powieści obcojęzyczne

Literatura francuska, czyli powieści ciąg dalszy

litfrancDzisiaj czas na kolejną porcję powieści francuskich, które są klasykami w kanonie literatury. To kontynuacja mojego zestawienia, poprzedni artykuł na ten temat możecie przeczytać tutaj. W takim razie zaczynajmy. Jakie książki szczególnie polecam?

"Czerwone i czarne" Stendhal

Klasyk nad klasykami. Powieść wydana w 1831 roku, jednak przez pewien czas była na liście ksiąg zakazanych ze względu na antyklerykalne poglądy. Głównym wątkiem powieści jest historia ubogiego chłopca Juliana Sorela, który marzy o karierze oficera. Jednak ze względu na sytuację polityczną jest to niemożliwe. Dlatego też Julian decyduje się zostać księdzem. Gdy udaje mu się dostać posadę guwernera u pewnej rodziny, uczucie do matki chłopców całkowicie go pochłania. Czy był szczęśliwy? Czy jego marzenia o zdobyciu rangi oficera się ziściły? Jego dalsze losy niech pozostaną zagadką dla tych, którzy jeszcze po "Czerwone i czarne" nie sięgnęli. Jest to powieść, w której na przykładzie jednostki, czytelnik ma okazję oglądać panoramę społeczeństwa i kronikę wydarzeń historycznych. Sytuacja Juliana była w dużej mierze zależna od sytuacji jego ojczyzny w tamtych czasach (czyli po upadku Napoleona i w czasie rządów Bourbonów). Dla tak wrażliwego chłopca jedyną ucieczką z prowincji był wybór pomiędzy armią a zakonem. Malownicze opisy, kontrast między prowincją a miastem to wszystko sprawia, że powieść czyta się jeszcze przyjemniej.

"Pani Bovary" G.Flaubert

[…] czyż może być coś milszego, jak siedzieć z książką wieczorem przy kominku, podczas gdy wiatr duje w szyby, a w pokoju pali się lampa?
[…]
Nie myśli się wówczas o niczym […] i tak mijają godziny. Nie ruszając się z miejsca człowiek przechadza się po krajach, które widzi oczyma duszy, i fantazja wplatając się w baśń igra ze szczegółami lub biegnie za głównym wątkiem. I zdaje się nam, że sami jesteśmy bohaterami tych opowieści, że pod ich szatą biją nasze serca.

W roku 1857 wydano powieść Flaubert'a "Pani Bovary". Powieść, w której główną rolę odgrywa kobieta, która nie wpisuje się w ówczesne normy społeczne, przekracza granie moralności i mentalnie żyje w innym świecie. Główna postać to Emma, która wychodząc za mąż za wdowca, staje się tytułową panią Bovary. Bohaterka od samego początku jest rozczarowana swoim życiem, mężem i losem. Nie szuka pozytywnych aspektów swojej sytuacji społecznej. Jej daleko idące wyobrażenia o cudownych romansach szybko legną w gruzach, gdy zmuszona jest przeżywać każdy dzień z tym samym mężczyzną. Sytuacja zmienia się, gdy Emma bierze udział w balu dla arystokratów. W tym momencie czytelnik obserwuje początek jej przemiany. Kolejne romanse, gigantyczne długi, zbytek i luksus oraz naiwny mąż, który wierzy w niekończące się kłamstwa. Emma nie potrafi się odnaleźć ani w roli matki, żony ani w roli kochanki. Wciąż goni za swoimi marzeniami, ideałami, o których tyle czytała. Żyjąc na niby, unieszczęśliwia siebie i swoich bliskich. Odsyłam Was do książki, żebyście poznali finał tej historii i przekonali się, czy Emma Bovary znalazła to, czego całe życie szukała.

