język abchaski

Faza plateau – co to jest i jak przez to przejść?

Mówiąc zupełnie szczerze mocno zastanawiałem się nad napisanie tego artykułu. Jest to temat dość kontrowersyjny i nawet nie do końca czuję się w nim specjalistą. Biorąc jednak pod uwagę, że każda osoba ucząca się języków obcych prędzej czy później przez fazę plateau przechodzi, myślę, że warto o tym napisać. Niektórzy zapewne coś z tego wyniosą. Nie ukrywam też, że, jak zwykle, liczę na treściwe komentarze. Ale do rzeczy.

Czym jest plateau?
Na wstępie chciałbym wytłumaczyć, że nie znam naukowej definicji tego zjawiska i nie sądzę by była ona potrzebna do uporania się z nim. Żeby wytłumaczyć jednak istotę plateau (jeśli istnieje polska nazwa tego zjawiska i ktoś ją zna, to byłbym wdzięczny za jej podanie) posłużę się ogólnym schematem nauki języka obcego.

W nauce języka obcego niewiele rzeczy jest tak samo motywujących jak początki. Powiedzmy, że biorę mój podręcznik do abchaskiego (dla zainteresowanych polecam linki na końcu artykułu o językach "egzotycznych"). Nie mam zielonego pojęcia jak ten język brzmi, czy wygląda. Jedyny wyraz jaki w nim kojarzę to słowo "Аҧсны" oznaczające Abchazję, którego nawet poprawnie nie przeczytam, bo nie znam się na abchaskiej cyrylicy ani na fonologii tego języka. Więc otwieram podręcznik i nagle wszystko staje się dla mnie jasne. "Dzień dobry" to po abchasku "Мшыбзиa", dowiaduję się, że w języku tym nie ma rodzajów gramatycznych, a jedynie klasy rzeczowników ożywionych (odnoszących się wyłącznie do ludzi) i nieożywionych. Nagle dowiaduję się, że "ja" to po abchasku "сара", a iść to "ацара". Po 5 minutach dowiaduję się jak odmieniać czasownik w czasie teraźniejszym (co jest zbyt skomplikowane jak na tego rodzaju artykuł) przez trzy osoby liczby pojedynczej. Umiem więc powiedzieć Сара сцоит. – Ja idę. / Бара бцоит. – Ty idziesz. Nie ma to być artykuł o języku abchaskim, więc pominę tu resztę – chciałem jedynie pokazać jak w ciągu 15 minut wzrosła moja znajomość tego języka. Od kompletnego zera do znajomości około 20 wyrazów i pewnych podstawowych wiadomości gramatycznych, których, co najważniejsze, zapewne nie zapomnę, bo są tak podstawowe, że spotkam je tysiące razy. Nic nie motywuje człowieka tak jak sukces, więc aktualnie najchętniej rzuciłbym pisanie tego artykułu i przysiadł nad abchaskim dłużej.

Ale nie zawsze tak będzie, że w ciągu 15 minut moja znajomość języka wzrośnie 10-krotnie. Takie momenty zapewne skończyłyby się po tygodniu, aż wreszcie wraz z ukończeniem podręcznika przyszedłby moment zwątpienia, w którym już nie bardzo wiedziałbym co mam robić. Każde nowe słowo jakie bym napotykał stawałoby się kroplą w morzu tego co wiem (mimo, że określenie "kałuża" byłoby w tym wypadku chyba bardziej odpowiednie), nie mówiąc o tym jak dużo rzeczy pozostało dla mnie kompletnie nieznanych. W skrócie: uczyłbym się, ale kompletnie nie widziałbym efektów swojej pracy. Co gorsza, stan ten utrzymywałby się przez dłuższy czas. I to właśnie nazywamy fazą plateau.

Czym DLA MNIE jest faza plateau?
Swoje stanowisko na ten temat poniekąd opisałem już wcześniej w artykule pt. "Jakiego języka warto się uczyć?". Dla mnie bowiem plateau to nic innego jak sprawdzenie faktycznego sensu nauki danego języka, tego czy rzeczywiście ten język lubimy (bądź czy lubimy rzeczy, do których jest on przepustką) i jesteśmy w stanie z nim spędzać czas na dobre i na złe. Dlatego wątpię w możliwość nauczenia się języka obcego przez osobę, która nie jest nim w żaden sposób zainteresowana. Przejście przez plateau w wypadku takiego kogoś graniczyłaby z masochizmem.

