a jeszcze wcześniej Irian Barat.
‘Papua’ to historyczne określenie całej wyspy, które Europejczycy przejęli od sułtanatu Tidore (Moluki // Wyspy Korzenne) i które do dziś funkcjonuje w indonezyjskim. Prawdopodobna etymologia jest malajska: pepuah znaczy ‘kręcone włosy’. Ale ciekawsze od niej jest co innego.
Otóż języki papuaskie (przypomnijmy, to znaczy tylko tyle co nie-austronezyjskie) były i wciąż są używane poza Nową Gwineą, a dwa z nich mają nawet tradycje literackie. Chodzi o ternate i tidore, języki bardzo blisko ze sobą spokrewnione, ale używane w dwóch historycznie rywalizujących sułtanatach, więc z powodów politycznych uznawane za odrębne. I Ternate i Tidore od XIV sprawowały władzę nad częścią wybrzeża Nowej Gwinei (półwysep Ptasia Głowa, obecna prowincja Papua Barat), i jest prawdopodobne, że są spokrewnione z tamtejszymi językami. Nie jest jasna chronologia kontaktów – czy ternate i tidore (i inne papuaskie języki Moluków) są tam “ostańcami” sprzed przybycia Austronezyjczyków, czy też może efektem “wstecznej kolonizacji” przyniesionym z Nowej Gwinei.
To co jest pewne, to to, że polityczna i językowa historia regionu nie zaczęła się wraz z przybyciem Europejczyków – o kontrolę nad lukratywnym handlem przyprawami rywalizowały co najmniej cztery podmioty (oprócz Tidore i Ternate jeszcze Jailolo i Bacan), wszystkie z ośrodkami władzy zlokalizowanymi na małych wyspach na zachód od największej wyspy Moluków, Halmahery, ale kontrolujące duże połacie tej ostatniej. W użyciu -oprócz papuaskich języków ternate i tidore– były też różne warianty malajskiego (lingua franca regionalnego morskiego handlu) oraz język kontaktowy onin znany nam tylko z nazwy.
Od XVI wieku, po pojawieniu się Europejczyków sułtanaty szukały korzyści zawierając sojusze z Portugalczykami, Hiszpanami i Holendrami (którzy też oczywiście rywalizowali między sobą). Te molukańsko-europejskie zmagania ostatecznie wygrali Holendrzy, zgłaszając tym samym roszczenia do dawnych posiadłości Tidore i Ternate.
Ale ta historia nie wyczerpuje tematu “języków papuaskich poza Papuą” – na południe od regionu Halmahery są one używane także na wyspach Alor i Pantar, a także na Timorze Wschodnim (jeden z tamtejszych języków makasae ma ponad 100 tys. użytkowników). Papuaskie są też: meriam mir – jeden z dwu rdzennych języków należących do Australii Wysp Cieśniny Torresa, języki wchodzących w skład PNG wysp Archipelagu Bismarcka i Bougainville, a także lavukaleve i inne języki centralnej części Wysp Salomona.
Wiemy zatem, że nie wszystkie języki papuaskie są używane na Nowej Gwinei czy w państwie PNG, wiemy też, że nie wszystkie języki tego państwa i tej wyspy są papuaskie, bo w użyciu jest też wiele austronezyjskich. Jak wiele? Podsumujmy – liczbę języków zachodniej, należącej do Indonezji części wyspy szacuje się na ok. 250 (w tym ok. 50 austronezyjskich, reszta to papuaskie różnych rodzin), a liczbę języków używanych w państwie PNG (czyli także na innych wyspach niż Nowa Gwinea) na 850 (w tym około 300 austronezyjskich)!
Większość tego bogactwa to rzecz jasna języki o niewielkiej liczbie użytkowników – próg 100 000 przekraczają tylko dani, ekari, enga, huli i melpa, a także wspomniany już makasae z Timoru Wschodniego. W praktyce najbardziej rozpowszechnione są języki urzędowe i kontaktowe: w Indonezji urzędowy jest tylko indonezyjski (a w szerokim użyciu: melayu papua, czyli papuaski malajski), za to PNG ma aż 4 urzędowe języki: angielski, tok pisin, hiri motu i, od niedawna, także papuaski migowy (PNG Sign language).
Funkcjonowanie kilku różnych języków kontaktowych ma oczywiście związek z historią polityczną wyspy, do której na chwilę wrócimy.
Trzy różne kolonizacje
Zatrzymaliśmy się na Holendrach którzy odziedziczyli po sułtanatach z Moluków nominalną władzę nad częścią wybrzeża na północnym zachodzie. Na tle pozostałych wysp Holenderskich Indii Wschodnich były to peryferie nie budzące większego zainteresowania, wytyczenie (na mapie, nie w terenie) granic stref wpływów nastąpiło dopiero gdy w regionie pojawiła się kolonizująca Australię Wielka Brytania – w 1824 oba europejskie państwa porozumiały się co do podziału wyspy wzdłuż 141. południka. Powtórzmy, podziału teoretycznego, gdyż interioru właściwie nikt nie zamierzał badać.
