W poprzednich artykułach (1 i 2) pokrótce omówiłem metodę, według której przygotowuję każdy tekst do nauki; w tym natomiast chciałbym wyjaśnić, po co to właściwie robię i w jaki dokładnie sposób, krążąc niczym sęp wokół szkieletu – tłumaczenia roboczego – staram się czegoś nauczyć.
Na przełomie XIX i XX w Jean-Marc Côté et al. stworzył serię rysunków – futurystyczną wizję tego, jak będzie wyglądał świat (a dokładnej Francja) za 100 lat. Zainteresowani tym Czytelnicy z pewnością dostrzegą, że im bardziej absurdalna, na owe czasy, wizja tym większa szansa, że w naszej obecnej rzeczywistości zetknęliśmy się już z taką ideą w postaci zmaterializowanej. XXI wiek jednak nie we wszystkich dziedzinach nadążył za pomysłowością francuskich rysowników. Pomimo różnych prób bezwysiłkowej nauki w stanie relaksu oraz audio-wizualnych programów nie udało się sprawić, by wiedza z jakiejkolwiek dziedziny sama wchodziła do głowy, dlatego z papieru i ołówka jeszcze długo (?) nie zrezygnujemy.
Minister Zdrowia ostrzega
Poniższy opis będzie wydawał się przeraźliwie długi, choć sama metoda w praktyce jest dosyć prosta i względnie szybka. Ten dysonans porównałbym do próby sformalizowania sposobu w jaki należy wiązać buty. Choć czynność zajmuje 2-3 sekundy, to opisanie tego, którymi palcami, której dłoni należy złapać, którą sznurówkę, w którym miejscu zajęłoby pewnie nie jedną stronę. Tu jest podobnie.
Jak uczę się wykorzystując tłumaczenie techniczne?
Powrócę do zdania modelowego:
他把新學的法國歌唱了。
tā bǎ xìnxué de fǎguó gē chàng le
on OM nowy nauczyć POSS/NOM francuski piosenka śpiewać PART
On zaśpiewał nową francuską piosenkę, której się nauczył.
Na razie świadomie przemilczałem etapy polegające na przepisaniu chińskich ideogramów i podpisaniu ich transkrypcją fonetyczną, ale do tych niezwykle istotnych zagadnień wrócę w odpowiednim czasie ‘usuwając’ powstałe w tym momencie „białe plamy”.
Symulacja:
Każde zdanie (z przerabianego tekstu) wpisuję do zeszytu zgodnie z poniższym wzorcem (w przypadku języka angielskiego czy niemieckiego transkrypcję fonetyczną stosuję bardzo rzadko i wybiórczo):
Zaryzykuję stwierdzenie, że w tym momencie opanowałem je w sposób bierny (tzn. akceptuję powierzchniową funkcję każdego z jego elementów i rozumiem całościowy sens wypowiedzi).
Jednak pomiędzy aktywną a pasywną znajomością tych słów (fonii, tonów i grafii) oraz umiejętnością zastosowania ich nie tylko w "rozebranej" wcześniej konstrukcji jest przepaść. Teraz, stojąc nad nią, zrobię duży krok do przodu – nauczę się tego zdania prawie na pamięć (skutkiem ubocznym może być to, że wykuję je rzeczywiście w całości na blachę, ale w przypadku tak mało fascynujących zdań nie to jest nadrzędnym celem).
Teraz czytam raz na głos (w tym wypadku po mandaryńsku: ta1 ba3 sin4 siłe2 de5 fa3 gło2 gy1 czank4 le5 ) w naturalnym tempie, z pełnym zrozumieniem, cały przewidziany do nauki materiał (niekoniecznie tego samego dnia, w którym sporządziłem tłumaczenie techniczne).
Następnie zasłaniam tekturą (na której kładę kartkę „pomocniczą”) pierwszą „pięciolinię” w taki sposób, aby widzieć tylko dwa / trzy górne wiersze:
(H)URRA błąd!!!
