Apartheid jest jedynym słowem pochodzącym z języka afrikaans, które przyjęło się w naszym słowniku (komandos, Bur, Afrykaner, trekking również przeszły do języka polskiego z afrikaans – patrz: komentarze). Nie trzeba być specjalnie wykształconym, żeby wiedzieć, co to słowo oznacza i jakie skojarzenia wywołuje wśród osób na całym świecie. Jedni powiedzą, że system segregacji rasowej był w gruncie rzeczy zły, bo ewidentnie dyskryminował większą część ludności zamieszkałej na terenie RPA, odmawiając jej prawa do uczestnictwa w życiu społecznym na równych warunkach z powodu koloru skóry; dla drugich natomiast był on jedynym ratunkiem na przetrwanie cywilizacji białego człowieka walczącej o przetrwanie na czarnym lądzie. Nikt jednak nie zaprzeczy, że podstawowym beneficjentem systemu byli biali Afrykanerzy, którzy stanowili główną część elektoratu forsującej apartheid Partii Narodowej (afr. Nasionale Party). Spowodowało to, że przez lata język afrikaans był kojarzony przede wszystkim z panującym reżimem, a walka z nim była przez czarną opozycję często traktowana na równi sprzeciwowi wobec opresyjnego systemu, stając się zresztą bezpośrednim powodem krwawych zamieszek jakie miały miejsce w 1976 roku w Soweto. Od tego czasu afrikaans utożsamiany jest przede wszystkim z białą dominacją, co przejawia się w znacznym zmniejszeniu jego roli w ciągu ostatnich 20 lat. Język ten jest jednak paradoksalnie mniej "biały", niż to się na pierwszy rzut oka wydaje.
Kapsztad jako tygiel kultur XVIII wieku
Założenie Kapsztadu w 1652 roku oraz postępujący napływ europejskich kolonizatorów zmienił całkowicie strukturę językową na zachodnim wybrzeżu RPA. Do XVII wieku obszar ten był zamieszkany wyłącznie przez ludy Khoisan – plemiona trudniące się parterstwem (Khoi – dawniej określani również w polskiej literaturze jako Hotentoci) oraz łowiectwem (San – do niedawna znani w Europie pod nazwą Buszmenów), które będąc pozbawionymi jakiejkolwiek organizacji państwowej, nie były w stanie stawić oporu Europejczykom, których liczba stale się zwiększała wraz z rozwojem kolonii. Tubylcy zostali zepchnięci do roli służących i niewolników, którą pełnili w majątkach białych właścicieli ziemskich wraz z przybyszami z dalekiej Indonezji (zachowujących do dziś pewną odrębność kulturową jako Kaapse Maleiers), będącej ówcześnie holenderską kolonią. Na teren Kolonii Przylądkowej przybywali oprócz Holendrów przybysze z całej Europy Zachodniej – pokaźną grupę stanowili przede wszystkim Niemcy oraz uciekający z Francji przed prześladowaniami religijnymi Hugenoci (francuskie nazwiska w stylu Fourie, Du Toit, Du Preez są niezwykle częste w afrykanerskim środowisku). Na wschodzie kolonia natomiast graniczyła z należącymi już do plemion Bantu ludami Xhosa, których przedstawiciele już dawno utrzymywali bardzo bliskie relacje z Khoisan (czego dowodem jest przyjęcie mlasków – obecne w xhosa i zulu, obce natomiast pozostałym językom tej rodziny). Dziś podobne tygle narodowe są domeną wielu metropolii, na przełomie XVIII/XIX wieku Kapsztad był jednak ewenementem na skalę światową.