W drugiej połowie XIX wieku do podziału wyspy dołączyły Niemcy, spóźnione w kolonialnym wyścigu i zamierzające nadgonić straty. Równocześnie nieco uaktywniła się Wielka Brytania. Ponieważ i dla jednych i dla drugich znaczenie wyspy nie było duże, i żadna ze stron nie ulokowała na niej istotnych zasobów w latach 80. XIX wieku uzgodniono podział wschodniej części wyspy (dzisiejsza Papua Nowa Gwinea) – na północy powstał protektorat niemiecki pn. Ziemia Cesarza Wilhelma (Kaiser-Wilhelmsland, zarządzany jako część Niemieckiej Nowej Gwinei [Deutsch-Neuguinea] obejmującej także wiele innych archipelagów – Bismarcka, Mariany, Karoliny, Nauru i in.; oddzielnie administrowane było tylko niemieckie Samoa), na południu – protektorat brytyjski pn. Terytorium Papua.
I znów – dla żadnego z kolonizatorów nie była to najważniejsza kolonia – Niemcom zależało bardziej na Samoa, a głównym ośrodkiem administracyjnym Niemieckiej Nowej Gwinei była wyspa Nowe Pomorze (Neupommern), dzisiejsza Nowa Brytania. Z kolei Brytyjczycy chcieli wyprzedzić oddolną inicjatywę kolonistów z australijskiego Queenslandu, którzy na własną rękę ogłosili aneksję Nowej Gwinei. Oba państwa chciały też poddać kontroli praktykę tzw. blackbirdingu
Cóż to takiego blackbirding? Porywanie ludzi do pracy. Nakłanianie podstępem lub przemocą do wejścia na statek, który następnie odpływał tak daleko, że niemający szansy powrotu porwani musieli godzić się na quasi niewolniczą (albo i całkowicie niewolniczą) pracę – przy połowie trepangów (ogórków morskich), pereł, uprawy bawełny czy trzciny cukrowej. Ofiarami tych praktyk padali Aborygeni, Papuasi, a także mieszkańcy wielu wysp Pacyfiku, zbiorczo ich wszystkich nazywano Kanakami, co przetrwało jako samookreślenie rdzennej ludności Nowej Kaledonii. W kontekście rozwoju języków kontaktowych PNG największe znaczenie miały ośrodki blackbirdingu na Wyspach Cieśniny Torresa, w Queenslandzie i na Samoa.
Ważną rolę odegrało też, że wszyscy kolonizatorzy działali “niskokosztowo”, nie angażując w zarządzanie przypadającymi im nominalnie częściami Nowej Gwinei, dużych kapitałów i zasobów ludzkich. Szczupłość europejskich kadr i szczątkowy system edukacji spowodowały, że w codziennej praktyce obok niderlandzkiego, niemieckiego i angielskiego (których nie znał prawie nikt) wykształciły się języki kontaktowe. W części holenderskiej był to papuaski malajski bazujący na indonezyjskim, w części niemieckiej – bazujący na angielskim tok pisin, a w części brytyjskiej – policyjny motu (= hiri motu), który nie bazuje na żadnym języku europejskim. W żadnym z tych przypadków język kontaktowy nie ma związku z językiem urzędowym kolonizatorów.
Omówmy po kolei te historie, by nie tylko zapoznać się z językami, ale i genezą ich powstania. Najpierw zachodnia część wyspy – dawna kolonia holenderska, obecne prowincje Indonezji.
Papuaski malajski
Przypomnijmy – zachodnia część Nowej Gwinei przez kilkaset lat utrzymywała kontakty handlowe i polityczne z sułtanatami Moluków, do których używano m.in. lokalnych odmian malajskiego. Prowadząc wyjątkowo “niskokosztową” administrację Holenderskich Indii Wschodnich (w skład których wchodziła Holenderska Nowa Gwinea) kolonizatorzy w praktyce uciekali się do indonezyjskiego/malajskiego.
O ile główna część tej kolonii – Indonezja uzyskała niepodległość (po japońskim podboju podczas II wojny światowej i późniejszej wojnie przeciwko próbującym przywrócić swoją władzę Holendrów) już w 1949, to na Nowej Gwinei niderlandzka flaga powiewała dłużej – powołując się na różnice kulturowe kolonizatorzy zaczęli przygotowywać Zachodnią Papuę do niepodległości – w 1961 przeprowadzono wybory, wybrano flagę (bintang kejora – gwiazda poranna) i hymn, ale Indonezja nie rezygnowała z aspiracji do całości terytorium holenderskich kolonii – i po dwóch latach wojny o małej intensywności Niderlandy ustąpiły.
Opór przeciwko indonezyjskiej władzy trwa do dzisiaj, kampanię na rzecz niepodległości prowadzi Organizacja Wolnej Papui (powołana w 1963 jako Organizasi Papua Merdeka), która chciałaby by językiem urzędowym państwa był angielski, posiłkowany językami “wspólnymi” – tok pisin i melayu papua. Częsty paradoks ruchów narodowowyzwoleńczych – program OPM był formułowany po indonezyjsku, czyli w języku któremu organizacja chciała odebrać status.
Tymczasem do dziś indonezyjski jest jedynym językiem urzędowym (jak i w całej Indonezji), choć znają go głównie osadnicy sprowadzani przez rząd z innych części Indonezji (stanowią ok. połowy ludności obu prowincji, dominują w gospodarce). Faktycznie Papua ma wiele cech kolonii wewnętrznej (brak uznania dla autonomii, uprzywilejowanie ludności napływowej, niekonsultowanie rozwoju infrastruktury, eksploatacja zasobów naturalnych).
