Temat języka kaszubskiego pojawił się na "Świecie Języków Obcych" niemal na samym początku jego istnienia. Zafascynowany bowiem różnorodnością językową i jednocześnie szczerze przejęty zjawiskiem jej zanikania postanowiłem zaznajomić się trochę z jedynym oficjalnym językiem regionalnym w Polsce (gwoli ścisłości – śląski takiego statusu jeszcze nie posiada) i możliwościami jego nauki na własną rękę. Efektem tego były dwa wpisy ("Język kaszubski – jedyny język regionalny w Polsce" oraz "Słownik polsko-kaszubski jest dostępny") poświęcone ciekawym kaszubskim źródłom, jakie znalazłem wtedy w internecie. Długość artykułów była niestety wprost proporcjonalna do liczby stron internetowych mogących rzeczywiście pomóc osobie zainteresowanej w nauce tego niszowego języka. Tym bardziej miło mi poinformować, że sytuacja w ciągu ostatnich czterech lat zmieniła się w tym względzie diametralnie, a mnogość sensownych materiałów pozwala rzeczywiście na mniej lub bardziej samodzielną naukę kaszubskiego.
Głównym mankamentem źródeł, do jakich dotarłem cztery lata temu był brak jakichkolwiek interesujących nagrań w tym języku. Jedynym linkiem naprawdę wartym polecenia była książka Aleksandra Majkowskiego "Żëcé i przigòdë Remùsa" czyli największe dzieło kaszubskiej literatury, które można znaleźć na stronie http://literat.ug.edu.pl/remus/ . Cała książka jest w formacie .pdf, a do wybranych fragmentów dołączono kilkuminutowe nagrania. Problem polega jednak na tym, że normy kaszubskiej ortografii używane w 1938 roku przez Majkowskiego znacznie różniły się od dzisiejszych, w związku z czym ciężko polecać to dzieło jako pomoc w nauce komuś dopiero rozpoczynającemu przygodę z tym językiem. Samego Remusa jednak polecam przeczytać każdemu kto byłby zainteresowany kaszubską literatura – tak po prawdzie ciężko przejść na Kaszubach obok tego dzieła.
We wrześniu kupiłem sobie wydaną w 2013 roku przez wydawnictwo Region książke Artura Jabłońskiego "Namerkôny" – jest to pierwsza od wielu lat powieść napisana po kaszubsku (z wyraźną dominacją północnych dialektów, co bez problemu wychwyci osoba zainteresowana tematem), której głównym tematem jest kwestia odrębności etniczno-kulturowej Kaszubów na przestrzeni ostatnich pokoleń. Autor porównuje też, słusznie zresztą, Kaszubów do innych grup etnicznych, które w ostatnich latach walczą o utrzymanie swojej odrębnej tradycji i języka – wspomina chociażby o Fryzach, Katalończykach oraz o języku oksytańskim, o którym ostatnio mieliście okazję przeczytać na łamach "Świata Języków Obcych". Książka jest naprawdę bardzo ciekawa, nawet z punktu widzenia osoby, która spogląda na kwestię kaszubskiej tożsamości trochę z boku. Fragmenty książki można wysłuchać na stronie Radia Kaszëbë – http://radiokaszebe.pl/namerkony-posluchaj-fragmentow-powiesci/
Odejdę jednak na chwilę od kaszubskiej prozy, żeby zwrócić uwagę na kolejne źródła, które można wykorzystać w nauce tego języka. Pierwszym jest strona mięsięcznika "Pomerania", poprzez którą możemy uzyskać dostęp do ponad stu kaszubskich nagrań. Są to wiadomości, fragmenty opowiadań, poezji – każdy znajdzie coś dla siebie. Zdecydowana większość z plików posiada również tekst, co w dużej mierze pomaga przyzwyczaić się do charakterystycznej kaszubskiej wymowy (warto zwrócić przede wszystkim uwagę na miękką wymowę dźwięków zapisywanych w polskim jako "sz", "cz", "ż", "dż") oraz zrozumieć relację języka pisanego i mówionego. Jako że mamy do czynienia z przedstawicielem języków zachodniosłowiańskich nie jest to coś specjalnie trudnego.
