Jak tanio zorganizować językowe wakacje?

Dzielnica La Plaine w Marsylii.

Języka obcego można się godzinami uczyć z podręczników, radia, telewizji, gazet i książek. Możemy również znaleźć rozmówców poprzez różnego rodzaju portale internetowe. Każda jednak osoba, która nauczyła się w dobrym stopniu języka obcego powie chyba, że nic nie daje takiej motywacji i w dłuższej perspektywie takich postępów jak wyjazd w miejsce, gdzie język, którego się uczymy jest używany na co dzień. Nie, wbrew pozorom artykuł ten nie będzie reklamą biura podróży bądź szkoły językowej organizującej mniej lub bardziej sensowne kursy. Zamiast polecać coś, o czym nie mam pojęcia postanowiłem skorzystać z doświadczenia i opowiedzieć o tym jak rzeczywiście za niewielkie pieniądze możemy sobie zorganizować niezapomniany wyjazd do obcego kraju.

Idąc ulicami Poznania nierzadko widuję wystawy biur podróży, na których widnieją oferty dwytygodniowych wycieczek do Chorwacji za ponad 2000 złotych. Trochę śmiać mi się chce biorąc pod uwagę, że rok temu mieszkałem w kraju spod znaku szachownicy 3 miesiące (gdyby wliczyć w to znacznie tańszą Macedonię liczba miesięcy wzrośnie nawet do czterech) i przeżywając masę przygód oraz spotykając na każdym kroku interesujące osoby wydałem na to dokładnie taką samą liczbę pieniędzy, co turyści, których świat nierzadko ograniczał się do tego, co pokazał im przewodnik. Każdy naturalnie pragnie od wyjazdów czegoś innego – rzecz jednak w tym, że chcąc opanować język obcy im wyjazd bardziej obfituje w kontakt z obcokrajowcami, tym lepiej. A pieniądze? Cóż, z reguły preferujemy wydawać ich mniej, czyż nie?

Rady co do zorganizowania wyjazdu oszczędniejszego a zarazem językowo bogatszego są dwie – jedna dotyczy zakwaterowania, druga jest już związana stricte z przemieszczaniem się.

Widok na stare miasto w Dreźnie.

Couchsurfing
Zapewne niejeden z Was spotkał się z portalem Couchsurfing i wie, na czym on polega. Pozwolę sobie zatem w skrócie wytłumaczyć jego działanie osobom, które nigdy o nim nie słyszały bądź są do niego negatywnie nastawione. Portal działa na prostej zasadzie – rejestrujemy się na nim, a następnie możemy do woli przeglądać bazę osób zarejestrowanych w miejscu, do którego się wybieramy, napisać do jednej z takich i następnie liczyć na pozytywną odpowiedź. Wyobraźcie sobie, że jedziecie do Berlina, Paryża czy Londynu i tam zamiast w hotelu spędzacie czas u kogoś kto mieszka w tym miejscu od dawna – rozmawiacie z nim, poznajecie jego zwyczaje, stajecie się na krótko częścią lokalnego społeczeństwa, które nierzadko potrafi o otaczającej przestrzeni powiedzieć więcej niż słynne zabytki czy kramy z kiczowatymi pamiątkami.

Nie macie czasu ani pieniędzy na wyjazd? Możecie zawsze gościć przybyszy zza granicy w swoim miejscu zamieszkania. To również jest świetna okazja do tego, by poznać ciekawe osoby, porozmawiać w obcym języku lub pomóc naszemu znajomemu nauczyć się języka polskiego (wbrew pozorom można spotkać obcokrajowców, którzy naszą mowę ojczystą opanowali na poziomie umożliwiającym komunikację).

Podróżując stopem przez Bułgarię.

