przeklenstwa

Jak przeklinali starożytni Rzymianie?

To często pojawiające się pytanie, na które odpowiedzieć potrafi bardzo mała grupa osób specjalizujących się w tym temacie – większość łacinników nie potrafi wszak mówić po łacinie, a co dopiero przeklinać w tym języku…

Na światowym rynku wydawniczym możemy znaleźć kilka książeczek, które próbują zaspokoić naszą ciekawość. Wśród nich znajdziemy np. broszurę Maledicta Latina (F.S. Friedrich Verlag) lub najnowszą książkę The Vulgar Latin dictionary – How to say #$&%, %$@ and &%@$ in the Latin Language. W mediach społecznościowych krążą także różne memy zawierające rzekomo łacińskie przekleństwa. Niestety jednak większość tych publikacji (zarówno memów jak i książek, także wyżej wymienionych) zawiera wiele błędów leksykalnych i idiomatycznych. Prezentowany w nich materiał to w dużej mierze dosłowne tłumaczenia „na łacinę” przekleństw funkcjonujących w językach nowożytnych. Dodatkowo z użyciem niewłaściwych wyrazów… Jak to możliwe? Po prostu… Ktoś miał pomysł, że taka książka się sprzeda, wziął więc słownik do ręki i zaczął szukać wyrazów, które mogłyby oddać wulgarny zwrot funkcjonujący w jego ojczystym języku. I wcale nie zadał sobie przy tym pytania, jak w rzeczywistości przeklinali Rzymianie? Być może wyszedł nawet z założenia, że nie mamy skąd tego wiedzieć… A słowniki – jak zobaczycie niżej – wcale nie pomagają się w tym zorientować.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś Was zapyta: „Jak po angielsku powiedzieć <kurwa>?” Pewnie bez chwili namysłu odpowiecie: „Shit”. Ciekawski jednak natychmiast zwróci Wam uwagę, że to słowo nie oznacza kurwy, tylko gówno. I tu zaczynacie opowiadać o uzusie językowym, że nie można wszystkiego brać dosłownie, że w wielu kontekstach, w których Polak powie: „o, kurwa!” Anglik powie najczęściej właśnie „shit”. Zwykle nie jest to satysfakcjonująca odpowiedź i ciekawski drąży dalej… Nie daje mu to spokoju, że język angielski jest tak ubogi, że nie można w nim nawet siarczyście zakląć. W końcu znajduje w jakimś słowniku polsko-angielskim hasło: kurwa – whore. I zaczyna tego wyrazu używać w języku angielskim jako siarczystego przecinka. Wywoła to pewnie niemałe zdziwienie wśród użytkowników języka angielskiego, zapewne ktoś szybko zapyta go, o co mu chodzi i skarci, że to tak nie działa. Jeśli stworzy jakiś mem w języku angielskim i niepoprawnie użyje w nim tego wyrazu, to zapewne rzecz umrze śmiercią naturalną lub spotka się z odpowiednią krytyką (by nie powiedzieć hejtem), która wprawi autora w zakłopotanie i wstyd, że popełnił taki błąd. Nie zrobi już tego ponownie i przestanie rozpowszechniać wadliwą treść.

Wyobraźmy sobie teraz analogiczną sytuację, w której taki błąd popełnia osoba ucząca się łaciny, tworzy z nim mem, piosenkę, film, jakąś „sentencję” (np: qui penis aquam turbat?). Rzecz zaczyna krążyć w internecie i żyć własnym życiem, ma tysiące wyświetleń i polubień – kto by nie polubił łaciny podwórkowej Rzymian? Spróbuj rzeczowo wyjaśnić błąd, zostaniesz w najlepszym wypadku nazwany malkontentem, bo autorytet ma słownik, nie ty. Poza tym – Rzymianie też popełniali błędy, więc się czepiasz. No tak, ale nie takie!

I tak właśnie wygląda sytuacja dotycząca łacińskich przekleństw… A co na to słowniki?