Drugim źródłem, które zresztą natchnęło mnie bezpośrednio do tego, żeby napisać dzisiejszy artykuł jest portal "Tu je nasza zemia", a konkretnie audycja "Gôdómë pò kaszëbskù". Jest to seria krótkich 15-minutowych filmów, która od roku ukazuje się co tydzień na antenie telewizji TTM, mająca na celu promocję i naukę języka kaszubskiego. Przeważnie składa się ona najpierw z parodii (bardzo dobrej zresztą) jakiegoś znanego programu telewizyjnego, a następnie z krótkiego wykładu nt. języka oraz kultury kaszubskiej. Wszystko odbywa się naturalnie po kaszubsku (z polskimi napisami dla osób, które kaszubskiego nie rozumieją), a całość jest wykonana przez młodych ludzi, którzy wykonują naprawdę kawał dobrej roboty promując naukę tego języka w atrakcyjny sposób, jakiego ewidentnie brakowało w ciągu ostatnich lat. Wchodząc bowiem jeszcze 4 lata temu na kaszubskie strony można było odnieść wrażenie, że ktoś wpadł na pomysł, że kaszubski można wypromować poprzez "kaszubskie nuty" oraz rozmaite zbiory wierszy i kolęd. Uważam, że tradycja jest bardzo ważna, ale naprawdę jestem wdzięczny, że ktoś wreszcie wpadł na pomysł, żeby pokazać język kaszubski jako coś żywego, z czym warto obcować, czego znajomość naprawdę poszerza horyzonty i potrafi ewidentnie sprawić radość.
Na tym jednak nie koniec internetowych źródeł do nauki kaszubskiego. Na stronie http://www.skarbnicakaszubska.pl/ znajdziemy przede wszystkim tak bezcenną rzecz jak polsko-kaszubski słownik Eugeniusza Gołąbka, który ma tą zaletę, że stosuje już współczesne zasady ortografii (w odróżnieniu od wcześniejszego słownika Trepczyka) oraz podręczniki kaszubskiego dla uczniów szkoły podstawowej – nadal nie jest to systematyczny kurs tego języka z nagraniami, ale dla kogoś dopiero rozpoczynającego przygodę z kaszubskim może to być całkiem przyzwoite źródło nowych zwrotów, prostych tekstów, które pozwoli na utrwalenie zdobytej wiedzy.
Na tym naturalnie nie kończy się lista rzeczy, jakie potrafią pomóc w nauce kaszubskiego. W internecie można znaleźć między innymi również kaszubską klawiaturę, ściągnąć kaszubską wersję przeglądarki MozillaFirefox. Mam też nadzieję, że w najbliższym czasie będzie powstawać więcej kaszubskich książek oraz miejsc, które w naprawdę ciekawy sposób będą promować ten język. Bo tam gdzie ùmierô jãzëk – ùmierô kùltura. Dla mnie, jako osoby zainteresowanej lingwistyczną różnorodnością jednym z największych marzeń jest właśnie ratowanie i promocja tych języków, jakie muszą w dzisiejszym świecie walczyć o przetrwanie. Czasem smuci mnie też fakt, że ludzie stawiający sobie za cel bycie poliglotami tak mało na tym polu robią, rzucając się na coś bardziej popularnego, podczas gdy mają tuż obok siebie język, dla którego ratowania rzeczywiście mogą zdziałać coś bardzo ważnego. Nie łudzę się, iż każdy czytelnik bloga teraz odkryje w sobie powołanie do nauki kaszubskiego – jeśli jednak choć jedna osoba stwierdzi, że warto odwiedzić linki, które w tym artykule zamieściłem, a następnie opanuje ten język w stopniu umożliwiającym jego aktywne używanie będę się niezwykle cieszył.
