W pierwszym wpisie o różnorodności języków turkijskich wspominałam o tych narodach i językach, które z powodu małej liczebności i braku jakiejkolwiek autonomii – nie mówiąc już o własnym państwie – są bardzo mało znane na arenie międzynarodowej (użyłam tam nawet sformułowania „prawie niewidoczne”). Dziś chciałabym się zatrzymać przy jednym z nich, na którym skupiałam swoją uwagę przez ostatnie pół roku. Mam na myśli język szorski.
Z wymienionych wyżej powodów nazwa tego języka z pewnością nie mówi Czytelnikom zbyt wiele. Zanim jednak przybliżę trochę naród i język, napiszę, w jaki sposób się nim zainteresowałam. Otóż na potrzeby bloga Enesaj.pl poszukiwałam różnych informacji i ciekawostek o językach turkijskich, zwłaszcza tych mniej znanych. Tym sposobem trafiłam na portal Tadarlar.ru – rosyjskojęzyczny portal o Szorach i języku szorskim, a na nim na informację o trwającym właśnie Roku Języka Szorskiego. Dowiedziałam się też, że na portalu jest dostępny dziesięcioczęściowy cykl lekcji tego języka – i to sprawiło, że, za zgodą redakcji portalu, postanowiłam go przetłumaczyć.
Szorowie to jeden z południowosyberyjskich narodów turkijskich, zamieszkujący głównie południową część obwodu kemerowskiego. Oprócz tego Szorowie żyją w Chakasji, Ałtaju, Kraju Krasnojarskim i Kraju Ałtajskim. Według ostatniego spisu ludności Federacji Rosyjskiej jest ich zaledwie ok. 13 tysięcy, z czego nie wszyscy władają językiem szorskim. Zarówno wstęp do pierwszej lekcji, jak i opublikowany na portalu apel w związku z Rokiem Języka Szorskiego, ukazują, jak trudna jest sytuacja tego języka, co wynika z historii tego narodu. Autonomię, czyli Górnoszorski Rejon Narodowy, mieli zaledwie przez kilkanaście lat – od 1926 do 1939 r. Wraz z jej likwidacją przestało się rozwijać szorskie piśmiennictwo, które i tak było wówczas młode. Oznaczało to więc całe pokolenia bez dostępu do szorskich książek i gazet, bez wydawania nowych podręczników i wznawiania starych, bez nauki szorskiego w szkołach. Ponadto uprzemysłowienie regionu (Zagłębia Kuźnieckiego) sprawiło, że Szorowie odeszli od tradycyjnego trybu życia. Wskutek tego w chwili rozpadu ZSRR językiem tym posługiwało się jedynie starsze pokolenie. Od tego czasu język szorski wrócił do ośrodków akademickich, szkół i wydawnictw, jednakże to nie wystarczyło, by powrócił też do życia codziennego Szorów. Lubow Czulżanowa, autorka cyklu lekcji szorskiego na portalu Tadarlar.ru, wspomina, że wiele dzieci nie zna nawet podstawowych słów, a starszych ubywa z roku na rok. W pięciostopniowej skali zagrożenia stosowanej przez UNESCO szorski ma status poważnie zagrożonego (stopień 3). Wśród innych zagrożonych języków turkijskich taki sam status mają m.in.: dołgański, gagauski, chaładż i tofalarski.
Dlaczego o tym piszę? Po części dlatego, żeby na konkretnym przykładzie ukazać, jak wymierają języki i jaki los może wkrótce spotkać co najmniej kilkanaście języków turkijskich. Zdaję sobie sprawę z tego, że od mojego pisania o szorskim i tłumaczenia lekcji nie poprawi się ani sytuacja języka, ani samych Szorów; tak samo, jak nie mogę powiedzieć, żebym przy tej okazji nauczyła się czegoś więcej, poza podstawami gramatyki i słownictwa. Pomimo wszystkich wyżej wymienionych okoliczności, a także tego, że w najbliższym czasie nie wybieram się na południe Syberii i nie znajdę sobie szorskich partnerów do rozmów, moje internetowe kontakty z tym językiem z pewnością nie poszły na marne. Przetłumaczenie dziesięciu lekcji z kursu Lubow Czulżanowej umożliwiło mi zagłębienie się w język turkijski inny niż kirgiski, a jednak w wielu aspektach bardzo do niego podobny. Dało mi to szerokie pole do porównań z uwzględnieniem podobieństw i zróżnicowania warunków, w jakich kształtowały się oba języki (tak, jak zrobiłam to kiedyś z kirgiskim i jakuckim). Tym porównaniom poświęcę następny artykuł.
