kursy językowe

O co chodzi z tym Duolingo?

duolingologoDuolingo jest platformą edukacyjną online stworzoną w celu dostarczania darmowych kursów językowych. Przez wielu jest uważana za lepszą od konkurencyjnego Rosetta Stone, choć paradoksalnie widać, że była ona dla niego źródłem inspiracji. Niewielu ludzi jest jednak swiadomych tego, że pod przykrywką nowoczesnego kursu opartego na idei gamifikacji kryją się techniki mające znacznie starsze pochodzenie.

Zakładanie konta

Do korzystania z Duolingo wcale nie jest potrzebne posiadanie aktywnego konta. Można się o tym przekonać wybierając na stronie głównej napis "Rozpocznij", który przeprowadzi cię przez kilka stron z ustawieniami dotyczącymi m.in. języka ojczystego i tego do nauki. W pewnym momencie pojawi się pytanie, czy wolisz zacząć kurs od początku czy wykonać test poziomujący, który umożliwi pominięcie znanych rzeczy. Jeśli wybierzesz tę pierwszą opcję, to wyświetli ci się pierwsze ćwiczenie. Gdybyś z niego jednak wyszedł, wykorzystując link w prawym górnym rogu, to zobaczysz, że na drzewku znów pojawiła się możliwość wyboru. W tym momencie możesz się już zabrać za robienie ćwiczeń, ale polecam wciśnięcie przycisku "Załóż konto" u góry i wpisanie swoich danych lub wybranie logowania za pomocą Facebooka lub Google+. Dzięki temu twoje postępy nie zostaną później utracone.

Drzewko umiejętności

duolingo_drzewko

Po pierwszym zalogowaniu ukaże ci się ekran roboczy z drzewkiem tematów w centrum i różnymi dodatkowymi opcjami u góry i po prawej. Można tu odczytać swój poziom doświadczenia zmieniający się wraz z ilością zdobytych punktów. Obok widać link do sklepu, w którym można kupić różne drobne rzeczy (np. dodatkowe lekcje lub możliwość zrobienia sobie wolnego dnia podczas wykonywania 7-dniowego wyzwania). Płaci się w nim lingotami, które otrzymuje się za wykonywanie ćwiczeń i robienie powtórek. Samo drzewko składa się z tematów podzielonych na grupy według stopnia zaawansowania, które możesz przerabiać po kolei lub robiąc występujące co jakiś czas testy zbiorcze. Wskaźnikami twojego postępu są paski przy zagadnieniach, które po skończeniu zmieniają kolor na złoty. Kolejne pozycje odblokowują się po skończeniu wystarczającej liczby lekcji.

testy duolingo

Górny pasek

Na górnym pasku można uzyskać dostęp do historii aktywności lub przejrzeć dyskusje, w których wątki i wpisy filtrowane są w oparciu o redditopodobny system punktów. Pod opcją "Zanurzenie (Immersion)" kryje się natomiast możliwość ćwiczenia swoich umiejętności, biorąc się za tłumaczenia autentycznych tekstów. To akurat jest dość istotną częścią Duolingo, gdyż to właśnie na tym opiera się jego model biznesowy. Niektóre przetłumaczone materiały są bowiem sprzedawane różnym podmiotom, dzięki czemu serwis nie musi pobierać żadnych opłat od swoich użytkowników. Jak widać, odbywa się to z korzyścią dla obu stron.

Kursy językowe

Po prawej stronie możesz zauważyć swoją nazwę użytkownika i flagę, która symbolizuje wybrany przez ciebie język. Kliknięcie w nią pozwala na szybką zmianę kursu lub dodanie nowego. Możesz filtrować oferowane pozycje, zmieniając język, który znasz. Choć w polskiej wersji dostępny jest jedynie kurs angielskiego, to w innych wybór jest większy. Niektóre z nich zawierają nawet dodatkową zakładkę ze słówkami. Jeśli więc dobrze oceniasz swoją znajomość któregoś języka obcego, to możesz ją wykorzystać do nauki kolejnego. Gdybyś jednak chciał się na przykład uczyć przy wykorzystaniu różnych wersji językowych, to niestety musisz za każdym razem wchodzić w opcje dostępne pod nazwą użytkownika i zaznaczać interesujący cię kurs. Na dłuższą metę bywa to naprawdę irytujące. Jeśli masz natomiast ochotę na współtworzenie treści w tym serwisie, to w menu ustawień możesz znaleźć link do rozwijanych projektów.