W życiu codziennym, zwłaszcza poza największymi miastami zdominowanymi przez ludność napływową językiem komunikacji międzyetnicznej jest papuaski malajski (melayu papua), nieuznawany oficjalnie. Dla władz (i wielu użytkowników) to po prostu “łamany indonezyjski” albo najwyżej logat papua “papuaski dialekt indonezyjskiego”. Hasłem kampanii edukacyjnych jest wari kita berbicara bahasa indonesia yang baik dan benar ‘mówmy dobrym i poprawnym indonezyjskim.
Różnice są jednak na tyle duże, że z powodzeniem można mówić o papuaskim malajskim jako oddzielnym języku. Jego geneza nie jest przy tym jasna – część językoznawców uważa go za język kreolski (czyli, jak to wspomniałem w odcinku o haitańskim, język powstały kiedy pidżyn – pierwotnie bardzo okrojony język kontaktowy- staje się pierwszym językiem dla kolejnych pokoleń). Wcale nie jest jednak pewne, czy i kiedy miało dojść do kreolizacji, a część językoznawców uważa że cechy typologiczne melayu papua występują też w wielu innych mówionych wariantach malajskiego czy indonezyjskiego, które rozwijały się “normalnie” (tj. bez epizodu kreolizacji).
O jakie cechy chodzi? Dużo elizji (uproszczeń struktury słowa/sylaby np. tidak > tida > tra ‘nie’, saya > sa ‘ja’); brak odróżniania włączającej od wyłączającej 1 os. l.mnogiej; brak strony biernej, znaczne ograniczenie użycia innych afiksów czasownikowych [na marginesie indonezyjski/malajski ma opinię języka bardzo łatwego bo ‘nic się nie odmienia’; ale jeśli się chce naprawdę mówić po indonezyjsku, a nie tylko ‘dać się zrozumieć’, to właśnie wymagająca afiksacji składnia czasownika, obok ogromnie zróżnicowanego słownictwa, dostarcza najwięcej problemów]; częste reduplikacje i in.
Tu przytoczę tylko konstrukcję wyrażającą posiadanie (bo przywodzi na myśl inne języki kontaktowe). Otóż w melayu papua używa się składni posiadacz – pu(nya) – posiadany czyli np. 'moja maczeta' to sa pu parang (sa = ja; parang = maczeta). Słówko punya (skracane do pu) po indonezyjsku znaczy ‘mieć; posiadać’, ale ‘moja maczeta’ to albo parang saya albo parangku, z sufiksem dzierżawczym po którym w melayu papua nie ma śladu.
Żeby w pełni ocenić melayu papua trzeba przynajmniej trochę znać malajski/indonezyjski. O tej sytuacji językowej (dwa prawie tożsame, a jednocześnie wyraźnie różne języki narodowe w gąszczu wielu, wielu innych języków pokrewnych; bardzo proste i bardzo trudne jednocześnie) będzie pewnie w którymś z późniejszych odcinków cyklu, a na razie przejdźmy do historii pozostałych języków kontaktowych Nowej Gwinei.
Hiri Motu
Kiedy mowa o językach kreolskich, najczęściej przychodzą na myśl takie, których leksyka w oczywisty sposób pochodzi od jednego z dużych języków europejskich (na ogół – języka kolonizatorów danego obszaru). Typowymi przykładami są tu haitański z masą słów francuskich, czy, jak zobaczymy niżej, tok pisin – z masą słów angielskich. Ale są i języki które nie pasują do tego schematu. Jak hiri motu, albo inaczej policyjny motu, który wprawdzie zawiera nieco angielskich zapożyczeń, ale gros jego słownictwa pochodzi od języka… bez niespodzianek – motu.
Motu to nazwa austronezyjskiej grupy etnicznej, całkiem sporej bo liczącej około 30 tys. osób, zamieszkujących okolice stolicy PNG, Port Moresby, na południowym wybrzeżu wyspy. Tradycyjnym zajęciem motu, oprócz rolnictwa i rybołówstwa, był długodystansowy handel morski. Każdej jesieni lakatoi (dwukadłubowe łodzie żaglowe z załogą ok 30 ludzi) wypływały na zachód na hiri – wyprawy handlowe do Zatoki Papua (300-400 km na zachód), wioząc na sprzedaż głównie ceramikę (gliniane garnki uro) a kupując żywność (głównie sago).
Partnerami w tym handlu były społeczności mówiące papuaskimi (czyli zupełnie niespokrewnionymi z motu) językami koriki i elema (to grupa kilku języków). Ponieważ kontakty były regularne, coroczne i nie ograniczały się do szybkiego dobicia targu – by móc wrócić motu musieli czekać 2-3 miesiące na zmianę wiatrów – strony wypracowały narzędzie komunikacji: języki handlowe hiri. Oczywiście to od nich pochodzi dzisiejsza nazwa hiri motu i wielu użytkowników tego języka jest przekonanych, że stanowi on prostą kontynuację tradycyjnych języków handlowych. Tyle że to nieprawda – języki handlowe (znamy dwa różne, zapewne było ich więcej) były uproszczonymi wersjami nie motu, ale koriki i toaripi (jeden z języków grupy elema); co ma sens, bo to przecież nie Motu byli u siebie.
