Hebrajski [Hekatoglot 7/100]

Losy hebrajskiego są przytaczane jako najlepszy (czy wręcz jedyny) przykład języka, który raz wyszedłszy z użycia został temu (u)życiu przywrócony. Niegdyś martwy, teraz jest językiem urzędowym państwa średniej wielkości, a dla większości (i to szybko rosnącej) jego mieszkańców – językiem ojczystym.

W ogólnym zarysie standardowa wersja tej historii wygląda mniej więcej tak: 

Hebrajski był językiem starożytnego Izraela w dobie starotestamentowej, ale już w jej końcu (czyli w ostatnim wieku p.n.e.) stopniowo tracił (na rzecz aramejskiego) funkcję języka życia codziennego. Tak więc zakłada się, że i Jezus i apostołowie i, dajmy na to, faryzeusze mówili na co dzień po aramejsku. W następnym stuleciu, w wyniku klęski dwóch powstań, zniszczenia Jerozolimy i masowych wysiedleń, Żydzi stali się narodem praktycznie w całości żyjącym w rozproszeniu (diasporze) i posługującym się na co dzień wieloma różnymi językami (z których najbardziej znane to jidysz i ladino).

Przez kolejne tysiąc osiemset lat hebrajski był językiem martwym. Był wprawdzie nauczany, ale używano go głównie w sferach związanych z życiem religijnym (modlitwy, studia biblijne i talmudyczne etc), a nie w życiu codziennym, i dla nikogo nie był językiem ojczystym. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku, równolegle i w uzupełnieniu do kształtującego się nowoczesnego żydowskiego nacjonalizmu pojawiły się próby ożywienia hebrajskiego, najpierw przez dostosowanie go do potrzeb nowych form literackich (jak powieści czy literatura naukowa), a niedługo potem – przez uczynienie zeń “normalnego” języka mówionego. Sztandarową postacią jest tu "ojciec współczesnego hebrajskiego" czyli Eliezer Ben-Yehuda (wspominany już w tym cyklu, jako Lejzer-Icchok Perlman, w tekście o esperancie), którego syn, ur. w 1882 r. Itamar Ben-Avi był pierwszym od wieków rodzimym użytkownikiem hebrajskiego.

Choć ani syjonizm (czyli projekt budowy żydowskiej społeczności/państwa żydowskiego w historycznej ojczyźnie narodu), ani odrodzenie hebrajskiego nie były jedynymi pomysłami na rozwój żydowskiej tożsamości politycznej i językowej (będzie o tym trochę w odcinku o jidysz), to ostatecznie, w wyniku splotu wielu okoliczności, to właśnie one zatriumfowały, a owocem ich sukcesu było powstanie Państwa Izrael z hebrajskim jako językiem urzędowym i dominującym językiem życia społecznego.

Hebrajski jest zatem jedynym na świecie językiem, który uzyskał “drugie życie”, i to po bez mała dwóch tysiącach lat od własnej “śmierci”; a następnie, w ciągu stu kilkudziesięciu lat przeszedł drogę od zera rodzimych użytkowników, do kilku milionów… I dystans czasowy i skala tego sukcesu wykraczają poza wszelkie ramy porównań (taki manx, inny wskrzeszony język, to niecałe 2 tys. użytkowników, w tym kilkadziesiąt dzieci, dla których jest on ojczystym, na ogółem 80 tys. mieszkańców wyspy, a wysiłki “odrodzenia” zaczęły się tam jeszcze za życia rodzimych użytkowników – ostatni zmarł w 1973).

Historia tego, jak hebrajski “powstał z martwych” może (a nawet powinna) robić wrażenie, ale może też, zwłaszcza jeśli opowiedziana skrótowo, budzić mylne wyobrażenia. Na przykład takie, że współczesny hebrajski to język “wyjęty z zamrażarki” po dwóch tysiącach lat, i że poza neologizmami niewiele go różni od hebrajskiego biblijnego. Tymczasem, jeśli przyjrzeć się bliżej, można dojść do wniosku, że hebrajski tak naprawdę ani nie umarł, ani nie ożył. 

Hebrajski nie umarł

Choć wszystko, co napisane wyżej jest prawdą – faktycznie hebrajski przez długie wieki nie był używany w życiu codziennym – to jednak zawsze miał on użytkowników i, co ważne, cieszył się wysokim prestiżem wśród społeczności. Z jednej strony ten prestiż “języka świętego” stanowił barierę, bo uważano (a w niektórych ultraortodoksyjnych społecznościach uważa się tak do dziś), że hebrajski jest zbyt święty, by bezcześcić go rozmową na przyziemne tematy, z drugiej – gwarantował, że nie zostanie on całkowicie zapomniany. Teoretycznie każdy Żyd (tj. każdy mężczyzna, do hebrajskiej edukacji kobiet nie przykładano wagi, więc znały one tylko języki “świeckie”, stąd nieprzypadkowo jidysz nazywany jest מאמע לשון mame loszn tj. “język mamy”) powinien znać hebrajski po to, by móc się modlić i odprawiać rytuały religijne (np. częścią bar micwy, przejścia w dorosłość, jest czytanie błogosławieństwa i przypadającego na dany tydzień fragmentu Tory). Choć w praktyce bywa z tym różnie (np. współcześnie wielu amerykańskich Żydów przed bar micwą formułek, które mają wygłosić, po prostu uczy się na pamięć, i na tym kończy przygodę z hebrajskim), to zawsze wśród społeczności żydowskich byli ludzie którzy znali hebrajski bardzo dobrze i zaczęli się go uczyć bardzo wcześnie (tradycyjnie: w wieku 3 lat).

Ale piszę że hebrajski “nie umarł” nie tylko dlatego, że odmiennie niż sumeryjski czy średnioegipski, a podobnie jak łacina czy sanskryt nigdy nie został on zapomniany. Hebrajski nie umarł również w tym sensie, że nie przestał się rozwijać (zyskiwać nowe słowa i gramatyczne konstrukcje, a tracić stare) na długo po tym, kiedy na dobre wyszedł z użycia jako język ojczysty czy codzienny (i w tym również jest podobny do łaciny i sanskrytu).

I tu ważna uwaga – z perspektywy chrześcijańskiej biblistyki szczególnie interesujący jest hebrajski biblijny, czyli język większości ksiąg Starego Testamentu, który bynajmniej nie stanowi ostatniej fazy rozwojowej starożytnego hebrajskiego.

Bowiem kiedy hebrajski stopniowo wychodził z mówionego użycia, a równocześnie -po zburzeniu Jerozolimy i deportacjach- przerwana została ciągłość kultu religijnego, a samo przetrwanie narodu zostało zagrożone, podjęty został bardzo intensywny wysiłek zbierania i spisywania ustnych nauczań i komentarzy (tzw. ustna Tora, w odróżnieniu od spisanej, czyli pięcioksiągu). Około roku 200 n.e. powstała z nich hebrajskojęzyczna Miszna, a w kolejnych wiekach – stanowiący komentarz do Miszny (i zbiór kolejnych tekstów i komentarzy) Talmud, pisany po aramejsku, ale z hebrajskimi cytatami. 

Hebrajski misznaicki znacznie różni się od biblijnego, zarówno pod względem składniowym (o części z tych różnic będzie niżej, bo współczesny hebrajski je przejmuje) jak i leksykalnym. Szczególnie uderzająca jest tu wielość zapożyczeń z hellenistycznej greki, ale chyba najciekawsza – relacja pomiędzy hebrajskim, a aramejskim. Ze względu na wzajemną bliskość tych języków, a także strukturę Talmudu (który jest dwujęzyczny i ma charakter wielokrotnie zagnieżdżonych komentarzy do komentarzy do komentarzy… i na pierwszy rzut oka nieskończonego ciągu odsyłaczy), w późniejszej historii judaizmu rabinicznego są one splecione w jeden “język świętości” (לשון הקודש laszon ha-kodesz), co przekłada się na obfitość arameizmów również we współczesnym hebrajskim (jednym z nich jest wspomniana wcześniej בר מצווה bar micwa, – czysto hebrajska forma brzmiałaby ben micwa).

