Przed trzema miesiącami mieliśmy okazję przeczytać na "Świecie Języków Obcych" o dialekcie alzackim – pierwszym z oficjalnie uznawanych języków regionalnych Francji. Uważając temat za niezwykle ciekawy z językoznawczego punktu widzenia postanowiłem go kontynuować. Dziś wybierzemy się więc kilkaset kilometrów na zachód, do magicznej krainy zwanej przez starożytnych Armoryką, natomiast obecnie Bretanią. To właśnie tam, podobnie jak w komiksach o Asteriksie opierającym się Rzymianom, zachowała się niewielka populacja, która do dziś włada jedynym językiem celtyckim w kontynentalnej części Europy i próbuje zachować swoją odrębność kulturową w obrębie państwa francuskiego.
Niegdyś języki celtyckie stanowiły jedną z najważniejszych grup w obrębie rodziny indoeuropejskie obejmując swoim zasięgiem niemal całą zachodnią Europę. Niestety historia okazała się dla nich niezwykle niemiłosierna – najpierw straciły swoje znaczenie w związku z ekspansją imperium rzymskiego, która zapoczątkowała trwający do dziś w Bretanii proces romanizacji. Później w czasach wędrówek ludów Celtowie musieli ustąpić germańskim najeźdźcom na wyspach brytyjskich. W efekcie języki celtyckie całkiem straciły na znaczeniu i obecnie liczba osób mówiących w nich biegle wynosi około 1-2 milionów. Obecnie najbardziej żywym z tych języków zdaje się być walijski, który w 2011 uzyskał nawet status urzędowego w Walii. Status urzędowego języka posiada też irlandzki, aczkolwiek jego użycie w praktyce wygląda bardzo różnie. Nie ma czasu teraz na roztrząsanie tego tematu, ale jeśli ktoś jest zainteresowany tą tematyką polecam mu obejrzeć niezwykle ciekawy program "No Béarla" – prowadzący go Manchán Magan przemierza w kolejnych odcinkach swój ojczysty kraj i próbuje załatwiać codzienne sprawy używając wyłącznie irlandzkiego. Sam program uważam za niezwykle ciekawy i zmuszający do refleksji nad procesem globalizacji, który doprowadza do zanikania różnorodności kulturowej na świecie. Język szkocki (mam tu na myśli celtycki Gàidhlig, a nie Scots będący dialektem germańskim) znajduje się obecnie na granicy wymarcia. Manx i kornijski zdążyły natomiast już raz umrzeć i obecnie próbuje się te języki ożywić – wydaje się to temat niezwykle ciekawy, który warto będzie kiedyś poruszyć na łamach tego bloga. Jak na tym tle wygląda bretoński?
Na wstępie artykułu wspomniałem Asteriksa i dzielnych Galach przeciwstawiających się zapędom Rzymian mającym na celu przyłączenie Armoryki do imperium. Wbrew pozorom język bretoński nie jest bezpośrednim spadkobiercą celtyckich mieszkańców Galii, gdyż ci najpóźniej do końca IV wieku ulegli pełnej romanizacji. Historia jego powstania jest znacznie bardziej zawiła. Na przełomie IV/V wieku Rzym chylił się ku upadkowi, przez granice imperium przewijały się wojownicze plemiona germańskie, natomiast poszczególni cesarze mieli problem z utrzymaniem swoich wpływów nad Renem, w Galii, a później w samej Italii. Nawet jeśli mieli chęć obronić Brytanię przed zakusami barbarzyńców, to nie było ku temu żadnej możliwości; dlatego wyspa została pozostawiona na pastwę losu anglosaskich najeźdźców. Obawiający się o swój los celtyccy mieszkańcy postanowili więc wyemigrować na kontynent i w przeciągu następnych stuleci napłynęli do Armoryki, stając się tam najliczniejszą grupą etniczną i zmieniając tym samym jej nazwę na Bretania (bret. Breizh).Warto dodać, że ogromna liczba miejscowości posiada nazwy mające swoje odpowiedniki na wyspach brytyjskich takie jak Gwened (fr. Vannes) nawiązujące do walijskiego Gwynedd czy też znajdujący się na południowo-zachodnim krańcu półwyspu region Kernew (fr. Cornouaille) będący odpowiednikiem kornijskiego Kernow oznaczającego Kornwalię. Również pod względem lingwistycznym jest bretońskiemu najbliżej do walijskiego oraz kornijskiego, ale o tym trochę później.