Przeczytaj również:
Różnorodność języków turkijskich
Klasyfikacje języków turkijskich – część 1
Wymieranie języków to proces naturalny. Ja rozumiem argumenty ludzi starających się witalizowac małe języki ale to trochę walka z wiatrakami.
Starzenie się i śmierć każdego z nas to też proces naturalny (i do tego nieuchronny w krótszej perspektywie czasu, niż wymieranie języków – nawet taki szorski ma szanse by, choćby w szczątkowej formie, przeżyć nas obu), a jednak wielu ludzi robi co tylko może by pierwsze spowolnić, a drugie – odwlec w czasie.
Takie to dziwne, że jakaś część społeczności, która padła ofiarą drastycznie prowadzonej inżynierii społecznej (w tym językowej), marzy -choćby nierealistycznie- o odzyskaniu cząstki tego, co im zabrano?
Przy okazji – dla mnie "walka z wiatrakami" to "walka z urojonym zagrożeniem" (bezsensowna, bo tak naprawdę nie ma z czym walczyć). Zdziwiłem się widząc, że uczestnicy tej dyskusji traktują to wyrażenie jako synonim każdego "działania z góry skazanego na porażkę". Kiedy napadną nas uzbrojeni w promienie śmierci kosmici w niezniszczalnych latających spodkach, walka z nimi będzie bezskuteczna, ale nie będzie to przecież "walka z wiatrakami", nie?
Χριστιανός, masz rację, że wymiaranie języków jest procesem naturalnym i – poza nielicznymi przypadkami – nieodwracalnym. Myślę jednak, że studiowanie małych, wymierających języków ma sens choćby po to, by przyszli językoznawcy mieli z czym pracować. Wyobraź sobie, o ile łatwiejsze byłoby badanie korzeni języków i historii ich rozwoju, gdybyśmy dysponowali źródłami pisanymi (a jeszcze lepiej nagraniami) na przykład w języku indoeuropejskim 🙂 Póki żyją jeszcze użytkownicy języka, warto zbierać od nich jak najwięcej materiału. Tyle z racjonalnego punktu widzenia, a z bardziej emocjonalnego – mam ogromny szacunek do ludzi, którzy uczą się wymierających języków i próbują je popularyzować. Może to walka z wiatrakami, może jest to całkiem bez sensu – ale ja akurat lubię taki idealizm 🙂
Ja też – stąd mój entuzjazm wobec Roku Języka Szorskiego.
Christianos!!!-co za olśnienie!!! Dopiero z greckiej transkrypcji zajarzyłem jak się czyta ten dziwny nick "xpictianoc", do tej pory myślałem, że to coś po chińsku typu kspik-tia-nok 🙂 . Dzięki za rozszyfrowanie!
@xpictianoc, przyznaję, że jest to walka z wiatrakami (choć jak pokazuje przykład hebrajskiego, niekoniecznie), ale jednocześnie warto się zastanowić czy językoznawca może robić coś bardziej szlachetnego niż właśnie walczyć o utrzymanie różnorodności językowej na świecie, przeciwdziałać choć w minimalnym stopniu zanikowi języków oraz pielęgnować wiedzę o nich.
Nie śmiałbym mówić innym na co mają przeznaczac swój wolny czas. Liczba języków na świecie zależy od tego kto je liczy. Jak już było tu nieraz pisane na przykładzie Chin, granica między językiem a dialektem jest bardzo ślizga i obarczona politycznymi, kulturowymi filtrami.
Pytanie jakie winno przyświecać badawcy to jaki wkład wniesie jego prawa, można wyobrazić sobie kogoś kto pisze doktorat na temat specyficznej gwary we wsi X. Jego mozolna najpewniej praca nie da nic, ale to nic. Sowieci przy polityce korenizacji przynajmniej mieli cel tj. doktrynowanie za pomoca rodzimego jezyka. Nawet szykowano reformę polskiej ortografii, była już niemal gotowa ale rozpoczęto Akcję polska i zamiast reformować sowiecką polszczyznę zaczęto mordować Polaków.
Wiele z tych małych syberyjskich języków to ciekawostki, które niestety nie mają większego znaczenia. Ile jest prac o wymierającym a jakże istotnym dla całej ludzkości języku mandżurskim? W samej Europie mamy pola do badania, które moim zdaniem z całym szacunkiem do Szurów są o niebo ciekawsze, a i ewentualne prace lingwistyczne byłyby pomocne dla innych dziedzin np. Gagauzi, na bliskim wschodzie tak zwani chrześcijanie Jana Chrzciciela (mandejczycy i ich dialekt aramejski), tureckie dialekty w północnej Syrii i Iraku.