Nie wchodząc w szczegóły dalszej historii Żydów i hebrajskiego w diasporze, trzeba podkreślić, że o ile przez cały czas zachowywał on swoje funkcje religijne (modlitwy, traktaty teologiczne etc.), to w miejscach i czasach, które umożliwiały Żydom szerszy udział w ogólnym życiu naukowym, społecznym i kulturalnym, napływające z zewnątrz nowe treści były wyrażane i przetwarzane po hebrajsku. Najjaskrawsze przykłady to średniowieczny złoty wiek żydowskiej kultury pod rządami muzułmańskich dynastii (na Półwyspie Iberyjskim ale też np. na Sycylii), który przyniósł rozkwit poezji, filozofii i nauki o języku, oraz oczywiście efekty prawnej emancypacji w kolejnych krajach Europy w XIX wieku, “otwarcia bram gett”.

Syjonizm i projekt odrodzenia hebrajskiego nie wzięły się z niczego; poprzedziła je השכלה haskala, czyli tzw. “żydowskie oświecenie”, przynosząca eksplozję zainteresowania współczesnością, które wyrażało się w wielu językach, ale również po hebrajsku. Powstawały tłumaczenia europejskiej literatury pięknej (nierzadko osadzającej ją w żydowskim kontekście), podręczniki nauk ścisłych, wydawano pierwsze gazety. To wszystko oznaczało oczywiście znaczne poszerzenie zasobu słownictwa, czy to przez bezpośrednie zapożyczenia, czy tworzenie neologizmów kalkujących europejskie pojęcia, a także przejęcie i zaadaptowanie nowych gatunków i technik narracyjnych. 

Dzięki temu wysiłkowi i pewnej ciągłości rozwoju hebrajskiego kolejne pokolenia, stawiające sobie za cel uczynienie z hebrajskiego pełnoprawnego żywego języka nie musiały zaczynać od zera. W drugiej połowie XIX wieku, jak na język który chce się “ożywić” hebrajski był całkiem całkiem witalny.

Hebrajski nie ożył

Powyższe nie oznacza, że nie doceniam wkładu Ben-Jehudy i jemu podobnych, ani że uważam, że odrodzenie hebrajskiego to bardziej kontynuacja, niż przełom. Nie, to faktycznie była nowa jakość, tyle że związana z mniejszym niż się początkowo wydaje przeskokiem i nowatorstwem. Bo pomysł by ożywić hebrajski w pełni, uczynić zeń normalny mówiony język, szedł dużo dalej niż wysiłki haskali; nie chodziło już o to, by móc mówić o literaturze, polityce czy nowych technologiach, ale by móc mówić *o wszystkim* i by wychować dzieci *tylko* w hebrajskim. Wymagało to wszystko ogromnego samozaparcia i niezachwianej wiary w słuszność sprawy (by nie powiedzieć: fanatyzmu), ale koniec końców się opłaciło – hebrajski ożył. Ale czy na pewno?

To jest – czy to co powstało, to ten sam język, co hebrajski biblijny czy rabiniczny (misznaicki)? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, nie tylko dlatego, że pojęcie “ten sam język” w odniesieniu do różnych epok jest nieostre (czy współczesny angielski to “ten sam język” co język Szekspira, Chaucera, Beowulfa?). Program odrodzenia językowego realizowany w Palestynie i Europie na przełomie XIX i XX w. był bowiem radykalny również w tym sensie, że dość daleko odchodził od wcześniejszej tradycji nauczania hebrajskiego.

Podczas stuleci kiedy hebrajski był przekazywany z pokolenia na pokolenie nie w sposób naturalny, ale jako język obcy, wymagający specjalnej nauki, w różnych częściach świata wykształciły się (upływ czasu, plus inferencje z języków używanych na co dzień) odmienne normy wymowy, dość znacznie odbiegające i od stanu “oryginalnego” i od siebie nawzajem. Najważniejsze z nich to aszkenazyjska (= Żydów wschodnioeuropejskich), sefardyjska (=Żydów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu) i jemeńska – wszystkie są nadal w użyciu (zwł. liturgicznym), ale współczesny hebrajski nie kontynuuje żadnej z nich. 

Pionierzy hebrajskiego ożywienia językowego byli w większości świeckimi aszkenazyjskimi Żydami, co miało duży wpływ na kształt ich projektu. Chcieli odtworzyć autentyczny język żydowskiej religii i wielkiej przeszłości (czyli hebrajski biblijny i misznaicki traktowane łącznie), ale nie byli przy tym przywiązani ani do religii jako takiej (poza jej funkcją tożsamościową) ani do religijnej tradycji nauczania hebrajskiego, wyraźnie dostrzegając gdzie aszkenazyjska (=znana im najlepiej) wymowa odbiega od oryginalnej. Można to podejście porównać do stanowiska renesansowych humanistów którzy “odkrywali” klasyczną łacinę cycerońską, a odrzucali – scholastyczną.

Na przyszły kształt hebrajskiego silny wpływ miały trzy różne i rozbieżne trendy:

1) po pierwsze, świadoma polityka planistów, którzy stawiali na zachowanie możliwie silnego “semickiego” charakteru języka, utrzymując prawie całą morfologię i charakterystyczne konstrukcje składniowe, czyszcząc wymowę z aszkenazyjskich naleciałości i preferując purystyczne słowotwórstwo (tworzenie nowych słów z semickich rdzeni, nadawanie nowych znaczeń wyrazom biblijnym, przy unikaniu w miarę możliwości bezpośrednich zapożyczeń).

2) po drugie, nieświadome inferencje z języków ojczystych (głównie jidysz i rosyjskiego) pierwszych pokoleń użytkowników wskrzeszanego hebrajskiego, widoczne np. we współczesnej wymowie liter ר resz (języczkowe, a nie przedniojęzykowe ‘r’) i צ cadi (jak polskie ‘c’), ale przede wszystkim w składni i szeregu klisz semantycznych.

3) po trzecie, naturalny rozwój języka, sterowany przez kolejne pokolenia rodzimych użytkowników; żywy, potoczny hebrajski (jak i wszystkie języki) różni się od normy; to jak się faktycznie mówi, odbiega od tego jak się mówić “powinno”, a wielu przypadkach te zmiany oddalają współczesny hebrajski od języka poprzednich epok 

To jakim językiem jest dzisiejszy hebrajski? Czym różni się od biblijnego czy misznaickiego? 

Przed wyliczeniem różnic warto podkreślić, co wspólne. Nie sposób nie zauważyć, że współczesny hebrajski ma bardzo typową dla języków semickich gramatykę (zwł. morfologię), a jego zasób słownictwa jest bardzo podobny (zwł. jeśli patrzymy na rdzenie, a nie indywidualne formy) do tego ze starożytności.

O co chodzi ze rdzeniami? Otóż hebrajski (jak inne semickie) oparty jest o spółgłoskowe (zazwyczaj 3-spółgłoskowe) nieciągłe rdzenie, które określają ogólne znaczenie słowa (ג-מ-ר g-m-r = skończyć) a poszczególne formy tworzy dodając rozmaite pre- su- i infiksy, i tak גמרתי gamarti znaczy ‘skończyłem’ (z drobnym ‘niuansem’ o którym za chwilę), נגמר nigmar ‘skończyło się’, יגמור jigmor ‘skończy (coś)’, ייגמר jigamer ‘skończy się’, גמור gamur to ‘skończony’; z kolei ח-ש-ב ch-sz-b [w poszczególnych formach dochodzi do wymiany b->w] to ‘myśleć’; מה אתה חושב ma ata choszew ‘co myślisz’; חשבנו על זה chaszawnu al ze ‘pomyśleliśmy o tym’ רק תחשוב rak tachszow ‘tylko pomyśl’, a przechodząc do form rzeczownikowych מחשב machszew  ‘komputer’ מחשבה machszawa ‘myśl’ חשיבה chasziwa ‘myślenie’ התחשבות hitchaszwut ‘przemyślenie’, dalej חישב chiszew ‘przeliczył’ חושב chuszaw ‘został przeliczony’, חשבון cheszbon ‘rachunek’, חשוב chaszuw ‘ważny’

By uporządkować ten nieco chaotyczny zestaw form powiedzmy, że a) hebrajskie czasowniki mogą mieć siedem zestawów form (בניינים binjanim ‘konstrukcje, budynki’), które m.in. spełniają funkcję strony biernej (por wyżej יגמור jigmor vs. ייגמר jigamer), zwrotnej czy kauzatywu (sprawiać że ktoś robi X – לימד limed – ‘nauczał’ to kauzatyw od למד lamad ‘uczył się’), ale niekiedy służą po prostu jako ‘zapasowy’ dla czasowników o podobnym znaczeniu (חישב chiszew 'przeliczył' to nie kauzatyw od חשב chaszaw 'pomyślał') b) że znaczenia form czasem można się domyślić z ich struktury (גמור gamur to ‘skończony’ bo sekwencja samogłosek -a-u- oznacza imiesłów przeszły dokonany (‘zrobiony’)), ale czasem nie (חשוב chaszuw 'ważny' to przecież analogiczna forma, a znaczy coś innego niż 'pomyślany') c) system jest jak najbardziej produktywny (patrz: מחשב machszew, חשבון cheszbon).

