Māori [Hekatoglot 2/100]

Māori – język rdzennych mieszkańców Nowej Zelandii – to, uważam, jeden z najlepszych języków, od których można zacząć zapoznawanie się z panoramą małych czy rzadko nauczanych języków świata (gdzie indziej pisałem o tym, dlaczego myślę, że warto tego spróbować). Dzieje się tak z wielu powodów.

Niska bariera wejścia

Māori nie ma elementów, które odstraszałyby już na starcie. Zapisuje się go łacinką, i to bez specjalnych udziwnień (jedyny diakrytyk to pozioma kreska, tohutō, oznaczająca, że samogłoska jest długa). Jak i w innych językach polinezyjskich, liczba głosek jest mała (a, ā, e, ē, i, ī, o, ō, u, ū, h, k, m, n, ng, p, r, t, w, wh – i to wszystko; mam nadzieję, że widać, czego tu brakuje…) a jedyne trudności w wymowie mogą sprawiać ng na początku wyrazu oraz wh (czyli najczęściej: dwuwargowe f, ale jest kilka wariantów). Typowo polinezyjska jest też struktura sylaby: nie ma zbitek spółgłoskowych, ani sylab zamkniętych (tj. każda sylaba kończy się na samogłoskę).

Wszystko to razem oznacza, że zapożyczenia z języków obcych po zaadaptowaniu do maoryskiej fonetyki zmieniają się nieraz nie do poznania. Na przykład ‘śniadanie’ to parakuihi, ‘sklep’ to toa, a miraka to ‘mleko’. Domyślenie się odpowiednikiem jakiego imienia jest Rawiri i jaki to kraj Horowinia pozostawiam już czytelnikom.

Podobne wrażenie sprawia morfologia. W māori “prawie nic się nie odmienia” przez osoby, liczby, rodzaje, przypadki; jedyna istotna nieregularność, to konieczność zapamiętania jaka jest właściwa końcówka strony biernej przy każdym czasowniku (jest ich kilkanaście, przy czym tylko kilka ma szerokie użycie).

Ale ważniejsze jeszcze są kwestie socjolingwistyczne: 50-100 tysięcy sprawnych użytkowników to nie jest mało (no, przynajmniej jak na “mały” język), do tego oni wszyscy znają angielski i mieszkają w kraju wysoko rozwiniętym i bogatym, który na dodatek coraz bardziej poczuwa się do troski o maoryskie dziedzictwo kulturowe, w tym język. Oznacza to, że dostęp do materiałów o māori i w māori, a także nawiązanie kontaktu z samymi użytkownikami, są dość proste.

Dziwny jest ten świat

To, że zacząć jest łatwo, nie oznacza jeszcze, że warto. Przystępność i dostępność to tylko połowa mojego argumentu. Ta druga (i większa :)) to to, że na każdym poziomie opisu māori tak różni się od języków szerzej znanych, że łatwo trafić na coś tak bardzo innego czy dziwnego, że aż skłaniającego do myślenia. Zacznijmy od gramatycznych drobiazgów:

System zaimków

Zaimków osobowych w māori jest dużo. au lub ahau to ‘ja’, koe to ‘ty’, a ia to ‘on, ona, ono’ (nie ma rodzajów!). Potem już trudniej – obok liczby mnogiej jest też podwójna (= kiedy mówimy o 2 osobach): kōrua to ‘was dwoje’ a koutou to ‘wy (3 lub więcej osób)’, podobnie rāua to ‘ich dwoje’ a rātou ‘oni (3 lub więcej osób)’, a ‘my’ może być włączające (‘my i ty/wy też’) albo wykluczające (‘my, ale nie ty/wy’), zatem polski (czy angielski) zaimek ‘my’, ma w māori aż cztery odpowiedniki: tāua ‘ja i ty’ māua ‘ja i ktoś inny’ tātou ‘my i ty/wy’ mātou ‘ja i inni’. Muszę dodawać, że te same rozróżnienia dotyczą też zaimków dzierżawczych (‘nasz’, ‘wasz’, ‘ich’)

Tylko faceci mają siostry

Nie mam rodzeństwa, ale gdybym miał starszego brata, byłby on moim tuakana, a młodszego brata nazywałbym teina. Niby nie aż tak skomplikowane… tyle, że tuakana i teina nie znaczą wcale ‘starszy brat’ i ‘młodszy brat’ – tych samych słów używa kobieta do mówienia o swoich siostrach.

Podstawowe określenia rodzeństwa są cztery: tuakana ‘starsze rodzeństwo tej samej płci’ teina ‘młodsze rodzeństwo tej samej płci’ tungāne ‘brat (kobiety)’ tuahine ‘siostra (mężczyzny)’. Zatem tylko mężczyźni mają ‘siostry’ i tylko kobiety mają ‘braci’. Oczywiście terminów pokrewieństwa jest więcej, ale dokładniej różnicują one ze względu na wiek, niż płeć: hāmua ‘starsze rodzeństwo (niezależnie od płci)’ tatao ‘młodsze rodzeństwo (niezależnie od płci)’. Jedynym słowem znaczącym po prostu ‘brat’ jest parata o jasnej etymologii, a słowa ‘siostra’ nie ma (hēhita to ‘siostra zakonna’ lub ‘pielęgniarka’)