Cóż więc począć?
Przede wszystkim należy zauważyć, że zjawisko to przytrafia się 90% osób uczących się języka obcego, niezależnie od poziomu ich zaawansowania. To, że plateau się komuś przytrafi nie znaczy, że brak mu umiejętności, talentu, czy że jego metody nauki są kompletnie bezproduktywne. Normalną koleją rzeczy jest, że łatwiej zauważamy wzrost z 0 do 1000 niż z 5000 do 6000. Jeśli ktoś poświęca wystarczająco dużo czasu to w fazie plateau się rozwija równie szybko jak wcześniej (lub, paradoksalnie, nawet szybciej) ale trudniej jest mu to zauważyć. Ważne jest więc przede wszystkim utrzymanie stałego czasu nauki (ok. godziny dziennie przynajmniej) i codzienny kontakt z językiem. W zasadzie wskazane jest nawet przeznaczanie na naukę większej ilości czasu niż wcześniej. Wiem, że dla niektórych może to być trudne, ale naprawdę warto.

Druga kwestia to nauka w oparciu o materiały przeznaczone dla rodzimych użytkowników danego języka, których język nie będzie specjalnie przygotowany pod osobę uczącą się. Często ludzie po prostu boją się zderzenia z czymś takim, uważając, że to za trudne, że nic nie zrozumieją itp. Tymczasem bazując na samych podręcznikach nikt się języka na razie nie nauczył. Ja sam naprawdę bardzo lubię niektóre serie podręczników. Uważam, że nie ma lepszej rzeczy niż gruntowne opanowanie podstaw właśnie na podstawie dobrych materiałów dydaktycznych. Ale nie oszukujmy się – dalej niż w okolice B1/B2 (i to głównie w przypadku łatwiejszych języków i dobrych podręczników) to nas nie zaprowadzi. Jeśli więc ktoś właśnie opanował podstawy gramatyki i podstawowe słownictwo to im prędzej przerzuci się na czytanie gazet i książek, oglądanie filmów bez napisów oraz rozmowy z użytkownikami języka, tym dla niego lepiej. W innym wypadku przejście na wyższy poziom jest po prostu niemożliwe.

Trzeci punkt dotyczy samych metod jakich się używa. Nierzadko bowiem okazuje się pomocny pewien powiew świeżości. Przez ostatnie kilka miesięcy przestałem chociażby używać Anki, bo odniosłem wrażenie, że popadłem w pewnego rodzaju rutynę, która mnie najzwyczajniej irytowała i nie dawała tej samej przyjemności co kiedyś. Zacząłem się bawić trochę z shadowingiem, tłumaczeniem tekstów i filmów, nagrywaniem samego siebie mówiącego w obcych językach (przez co doszedłem do interesujących wniosków, o których napiszę następnym razem) i wszystko na nowo nabrało kolorytu. Przede wszystkim jednak warto wypróbować samego siebie w rozmowie z ludźmi władającymi tym językiem na co dzień.

I ostatnia rada. Dla niektórych może się ona wydać śmieszna i bezproduktywna, bo w zasadzie jako tako języka nie jest w stanie nauczyć. Ale na pewno pomoże utrzymać motywację na wysokim poziomie. Chodzi mianowicie o spisywanie nowych rzeczy jakich się nauczyliśmy każdego dnia oraz o skrupulatne zliczanie czasu jaki spędzamy z językiem obcym. Po pierwsze zauważymy, że nadal uczymy się nowych rzeczy i że wcale nie ma ich tak mało. Tutaj akurat całkiem pomocne okazuje się Anki – stale powiększająca się liczba kart w talii pokazuje, że stale się rozwijamy. Po drugie natomiast łatwiej będzie pilnować tego, żeby nie robić sobie przerw w nauce.

Tak więc życzę wszystkim gładkiego przechodzenia przez fazy plateau i sukcesów w nauce. Wszelkie osoby, które mają natomiast doświadczenie w jej przechodzeniu zachęcam do komentowania, bo nie ma nic ciekawszego niż treściwa dyskusja.

Podobne posty:
Jakiego języka warto się uczyć?
Co przyjdzie z słuchania radia przez godzinę dziennie?
Rewelacyjny program do nauki słówek – Anki
Przewodnik po Anki
Języki egzotyczne – jak, gdzie i czy warto?