Użytkownicy języka bretońskiego w Bretanii. Źródło: Ofis Publik ar Brezhoneg. http://www.opab-oplb.org |
Przez wieki książęta bretońscy potrafili utrzymać w mniejszym lub większym stopniu niezależność od znacznie silniejszych sąsiadów. Tym niemniej na dworze bretońskim panowały języki romańskie i próżno szukać średniowiecznych dzieł w tamtejszej odmianie celtyckiego, który pozostał przede wszystkim mową niższych warstw. Dopiero od XV wieku możemy mówić o trwałym włączeniu Bretanii w granice państwa francuskiego. Postępująca w ciągu najbliższych stuleci romanizacja spowodowała, że obecnie językiem bretońskim włada ok. 200 000 osób, z czego znaczną większość stanowią osoby starsze, a UNESCO zamieściło go na liście języków poważnie zagrożonych wyginięciem. Podejmowane są w ostatnich latach próby przywrócenia blasku językowi bretońskiemu – w Bretanii wprowadzono jeden m.in. z najbardziej znanych programów szkół dwujęzycznych. Otwierane są kolejne szkoły Diwan, w których dzieci uczą się po bretońsku, w czym niektórzy widzą szansę na wskrzeszenie języka wśród młodych ludzi. Niestety na przeszkodzie ku temu stoi wiele czynników:
– bretoński jest podzielony na dwa dialekty tzw. KLT (skrót powstał od nazw trzech regionów, w których jest używany Kerne, Léon, Trégor) oraz Vannetais rozpowszechniony niegdyś szeroko w okolicach Vannes i mający najwięcej cech wspólnych z pobliskimi dialektami języka francuskiego. Siłą rzeczy więc standard bretoński trochę odbiega od tego, jak mówi się potocznie w niewielu tradycyjnych bretońskich domach. Dotyczy to zarówno pisowni jak i wymowy. W tej ostatniej można zauważyć znaczny wpływ języka francuskiego – dla osoby nie mającej nigdy do czynienia z językami romańskimi bretoński będzie brzmiał zapewne jak francuski dialekt, bo różnice fonetyczne między nimi z biegiem wieków się po prostu zatarły. Podobny proces ma miejsce w językach łużyckich na terenie Niemiec, ale o tym opowiemy sobie kiedy indziej. Jako przykład mówionego bretońskiego wybrałem krótki film pewnej młodzieżowej organizacji bretońskiej. Nie dlatego, że jest wybitnie ciekawy, ale przede wszystkim obfituje w dialogi i posiada francuskie napisy niezbędne do zrozumienia o czym mowa.