Menu boczne

Z boku strony głównej możesz znaleźć wskaźnik twojego aktualnego poziomu zaawansowania, dzienny cel i związane z nim statystyki oraz propozycje zrobienia koniecznych powtórek i dodania znajomych, z którymi można rywalizować na punkty. Na dole tego paska widać opcję przydatną dla nauczycieli, która pozwala na stworzenie wirtualnych klas, śledzenie postępów uczniów pracujących na tej platformie, a także zablokowanie im części elementów interfejsu lub ocenzurowanie treści ich kursów. Ta ostatnia możliwość jest dość absurdalna, zważywszy na dużą neutralność użytych przykładów.

Lekcje

lekcje duolingo

Po kliknięciu w jakiś temat na liście twoim oczom ukaże się zbiór lekcji, z którym można postąpić analogicznie do tego, w jaki sposób przerabia się drzewko, wybierając alternatywnie test sprawdzający znajdujący się po prawej stronie. Jeśli akurat trafiłeś na jakieś zagadnienia gramatyczne, to poniżej ujrzysz ich prosty i nie zawsze wystarczający opis, który niestety nie jest rozdzielony na pojedyncze lekcje, więc nie zawsze wiadomo, jaki fragment będzie ci potrzebny w danym ćwiczeniu. Po ukończeniu całego zestawu opcja testowania zmienia się na taką do wykonywania szybkich powtórek, choć w praktyce i tak sprowadza się to do robienia tego samego.

Ćwiczenia

Zadania w Duolingo polegają głównie na tłumaczeniu z jednego języka na drugi i odwrotnie oraz pisaniu ze słuchu i ćwiczeniu wymowy, choć w wersji mobilnej jest to trochę bardziej urozmaicone. Część słów jest wprowadzana za pomocą przypisywania tłumaczeń do zdjęć ze słowami w obcym języku, natomiast resztę można sprawdzić po najechaniu na jakiś fragment wyświetlanego aktualnie przykładu. Pokazuje się wtedy jego znaczenie, a czasem nawet opcja z krótkim wyjaśnieniem gramatycznym, i odtwarzana jest zsyntetyzowana wymowa o przeciętnej jakości. Naciśnięcie ikonki głośnika umożliwi ci natomiast przesłuchanie całego zdania lub wyrażenia. Odpowiedzi możesz zatwierdzać za pomocą klawisza Enter lub wybierając "Sprawdź". Jeśli masz jakieś tłumaczeniowe wątpliwości, to wystarczy, że klikniesz w dyskusję poniżej i przejrzysz komentarze. Zwykle to wystarcza, gdyż jest duża szansa na to, że znajdziesz tam poszukiwane wyjaśnienie. Poza tym po ukończeniu lekcji pojawia się możliwość przejrzenia udzielonych odpowiedzi.

Przykłady użyte w ćwiczeniach nie są zbyt wyszukane. Dominują tu najprostsze możliwe na danym etapie słowa i konstrukcje. Wszystko jest oczywiście całkowicie pozbawione kontekstu, co przeszkadza w niektórych przypadkach w odgadnięciu właściwego znaczenia i budzi obawy, że późniejsze zderzenie się z autentycznymi treściami może rodzić problemy. Poza tym algorytm sprawdzania poprawności opiera się tylko na tych odpowiedziach, które wprowadzili autorzy, a więc nie zalicza niektórych możliwości. Do innych jego niedoskonałości można zaliczyć całkowite ignorowanie kropek, wykrzykników, myślników, przecinków, znaków zapytania itd. Idealnie ten problem ilustruje poniższy zrzut ekranu.ćwiczenia duolingo

Na dalsze niedoróbki można natknąć się przy ćwiczeniach polegających na wymawianiu różnych słów i zdań. W ramach eksperymentu specjalnie robiłem różne błędy, a mimo to moje odpowiedzi były uznawane poprawnie. Na szczęście można całkowicie wyłączyć wyświetlanie tego typu zadań, klikając w link na dole lub zaglądając do menu ustawień.