Teraz przystępuję do sprawdzenia swojego stanu wiedzy. Począwszy od lewej strony zadaję sobie („w myślach”) pytanie czy wiem:
-jakim ideogramem zapisuje się słowo „on”?
-w jaki sposób się je wymawia ?
-w jakim tonie?
Jeśli nie znam odpowiedzi na któreś pytanie lub mam choćby cień wątpliwości, ponad słowem „on” stawiam ołówkiem kropkę ‘ * ’. Jeśli jestem przekonany, że na wszystkie 3 pytania znam prawidłową odpowiedź przechodzę do kolejnego "słowa". Przyjmijmy, że mam wątpliwości dotyczące:
a) chińskiej wymowy słowa: "niedawno"; sien?
b) tonu w pierwszym morfemie słowa: "francus-ką"; fa1?
c) elementu graficznego stojącego w prawej części znaku odpowiadającego polskiemu słowu: "piosenkę" tj. (哥+?).
d) ideogramu odpowiadającemu słowu: śpiewać; 唱 ?
Jeśli zupełnie czegoś nie pamiętam, to nad polskim morfemem tłumaczenia technicznego od razu stawiam kropkę. Jeśli jest to tylko "lekka niepewność", to:
1) zapisuję ją na kartce pomocniczej
lub
2) (mając pewną wprawę) ‘utrzymuję’ te wątpliwości w pamięci krótkotrwałej, bez zapisywania na papierze.
Ważne jest, tylko to, żeby się samemu nie oszukiwać.
TEKTURA (A5) |
||
KARTKA (A6)sien4 fa1 哥? 唱 |
Odsłaniam chiński tekst i zderzam rzeczywistość ze swoimi wyobrażeniami.
Okazuje się, że zapis słowa ‘co’, na które wcześniej nie zwróciłem szczególnej uwagi, różni się jednak od mojego pierwotnego przekonania (np.: 吧), więc stawiam nad nim kropkę i raz zapisuję w poprawnej formie na kartce 把. Słowo ‘niedawno’ wymawia się jednak "sin", a nie "sien" – stawiam kropkę*. Wymowa morfemu "fa" zgadza się, ale pomyliłem się w tonie – stawiam kropkę* (ale tylko nad pierwszą sylabą (‘francus-)). Znak, którego do końca nie pamiętałem, odpowiadający słowu – ‘piosenkę’, zakropkowuję* i przepisuję raz na dodatkowej kartce. Prawidłowo zapisałem ideogram odpowiadający słowu „śpiewać”, więc w tym wypadku kropki nie stawiam.
TEKTURA (A5) |
||
KARTKA (A6)sien4 fa1 哥? 唱 把 歌 |
Przechodzę do kolejnej pięciolinii i powtarzam procedurę. W rzeczywistości sprawdzenie każdej linijki zajmuje kilka – kilkanaście sekund (jak nie mam żadnych wątpliwości to 2-3 s).
W końcu wracam do pierwszego zdania; kartkę pomocniczą odwracam czystą stroną. Tym razem sprawdzenie obejmuje już tylko zakropkowane słowa.
Jeśli tym razem znałem poprawny zapis słowa ‘co’ i pamiętałem, że słowo ‘niedawno’ wymawia się „sin” kropki zmazuję gumką. Jeśli znów, pomyliłem ton w sylabie "fa" (np: czwarty zamiast trzeciego), nie pamiętałem jakim znakiem zapisać słowo ‘piosenkę’, to słowa zostawiam w postaci ‘zakropkowanej’, aż do kolejnej tury itd. itd. Za 3-cim, 5-tym, 10-tym razem pozbędę się wszystkich wątpliwości. Jeśli jednak po zdefiniowaniu, tego, czego nie wiem zastosuję metody mnemotechniczne, to liczba koniecznych tur do „wymazania kropek” radykalnie maleje. "Sztuczne metody mnemotechniczne" stosuję w przypadku języków azjatyckich, języki europejskie, z którymi miałem do czynienia (angielski, niemiecki) na ogół nie wymagają takiego zachodu, ale są pewne sztuczki ułatwiające zapamiętywanie słów. Tematy te poruszę w odpowiednim czasie.