– bretoński zdaje się być zupełnie nieprzydatny i ciężko go zauważyć w sferze publicznej. Niestety jest to smutna prawda i wiele w tym winy ponosi polityka francuskiego rządu na przestrzeni ostatnich lat. Rząd francuski, jak wiadomo, nie ratyfikował Europejskiej Karty Języków Regionalnych i odmawia przyznania językowi bretońskiemu oficjalnego statusu w samej Bretanii. Nawet we wschodniej Bretanii można natknąć się bez problemu na dwujęzyczne drogowskazy, ale trzeba przyznać, że jest to jedna z najmniej potrzebnych form propagowania języka mniejszościowego. Trzeba jednak przyznać, że sytuacja uległa ostatnio znacznej poprawie. Można nawet oglądać audycje telewizyjne w języku bretońskim: http://bretagne.france3.fr/emissions/france-3-breizh
– bretoński jest inny. Niestety jest to spory mankament tego języka. Wspomniany trzy miesiące temu alzacki, czy też oksytański, o którym zamierzam napisać wkrótce są spokrewnione bardzo blisko z niemieckim oraz francuskim i stosunkowo łatwo się jest ich nauczyć jeżeli zna się inny język z tej samej grupy. Z bretońskim sytuacja ma się zdecydowanie inaczej. Wyuczenie się go do poziomu konwersacyjnego wymaga dość sporo zachodu i dla kogoś kto styka się po raz pierwszy w życiu z językami celtyckimi jest on całkowicie niezrozumiały oraz różni się od wszystkiego co dotychczas spotkał. Proponuję każdemu spróbować rozszyfrować to zdanie: Dieub ha par en o dellezegezh hag o gwirioù ez eo ganet an holl dud. Poell ha skiant zo dezho ha dleout a reont bevañ an eil gant egile en ur spered a genvreudeuriezh. Albo prostszy przykład – Ur yezh keltiek a orin eus an Enez Vreizh hag eus skourr ar yezhoù predenek eo ar brezhoneg. Cokolwiek wydaje się znajome?
Stare miasto w Vannes. Zdjęcie: Karol Cyprowski |
To na razie tyle. Niestety nie czuję się na siłach, aby obecnie rozprawiać o gramatyce języka bretońskiego. Mimo iż jest ona niezwykle interesująca z językoznawczego punktu widzenia, bo różni się w niektórych aspektach znacznie od pozostałych języków indoeuropejskich, to nie miałem jak do tej pory czasu się z nią dokładnie zaznajomić. Gdyby jednak ktokolwiek miał coś ciekawego do dodania w komentarzach bądź miał pomysły na to, co jeszcze mogłoby się w tym artykule znaleźć to serdecznie zapraszam do ich wpisywania.
Podobne posty:
Języki regionalne Francji – alzacki
Język kaszubski – jedyny regionalny język w Polsce
Afrikaans – krótki wstęp historyczno-kulturowy
O albańskim języku słów kilka
Język macedoński w praktyce
Baardzo ciekawy artykuł. Miałem zajęcia francuskiego z Bretonem, który niestety sam tego języka nie znał, ale miał do niego nastawienie pozytywne (wyrażał chęc podtrzymania, czy raczej wzmocnienia jego statusu).
Bardzo się cieszę, że znów można Cię widzieć w językowej blogosferze, często bowiem czuć ogromny brak Twoich artykułów 😉
Pozdrawiam!
Wielkie dzięki, Flack, za komentarz!
W Bretanii byłem jedynie w tej części gdzie bretoński nie jest prawie wcale widoczny (Rennes, Vannes i zatoka Quiberon), ale mimo to miałem okazję poznać parę osób, które są dumne z pewnej odrębności kulturowej swojego regionu.
Co do blogosfery – musiałem trochę przemyśleć wszystkie kwestie z tym związane. Przez ostatnie dwa tygodnie udało mi się napisać 3 artykuły (jeden tutaj, a drugi na moim blogu bałkańskim – mojebalkany.blogspot.com) i mam nadzieję, że takie tempo uda się utrzymać przez dłuższy czas.
Karolu, jak zwykle świetny artykuł 🙂 też mam nadzieję, że uda Ci się utrzymać takie tempo, poniewaź zawsze z wielką przyjemnością czytam Twoje wpisy. Mam małą prośbę- mógłbyś zamieścić tłumaczenia tych zdań? Jestem bardzo ciekawa, ile z tego zrozumiałam, jako że o bretońskim dużo kiedyś czytałam, a walijski skubnęłam, jednak nie 'posmakował' 🙂 -Pozdrawiam, Justyna
Dziękuję Justyno! Starałem się jak mogłem:)
To pierwszy artykuł z Deklaracji Praw Człowieka. Po polsku brzmi on: "Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw. Są oni obdarzeni rozumem i sumieniem i powinni postępować wobec innych w duchu braterstwa."