Moce przerobowe lingwistów sa ograniczone i dobrze by było jakby dotykały najwazniejszych tematów, ale jak napisałem wyżej, daleko mi abym komuś jakiś temat narzucał choc nie ukrywam że pracę na wspomiane tematy przeczytałbym z dużo większym zainteresowaniem aniżeli o j. szurskim.
@Χριστιανός, A dlaczego, Twoim zdaniem, badanie języka gagauskiego byłoby bardziej pożyteczne i o niebo ciekawsze, niż szorskiego? Co prawda w Gagauzji jeszcze nie byłam, ale z artykułów, które czytałam, wynika, że język ten również jest skazany na wymarcie, gdyż zdecydowana większość Gagauzów posługuje się językiem rosyjskim. Z mojego osobistego punktu widzenia gagauski rzeczywiście jest bardziej interesujący, niż szorski, ale wynika to tylko z relatywnej bliskości geograficznej, z tego, że byłam kilkakrotnie w Mołdawii i że bez problemu mogłabym się wybrać do Gagauzji. No ale to chyba nie jest obiektywne kryterium oceny przydatności badań lingwistycznych? 🙂
Ponieważ pozwoliłoby by pomóc w odpowiedzi na pytania o gagauskie pochodzenie, zmiany w samo definicji swojej tożsamości, obecność ludów turkofonicznych na Bałkanach i polityki religijnej imperium osmańskiego. Tematów byłoby wiecej.
Na jakiej podstawie można określić, który język jest ważny i ma znaczenie, a który nie? I dla kogo?
Czy na pewno praca poświęcona niszowemu językowi lub dialektowi jest nic niewarta? W takim razie jaka praca językoznawcy czy historyka ma rację bytu?
Co akapit, to dziwaczniej.
"ślizga"?, "badawcy"? Jak zajmować się dialektologią inaczej niż zbierając w odstępach 10 czy 20 lat kilkadziesiąt (co najmniej) takich analiz "gwara wsi X" czy (najwyżej) "gminy Y"? Jak bez tego można sensownie stwierdzić, jak zróżnicowany jest -na przykład- polski, czy gwary wymierają (jeśli tak to czy wszystkie w jednym tempie), oddalają się czy zbliżają do siebie etc. Bo się komuś coś wydaje? Bo 30 czy 50 lat temu jakiś autorytet coś napisał i to pozostanie prawdą raz na zawsze?
"wiele z tych małych syberyjskich języków to ciekawostki, które niestety nie mają większego znaczenia". Nie mają znaczenia dla kogo? Użytkowników? Zrusyfikowanych językowo członków syberyjskich małych narodów? Ciebie? Ludzkości?
Dzięki badaniom Vajdy nad keckim, jesteśmy całkiem bliscy konsensusu co do istnienia rodziny dene-jenisejskiej. Jakiś wpływ na naszą wiedzę o historii Ameryk to ma. Jeśli uda się konkluzywnie ustalić (wątpię, ale marzyć wolno) kim byli Hunowie (i Xiongnu), a szukać można m.in. na południu Syberii, to coś to wniesie do historii i Europy i Chin.
O mandżurskim powstaje masa prac, nie rozumiem o co Ci chodzi. W końcu nawet po polsku jest do niego podręcznik (mam na półce)!
"Z całym szacunkiem" brzmiałoby wiarygodniej, gdybyś nie przekręcał nazwy języka i grupy etnicznej.
Nazywanie mandejczyków "chrześcijanami Jana Chrzciciela" ma długą tradycję, ale mniej więcej tyle sensu jakby ktoś określał katolików "żydami papieża". W mandeizmie Jezus jest fałszywym prorokiem!
Chrześcijanie to termin pochodzący od chrztu więc nie mam zielonego pojęcia o co ci chodzi. Mandyjczycy praktykują tak zwany chrzest janowy. Widać od razu jaki co miał twój wpis.
Wymień ten masę prac po polsku o mandzurskim. Mówimy o polskiej lingwstyce. Po rosyjsku chyba są tomy nawet o mikro językach.