Jeśli stwierdziłem, że wszystko już umiem, czytam na głos (po chińsku) 3-krotnie cały opracowany tekst – raz patrząc na tekst chiński i jego transkrypcję fonetyczną i następnie dwukrotnie jedynie na podstawie tłumaczenia technicznego (po uprzednim zasłonięciu tekstu chińskiego). W przypadku ‘zacięcia się’, na ułamek sekundy, odsłaniam oryginalny tekst i po natychmiastowym zasłonięciu kontynuuję czytanie. Innymi słowy chodzi o to, by widząc jedynie:
przeczytać płynnie, w miarę szybkim tempie: ta1 ba3 sin4 siłe2 de5 fa3 gło2 gy1 czank4 le5. Czynność ta, ze ściśle językoznawczego punktu nie nazywa się tłumaczeniem, lecz nosi angielską nazwę "diglossic paraphrasing"; po chińsku 訓讀。
Powtarzanie zapobiega zaczynaniu ‘od nowa’
„Ucz się tak, jakbyś niczego jeszcze nie osiągnął, i lękaj się, byś nie stracił tego, co już masz.”
Konfucjusz
Jednakże wszelkie podjęte wysiłki mogą okazać się jałowe, jeśli zlekceważy się powtarzanie przyswajanej wiedzy. Ma ono na celu nie tylko wypełnienie luk powstających z biegiem czasu w pamięci, ale też zmniejszenie szybkości zapominania "nowych" informacji.
Po opisanej wcześniej "sesji" generuję kolejne daty powtórek i wpisuję je do tabeli: (na potrzeby symulacji przyjąłem, że jest 29.01.2014)
oznaczenie /strona w zeszycie |
„0” |
1D |
7D |
1M |
3M |
6M |
1R |
2L |
|
G208 |
np: 27 |
291 |
301 |
6*2 |
29*2 |
294 |
297 |
291 |
291 |
*By nie komplikować obliczeń zakładam, że każdy miesiąc ma 30 dni; po 30 dniu 'licznik' przeskakuje na kolejny miesiąc.
Gdy nadejdzie kolej na powtórkę powtarzam całą procedurę na opracowanym już raz "tłumaczeniu technicznym" zdań / tekstu. Po każdej z nich zamalowuję 'przerobioną kratkę' .
„Jeśli usypując pagórek, przerwiesz robotę, gdy zaledwie jednego kosza ziemi do jego ukończenia brakuje, to jakbyś pagórka nie usypał. Jeśli chcąc ziemię wyrównać, jeden kosz gruzu w rozpadlinę wsypałeś, toś już pracę rozpoczął.”
Konfucjusz
Jeśli dysponuję nagraniami mp3, to słucham ich, od czasu do czasu, w 'nieproduktywnych' chwilach np. w trakcie jazdy autobusem, spaceru z psem, zakupów itd.
Rozbudowane fiszki
Jak widać metoda przypomina rozbudowane fiszki / papierowe Anki ma jednak pewne zalety:
– nie jestem ograniczony rozmiarem fiszki (zawsze mogę ‘dopiąć’ kolejny zeszyt)
– ręczne sporządzanie takich opracowanych zdań jest 100 razy szybsze, niż na komputerze; poza tym pisanie ideogramów ręką, to nie to samo, co wstukiwanie ich na klawiaturze
– słowa są osadzone w kontekście, a zdania w tekstach (akapitach) ukazujących rejestr języka
– dłuższych tekstów uczę się ze 100 razy większą przyjemnością, niż izolowanych zdań i 1000 razy chętniej niż 'gołych' słówek
– zeszyt, długopis, ołówek i gumka są tanie, nie zawieszają się, nie potrzebują prądu, na ich "włączenie" nie potrzeba 10 min, nie zachęcają do sprawdzania poczty i FB.