Języki egzotyczne – jak, gdzie i czy warto?

Czym są według mnie języki egzotyczne? Czy warto się ich uczyć zamiast jakiegoś bardziej znanego języka? Jak i gdzie można się ich uczyć? Do jakiego poziomu można się ich nauczyć? Niegdyś uważałem, że należy się uczyć każdego języka, bez wyjątku. Po pewnym czasie moje poglądy na ten temat ewoluowały i obecnie uważam, że warto dokonać pewnej selekcji i uczyć się akurat tego co człowieka naprawdę pasjonuje. Dla tych, którym się uda przeczytać cały artykuł zamieszczam na końcu linki do kilku ciekawych materiałów dotyczących nauki rzadkich języków. A nuż ktoś się skusi.

Czym są według mnie języki egzotyczne?
Niektórzy mogą pomyśleć tu, że chodzi mi o takie języki jak chiński, czy arabski. Już na samym początku zaznaczę więc, że nie one będą tu głównym przedmiotem rozważań. Jako egzotyczny rozumiem raczej język, do którego nauki jest relatywnie mało źródeł. Przez źródła rozumiem nie tylko podręczniki, ale też tak pomocne rzeczy jak gazety, książki, radio, telewizja, wreszcie rodzimi użytkownicy, których zwykle jest niewiele (aczkolwiek często ilość osób władających danym językiem nie przekłada się na ilość dostępnych materiałów).

Czy warto się ich uczyć zamiast jakiegoś bardziej znanego języka?
Tak i nie. Nic mnie tak nie pociąga jak właśnie zajmowanie się językiem, o którym nie mam zielonego pojęcia. Radość z opanowania liczebników od 1 do 10 w języku osetyńskim będzie znacznie większa niż przeczytanie artykułu po angielsku, czy rosyjsku. Pytanie tylko, czy mogę z tym osetyńskim zrobić wiele więcej ponad te liczebniki oraz pewne podstawy, które i tak prędzej czy później wylecą z głowy jeśli nie będą systematycznie powtarzane.

Zanim zaczniemy się uczyć jakiegoś języka powinniśmy się zastanowić do czego on w rzeczywistości ma służyć. Jeśli naprawdę interesujesz się danym narodem, kulturą itp. nie powinieneś mieć z tym problemu. Podobnie ma się sprawa, gdy potrzebujesz go w pracy, zamierzasz wyjechać do obcego kraju itp. Jeśli jednak zamierzasz nauczyć się jakiegoś języka tylko po to by się go nauczyć (taka typowa "sztuka dla sztuki"), to nie wróżę sukcesu. Prędzej czy później radość z nauki zmieni się w zwykłą frustrację, bo nawet zabraknie możliwości by polepszyć swoje umiejętności. Znając niderlandzki mogę np. czytać gazety, książki, oglądać telewizję w tym języku. Jest mnóstwo miejsc, w których mogę ten język ćwiczyć i, co najważniejsze, wyciągać z tego więcej niż sama nauka dla nauki. Cóż natomiast miałbym począć z Plattdeutschem?

Gdyby ktoś nie wiedział – Plattdeutsch to inaczej język dolnoniemiecki, którego dialekty do dziś używane są w północnych Niemczech (szczególnie w Szlezwiku-Holsztynie i Dolnej Saksonii) i który znacznie różni się od standardowego języka górnoniemieckiego. Od dawna chciałbym się go nauczyć, bo ma bardzo ładne brzmienie – coś pomiędzy niemieckim a niderlandzkim. Sęk jednak w tym, że Plattdeutsch nie jest skodyfikowany (istniały co prawda próby kodyfikacji, ale na razie nie przyniosły one rezultatów w postaci pojawienia się jednego dolnoniemieckiego standardu), relatywnie niewielu mieszkańców nim aktywnie włada oraz brakuje gazet, filmów, literatury dolnoniemieckiej. Jeśli byłbym miłośnikiem północnoniemieckiego folkloru to coś bym ciekawego zapewne znalazł, ale nigdy się tym nie pasjonowałem i raczej nie będę. Efekt jest więc taki, że po przerobieniu podręcznika skończyłyby się źródła, z których mógłbym czerpać nowe słownictwo, struktury gramatyczne itp. Nie miałbym też okazji wykorzystać ten język w praktyce, chyba że zamieszkałbym na jakiejś wsi pod Hamburgiem, na co też, niestety, się nie zanosi. Pytanie czy warto było cały ten czas poświęcić właśnie na szlifowanie dolnoniemieckiego, a nie np. porządnie zając się niemieckim, czy też czymś zupełnie innym, nie mającym związku z językami obcymi?