Większość łacińskich słowników dwujęzycznych, których dziś używamy, ma swoje korzenie w XIX wieku, kiedy o pewnych rzeczach albo nie mówiono, albo używano eufemizmów tak niejasnych, że niewtajemniczony czytelnik nie zrozumie, o co chodzi. Nie powinno to dziwić, skoro większość najbardziej wulgarnych łacińskich „przekleństw” związana jest z seksem, a XIX-wieczne słowniki były pisane na użytek młodzieży szkolnej. Ich autorzy dbali więc o to, by nie przedstawiać w nich „treści nie licujących z młodzieńczą przyzwoitością!” (jak czytamy w jednym z XIX-wiecznych, szkolnych, ocenzurowanych wydań łacińskiego tekstu Eneidy Wergiliusza). Niestety współcześni leksykografowie kontynuują ten sposób myślenia.

Podam dwa przykłady wyrazów wysoce niecenzuralnych i ich objaśnienia zaczerpnięte ze słowników łacińsko-polskich: cinaedustancerz, baletnik, pantomimik, bezwstydny kuglarz (Bobrowski, 1833), to samo hasło u Plezi (1998): rozpustnik, wszetecznik uprawiający nierząd z mężczyznami – żadne z tych wyjaśnień nie jest właściwe i pełne (przy czym bliżej prawdy jest jednak Bobrowski). irrumare popełniać obrzydliwą wszeteczność (Bobrowski 1833), toż samo hasło lepiej wyjaśnia Korpanty (2001) irrumare –  obsc. odbywać stosunek oralny (z kimś) – ale to też nie wszystko…  Zdarza się także, że obsceniczne terminy objaśniane są wyłącznie po łacinie (w dwujęzycznym słowniku!) – i tu znów niewtajemniczony niczego się nie dowie.

W słownikach znajdziemy też wiele anachronizmów – np. to commit sodomy with, to practise unnatural vice, Knabenschänderei treiben – to jakby powiedzieć po polsku… „hańbić pacholęta” – wszak termin ten pochodzi z pierwszych drukowanych słowników łacińsko-niemieckich z XVI-wieku, a nadal jest stosowany wyłącznie w… łacińskich słownikach i dyskursie o Biblii. Anachronizmy te wynikają z różnic kulturowych, pomiędzy europejską, chrześcijańską współczesnością i pogańską starożytnością. Różnice te związane są m.in. z zupełnie innymi koncepcjami postrzegania ludzkiej seksualności i oceny normatywności zachowań seksualnych. Zupełnie innymi niż te, które funkcjonują w mentalności przeciętnego heteroseksualnego Kowalskiego, wychowanego wg wzorców i obyczajowości, ukształtowanej przez wieki pod wpływem myśli judeo-chrześcijańskiej. Ma to oczywiście niemały wpływ na rozwój języka i nasz sposób myślenia o seksie.

To właśnie z powodu tych różnic kulturowych we współczesnych językach europejskich nie mamy odpowiedników wielu precyzyjnych łacińskich terminów związanych z seksem – a najbardziej dosadne łacińskie przekleństwa właśnie z nim są związane. Szczypta przykładów: trudno znaleźć w języku polskim adekwatny odpowiednik łacińskiego czasownika irrumare (oznaczającego penetrację oralną, dosł: wgębiać, wgardlać), bo nasze myślenie o tej formie stosunku seksualnego krąży wokół innej „aktywności”, jaką jest fellatio (fellare – ssać). A wyraz ten – przynajmniej w rzymskim rzeczy pojmowaniu – zakłada zaangażowanie osoby wykonującej tę czynność. I w tym momencie wali się nasz jasny system podziału na partnera aktywnego i pasywnego w stosunku (oczywiście taki podział Rzymianie znali, ale był on oparty na nieco innych, bardziej złożonych kryteriach). W jednym ze swych utworów (carm. XVI) Katullus odgraża się swym krytykom (mężczyznom), zarzucającym mu niemęskość i skłonności do młodzieńców, że dowiedzie im swej męskości poniżając ich seksualnie poprzez stosunek oralny i analny (pedicabo ego vos et irrumabo!). Zaraz, zaraz… chce im dowieść, że „nie jest pedałem” uprawiając z nimi seks? Przecież to niedorzeczne! Udowodni tym raczej to, co mu zarzucają! – Tego nie da się wpisać w nasze dzisiejsze, stereotypowe schematy myślenia.