Motu utrzymywali także kontakty handlowe z bliższymi sąsiadami, funkcjonował np. system swego rodzaju “wynajmu” łowisk na okres, kiedy mężczyźni motu przebywali na hiri. Ich ziemia była więc lokalnym ośrodkiem wymiany gospodarczej i kulturowej i nic dziwnego, że to tu właśnie powstała (w latach 70. XIX w.) pierwsza stała misja i pierwsze europejskie osiedle – zalążek przyszłego Port Moresby.
Pierwszy misjonarz, William George Lawes, oczywiście chciał ewangelizować miejscowych w ich własnym języku, więc zaczął się go uczyć, przygotowywać słownik, szkic gramatyki i tłumaczenie Biblii. Dopiero po dłuższym czasie dowiedział się -od własnych dzieci, które uczyły się motu w zabawie z rówieśnikami- że miejscowi uczą go czegoś w rodzaju “motu lite” – uproszczonej wersji języka przeznaczonej dla cudzoziemców. Ta historia -swoją drogą dość charakterystyczne dla podobnych kontaktów- wyraźnie świadczy, że dla motu czymś normalnym było różnicowanie repertuaru językowego w zależności od tego z kim się rozmawia – i nic dziwnego, jeśli się weźmie pod uwagę wielojęzyczność otoczenia.
O ile więc nazwa hiri motu pochodzi od wypraw handlowych, to sam język kontynuuje raczej ten “prosty motu” czy “motu lite” zaserwowany Lawesowi (choć nie jest z nim tożsamy).
Ani Lawes (który kiedy sytuacja się wyjaśniła wziął się za ‘prawdziwy’ motu) ani urzędnicy kolonialni (którzy używali i chcieli promować angielski) wcale nie planowali opierać się na ‘uproszczonym motu’ w codziennej praktyce. To, że tak się stało wymusiły okoliczności – przez pierwsze dwadzieścia parę lat istnienia Port Moresby Europejczyków było bardzo mało, a najważniejsze funkcje administracji – szkoła misyjna, zalążki policji – wypełniali głównie tzw. “wyspiarze mórz południowych” (South Sea Islanders) sprowadzani np. z Fidżi czy Wysp Salomona. Do tego należy dodać malajskich czy chińskich handlarzy, poszukiwaczy przygód i innych ‘ludzi luźnych’, którzy też osiadali w Port Moresby. Jeśli nawet to wieloetniczne towarzystwo znało angielski, to w bardzo niedoskonałej formie, a dla codziennej komunikacji (zwłaszcza jeśli zakładali rodziny) najpraktyczniejszy okazywał się uproszczony motu.
I tak w ostatnich dekadach XIX wieku wykształcił się język kontaktowy nazywany policyjnym motu (police motu), bo to ta formacja wywarła największy wpływ na jego rozprzestrzenienie. Pierwsze, zamorskie kadry były uzupełniane lokalnie, ale z różnych regionów Nowej Gwinei. Policyjne patrole – główne narzędzie stopniowego wprowadzania brytyjskich (a następnie australijskich) porządków (a realnie – informowania, że jest ktoś taki jak biali ludzie), oprócz oczekiwania zaniechania wojen międzyplemiennych przynosiły też elementarną znajomość policyjnego motu
Innymi ważnymi drogami upowszechniania się języka były więziennictwo i wprowadzany przez administrację system wioskowych konstabli i płatnych wodzów (village constables, paid chiefs). Były to zresztą ścieżki ściśle powiązane – podczas pobytu w więzieniu osadzeni uczyli się na ogół języka jaki tam zastali – policyjnego motu – a po wyjściu na wolność nierzadko wracali do własnych wiosek jako ich “wodzowie” albo policjanci. Brytyjczycy (a potem Australijczycy) chcąc utrzymać porządek w kolonii jak najmniejszym kosztem byli zainteresowani tym, by w każdej lokalizacji przypisać odpowiedzialność konkretnej osobie, z którą byli w stanie się porozumieć. Jeśli władza w jakiejś wiosce nie była scentralizowana (a w bardzo wielu nie było) to po prostu pasującego im “wodza” wyznaczali (i opłacali).
Na marginesie – to zjawisko dość typowe dla europejskiej kolonizacji. Także np. “tradycyjni wodzowie plemienni” we francuskiej Afryce Środkowej nierzadko nie mieli nic wspólnego z jakąkolwiek tradycją, a po prostu byli mianowani przez Europejczyków. Taka dynamika oczywiście sprzyja temu, by “lokalnym wodzem” dzięki zbiegowi okoliczności, własnemu sprytowi, czy znajomości języka, został osobnik ze społecznego marginesu (np. jakiś psychopata, którego lokalna społeczność chciała się pozbyć wydając go białym), który następnie wykorzystuje swój monopol na kontakty z “górą” (dostęp do europejskich towarów, możliwość wyznaczania ‘ochotników’ do robót publicznych, kompetencje policyjne) do budowy już realnej władzy. Nie mówię oczywiście że to jedyny, czy nawet najczęstszy, scenariusz; w kontekście nowogwinejskim trzeba pamiętać, że część formalnych ‘więźniów’ mogła uważać się (i de facto być!) za coś w rodzaju ‘zakładników’ czy wręcz ‘gości’ brytyjskiej administracji.
