sztuka przekładu

[MN34] O tym jak buszowałem w zbożu z… czarownicą o zimnych sutkach

buszujacy2Uwaga! Ze względu na obecność wulgaryzmów oraz treści o charakterze erotycznym i satanistycznym zaleca się, aby Minister Gliński, Ojciec Natanek oraz czytelnicy, którzy nie ukończyli 18 roku życia, powstrzymali się od lektury.

Poniższy tekst jest pierwszym, aczkolwiek dość wybiórczym, sprawozdaniem z realizacji planu, którego zarys przedstawiłem w artykule: [MN33] Buszujący w mandaryńskim – długofalowy projekt samodzielnej nauki języka chińskiego. W pierwszej części wygłaszałem pochwalne peany na cześć wyboru chińskiego przekładu amerykańskiej powieści pt.: "Buszujący w zbożu" autorstwa J.D. Salingera, jako korpusu tekstów współczesnego języka mandaryńskiego. Tym razem skupię się m.in. na drobnych niedoskonałościach pomysłu wykorzystania właśnie tego materiału w celach związanych stricte z edukacją językową.


Problematyka przekładu

Woofla gościła już jeden, budzący, dyplomatycznie mówiąc, duże zainteresowanie, artykuł, poświęcony sztuce przekładu; jest nim tekst zatytułowany: Wszechobecne wulgaryzmy. Wbrew pozorom analizowanie rozmaicie pojmowanej "poprawności" tłumaczenia, to rozrywka dostępna dla każdego, nie tylko dla osób z akademickim przygotowaniem. Wystarczy zaopatrzyć się w oryginał dowolnej pozycji literackiej oraz jej przekład(y), by z czytelniczą zajadłością tropić niezgodności obydwu (lub większej liczby) wersji. W zależności od wrodzonej czepliwości znajdziemy mniej lub więcej nieścisłości, które na ogół nie mają absolutnie żadnego znaczenia, jeśli chodzi o odczuwaną przyjemność z lektury. Ale po co w ogóle o tym wspominam?

Jeden z moich pierwszych pomysłów dotyczący sposobu sprawdzania swoich postępów w przyswajaniu języka mandaryńskiego miał być oparty na sprawdzaniu identyczności własnego mandaryńskiego przekładu z wersją chińskiego tłumacza. Idea była prosta – w zamierzeniu wystarczyłoby sięgnąć po angielskie (amerykańskie) wydanie powieści i tłumacząc ją zdanie po zdaniu na kartce zapisywać własną chińską wersję, a następnie porównując ją z profesjonalnym przekładem, zaznaczać miejsca, w których nastąpiły niezgodności, które, po pewnym czasie, miałbym z pamięci naprostować. W zamierzeniu chciałem dążyć do stanu, w którym byłbym w stanie przekładać całe ustępy tekstu w identyczny sposób, w jaki zrobił to chiński tłumacz. Pomysł prosty, ale jak to często bywa – diabeł tkwi w szczegółach. O ile w przypadku języków bardzo do siebie zbliżonych (zarówno pod względem gramatycznym, leksykalnym, składniowym, jak i kulturowym) zarysowany wyżej koncept jest wart uwagi, o tyle w przypadku angielskiego i chińskiego okazał się nieco chybionym pomysłem.

Dalszą część artykułu podzielę na dwie połowy. W pierwszej pokażę na przykładach, dlaczego moje próby odtworzenia wersji zbliżonej do przekładu autorstwa chińskiego tłumacza momentami okazały się bezskuteczne. W drugiej natomiast wręcz przeciwnie – uczciwie przyznam, że niektóre fragmenty były zbyt "proste" w przekładzie, niż de facto powinny być.



Zbyt trudno?

Wystarczy sięgnąć po pierwsze słowa powieści, aby poczuć chłód czubka góry lodowej:

"If you really want to hear about it…"

"Jeśli rzeczywiście gotowi jesteście posłuchać tej historii…"

"如果的确想听我讲…"