Badania naukowe

Munday (2016), jak również inni naukowcy pokazali, że Duolingo sprawdza się głównie u osób początkujących, gdyż to oni zyskują najwięcej na ciągłym ćwiczeniu tłumaczeń. Na wyższych stopniach zaawansowania trzeba natomiast włożyć znacznie więcej wysiłku w naukę, co utrudnia dotrwanie do końca kursu, czyli w okolice poziomu B1. Ponadto, nawet przerobienie całego drzewka nie gwarantuje rozwinięcia umiejętności komunikacyjnych, choć zapamięta się dzięki temu od 2 do 3 tysięcy różnych słów w zależności od wybranego kursu.

Bardziej krytyczna w stosunku do Duolingo była grupa badawcza pod wodzą Gunter (2016), według której pozbawione kontekstu przykłady w Duolingo nie pozwalają uczącym się na efektywne wykorzystywanie nabytej wiedzy w prawdziwych sytuacjach. Ich zdaniem występujące tu zadania nie skłaniają do łączenia informacji w całość lub okazywania spontaniczności w użyciu języka. Zakwestionowali oni również twierdzenie, że Duolingo jest grą edukacyjną, gdyż ich zdaniem obecne w nim elementy gamifikacji są niewystarczające.

Duolingo chwali się, że jego skuteczność została udowodniona badaniami. Problem w tym, że przytaczany przez nich eksperyment Vesselinova i Grega (2012) niczego nie wykazał. Można w nim przeczytać, że do końca badania dotrwało tylko 90 ze 156 uczestników. Byli to w dodatku ochotnicy, z których duża część posiadała już wyższe wykształcenie, a więc nie można ich zaliczyć do uczniów i studentów będących głównymi odbiorcami Duolingo. Poza tym Ich wyniki wahały się w dość dużym zakresie, więc trudno na tej podstawie wyciągać jakiekolwiek wiarygodne wnioski dotyczące skuteczności tego typu kursów.

Nie trzeba się nawet zbytnio przyglądać, żeby zauważyć, że Duolingo w dużej mierze opiera się na tradycyjnej metodzie gramatyczno-tłumaczeniowej, która wciąż bywa wykorzystywana w szkołach. Nie jest to dokładne odwzorowanie, gdyż widać tu wiele źródeł inspiracji, ale obecny jest tu m.in. nacisk na poprawność odpowiedzi, umiejętność czytania i pisania, znacząca rola nauczyciela (w tym przypadku systemu Duolingo), używanie nieautentycznych materiałów i wykonywanie bezpośrednich tłumaczeń (Larsen-Freeman i Anderson, 2011). Nie należy jednak sądzić, że jest to zły sposób nauki. Chang (2011), Mondal (2012) i Aqel (2013) stwierdzili bowiem, że jeśli chodzi o ćwiczenie gramatycznej poprawności i umiejętności związanych z pismem, to podejście to wypada dość dobrze. Zwraca się jednak uwagę, że do bardziej kompleksowej nauki powinno się je łączyć z metodą komunikacyjną, gdyż uzupełnia ona braki tej poprzedniej.

Niemożliwe jest precyzyjne określenie, jaką strategię nauki gramatyki wykorzystuje Duolingo, gdyż w zależności od tego, w jaki sposób korzysta się z kursu, można otrzymać zupełnie inne wnioski. Przeważa tu jednak podejście indukcyjne polegające na samodzielnym odkrywaniu reguł, a nie dedukcyjne, w których nacisk położony jest na ich naukę. Potwierdza to sam twórca tego serwisu, który uważa, że wiedza o tym, jak budować zdania powinna być przekazywana bez potrzeby użycia gramatycznej terminologii. Tego typu rozwiązanie nie jest jednak dobre dla wszystkich. Łatwo można się o tym przekonać, zaglądając do dyskusji pod ćwiczeniami, w których często pojawiają się pytania o wyjaśnienie jakiejś regułki. Z drugiej strony naukowcy tacy jak Mallia (2014), Şik (2014) i Motha (2013) wskazują na to, że wciąż nie ma pewności, które podejście jest lepsze – indukcyjne czy dedukcyjne, a więc faworyzowanie jednego z nich jest zdecydowanie przedwczesne.