Drugie zdanie jest prostsze: "Język bretoński jest językiem celtyckim pochodzącym z wyspy Brytania i należącym do gałęzi języków brytyjskich."
Dzięki za tłumaczenie – cóż, 1. zdanie to za wysoka półka, natomiast w 2 można zauważyć podobieństwa, przynajmniej w pierwszej części, którą zrozumiałam – yezh- język, orin-origin-pochodzenie, keltiek-celtic-celtycki. przydał się i angielski, i podstawy walijskiego 😉
Super wpis! 🙂 Tego nam trzeba!
Dzięki, Michał! Nie ukrywam, że takie wpisy pisze mi się znacznie przyjemniej i z mojego punktu widzenia wydają mi się ciekawsze niż te opowiadające o tym, jak języków się uczyć i z jakich podręczników. Jako bloger, muszę jednak znać proporcje pomiędzy tym czego chcą różne grupy czytelników. Dlatego czasami muszę poświęcić trochę miejsca ogólnej metodyce uczenia się języków. Tym bardziej jednak cieszę się niezmiernie, gdy wpisy o języku bretońskim czy alzackim znajdują swoich miłośników.
I jak tu się dziwić, że blog ten był polecany nawet w gazetach? 🙂 Kawał dobrej roboty!
Faktycznie, zdarzało się przeczytać o sobie chociażby w "Cogito" 🙂 Wielkie dzięki Shariana za komentarz!
Bardzo dziękuję za ten wpis! Mam wrażenie, że mało kto w ogóle wie o istnieniu języka bretońskiego, więc Twój wpis przyczynia się do jego popularyzowania. Sama mieszkam w Vannes i może faktycznie bretoński nie rzuca się tutaj w oczy, ale sprawne oko na pewno go wypatrzy 😉 Wystarczy wejść do naleśnikarni, do piekarni czy spojrzeć na tablice informacyjne 🙂
Dziękuję Justyno za komentarz 🙂 Szczerze mówiąc zazdroszczę Ci trochę, bo Vannes i okolice były jednymi z najpiękniejszych miejsc, jakie było nam dane zwiedzić podczas naszego wojażu po Francji. Gdyby kiedykolwiek zdarzyło Ci się napisać jakiś mały artykuł o bretońskim, to z wielką chęcią go podlinkuję.
Bardzo ciekawy artykuł. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się na tym blogu więcej o bretońskim i nie tylko. Życzę Ci więc dużo wolnego czasu na blogowanie.
Co do bretońskiego to dodam tylko, że dialekt KLT to tak naprawdę 3 dialekty: kerneveg, leoneg i tregerieg (lub nawet grupy dialektów, a różnice dialektalne potrafią być widoczne już nawet pomiędzy sąsiadującymi parafiami w obrębie tego samego regionu), wykazujące jednak wiele cech wspólnych i przez to stawiane w opozycji do dialektu gwenedeg (vannetais).
Poza tym z tego co wiem, to dużym problemem jest przepaść międzypokoleniowa. Starsze pokolenie zna język bretoński, a młode ma bardzo słabe kompetencje (to głownie użytkownicy L2). Tak też często język używany przez ludzi starszych (zbyt idiomatyczny zapewne, mało bazujący na francuskim) jest niezrozumiały dla młodych, i na odwrót starsi nie rozumieją młodych (kalki z francuskiego, uproszczenie języka). Ale to problem nie tylko bretońskiego, ale pozostałych języków celtyckich też (w Irlandii mamy wręcz do czynienia z dwiema formami irlandzkiego: język native-speakerów i język "uczniów" (L2) często o bardzo ograniczonych kompetencjach, niestety język "uczniów" dominuje, a język native-speakerów umiera.
W ogóle socjolingwistyczne aspekty mniejszości językowych są bardzo ciekawe i pewnie to temat na zupełnie inną dyskusję.
Pozdrawiam,
Krzysiek
Cześć Krzysiek!