Inne semityzmy

Semickich elementów, które we współczesnym hebrajskim rzucają się w oczy komuś przyzwyczajonemu do języków europejskich jest dużo, tu wymienię tylko kilka przykładów, na które trafia się na samym początku znajomości z językiem.

Syn i córka – idiomatyczne wyrażenia; ona ma 20 lat to po hebrajsku היא כבר בת עשרים hi kwar bat esrim czyli dosłownie ‘ona (jest) już córka dwadzieścia’, podobnych utartych zwrotów jest więcej: małżonkowie to בני זוג bnej zug ‘synowie pary’, człowiek to בן אדם ben adam ‘syn człowieka’, a ניסוי בן שלושה חלקים nisuj ben szlosza chelekim to eksperyment w trzech częściach (syn trzech części); podobnie, zwierzę to najczęściej בעל חיים ba’al chajim ‘właściciel życia’ (samo בעל ba’al oprócz ‘posiadacz, właściciel’ znaczy też ‘mąż’, co jest żywcem wyjęte z biblijnego modelu rodziny) 

Przy wyrażaniu posiadania, dookreśleń lub innego ścisłego związku pomiędzy rzeczownikami, szeroko stosowany jest סמיכות smichut (dosł. oparcie) czyli konstrukcja w której główny rzeczownik stoi na pierwszym miejscu bez rodzajnika określonego a często w specjalnej formie innej niż słownikowa. Tak więc ‘państwo’ to מדינה medina ale ‘Państwo Izrael’ (a właściwie chyba 'Państwo (ludu) Izraela') to już מדינת ישראל medinat jisrael z -t sygnalizującym smichut, podobnie dom to בית baj(i)t, ale szkoła dosł. ‘dom książki’ to בית ספר bet sefer, a z rodzajnikiem określonym בית הספר bet ha-sefer, bo główny człon smichut nie może przyjmować rodzajnika.

Liczebniki. W hebrajskim są dwa rodzaje gramatyczne – męski i żeński – przez które odmieniają się również liczebniki, przy czym liczebniki rodzaju męskiego wyglądają (bo historycznie tak właśnie było) jakby miały żeńską końcówkę (ה-a), a liczebniki rodzaju męskiego – odwrotnie. Ponieważ szekel jest rodzaju męskiego 10 szekli to עשרה שקלים asara szkalim, a skoro אגורה agora (odpowiednik grosza) jest rodzaju żeńskiego 10 agorot to עשר אגורות eser agorot.

Bardzo pobieżna znajomość arabskiego wystarczy, by znaleźć przybliżone ekwiwalenty, czy wręcz bliźniacze odpowiedniki tych wszystkich konstrukcji, a jest ich więcej… ale jest tutaj pewne ‘ale’

Czas na różnice

Podkreślmy jeszcze raz – zdecydowaną większość morfologii (czyli mechaniki odmiany wyrazów i powstawania form pochodnych) i słownictwa hebrajski odziedziczył po starożytności, czasem kreatywnie rozwijając (neologizmy). Nie oznacza to jednak, że różnic jest mało; pora zatem na ich krótki przegląd.

Jak już wspomniałem, ożywiany hebrajski celowo odchodził od tradycyjnej wymowy aszkenazyjskiej zwłaszcza jeśli chodzi o jej najbardziej charakterystyczne cechy: wartości samogłosek (w aszkenazyjskim hebrajskim historyczne długie ē przeszło w ej, długie ō w oj, a długie ā w o; w izraelskim hebrajskim przywrócono ich wcześniejszą barwę, jednak bez długości) i wymowę spółgłoski ת tav jako s (stąd np. w aszkenazyjskim hebrajskim jest שבת szabes/szabas, a w izraelskim שבת szabat). Inną tego typu zmianą było odejście od aszkenazyjskiej akcentuacji (na przedostatnią sylabę) na rzecz akcentowania (co do zasady) sylaby końcowej.

Jednocześnie współczesny izraelski hebrajski utracił wiele historycznych rozróżnień, zachowywanych do dziś w tradycyjnej wymowie sefardyjskiej. Stało się tak, mimo że teoretycznie to właśnie wymowa sefardyjska (jako bardziej ‘semicka’) miała stać się podstawą nowej normy. Tymczasem izraelski hebrajski, zapewne pod podskórnym wpływem aszkenazyjskim, utracił ע ajin (wymawiany jako zwarcie krtaniowe, a czasem tracony w ogóle), a częściowo także א alef (historyczne zwarcie krtaniowe), ק kof wymawia się tak samo jak twardy כ kaf (czyli jak k), zaś ח chet jak miękki כ kaf (czyli chrapliwe 'ch'). Współcześnie zaawansowany jest proces utraty kolejnego fonemu – ה h, co zapewne doprowadzi do pewnej przebudowy także morfologii (rodzajnik określony ‘ha’ będzie coraz trudniejszy do usłyszenia)

Najistotniejszą różnicą w stosunku do historycznej normy jest jednak to, że we współczesnym hebrajskim zredukowane e tzw. שוא szwa w większości przypadków nie jest wymawiane (co ładnie pokazuje sama nazwa samogłoski – historycznie przecież szewa), przez co struktura sylaby ulega drastycznym zmianom. O ile w starożytnym hebrajskim nie było zbitek spółgłoskowych na początku sylaby, to współczesny hebrajski w nie obfituje.

W efekcie, żeby móc zaśpiewać napisany pierwotnie w 1878 -a więc przed powstaniem współczesnego hebrajskiego- izraelski hymn, trzeba się uciec do wymowy innej niż współczesna. Już w pierwszej linijce – כל עוד בלבב פנימה נפש יהודי הומיה “Ko-OL od ba-LE-waw pe-NI-ma, ne-FESZ je-HU-di ho-MI-ja” (wielkimi literami sylaby akcentowane) ‘dopóki we wnętrzu serca szumi żydowska dusza’ – pojawia się problem: w Izraelu nie mówi się פנימה penima, ale פנימה pnima ‘w środku, wewnątrz’, co jednak zaburzyłoby rytm utworu.   

Wspomniane wyżej różnice fonetyczne, nawet jeśli pamiętać, że nie wymieniałem tu wszystkich, same w sobie nie są może aż tak rażące. Dużo ‘głębszy’ charakter mają zmiany składniowe.

Składnia

Dla hebrajskiego biblijnego charakterystyczne jest stawianie orzeczenia przed podmiotem (weźmy na przykład te wszystkie “Na początku stworzył Bóg… I zobaczył Bóg… I nazwał Bóg…” z księgi Rodzaju), podczas gdy współcześnie neutralnym szykiem jest podmiot-orzeczenie-dopełnienie, jak w większości języków europejskich.