Autostop
Do jazdy autostopem byłem kiedyś nastawiony bardzo negatywnie i doskonale rozumiem ludzi, którzy mają do tego sposobu podróżowania pewne zastrzeżenia. Wiele osób uważa, że jeżdżąc stopem bądź biorąc autostopowiczów narażamy się na niepotrzebne ryzyko i możemy stać się ofiarą przestępstwa. Jest w tym zapewne ziarnko prawdy, ale uważam, że równie dobrze można oberwać po głowie wracając wieczorem z imprezy, a nie jest to rzecz, której ludzie unikają jak ognia. Podróżując stopem oczywiście należy zachować pewne środki bezpieczeństwa, ale nie można popadać w panikę – znam mnóstwo osób, które ów środek transportu stosują od dawna w różnych miejscach na całym świecie, od Portugalii przez Tadżykistan po Chiny i nie zamieniliby go na żaden inny. Wiem jedno – nic tak nie potrafiło urozmaicić nigdy mojej podróży jak właśnie spotykanie ciekawych osób na drodze. Żeby nie być gołosłownym przytoczę tu historię z życia wziętą.


Rok temu ja i moja dziewczyna jechaliśmy z Tesalonik do Bitoli (Macedonia), gdzie mieliśmy rozbić namiot w parku narodowym Pelister, bo rano byliśmy w tym miejscu umówieni ze znajomym. W okolicach Edessy wziął nas pewien Grek, który po 30 minutach rozmowy zaproponował byśmy z nim zjedli kolację w jego domku nad jeziorem Prespa przy granicy grecko-macedońsko-albańskiej. Panos, bo tak ów Grek miał na imię, mieszkał w Agios Germanos (gr. Άγιος Γερμανός), przygotował nam greckie potrawy, obwiózł po okolicy odkrywając przed nami świat o jakim nie mieliśmy pojęcia. Mieliśmy okazję zobaczyć wymarłe wioski, których mieszkańcy zostali wypędzeni w trakcie wojny domowej pod koniec lat 40., usłyszeliśmy słowiańskie dialekty, którymi do dziś mówią niektórzy mieszkańcy tych ziem i których nazewnictwo jest dla Greków kwestią dość problematyczną – Panos nazywał to "językiem jugosłowiańskim" bądź "dialektem Skopje" zręcznie unikając nazwy "macedoński". Przenocowaliśmy w Grecji i nazajutrz nasz gospodarz odwiózł nas pod granicę, skąd do Bitoli pozostało nam jedynie 40 kilometrów. Gdybyśmy jechali publicznym środkiem transportu nie mielibyśmy szans na przeżycie tej przygody, która stała się jednym z najciekawszych momentów w czasie czterech miesięcy spędzonych na Bałkanach. Wieczór w Agios Germanos będę pamiętał lepiej niż wieżę Eiffla, Luwr i inne rzeczy, których zobaczenie jest marzeniem wielu ludzi. O tym, że spotkane przypadkiem osoby są lepszymi obiektami konwersacji niż budynki nie muszę chyba wspominać.

Port w Rovinju (Istria).

Językowe wnioski
Bez względu na to, czy Couchsurfing i jazda stopem przypadną komuś do gustu, warto wspomnieć, że sam wyjazd niewiele da pod względem językowym jeśli będziemy unikać kontaktów z miejscowymi ludźmi. Mitem jest bowiem przekonanie, że wystarczy długo przebywać w jakimś miejscu by nauczyć się danego języka, a zamknięcie się w bańce polskiej czy angielskiej jest często najprostszym i najmniej efektywnym rozwiązaniem (chyba, że akurat na tych językach nam najbardziej zależy). Couchsurfing i jazda stopem tylko zwiększają częstotliwość kontaktów z tubylcami – może więc warto się zastanowić, czy za rok nie spróbować? Naturalnie, jeśli macie inne pomysły spędzania wakacyjnego czasu i chciałby się nimi podzielić to zapraszam do dzielenia się nimi.

Podobne posty
Jak znaleźć czas do nauki?
Najlepsza rada dotycząca nauki języków obcych
Czy warto zapisać się na kurs językowy?
Język macedoński w praktyce
Płynny w 3 miesiące – czy aby na pewno?

42 komentarze na temat “Jak tanio zorganizować językowe wakacje?

  1. Nareszcie powrót. 🙂 Skąd tak długa przerwa?
    Jazdę autostopem opisałeś dość dokładnie, wspominając także o dość ograniczonym zaufaniu. Jak jest jednak z tym Couchsurfingiem? Czy można mieć jakąś gwarancję co do osoby, u której planujemy zamieszkać? Może jakiś system ocen przez innych użytkowników?
    I jeszcze jedno – lepiej podróżować grupą, czy w pojedynkę? 🙂
    Shariana

    1. Przerwa była długa z racji wielu czynników zupełnie od bloga niezależnych. Chodziło przede wszystkim o to, że byłem we Francji i w Niemczech przez ostatnie 2 miesiące, a poza tym szykuję się do kolejnej przeprowadzki, co też trochę czasu zabiera.