O podziale KLT oczywiście wiedziałem, ale nie chciałem zaprzątać tym głowy przeciętnemu czytelnikowi, który z reguły o istnieniu samego języka bretońskiego nie ma pojęcia. Tak czy inaczej bardzo mi miło gościć pod tym wpisem komentarz kogoś, kto naprawdę zna się na rzeczy. Nawiasem mówiąc, Twoja strona o języku irlandzkim jest bardzo ciekawa i z chęcią polecę ją każdemu, kto będzie chciał się o tym oraz o innych językach celtyckich dowiedzieć czegoś więcej.
Bardzo możliwe, że kiedyś jeszcze bretoński pojawi się na łamach tego bloga, ale w najbliższym czasie zamierzam poświęcić trochę miejsca baskijskiemu oraz mojemu osobistemu faworytowi – językowi oksytańskiemu. Dyskusję na temat przepaści międzypokoleniowej postaram się natomiast w przyszłości rozwinąć na przykładzie języków, o których posiadam większą wiedzę, bo w kwestii bretońskiego jestem tak zielony jak zdecydowana większość z nas.
Świetny artykuł, jak zwykle. Nauki bretońskiego nie miałam i nie mam w planach, ale ciekawią mnie wszystkie te wymierające, mniejszościowe języki, więc czytało mi się to bardzo ciekawie. Zdania mnie (nic w tym zresztą dziwnego) absolutnie pokonały – ciekawe, czy znajomość irlandzkiego, który ciągle gdzieś tam chodzi mi po głowie, dużo by mi w tym pomogła…?
Czekam z niecierpliwością na kolejne artykuły z tej serii!
Dzięki Aithne za komentarz!
Nowe artykuły na temat francuskich językowych mniejszościowych pojawią się już wkrótce. I wierz mi – tym razem zdania jakie przedstawię będą jeszcze trudniejsze 🙂
Tytuł od razu skojarzył mi się z Asteriksem i Obelixem 🙂
Bardzo ciekawy artykuł. Jako ciekawostkę na temat języka bretońskiego napiszę, że pojawił się on raz na Eurowizji, a dokładniej piosenka "Diwanit bugale" reprezentowała Francję podczas edycji tego konkursu w 1996 roku. Link do piosenki jest tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=3-DuuDQff7o, a tutaj znajduje się jej tekst wraz z tłumaczeniem: http://diggiloo.net/?1996fr.
W ogóle widać tu celtycko-słowiańskie zbliżenie językowe. To ciekawe, że mamy tak podobne słowa jak yezh i język. Jak dużo jest takich przypadków ?
boutoù [błutu] = buty 🙂
koad [kład ]= drewno (porównaj: kładka [drewniana])
boutoù-koad [błutu-kład] = drewniane chodaki [bretońskie]
kazetenn [gazeten] = gazeta
mengleuz (odmienia się przez 'v' "vengleuz") = mina (górnicza) [porównaj: węglarz (wynglorz pu ślusku)] 🙂
"bretoński zdaje się być zupełnie nieprzydatny i ciężko go zauważyć w sferze publicznej"
Przepraszam bardzo. W Głowie Świata (Penn-ar-Bed) 🙂 mówią po bretońsku, mają szkoły bretońskie, radio, telewizję, i internet. W Brest możesz zrobić doktorat. Istnieje nawet biuro tłumaczeń, specjalizujące się w tłumaczeniach na język bretoński. Bretończycy (nie Francuzi) mają swoją flagę (Gwenn-ha-Du), mają swój język, mają swoich świętych, mają swoją ziemię, i mają swój hymn. Poszukaj w internecie: eog trein; stal.bzh; ofis publik; radio bzh; brezhoneg digor; i inne. 🙂 A w Krakowie jest nas [Bretończyków i/lub osób mówiących/rozumiejących po bretońsku] (przynajmniej) kilka sztuk 🙂 Nawiasem mówiąc, Pępek Świata nazywa się Kraków (jak by się ktoś pytał). Pasuje 🙂