Płci nie rozróżniają też niektóre inne terminy pokrewieństwa: tipuna to ‘dziadek; babcia (a także: przodek)’ mokopuna ‘wnuk; wnuczka’; hunaonga ‘zięć; synowa’, choć z rodzicami i dziećmi wydaje się już “normalnie” – tama ‘syn’, tamāhine ‘córka’, matua (lub pāpā) ‘ojciec’ whaea (lub māmā) ‘matka’. ‘Rodzice’ to mātua czyli dosłownie ‘ojcowie’ (niektóre terminy pokrewieństwa należą do garstki słów w māori, które mają oddzielną formę liczby mnogiej, powstałą przez wydłużenie pierwszej samogłoski)

Żeby nie było tak prosto – matua znaczy też ‘wujek’, whaea ‘ciocia’, a tuakana ‘kuzyn tej samej płci ze strony starszego rodzeństwa ojca’ itd… Maoryska rodzina, whānau, jest inaczej definiowana niż europejska (whāmere – chyba jasne, co to). Jakąś rolę odgrywa tu pewnie szeroko rozpowszechniony zwyczaj whāngai czyli adopcji i wychowywania dziecka zwykle przez bliskich krewnych (dziadków, wujostwo). Whāngai znaczy ‘karmić’ ale też ‘przyrodnie dziecko’, a o tym, że słowa w māori wydają się należeć do wielu kategorii gramatycznych naraz będzie więcej już za chwilę.

Coś w rodzaju rodzaju

Napisałem wcześniej, że w māori nie ma rodzaju, ale ‘mój ojciec’ to tōku matua, a ‘mój syn’ to tāku tama, z innymi słowami na ‘mój’… O co więc może chodzić? Otóż w māori, podobnie jak i w innych językach polinezyjskich, relacje posiadania (i pokrewne) dzieli się na dwie kategorie, które najprościej nazwać ō i ā bo różnią się między sobą właśnie występowaniem tych samogłosek.

Ogólnie rzecz biorąc ā wyraża nadrzędność czy kontrolę (“posiadacz” może wybrać posiadanie lub nie) a ō podległość lub brak kontroli (“posiadacz” nie decyduje czy ma coś, czy nie). Z członkami rodziny to z grubsza działa jak powinno – rodzice, dziadkowie, rodzeństwo to ō, a współmałżonek czy dzieci to ā. Dalej jednak nie jest tak jednoznacznie: o ile z klasą ā trudno dyskutować – ruchomości, jedzenie i picie, zwierzęta, ludzie zajmujący niższą pozycję społeczną (np. uczniowie wobec nauczyciela), o tyle klasa ō jest bardziej problematyczna, bo obok osób o wyższej pozycji społecznej, części ciała, przymiotów, cech charakterystycznych (nie wybieram przecież, że mam 2 metry wzrostu), zawiera też uczucia (tō tāua riri – nasz (mój i twój) gniew) czy imiona (Ko Pita tōku ingoa = mam na imię Piotr), jak również budynki, środki transportu, pościel, ubranie czy przyjaciół.

Wyraźnie widać, że nie jest to przypadkowy zestaw, choć zasada kontrola/brak nie działa stuprocentowo, myśl przewodnia jest jasna. Ciekawej ilustracji dostarcza porównanie te waiata tā Pita ‘piosenka Piotra’ (= którą Piotr śpiewa) z te waiata tō Pita ‘piosenka Piotra’ (= o nim)

Asymetria znaczeń

Wspomniane wyżej słowo matua znaczy nie tylko ‘ojciec’ (lub wujek), ale też ‘dorosły’, ‘główny’, ‘ważny’, czy nawet ‘główny oddział wojska’. Przeglądając słownik łatwo skonstatować, że znaczenia wielu maoryskich słów są niekoniecznie precyzyjne, za to bardzo kontekstowe.

Przykładowo tangi może znaczyć ‘dźwięk’, ‘ton’, ‘śpiew’, ‘lament’ albo ‘pogrzeb’, a waka – pierwotnie ‘łódź’ może oznaczać dowolny pojazd (np. waka pepi ‘wózek’; waka rererangi ‘samolot’) i to normalne słowo na ‘samochód’ (Kei waho te waka to ‘samochód czeka na zewnątrz’ np. w Uberze), ale też ‘medium’ (przez które przemawia jakiś atua ‘przodek; istota nadprzyrodzona; duch; bóg’), a idąc w inną stronę waka to też ‘załoga łodzi’ oraz ‘grupa szczepów wywodzących się od załogi konkretnego canoe z okresu pierwszego zasiedlenia Nowej Zelandii’ (genealogia ma ogromne znaczenie!). Samo słowo māori znaczy też 'zwykły', 'naturalny'

Czasem wieloznaczności dotyczą obszarów, wydawałoby się, koniecznych do rozróżnienia: mate to zarówno ‘martwy’ jak i ‘chory’ (He aha te mate? = co ci jest?), ale też ‘silne pragnienie czegoś’ (mate kai = ‘bardzo głodny’) , kurī to pies, ale i ‘czworonóg’ (jeśli się zna faunę NZ, to może nie tak dziwne), a w użyciu czasownikowym ‘zrobić coś byle jak, tylko na pozór’; noho to ‘siedzieć’ (Kaua e noho i te urunga! – ‘nie siadaj na poduszce’ [to miejsce dla głowy, nie nieczystych części ciała]), ‘zostać’ (E noho rā ‘do widzenia [mówi wychodzący]’ dosł. ‘zostań’) i ‘mieszkać’ (Kei hea koe e noho ana? ‘gdzie mieszkasz?’)