      Na Couchsurfingu istnieje system ocen użytkowników podobny do tego, jaki jest na allegro, więc teoretycznie nie ma się czego obawiać.

      Czy natomiast lepiej podróżować grupą czy w pojedynkę, to już zależy – pod względem bezpieczeństwa na pewno warto podróżować z osobą towarzyszącą. Jeśli chodzi o kompetencje językowe to czasami towarzystwo drugiego Polaka potrafi zepsuć nawet najlepiej przemyślane wakacje (choć oczywiście nie jest to reguła).

  2. Wakacje z prawdziwego zdarzenia, takie na własną rękę, a nie za pośrednictwem biura, mają rzeczywiście wiele plusów. Przede wszystkim możemy poznać dane miejsce z innej strony, często nawet lepszej, niż chodzenie do i tak już popularnych zabytków. Marzę o czymś takim, jednakże nie na Bałkanach (to może w przyszłości, bo chciałbym się kiedyś nauczyć serbskiego, a na razie nie porozumiałbym się), lecz w krajach niemieckojęzycznych, np. w Austrii, czy Szwajcarii. Niestety takie wyjazdy na zachód nadal nie są zbyt łatwe, bo ze względu na euro wszędzie trzeba wydawać 4 razy więcej pieniędzy…

    1. Na zachodzie Europy jest drożej niż w Polsce, ale nie przesadzajmy – mnóstwo artykułów żywnościowych w Niemczech czy nawet w Austrii jest w podobnych cenach jak w Polsce, wystarczy tylko poszukać.

  3. W pełni się zgadzam. Ja także wielokrotnie podróżowałam stopem i mam same miłe doświadczenia odnośnie poznawanych osób. Z pewnością było różnorodnie 😉 A sam Coachsurfing to chyba dla wielu filozofia życiowa – zarabianie przez kilka miesięcy, by później już tylko podróżować przez resztę roku. Takie wyjazdy sprawiają, że nabiera się płynności językowej, jaką ciężko uzyskać nie ruszając się z domu. Fajnie Cię znowu czytać 🙂 Pozdrawiam.

    1. Couchsurfing jako filozofia życiowa rzeczywiście odgrywa w życiu wielu ludzi ważną rolę, aczkolwiek wydaje mi się, że, jak w przypadku wszystkich takich rzeczy, warto znać umiar. Miałem okazję poznać osoby mające po 30 gości miesięcznie, ale trudno było mi powiedzieć o ich kondycji psychicznej cokolwiek dobrego.
      Cieszę się, że fajnie mnie znowu czytać. Ze swej strony mogę tylko podziękować za maila, który zmotywował mnie jak mało co:)

  4. Nowe posty na blogach przeglądam zazwyczaj w telefonie, ale kiedy przeczytałam ten, aż musiałam włączyć komputer, żeby skomentować :))

    Dodam od siebie świetny sposób na językowe wakacje (niestety faworyzujący płeć żeńską) – au pair. Spędziłam w ten sposób w tym roku dwa świetne miesiące we Francji – całkowicie zanurzyłam się w języku, nabrałam pewności siebie, płynności w zwykłych, codziennych sytuacjach, podszkoliłam potoczne, a czasem nawet niezbyt parlamentarne słownictwo (moi gospodarze prześcigali się w uczeniu mnie argot ;D). Poza tym kulturowo – poznałam od wewnątrz życie normalnej rodziny, zasmakowałam w przepysznej kuchni… Przy okazji zwiedziłam też kawałek kraju – rodzina spędzała wakacje w różnych miejscach i oczywiście wszędzie zabierała mnie ze sobą.