"20000 mil podwodnej żeglugi" Juliusz Verne

Ten tytuł chyba każdemu obił się kiedyś o uszy. Powieść została wydana w 1870 roku i sklasyfikowana jako fantastyka naukowa. Ale nie tylko, jest to również powieść przygoda, gdzie opisy są bardzo plastyczne, a czytelnik oczyma wyobraźni podróżuje razem z kapitanem Nemo. Fabułą powieści są przygody wspomnianego kapitana, profesora i jego sługi oraz harpunnika, którzy przemierzają tytułowe 20000 mil pod wodą. Wizja spędzenia życia w łodzi podwodnej jest z jednej strony przerażająca, ale Verne pięknie nakreśla inny aspekt tej sytuacji – otóż żyjąc z dala od stałego lądu, człowiek nie musi dostosować się do praw obowiązujących na ziemi. Nie będę tutaj streszczać wszystkich perypetii, ale myślę, że jest to obowiązkowa pozycja dla każdego. Niemniej jednak, chciałabym zwrócić uwagę na bogaty dorobek Juliusza Verne'a. Oczywiście "20000…" to tylko jedna z wielu powieści przygodowych, która swoimi walorami wpisała się w gusta czytelników. Verne to prekursor gatunku science fiction, wizjoner, a jego opisy morskich głębin to absolutny fenomen. Za każdym razem, gdy sięgam po jego powieść, jestem pod wrażeniem zarówno jego talentu i lekkiego pióra, ale też niesamowitej wiedzy na temat biologii, zoologi czy geografii. Bardzo zachęcam do przeczytania innych powieści, z których mogę wyróżnić między innymi: "Tajemnicza wyspa", "Podróż do wnętrza Ziemi", "Piętnastoletni kapitan", "Gwiazda południa".

"Ojciec Goriot" Honoré de Balzac

"Ojciec Goriot" to jedna z powieści wchodząca w skład monumentalnego cyklu "Komedia ludzka". Napisana w 1935 roku, jest najbardziej znaną książką Balzaca. Losy ojca, który wychowuje córki posłużyły Balzac'owi za idealny przykład do zaprezentowania zepsucia francuskich wyższych sfer. Tytułowy Goriot kocha bezgranicznie swoje latorośle, ale czy taka miłość jest gwarantem dobrego wychowania? Otóż nie. Ważnymi postaciami są także kryminalista Vautrin i student Rastignac. Na nich też Paryż odciśnie swoje piętno. Balzac niezwykle skrupulatnie i pieczołowicie opisuje nawet drobne szczegóły, po to by nadać swojej powieści jeszcze bardziej realny wydźwięk. Książka jest dopracowana pod każdym względem, a obraz Paryża, jaki się z niej wyłania nie jest optymistyczny. Awans społeczny jest szczytem marzeń, gwarancją powodzenia i szczęśliwego życia. Dlatego też Rastignac decyduje się na wszystko po to tylko, by stać się jednym z tych wybrańców z wyżyn społecznych. Niezwykle mądra powieść, idealnie komponująca się w cały cykl, do którego przeczytania bardzo Was zachęcam.

Jeśli chodzi o klasykę powieści francuskiej to już skończyłam. Niestety nie jestem w stanie opisać Wam dokładnie wszystkich powieści, które są warte uwagi.

Myślę, że w niedalekiej przyszłości przedstawię Wam może inne zestawienie, tym razem współczesnych dzieł z różnych gatunków . Ale o tym niebawem 🙂

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po wyżej wymienione powieści. Jeśli jesteście już po lekturze którejś z nich lub macie za sobą inną interesującą książkę to podzielcie się tym w komentarzach!!!


Zobacz także:
Francuskojęzyczne czasopisma – podróże, historia, nauka, kulinaria 
Literatura francuska – klasyka powieści, część 1
Francuskojęzyczne gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe

[MN30] Jak czytać w języku, którego jeszcze dobrze nie znamy? (wstęp)

Kamień z Rosetty

Kamień z Rosetty

Wooflowa pole-mika

Na Woofli, od samego początku jej istnienia, param się lingwistyczną dwupolówką – naprzemiennie bronuję Czytelników dość długimi cyklami artykułów językoznawczych i metodologicznych. Tak będzie i tym razem. Na jakiś czas zawieszę emisję kolejnych odcinków poświęconych rejestrom oraz dialektom języka chińskiego i, w ramach odprężenia, zmienię temat. Kosztem faktografii, przez najbliższe miesiące będę zajmował się opisem zagadnienia, z punktu widzenia ludzkości, zdecydowanie bardziej praktycznym, mianowicie technikami biernego i aktywnego czytania w językach azjatyckich (chińskich oraz japońskim).

Tematyka czytania w językach obcych była już wielokrotnie poruszana na Woofli, głównie przez Karola. Trudno nie zgodzić się z tezą, że lektura popełniona w języku obcym nie jest czymś zasługującym na naganę, jednak nie będę nikogo oszukiwał, że to dziecięca igraszka, zwłaszcza gdy mówimy już o drugim, trzecim, n-tym języku obcym, który decydujemy się poznać (a którego "nie nauczyły nas" studia językowe czy szkoła).