Aha. Tylko że to nieprawda. Chrześcijanin to adaptacja łacińskiego christianus (via śwm kristāni i czeskie křesťan), a to z kolei adaptacja greckiej formy, którą się podpisujesz, pochodzącej od christos "namaszczony". Etymologia polskiego słowa "chrzest" nie jest do końca jasna (zapewne kontaminacja czeskiego křest "chrzest" (ale z psł. kr'st' "krzyż") i 'Chrystus'), ale może najwyżej wykazywać związek Chrystus -> chrzest, a nie chrzest -> chrześcijanin.
W polskim te słowa brzmią podobnie, więc wydają się pokrewne. Por. tez krzyżmo (dawniej /chrzyżmo/chryzmo <- gr. chrisma 'maść') które wydaje się mieć coś wspólnego z krzyżem, a nie ma. W greckim, podobnie jak w wielu innych językach, nie ma związku pomiędzy "chrześcijaninem" (ahem, christianos) a "zanurzeniem" (baptisma) czyli chrztem. Ale od etymologii ważniejsza jest istota sprawy. Chrześcijański chrzest jest adaptacją żydowskiej kąpieli rytualnej (to do jej opisania po grecku po raz pierwszy użyto słowa baptisma), do dziś praktykowanej. Zanurzenie w wodzie lub polanie ją jako symbol inicjacji funkcjonuje też w innych religiach, jak choćby sikhizmie. Taki obrzęd nazywa się "chrztem" kiedy mówimy o mandejczykach czy sikhach (Amrit baptism). Ale z tego nie wynika, że mandejczycy (czy sikhowie) są chrześcijanami! Chrześcijanin to "wyznawca Chrystusa", ktoś, kto uznaje boskość Jezusa Chrystusa i prawdziwość Jego nauki. Jeszcze raz powtórzę - Mandejczycy uważają Jezusa za fałszywego proroka, jak więc można ich nazywać chrześcijanami? **
Nie mówimy o polskiej lingwistyce, bo to zawężenie wprowadzasz dopiero teraz. Bibliografię prac o mandżurskim kompiluje Giovanni Stary, poszukaj, znajdziesz. Po polsku ma sens popularyzacja (a to idzie dobrze – wydał szkic gramatyczny i podręcznik – do ilu języków są takie materiały w normalnym obiegu?), nie publikowanie wyników wnoszących wartość dodaną – to (w przypadku mandżurologii) najsensowniej robić po chińsku. Zdecyduj się o czym mówisz: o nauce (i wartości dodanej), o rewitalizacji małych języków, czy o przybliżaniu polskim czytelnikom niszowych tematów. Masz problem z rewitalizacją szorskiego, bo myślisz że w jakiś sposób odwraca uwagę od Twoich osobistych koników?
20lat? Haha to możesz robić badania jak chcesz mgr napisać a
No chyba więcej niż jedna osoba w Polsce zajmuje się dialektologią 🙂 Abacki, Bebacki, Cebacki (i paru innych) piszą o języku wsi Alfa, Beta, Ceta (etc) w roku r. W roku r+10 Debacki, Ebacki i Febacki piszą kolejne takie prace (porównując je z ABC) – część wsi w nowym zbiorze się pokrywa, część nie. Każda iteracja czerpie z dorobku poprzedniej. A ponieważ nie zaczęliśmy tego robić wczoraj, to żeby pisać o ewolucji powiedzmy gwary warszawskiej, nie muszę czekać 10 lat, tylko zebrać dane o stanie obecnym i porównać z wynikami prac moich poprzedników (+ nagrania, + teksty reportażystów 'folkloru miejskiego' etc.). Duże uproszczenie, ale myślę, ilustruje o co mi chodzi.
W językach słowiańskich nie zastosowano greckiego terminu baptidzo tylko stworzono nowe słowo które pochodzi od terminu Xprictos co nie ma jednak tu znaczenia. Chrzest jest pojęciem które daleko wykrocylo poza użycie jedynie dla opisu rytuału związanego z kościołem . W Biblii mowa jest o chrzcie Janowym i jego uczniach. Zatem mamy dwie możliwości, jedną to użyć greckiego terminu i nazywać ich baptystami św Jana co również będzie sugerować że mowa o jakieś formie protestantyzmu lub posłużyć sie terminem chrześcijanie czyli w rozumieniu tych którzy są ochrzczeni.
Bo możliwości, żeby nazywać ich mandejczykami nie mamy… Ręce opadają. To nie są chrześcijanie. Nie są też ochrzczeni w takim rozumieniu, w jakim ja jestem.