Wnioski

Istota Duolingo polega na jego prostocie i tym, że stawia na sprawdzone rozwiązania. Nie jest to nic zwalającego z nóg, ale działa takim stopniu, żeby zachęcić do rozpoczęcia nauki języka. Zastosowana tu metoda nie jest idealna. Nie pozwala ona bowiem na wyćwiczenia umiejętności mówienia i radzenia sobie z autentycznymi materiałami językowymi, a w dzisiejszych czasach właśnie to liczy się najbardziej. Może natomiast służyć jako uzupełnienie zajęć w szkole lub własnych językowych zmagań. Nie opierałbym jednak samodzielnej nauki na samym Duolingo, ponieważ byłoby to jak ćwiczenie pływania bez wchodzenia do wody. Owszem, czegoś się dzięki temu nauczysz, ale niekoniecznie będzie to tym, czego oczekiwałeś.

Bibliografia

  1. Aqel, I. M. (2013). The effect of using Grammar Translation Method on acquiring English as a foreign language. International Journal of Asian Social Science, 3(12), 2469-2476.
  2. Chang, S. C. (2011). A contrastive study of grammar translation method and communicative approach in teaching English grammar. English Language Teaching, 4(2), 13. https://doi.org/10.5539/elt.v4n2p13.
  3. Gunter, G. A., Campbell, L. O., Braga, J., Racilan, M., & Souza, V. V. S. (2016). Language learning apps or games: an investigation utilizing the RETAIN model. Revista Brasileira de Linguística Aplicada, (AHEAD), 0-0. https://doi.org/10.1590/1984-639820168543.
  4. Krashen, S. (2014). Does Duolingo" trump" university-level language learning. International Journal of Foreign Language Teaching, 9(1), 13-15.
  5. Mallia, J. G. (2014). Inductive and deductive approaches to teaching English grammar. Arab World English Journal, 5(2), 221-235.
  6. Natsir, M., Sanjaya, D. (2014). Grammar Translation Method (GTM) Versus Communicative Language Teaching (CLT); A Review of Literature. International Journal of Education & Literacy Studies, 2(1), 58. https://doi.org/10.7575/aiac.ijels.v.2n.1p.58.
  7. Motha, H. (2013). The effect of deductive and inductive learning strategies on language acquisition. Master Thesis. Communication and Information Sciences Faculty Humanities, Tilburg University, Tilburg.
  8. Şik K, (2014) Using Inductive Or Deductive Methods In Teaching Grammar To Adult Learners Of English. Master’s Thesis. Department of Foreign Languages Teaching, Atatürk Üniversitesi.
  9. Vesselinov, R., Grego, J. (2012). Duolingo effectiveness study. City University of New York, USA.

Polecane artykuły:
Aplikacje do nauki języków obcych, czyli uczysz się kiedy, gdzie i jak chcesz! Część 1
Aplikacje do nauki języków obcych, czyli uczysz się kiedy, gdzie i jak chcesz! Część 2
Peterlin 9. Kiedy przestać się uczyć. Kilka iluzji.
Cyfrowa rewolucja w samodzielnej nauce języków