Nauka czytania – jak do tego podejść? Przegląd wooflowych artykułów

Pierwszą czynnością jest sprawne oswojenie się z 'alfabetem'. O ile jest to angielski czy niemiecki, to (niemalże) nie ma się z czym zaznajamiać, jednak już w przypadku rosyjskiego zdarzało mi się spotkać osoby, które z wyprężoną piersią oświadczały, że po 6 latach nauki nie potrafią płynnie czytać tekstów zapisanych cyrylicą (grażdanką). Podobny problem doświadczają adepci języka japońskiego, którym nie sposób odmówić zaangażowania, jako że na ogół z własnej nieprzymuszonej woli przystępują do nauki, a jednak walka z hiraganą i katakaną niektórym zajmuje nawet kilka tygodni. W mniej komfortowej sytuacji znajdujemy się, gdy język oparty jest na otwartym zbiorze znaków graficznych – np.: chiński czy częściowo japoński. W tym jednak wypadku już umiejętność biernego przepisywania ideogramów umożliwia sprawne poszukiwanie ich w różnego rodzaju papierowych i internetowych słownikach, a więc – pośrednio – ułatwia (od)czytanie.

Na Woofli pojawiło się już kilka artykułów obrazujących opisane wyżej zagadnienia:

Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni?

Jak ‚nauczyć się’ hiragany… w godzinę?

O alternatywnym postrzeganiu rzeczywistości – percepcja informacji graficznej (wstęp)

Uwaga! Nie dotyczy milicjantów…

Co prawda wymienione teksty dotyczą stricte nauki pisania po rosyjsku, japońsku i chińsku, ale można założyć, że jak ktoś potrafi pisać, to jest również w stanie następnie to przeczytać, choć jak się okazuje, nie zawsze jedno idzie w parze z drugim…

Pewny dworzanin, który nigdy się nie uczył, szukając u Jana Tarły, wojewody sandomierskiego, służby, spytany, jeśliby umiał pisać, odpowiedział, że umie. A gdy ten pan, chcąc widzieć charakter jego, kazał mu co napisać, ten wziąwszy pióro, żadnej litery nie potrafiwszy figury, to co mu się zdawało, na papierze nagryzmolił.

"Czytajże teraz – rzecze pan – coś napisał."

"Jam tylko powiedział waszmość panu – odpowie dworzanin – że pisać umiem, ale nie czytać".

C.A. Kaliszewski, Zebranie gładkich i dowcipnych powieści i listów, Warszawa 1785.

Krok 1 – opanowanie umiejętności czytania w stopniu podstawowym

Istnieją dziedziny życia cechujące się wyłącznie dwustanowym – binarnym charakterem (np. nie można być trochę w ciąży), natomiast inne – jak właśnie czytanie – są analogowym zbiorem niepowtarzalnych przypadków – uczący się zna n słów w języku obcym i nie zna ∞ – n pozostałych, jednak w każdym indywidualnym wypadku n przyjmuje ilościowo i jakościowo różne wartości. Problem polega na tym, że po przerobieniu nawet bardzo dobrego podręcznika, na ogół nie jesteśmy przygotowani do swobodnego czytania gazet czy powieści w języku obcym (innymi słowy, nasz współczynnik n jest jeszcze zbyt niski). Stajemy w sytuacji podobnej do tej rozważanej przez Karola w artykule Czy 1000 słów i 70% rozumienia to dużo? oraz Łukasza Jak czytać i nie zwariować, w której znamy podstawowe słownictwo (oraz ewentualnie garść bardziej specjalistycznych terminów, ale tylko z wybranych dziedzin wiedzy), ale to zdecydowanie za mało, by w sposób komfortowy mierzyć się z poważną lekturą.

Jak zmniejszyć odczucie szoku, frustracji oraz częstotliwość siermiężnych przekleństw wypływających z ust, co rusz potykającego się o nieznane słowa, Czytelnika w wyniku zderzenia ze ścianą – rzeczywistym tekstem w języku obcym? Z metodą Karola, która, w największym skrócie, opiera się na wykorzystaniu materiałów o charakterze informacyjnym – zgodnych z własnymi zainteresowaniami możecie zapoznać się czytając następujące teksty:

Jakie materiały warto czytać?

Angielskie gazety – linki

Niemieckie gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe

Praca własna z tekstem oraz audio, gdy brak podręcznika – część 1

Nauka języka bez podręcznika, czyli część 2 – czytanie

Kiedy i jak korzystać z Wikipedii przy nauce języka obcego?


Dwie drogi

Cechą redakcji portalu Woofla jest zamierzony brak prób odgórnej uniformizacji poglądów jej autorów. Każdy z nas ma swoje – nieobiektywnie lepsiejsze – spojrzenie na pewne kwestie. Dobra lektura powinna uczyć i bawić – z tym trudno się nie zgodzić. Karol jednak kładzie głównie nacisk na aspekt edukacyjny, ja natomiast na ten rozrywkowy.