Co jeszcze bardziej istotne, choć kształt formy czasownikowe się (w zasadzie) nie zmieniły, to ich użycie i gramatyczne znaczenie zostało drastycznie przeformułowane. Upraszczając trochę można powiedzieć że w biblijnym hebrajskim nie było czasów, a jedynie aspekty – tj. czasownik miał dwa zestawy form, z których jeden odnosił się do czynności trwającej (w przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości), a drugi – zakończonej (ale niekoniecznie przeszłej). Istniał też skomplikowany (i nieintuicyjny) system wyrażania sekwencji czasowych przez opatrywanie form z obu zestawów partykułami (najczęściej ו wa i – stąd też w biblii tyle razy powtarza się ‘i powiedział.. i zrobił…’)

Po tej sekwencyjności we współczesnym hebrajskim nie ma śladu, a formy aspektowe mają obecnie znaczenie czasów – forma zakończona to czas przeszły, a trwająca – przyszły (co oznacza, że duża część tego biblijnego “i poszedł… i widział” dla współczesnego czytelnika brzmi “pójdzie i zobaczy”). Co z czasem teraźniejszym? W tej funkcji występuje dawny imiesłów czynny – אני-אתה הוא חושב ani/ata/hu choszew ‘myślę/myślisz/myśli’ dla mężczyzn i אני-את-היא חושבת ani/at/hi choszewet dla kobiet – czego efektem jest to że we współczesnym hebrajskim czasownik w czasie teraźniejszym nie odmienia się przez osobę, a tylko rodzaj i liczbę. 

Współczesny hebrajski, zwłaszcza język potoczny, unika też niektórych charakterystycznych semickich konstrukcji składniowych, takich jak wspomniany wyżej smichut, choć formalnie pozostają one częścią normy. W praktyce smichut wyrażający posiadanie zastępowany jest konstrukcją ze słowem של ‘szel’ (odpowiednik angielskiego ‘of’), a wyrazy złożone coraz częściej traktowane są jak jedna całość, a nie smichut (czyli np. הביתספר ha-bet-sefer ‘szkoła (okr.) – z teoretycznie niepoprawnym umiejscowieniem rodzajnika)

Podobnie z dołączanymi na końcu wyrazu zaimkami dzierżawczymi – we współczesnym mówionym hebrajskim używa się ich wciąż z terminami pokrewieństwa i częściami ciała, a także w utartych zwrotach (מה שלומך ma szlomech ‘jak się masz’ dosł. co pokój-twój; לדעתי ledaati – moim zdaniem, מבחינתי miwchinati – z mojego punktu widzenia, itp.), a w pozostałych przypadkach zastępuje je przedimek של szel z dołączonym zaimkiem czyli “Izrael to mój kraj” to normalnie ישראל היא מדינה שלי jisrael hi medina szeli, a nie מדינתי medinati

Jeszcze bardziej zanikły sufiksy zaimkowe wyrażające dopełnienie, które najłatwiej zilustrować jedynym aramejskim zdaniem, które znacie “Eli, lama sabachtani (a właściwie szabachtani)” w hebrajskim biblijnym brzmiałoby אלי למה עזבתני “Eli, lama azawtani” gdzie -ni znaczy ‘mnie’. Otóż we współczesnym hebrajskim “dlaczego mnie zostawiłeś” to “lama azawta oti” (עזבת azawta = zostawiłeś, a אותי oti = mnie [zlepek partykuły biernika את et i sufiksu osobowego -i])

W poprzednich akapitach nieprzypadkowo pojawia się przymiotnik ‘biblijny’; opisane wyżej tendencje do większej analityczności są zauważalne już w hebrajskim misznaickim, we współczesnym dominują. 

Elementem charakterystycznym tylko dla mówionego współczesnego hebrajskiego jest natomiast rozchwianie systemu liczebników. Wbrew zasadom które opisałem wyżej, podczas zakupów bardzo często można usłyszeć formy typu עשר שקל ‘eser szekel’, a sytuacja w której ktoś ma problem z tym jak poprawnie powiedzieć np. “trzech policjantów” pojawia się jako gag w sitcomach. Trudno o lepszy dowód na rozdźwięk między archaizującą normą, a tym jak Izraelczycy realnie mówią (i liczą w głowach).

Słowa i znaczenia

Bodaj najciekawszym efektem żywego rozwoju języka są jednak przesunięcia znaczeń. Mojego ulubionego przykładu na różnice między starym a nowym hebrajskim dostarcza Pieśń nad Pieśniami (konretnie PnP 6:3) gdzie אני לדודי ודודי לי “ani ledodi wedodi li” to “jam miłego mego, a miły mój jest mój”, a bardziej rozwlekle “ja należę do mojego ukochanego, a mój ukochany do mnie”, ale współcześnie oznacza coś trochę innego: “ja do mojego wujka, a mój wujek do mnie”.

Ale jeszcze bardziej interesujące są przesunięcia do których doszło już po tym jak hebrajski ożył. Sytuacji w których w języku potocznym jakieś słowo znaczy zupełnie coś innego niż oficjalnie, jest sporo (a przynajmniej było ich sporo wtedy, kiedy tych którzy uczyli się hebrajskiego według reguł było więcej niż tych co wynosili go z ulicy). Przykładowo, słowo זין ‘zajin’ oznacza jedną z liter alfabetu, oficjalnie także “broń”, a w praktyce – coś pomiędzy “kutas” a “wacek” [czytelniczki podpowiadają że lepszym odpowiednikiem byłoby 'fiut' :)], wulgarne (ale bez przesady) określenie męskiego członka; pochodzący od tego samego rdzenia czasownik לזין lezajen również ma parę równoległych znaczeń – formalnie ‘zbroić’, ale w praktyce ‘pieprzyć’. U Amosa Oza jest zabawna scena kiedy Menachem Begin (który nauczył się hebrajskiego z książek) na wiecu partyjnym pomstuje że i Amerykanie i Sowieci zbroją Egipt Nassera, a nikt nie chce zbroić Izraela, ale słuchający go robotnicy (którzy znają hebrajski z ulicy) słyszą zupełnie co innego…

We fragmencie o systemie rdzeni spółgłoskowych przywołałem kilka form od rdzenia ג-מ-ר “g-m-r” pisząc, że znaczy on “skończyć”. W stronie biernej tak faktycznie jest, נגמר “nigmar” to “skończyło się”, ale forma czynna גמר gamar to we współczesnym hebrajskim “skończył” jedynie w znaczeniu seksualnym, normalne “skończyć” to zupełnie inny rdzeń – ס-י-מ s-j-m.

Oczywiście jeszcze więcej jest podobnych dryfów znaczeniowych pozbawionych dwuznaczności. “Pisać” to teoretycznie לכתוב “lichtow” כ-ת-ב k-t-b (znów k wymienia się na ch, a b na w), ale w praktyce dużo częściej używa się czasownika לרשום lirszom ‘zapisać, zrobić listę’

Do tego wszystkiego trzeba dodać całe mnóstwo słów, zwrotów i konwencji językowych, które pojawiły się w hebrajskim jako (czasem nieświadome) kalki z języków europejskich, i drugi podobny zestaw arabizmów.

Do tej pierwszej grupy należy cała masa wyrażeń absolutnie podstawowych, takich jak, żeby wymienić tylko kilka przychodzących na myśl przykładów: pozdrowienie מה נשמע ‘ma niszma’ dosł. co słychać?, wszechobecne בסדר ‘beseder’ dosł. ‘w porządku’, pytanie retoryczne מה אתה דפוק ma ata, dafuk? dosł. ‘a ty co, stuknięty’ czy שלוש ארבע ‘szalosz, arba’ dosł. trzy, cztery używane przy próbie zgrania w czasie wykonywanej czynności. Mimo że są to wszystko wyrażenia złożone z przejrzystych hebrajskich elementów, stawiam, że ekspert od hebrajskiego biblijnego czy misznaickiego nie miałby pojęcia o co w nich chodzi (chyba że akurat byłby Polakiem :)) 

Jeśli dodamy do tego całą masę zapożyczeń arabskich w które obfituje mówiony hebrajski (słowa takie jak יאללה jalla ‘ej, no, dajesz, [wielofunkcyjny wykrzyknik używany dla wyrażenia zachęty, ponaglenia, zniecierpliwienia, a także przy pożegnaniach]’, סבבה sababa ‘cool, w porządku’, אחלה achla ‘super’, a z drugiej strony wulgaryzmy w rodzaju כוס אמק kusemek, nie bez powodu pojawiają się na listach top 10 najważniejszych kolokwializmów), widać jak daleką drogę przeszedł język w ciągu ostatnich stu kilkudziesięciu lat.