Podobne posty:
Język kaszubski – jedyny język regionalny w Polsce
Słownik polsko-kaszubski jest dostępny
Najbardziej zagrożony język w Polsce – wilamowicki
Języki regionalne Francji – oksytański
Języki regionalne Francji – baskijski
Znakomity post! Te krótkie filmy są rzeczywiście wspaniałym pomysłem na promowanie języka kaszubskiego.
Przed ich obejrzeniem nie zdawałem sobie nawet do końca sprawy z tego, jak brzmi ten język, bo materiałów rzeczywiście było mało.
Właśnie na tym polegał mankament materiałów do kaszubskiego jeszcze sprzed paru lat – ewidentny był brak możliwości usłyszenia języka w jego mówionej formie (pomijając kaszubską poezję, ale nie poznałem kogoś kto poprzez poezję języka się nauczył). Mam nadzieję, że za następne cztery lata będę w stanie polecić coś jeszcze ciekawszego.
Dzięki Krzysztofie za komentarz i cieszę się, że post się podobał.
Fajnie, że zajmujesz się takimi niepopularnymi językami. Nie znam nikogo kto mówi po kaszubsku, mam jedynie kolegę mówiącego świetnie po śląsku, ale to chyba bardziej popularny język.
Wydaje mi się, że ludzie nie są zainteresowani tym językiem bo: 1. brakuje DOBRYCH materiałów do nauki tegoż. To co pokazujesz, to jednak materiały dla pasjonatów, ale jakby ktoś chciał zacząć od zupełnego zera, to nie ma takich podręczników które by przeprowadziły takiego samouka. Może Wiedza Powszechna by się pokusiła o wyprodukowanie Mówimy Po Kaszubsku, albo Assimil: Kaszubski łato i przyjemnie 🙂
2. Ludzie nie uczą się języków które są nieużyteczne. Każdy woli uczyć się angielskiego, francuskiego, czy japońskiego. Te języki zapewniają przyszłość. Natomiast kaszubski… Hmm… to chyba język dla etnografów.
Ale naprawdę podziwiam Twoją pasję w nauce tego typu języków. Pozdrawiam! I pisz częściej na blogu, bo dajesz mi motywację 😉 Łukasz
Dzięki Ci, Łukasz, za obszerny komentarz. Bardzo dużo prawdy jest w tym co napisałeś – od dawna marzę o tym, żeby ukazał się podręcznik do kaszubskiego w stylu tych wydawanych przez Wiedzę Powszechną, z nagraniami oraz sytematycznym podejściem do gramatyki oraz słownictwa. Mam jednak nadzieję, że to wszystko jest tylko kwestią czasu.
Pragmatyzm ludzi uczących się języków obcych bardzo dobrze rozumiem – nauka języka dla samej jego nauki nie ma przecież, przynajmniej moim zdaniem, większego sensu i zawsze powinna ona się wiązać z jakimiś wymiernymi korzyściami. Ludzie jednak zaczynają czasami naukę jakiegoś esperanto czy 15-go z kolei języka, którego użyją raz w życiu, podczas gdy mają unikalną możliwość wpłynięcia na rozwój czegoś z unikalną tradycją. Naturalnie nie zamierzam od teraz wszem i wobec głosić, że jak ktoś się kaszubskiego nie uczy to nie jest prawdziwym miłośnikiem języków – chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że strasznie niewielu z nas wykazuje jakiekolwiek zainteresowanie takimi niszowymi językami, dla których rzeczywiście możemy zrobić coś ważnego.
Dziękuję też za te słowa o motywacji – ostatnio po głowie chodzi mi artykuł związany bezpośrednio z nauką języków, więc niewykluczone, iż niedługo zagości on na łamach bloga.