Podobnie problemy wynika z termine kościół. O ile w j. polskim. Ety ologicznie greckie eklesia czy aramejskie knisa hebrajskie Kneset nie mają jako takie zabarwienia religijnego. Np karaimskie świątynie nazywają się kanisami czyli jakby chcieć oddać to po polsku był by to kościół
Znów nie sposób zrozumieć o co chodzi i co to ma do rzeczy. Co nie ma zabarwienia religijnego, a co ma? "kościół" który jest z 'castellum' (= "warownia")?. Przy okazji – po hebrajsku "kościół" to 'knesija' a nie 'kneset'.
Świadkowi Jehowy rowniez mają inny chrzest. Poza tym, termin chrzest ma również znaczenie całkowicie nie religijne tak jak chrzest bojowy, chrzczenie statków itd. W języku polskim mamy termin Chrystianizm jak również chrystianie. Jest i pochodzące z tradycji unitarian nurkowie jako odpowiednik terminu baptyści. Mandejczycy są tak niewielka grupa że osoby które wiedzą o ich istnieniu nie będą mieć problemu z właściwym zrozumieniu terminu chrześcijanie Jana Chrzciciela.
Idąc tym tokiem rozumowania, nie powinno się mówić po polsku Jezus na postać z Koranu okreslana jako Isa. Po arabsku Jezus to Jesu'a a Isa to zniekształcone imię Ezaw.
A osoby, które o nich po raz pierwszy usłyszą (czyli jakieś 99% populacji), pomyślą, że chodzi o jakąś chrześcijańską sektę. Tymczasem to nie są chrześcijanie, choć żyłoby im się lepiej, gdyby nimi byli. Strumienia skojarzeń i fałszywych analogii nie komentuję, bo nie ma sensu.
Bardzo ciekawy blog o mandejskim.
Nie wiem co jest niezrozumiałe. Termin kościół ma jednoznaczne znaczenie, w przeciwieństwem to wspomnianych odpowiedników hebrajskiego czy greckiego.
Rzeczywiście po hebrajsku termin na zgromadzenie to Kneset הכנסת הכנסייה
Różnica jak widać jest niewielka i użytkownik hebrajskiego od razu widzi związek znaczeniowe.
Mimo że termin kościół w j.polskim na podobnie jak chrześcijanin silny związek z jedną religia, mimo wszystko używa się terminu kościół do okreslenia religii nie chrześcijańskich np kościół scjentologiczny czy kościół szatana itd.
Jeszcze jedno, symbole oraz określenia używane przez samych mandejczykow dla osoby postronne mogą być mylące np darfash czy określenie kasty wtajemniczonych jako nazarejczykow ( do dziś w świecie arabskim obok terminu مسيحيين używa się i نصارى na określenie chrześcijan.
@Χριστιανός, To o czym piszesz to są jednak Twoje osobiste przesłanki. Twoja tożsamość, Twoje zainteresowanie polityką religijną Imperium Osmańskiego i chrześcijaństwem w ogóle. Tak samo dla kogoś może być ważna historia ludów syberyjskich wraz z ich językami i poszukiwanie tam swojej tożsamości. Nadal twierdzę więc, że nie są to kryteria obiektywne.
Języki mogą być obiektywnie mniej lub bardziej użyteczne, ale wszelkie stwierdzenia dotyczące tego, który język jest bardziej interesujący czy bardziej wartościowy zawsze będą tylko i wyłącznie subiektywnym zdaniem autora wypowiedzi 🙂
Każde przeslanki są subiektywne. Można oczywiście zajmować się tłumaczeniami prac z innych języków i uważać się za badacza. Jednak to ma malo wspolnego z tworzeniem wartości dodanej. W Polsce jest może jeden lub dwóch którzy mają pojęcie o języku dungan. Inne prace są odtworcze i nic nie wnoszą. Jak jednak wspomniałem, nic nikomu niektorzy bede narzucał.
Podziwiam Twoje zaangażowanie i motywację! Pozdrawiam 😀
Przepraszam ale mi Android robi nieustanna korektę 🙁
>>A osoby, które o nich po raz pierwszy usłyszą (czyli jakieś 99% populacji), pomyślą, że chodzi o jakąś chrześcijańską sektę. Tymczasem to nie są chrześcijanie, choć żyłoby im się lepiej, gdyby nimi byli. Strumienia skojarzeń i fałszywych analogii nie komentuję, bo nie ma sensu.<<
podobnie jak zobaczy ich symbol czyli chrzest, na pewno nie pomyślą że to są chrześcijanie. Sami mandejczycy celowo używają symboli i terminów dla niewtajemniczego odbiorcy typowo chrześcijańskich.