Jednocześnie grubym błędem byłoby uważać, że słownictwo māori jest ubogie – wprost przeciwnie, synonimów (czy prawie-synonimów) jest masa, podobnie jak i słów tak wyspecjalizowanych, że trudno je przetłumaczyć jednowyrazowo. Na przykład tīraha znaczy ‘leżeć na plecach’; kupa – ‘leżeć na wznak’; a kōpae – ‘leżeć na boku’; mātāika to ‘pierwszy poległy w starciu’; whētero – ‘wystawiony język’. Maoryska genealogia, whakapapa dosł. ‘ułożyć warstwami na płask’, ma wiele podgatunków, każdy z bardzo precyzyjną definicją, (np. tāhū to ‘recytacja przodków, wg najstarszej linii w każdym pokoleniu’) a ich nazwy są używane przenośnie do określenia stopnia szczegółowości w ogóle. Itd, itp, etc, etc.

Jak i przy terminach pokrewieństwa, także i ogólna siatka pojęciowa māori nie tyle jest rzadsza, czy gęstsza, od “naszej”, ale po prostu ma oczka o zupełnie innych kształtach. To jest oczywiście prawdą dla każdej pary języków, ale jeśli różnice są nieco większe (jak przy māori), to, myślę, bardziej rzucają się w oczy i pozwalają dostrzec, że nazwy i pojęcia są umowne, a nie “naturalne”.

Wielofunkcyjność wyrazów

Już w niektórych przykładach powyżej lekko zasygnalizowana została inna cecha charakterystyczna maori, a mianowicie nieprzystawalność typowych kategorii gramatycznych (rzeczownik, czasownik, przymiotnik…) do tego jak większość maoryskich słów zachowuje się w praktyce. Kai to zarówno ‘jedzenie’ jak i ‘jeść’; pai to ‘dobro’, ‘dobry’ i ‘być dobrym’; waiata to ‘piosenka’ i ‘śpiewać’; whānau – ‘rodzina’ i ‘(u)rodzić (się)’ ringaringa – ‘ręka’ i ‘machać’, patu – ‘maczuga’ i ‘zabić’, kōrero – ‘historia’, ‘przemowa’, ‘wypowiedź’ i ‘mówić’ toa to ‘wojownik’, ‘być odważnym, dzielnym, kompetentnym’ i ‘zwyciężyć’…

Wiele, – stawiam, że większość – maoryskich słów można przypisać do konkretnej “części mowy” jedynie w kontekście frazy, w której właśnie występują. Poza nią wywodzące się z łacińskiej gramatyki rozróżnienia są mało użyteczne (znów, inna siatka).

Podstawowym rozróżnieniem jest za to podział na “partykuły”, które są nośnikiem kategorii gramatycznych (jak określoność, liczba, posiadanie/podległość, czas/aspekt… itd.) i “bazy”, które wyrażają znaczenie, właściwą treść. “Bazy” z kolei dzielą się na kilka typów, w zależności od tego z jakimi partykułami mogą sąsiadować; jednym z najliczniej reprezentowanych jest typ “uniwersalny”, czyli taki, który może być odpowiednikiem i naszego “czasownika” i “rzeczownika” i “przymiotnika”

Zilustrujmy to przykładem:

Kua toa au! znaczy ‘wygrałem’, bo kua (part. aspektu dokonanego) wymaga, by stało po niej słowo wyrażające czynność lub stan;

Kua haere mai ngā toa = ‘wojownicy już przyszli’; ngā to partykuła liczby mnogiej, po niej stoi “rzeczownik”; haere ‘iść, przyjść’; mai part. kierunku ‘w moją stronę’

He toa ake au i a koutou = ‘jestem odważniejszy niż wy wszyscy’; he part. nieokreśloności/istnienia ake part. porównania ‘bardziej’; i part. dopełnienia; a – partykuła-bufor (zaimki osobowe, jak koutou – wy [3os+] – nie mogą sąsiadować z i)

Ciekawym typem baz są “statywy” czyli słowa opisujące jakiś stan lub cechę (np. kaha – silny; pai – dobry; ora – zdrowy), których wyróżnikiem jest m.in. budowa trybu rozkazującego z partykułą kia ‘niech; żeby’ zamiast bez partykuł (jak przy zwykłych czasownikach)

Kia ora! dosł. ‘bądź zdrów’ wielofunkcyjne pozdrowienie: ‘cześć!’, ‘dzięki!’, ‘powodzenia!’

Kia kaha, kia toa, kia manawanui – ‘bądź silny, bądź dzielny, bądź wytrwały [manawa=serce nui=wielkie]’ (bardzo popularne wezwanie czy słowa zachęty)

Wydaje się być może, że “statyw”, to nic innego jak przymiotnik, jednak do tej samej klasy słów należą takie wyrazy jak tata ‘blisko, prawie’ pau ‘wyczerpany, skończony, już nie ma’ czy mutu ‘zakończony, ucięty’, które zwykle odpowiadają naszym przysłówkom. Nie chcę brnąć głębiej w gąszcze maoryskiej gramatyki, żeby to pokazać w szczegółach, chodzi mi tylko, by podkreślić, że każdy język warto opisywać “na jego własnych warunkach”, a nie “cudzą miarą”, a z góry przyjęte kategorie gramatyczne mogą pomóc uprościć i usystematyzować, ale nie są bynajmniej świętością.