"Amerykański" podmiot liryczny zwraca się do czytelnika/ów (?) per "you". Pole semantyczne tego angielskiego zaimka jest sumą pól odpowiednich polskich / chińskich zaimków: "ty + wy" oraz " + 你们". Przypadek sprawił, że autorka polskiego przekładu wybrała akurat drugą osobę liczby mnogiej, a chiński tłumacz drugą osobę liczby pojedynczej. Nie ma to absolutnie żadnego znaczenia, gdy czytamy książkę dla przyjemności. Jeśli jednak chcemy osiągnąć pełną zgodność swojego tłumaczenia z tym profesjonalnym to "musimy" pamiętać, aby użyć właśnie 你 a nie 你们. Gdyby był to przekład (w znakach tradycyjnych) książki, po którą żaden szanujący się mężczyzna nigdy by z własnej woli nie sięgnął (~ "Ania z Zielonego Wzgórza"), to można by rozważyć użycie typowo żeńskiej formy zaimka 你 – 妳 (女 oznacza kobietę). Wracając do omawianego przypadku, jeśli użyjemy innej formy – 你们 intuicyjnie czujemy, że nie popełniamy żadnego błędu. Sytuacja jednak nie zawsze jest tak klarowna.

W jednym z kolejnych rozdziałów napotykamy zdanie:

"That's all right. We can smoke till they start screaming at us"

"Nie szkodzi (…). Możemy palić, póki ktoś nie zacznie [na nas] krzyczeć"

“没关系,我们可以抽到他们开始向咱们嚷起来,

W języku chińskim nie występuje zjawisko deklinacji w związku z czym np. formy "my" i "nas" są nierozróżnialne i w języku standardowym tłumaczone jako 我们. Jednak w języku mandaryńskim występuje dodatkowy wariant tego zaimka – 咱们 używany w celu (szczególnego) zaznaczenia, że chodzi zarówno o nadawcę komunikatu, jak i odbiorcę. Dziwi mnie niekonsekwencja użycia tego zaimka w przytoczonym wyżej zdaniu, skoro w wagonie siedzi wyłącznie główny bohater powieści (podmiot liryczny) oraz pasażerka, z którą rozmawia. Dlaczego autor przekładu konsekwentnie nie użył w obydwu przypadkach 我们? Skoro w wagonie są tylko dwie osoby oraz potencjalne "osoby krzyczące" to czy użycie  咱们 znajduje jakieś uzasadnienie? Gdyby obok nich siedziała trzecia osoba paląca, wtedy użycie 咱们 służyłoby podkreśleniu, że skrzyczani zostaną wszyscy troje bez wyjątku. (Celowe zastosowanie 我们 mogłoby sugerować, że pasażerce, do której zwraca się bohater, się "upiecze").

Opisane przypadki to drobiazgi, które z literackiego punktu widzenia nie mają żadnego znaczenia, ale powodują niezawinione różnice w przekładach – własnym oraz chińskiego tłumacza.


Synonimiczność synonimów

Drugi bardzo często napotykany "problem" związany jest z niepewnością tego, czy użyty przeze mnie synonim, który "wydaje mi się" (kluczowe słowo) poprawny w tym kontekście, tak samo dobrze pasuje, jak inny ekwiwalent (?) użyty przez profesjonalnego tłumacza.

W jakich okolicznościach widząc angielskie "if", powinienem użyć 如果a kiedy 要是? Czy jest jakaś zasadnicza różnica? W którym przypadku użycie jednego zamiast drugiego jest błędne? Tego typu pytania powracają za każdym razem, kiedy pojawia się angielskie słowo, które w języku mandaryńskim mogę wyrazić na kilka sposobów.

"If you really want to hear about it…"

"Jeśli rzeczywiście gotowi jesteście posłuchać tej historii…"

"你如果的确想听我讲…" (Przekład 1)

"你要是想听我讲…" (Przekład 2)

Tylko niektóre z wątpliwości można rozstrzygnąć poprzez porównanie tych samych fragmentów dwóch dostępnych chińskich przekładów powieści.

Opisany problem w różnym stopniu dotyczy również niżej wymienionych przykładów słów o różnym "poziomie synonimiczności":

'ale': 可/但(是)/不过
'w': 在。。。里/中/内
'chcieć': 想/要/肯
'przynajmniej': 至少/最少
'powodować': 让/叫/令
'prawie': 几乎/将近/差不多/差点儿
'zwłaszcza': 特別/尤其(是)
'rzeczywiście': 真/老实/的确/其实
'prawdopodobnie': 也许/大概
'obecnie': 现在/目前
'dziecko': 小孩/孩子
'czuć': 觉得/感觉
'po': 。。。以后/之后
'po': 然后/后来。。。
'przypominać sobie': 想起/记起
‘ekstremalnie’:极了/要命/了不起/不得了
‘nawet jeśli’:哪怕/甚至
‘nauczyciel’:老师/教师
‘nikt’:无人/没有人
‘tylko’:只/只有/只是
'wspinać się na górę': 上山/爬山/登山
'itd.': 等等/什么的


Tłumaczenie (prawie) wierne

Tłumaczy nie raz kusi, aby dodać coś od siebie, choćby w celu wzmocnienia siły przekazu:

"I never even once saw a horse anywhere near the place."