W zrozumieniu, jak przeklinali Rzymianie, nie pomagają nam też przekłady literatury rzymskiej, które zwykle łagodzone są w taki sposób, by czytelnikowi nawet na myśl nie przyszło, że wielki rzymski poeta (wzór cnót wszelakich) mógł użyć jakiegoś wyrazu zaczerpniętego wprost z rynsztoka, a co gorsza – w ogóle napisać coś dosadnego i… „wszetecznego”. Niektórzy tłumacze wręcz pomijają pewne partie tekstu czy całe wiersze, przekonując czytelnika, że niektóre utwory „nie nadają się w ogóle do tłumaczenia z powodu znacznie zmienionych pojęć o moralności i przyzwoitości” (Poezje Katulla, tłum. Jan Czubek, Kraków 1898, s. 22). Przekład katullusowego carm. XVI w wykonaniu Świderkówny (I wyd. 1956): „Mocno was skrzywdzę, porządne sprawię lanie, | Draniu Aureli i Furiu gałganie” z adnotacją w przypisie: „draniu i gałganie” – w oryginale nie nadające się do tłumaczenia epitety, określające ich jako osobników niemoralnych, stał się klasykiem i ponadczasowym przykładem cenzurowania starożytnych tekstów. Dziś sytuacja nieco zmienia się na lepsze – na polskim rynku wydawniczym mamy odważniejsze przekłady Katullusa (autorstwa Jacka Wójcickiego z 1990 r. oraz Grzegorza Franczaka i Aleksandry Klęczar z 2013 r.), jednak na swoje nowe przekłady wciąż czeka wielu poetów (m.in. Marcjalis).

Skoro nie ze słowników i przekładów, to skąd mamy czerpać wiedzę o tym, jak klęli Rzymianie? Czy to wiedza aż tak tajemna? Trochę tak, bo… najlepsze publikacje na ten temat są… po łacinie. Ergo – chcesz nauczyć się kląć po łacinie, musisz najpierw nauczyć się łaciny, by móc przeczytać kilka tych podstawowych tekstów. Wszystkie są na wyciągnięcie ręki, nie trzeba wychodzić z domu – wystarczy wygooglać np: „Glossarium eroticum linguae Latinae” (to słownik jednojęzyczny z 1826 roku, ma też swoją wersję łacińsko-niemiecką, wydaną przez Gastona Vorberga), Hermaphroditus Antoniego Beccadelliego (to z kolei zbiór epigramów, wśród których znajdziemy np. przezabawne epitafium dupojebcy) – gorąco polecam wydanie Friedricha Forberga (sic!), który zaopatrzył dzieło Panormity w obszerny łaciński wstęp, komentarz i jeszcze większe posłowie. Forberg uskarża się na nadmierną pruderię lub wręcz łóżkowe niedoświadczenie, bądź nawet brak wyobraźni tłumaczy i leksykografów – dlatego obiecuje czytelnikowi, że postara się jak najlepiej i jak najszerzej wyjaśnić znaczenie słów, które leksykografowie skrzętnie zamiatają pod dywan. Całość napisana jest z niesamowitym przekąsem. Czytelnik ma trochę wrażenie, że to pastisz XIX-wiecznej pracy naukowej, podobny do wcześniejszego traktatu „De arte pedendi” (czyli „O sztuce pierdzenia”) – skądinąd dostępnego od niedawna w polskim przekładzie z języka francuskiego. (Przy okazji warto wspomnieć, że na polskim rynku wydawniczym ukazała się także w zeszłym roku świetna książka, poświęcona rzymskim latrynom – Andrzej Wypustek, „Imperium szamba, ścieku i wychodka. Przyczynek do historii życia codziennego w starożytności”, Warszawa 2018).