Jeśli jesteś fanem północnoniemieckiego folkloru, lub zamierzasz w niedługim czasie osiedlić się w Dolnej Saksonii to z pewnością nie będzie to czas stracony. W innym wypadku warto się zastanowić, czy nie lepiej zająć się czymś bardziej pożytecznym, ewentualnie od czasu do czasu przeglądać sobie dla przyjemności dolnoniemiecką gramatykę, lub czytać artykuły na Wikipedii (co, przy znajomości niemieckiego i podstaw niderlandzkiego jest jak najbardziej wykonalne). To samo stosuje się do innych języków.

Jak i gdzie można się ich uczyć?
Z miejsca trzeba raczej usunąć możliwość nauczenia się nawet podstaw po polsku (może z wyjątkiem kaszubskiego i kilku pojedynczych języków, do których są dostępne polskie podręczniki). Nie warto też liczyć na to, że znajomość angielskiego otworzy nam wrota do każdego rzadkiego języka. W przypadku Plattdeutscha najlepiej jest najpierw bardzo dobrze opanować niemiecki, gdyż w nim znajdziemy najbardziej sensowne materiały. Gdybyśmy chcieli się wziąć za prowansalski (szeroko rozumiany Langue d'Oc) nauczmy się najpierw francuskiego. Jeśli natomiast interesuje nas jakiś język narodu zamieszkującego byłe ZSRR to, bez względu na pokrewieństwo czy jego brak, zainwestujmy w rosyjski. O tym zresztą pisałem już wcześniej.
Gdy już znamy język bazowy na tyle dobrze, możemy zacząć na własną rękę zacząć szukać materiałów do jego nauki w internecie. Do samego Plattdeutscha znalazłem przynajmniej jeden podręcznik z rozmówkami wydawnictwa Kauderwelsch, jeden kurs multimedialny wydawnictwa Quickborn, jeden kurs internetowy dostępny za darmo na stronie bremeńskiego radia, oraz stronę z podstawowymi wiadomościami o dolnoniemieckiej gramatyce.
Później musimy już być bardzo zmotywowani, żeby wyjechać tam gdzie danego języka się używa, lub znaleźć jakieś ciekawe źródła mogące służyć jako podstawa do szlifowania naszych umiejętności.

Do jakiego poziomu można się ich nauczyć?
Możemy zajść tak daleko jak nam nasza motywacja pozwala. Można stanąć na podstawowych wiadomościach gramatycznych i prostych zdaniach w stylu: Ik bün Karl un ik will Platt snacken. Można też pójść dalej i przerobić cały podręcznik, a następnie ruszyć w teren i rzeczywiście szlifować ten język. Mogę tylko podejrzewać, że radość z rzeczywistego opanowania czegoś tak rzadkiego jest ogromna.

Poniżej podaję listę linków (głównie w oparciu o moje doświadczenia z Plattdeutschem), która niektóre osoby może zachęci do nauki czegoś rzadkiego:
Plattdeutsch:
Kurs języka dolnoniemieckiego z radia Bremen – http://www.radiobremen.de/wissen/dossiers/plattdeutschkurs/
Strona oferująca podstawowe wiadomości z gramatyki i leksyki dolnoniemieckiej – http://www.plattmaster.de/
Podcasty w języku dolnoniemieckim – http://www.plattcast.de/
Dolnoniemiecka Wikipedia – http://nds.wikipedia.org/
Inne języki egzotyczne:
Kurs języka abchaskiego – http://learn.apsni.com/index.php?lang=ru
Kurs języka hawajskiego – http://ksdl.ksbe.edu/kulaiwi/
Strona peterlina o języku lezgińskim – http://learninglezgi.wordpress.com/ i http://lezgilanguage.wordpress.com/
Lista Wikipedii w 275 językach (stan na 20.11.2010) – http://meta.wikimedia.org/wiki/List_of_Wikipedias

Podobne posty:
Język kaszubski – jedyny regionalny język w Polsce
Słownik polsko-kaszubski jest dostępny (ZA DARMO!)
Najpierw naucz się popularnego języka, żeby dotrzeć do tych mniejszych