"A ja tam przez cały czas nawet szkapy z bliska nie widziałem".

"其实我在学校附近连一匹马的影儿也没见过。"

Polskie wcielenie podmiotu lirycznego nie widziało nie tylko (pełnowartościowego) konia, ale nawet szkapy, natomiast chińskie choćby końskiego () cienia (影儿) .

Niekiedy, co wydaje się już mniej zrozumiałe, tłumacz zmienił wydźwięk użytych w oryginale słów:

"Well. . . they'll be pretty irritated about it,"

"No… zdenerwują się bardzo"

"呃,⋯⋯他们听了会觉得烦恼,"

Odczucie (觉得) zmartwienia (烦恼) to jednak trochę coś innego niż irytacja / rozdrażnienie / zdenerwowanie.


Błędy w tłumaczeniu

Zadziwiające jest również to, że można przetłumaczyć coś zupełnie na odwrót i nie ma to żadnego wpływu na fabułę.

"Hardly anybody laughed out loud,"

"Nikt prawie nie roześmiał się głośno,"

"大家都哄笑起来," (Przekład 1)

"可以说几乎没一个人笑出声来," (Przekład 2)

Autor tłumaczenia, z którego korzystam zupełnie zmienił wersję wydarzeń. Jego zdaniem  wszyscy (大家) i to bez wyjątku () zaczęli się śmiać. Drugi z dostępnych przekładów jest bardziej zgodny z oryginałem.


Zaskakujące tłumaczenia

Wydawałoby się, że niezależnie od różnic kulturowych ciało Amerykanina, Polaka oraz Chińczyka powinno reagować podobnie na te same bodźce zewnętrzne.

"He was always yelling, outside class. It got on your nerves sometimes."

"Poza lekcjami zawsze wrzeszczał. Czasem to było nawet dość denerwujące."

"除了在教室里,他总是大声嚷嚷。有时候声音高得令人皮疙瘩。" (Przekład 1)

"除了在教室里,他总是大声嚷嚷。有时候你听了真会皮疙瘩。" (Przekład 2)

Nieco zaskakujące jest to (a jeszcze bardziej zdumiewa zgodność dwóch chińskich przekładów, która budzi wątpliwość odnośnie tego, czy powstawały niezależnie od siebie), że głośny i zarazem denerwujący krzyk nauczyciela prokurował w chińskiej wersji podmiotu lirycznego reakcję pilomotoryczną. Wyrastanie () guzków (疙瘩) kurzej () skóry () to zgodnie z encyklopedyczną definicją skurcz mięśni przywłosowych położonych u podstaw mieszków włosowych na znacznym obszarze skóry, powodujący wyprostowanie włosów. My Polacy mówimy, że "dostaliśmy gęsiej skórki" w sytuacji, gdy jest nam zimno, albo się boimy, ale osobiście trudno mi wiązać tego rodzaju objawy ze zdenerwowaniem (które nie jest spowodowane akurat odczuciem strachu) / graniem na (moich) nerwach czy poczuciem wkurzenia.



Za łatwo?

Przytoczone wyżej przykłady miały na celu ukazanie reprezentatywnych sytuacji, w których tłumaczenie sporządzone przeze mnie, choćby w myślach, nie było (bo w wielu przypadkach po prostu nie mogło być) identyczne z tym uzyskanym przez chińskiego tłumacza. Poniżej, z kolei, pokażę kilka przykładów sformułowań o charakterze idiomatycznym, które zgodnie z moim odczuciem zostały przetłumaczone zbyt dosłownie. Względnie łatwo tłumaczy się sformułowania, w których pod kolejne słowa wystarczy podstawić ich słownikowe ekwiwalenty z innego języka, znacznie trudniej oddać myśl w sposób kongenialny.

Tłumaczenie dosłowne v kongenialne

Co rusz, w chińskim tłumaczeniu natrafiam na sformułowania, co do których mam wrażenie, że są przesadnie dokładną kalką z angielskiego.

"(…) and it was cold as a witch's teat," (zainteresowanych genezą tego powiedzenia odsyłam tutaj: 1, 2, 3.)