Guarani with Duolingo

SWEDEX: luźne przemyślenia

swedex

Źródło: http://www.folkuniversitetet.se/Las-mer-om-sprak/Sprakexamina/Swedex/

Jestem przedstawicielką pokolenia urodzonego w połowie lat 90. Wychowujący się w moim otoczeniu szkolnym rówieśnicy zdradzali mniejsze lub większe predyspozycje językowe, głównie w kierunku języka angielskiego, choć zdarzali się też mali germaniści, nieco wyobcowani w swych preferencjach. Pierwsza z przyjaciółek zdała FCE (Cambridge’owski First Certificate in English, poziom około B2) jeszcze w połowie gimnazjum. Zaraz potem zrobiła to druga. W międzyczasie, 15-letnia koleżanka potwierdziła innym certyfikatem swoją średnio zaawansowaną znajomość ojczystej mowy Angeli Merkel. Rok przed maturą gratulowaliśmy klasowej prymusce zaliczonego CPE (Certificate of Proficiency in English). Nie patrzyłam nań z zazdrością, raczej żalem, że: „mnie się nie chce, a mogłabym”, bądź też klasycznie wzdychając: „szkoda pieniędzy”. Swoją znajomość angielskiego oceniałam i nadal oceniam dość wysoko, zaś poza osobistą satysfakcją nie byłam w stanie dostrzec żadnych wymiernych korzyści podjęcia tego typu wyzwań.

Pewna grupa moich znajomych wie, że już od ponad roku zapowiadam (hucznie, a jakżeby inaczej), iż zdołam przygotować się zupełnie sama (tj. bez kursu) do tzw. „profa” (o samym stopniu trudności czy strukturze tego egzaminu chętnie podyskutuję w komentarzach). Ku mojemu rozgoryczeniu, studia dały mi dobry dowód na to, że należało uczynić to już dawno temu, zdając chociażby o oczko niższe CAE – uniknęłabym trzech semestrów uczelnianego lektoratu, który raczej powoduje moje językowe zacofanie, niż faktyczny progres. Nie o tym jednak chciałabym pisać, zwłaszcza, że same zajęcia wspominać będę raczej miło.

Wstęp ten miał na celu ukazanie powszechności zjawiska, przynajmniej w moim pokoleniu: certyfikaty językowe nie tracą na popularności, a wręcz zaryzykowałabym stwierdzenie przeciwne. Na początku przekażę myśl ogólną, która – teoretycznie – winna przyświecać czytelnikowi aż do końca lektury tego tekstu.

Jeśli ktoś robi coś wyłącznie dla własnej satysfakcji, to nie kwestionujmy utylitarności tego czegoś, bowiem sama ta satysfakcja nadaje danemu przedsięwzięciu wystarczająco głęboki sens.

Staram się wychodzić z tego założenia, nawet wbrew krytycznemu podejściu, które z pewnością zaobserwujecie poniżej.


SWEDEX – UDOWODNIJ, ŻE ZNALAZŁBYŚ SPOŻYWCZAK W SZTOKHOLMIE

Jako samouk języka szwedzkiego naturalną sprawą jest, że chciałabym móc monitorować własne postępy. Będąc samemu sobie "sterem, żeglarzem i okrętem" trudno jest o obiektywną informację zwrotną nt. prezentowanego przez siebie poziomu.

(No dobrze, nie jest aż tak źle – dziękuję dwóm skandynawistom, z którymi czasem koresponduję, a także moim internetowym "szwedoznajomym" oraz pani ekspedientce z księgarni w Karlskronie – jest mi bardzo miło, że się dogadałyśmy!)

Przechodząc do sedna: tak, do dziś przechodzi mi czasem przez głowę myśl, aby podejść do Swedexa – certyfikatu języka szwedzkiego, który możemy zdawać na jednym z trzech poziomów: A2, B1 lub B2. Moim potencjalnym celem byłby ten ostatni. Sam Swedex nie otwiera nam praktycznie żadnej furtki do Królestwa Szwecji – aby studiować na tamtejszych uczelniach, potrzebny jest papierek egzaminu TISUS (inna inszość, jak to mówią). Zatem po co miałabym inwestować czas i pieniądze w egzamin na poziomie B2? Po pierwsze, by się zwyczajnie sprawdzić. Po drugie, by ukierunkować jakoś swoją motywację – każdy z nas potrzebuje czasem celu. Jakiego typu wątpliwości mnie jednak powstrzymują?