A jeśli zauważyliście, że część z tego co wyżej odnosi się równie dobrze do… angielskiego (patrz. “time flies like an arrow” i pierwsze trzy wyrazy skaczące między częściami mowy), to tym lepiej dla mojej tezy 🙂

Trybiki i śrubki języka, czyli system czasów (i trybów)

Choć w māori istnieją prefiksy i sufiksy przenoszące słowa z jednej kategorii gramatycznej do innej, bądź tworzące słowa określonych typów np. -nga tworzące rzeczowniki (moe ‘spać; sen’ moenga ‘łóżko’; ako ‘uczyć się; nauka’ akonga ‘uczeń’) czy whaka- tworzące czasowniki sprawcze (whakakaha ‘wzmacniać’; whakaako ‘uczyć’), czy wreszcie -tanga budujące pojęcia abstrakcyjne (kotahi ‘jeden’ kotahitanga ‘jedność’, rangatira ‘wódz’ rangatiratanga ‘władza’ [przyda się jeszcze to słowo]) to zasadniczo jest tak jak napisałem, słowa-”bazy” wyrażają ogólnie zarysowane znaczenie, któremu kontekst nadaje cały zestaw partykuł.

Dzięki temu właśnie w māori prawie “nic się nie odmienia” – to co wyraża odmiana, wyrażane jest przez pozycję w zdaniu i dobór partykuł, taki outsourcing czasu, rodzaju czy liczby.

Tak więc: te i ngā to odpowiednio liczba pojedyncza i mnoga (te tamariki – dziecko ngā tamariki – dzieci) he to z grubsza ‘jakiś; pewien; jest taki’ (He aha tēnei = co to jest? gdzie tēnei = ‘to’, a aha = ‘co?’), a ko znaczy ‘to jest’ kiedy mówimy o czymś/kimś określonym (Ko Pita tēnei – to jest Piotr, ale He tāne tēnei – to (jakiś) mężczyzna; w liczbie mnogiej kasuje się t: He tāne ēnei – to jacyś mężczyźni).

Żeby wyrazić czas (a ściślej, aspekt) mamy do dyspozycji: kei te (coś dzieje się teraz); e … ana (trwanie czynności), i (przeszłość), kua (coś zostało zrobione, jakiś stan trwa), ka (przyszłość, ale używana też w konstrukcjach typu ‘kiedy… wtedy’, czy w opowiadaniach). Dodatkowo kia tworzy komendy (ze statywami) kaua e zakazy, a me zachęty/wezwania (‘warto’, ‘powinno się’), zaś heiai, kia i ki te występując w zdaniach podrzędnych mogą wyrażać cel (‘żeby’). To nie jest bynajmniej pełna lista.

Kiedy mowa o posiadaniu, czasie czy lokalizacji māori wyraźnie różnicuje przeszłość od przyszłości (‘kiedy?’ to inahea kiedy mowa o przeszłości, ale āhea, kiedy pytamy o przyszłość; kei hea to ‘gdzie?’, a i hea ‘gdzie był’; czy widać, że samo hea jest niepokojąco wieloznaczne?) Oddzielne konstrukcje (i zestaw partykuł osobowych) służą do podkreślania, kto wykonał bądź wykona jakąś czynność: Ka horoi au i ngā rīhī znaczy ‘pozmywam naczynia’, a Māku ngā rīhī e horoi to coś w rodzaju ‘to ja pozmywam naczynia’, i pochodzą one od sposobu wyrażania przeszłego i przyszłego posiadania (np. māku znaczy ‘dla mnie’, ‘będę miał’ i ‘to ja [zrobię]’)

Strona bierna, ale aktywnie używana

Zdanie Ka horoi au i ngā rīhī ‘pozmywam naczynia’ jest gramatycznie poprawne (taką mam nadzieję), ale nienaturalne. Jeśli nie trzeba podkreślić, że to właśnie ja pozmywam powie po prostu Ka horoia ngā rīhī (e au) ‘naczynia zostaną pozmywane (przeze mnie)’.

To, co istotne, to nie to że māori ma stronę bierną i że jej końcówka to jedyny element odmiany czasownika, ale to, że w wielu kontekstach jest ona preferowaną konstrukcją.

Szczególnie wyraźnie widać to przy wydawaniu poleceń – w māori nie mówi się ‘umyj ręce’ tylko Horoia ō ringaringa! ‘niech twoje ręce zostaną umyte’ (tłumaczenie brzmi dziwnie, ale maoryskie zdanie – nie). Albo weźmy takie normalne, codzienne zdanie jak Ringaringatia te pahi! ‘niech autobus (pahi < bus) zostanie zamachany’ tj. ‘machnij ręką, żeby autobus się zatrzymał’

NIe wchodząc w dalsze szczegóły powiem tylko, że, jak rozumiem, można zastanawiać się nad tym, czy na poziomie składniowym māori nie jest językiem ergatywnym (trudne słowo! chodzi o język w którym podmiot zdań przechodnich, wykonawca czynności, jest bardziej nacechowany, mniej domyślny, niż ich przedmiot).