    Co do couchsurfingu – w czasie pobytu we Francji skorzystałam również z tego dobrodziejstwa. Pomijając fakt, że znalezienie wolnej kanapy w Paryżu w weekend 14 lipca, biorąc się za poszukiwania tydzień wcześniej graniczyło z cudem… Na szczęście wszystko dobrze się skończyło 🙂 Moja hostka okazała się przeuroczą, pozytywnie zakręconą dziewczyną, która oprowadziła mnie po mieście, przedstawiła swoim znajomym, a wieczorem zaciągnęła na fajerwerki pod Wieżą Eiffla 🙂

    Jeśli chodzi o autostop – marzy mi się taki sposób podróżowania, jednak jako samotna bezbronna dziewczynka, ciągle się waham 😉

    1. O, właśnie. Ja też chciałam i też się waham… Trochę jednak strach.
      Couchsurfingu nigdy nie próbowałam, ale tego się akurat nie boję – po prostu jak do tej pory nie było okazji. Mam nadzieję, że kiedyś w końcu zacznę z tego korzystać. Konto mam założone już od paru dobrych lat ;).

      Miło, że się w końcu odezwałeś! 😀

    2. @nadziejka
      Z pewnością trudno mi polecić wyprawę stopem samotnie, zwłaszcza kobietom. My mieliśmy tą zaletę, że zawsze podróżowaliśmy jako sympatyczna, wiecznie uśmiechnięta para – tak jest zawsze bezpieczniej i łatwiej:)

      @Aithne
      Też uważam, że to miło i, jak to zwykle w takich sytuacjach, przychodzi mi do głowy mnóstwo pomysłów na kolejne artykuły, które chciałbym opublikować. Czas kiedyś odbić się od dna i pisać coraz częściej;)

  5. Hej, czy wiesz, że Twój blog został polecony w gazecie "Cogito" dla młodzieży, w dzisiejszym numerze (z 27 września 2012)? Na stronie 17, w artykule na temat pomocy w nauce języków obcych. 😉 Była to dla mnie prawdziwa niespodzianka, bo od dawna śledzę Twojego bloga i uważam, że słusznie Cię wyróżnili. Gratuluję! 🙂

  6. Dorzucę jeszcze, że w Skandynawii (a na pewno w Norwegii) jest prawo, które pozwala rozbijać namioty "na dziko", każdy bowiem ma prawo dostępu do przyrody. To też jakiś sposób na oszczędzanie, przynajmniej latem, bo zimą w Norge bardziej pasuje igloo.

    No i powtórzę za poprzednikami – dobrze, że wracasz z nową notką. Przerwa była za długa!

    1. Przerwa była za długa, to przyznaję i podjąłem już odpowiednie kroki, żeby blog jednak żył – zmotywowało mnie chociażby to, iż w tym roku opublikowałem zaledwie 4 posty, a to stanowczo zbyt mało.

      O takim procederze w Skandynawii również słyszałem i myślę, że pomysł sam w sobie jest kapitalny. Póki co nigdy w tych krajach nie byłem, więc nie miałem szansy spróbować, ale całe życie przed nami…

      Dzięki za komentarz!

  7. Annyong haseyo!

    świetny artykuł i super blog.

    Coraz bardziej otwieramy się na świat, ludzie wiele podróżują po świecie, w internecie można zobaczyć zdjęcia i filmy zrobione przez podróżników dla tych, którzy chcą, ale nie mogą.

    Wszystko to dzieje się dlatego, że człowiek coraz bardziej odczuwa zależność do drugiego człowieka i do natury. Jedność i połączenie są jak lekarstwo w świecie gdzie nienawiść jest także coraz silniejsza, ale wszystkie te odczucia znajdują się w nas samych i to do nas należy wybór co z tym zrobimy, bo od tego zależy nasz dalszy rozwój;

    otwarcie i miłość wznieść ponad nienawiść

    HAve a nice day! ツ

    1. Ciekawa przygoda, gratuluję udanych wakacji Karolu:)

      A propos odkrywania świata i otwarcia umysłów.
      Myślę, że na Starym Kontynencie cały czas istnieje silny podział na Zachodnią i Wschodnią Europę mimo, iż od upadku muru berlińskiego minęło ponad 20 lat. Gdy jestem w Polsce słyszę: "jesteśmy liczącym się krajem Unii", "nasi zachodni przyjaciele szanują nas i traktują tak samo jak inne kraje", "jesteśmy prawdziwymi Europejczykami" itp. itd.