Narodziny nowego języka
Intensywność relacji pomiędzy kolonizatorami a podbitymi ludami doprowadziła do wytworzenia się dwóch cech, które do dziś charakteryzują teren byłej Kolonii Przylądkowej i odróżniają go od wschodniej części RPA – język afrikaans oraz społeczność tzw. Koloredów (ang. Coloureds, afr. Kleurlinge / Bruinmense). Afrikaans powstał jako język służący do komunikacji między członkami różnych grup etnicznych i, jak każdy z języków o charakterze kreolskim, uległ znacznym uproszczeniom gramatycznym względem swojej niderlandzkiej bazy dialektalnej, a także czerpał pełnymi garściami ze słownictwa innych kultur (dość szeroką listę zapożyczeń można znaleźć w artykule "Roots of Afrikaans" napisanym na bazie literatury naukowej oraz danych dostarczonych przez Muzeum Języka Afrikaans w Paarl). Z racji swojej roli społeczno-ekonomicznej oraz przystępności (był prostszy w nauce niż niderlandzki) stał się na przełomie XVIII i XIX wieku głównym językiem niemal wszystkich grup etnicznych zamieszkujących Prowincję Przylądkową. Trudno oczywiście mówić o jakiejkolwiek standaryzacji afrikaans w tym okresie – wyglądał on bardzo różnie w zależności od środowiska, w którym nim władano. Inaczej mówili w afrikaans Khoi, inaczej Malajowie (mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że jedna z pierwszych publikacji w afrikaans pt. Bayaan-ud-diyn została wydrukowana przy pomocy pisma arabskiego), jeszcze inaczej Hugenoci czy grupy tzw. Trekburów, którzy, zwłaszcza po przejęciu władzy przez Brytyjczyków, wyruszali coraz liczniejszymi grupami na północny wschód w celu poszukiwań nowych terenów do zasiedlenia. Ci ostatni zresztą w oficjalnych sytuacjach posługiwali się standardowym językiem niderlandzkim, którego status został potwierdzony również w powstałej w 1910 roku Unii Południowoafrykańskiej. Dopiero 15 lat później, 8 maja 1925 roku, afrikaans doczekał się oficjalnego uznania przez władze RPA. Warto jedynie dodać, że chodzi tutaj o wersję języka afrikaans, którą władali biali Afrykanerzy, w znacznym stopniu zeuropeizowaną w stosunku do tej, jaką posługiwali się Koloredzi.
Kim są Koloredzi?
Samo określenie Koloredzi jest dość nieszczęśliwe – po pierwsze jest oczywistą kalką z języka angielskiego, po drugie wprowadza wymóg odniesienia do rasy, co w Europie nie zawsze kojarzy się pozytywnie, ale czego w RPA nadal nie sposób uniknąć. Mimo upadku apartheidu, podział rasowy jest nadal oficjalnie usankcjonowany przez rządzącą partię ANC, która, tym razem pod hasłem przywracania sprawiedliwości społecznej, faworyzuje przedstawicieli rasy czarnej (ludy Bantu) stanowiących prawie 80% populacji. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że Koloredzi (9% ogółu obywateli RPA), do których zaliczają się zarówno potomkowie mieszanych biało-czarnych małżeństw, jak i tak różne grupy etniczne Malajowie, Khoisan czy też tak zwani Griekwa mają w tej sytuacji najgorszą pozycję. Powód jest prozaiczny – niegdyś byli zbyt śniadzi, żeby być uznanymi za białych; teraz z kolei są zbyt jaśni, żeby być uznanymi za czarnych. Na dodatek zdecydowana większość mówi w afrikaans – języku utożsamianym z białą dominacją, który nie cieszy się specjalną sympatią obecnej władzy – i raczej rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że jest on ich językiem ojczystym od przynajmniej od kilku pokoleń. Paradoksalnie, Koloredów władających afrikaans jako ojczystym jest więcej (3,4 mln) niż samych Afrykanerów (2,7 mln – ciekawostką jest fakt, że afrikaans jest też językiem ojczystym dla ponad pół miliona osób rasy czarnej). Już na pierwszy rzut oka widoczna jest zależność stopnia rozpowszechnienia języka afrikaans (po lewej) od udziału ludności kolorowej w danym regionie(po prawej):
Dlaczego jednak język ten utożsamiany jest nawet w samym RPA przeważnie jedynie z białymi Afrykanerami?
Trudne relacje Afrykanerów i Koloredów
Dużą rolę odegrały tutaj oczywiście czynniki historyczne – od czasu pozbawienia praw wyborczych, które Koloredzi w Prowincji Przylądkowej posiadali aż do lat 50. XX wieku, ich wpływ na ewolucję afrikaans znacznie zmalał. Wielu z nich posługuje się zresztą w życiu codziennym odmianami mniej lub bardziej odległymi od zeuropeizowanego standardu znanymi powszechnie jako Kaapse Afrikaans. Jednocześnie nawet obecnie, ponad 20 lat od upadku apartheidu nietrudno zauważyć, że mimo wspólnoty języka Koloredzi oraz Biali żyją w dwóch równoległych światach, które raczej rzadko się przenikają i nie darzą się nawzajem specjalnym zaufaniem. W konserwatywnych kręgach afrykanerskich dość powszechne jest przekonanie, że dla Koloredów afrikaans jest jedynie instrumentem komunikacji, podczas gdy dla Afrykanerów częścią ich samoidentyfikacji (afr. vir bruin mense Afrikaans ‘n instrument is, maar vir Afrikaners ‘n deel van hulle identiteit). W środowiskach kolorowych można natomiast usłyszeć głosy mówiące, że w 1925 roku tak naprawdę Biali ukradli im własny język i teraz należy go odzyskać. W efekcie relacje pozostają dość napięte nawet na gruncie, który, jak utrzymanie wiodącej roli afrikaans w dzisiejszym życiu społecznym RPA, przynajmniej w teorii powinien obydwie grupy jednoczyć.