Hebrajski kontra izraelski

Opisane (a raczej zasygnalizowane) wyżej różnice skłaniają niektórych językoznawców do skupienia się na próbach opisu języka mówionego jako oddzielnego i w pewnym stopniu niezależnego od oficjalnej normy. Najdalej idzie tu Ghil’ad Zuckermann, twierdząc, że współcześni Izraelczycy są rodzimymi użytkownikami izraelskiego (języka-hybrydy łączącego cechy hebrajskiego i jidysz oraz wpływy innych języków), a hebrajskiego (tj. literackiej normy) uczą się w szkołach, praktycznie jako obcego. Zuckermann przenosi to rozróżnienie również do literatury – według niego pisarze tacy jak Shmuel Yosef Agnon czy Amos Oz tworzyli po hebrajsku, natomiast Etgar Keret (skądinąd krytykowany za niewyszukany, ‘cienki’ język przez konserwatywnych literaturoznawców) pisze literackim izraelskim. Stanowisko przeciwne, wciąż większościowe, mimo że konsensus zdaje się przesuwać, sprowadza różnice do kwestii stylu i rejestru (literacki vs. potoczny) nie innego języka.  

Nie ma wątpliwości, że język, który żyje i rozwija się we współczesnym Izraelu znacznie odbiega od hebrajskiego z czasów Miszny, czy nawet od języka końca XIX w.  Czy znaczy to jednak że jest to już inny język? Stawiam, że język Starego Testamentu byłby bardzo słabo zrozumiały dla rodzimego użytkownika współczesnego hebrajskiego, jeśli ten nie miałby z nim wcześniejszego kontaktu. Problem w tym, że zdecydowana większość taki kontakt ma i to od najwcześniejszego dzieciństwa – w synagodze, szkole, domu – i dotyczy to w jakiejś mierze nawet osób z rodzin absolutnie świeckich: cytaty i nawiązania biblijne pojawiają się w prasie, literaturze, reklamach. Dopóki tak jest, dopóty będą czytać Biblię i Talmud jako “swoje” teksty w “swoim” języku, dopóty będą (w większości) myśleć o sobie jako o użytkownikach hebrajskiego (ew. z przymiotnikiem “izraelski”) a nie tylko “izraelskiego”

Wiele hebrajskich

Zróżnicowanie pomiędzy starym a nowym hebrajskim, między językiem konserwatywnej normy, a mówionym hebrajskim potocznym (tym co Zuckermann nazywa “izraelskim”)  nie wyczerpuje tematu. Współistnieje bowiem wiele innych hebrajskich, zasługujących na wzmiankę.

Po pierwsze, choć w ramach żydowskiej populacji Izraela dominują rodzimi użytkownicy hebrajskiego (nie jest on już, jak jeszcze 40-50 lat temu, językiem, którym niemal każdy mówi z jakimś obcym akcentem), a odsetek sabrów (czyli Żydów urodzonych w Izraelu) pomiędzy 2010 a 2020 wzrósł z 70% do 78%, to hebrajski wciąż ma kilka milionów użytkowników, którzy władają nim dobrze, ale jako drugim. I nie chodzi mi tu o Żydów mieszkających w diasporze (którzy na ogół hebrajskiego nie znają) tylko o arabskich obywateli Izraela (prawie 2 miliony osób, większość z których zna hebrajski) i Palestyńczyków (ok. 4 milionów, po hebrajsku mówi z pewnością nie większość, ale istotny odsetek). W kontekście głównego tematu tego tekstu to społeczność szczególnie istotna i to z dwóch powodów  – jak pisałem w mówionym hebrajskim jest masa arabizmów (a w mówionym palestyńskim arabskim – masa hebraizmów), a po drugie – to są akurat ci ludzie, którzy znając współczesny hebrajski, co do zasady nie mają pojęcia o biblijnym czy misznaickim (więc ich język powinien być wolny od mimowolnych archaizacji)

Po drugie, na marginesie głównego nurtu życia społecznego niektóre społeczności ultraortodoksyjne podtrzymują ciągłość tradycji nauczania hebrajskiego tak jak przed odrodzeniem języka. Wystarczy uważnie obejrzeć serial “Shtisel”, żeby zwrócić uwagę, że bohaterowie wypowiadając różne modlitwy i formułki (najprostszy przykład to pozdrowienie “git szabes”) posługują się wymową aszkenazyjską, mimo że w innych sytuacjach mówią całkowicie normalnym hebrajskim. Na marginesie – nieprzypadkowo pogardliwe określenie ultraortodoksów “dosim” to słowo “religijni” tak jak brzmi po aszkenazyjsku (we współczesnym hebrajskim דתיים “datiim”)

Po trzecie, zasługuje na uwagę język Izraelczyków bliskowschodniego pochodzenia, czyli osób wywodzących się ze środowisk arabskojęzycznych (głównie, bo także persko-, aramejsko- czy berbersko-), o charakterystycznej fonetyce (zachowanie głosek krtaniowych) i frazeologii (wiele arabizmów, innych niż te wynikające z kontaktu z Palestyńczykami). Ze względów demograficznych i społeczno-kulturowych można oczekiwać, że ten wariant hebrajskiego będzie coraz mniej stygmatyzowany, co prawdopodobnie przełoży się na kierunek ewolucji języka ogólnego.

Po czwarte, hebrajski, jak każdy żywy język ma wiele rejestrów, odmian środowiskowych, slangów. Ze względu na specyfikę służby wojskowej – powszechność, czas trwania, szeroko znany jest slang wojskowy, który wywiera duży wpływ na potoczny język ogólny. Moim ulubionym przykładem -który przy okazji ilustruje niewymieniane tu wcześniej źródła zapożyczeń i mechanizmy słowotwórcze- jest słowo “dżobnik” czyli ‘żołnierz pełniący służbę poza jednostkami liniowymi’, oczywiście z angielskiego job i rosyjskiego sufiksu -nik (z oczywistych slawizmów produktywne są też -czik i -usz tworzące zdrobnienia)

Autorzy i ofiary sukcesu

Hebrajski jest dziś jak widać językiem żywym i rozwijającym się w naturalny sposób, czasem wbrew intencjom gremiów starających się zaplanować jego rozwój (kształtowaniem normy językowej, w tym np. tworzeniem i zatwierdzaniem neologizmów zajmuje się Akademia Języka Hebrajskiego). Przyczyn sukcesu jego rewitalizacji trzeba szukać w splocie dość wyjątkowych okoliczności przywołanych już wcześniej, ale wartych przypomnienia – po pierwsze w tym, że hebrajski miał bardzo bogate “życie po życiu”, to jest cieszył się wysokim prestiżem, był szeroko nauczany i stale rozwijany, co dawało dobrą podbudowę dla pełnej rewitalizacji. Po drugie – środowiska zaangażowane w projekt ożywienia hebrajskiego wykazywały się niezwykłą determinacją by ukształtować naród na nowo i położyć podwaliny nowej państwowości, a hebrajski świetnie nadawał się jako symbol nowego startu, powrotu do wielkości po wiekach spędzonych na tułaczce po obcych ziemiach i obcych językach.

Warto przy tym podkreślić, że przyczyną sukcesu hebrajskiego nie było to, że został on językiem urzędowym Państwa Izrael. Odwrotnie – stał się językiem urzędowym dlatego, że osiągnął sukces już wcześniej, na długo przed powstaniem państwa. Toczący się w ostatnich dekadach XIX i pierwszych XX w. spór o język, którego wynik początkowo pozostawał sprawą otwartą, został rozstrzygnięty jeszcze w czasach ישוב jiszuwu (czyli żydowskiego samorządu, a właściwie para-państwa w pozostającej pod mandatem brytyjskim Palestynie). To wtedy, w latach 30-tych w Tel Awiwie działała np. organizacja pn. גדוד מגיני השפה Gdud Meginei Ha-Safa “batalion obrońców języka” łącząca propagandę hebrajskiego z agresywnymi działaniami (zastraszanie, rękoczyny) w celu wypchnięcia jidysz (największy rywal hebrajskiego) z przestrzeni publicznej. “Obrońcy” szli dalej niż większość – ale w tym samym kierunku; hebraizacja była uważana za konieczność, a powstałe później państwo przejęło to nastawienie.