Ergatywności przyjrzymy się bliżej w następnym odcinku, a teraz pokrótce omówiwszy kościec i ścięgna języka, przejdźmy do żywego mięsa, czyli:

“Zejdźcie na brzeg to was wszystkich zabijemy i zjemy”

“Come ashore and we will kill and eat you all” – tak jeden z towarzyszy kapitana Cooka przytacza słowa “powitania” wykrzykiwanego przez miejscowych pod adresem załogi HMS Endeavour (na pokładzie był Tupaia, nawigator z Tahiti, który rozumiał maoryjski, więc bariera językowa była niższa niż przy innych podobnych “pierwszych kontaktach”).

Sam Cook zapisał te słowa jako “Haromai, harre uta a patoo patoo oge”, co jest transkrypcją na tyle dobrą, że łatwo zrozumieć o co chodzi, ale jednocześnie na tyle słabą, że trudno jednoznacznie zrekonstruować oryginał. Najprawdopodobniej: Haere mai, haere ki uta hei patu ake czyli ‘chodźcie tu, chodźcie na brzeg, żeby(śmy mogli was)zatłuc’. Niby nic o zjadaniu nie ma, ale i tak uroczo, prawda?

Tak naprawdę przytaczam tę anegdotkę nie po to, żeby obsadzać Maorysów w roli ludożerców i agresywnych psychopatów, ale by zasygnalizować dwie sprawy: po pierwsze – w odróżnieniu od bardzo wielu języków pozaeuropejskich w przypadku māori dysponujemy całkiem dobrą dokumentacją historyczną – w tym tekstami pisanymi przynajmniej częściowo z pozycji użytkowników (a nie badaczy czy misjonarzy). Ale na razie przejdźmy do sprawy drugiej:

Jak jasno pokazały późniejsze wydarzenia, (kontakty z miejscowymi Cooka i późniejszych załóg charakteryzowały się przeplataniem epizodów gwałtownego konfliktu i sielanki) wykrzykiwane groźby nie były bezwarunkową deklaracją wojny, ale zaproszeniem do negocjacji połączonym z demonstracją siły i ostrzeżeniem.

W społeczeństwach pozapaństwowych, gdzie nie ma nadrzędnej władzy posiadającej monopol na przemoc, każdy kontakt z obcym (czyli kimś z którym nie jest się w żadnej relacji pokrewieństwa czy partnerstwa), przynosi możliwość konfliktu, ale i potencjalnie korzystnej wymiany. Nastawienie “handluję jeśli nie mogę walczyć; zabiorę siłą jeśli nie chcą sprzedać” charakteryzowało mniej więcej w tym samym czasie np. kontakty Komanczerii z hiszpańskimi, francuskimi i amerykańskimi osadnikami.

Idąc jeszcze dalej w bok – coraz słabiej pamiętam swoje lata nastoletnie, ale wydaje mi się, że w Polsce lat 90tych zapuściwszy się na nie swoje osiedle spokojnie można było usłyszeć zaraz na wstępie “A ty co, wpierdol chcesz?”, co jednak nie oznaczało, że trzeba albo się bić, albo uciekać.

Ale wróćmy do naszych Maorysów. Wystarczy obejrzeć haka w wykonaniu All Blacks (pierwszym moim kontaktem z māori była ta reklama), by zrozumieć, że taka “demonstracja siły” wciąż jest równie ważna jak za Cooka i wciąż robi wrażenie.

Język w działaniu, czyli po co komu māori

Jak zdecydowana większość języków świata, māori jest językiem kultury ustnej, nie pisanej. To nie znaczy, że nie było i nie ma książek i gazet – one były (pierwsza gazeta wyszła w 1842!) i są. Ale najbardziej żywe formy języka, odpowiedniki gatunków literackich, żyją nie na kartce, ale dopiero wypowiedziane (skandowane, zaśpiewane).

Jeśli spojrzeć na to, w jakich sferach māori realnie jest używany (i można zakładać, że również w przyszłości będzie), to są to -nic dziwnego- bardzo konkretne obszary związane z tradycyjną kulturą. A zatem ceremonie w marae (plac przed domem spotkań, gdzie odbywa się uroczyste powitanie gości plemienia) z karanga (dosł. ‘wezwanie’ wystąpienie powitalne, na które goście odpowiadają), haka i innymi elementami. Dalej karakia czyli modlitwy (większość Maorysów to chrześcijanie różnych obrządków, są kościoły o głównie maoryskim składzie wiernych) inkantacje i błogosławieństwa – tu szczególnie ważne by były wypowiedziane płynnie, bez błędów i wahań. Wreszcie wspomniane wcześniej whakapapa czyli genealogie i wszystko inne, co związane z tikanga Māori (dosł. maoryskie zasady), czyli zespół tradycyjnych wierzeń i obyczajów.

Nieprzypadkowo współczesne podręczniki māori (większość uczących się to anglojęzyczni Maorysi) niemal na samym początku, w temacie “przedstaw się” przytaczają rozbudowaną formułkę, gdzie oprócz imienia własnego i rodziców oraz przynależności plemiennej, podaje się też swoją górę, rzekę czy jezioro [charakterystyczne, że miasto urodzenia czy zamieszkania jest dużo mniej istotne]. Māori jest więc potrzebne, by móc powiedzieć kim się jest i skąd się jest, a związek między ludźmi, językiem i ziemią (tj. konkretnym miejscem na ziemi) będzie nieraz jeszcze powracał w tym cyklu.