Więc było tak, że Brytyjczycy/Australijczycy teoretycznie chcieli promować angielski, ale był to dla nich na tyle niski priorytet, że w praktyce godzili się na najpraktyczniejsze rozwiązanie – szerokie użycie policyjnego motu, który z czasem stał się najszerzej znanym językiem Papui (czyli dawnego brytyjskiego protektoratu obejmującego południowo-wschodnią ćwiartkę wyspy), choć oczywiście nigdy nie był znany większości jej mieszkańców.
I tu uwaga historyczna – choć w wyniku I wojny światowej Niemcy utraciły posiadłości zamorskie, a północno-wschodnią ćwiartkę Nowej Gwinei (oraz przyległe wyspy) również przejęli Australijczycy, to Nowa Gwinea (dawna kolonia niemiecka) i Papua (dawna kolonia brytyjska) aż do II wojny światowej zarządzane były oddzielnie. Ich wojenne losy też się różniły – Japonii udało się zająć Nową Gwineę, ale Papui – już nie.
Wysiłek obliczony na pozyskanie jak najszerszej współpracy miejscowej ludności w działaniach przeciwko Japończykom (przewodnicy, tragarze, zwiadowcy, służby medyczne), wpłynął na podniesienie statusu policyjnego motu, który był głównym językiem wojennej propagandy. Jednocześnie napływ ewakuowanych z północy użytkowników angielskiego i tok pisin zaczął budzić wśród dość nielicznej ale aktywnej warstwy wykształconych Papuańczyków świadomość własnej odrębności. Proces ten nasilił się w pierwszych dekadach po wojnie, kiedy administrację obu terytoriów scalono, a przewagę zyskali w niej nowogwinejczycy (a na poziomie językowym – tok pisin)
Kulminacja lokalnego patriotyzmu nastąpiła w latach 70. XX wieku, kiedy działacze ruchu papua besena (dzieci papui) domagali się niepodległości (czyli podziału ówczesnego terytorium Papua – Nowa Gwinea na dwa niepodległe państwa). Z tego okresu pochodzi też zmiana nazwy języka kontaktowego z police motu na hiri motu, nawiązująca (nie do końca trafnie) do tradycji wypraw handlowych. Ostatecznie zawarto kompromis, którego elementem było nadanie hiri motu statusu języka urzędowego w nowym państwie (obok angielskiego i tok pisin).
Formalnie nic się nie zmieniło (poza nadaniem statusu języka oficjalnego także językowi migowemu) od uzyskania niepodległości (1975), ale w praktyce znaczenie hiri motu stale spada (co ciekawe jego język – matka, motu, jak się wydaje ma się całkiem dobrze); choć ma jeszcze ok. 120 000 użytkowników (dla porównania tok pisin ma 4-5 milionów) co najmniej od lat 90. utracił swoją praktyczną rolę języka kontaktowego Port Moresby. Ma rodzimych użytkowników, ale ich liczba jest niewielka.
Jakim językiem jest hiri motu? W porównaniu do motu utracił dużą część morfologii – na przykład sufiksy dzierżawcze (poza utartymi zwrotami jak turagu ‘(mój) przyjacielu’ wobec turana ‘przyjaciel’ (w motu: jego przyjaciel) czy wszystkie czasowniki nieregularne (i w ogóle odmianę czasownika przez osoby); nie ma też ważnego rozróżnienia w motu między posiadaniem separowalnym (rzeczy) a nieseparowalnym (np. części ciała); wszystkie przyimki (do, na, pod) zastępuje jeden wielofunkcyjny dekenai (w tok pisin dzieje się coś bardzo podobnego).
Zachowuje jednocześnie typowe dla austronezyjskich rozróżnienie między wyłączającym my (ai ‘my ale nie ty’), a włączającym (ita ‘my z tobą'), którego nie ma w papuaskim malajskim. W hiri motu normą jest też składnia z dopełnieniem przed czasownikiem, a często na samym początku zdania, oraz umieszczanie przeczenia na samym końcu. Wreszcie austronezyjska jest większość słownictwa: jeśli choć trochę zna się którykolwiek inny język austronezyjski np. indonezyjski/malajski czy nawet maori (!) bez trudu można natknąć się na wyrazy pokrewne (i nie są to zapożyczenia). Na przykład hari hm. ‘teraz’ mal. dzień; ruma ‘dom’ mal. rumah ‘dom’; hm hahine ‘kobieta’ mri wahine ‘kobieta’ hm ‘noho’ (przebywać, mieszkać; też mieć) mri noho ‘siedzieć, mieszkać’
Garść zdań dla ilustracji:
Boroma lau itaia [świnia ja widzieć] widziałem/widzę świnię;
Oi hereva motu gado dekenai? [ty mówić motu język przyimek] czy mówiłeś w motu?
Lasi, motu gado lau diba lasi [motu język ja umieć/wiedzieć nie] ‘nie, nie znam motu’
Turagu oi namo [mój.przyjaciel ty dobry] ‘jak się masz, przyjacielu’ (typowe pozdrowienie);
Idiedia vairana be oi diba lasi [ich twarz podkr. ty wiedzieć nie] ‘nie znasz ich’ (nie znasz ich twarzy)
Motu be idia laloa be inai be aiemai gado momokani ‘oni myślą, że to motu jest naszym prawdziwym językiem’ [motu podkr. oni myśleć podkr. ten podkr. nasz.nie.twój język prawdziwy]
Jak widać, partykuła be jest wielofunkcyjna, służy do wydzielania elementów na które chce się zwrócić uwagę, odpowiada też polskim ‘to’ i ‘że’
W takim kształcie jak powyżej, to jest praktycznie bez zapożyczeń z angielskiego/tok pisin w podstawowym słownictwie hiri motu używają głównie osoby mówiące innymi językami austronezyjskimi (to tak zwany ‘dialekt centralny’ w odróżnieniu od nasyconego zapożyczeniami z tok pisin ‘papuaskiego’ wariantu języka). Ale i tu wpływy tok pisin są znaczne – na przykład zapożyczonych liczebników używa się częściej niż odziedziczonych z motu.