Jedność tych dwóch grup jest natomiast potrzebna by język ratować. Podczas pertraktacji dotyczących końca starego systemu politycy NP nalegali na utrzymanie urzędowego statusu języka afrikaans obok angielskiego (ANC początkowo chciała pozostawić język angielski jako jedyny oficjalny). Ostatecznie doprowadziło to do kompromisu w postaci 11 języków urzędowych, który jest pod względem językowej różnorodności równie piękny, co fikcyjny. Angielski pożera pozostałe języki, stając się podstawowym środkiem komunikacji osób zamożnych, które stać na życie w takich miejscach jak Sandton, które z kolei stało się w RPA synonimem miejsca dla prawdziwych bogaczy (jest zresztą nazywane, nie bez powodu, mianem Africa's richest square mile). Języki lokalne mogą w tej sytuacji stawiać jedynie na tradycję oraz wsparcie państwa, które jest niewielkie nawet w przypadku bardziej bliskich ludności czarnej zulu czy xhosa. Zanik użycia jest natomiast najbardziej widoczny właśnie w przypadku afrikaans. Przed 1994 rokiem język ten z racji przewagi ilościowej Afrykanerów dominował nad angielskim. Obecnie, choć nadal całkiem mocny w sektorze prywatnym (nakład gazet i książek wydawanych w afrikaans jest znacznie wyższy niż publikacji we wszystkich pozostałych językach razem wziętych – oprócz angielskiego), został niemal kompletnie wyrugowany z przestrzeni publicznej przez państwo. Jednym z symboli świadczących o upadku tego języka jest anglicyzacja południowoafrykańskich uniwersytetów. Przed rokiem 1994 istniały cztery tradycyjne uniwersytety, w których zajęcia prowadzono przede wszystkim w afrikaans – były to uniwersytety w Pretorii (popularnie zwany Tukkies), Potchefstroom (Potch), Bloemfontein (Kovsies) oraz Stellenbosch (Maties). Od tego roku (2015) głównym językiem wykładowym w każdym z nich będzie angielski, co tłumaczy się przede wszystkim walką z dyskryminacją osób, które nie władają afrikaans jako językiem ojczystym. W praktyce jest to bolesnym ciosem zadanym odrębnemu językowi o sporym dorobku literackim i naukowym oraz kulturom powstałym na jego bazie.
Pocieszającym faktem jest jedynie to, że w ostatnich latach obydwie te kultury podnoszą się z marazmu otaczającego końcówkę lat 90., czerpią pełnymi garściami z języka afrikaans, są dumne ze swojego wspólnego dziedzictwa i mimo trudnej przeszłości starają się siebie nawzajem coraz lepiej rozumieć. Trudno o bardziej symboliczny przykład współpracy między społecznościami białych i kolorowych niż przeróbka utworu Pampoen, legendarnego już afrykanerskiego piosenkarza Steve'a Hofmeyra przy współpracy z kolorowym raperem (afr. kletsrymer) o pseudonimie artystycznym Hemelbesem, wykonana z okazji 90-lecia nadania językowi afrikaans urzędowego statusu w RPA. Bez względu na kwestie estetyczne pozwala to nam spoglądać z nadzieją na stopniowe zbliżenie wszystkich społeczności władających tym językiem i zmiany postrzegania go wyłącznie w kategoriach segregacji rasowej, jak to miało miejsce dotychczas. Bo w rzeczywistości żaden z języków nie łączy tak ludzi różnych ras i pozycji społecznych, jak właśnie afrikaans.
Podobne artykuły:
Niepłynny w 3 miesiące czyli eksperyment językowy
Dwa tygodnie i trzy pytania, czyli eksperymentu językowego ciąg dalszy
Afrikaans – krótki wstęp historyczno-kulturowy
RPA – państwo 11 języków urzędowych
Pierwsze wrażenia z nauki xhosa