Wyliczone wyżej sfery żywego użycia māori są tak czy inaczej związane z dwoma polinezyjskimi pojęciami, które są szeroko rozpoznawalne na świecie. Maoryska wersja pierwszego z nich to tapu czyli ‘świętość’, ‘rytualny zakaz’, drugie, czyli mana być może rozpoznawalne jest tylko dla graczy, a oznacza ‘duchową siłę; charyzmę; autorytet; władzę’ i powróci jeszcze na sam koniec.

Ludzie wygasłego wejrzenia?

Māori jako język wartości i ceremonii ma się dobrze, jest też coraz mocniej symbolicznie dowartościowywany przez państwo (podwójne nazwy począwszy od ‘Aotearoa – New Zealand’) ale w sferze codziennego użycia jest inaczej:

W 2018 ponad 770 tys. mieszkańców Nowej Zelandii określiło się jako Maorysi (na kolejne 100 tys. szacuje się maoryską populację Australii), ale niecałe 190 tys. odpowiedziało że “mówi po maorysku” – przy czym nie jest jasne jak dobrze. Liczbę w pełni sprawnych użytkowników szacuje się na 50-100 tys., przy czym rosnący odsetek stanowią ci, którzy nie wynieśli māori z rodzinnego domu.

Punktem zwrotnym w historii języka była bez wątpienia urbanizacja po 1945. Nowe, wyrosłe w miastach, pokolenie Maorysów w przeważającej większości mówiło już tylko po angielsku, a z biegiem czasu także i w części mniejszych miejscowości māori przestawał być używany.

Świadomość, że proces naturalnego międzypokoleniowego przekazywania języka został przerwany zmobilizowała społeczność do aktywności. Maoryskie odrodzenie językowe trwa co najmniej od początku lat 80-tych, kiedy powstały pierwsze przedszkola Kōhanga Reo (‘gniazdo języka’) oparte na zasadzie immersji. Cały program (są jeszcze m.in. szkoły Kura Kaupapa Māori ‘szkoła maoryskich tematów’) w skali świata należy do największych (jest 460 Kōhanga Reo) najbardziej udanych przykładów rewitalizacji, a jednak… trudno nie zauważyć, że liczba dzieci zapisywanych do Kōhanga Reo spada, a samych placówek jest dwukrotnie mniej niż w szczytowym okresie. Wreszcie, chyba najważniejsze – po czterdziestu latach tylko jedna czwarta Maorysów mówi po maorysku (podobny odsetek co w latach 80-tych), zatem proces utraty języka został najwyżej zatrzymany, nie odwrócony.

To jednak nie koniec. Trwa kolejna fala wysiłków, by māori ożywić i odżywić. Rząd przeznacza całkiem spore środki na realizację planu zgodnie z którym w 2040 māori ma mieć milion użytkowników. Siłą rzeczy oznaczałoby to, że jakaś -nie tak znowu nieznaczna- część Nowozelandczyków europejskiego pochodzenia (Pakeha) musiałaby się tego języka nauczyć.

Czy tak będzie? Już dziś łatwo zauważyć nadawanie dzieciom maoryskich imion czy wplatanie do wypowiedzi po angielsku maoryskich słów-kluczy (jak tikanga Māori czy whānau), pojawia się całkiem sporo podręczników typu rozmówkowego (“Maori at home”, “Maori at work”, “A Maori phrase a day” itd.), które wydają się obliczone nie na naukę typu akademickiego, a na pokazanie, że zastąpienie codziennych fraz maoryskimi odpowiednikami nie jest trudne (no i że po maorysku spokojnie można mówić na tematy zawodowe).

Czas pokaże. Osobiście jestem sceptyczny co do szans, by māori stał się głównym językiem życia codziennego znaczącej części populacji, ale bardzo optymistyczny jeśli chodzi o jego przetrwanie i rozwój – jego symboliczny bagaż i ładunek wartości jest na tyle ważny, że znajdą się chętni, by przez mówienie w māori pokazywać kim są i skąd są. Oczywiście taki wyuczony māori będzie (już jest!) inny od odziedziczonego, ale nic nie może pozostać niezmienne.

Najbardziej uderzające przy przeglądzie historycznych źródeł jest to, że już na przełomie XIX/XX wieku wielu ekspertów (i samych zainteresowanych) było przekonanych, że na maoryski i maoryjskość nie ma w ówczesnym świecie miejsca, ich wyginięcie jest nieuchronne. Maorysi utraciwszy po kawałku ziemię, trawieni chorobami, byli “ludźmi wygasłego wejrzenia” (by zacytować antropologa piszącego o czymś innym), pozbawionymi energii, skazanymi na odejście w cień. Tak się jednak, jak dotąd, nie stało. Trochę mana zostało?