Moja metoda

Mój sposób podejścia do 'problemu' wyrażonego w tytule tego artykułu:  "Jak czytać w języku, którego jeszcze dobrze nie znamy?" składa się z dwóch etapów:

  1. aktywnej nauki w oparciu o dobry podręcznik (moja definicja tego niemal wymarłego już gatunku zostanie podana w kolejnym artykule) z częściowo opracowanymi tekstami;
  2. aktywnego czytania wyjątków z literatury przy użyciu artefaktów translatorskich z jednoczesnym asekurowaniem się znaną wersją tekstu w języku, który znamy lepiej, od tego, którego się aktualnie uczymy.

Obydwa kroki wykorzystują technikę bazującą na opracowywanych w trakcie lektury analizowanego tekstu tłumaczeniach roboczych, opisaną w mojej heksalogii:

[MN6] Zaczynając naukę języka, wpierw określ sobie cel i ‚obszar’ działania*

[MN7] Jak, z głową, wybierać materiały do nauki tak, aby nie męczyć się … bez potrzeby?

[MN8] Patrz z własnej perspektywy; szyj metodę na miarę własnych potrzeb i możliwości

[MN9] Jak sporządzić tłumaczenie robocze będące namiastką myślenia w języku obcym?

[MN10] Dlaczego warto sporządzać tłumaczenia robocze obcojęzycznych tekstów?

[MN11] Jak uczyć się w oparciu o tłumaczenie robocze?


Wyjątki z literatury

Moim zdaniem celem czytania w języku obcym niekoniecznie musi być próba odpowiedzi na (niezadane?) pytana, której nie możemy znaleźć w materiałach angielskojęzycznych czy, tym bardziej, spisanych w języku polskim. Jeśli koniecznie musimy już oczekiwać od przerabianego tekstu walorów poza-edukacyjnych (mam na myśli edukację językową) to niech w pierwszej kolejności pełnią one funkcję rozrywkową – na czysto informatywną przyjdzie czas, jak już opanujemy język na bardziej satysfakcjonującym nas poziomie. Póki się jeszcze świadomie uczymy, to niech przynajmniej będzie wesoło. Mówię nie tylko o zabawnych historiach (ale też), lecz również o wartościowych tekstach zapewniających rozrywkę duchową.

Ale skoro słabo znamy język, to skąd zawczasu mamy wiedzieć, czy napotkany tekst spełni powyższe warunki?

Odpowiedź jest prostsza, niż się wydaje. Wartościowa dla mnie książka to taka, która odcisnęła  piętno na tyle głębokie, że co kilka lat sięgam po nią, by jeszcze mocniej wyrobić zasklepiającą się wraz z upływem czasu emocjonalną koleinę. Pozycje z mojej prywatnej listy charakteryzuje to, że były w stanie mnie rozśmieszyć, rozerwać, przykuć moją uwagę, dostarczyć inspiracji, wzbudzić prawdziwe emocje, wzmocnić poczucie tożsamości narodowej, spojrzeć na zagadnienie, o którym miałem, jak mi się wydawało, wyrobioną opinię z zupełnie innej strony, odnaleźć w sobie coś z bohatera wraz z którym przeżywałem kolejne przygody – zarówno te w jego głowie jak i w geograficzno-historycznej czasoprzestrzeni i tylko przy okazji, ale niekoniecznie, czegoś stricte merytorycznego nauczyć. Wszystkie te powieści i opowiadania łączy element wspólny – po raz pierwszy sięgnąłem po ich polskie wydanie, a lektura, w zamierzeniu, miała służyć czystej rozrywce, oderwaniu się od rzeczywistości.

O ile niektóre pozycje, z lingwistycznego punktu widzenia, nie są łatwe do wykorzystania ("Ogniem i mieczem", "Pan Wołodyjowski", "Pan Tadeusz", mogą służyć właściwie jedynie nabyciu umiejętności pokrywania pisanych przez siebie tekstów w języku polskim warstewką patyny; o tyle z "Cienia Montezumy", "Znaczy kapitana", opowiadań Marka Hłaski czy Sławomira Mrożka trudniej zrobić użytek). Natomiast te powieści, których czytałem jedynie polskie tłumaczenie, dają dodatkowe możliwości.