Ciekawsze jeszcze są sytuacje, gdzie oba języki wykorzystują bardzo podobne schematy składniowe, choć używając zupełnie innych słów. Takie paralele występują między innymi w systemie aspektowym czasownika – i hiri motu i tok pisin informują o zakończeniu czy trwaniu czynności dokładając do opisującego ją czasownika oddzielny czasownik wyrażający aspekt. I tak hm. noho ‘mieszkać, przebywać’ i tp. stap ‘mieszkać, przebywać’ oznaczają trwanie czynności, hm. vadaeni ‘skończyć’ i tp. pinis (<finish) – że została zakończona. Oba języki mają też konstrukcję gramatyczną wyrażającą “robienie czegoś bez powodu lub sensu” w hiri motu jest to czasownik + kava ‘być wściekłym’ w tok pisin czasownik + nating (<nothing).
Podobna jest też idiomatyka: kiri maraki lasi [śmiech mało nie] i lap i no liklik [śmiech on nie mały] znaczą ‘umierać ze śmiechu’, kopina ia metau i skin i hevi [oba skóra on ciężki] ‘zmęczony’ moale dikadika [szczęśliwy źle-źle] i amamas nogut tru [szczęśliwy zły bardzo] to z kolei ‘bardzo radosny’ a nega tamona [czas jeden] i wantaim znaczą ‘razem’.
Oczywiście te podobieństwa mogą wynikać nie tylko z wzajemnego wpływu tych dwóch konkretnych języków, ale z kulturowej metaforyki właściwej wielu językom Nowej Gwinei, i/lub być echem innych niż nowogwinejskie języków kontaktowych. To ostatnie zjawisko z pewnością można dostrzec w tok pisin do którego teraz przejdziemy.
Tok Pisin
Wystarczy wziąć samą nazwę: tok pisin to < talk pidgin, a co to jest pidgin? No, typ języka kontaktowego, a jeśli chodzi o samo słowo, prawdopodobnie zniekształcenie słowa business odnotowane po raz pierwszy w południowych Chinach. Tak czy inaczej, pidżynami nazywa się wiele języków kontaktowych bazujących na angielskim i używanych na wielu kontynentach (z kolei wiele języków kontaktowych bazujących na językach romańskich [i nie tylko] nazywa się kreyol, crioulo, kriol i podobnie).
Ale echem skomplikowanej historii, jakiejś ustnej kultury, know-how przekazywanej przez marynarzy różnych europejskich bander jest więcej niż nazwa: w tok pisin jak i wielu innych językach kontaktowych save znaczy ‘wiedzieć; umieć’ a pikinini to ‘dziecko’. Historia obu tych wyrazów sięga prawdopodobnie do sabiru – średniowiecznego języka kontaktowego marynarzy flot śródziemnomorskich, znanego też jako lingua franca.
Wróćmy do Tok Pisin i historii jego powstania. Zaczyna się ona na… Samoa. Mieszkańcy niemieckiej części Nowej Gwinei pracowali tam na plantacjach na których zetknęli się z pracującymi tam już wcześniej robotnikami z Kiribati (to, swoją drogą nie jest rodzima nazwa, a adaptacja fonetyczna Wysp Gilberta). To tam powstały podstawy wspólnego języka, który, co ważne, był pozbawiony bliskiego kontaktu ze standardowym angielskim (ojczystym językiem większości plantatorów był niemiecki, nie angielski)
W słownictwie tok pisin widać też, że jego wczesne wersje rozwijały się na Nowej Brytanii (Neupommern), w tym w stolicy Niemieckiej Nowej Gwinei – Rabaul. Co ciekawe w mieście tym powstał też język kontaktowy na bazie niemieckiego, nazywany unserdeutsch który dla dzieci wychowywanych w tamtejszym sierocińcu stał się językiem ojczystym. Jest to (niektórzy użytkownicy wciąż żyją) więc jedyny język kreolski na bazie niemieckiego.
W samym tok pisin wyraźne wpływy niemieckie historycznie widać było zwłaszcza w słownictwie związanym z religią (niemieccy misjonarzy pozostali na Nowej Gwinei do końca II wojny światowej, czyli prawie 30 lat po utracie kolonii) – kirke ‘kościół’ beten ‘modlić się’ pater ‘ksiądz’. Ale do dziś przetrwało zupełnie co innego – znane wszystkim wdzięczny wykrzyknik raus od którego powstał też czasownik rausim ‘wyrzucać; usuwać’
Silny wpływ na tok pisin wywarł też lokalny język okolic Rabaul – tolai, z którego pochodzą takie słowa jak tumbuna ‘przodek’ (tolai jest austronezyjski, por. maori tupuna ‘przodek’) kakaruk ‘kura’, guria ‘trzęsienie ziemi’ rokrok ‘żaba’ pukpuk ‘krokodyl’, liklik ‘mały’ virua ‘nienaturalna śmierć, morderstwo’ być może również meri ‘kobieta’ (w tolai mari = piękny, kochany), ogółem około 15% leksyki tok pisin można wyprowadzić z tolai (i innych języków Nowej Brytanii i Nowej Irlandii)
Jak wynika z poprzednio wspomnianych fragmentów historii językowej Nowej Gwinei tok pisin jest językiem ekspansywnym, wciąż zyskującym nowych użytkowników (m.in. kosztem hiri motu, ale przede wszystkim różnych języków lokalnych) i w praktyce zdecydowanie najszerzej znanym językiem w PNG (łącznie 4-5 milionów użytkowników).