Rewersem sukcesu hebrajskiego była porażka jidysz, a także wielu innych języków żydowskich (szerzej o tym w odcinku o jidysz). Chociaż Państwo Izrael aktywnie ich nie prześladowało (nigdy nie było zakazów), to -zwłaszcza w pierwszym okresie istnienia- dominowały (także wśród urzędników czy elit intelektualnych) nastroje niechęci do języków diasporowych i przekonanie, że im szybciej wszyscy przejdą na hebrajski, tym lepiej. Nawet dziś – kiedy jidysz od dawna nie jest zagrożeniem dla hebrajskiego i budzi pewien nostalgiczny sentyment, trudno mówić, żeby był szczególnie aktywnie wspierany przez państwo (a o innych językach żydowskich w tym kontekście aż przykro wspominać).

Ale czego tu oczekiwać, skoro nawet arabski, do niedawna drugi język urzędowy Izraela był nim tylko na papierze (a ostatecznie status ten utracił), choć był językiem ojczystym nie tylko dla arabskich obywateli państwa (przypomnijmy, niemal 20% ludności), ale i dla znacznego odsetka Żydów bliskowschodnich i północnoafrykańskich – מזרחים mizrachim (dosł. wschodni, choć największą grupę wśród nich stanowią wychodźcy z Maroka, które leży jakby kawałek na zachód… 🙂

Historia hebrajskiego wygląda jak gra o sumie zerowej. W publicystycznym uproszczeniu: w Izraelu Żydzi zaczęli mówić po hebrajsku, ale przestali mówić językami, którymi mówili wcześniej. Ale czy to znaczy, że drugi element był warunkiem koniecznym dla pierwszego? To ważne pytanie, które powinni sobie stawiać aktywiści marzący o odwróceniu procesu zaniku tego, czy innego języka.

Następny odcinek dostarczy kolejnego ciekawego studium przypadku. Irlandzki, mimo własnego państwa i silnego poczucia odrębności narodowej, w XX w. poradził sobie wyraźnie gorzej niż hebrajski…

14 komentarze na temat “Hebrajski [Hekatoglot 7/100]

  1. Przed wiekiem XIX hebrajski ciągle był używany do pisania literatury religijnej, filozoficznej, a nawet co jakiś czas pięknej.

    I jeszcze kilka uwag odnośnie błędów / literówek:
    – formę ניגמר czyta się nigamer i znaczy to "zostanie skończone", natomiast "skończył się" to נגמר bez juda;
    – "jigamer" pisze się ייגמר, chyba że w ktiw chaser (ale wówczas się dodaje oznaczenia samogłoskowe);
    – "pomyśl" to תחשוב (tachszow);
    – wyrażenie z arabskiego כוס אמק czyta się kus emek (lub jeszcze ekspresyjnie: kusssemek);
    – "[określona] szkoła" po hebrajsku powinno być: בית–ספר bet ha-sefer a nie הבית–ספר ha-bet-sefer (w smichucie – dopełnieniowym złożeniu rzeczowników – nie stawia się przedimka określonego przed pierwszym rzeczownikiem)

    Dlaczego raz tu się pisze [j] jako "j", a innym razem jako "y"?

    Wyjaśnienie "jalla" nie wyjaśnia tak właściwie o co chodzi z tym słowem.

    Co do szwa: (nie wchodząc w szczegóły kiedy jak) czasami czyta się jako krótkie e, a czasami się nie czyta.

    Końcówek dzierżawczych w hebrajskim nadal się często używa w "wyższym języku" (literacko, w prasie…).

    "Zbroić" tak właściwie nie ma tego samego rdzenia co "zajin" (ch^j), bo literka zajin początkowo miała być eufemizmem na wulgarne słowo zaczynające się od z… No ale z czasem to się rozwinęło w wulgaryzm.

    "Shtisel”, żeby zwrócić uwagę, że bohaterowie wypowiadając różne modlitwy i formułki (najprostszy przykład to pozdrowienie “git szabes”) posługują się wymową aszkenazyjską, mimo że w innych sytuacjach mówią całkowicie normalnym hebrajskim"
    – ten przykład to akurat użycie jidyszowego zwrotu "git szabes" z odpowiednią jidyszową wymową

    " w Izraelu Żydzi zaczęli mówić po hebrajsku, ale przestali mówić językami, którymi mówili wcześniej"
    – są nadal w Izraelu religijni Żydzi mówiący w jidysz

    1. Cześć, liczyłem na Twój komentarz! Masz oczywiście rację co do literówek, zdaję sobie sprawę, że mieszam ktiw male i ktiw chaser (w którym akurat *nie* daje się samogłosek), a po drodze pewnie i wymyślam formy nienależące do żadnego z tych porządków. Niekonsekwentny zapis [j] to podobna historia.

      Poprawiłem już wszystkie (mam nadzieję) zauważone przez Ciebie błędy i nieścisłości (i parę kolejnych literówek które rzuciły mi się w oczy), dziękuję za zwrócenie na nie uwagi!

      A co do pozostałych uwag:

      Przed wiekiem XIX hebrajski ciągle był używany do pisania literatury religijnej, filozoficznej, a nawet co jakiś czas pięknej.

      Jak najbardziej, stąd i piszę, że "nie umarł"! Przy okazji -być może widziałeś, ale i tak warto polecić- w jednym z odcinków znakomitego cyklu wykładów o językach żydowskich (kanał ILARA na YT) prof. Lily Kahn bardzo przystępnie przedstawia średniowieczną literaturę (link)

      Kilka z Twoich uwag (sufiksy dzierżawcze, ha-bet-sefer) bierze się stąd, że staram się pisać o hebrajskim mówionym, a nie o normie (postarałem się to nieco wyraźniej zaznaczyć w tekście). Różnica między nimi jest z pewnością większa niż między literackim a mówionym polskim, stąd i Zuckermann może w ogóle stawiać swoje tezy.

      "Zajin" (nieprzypadkowo dałem tam również pierwotnie eufemistyczny 'kutas') – czy wiesz może, co było tym oryginalnym słowem na "z"? Ja nigdy nie trafiłem – spotkałem za to wersję, że o przesunięciu zadecydował kształt litery; z kolei przejście znaczeń "broń"->"penis" zdarzyło się też z tureckim 'yarak' (w azerbejdżańskim i turkmeńskim nadal w znaczeniu 'broń')

      Aszkenazyjski hebrajski w Shtislu. Technicznie masz rację co do "git szabes", choć można byłoby argumentować że samo "szabes" w jidysz to hebraizm. Inne przykłady które przychodzą mi do głowy "(ji)szkojach" zamiast "(ji)szkoach", "besejder" zamiast "beseder", "boruch ha-szem" zamiast "baruch ha-szem" są pod tym względem podobne. Ale tak naprawdę chodzi mi o coś -tj. przetrwanie aszkenazyjskiej wymowy 'liturgicznej'- czego nie jestem w stanie zilustrować czytelnym przykładem, stąd i to odwołanie do serialu.

      " w Izraelu Żydzi zaczęli mówić po hebrajsku, ale przestali mówić językami, którymi mówili wcześniej"
      – są nadal w Izraelu religijni Żydzi mówiący w jidysz

      Słowa bezpośrednio poprzedzające ten cytat to "w publicystycznym uproszczeniu" :). Ale temat na tyle ciekawy że zasługuje na pogłębienie.

      Oczywiście, że są w Izraelu Żydzi mówiący w jidysz (a sądząc po tym, że kiedy wojsko w 2020 przejęło kontrolę nad Bnei Brak, specjalnie mobilizowało również rezerwistów władających jidysz – są również tacy, którzy niewystarczająco dobrze znają współczesny hebrajski). Są też użytkownicy wielu innych języków żydowskich, oraz nie-żydowskich (jak np. może i 100 tys. osób znających polski). Tyle, że to zazwyczaj już tylko "języki dziadków", nawet nie "języki życia rodzinnego" a już na pewno nie "języki życia społecznego".

      Są wyjątki: są językowe "bańki", w których można zaspokajać większość potrzeb – rosyjska, angielska, francuska, być może też amharska, ale trend asymilacji językowej jest wyraźny. Te bańki istnieją dzięki stałemu napływowi nowych imigrantów (i też ruchowi 'wahadłowemu' między Izraelem a USA, Rosją czy Francją).