      Podczas gdy z "tutejszej" perspektywy wcale to tak różowo nie wygląda. Oczywiście, nie podważam stwierdzenia, że Polska przynależy do kręgu cywilizacyjnego Europy Zachodniej – to oczywiste, a jedynie ze smutkiem stwierdzam, że wiedza na temat naszego kraju wśród przeciętnych obywateli krajów UE jest najczęściej znikoma. Np. na koniec zajęć z historii XX-go wieku, trwających jeden semestr, Polska praktycznie w ogóle nie została włączona do treści nauczania! Za to mogłem się dowiedzieć, że dla Rosji II wojna światowa zaczęła się w 1941 (a 17 września 1939 to że niby co?).
      Choć są też inne przypadki, jak np. ten, gdy światłemu panu z urzędu celnego tłumaczyłem, że w Polsce nie ma euro mimo 2012 roku (nota bene b. dobrze!). Niestety nie chciał mi uwierzyć i postanowił, że musi to sprawdzić.
      Często ludzie też pytają, czy w Polsce śnieg leży przez cały rok, czy piszemy cyrylicą, czy mamy swój język. Oczywiście nie zdarza się to codziennie, jednakże nie są to przypadki odosobnione. W dodatku dostrzegłem pewne zjawisko: tylko my, Polacy, jesteśmy zakompleksieni na punkcie swojego pochodzenia. Żadna młodzież w Europie nie ma tylu kompleksów co my, czy słusznie?
      Piszę o tym wszystkim, ponieważ nauka języka obcego połączona z podróżami i kontaktami z "innymi" jest wspaniałą okazją do nawiązywania nowych relacji, poznawania innych kultur, zwyczajów, czy historii jakie kryją w sobie miejsca w których akurat przebywamy. Jednakże warto również, by spotkanie dwóch obcych sobie ludzi stało się płaszczyzną do odkrywania siebie nawzajem. Dlatego poznawajmy ludzi, ale również dajmy siebie poznać. I nie miejmy kompleksów ze względu na kraj pochodzenia. Na przekór wielu naszym politykom mamy być z czego dumni. A okazja do rozmowy z innym może się już nie powtórzyć. Pamiętajmy: jeśli chcemy na nowo zaistnieć w kolektywnej świadomości Europy, musimy sobie to wypracować. Dlatego zachęcam Was byśmy mówili o naszym kraju jak najczęściej i w dobrym świetle. Czyż to nie zdrowy i piękny przejaw troski o naszą Ojczyznę?

      Pozdrawiam,
      Invisible24

    2. "Żadna młodzież w Europie nie ma tylu kompleksów…" A spotkałeś Chorwatów?;)
      Teraz poważnie – nie wierzę żeby Polacy mieli znacznie większą wiedzę na temat innych krajów europejskich niż ich mieszkańcy mają o Polsce. Owszem, często można się za głowę chwycić słysząc pytania o cyrylicę bądź niedźwiedzie polarne, ale podobne słyszałem z ust Polaków o innych państwach. Co bowiem Polacy wiedzą o Norwegii oprócz tego, że są fiordy, ropa i można dużo zarobić? Co wiedzą o Portugalii, prócz tego, że jest Cristiano Ronaldo i Fatima? Nawet ich wiedza na temat takich gigantów jak Niemcy, Francja czy Rosja czasem mnie przytłacza. Ba, często sam wiedziałem na niektóre tematy więcej niż autochtoni. Trudno więc, by wiedza osób zamieszkujących te wszystkie kraje na temat Polski się znacząco różniła.

      Koniec końców jednak zgadzam się z tym, iż swoim zachowaniem powinniśmy promować nasz kraj. I wierz mi, że przykro mi się zrobiło, gdy wszedłem w Paryżu do sklepu i kilku kolesi w sklepie się wydzierało "Ej, ja se k**** piwo kupię, bo jestem wyj***** jak ch**". Jakkolwiek wspaniała byłaby nasza pozytywna reklama Polski tacy idioci są w stanie zepsuć jej działanie w ciągu kilku chwil. Ale starać się mówić o naszym kraju w dobrym świetle warto, tym bardziej, że mamy się czym pochwalić.