Jest on jednocześnie bardzo silnie zróżnicowany, bo obok takich, dla których jest językiem ojczystym (np. w Malabang na wyspie Manus – już od trzech pokoleń!), są też tacy, którzy znają go w bardzo ograniczonym zakresie i używają okazjonalnie. Każdy wantok czyli grupa etniczno-językowa ma swoją własną odmianę tok pisin z zapożyczeniami z miejscowych języków.
Podstawowy podział jest dwojaki: między językiem standardowym (tok skul ‘szkolny’ lub tok bilong taun ‘miejski’) a odmianami peryferyjnymi nazywanymi zbiorczo tok bus ‘język buszu’ albo tok bilong asples ‘język miejsca pochodzenia’ (as < arse ale znaczy ‘spód, podstawa, fundament’)
W okresie kolonialnym tok pisin był nazywany tok vaitman ale bardzo szybko zorientowano się że biali na ogół mówią nim bardzo źle, bo wydaje im się, że wystarczy ‘uprościć’ angielski i nie rozumieją wprowadzanych przez tok pisin innowacji. Jedną z typowych różnic, charakterystycznych dla tak zwanego tok masta (czyli pseudojęzyka używanego przez białych do wydawania rozkazów) jest nieużywanie partykuły uwydatnienia i czyli np. mówienie he no got house zamiast poprawnego em i nogat haus ‘on nie ma domu’ gdzie em = on a i = podkreśla o kim mówimy (por. be w hiri motu)
Innym określeniem, którego lepiej unikać jest tok boi gdzie boi to nie tyle ‘chłopiec’ ile ‘służący; robotnik’ (stąd np. bosboi ‘nadzorca’ czy kagoboi ‘tragarz’). Znów, jak w przypadku haitańskiego, charakterystyczne przesunięcie znaczeń. Przy okazji – ‘młody mężczyzna który nie jest zatrudniony przez białych’ to… manki (teoretycznie to inne słowo niż ‘małpa’ – monki)
Jaki śmieszny ten język
Chyba większość rzucanych mimochodem wzmianek o tok pisin na jakie można się natknąć skupia się na tym, jak śmieszny jest to język, co mają wykazać przykłady opisowych odpowiedników poszczególnych angielskich słów. Pół biedy jeśli są to przykłady prawdziwe, na przykład książę Karol faktycznie był określany jako nambawan pikinini bilong Mis Kwin, tyle że to po prostu znaczy “najstarsze/pierwsze dziecko królowej”. Gorzej, że czasem powtarzane w nieskończoność są wymyślane na poczekaniu żarty (jak ten, że ‘helikopter’ to magimix bilong jesus; w rzeczywistości, oczywiście: helikopta). Niezwykle charakterystyczne, że duża część z tych żartów pochodzi z kolonialnych czasopism jak Rabaul Times czy Pacific Islands Monthly gdzie zamieszczali je ludzie na stałe przebywający na Nowej Gwinei i z konieczności utrzymujący codzienne kontakty z użytkownikami tok pisin. Ale kontakty te na ogół nie wychodziły poza dynamikę pan-służący, a od strony językowej naznaczone były sprzecznością: z jednej strony nie chciano uczyć miejscowych angielskiego (bo wtedy mogliby rozumieć o czym 'państwo' rozmawiają między sobą, a to byłoby niekomfortowe), więc mówiono do nich językiem ograniczonym do minimum (tak zwanym "foreigner talk" czyli stereotypowym językiem do cudzoziemca o niskim statusie, por. polski 'język Kalego' typu twoja rozumieć?), z drugiej – to jak faktycznie mówią miejscowi między sobą, nie budziło żadnego zainteresowania, bo z góry zakładano że to język ubogi i prymitywny. W takiej sytuacji służący nie mieli oczywiście ani motywacji, ani możliwości by próbować nauczyć białych mówić pełnym tok pisin – schodzili zatem do ich poziomu. I tak powstał tok masta – sposób komunikacji o bardzo ograniczonym zakresie i w zasadzie nie podlegający rozwojowi.
Tymczasem właściwy tok pisin po prostu żył i nadal żyje własnym życiem, wzięte z angielskiego słowa i ich kombinacje szybko nabierają nowych znaczeń czasem daleko odbiegających od oryginału. Na bardzo podstawowym poziomie precyzja istotnie ustępuje miejsca ekonomiczności (jak najmniej indywidualnych słów) i elastyczności (wiele znaczeń i użyć), więc gras to nie tylko trawa ale i pióra, włosy, futro (gras bilong maus wąsy, gras bilong fes broda itd) a skru to nie tylko ‘śruba’ ale i ‘zawias, łącznik, staw’ więc kolano to skru bilong lek a łokieć skru bilong hen
Ale prędko pojawiają się skróty, możliwe do zrozumienia już tylko na gruncie tok pisin, na przykład brukim skru znaczy ‘klękać’ (używane zwłaszcza w kościele), skrulus to ‘kulawy’ zaś wetgras (< white grass) to ‘zniedołężniały ze starości’ i nie trzeba dookreslać o jakie skru i jakie gras chodzi w tych metaforach.