Pozdrawiam,
Karol
Mieszkam na Kaszubach i z własnych obserwacji mogę powiedzieć, jak to tutaj wygląda z tym językiem. Jak podałeś są różne strony internetowe i całkiem sporo pomocy naukowych, jednak na samych Kaszubach jest niewiele osób, które posługują się tym językiem. Nawet trochę się dziwię, że jeszcze niedawno gwara, została mianowana oficjalnym językiem kaszubskim. Widzę bowiem, jak zamiera ta mowa. Przechadzając się po miasteczkach nieczęsto słyszymy ten język. W większości ludzie mówią po polsku. I język ojczyźniany wypiera ten niszowy. Co prawda w ostatnich latach powstało wiele inicjatyw promujących kaszubski i zachęcający młodych, by się go uczyli, ale raczej z marnym skutkiem. Na Uniwersytecie Gdańskim ma nawet powstać kierunek filologia kaszubska i jestem szczerze ciekawa, jakim będzie się cieszyć zainteresowaniem. Mamy tutaj radio, telewizję regionalną, ale to wszystko niewiele daje. Ludzie rozumieją po kaszubsku, jednak niewiele potrafią powiedzieć. Sama jestem takim przypadkiem. Możliwe, że wynika to z tego, iż ludzie posługujący się tym językiem od dziecka mówią trochę inaczej, niż młodzi, którzy uczą się go w szkole. Który kaszubski jest tym prawdziwym? Języki ewoluują, ale żeby aż tak?
Szczerze mówiąc, jeśli dalej tak pójdzie język ten w końcu odejdzie w zapomnienie, albo po prostu pod tą samą nazwą wytworzy się nowa jego wersja.
Filologia kaszubska? To się nie może udać. Nie ma nawet co sobie robić nadziei.
Dlaczego? Bowiem w obecnych czasach kierunki humanistyczne mają fatalną reputację i krąży o nich opinia "Wydziału Gier i Zabaw". Prawdopodobnie skończyłoby się tak, jak z filologią angielską, rosyjską, czy jakąkolwiek inną, że jedna osoba na dwadzieścia poszła tam z innego powodu niż problemy z matematyką.
Troche nie rozumiem checi aktywnego uczenia sie kaszubskiego przez ludzi spoza Kaszub. Po pierwsze uzywanie tego jezyka przez osoby z innych czesci Polski byloby bardzo groteskowe i sztuczne, kazdy Kaszub przeciez znakomicie wlada polszczyzna, przewaznie lepiej niz kaszubskim. Po drugie to przedstawiciele malych grup etnicznych uwazaja swoj etnolekt( gware lub jezyk) za calkowicie swoja wlasnosc, chca miec na niego wylacznosc, jest to cos, co ich identyfikuje i nie zycza sobie by obcy probowali uzywac ich mowy. Po trzecie to duza czesc przedstawicieli mniejszosci czuje sie urazona, gdy obcy zwracaja sie do nich w ich dialekcie, gdyz odbieraja to jako obrazliwe docinki i glupie, ironiczne, ponizajace zarty pokazujace ich miejsce w dole lokalnej hierarchi spolecznej. Dlatego bardzo specyficznie powinnismy podchodzic do jezykow mniejszosci narodowych, a gdy sie ich jednak zdecydujemy uczyc to z uzywaniem musimy byc bardzo ostrozni. Przynajmniej dlatego, zeby nie dostac w morde, co uwazam za najlagodniejsza reakcje na bycie zle zrozumianym. Pozdrawiam!
@Night Hunter: Zasadniczo masz rację, choć uogólniasz. Postawy, o jakich piszesz istnieją, ale nie wszyscy je podzielają. Nie wiem natomiast, gdzie dostrzegasz tę "chęć aktywnego uczenia się kaszubskiego przez ludzi spoza Kaszub". Ja jej nie widzę, czemu się zresztą wcalę nie dziwię (zwłaszcza z powodu, który wymieniasz jako pierwszy).
To, co napisał Karol w ostatnim akapicie odebrałem nie tyle jako bezpośrednie wezwanie, by się tego kaszubskiego uczyć, ile zachętę do namysłu. W małej społeczności Polaków uczących się 'dziwnych' języków znajdzie się zapewne (nie wiem, badań nie robiłem) więcej osób zainteresowanych dajmy na to irlandzkim niż kaszubskim. A szkoda – sytuacja socjolingwistyczna obu jest podobna, ale Kaszuby bliżej, ich historię / kulturę etc. łatwiej zrozumieć i odnieść do siebie.