Gdybym dziś zamierzał wrócić do nauki języka niemieckiego, sięgnąłbym po oryginalną wersję "Wyznań hochsztaplera Feliksa Krulla" / "Bekenntnisse des Hochstaplers Felix Krull" , a następnie po "Czas życia i czas śmierci" / "Zeit zu leben und Zeit zu sterben" Ericha Marii Remarque'a. Chcąc intensywne  zabrać się za angielski, powróciłbym do przerabiania "Paragrafu 22" / "Catch-22"  Josepha Hellera oraz "Martina Edena" / "Martin Eden" Jacka Londona. Po (hipotetycznym) przeoraniu podręcznika uzbrajającego w podstawową wiedzę z innych języków mógłbym spróbować sięgnąć po oryginalną – francuską wersję "Hrabiego Monte Christo" / "Le Comte de Monte-Cristo" Alexandre'a Dumasa, czeską "Przygód dobrego wojaka Szwejka" / "Osudy dobrého vojáka Švejka za světové války" Jaroslava Haska czy fińską "Mikaela Karvajalki" / "Mikael Karvajalka" i "Mikaela Hakima" / "Mikael Hakim" Miki Waltariego.


Metoda a' la Champollion – zapowiedź cyklu

W kolejnych artykułach bardzo dokładnie pokażę, w jaki sposób samodzielnie uczyć się czytać w języku chińskim mając do dyspozycji / asekuracji wersje tekstu w językach bardziej znanych uczącemu się

Pierwsze studium przypadku obejmie drobiazgową analizę wykorzystującą zmodyfikowaną przeze mnie ([MN9][MN10], [MN11]) przedwojenną niemiecką metodę Toussaint-Langenscheidta (niem. "Die Methode Toussaint-Langenscheidt") jednego rozdziału chińskiego tłumaczenia (mandaryński; znaki uproszczone) angielskiej powieści J.D. Salingera pt.: "Buszujący w zbożu"The Catcher in the Rye", /《麦田里的守望者》.

Drugie natomiast zostanie oparte na tekście oryginalnej chińskiej powieści autorstwa 魯迅'a (język chiński klasyczny / mandaryński; znaki tradycyjne) 《狂人日記》 / " A Madman's Diary", a technika, którą się posłużę, będzie uproszczeniem metody Mertnera (niem. "Methode Mertner Psychotechnischer Spracherwerb auf mechanischsuggestiver Grundlage").

Jednocześnie na przykładzie kilku papierowych oraz internetowych słowników omówię najważniejsze strukturalno-graficzne metody wyszukiwania tłumaczeń ideogramów oraz tworzonych przez nie złożeń, pokażę również w jaki sposób usprawnić sporządzanie swoich tłumaczeń przy użyciu darmowych internetowych narzędzi wspomagających parcjonowanie chińskich (i japońskich) tekstów.

Skąd przychodzimy?

Jednak nim to nastąpi, musimy wpierw założyć pierwszą bazę. Moim zdaniem czymś, co w pierwszej kolejności ułatwia naukę czytania, są dobre, opracowane teksty z komentarzami gramatycznymi, takie, które są w stanie rozśmieszyć i dostarczyć rozrywki, i tylko przy okazji, ale niekoniecznie, czegoś (pozajęzykowego) nauczyć. Nie są to zatem teksty o historii Big Bena, życiorys Britney Spears, opis jakiegoś chińskiego święta czy artykuł o efekcie cieplarnianym, których pełne są współczesne szkolno-kursowe podręczniki wydawane na kredowym papierze.

Zagadnieniom związanym z wyborem dobrego podręcznika poświęcę cały kolejny artykuł.


Dokąd zmierzamy?

Wystarczająca duża liczba przerobionych tekstów powinna pozwolić na sprawne – z jedynie sporadycznym ubezpieczaniem się słownikiem – atakowanie nagich literackich szczytów, których dysponujemy tylko oryginalną – obcojęzyczną wersją (o nieznanej nam uprzednio treści).

Zaczęliśmy żmudną wspinaczkę. Ściana była niemal idealnie gładka. Po jakimś czasie zrozumiałem, że jedyne zabezpieczenie, jakie mam ze sobą, to paczka prezerwatyw w kieszeni.

Robert Górski – Kabaret Moralnego Niepokoju – Wyprawa w góry


Zobacz również:

Czy 1000 słów i 70% rozumienia to dużo?

Jak czytać i nie zwariować

Jakie materiały warto czytać?

Angielskie gazety – linki

Niemieckie gazety, portale informacyjne oraz stacje radiowe

Praca własna z tekstem oraz audio, gdy brak podręcznika – część 1

Nauka języka bez podręcznika, czyli część 2 – czytanie

Kiedy i jak korzystać z Wikipedii przy nauce języka obcego?

Angielski z kryminałem + wyznania językowej monogamistki

Obca literatura dziecięca: dobre źródło nauki?

Hiszpański na marginesach