Teksty

W części “Teksty” warto przytoczyć dwa ciekawe dokumenty prawno-międzynarodowe. Najpierw, chronologicznie późniejszy, Traktat z Waitangi (Te Tiriti o Waitangi) podpisany 6 lutego 1840 na mocy którego (a w każdym razie jego angielskiej wersji) wodzowie zrzeszeni w Konfederacji Plemion Nowej Zelandii bezwarunkowo zrzekali się suwerenności na rzecz Królowej Anglii, stając się jej poddanymi i oddając pod jej opiekę, a także uzyskując gwarancje poszanowania prywatnej bądź rodzinnej własności ziemi, łowisk i innych posiadłości (“the full exclusive and undisturbed possession of their Lands and Estates Forests Fisheries and other properties which they may collectively or individually possess”).

Traktat miał jednak i wersję maoryską, której najważniejsze fragmenty mówią (jak widać ortografia trochę odbiega od współczesnej):

“Ko te tuatahi. Ko nga Rangatira o te wakaminenga me nga Rangatira katoa hoki ki hai i uru ki taua wakaminenga ka tuku rawa atu ki te Kuini o Ingarani ake tonu atu—te Kawanatanga katoa o ratou wenua.”

Pierwsze. Wodzowie konfederacji (dosł. zgromadzenia) i wszyscy Wodzowie którzy przystąpią do tej konfederacji, oddają w zupełności (ka tuku rawa atu; rawa – absolutnie) Królowej Anglii na zawsze (ake – zawsze; tonu – ‘zaprawdę’ atu – ‘w dal’), całą Władzę (kawanatanga) nad ich ziemią.

Ko te tuarua Ko te Kuini o Ingarani ka wakarite ka wakaae ki nga Rangatira ki nga hapu—ki nga tangata katoa o Nu Tirani te tino rangatiratanga o ratou wenua o ratou kainga me o ratou taonga katoa. (…)

Drugie. Królowa Anglii ustala i pozwala wodzom, plemionom (hapu), wszystkim ludziom (tangata katoa) Nowej Zelandii, na absolutną (tino) władzę wodzowską (rangatiratanga) nad ich ziemią (whenua), ich domami (kainga) i ich wszystkimi skarbami (taonga)

Zasadniczym problemem jest tu to, że to, co wodzowie zachowują jest wyrażone zrozumiale (tino rangatiratanga – absolutna władza) zaś to, czego wodzowie się zrzekają, ‘sovereignty’ z angielskiego tekstu, jest przetłumaczone neologizmem Kawanatanga, przy czym Kawana to po prostu ‘governor’. Dość wątpliwe, by wodzowie dokładnie rozumieli co to znaczy.

Żeby było jeszcze ciekawiej, niecałe pięć lat wcześniej, 28 października 1835 również w Waitangi podpisano deklarację niepodległości – w ówczesnej ortografii: “He Wakaputanga o te Rangatiratanga o Nu Tireni” (teraz byłoby Whakaputanga – ‘ogłoszenie’ dosł. ‘wyciągnięcie na zewnątrz’) w której ogłoszono powstanie niezależnego państwa “Wenua Rangatira (po ang: Independent State) o nazwie “Ko te Wakaminenga o nga Hapu o Nu Tireni” (dosł. Konfederacja/zgromadzenie plemion Nowej Zelandii, a po angielsku “The United Tribes of New Zealand”).

Nowo ogłoszone państwo zwróciło się do Króla Anglii z prośbą o opiekę (that he will become its Protector from all attempts upon its independence), a dosłownie:

(…) koia ka mea ai matou ki te Kingi kia waiho hei matua ki a matou i to matou Tamarikitanga kei wakakahoretia to matou Rangatiratanga.

Zatem mówimy Królowi, żeby był dla nas (kia a matou) ojcem (matua) w naszym dzieciństwie (Tamarikitanga; tamariki – dzieci) inaczej (kei) będzie odebrana (whakahoretia) nasza niepodległość.

Deklaracja definiuje władzę nad ziemią tak:

Ko te Kingitanga ko te mana i te wenua o te wakaminenga o Nu Tireni ka meatia nei kei nga Tino Rangatira anake i to matou huihuinga

'Władza (Kingitanga) czyli władza nad ziemią (mana i te wenua) konfederacji Nowej Zelandii jest sprawowana tylko przez Absolutnych Wodzów (Tino Rangatira) z naszego zgromadzenia.'

Co ciekawe, moment dalej pojawia się też pojęcie Kawanatanga: (…) e kore e tukua e matou te wakarite ture ki te tahi hunga ke atu, me te tahi Kawanatanga hoki kia meatia i te wenua o te wakaminenga o Nu Tireni

‘i nie oddamy (tukua, strona bierna ‘nie odda się przez nas’!) ustalać praw (ture) innym grupom, ani rządowi (Kawanatanga) żeby to robił na ziemi konfederacji Nowej Zelandii’

Konkludując – ogłaszając niepodległość wodzowie mówili o tym, co na mocy Traktatu z Waitangi mieli zachować – rangatiranga występuje jako odpowiednik niepodległości/niezależności. To, czego się zrzeczono w Traktacie, kawanatanga nie było pojęciem całkowicie nieznanym, ale nie ma jasnej definicji. Co więcej, w Traktacie ani razu nie pojawia się odniesienie do te mana i te whenua ‘władzy nad ziemią’, która w Deklaracji jest pojęciem podstawowym służącym do definiowania władzy politycznej (Kingitanga).