    1. Nawet nie wiesz jak dobrze jest widzieć tutaj Twój komentarz! Co do ciekawości samego artykułu – uważam, że pojawiały się tu już rzeczy znacznie ciekawsze. Już wkrótce wrócę do rzeczy stricte językowych.

      Tak przy okazji, postanowiłeś rzucić własną twórczość blogerską na dobre, czy masz jeszcze jakieś plany w zanadrzu? Pytam, bo uważam, iż to co pisałeś o hiszpańskim i keczua było jedną z niewielu stron, na których znajdowały się naprawdę wartościowe informacje.

  8. Ciekawy artykuł, dobrze, że wróciłeś po przerwie 🙂 Czekam na kolejne artykuły. Mógłbyś na przykład napisać o sposobach rozwijania języka, kiedy opanowało się już go na takim średnio-zaawansowanym poziomie 🙂 To taka luźna propozycja.
    Pisz częściej, zawsze się cieszę, kiedy znajdę tu nowy wpis 😉

    1. Dzięki, Agato, za komentarz:) O sposobach rozwijania języka, kiedy opanowało się go na takim poziomie można z jednej strony pisać bardzo długo, ale z drugiej strony jest to kwestia dość prosta – moim zdaniem najwięcej daje zawsze rzeczywiste użycie języka. Wierzę jednak, iż wolałabyś odpowiedź znacznie szerszą i pozwalającą na jakąś interesującą dyskusję. Dlatego też postanowiłem dodać ten temat do mojej listy rzeczy, które mają się ukazać w najbliższym czasie.
      Pozdrawiam!

    1. Samotnych dziewczyn do tego rodzaju transportu nawet nie chce mi się namawiać, bo zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie mogą na nie czekać. Nie znaczy to jednak, iż nie znam tak odważnych osób płci żeńskiej, które tego nie próbowały:)

  9. Bardzo fajny blog musze zwrócić uwage na początek 🙂 cieszę się, ze ktoś przedstawia stopa w pozytywnym świetle, sam go namiętnie uprawiam i staram sie zmieniać stereotypowe myślenie na ten temat 😉

    Wydaje mi sie że wyjazd ma sens językowo jak się jest na powiedzmy poziomie średniozawanasowanym.. Nie mówię to o wyjeździe na dłuzej, tylko o wakacjach. Sa wprawcie ludzie mega otwarci, którzy nauczą sie języka bez zadnych podstaw, ale ja pamiętam z włąsnego doświadczenia, że dopóki nie zrobiem w speak up (szkoła w której się uczyłem ang i bardzo polecam) odpowiedniego poziomu, to nie gadałem wcale ani nie probowałem rozmowy po angielsku.

  10. wow, swietny blog, jestem tu po raz pierwszy i na pewno nie ostatni. Kolejne posty sa bardzo ciekawe i na pewno bardzo motywacyjne. Bedzie to dla mnie dobre wsparcie przy nauce francuskiego!
    Zapraszam takze do mnie: je-suis-justyna.blogspot.com

  11. Karolu, dołączam się do słów uznania dla Ciebie i twojego bloga! To taka mała skarbnica wiedzy nt. nauki języków, a do tego piszesz tak ciekawie, że nawet artykuły o albańskim czy xhosa czytałem z wielkim zainteresowaniem, mimo że w ogóle nie czuję pociągu do tych języków. 🙂 Sam z kolei ostatnio zabrałem się za coś, co ku mojemu zaskoczeniu jest Ci chyba zupełnie obce, a mianowicie język węgierski, o czym zresztą też będzie można czytać na moim świeżo założonym blogu. 😉 Póki co korzystam z niektórych z Twoich rad, jak Anki i czytanie portali obcojęzycznych gazet (tu na razie tylko po angielsku, na węgierski przyjdzie czas). Dzięki za wszystko co do tej pory wyciągnąłem z tego bloga! 🙂
    Pozdrawiam!