1. KOSZT I MIEJSCE ZDAWANIA

Rok temu egzamin SWEDEX można było zdawać w kilku większych miastach Polski, w tym na poziomie B2 jedynie w Warszawie, Gdańsku i Poznaniu. Właśnie odwiedziłam oficjalną stronę folkuniversitetet, głównego "wykonawcy" rzeczonego certyfikatu: w roku 2015 pozostały już tylko ośrodki warszawskie. Wygląda na to, że popularność, bądź też zasoby pieniężne na przeprowadzanie SWEDEXa w Polsce maleją – jeszcze kilka lat temu egzaminatorów nie brakowało nawet w mojej rodzinnej Łodzi.

Koszt egzaminu SWEDEX na poziomie B2 to ok. 750 PLN (informacja mailowa, datowana na marzec 2014), tak więc jest to cena porównywalna chociażby z certyfikatami angielskimi . Doliczyć do tego trzeba także cenę podróży do danego miasta, podręczników i kursu przygotowawczego, ponieważ…

2. SWEDEX NIE SPRZYJA SAMOUKOM

text-i-fokusPo pierwsze: nie uświadczymy tutaj konkretnego spisu publikacji zredagowanych specjalnie pod kątem zadań pojawiających się na egzaminie. Folkuniversitetet poleca co prawda na swojej stronie podręcznik På svenska, na temat którego ciężko mi się wypowiadać z racji mojego braku doświadczenia z nim. Sama sięgnęłabym pewnie po Text i Fokus albo Form i Fokus. Mimo to, odczuwalny jest brak odpowiedniej ilości zestawów przykładowych testów, tematów do części ustnej czy konkretnych repetytoriów gramatycznych, które mogłyby pokierować samoukiem.

Sprawa ma się ciekawie z tzw. Modelltestami, a więc egzaminami przykładowymi. Na każdym z poziomów możemy uzyskać dostęp tylko do jednego z nich. Powtarzam: słownie – jednego. Moje mailowe zapytanie o ewentualną możliwość uzyskania  czy wykupienia większej ilości egzaminów, np. tych z lat ubiegłych, zostało potraktowane jednoznaczną odpowiedzią ze strony miłego Szweda: "NIE".

Pewne źródła każą mi przypuszczać, że lektorzy wykwalifikowani w kierunku przygotowania kandydatów do SWEDEXa w istocie mają dostęp do tego typu materiałów. Czyżby zmuszano mnie więc do uczestnictwa w zorganizowanych kursach prywatnych szkół językowych? 😉

3. PIĘĆSET ZŁOTYCH ZA PISEMNE POTWIERDZENIE UMIEJĘTNOŚCI NAPISANIA CZTEROZDANIOWEGO MAILA

…bo właśnie do tego ogranicza się moim zdaniem sens (a raczej brak sensu) zdawania SWEDEXa na najniższym z poziomów. Niech mnie ktoś oświeci albo wyprowadzi z błędu, ale nie mam pojęcia, komu i gdzie miałaby zaimponować chęć udokumentowania (w dodatku za tak ciężkie pieniądze) umiejętności, które powinno się posiąść po miesiącu-dwóch średnio intensywnej nauki.

Jeśli mamy już ufać europejskiej klasyfikacji poziomów zaawansowania językowego, to godna "szpanu" komunikatywność zaczyna się raczej w granicach B2. Zaraz ktoś mi zarzuci, że deprecjonuję znaczenie elementarnej znajomości języka, chociażby takiej, jaka przydaje się w podróży. Ależ skąd. Nie potrafię tylko dostrzec sensu tworzenia (i zdawania!) wystandaryzowanego i pieczołowicie ułożonego egzaminu na rzeczonym, mocno podstawowym poziomie. (O ile w ogóle ktoś widzi sens w zdawaniu certyfikatów na jakimkolwiek z poziomów!!!)

4. DOŚĆ SUROWY SPOSÓB OCENIANIA

Porównując SWEDEXa do nieco szerzej znanych, cambridge'owskich egzaminów sprawdzających znajomość angielszczyzny, zmuszona jestem wysnuć nieco nieśmiały wniosek odnośnie surowości przebiegu egzaminu, zwłaszcza części poświęconej rozumieniu ze słuchu.