No dobrze – ale skąd autorzy tych opracowań wiedzą, jak klęli Rzymianie? Mnóstwo materiału dostarcza nam przede wszystkim dwóch łacińskich poetów – wspomniany wyżej Katullus i Marcjalis (który zostawił po sobie przeszło 1500 epigramów) oraz zbiór Priapeów – obejmujący ponad 80 rubasznych epigramów poświęconych Priapowi, rzymskiemu przodkowi… stracha na wróble (albo raczej na złodziei)! Bożka obdarzonego olbrzymim przyrodzeniem, stawianego chętnie przez Rzymian w ogródkach dla zapewnienia obfitości plonów oraz odstraszania ptaków i złodziei. Priapea zostały przełożone na j. polski raz – przez J. Ciechanowicza, niestety – w moim odczuciu – nazbyt filologicznie i łagodnie. (Polskie przeróbki kilku Priapeów znajdziemy także wśród wierszy… Jana Kochanowskiego!). Ciekawym źródłem jest też jeden z listów Cycerona, który ów napisał do swojego (nie)przyjaciela, by w przezabawny (i naukowy!) sposób odnieść się do tego, że został przez niego nazwany mentula – czyli najzwyczajniej w świecie… chujem.

Do źródeł literackich należy dołożyć pokaźną spuściznę starożytnych chuliganów, kibiców (wyścigów rydwanów i walk gladiatorskich), obszczymurów (chociaż właściwie… osrajmurów – o których pisze w.w. A. Wypustek) i ich pogromców, żołnierzy, politycznych agitatorów, użytkowników publicznych toalet, gości knajp, łaźni, burdeli, zajazdów… którzy nie omieszkali pozostawić po sobie tysięcy graffiti w murach Pompejów, Herkulanum, Stabiów, Rzymu i wielu innych miejsc, które cudem przetrwały do naszych czasów. Nie wspominając już o tabliczkach z napisem „ciekawskim wstęp wzbroniony”, o murarzach pozostawiających po sobie napisy na murach (przed tynkowaniem), którymi przeklinają tych, co zerwą tynk (czyli zniszczą ich pracę), o przedmiotach codziennego użytku, wygrażających się swoim potencjalnym złodziejom… Tego jest naprawdę sporo.

Witam w świecie łacińskiego hejtu, rynsztoka i gladiatorów, po którym postaram się Was oprowadzić w kolejnych kilku tekstach, by opowiedzieć trochę o tym, jak przeklinali starożytni Rzymianie.


Autorem artykułu jest Marcin – Martinus – Loch


Zobacz również:

Rola współczesnej nauki języków klasycznych (łacina, greka, scs)

Na początku była łacina

Żywa łacina – lekcja mówienia w martwym języku. Część I

Żywa łacina – lekcja mówienia w martwym języku. Część II

Caesar czy Cezar?

Jak poprawnie kląć po szwedzku

1. Przekleństwa w szwedzkim

Coś tak oczywistego, a czego na kursach rzadko się uczy albo o czym w ogóle się nie wspomina – przekleństwa. Czy prostackie, czy wysublimowane przez wieki towarzyszą ludziom w ich zmaganiach z niekiedy przykrym życiem. Stosowane są w różnorakich kontekstach, niektóre z nich mogą funkcjonować nawet jako określenia pieszczotliwe. Również nasilenie ich znaczenie może być różne (o czym w dalszej części artykułu).

Przekleństwa są wbrew pozorom rzeczą zupełnie powszechną, bo znajdują zastosowanie w praktycznie wszystkich domenach życia. Rozmowy z obcokrajowcami często w końcu wchodzą na tematy związane z językiem, co naturalnie rodzi okazję do dyskusji na temat przekleństw. Do tego istnieją słowniki wulgaryzmów, a nawet prace naukowe, jak ta, z której ten artykuł czerpie garściami.

Stawiając pierwsze kroki w nauce szwedzkiego, w końcu natknąłem się na najprostsze, najbardziej podstawowe przekleństwo: fan. Fy fan! Vad fan! Fanimej! Fan ta dig! Fan vet det! Niezliczona liczba kombinacji, połączenie wydajności i prostoty – dzięki temu fan swoją ekspresywnością bez wątpienia dorównuje angielskiemu fuck.

Aczkolwiek to właśnie angielskiemu często przypisuje się łatkę zbyt monotonnego w kwestii przekleństw, że wszędzie tylko fuck, shit, bloody. Oczywiście osoby mające z tym językiem styczność na co dzień wiedzą, że to w ogóle nieprawda. A jednak bałem się, że Szwedzi oprócz fan nie znają żadnego innego słowa na wyrażanie tak podstawowych odczuć jak złość, rozczarowanie, niecierpliwość, bezradność i pogarda.

Nic bardziej mylnego.