Nie rozumiem czemu osoba z zewnątrz, ale żywo zainteresowana np. funkcjonowaniem języków mniejszościowych w Sieci, nie mogłaby się zaangażować np. w współtworzenie X-języcznych portal społecznościowych. Doświadczenie -co prawda zdobyte na innych terenach- mówi mi, że na taki (tj. ugruntowany, a nie przelotny) typ zainteresowania zdecydowana większość społeczości mniejszościowej reaguje bardzo, bardzo pozytywnie.
Co innego nauczenie się paru fraz dla kaprysu i czekanie na oklaski – o czym zdajesz się pisać.To nie ma sensu nigdy, nie tylko przy nauce języków mniejszościowych.
Pozdrawiam,
Piotr
@Peterlin
Moje uogolnienie polegalo na braku rozroznienia miedzy roznymi etnolektami pod wzgledem pokrewienstwa z jezykiem narodowym, z ktorym moga byc spokrewnione blisko, daleko lub wcale. W przypadku drugiej i trzeciej grupy nie ma zadnego problemu. Wszelkie proby zwracania sie do tubylcow w jezyku irlandzkim, walijskim, bretonskim czy baskijskim beda sie spotykac z duzym powazaniem. W Polsce mozna smialo mowic po niemiecku w opolskiem, po litewsku w Punsku czy w jezyku wilamowskim w okolicach Bielsko-Bialej. Jednak uzywanie roznych etnolektow slowianskich wymaga duzego wyczucia i taktu. Bo istnieje bardzo plynna granica miedzy dialektem lub gwara a regionalna, niepoprawna, wypaczona i kaleczona forma jezyka literackiego. I mimo ustalen jezykoznawcow to sami tubylcy, kazdy z osobna, subiektywnie i na podstawie indywidualnych przeslanek okreslaja status swojej mowy. I gdy sie komus o niskiej samoocenie wydaje ona szkaradna, niepoprawna forma jezyka ogolnego (choc jest np dialektem) to probe rozmowy w tym etnolekcie poczyniona przez "miastowego" odbierze jako przedrzeznianie i podsmiechujki.
Czesto bywam na wschodnim Podlasiu, gdzie ludnosc uzywa bardzo ciekawych dialektow poleskich (ukrainsko-bialoruskich) ze spora domieszka polskiego, nazywajac to jezykiem "tutejszym" a siebie "tutejszymi". A narod tam dumny, zawadiacki, bitny, za kolnierz nie wylewa, wiec gdy chlopy sa po kilku glebszych to serdecznie odradzalbym obcym zwracac sie do nich w jezyku innym niz polski literacki.Inaczej obcy bedzie posadzony o wrogie zaczepki lub szydzenie z "tutejszych" i wtedy niech go Pan Bog ma w swojej opiece!
Podsumowujac, nie chce nikomu odradzac uczenia sie etnolektow malych spolecznosci, chcialbym tylko przestrzec milosnikow jezykow niszowych, tych ktorzy naiwnie sadza, ze rozmowa w tych jezykach z tubylcami zawsze spotka sie z powazaniem z ich strony. A co do kaszubskiego to jest to na tyle odrebny jezyk, ze chyba nikt, kto sie go nauczy, raczej nie bedzie posadzany o chec przedrzezniania rdzennych mieszkancow Kaszub. Pozdrawiam!
W zasadzie kompletnie się zgadzamy, dodam tylko że im mniej prestiżowy dany język/dialect/akcent/gwara, tym bardziej przeczuleni mogą być jego użytkownicy. Tj. im więcej widzieli traktowania z góry, tym bardziej się go dopatrują.
Ale są jeszcze dwa inne ryzyka, z którymi się spotkałem ucząc się języków zupełnie z polskim niespokrewnionych:
-podejrzenia co do intencji (mnie akurat spotkało to na Kaukazie, ale Michał Książek opisuje bardzo podobne reakcje w "Jakucku"), tj. "Po co się uczy, skoro i tak może dogadać się po rosyjsku? Szpieg!"