Zacznijmy jednak od spraw bardziej ogólnych: poszczególne części SWEDEXa (czytanie, pisanie, mówienie, słuchanie oraz słownictwo&gramatyka) mają swoje oddzielne progi zdawalności (60%), które nie sumują się do ogólnego wyniku całego egzaminu. Innymi słowy: niemożliwe jest (tak jak na FCE, CAE czy CPE) kompensowanie wyniku danej części inną częścią. Jeśli choć jeden moduł uzyska wynik poniżej 60%, cały nasz SWEDEX (i pieniądze!) idą do kosza.

W przypadku certyfikatów brytyjskich, nagranie na tzw. "listeningu" puszczane jest egzaminowanemu dwa razy. Z niewiadomych mi przyczyn, SWEDEXowe słuchanie na poziomie B2 zakłada jednokrotne odtworzenie danego dialogu czy historyjki. Być może jest to rozwiązanie bardziej realistyczne – zwracam jednak uwagę na różnice między SWEDEXem a egzaminami (także maturalnymi) z innych języków nowożytnych.


JASNA I CIEMNA STRONA CERTYFIKATÓW JAKO TAKICH:

poziomyWszelkim certyfikatom językowym, konstruowanym na zasadzie poziomowania wiedzy zdającego i stawiania mu wymagań w związku z tymi poziomami, towarzyszy ukryte przekonanie, które starałam się zilustrować obrazkiem widocznym z lewej strony tego akapitu. Jeśli wyobrazimy sobie poszczególne etapy zaawansowania językowego (umowne czy też ustalone odgórnie) jako swoistą "matrioszkę" złożoną z mniejszych słoików włożonych w większe, to za nasz "wkład mentalny i umiejętności" możemy uznać wodę wypełniającą te naczynia.

Na początku wodą napełniamy najmniejszy ze słoiczków (tu oznaczony symbolem A2). Jeśli woda się "przeleje", a więc spełnimy wszystkie wymagania poziomu A2 i będziemy w stanie iść dalej, zaczniemy wypełniać naszą cieczą poziom B1. Tu z kolei konieczne jest kolejne "przeciążenie" słoiczka wodą, aby mogła ona dostać się do największego z naczyń. Innymi słowy – kierujemy się pewną równomiernością, kolejnością i ciągłością nauki.

Wiemy jednak, że nauka języka nie przebiega zawsze jednolicie we wszystkich sferach sprawnościowych, tj. słuchaniu, mówieniu, pisaniu i czytaniu. Osobiście uważam, że szwedzkie rozumienie ze słuchu na poziomie B2 pokonałabym choćby jutro, jednak do mówienia musiałabym się nieco przygotować. SWEDEX wymagałby ode mnie jednakowego wyćwiczenia we wszystkich tych płaszczyznach.

I żeby nie było – uważam to raczej za jedną z niewielu zalet przygotowywania się do certyfikatów – starają się one bowiem dążyć do wyposażenia "ucznia" w pewne minimum w zakresie odgórnie ustalonych poziomów.

Nie da się jednak ukryć, że przygotowując się do tego typu egzaminów uczymy się po prostu "rzemieślniczo" samego wypełniania konkretnych testów i stajemy się podporządkowani pewnej "filozofii używania języka" wyznawanej przez ich autorów.

Znakomitą ilustracją powyższej kwestii będzie jeden z moich ulubionych komentarzy pozostawionych przez stałego czytelnika Woofli. Mam nadzieję, że nie obrazi się on za ten mały cytat.

komentarzypp

 

Czy da się dodać coś więcej?…

Bardzo chętnie poznam wasze doświadczenia ze SWEDEXem oraz pobudki, jakie kierowały wami jeśli chodzi o przystąpienie do tego właśnie egzaminu. Jeśli uda mi się kiedyś go zdać (bo z tego wyzwania póki co nie rezygnuję), to na pewno postaram się opisać wszystko "od kuchni".

Przeczytaj także…

Po jakiemu uczyć się szwedzkiego?
Czy język szwedzki jest trudny
Dlaczego nauka języka szwedzkiego jest teraz łatwiejsza niż kiedykolwiek?
Dlaczego nauka języka szwedzkiego jest teraz łatwiejsza niż kiedykolwiek – część 2