"(…) a zimno było (…), jak wszyscy diabli,"

"天气得像巫婆奶头"

Kongenialne tłumaczenie zimno jak diabli wydaje się lepiej oddawać sens niż dość osobliwa "mało chińska" wersja: pogoda (天气) była zimna ) tak (得) jak  (像) sutki (奶头) czarownicy (巫婆 + 的).

Bardzo podobny przykład wydaje się świadczyć o niewielkiej świadomości dotyczącej fundamentów (a właściwie piwnic) europejskiego chrześcijaństwa.

 "It was icy as hell"

"Gołoledź była diabelna"

"天得像在地狱里一样"

Autor chińskiego przekładu tłumacząc zbyt dosłownie powyższe zdanie otrzymał bezsensowny, na gruncie logiki, twór o charakterze oksymoronu:

Dzień 天 był zimny 冷 tak (得)  samo (一样)  jak (像) w (在…里) piekle (地狱).

A wystarczyło przetłumaczyć hell nie jako okolicznik miejsca, lecz chiński odpowiednik przysłówka stopnia: cholernie czy diabelnie.


Wulgaryzmy nie tylko u Szekspira

Dosyć groteskowo wygląda opisowy sposób przedstawienia pojęcia, którego nie sposób oddać innym słowem niż "sukinsyn" czy wręcz "skurwysyn":

"I can't stand that sonuvabitch"

"Nie znoszę tego sukinsyna"

我受不了那婊子养的"

婊子养的 to opisowa konstrukcja z [pustym / domyślnym dopełnieniem]; [ktoś / człowiek] którego () wychowała (prostytytka (婊子) . Czyż nie lepiej byłoby wyrazić tę specyficzną "rodzinną relację" choćby złożeniem 混账 ?



Co z tego wynika?

Mogłoby się wydawać, że w obliczu powyższych uwag plan nauki mandaryńskiego oparty na chińskim przekładzie "Buszujacego w zbożu" wziął w łeb. Podchodzę jednak do tego w sposób pragmatyczny – podobnie jak Pułkownik Stukółka  przywódca szykującego zasadzkę oddziału partyzantów:

"- Słuchajcie chłopcy, tutaj nieopodal, niebawem trasą na Radom będzie przejeżdżał niemiecki dygnitarz Hermann Ampler. (…) Spójrzmy na mapę…

– Po co? Przecież to mapa Chile.

– Nie mamy innej mapy. To jest wojna. Musimy walczyć tym, co mamy!

– Chociaż trzeba przyznać, że ta mapa kilka razy nieźle nas zmyliła.

– Tak. Na przykład, gdy próbowaliśmy się przebić przez płaskowyż El Paso Domingo.

– Albo jak chcieliśmy sforsować Orinoko. Mało krokodyle nas nie zjadły."

Kabaret Moralnego Niepokoju – "Partyzanci"

Jestem zdania, że przerabiany materiał (chiński przekład powieści) można dobrze wykorzystać łącząc czujność ustrojową z tworzonymi przez siebie naprędce tłumaczeniami roboczymi, które rozwiązują wiele (choć niestety nie wszystkie) z poruszonych w tym artykule problemów. Więcej o tym, już w kolejnej depeszy z mandaryńskiego frontu.


Zobacz również:

[MN33] Buszujący w mandaryńskim – długofalowy projekt samodzielnej nauki języka chińskiego

Wszechobecne wulgaryzmy

Shakespeare-portrait-510px-2W akcie drugim, w scenie drugiej wielkiego dzieła Szekspira pt. „Hamlet” Poloniusz pyta tytułowego bohatera „What do you read, my lord?”. W odpowiedzi słyszy „Words, words, words”. To właśnie słowa są kwintesencją języka, a także potężnym narzędziem w komunikacji międzykulturowej.

Z doświadczenia wiem, że dla początkujących osób uczących się angielskiego, najciekawszym aspektem języka są wyrazy obraźliwe, czyli tzw. wulgaryzmy. Jednakże wbrew powszechnemu przekonaniu, przykłady antyjęzyka nie występują jedynie w filmach czy w mowie potocznej. Znaleźć je można również w sztuce Szekspira pt. „Romeo i Julia”, w przekładzie Macieja Słomczyńskiego z 1983 r. Czy jest to tłumaczenie poprawne, czy może wyolbrzymienie oryginalnych słów wielkiego poety z czasów elżbietańskich? Odpowiedź można znaleźć w dalszej część artykułu.