Uwagi optymalizacyjne
Metoda, którą tu przedstawiłem jest "produktem" ewolucji wynikającej z poszukiwania złotego środka między skutecznością a prostotą formy. Z moich ostatnich osobistych doświadczeń wynika, że warto jednak wzmocnić jej stronę fonetyczną, mającą w jakimś stopniu przekładać się na sprawne mówienie tym językiem. Można to zrobić na dwa sposoby:
a) zwiększyć liczbę wokalnych powtórzeń (czytań / parafrazowań) tekstu. Można ustalić sobie, że np: dążymy do takiego stanu, w którym potrafimy płynnie wypowiedzieć każde zdanie, akapit czy, w przypadku ekstremalnego samozaparcia, cały tekst na podstawie pierwszego słowa z (polskiego) tłumaczenia technicznego. W przypadku "najprostszej" wersji wyglądałoby to tak, że spojrzawszy na słowo "on" recytowałbym bez wspomagania się dodatkowymi "ściągawkami": ta1 ba3 sin4 siłe2 de5 fa3 gło2 gy1 czank4 le5.
b) mniej przejmować się "szczegółami". Lepiej mówić w miarę płynnie nie przejmując się tonami, akcentami, długością – krótkością samogłosek. Nie zachęcam do "bylejakości", zwracam jednak uwagę (również sobie), że lepiej posługiwać się językiem niedoskonałym, niż milczeć w tonach, iloczasach i akcentach.
Profesor Robert Bauer, choć jest ekspertem od graficznej formy zapisu języka kantońskiego, nie osiągnął jednak podobnej biegłości w mowie, co może, mniej więcej, ocenić każdy z Czytelników. Wspomniany językoznawca nie wypowiada się w tempie karabinu maszynowego, sylaby wymawia w dość przypadkowych tonach, a mimo to, co potwierdził kolega z Hong Kongu, z którym oglądałem fragment tego dokumentu, w 100% da się zrozumieć wszystko, o czym mówi. Zresztą prawdę tę, w kolejnych minutach materiału filmowego, poświadczają "zszokowani" tym faktem studenci dający wyraz swojego uznania i podziwu dla obcokrajowca, który kantońskojęzyczne audytorium uczy… ich własnego języka i kultury.
(Uwaga: napisy nie są bezpośrednią transkrypcją tego, co mówią zarówno bohaterowie filmu jak i lektorka, lecz parafrazą w standardowym chińskim pisemnym ≈ mandaryńskim; w pokazanym fragmencie wykładu Robert Bauer mówi / czyta również w języku mandaryńskim).
Przesadne skupianie się na wymowie wzorcowej jest zgubne; czasem nie warto dążyć do tego, by wpasowywać się dokładnie w szyny fonii rodzimego użytkownika, wystarczy, że jedzie się tym samym (właściwym) pasem – mieści w akceptowalnym konturze.
Posłowie 😉
Zachęcam do własnych eksperymentów, może komuś powyższa metoda się spodoba, innego zanudzi, a trzeci weźmie z niej połowę i dorzuci drugą – swoją. Każdy sposób jest dobry, warto mieć jednak jakikolwiek skłaniający do systematycznej pracy i pozwalający kontrolować swoje postępy.
„Czyż można słusznej nie wysłuchać rady? Ważniejsze jest jednak to, by jej wysłuchawszy zmienić to, co złe.”
Konfucjusz
Zobacz również:
Zaczynając naukę języka, wpierw określ sobie cel i ‚obszar’ działania*
Jak, z głową, wybierać materiały do nauki tak, aby nie męczyć się … bez potrzeby?
Patrz z własnej perspektywy; szyj metodę na miarę własnych potrzeb i możliwości
Jak sporządzić tłumaczenie robocze będące namiastką myślenia w języku obcym?
Dlaczego warto sporządzać tłumaczenia robocze obcojęzycznych tekstów?