-uwikłanie w lokalne antagonizmy. Języki mniejszościowe są zwykle rozbite dialektalnie, standard literacki, jeśli istnieje, funkcjonuje słabo, a lokalne akcenty są dobrze identyfikowalne. Jeśli między poszczególnymi miastami czy regionami występują animozje, to mówiąc z konkretnym akcentem (a 'neutralnego' czasem nie ma) można zostać zaklasyfikowanym jako uczestnik wewnętrznego sporu. W Teheranie mieszka wielu Azerów z różnych części irańskiego Azerbejdżanu, chciałem się kiedyś azerskiego pouczyć, ale plany te zarzuciłem, bo okazało się, że ci z Tabrizu nie lubią tych z Orumije, i jedni i drudzy uważają swój dialekt za jedyny czysty azerski. W efekcie nigdy nie wiem, na kogo trafię, ale wiem, że zamiast zainteresowania moje próby wzbudzą raczej irytację, bo zawsze znajdzie się jakaś foma odbierana jako niewłaściwa.
Ale to oczywiście z kaszubskim
Bardzo fajny post. Dobry pomysł ktoś miał, żeby w ten sposób wypromować język kaszubski. Tak mało o tym języku wiadomo, warto sobie poczytać.
Źródła najnowsze 🙂 http://issuu.com/skra.redakcejo
Trafiłem przypadkiem na tę stronę i sobie przeczytałem ten artykuł. Mam jedną krytyczną uwagę – słownik Gołąbka to zbiór skaszubionych polskich słów z nieznacznym dodatkiem kaszubskich słów i szalonym unikaniem germanizmów. Milion razy lepsze są stare słowniki Lorentza lub Sychty, ale są one kaszubsko-polskie i mają archaiczną pisownię (objaśnioną, rzecz jasna), co może stanowić problem dla laików. Ja mówię po kaszubsku i czytam, nauczyłem się z książek, ale też słyszałem ten język w otoczeniu. Mi było łatwo, dlatego pomagałem kumplowi w jego filmach, które są podane w artykule.
To i ja dopowiem, jak ja to widzę, jako osoba zupełnie z zewnątrz, trochę zainteresowana między innymi tym językiem. Język kaszubski jest bliski językowi polskiemu. Jest po prostu bliski genetycznie – i tyle. Ani to dobrze, ani źle. Tak po prostu jest. Większość słownictwa jest więc wspólna, wiele słów i wyrażeń jest podobnych. Język kaszubski jest poza tym językiem słowiańskim, więc naturalną sytuacją jest, że czerpiemy z istniejącego w nim słowiańskiego zasobu różnych pojęć, jeśli mamy takie do wyboru. Ale właśnie tu pojawia się taki jeden kompleksik. Korzystając z czystej słowiańszczyzny wydaje się często piszącemu po kaszubsku, że to jest jakieś takie za bardzo polskie, że Polacy powiedzą, że to jakieś powykręcane polskie słowa, a kaszubski to żaden język. Niemieckie zapożyczenia (plus potężny zasób nie zawsze udanych neologizmów) wydają się więc o tyle lepsze, że dzięki nim na (polskie) oko język bardziej różni się od polskiego. Oczywiście jest to iluzja i ogólnie nikt nie powinien się kierować ani przejmować żadnym polskim okiem wybierając sposób pisania w swoim języku, ale jednak coś takiego chyba wciąż w piszących siedzi. I teraz, gdy Gołąbek (i to nawet nie zawsze) sięga w pierwszej kolejności po rodzimy odpowiednik, a zapożyczenie podaje na drugim miejscu (np powietrze: pòwietrzé, lëft), to dla wielu osób wydaje się to szalonym unikaniem germanizmów, a samo to słowiańskie słowo z marszu jest „skaszubionym polskim słowem”, bo za bardzo podobne. Czy w słowniku Sychty, który uznawany jest za wzór nawet w komentarzu wyżej, nie ma słowa pòwietrzé? Oczywiście, że jest. Nie wierzcie, to sprawdźcie w IV tomie, str. 155. Ogólnie można powiedzieć, że słownik Gołąbka jest tak samo pełen skaszubionych polskich słów, jak słownik języka polskiego PWN jest pełen spolszczonych kaszubskich słów. Jak ma być inaczej, jeśli to bliska rodzina? Trzeba przestać oglądać się na to, co inni powiedzą, i po prostu robić swoje.