Oczywiście oba dokumenty były przygotowane przez Brytyjczyków w celu “oczyszczenia przedpola” to jest uchronienia się od ewentualnych roszczeń innych państw europejskich, czy przedsiębiorczych osób prywatnych (teoretycznie, wzorem USA, “niepodległość” mogłaby ogłosić jakaś grupa osadników…) i objęcia Nowej Zelandii “opieką”, ale sam fakt ich istnienia, zwłaszcza zawarcia Traktatu, ma duże znaczenie.

Szczególnie istotne dla losów māori ma ujęcie w Traktacie pojęcia taonga ‘własność; skarb’, którego zachowanie Korona gwarantuje wodzom. Linia argumentacji, opierająca się na tym, że taonga niekoniecznie musi być czymś materialnym, słowo to może się odnosić również do dóbr kultury i duchowego dziedzictwa, posłużyła jako podstawa prawna do uznania przez sądy prawnej odpowiedzialności nowozelandzkiego państwa za zachowanie języka māori, właśnie jako taonga

Zasoby i eksperyment?

W tym miejscu pojawią się wkrótce linki do zasobów językowych.

A na razie pytanie: ponieważ māori – w odróżnieniu od większości innych języków cyklu – jest językiem którego się właśnie (choć niezbyt intensywnie) uczę, w sumie mógłbym poświęcić trochę czasu na uporządkowanie i publikację moich notatek i słowniczków, gdyby komuś miało to pomóc. Jest sens?

4 komentarze na temat “Māori [Hekatoglot 2/100]

  1. Rozróżnianie czasowników, rzeczowników, przymiotników w językach nieindoeuropejskich bywa problematyczne. Wyraz "para" w moim nicku w chanka (rodzina keczua) znaczy "deszczowy", lecz w innym układzie znaczyłby "deszcz", jak również jest rdzeniem "padać deszcz". Mamy tu więc czasownik, rzeczownik i przymiotnik zarazem. Można oczywiście argumentować, że część mowy w kontekście jest jasna i, że istnieją te same części mowy co w języku polskim. Dlatego dam lepszy przykład… W słownikach keczua północnego jako "czasowniki" widnieją formy zakończone -na, które czuję raczej jako rzeczowniki. Tymczasem "czasowniki" słowników keczua południowego zakończone -y można rozumieć jako formy rozkazujące. Różnica nie jest bynajmniej dialektalna, a zdaje się wynikać z niedogadania się lingwistów piszących słowniki różnych wariantów, jak zapisać bezokolicznik… Mimo wszystko bym argumentował, że bezokolicznik istnieje (rdzeń-yta), ale to jest równie dobrze forma rzeczownikowa.

    Naprawdę dobre przykłady gramatycznej niekompatybilności nasuwają mi się bardziej w tikuna (rodzina tikuna-yurí). Gimnastykuje się słownik tikuna próbując słowom skatalogowanym w hiszpańskich częściach mowy przypisać odpowiedniki w tikuna. Niekompatybilności jest sporo. Dla przykładu słowa "kochać" i "tęsknić" bynajmniej nie różnią się formą czasownika, a formą rzeczownika (lub zaimka), z którym je połączymy! Czyli "kocham cię" i "tęsknię za tobą" różnią się odmianą słowa "ty", a nie czasownikiem… W przeciwieństwie do keczua, brak bezokolicznika jest faktycznie uderzający w zdaniach, a nie tylko w słowniku. Ciekawsze jest jednak wyrażanie czasu gramatycznego w tikuna głównie w spójnikach i nigdy w czasownikach – czasowniki z czasem naprawdę nic wspólnego nie mają! Ale, czy to w ogóle zawsze można zwać "spójnikami", bo również i tu miewam wątpliwości…? Z różnych względów bynajmniej nie zachowują się na zasadach naszych spójników.

    W obu przypadkach, tj. keczua i tikuna, osobiście wystarczyłoby mi, by podali centralne rdzenie + parę przykładów prostych zdań i przestali się gimnastykować i komplikować dopasowywaniem części mowy. Asymetria znaczeń rdzeni również bywa pokaźna pomiędzy językami. Nie znam māori, niestety. Pewne jest dla mnie, że nauka języka nieindoeuropejskiego wymaga zaprogramowania umysłu od zera. Warto spróbować jakiegoś nieindoeuropejskiego języka się nauczyć chociaż w podstawach. Jeśli māori ma niski próg wejścia, tj. łatwo wystartować, to zarówno dobrze, jak i źle.

    1. Przepraszam, ale kto…? Jeśli chodzi o Piotra Kozłowskiego, to jak widać On publikuje notatki choćby w tym cyklu artykułów… Jeśli chodzi o mnie -choć mój komentrz jak go teraz czytam, chyba był nie na maoryski temat- zacząłem dziś pisać program komputerowy, który wrzucę na licencji MIT -o ile zdołam go dokończyć, a mam obecnie ważniejsze projekty-. Wybierasz język z listy, wpisujesz słowo, a program w oparciu o zaprojektowane przeze mnie algorytmy w oparciu o szczegółowe zasady wymowy generuje zapis fonetyczny w IPA–przyda się uczącym (o ile któryś się uczy moich języków 😛 i obsługuje Linuxa 😛 ).

Skomentuj Yana Para Puyu Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Teraz masz możliwość komentowania za pomocą swojego profilu na Facebooku.
ZALOGUJ SIĘ