      Z jidysz jest inaczej: część społeczności ultraortodoksyjnych -jak zresztą piszę w tekście- trwa przy jidysz z powodów tradycyjno-doktrynalnych (hebrajski jest święty). Ale to mniejszość, i do tego wygląda na to, że stopniowo topniejąca.

      Szerzej o tym, oczywiście, w planowanym odcinku o jidysz.

      Pozdrowienia!

      1. "zajin" na oznaczenie męskiego przyrodzenia – często się mówi, że to od kształtu litery ז lub od rdzenia związanego z bronią (po polsku niektórzy mówią "dzida" też i w tym znaczeniu xd), ale to raczej etymologia ludowa (chociaż kształt litery mógł mieć dodatkowo wpływ). W jidysz mówiło się na penisa min. שוואַנץ (szwanc) – dosł. ogon, a potem po hebrajsku זנב (zanaw) – też ogon. Po pewnym czasie zaczęto pisać samą literkę 'ז – i stąd już prosta droga, żeby to rozwinąć jako zajin.

        Co do potocznego ha-bet sefer zgoda (później doczytałem); bywa też mówione bet a sefer.

        Co do jidysz, ciekawe jak będzie dalej ewoluował, w Izraelu pojawiają się kolejne hebraizmy, w USA anglizmy (czikełe), i wychodzą z użycia niektóre slawizmy. Przy okazji polecam Szkoła Jidysz w social mediach.

        Obecnie w Izraelu jest renesans języków żydowskich oraz tradycyjnych wersji wymowy hebrajskiego, aczkolwiek raczej ograniczony do sztuki, muzyki.

        Amharski jeszcze się całkiem dobrze trzyma, chociaż większość z tych osób potrafi się komunikować po hebrajsku (starsze osoby przynajmniej w jakimś stopniu). Żydzi z Etiopii przeważnie żyją blisko siebie, ale stanowią tylko ok. 1% Izraelczyków, więc amharski za jakiś czas może zostać jedynie językiem tradycji, a nie codziennej komunikacji.

        " Różnica między nimi jest z pewnością większa niż między literackim a mówionym polskim"
        – a jeszcze większa, jeśli chodzi np. o dzieła izraelskiego noblisty Sz. Agnona, który celowo sięgał do starszej hebrajszczyzny rabinicznej, misznaickiej.

        (a rzeczywiście ktiw chaser zamieniło mi się miejscem jak edytowałem co napisałem. ale widzę że zostało to zrozumiane)

      2. Dzięki raz jeszcze! Ewolucja jidysz faktycznie ciekawa – w Stanach (w IL jeszcze nie spotkałem, ale aż tak nie szukałem) ciekawe wątki progresywno-lewicowe, takie robienie z jidysz języka lewicy w opozycji do syjonistycznego (więc kolonialnego, więc prawicowego) hebrajskiego. Plus cała ta dynamika wychodźców ze społeczności ultraortodoksyjnych, której zawdzięczamy kurs na Duolingo etc.

        Tu właśnie (4 dni temu) zaczął się kolejny semestr kursów jidysz w Beth Shalom Aleichem, one są naprawdę szeroko reklamowane i wydać że to sukces, chwyciło, masa chętnych. Ale z drugiej strony, kiedy rozmawiałem z ludźmi z Beit Leivik czy Yung Yiddish, to narzekali, że owszem jest zainteresowanie, ale to albo nostalgia (starsze pokolenie słucha piosenek których słuchali jego rodzice) albo taka ciekawostka – uczenie się powiedzonek i anegdot ("bo w jidysz to brzmi śmieszniej"), a ambitniejszych projektów artystycznych czy literackich jest mało. Oczywiście to może być narzekanie wypalonych działaczy, ale wydaje mi się że Suckewer nie ma następcy, no i jak się popatrzy na to ile (i co) pisało się w jidysz jeszcze w latach 60. a ile teraz, to wnioski są jasne.

  2. Jakiś czas temu króciutko próbowałem uczyć się biblijnego hebrajskiego. Moja wiedza jest bardzo mała, ale i tak wiem więcej o hebrajskim niż o bambara 😉

    Język a dialekt. Spotkałem się z koncepcją, że mamy język kananejski podzielony na kilka dialektów – zwykle podawane były minimum hebrajski, fenicki i moabicki, czasem więcej (np. wyodrębnianie ugaryckiego z fenickiego s.l.). Próbowałeś porównać język biblijny z zapiskami z Ugaryt lub ze stelą Meszy? Jak duże są różnice językowe?

    Mamy o różnicach między hebrajskim biblijnym, misznaickim i współczesnym. Przy współczesnym było nieco o cały czas zachodzących zmianach. A jak byś ocenił sprawę różnic językowych w Biblii? Moja minimalna znajomość hebrajskiego zna jeden taki przykład – w starszych księgach לבב, w nowszych – לב.

    Hebrajski a arabski. Zdaje się, że i z arabskim miałeś nieco do czynienia? Jak najlepiej podejść do tych dwóch języków? Uczyć się razem, czy osobno? Heh, wiem że to dość banalne pytania 😉 ale może dowiem się czegoś ciekawego.

    Na koniec pytanie o symbolikę. W hebrajskim biblijnym serce jest kojarzone z racjonalnym myśleniem (uczucia są kojarzone z… nerkami). W m.in. polskim jednak to serce kojarzy się z uczuciami. Jak sprawa wygląda w hebrajskim współczesnym?

    1. Hej, dzięki za komentarz. Na część pytań nie potrafię odpowiedzieć – semitystyka porównawcza nigdy mnie szczególnie nie interesowała, starożytnikiem też nie jestem (wezmę się pewnie kiedyś z ciekawości -bo podręcznik wygląda na b. dobry- za babiloński, i to wszystko). Rzuciłem kiedyś okiem na (neo)aramejski (aramejskie – jest pewnie kilkadziesiąt różnych wzajemnie niezrozumiałych lektów), który jest oczko dalej w klasyfikacjach (tj. nie razem z hebrajskim w kananejskich ale razem z kananejskimi w płn-zach semickich) i tu jest zupełnie nieprzejrzyście, choć oczywiście pokrewieństwa gramatyczne i leksykalne są jasne.

      Z biblią też nie pomogę, czytałem wyrywkowo, głównie fragmenty Pięcioksiągu i Koheleta; nie mam systematycznych obserwacji, ale widać jasno, że między Pięcioksiągiem a Koheletem wiele się zmieniło. Ale i tu i tu kawałki zrozumiałe praktycznie w całości przeplatają się z takimi które są niejasne, albo wręcz zupełnie niezrozumiałe.

      Jak widać 'lewaw' pojawia się w hymnie (który w ogóle -jak i duża część twórczości nowohebrajskiej pierwszych dekad i pisanej poza Palestyną- jest pełny archaicznych form). A normalnie mówi się 'lew'; 'lasim lew' – 'położyć serce' znaczy 'zauważyć, zwrócić uwagę' i jest bardzo często spotykanym czasownikiem (częsty jest też czasownik 'lasim zajin' którego znaczenie pozostawiam domyślności – ciekawe że 'sam zajin' i 'lo sam zajin' czyli 'kładę' i 'nie kładę' znaczą dokładnie to samo). Ale poza tym serce jest też siedliskiem uczuć.

      Hebrajski i arabski. Arabski jest w kryzysie: dwa z trzech tradycyjnie ważnych ośrodków w których życie intelektualne toczyło się po arabsku (a nie po francusku czy angielsku jak w wielu innych częściach świata arabskiego), czyli Bagdad i Damaszek są tam, gdzie są. Trzeci, czyli Kair, już wcześniej był tym miejscem, gdzie oficjalna dyglosja chwiała się w posadach, ale nie mogła upaść. Podstawowy problem jest niezmienny – jakiego arabskiego się uczyć? MSA/fushy która jest sztuczna i nieżyciowa? Międzyarabskiego języka wykształconych, takiego MSA z elementami dialektalnymi? Problem w tym, że nie ma on wykrystalizowanego standardu, i jest dość mało podręczników (i mam wrażenie, że każdy autor definiuje ten język "pomiędzy" trochę inaczej; warto poszukać np. Formal Spoken Arabic) Jakiegoś mówionego arabskiego ("dialektu")? Ale którego? W Izraelu jest łatwo znaleźć podręczniki do mówionego palestyńskiego, przy czym niektóre z nich w ogóle nie zawracają sobie głowy nauką pisma, cały tekst arabski jest w grafice hebrajskiej (z diakrytykami)

      Jeśli w pytaniu "razem czy osobno" chodziło o to, czy "pokrewne języki będą się mieszać/mylić", to moje doświadczenie z mieszaniem języków jest związane ze zmęczeniem i sytuacjami wymagającymi szybkiego przestawiania się z języka na język, a nie z ich wzajemnym pokrewieństwem. Kiedyśtam fiński mieszał mi się z włoskim, a kiedy codziennie mówiłem dużo po persku, to perski mieszał mi się ze wszystkim.