Dlaczego Gołąbek stara się przywracać do łask różne słowiańskie formy? Bo w pewnym momencie język literacki osiągnął takie nasycenie neologizmami i zapożyczeniami, że zaczął bardzo poważnie odrywać się od języka swojego etnosu, a co niektóre pisane po kaszubsku prace młodszych autorów w ogóle są ledwo zrozumiałe (bo ci, między innymi z wymienionych wyżej powodów, garściami czerpią z zapożyczeń i nieistniejących w żywym języku neologizmów). A to zaczęło szkodzić samemu procesowi popularyzacji kaszubskiego na jego własnym areale. Gołąbek w bardzo wielu miejscach wyjaśniał zasady, którymi kieruje się przy opracowywaniu swojego słownika. Warto jego postulaty poczytać na spokojnie, bo to naprawdę ma duży sens.
@Pludrowsczi
Dziękuję za komentarz dotyczący kaszubskich słowników. Sam póki co miałem do czynienia jedynie ze dziełami Trepczyka i Gołąbka – drugi wydał mi się o tyle przystępniejszy, że stosował współczesną kaszubską ortografię.
Co do kwestii unikania germanizmów – jako Wielkopolanin z dziada pradziada bardzo szczycę się używaniem wielu słów pochodzenia niemieckiego (wielu z nich zresztą z niemieckim nikt już nie kojarzy jak np. korbol czy kejter), których nigdzie indziej poza Śląskiem czy Kaszubami się nie używa i mam do nich bardzo mocny sentyment (mamy tu do czynienia z inną skalą, bo my własnego języka nie mamy ale mam nadzieję, że zainteresowane osoby zrozumieją o co chodzi). Jednak z drugiej strony nie można zapomnieć, że to zawsze będą jedynie germańskie zapożyczenia do bazy językowej, która w swej istocie była słowiańska. Wydaje mi się, że najodpowiedniejsze w tym wypadku byłoby wybranie wariantu pośredniego i używanie zamiennie obu form, ale jednocześnie zmniejszanie dystansu do tego jak rzeczywiście mówią ludzie w danym języku (żeby nie dopuścić do podobnych absurdów jakie mają miejsce np. we współczesnym języku chorwackim).
Co do rzekomej polonizacji – mam podobny pogląd do @Tomka, który pisał przede mną. Często mamy do czynienia ze słowiańskim słowem, które zostało przetworzone na polską bądź kaszubską modłę. Nie twierdzę, że polski standard nie jest zagrożeniem dla kaszubskiego, ale doszukiwanie się w każdym słowie będącym podobnie brzmiącym do polskiego jakiegoś spisku uważam za przesadę.
Pozdrawiam,
Karol
Witam! Mnie cieszy sam fakt,że zainteresowanie polskimi gwarami wróciło do łask! Szkoda tylko,że tak wybiórczo, z wyróżnieniem i "gloryfikacja" kaszubskiej gwary. Naprawdę szkoda…bo tak naprawdę do spuzcizny narodowej naszej kultury należą również inne regiony tworzące naszą dzisiejszy kraj. Nie wspominając o tych już nie należących.
Dla mnie jest niezrozumiały spór o "polskość" dialektu kaszubskiego. Tak naprawdę chyba żaden dialekt nie przetrwał w formie "prardzennej",gdzie przez dłuższy czas istniał mniej lub bardziej intensywny wpływ innego jezyka.
Dzisiejsza "porawna" polszczyzna jest również mieszanina obcojezycznych zapożyczeń i naleciałości.