  12. Dzięki Ci za ten blog! Wszystko co piszesz jest bardzo pomocne i inspirujące. Właśnie zaczynam swoją przygodę z językiem chorwackim i mam nadzieję, że wystarczy mi samozaparcia… Pozdrawiam! 🙂

  13. Bardzo fajny blog. Angielskiego uczyłam się w liceum i rok na studiach- o poziomie nauczania na uczelni lepiej nie bedę się wypowiadać. Po zakończeniu studiów stwierdziłam że trzeba sie wziąć za ten angielski bo przeciez go prawie wcale nie umiem. Na Twojego bloga trafiłam dopiero kilka dni temu, całego przeczytałam, znalazłam kilka ciekawych informacji, które postaram sie zastosować 🙂
    Blogiem zainteresowałam się głównie dlatego że tez jestem z Szamotuł i znam Cię z widzenia 🙂 Pozdrawiam 🙂

  14. Autostop znam bardziej ze strony kierowcy, niestety nie udało mi się jeszcze trafić na obcokrajowca szukającego transportu. To mogłoby być ciekawe doświadczenie.
    Tak jak napisałeś, często będąc za granicą, łatwiej jest ograniczać się do komunikowania po angielsku, tym bardziej że w typowych turystycznych sytuacjach (restauracja, zakupy, hotel) sprzedawcy sami zwracają się do nas w tym języku.
    Zapraszam do odwiedzenia mojego bloga "Mów po hiszpańsku".

  15. czytelniczka…
    witaj (cie),
    codziennie zaglądam na bloga z nadzieją na nowy wpis, więc czekam z utesknieniem na nowe wpisy ;). przeczytałam bloga wzdłuż i wszeż i chcę więcej!mogę śmiało powiedzieć, że to mój ulubiony blog!!

  16. Artykuł fajny i praktyczny!
    Ja osobiśnie uważam, że jedną z najlepszych metod na naukę za granicą jest…praca ale wybierajcie miejsca jak najmniej popularne przez Polaków czyli jesli UK to np jakieś małe wioski. Jeśli jednak już mamy szansę na pracę za granicą to wystarczy się spytać ilu jest tam obecnie Polaków!
    Ja osobiście pracowałem na Islandii w bardzo bardzo malutkiej wiosce Myvatn w hotelu i podczas wakacji nie spotkałem ani jednego Polaka!!:-)

    Odnośnie couchsurfingu to polecam:
    Aplikacja na komórkę https://play.google.com/store/apps/details?id=com.couchsurfing.mobile.android
    i fajny artykuł http://www.just-a-travel.com/couchsurfing-%E2%80%93-8-wskazowek-dla-poczatkujacych/

  17. Karol, Twój blog oraz komentarze pod artykułami są niezwykle inspirujące, pisz częściej. Uczę się z zapałem norweskiego, ale pasjonują mnie wszystkie języki nordyckie. Póki co idę jak burza, więc po osiągnięciu poziomu B2 dorzucę sobie duński i szwedzki. W dalszej perspektywie fiński i islandzki, czyli języki kosmitów 😉

    Pozdrawiam wszystkich pasjonatów,
    KK

  18. Mam pytanie
    Po przerobieniu kursów assimil co dalej?
    czuje lekki niedosyt słownictwa, który uzupełniam anki i fiszkami papierowymi, ale co zrobić z innymi aspektami, tj. gramatyka. radzisz jakiś samouczek dla zaawansowanych czy coś innego,np. na osłuchanie się, ćwiczenia leksykalne i gramatyczne.

  19. Gorzej jeżeli mieszkamy w takim miejscu, że nie ma za bardzo warunków na przyjęcie gości, a i oni raczej by tam nie jechali.

  20. A ja się "uczę" języków poprzez śpiewanie w różnych językach. Szczególnie do gustu przypadły mi czeskie piosenki ludowe ("lidovky"). Kilkanaście z nich znam już na pamięć, czego skutkiem jest np. to że gdy ostatnio spotkałem w środku Polski Czecha (z Ołomuńca) to staliśmy na ulicy i śpiewaliśmy je sobie, oczywiście z pamięci, jak wariaty jakieś dwa 🙂

    https://www.youtube.com/watch?v=9yU7CQU_C34

    https://www.youtube.com/watch?v=ukPCrOXS6xE

Skomentuj haparoiden Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Teraz masz możliwość komentowania za pomocą swojego profilu na Facebooku.
ZALOGUJ SIĘ