Jak zwykle metaforyka jest fascynująca a wszystko w niej oczywiste dopiero jeśli się już wie o co chodzi: hevi użyte rzeczownikowo to ‘problem, kłopot’, siedliskiem życia uczuciowego jest nie serce ale wątroba (zwł. jeśli chodzi o miłość: kaikaim lewa bilong yu ‘jem twoją wątrobę’ = jestem ci oddany [identycznie mówi się po persku) i żołądek: belhat (< belly hot) ‘zły’ beltru ‘wierny’ bel isi ‘spokojny’ tanim bel [<turn belly] ‘przekonać, nawracać’. Odchodząc od części ciała – tokhait [< talk hide] to ‘sekret’ (‘apokalipsa’ = kamapim tokhait ‘odkrywanie sekretów’), stąd też haitman ‘czarownik, wróżbita’
Już przy okazji hiri motu wspominałem o użyciu nating do określenia czynności bezsensownej lub nieskutecznej (czy darmowej np. kisim nating to ‘dostać za darmo’ kisim ‘dostać’ < catch), ale słowo to może też modyfikować rzeczownik wok nating ‘praca bez sensu’ stap nating ‘bezczynny’ czy soldia nating ‘ktoś o niskim statusie’.
O tym jak daleko odchodzi tok pisin od angielskiego na poziomie leksyki dobrze świadczy typowe pozdrowienie: yu olsem wanem? co znaczy ‘jak się masz’, gdzie olsem ‘jak’ [< all same] a wanem ‘co’ [< what name]. Łatwe do odszyfrowania, prawda?
Innowacje gramatyczne
Ale na leksyce się nie kończy: tok pisin ma bardzo rozwinięty system zaimków: jest my włączające (yumi) i wyłączające (mipela) rozmówcę, obok liczby pojedynczej i mnogiej odrębna podwójna i potrójna (więc mówi się yutupela ‘was dwoje’ albo mitripela ‘nas troje, ale nie ty’)
Samo -pela [< fellow] jest sufiksem przymiotnika kiedy ten stoi razem z rzeczownikiem ‘wilk jest wielki’ to weldok em i bik ale ‘zły wilk’ to już bikpela weldok (dla ścisłości użycie bikpela jest uogólniane i pojawia się w obu typach zdań).
Podobną innowacją jest sufiks –im [< him] dodawany do czasowników, ale tylko przechodnich, jak lukim ‘patrzeć’ czy painim ‘znajdować’; nieprzechodnie jak stap czy sanap ‘wstać’ albo sindaun ‘siadać’ go nie przyjmują; zatem tok to ‘mówić’, a tokim to ‘powiedzieć coś’
I dalej, kolejne charakterystyczne cechy języków kontaktowych: posiadanie wyrażane przez X bilong Y, jeden jedyny przyimek long, wspomniane już i jako partykuła uwydatnienia, czy wreszcie sapos w znaczeniu ‘jeżeli’ (analogicznie do spose funkcjonującego w tym samym znaczeniu w Chinuk Wawa – języku kontaktowym, który będzie tematem jednego z kolejnych odcinków)
Kolejna seria zmian zachodzi wśród osób dla których tok pisin jest językiem ojczystym, zwłaszcza w miastach, gdzie oprócz nowego słownictwa pojawiają się nowe obligatoryjne markery gramatyczne, jak ol oznaczające liczbę mnogą, czy we ‘który’, a inne ulegają uproszczeniu; zatem z bilong powstaje bolo, a z baimbai [< by and by] zostaje tylko be
Ten miejski tok pisin jest coraz odleglejszy gramatycznie i leksykalnie od angielskiego; coraz bardziej ekspresyjny, ale i trudniejszy w nauce. Jednocześnie coraz więcej mieszkańców PNG (w miastach) zna angielski, co oznacza że przyszłością panoramy językowej kraju jest prawdopodobnie dyglosja tok pisin – angielski. Ale to kwestia przyszłości – na razie tok pisin wypiera kolejne języki; sytuację tę na przykładzie języka tayap ciekawie opisuje Don Kulick w wydanej także po polsku “Śmierci w lesie deszczowym”
Źródła
Jedynym łatwo dostępnym źródłem do papuaskiego malajskiego jest gramatyka autorstwa Angeli Kluge
Solidnym podręcznikiem hiri motu jest “Beginning Hiri Motu” TE Duttona. Można też znaleźć kilka innych “Say it in Motu” oraz Police Motu: an introduction to the trade language of Papua (New Guinea) for anthropologists and other fieldworkers. Wszystkie te materiały mają już swoje lata i opisują rzeczywistość językową lat 60.-80. – czyli okresu rozwoju języka.
Z kolei w przypadku tok pisin z materiałami jest o wiele lepiej: tu gramatyka, tu słownik tu bibliografia (polecam zwłaszcza antologię historyczną Tok Pisin Texts: From the Beginning to the Present) a tu Buk Baibel long Tok Pisin, czyli tłumaczenie Biblii.