Według mnie ustalanie gramatyki gwary kaszubskiej to pozbawianie jej autentycznej zachowanej formy,jej naturalnej żywotności. I taką postać zachowała w prozaicznych źródłach jak prywatne dzienniki, przepisy gospodyń,zapiski sołtysów,rzadko lokalne gazety/informatory.
Tak naprawdę regionalne gwary zawsze
był językiem ludu,a mniej popularnym w wyższych sferach czy formie literackiej.
W Polsce powojennej wprowadzony totalitaryzm jezykowy "znormazynowanego,poprawnego" polskiego w szkołach,publicznych placówkach i urzędach doprowadziło do zaniku gwar. Nie można więc oczekiwać,że zachowane używane formy będą porównywalnie rozwinięte stylistycznie i gramatycznie do obecnej powszechnej polszczyzny?
Sama należę do pokolenia,które można nazwać "naocznym świadkiem" wymierania regionalnych dialektów i tradycji. Moi dziadkowie mowili jeszcze gwarą mazurską ,ale moi rodzice byli już "spolszczeni" w szkole i na codzień coraz częściej mówili po polsku, z pewną tyle naleciałością gwarową.
Jako dziecko oczywiście nie zwracałam uwagi na te różnice językowe,gdyż je po prostu rozumiałam. Podobnie jak swoisty dialekt miejscowych cyganów.
Dopiero jako nastolatka ,zaciekawiły mnie różnice i podobieństwa mowy mieszkańców z innych regionów Polski.
Szczególnym zaskoczeniem było dla mnie to ,że z "babulina" z innej części Mazur nie umiałam się dogadać,jak chciałam od niej wyprosić kawałek łamańca (sękacz),który niosła.
Dla mnie osobiście żywa regionala kultura to nie tylko jej piękna,charektyrystyczna gwara,ale również zwyczaje,tradycyjne stroje,potrawy ,mentalność,czyli codzienność przez tą gware wyrażona. Jako całość polskiej spuścizny narodowej naszej historii i przodków. I do tej całości należy uwzględnić wpływy innych narodów.
Zapraszam zainteresowanych do obejrzenia kolejnych lekcji języka kaszubskiego, które uczą również przez piosenki.
Są na Kaszubach osoby, które pochodzą z innych regionów Polski a tak im się język kaszubski spodobał, że nauczyły się pięknie mówić, pisać i czytać. Dla chcącego nic trudnego. Mało tego swoimi nowatorskimi pomysłami ubogacają kaszubską kulturę czerpiąc z bogatej tradycji. Uczą nawet tego języka w szkole. Fantastycznie. Bardzo się cieszę, że osoby nie z naszego pięknego regionu podejmują temat naszego języka, przez to promując go w różnych środowiskach. Polecam i zachęcam do oglądania
http://tvwybrzeze.pl/piewne-uczbe-odc-15.html
Ja mogę tylko powiedzieć, że niezmiernie cieszy mnie tak pozytywna reakcja rodowitych Kaszubów na ten skromy artykuł. Bardzo ucieszyło mnie również to co napisałaś o osobach pochodzących z innych regionów Polski, które kaszubskiego się nauczyły. Niewykluczone, że los rzuci mnie kiedyś na Pomorze i wtedy rad będę do tego grona dołączyć. Póki co jedynie czytam – aktualnie trzecią część trylogii Artura Jablonsczegò pt. "Fényks".
Etnofilologia kaszubska powstała i ma się dobrze 🙂 https://mobile.facebook.com/profile.php?id=1519006161713669
Niestety nic już nie zostało z dawnego „Gôdómë pò kaszëbskù”. Z tego, co zrozumiałem z blogu Adama Hebla, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, czyli dysponent dotacji na program, śmiertelnie obraziło się za jakąś bzdurę i kazało rozpuścić całą starą ekipę audycji [http://hebel.kaszubia.com/pluderkasta/chto-na-tim-zweskol-moje-odensce-z-ttm].
Teraz nowe odcinki oparte są o formułę typu „program jak każdy inny”.