Na wierność przekładu ma wpływ wiele czynników. Jednym z nich jest kultura, która jest nierozerwalnie związana z tłumaczeniem. Tłumacz postrzega rzeczywistość z perspektywy swojej kultury. Jest to szczególnie zauważalne w wyborach leksykalnych, które zasadniczo wpływają na przekład tekstu źródłowego na język docelowy oraz w sposobie rozumienia i przekazania oryginalnej wiadomości.

Biorąc pod uwagę, że tragedia Romeo i Julia została napisana przez Szekspira ponad 400 lat temu, nie dziwi fakt, że sztuka jest jedną z najchętniej tłumaczonych tragedii Szekspira. Jednakże aby poprawnie przeanalizować i zrozumieć treść przekładu należy najpierw zrozumieć pojęcie ekwiwalencji.

Nida był pierwszym lingwistą, który miał znaczący wpływ na rozwój teorii przekładu. Jego dzieło pt. A Synopsis of English Syntax było dogłębną analizą języka. Jako pierwszy wprowadził pojęcie ekwiwalencji, które do dziś jest respektowane. W szerokim znaczeniu ekwiwalencja jest to równoważność znaczenia. W kontekście teorii przekładu ekwiwalencja jest to „zachowanie względnego podobieństwa kognitywnego, semantycznego, stylistycznego i komunikacyjnego zawartej w oryginalnym tekście informacji” (1).
W akcie drugim, scenie czwartej, Mercutio mówi do Benvolia: „a very good whore!” (2). Słowo „whore” ma bogatą historię. Jest kojarzone ze staroangielskim hōre, ma powiązania z holenderskim hoeri niemieckim Hure (3). ‘Whore’ jest prawdopodobnie niemieckim eufemizmem słowa, które nie przetrwało do dnia dzisiejszego. Niektóre ekwiwalentne słowa w innych językach mają również swoje źródła w słowach, które oryginalnie nie miały negatywnego zabarwienia. Walijskie ‘whore’ przeszło od starofrancuskiego prawdopodobnie przez średnioangielski i czeski nevestka, jako zdrobnienie od nevesta ‘panna młoda’. Niemieckie dirne oryginalnie znaczyło „dziewczyna, dziewka, dziewoja”. Greckie porne ‘prostytutka’ jest powiązane z pernemi ‘sprzedawać’, ponieważ oryginalnie oznaczało niewolnicę sprzedawaną w celach seksualnych; łacińskie meretrix oryginalnie oznacza ‘osobę otrzymującą zarobki’. Słomczyński tłumaczy mniej subtelnie język Szekspira, „jaka przedobra kurwa!”. Niewytłumaczalny błąd dotyczy „whore” i jego polskiego odpowiednika „kurwa”. Słomczyński tłumaczy słowo zbyt dosłownie. Zdaje się nie być świadomym subtelności języka Szekspira, który daleki był od stosowania wulgaryzmów i wyuzdanych, seksualnych implikacji. Tłumaczenie pokazuje brak ekwiwalencji do oryginału. Jeśli tekst nie jest ekwiwalentny, nie przeniesie polskiego czytelnika bliżej kultury i języka Szekspira.

Oczywiście w tekście dramatu możemy znaleźć wiele przykładów wulgaryzmów, które nie powinny się tam znaleźć. Dlatego też, osoba, która analizuje język Szekspira nigdy nie wybrałaby przekładu Słomczyńskiego ze względu na liczne przykłady braku ekwiwalencji. Bo czy niedoświadczony czytelnik zastanawia się nad wyborem tłumaczenia? Czy jest świadomy tego, że nawet znane tłumaczenie nie musi być modelowe, a wręcz zawiera liczne błędy? Należy zawsze zweryfikować uznane przekłady pod kątem naszej wiedzy z dziedziny językoznawstwa, a zwłaszcza sztuki przekładu.


Bibliografia

  1. Hatim, B., Munday, J. Translation: An Advanced Resource Book, Routledge, New York 2004. s. 117
  2. Shakespeare, W., Romeo and Juliet, Wordsworth Classics,Great Britain 2000, s. 67  
  3. Wehmeier, S. (chief ed.), Oxford Advanced Learner’s Dictionary of Current English, seventh edition, Oxford University Press, Oxford 2005 s. 2005
  4. Harper, D., Online Etymology Dictionary2001-2010.
  5. Shakespeare, W., tłumaczenie M. Słomczyński, Romeo i Julia, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2008, s. 54

Autorką tekstu jest dr Anna Bielska – wykładowca w Lingwistycznej Szkole Wyższej w Warszawie