      1. Aramejskim się nieco interesowałem, ale dość pobieżnie 😉 Wydawało się, że różnice nie są zbyt duże… Ale może po prostu współczesnym użytkownikom zależy na budowaniu wrażenia, że zrozumieliby nauczającego Jezusa. Gdzie można poczytać o zróżnicowaniu aramejskiego?

        Podasz może tytuł podręcznika babilońskiego? Może to Teach Yourself?

        Z arabskim, zdaje mi się, najprościej zacząć od koranicznego, bo tu jest chyba najwięcej materiałów. Albo ja szukałem głównie o Koranie 😉

        Jak myślałem nad językami semickimi, to zacząłem się zastanawiać nad sposobem uczenia się słownictwa. Znane mi książki zawierają zwykłe listy słownictwa, jak książki do języków indoeuropejskich. Ale może lepiej byłoby uczyć się jakoś rdzeniami? Pomysł stąd, że różne dyskusje o Biblii i Koranie zawierają często analizy rdzeni, obok analiz słów. Choć może jeśli się zna liczne słowa, to znaczenie rdzeni samo się wyjawia.

      2. Babiloński. Tak, "Teach Yourself Complete Babylonian" Worthingtona. Polecam też film zrobiony pod jego nadzorem.

        Aramejski. Podpowiedź książkowa na razie nie przychodzi mi do głowy, pomyślę; ten wykład daje pewne wyobrażenie o tym ile jest (a raczej było do niedawna) wariantów żydowskiego neo-aramejskiego.

        Arabski. Podręczników (tj. akademickich, nie religijnych) jest najwięcej do MSA, niektórzy mogą twierdzić, że MSA=koraniczny+nowe słowa, ale to nieprawda. Mnie podobało się "Introduction to Koranic and Classical Arabic" Thackstona.

  3. Bardzo ciekawy artykuł! Sam kiedyś się uczyłem zarówno hebrajskiego jak i arabskiego, ale moja znajomość tych języków niestety pozostaje na niewielkim poziomie. Zgodzę się ze stwierdzeniem, że arabski jest w kryzysie – wystarczy spojrzeć na kraje takie jak Zjednoczone Emiraty Arabskie gdzie większość populacji to migranci którzy często w ogóle nie znają arabskiego. Ucząc się tego języka miałem problem że nie wiedziałem czy MSA albo jakaś inna wersja jest najlepsza do nauki.

    1. Dziękuję za dobre słowo!

      W ZEA (i gdzie indziej w Zatoce) istnieje coś takiego jak Gulf Pidgin Arabic. Interesy robi się po angielsku, ale stawiam, że elokwencja w arabskim pomaga robić naprawdę dobre interesy. Ludzi o podobnych upodobaniach co szejch Mohammad bin Raszid Al Maktum (władca Dubaju, który pisze wiersze – swoją drogą jego książki, to pewnie najłatwiej dostępne tam książki po arabsku; w księgarniach które widziałem proporcje angielski:arabski to w najlepszym przypadku 9:1) wśród tamtejszych elit musi być więcej.

      Teraz wszędzie tam trwa boom edukacyjny i wymiana pokoleń (odchodzić będą ci co pamiętają czasy sprzed niepodległości). Myślę, że po zachłyśnięciu się modernizacją duża część wykształconego za granicą (i/lub po angielsku) młodego pokolenia wróci do korzeni. Tj. spodziewałbym się, że rola arabskiego wzrośnie.

  4. Galu nie wiem dlaczego piszesz pod nikiem którego używał tu inny użytkownik. Inny styl jest łatwo wyczuwalny. Ale to nie istotne. O arabskim nie będę pisał – ale serio – jego byś się nauczył o wiele lepiej niż np. aramejskiego – z uwagi na niedostatek materiałów i brak słowników aramejskich. O zróżnicowaniu dialektów aramejskiego (głównie North-Eastern Nena – ok 95% dialektów- tak na oko) od czasów gramatyki porównawczej MacLeana nie wiele się zmieniło
    Maclean opisuje tylko niewielką ich część, ale dość dogłębnie, – jeżeli znasz czcionkę wschodnią – możesz się zapoznać. W przeciwnym razie odsyłam do pierwszego rozdziału pracy magisterskiej https://www.academia.edu/801989/The_Verbal_System_of_North_Eastern_Neo_Aramaic
    Pierwszy rozdział i konkluzja pozwala sądzić, że podział Macleana jest nadal aktualny z małymi wyjątkami. Tymi dialektami się zajmował Geofrey Khan i jego uczniowie – więc jeżeli chcesz być na czasie to odsyłam do jego publikacji. Tu masz w otwartym dostępie jedną: https://www.openbookpublishers.com/books/10.11647/obp.0209

    Różnice w dialektach aramejskich są generalnie bardzo duże z małymi wyjątkami. Są wzajemnie nie zrozumiałe, chociaż w koine asyryjskim i chaldejskim byś się dogadał. Podobnie nie dogadałby się Jezus (dialekt zachodni) z współczesnym użytkownikiem Zachodniego aramejskiego – różnice ogromne. Najlepszym wprowadzeniem do aramejskiego – dialektów klasycznych to publikacja Klausa Beyera przetłumaczona z niemieckiego przez Johna Healeya -tylko fragment książki Beyera- Aramaic Language its distribution and subdivision. Jeżeli poważnie myślisz o uczeniu się aramejskiego – współczesnych dialektów to musisz dość dobrze znać niemiecki – tam publikacji jest najwięcej – jeżeli chodzi o Zachodni dialekt i centralny, ale też do innych dialektów. Do Ṭuroyo masz darmową po angielsku na surayt.com
    Więcej nie ma co pisać, bo post zająłby za dużo miejsca. Ale podałem najważniejsze. Z podzialu dialektów – bardzo szczegółową mapkę przygotował Steve Caruso – Semitic Languages – gdzieś na jego stronie lub blogu. Niestety nie pamiętam namiarów. Stosunkowo nie tak duże różnice jak w przypadku niektórych dialektów, można znaleźć w klasycznym syryjskim i Ṭuroyo więc od klasycznego i Ṭuroyo bym polecał naukę (najdogłębniej o nich traktują publikacje Otto Jastrowa – niemiecki do Ṭuroyo i Thomasa Ayarathinala klasyczny syryjski- angielski – najtaniej Ayarathinala kupisz na lulu.com pod nazwą "Aramaic Grammar") Jeżeli wolisz coś darmowego to Compedious Syriac Grammar prof Nöldeke. Do czasów Ayarathinala – najlepsza gramatyka do klasycznego. Nie polecam uczenia się żydowskich dialektów współczesnych, bo są najbardziej postępowe – różnice stosunkowo największe w porównmaniu z innymi.

      1. Bardzo dawno może 10 lat temu- jeszcze przed Tobą – mój jeden komentarz lub 2 chyba właśnie napisałem o nicku Gal. A jak ty zawitałeś na woofle to myślałem, że się pode mnie podszywasz. Ale teraz już wiem, że to tylko czysty przypadek

  5. Temat jest o hebrajskim więc nie potrzebnie dałem odpowiedź Galowi. Uzupełnię tylko, że ten MacLean to o ile dobrze pamiętam to Grammar of the Dialects of Vernacular Syriac. Abyś nie szukał innych.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Teraz masz możliwość komentowania za pomocą swojego profilu na Facebooku.
ZALOGUJ SIĘ