2. Podstawowa klasyfikacja przekleństw według Ulli Stroh-Wollin oraz przekleństwa sakralne

Stroh-Wollin w swojej pracy Dramernas svordomar – en lexikal och grammatisk studie i 300 års svensk dramatik dzieli przekleństwa na takie, które wywodzą się ze sfery sacrum (celesta, „niebiańskie”), diaboliczne (diaboliska),  fekalne (dotyczące ekskrementów) oraz dotyczące organów płciowych.

Jak można się domyślić, w dzisiejszych czasach przekleństwa sakralne nie robią na nikim większego wrażenia, choć jeszcze w XVIII wieku używanie ich uznawano za niezwykle wulgarne. Głównym tego powodem jest fakt, że dawniej nie na miejscu było nazywać świętości po imieniu. Stąd przekleństwa sakralne podzielić możemy na dosłowne i szczątkowe, w których główny człon nazywający świętość został zupełnie usunięty. Przykłady dosłownych przekleństw:

  • Herregud! – Panie Boże!
  • Jisses/Jesses/Jösses! – Jezu/Jezusie!
  • Store Gud! – Wielki Boże!
  • O min Gud! – O mój Boże!
  • Herre min evige! – Mój wieczny Panie!
  • Himmel! – Niebiosa!
  • Jemine! – Panie Boże!

Ten mały zestaw pokrywa się w większości z naszym rodzimym inwentarzem, za wyjątkiem „Herre min evige!”, bo ten jeden zwrot rzeczywiście musiałem przetłumaczyć. Zwrot „Jemine” wywodzi się z łacińskiego „Jesu Domine” („Panie Jezu”); często używane przekleństwa mają ściągnięte formy. Przykłady przekleństw eufemicznych:

  • Bevara! – Uchroń!
  • Kors! – (Na) Krzyż!
  • Själ! – Duszo!
  • Vaserra tre! – Krzyż pański!

W przypadku ostatniego przykładu trudno jest zorientować się, czego zniekształconą formą jest „vaserra tre”. Otóż „vaserra” wywodzi się z staroszwedzkiej frazy „vārs hærra”, czyli „pana naszego”; „trǣ“ natomiast oznacza „drzewo” w znaczeniu „krzyż”. Stąd tłumaczenie „krzyż pański”.

3. Przekleństwa diaboliczne

Grupa przekleństw, do której należy fan oraz przeważająca część współcześnie używanych wulgaryzmów. Wulgaryzmy te w czasach, kiedy religia grała istotną rolę w życiu bogobojnych Szwedów, miały bardzo obelżywe znaczenie, które zachowało się do dziś.

Tak jak w przypadku przekleństw sakralnych, istnieją one w dwóch wariantach – dosłownym i eufemicznym. Jak sama nazwa wskazuje, epitety diaboliczne dotyczą osoby diabła i piekła. Zdarzają się też przekleństwa związane z liczbami. W większości przypadków do czynienia mamy z synonimami (kursywą oznaczyłem warianty bardzo wulgarne), na przykład:

  • djävla/jävla – przeklęty, zapluty, pierdolony
  • djävlar/jävlar  – „cholera!”
  • djävlig/jävlig – diabelny
  • det är fördjävligt/förjävligt – „niech to diabli wezmą!”, „niech to szlag!”, „kurwa mać!”
  • (fy) fan – „cholera!”, „kurwa!”
  • det vete fan! – „diabli wiedzą!”
  • vad fan (är det här)? – „co to kurwa jest?”
  • satan – „do diabła!”
  • (vad i) helvete – „co do kurwy?”
  • dra åt fan/helvete  – „odpierdol się!”
  • jävel  – szmaciarz, skurwiel

Wyżej wymienione przekleństwa są bardzo plastyczne i pozwalają na układanie niezliczonej ilości nowych inwektyw, np.:

  • Satans otur – Cholerny pech
  • Vad fan är det för fel på dig? – Co jest z tobą kurwa nie tak?
  • Vad fan håller du på med? – Co ty odpierdalasz?
  • Det var en förjävlig dag – To był przerąbany dzień
  • Fy fan vad jag är hungrig! – Cholera, jaki jestem głodny!
  • Vad i helvete ska jag äta? – Co mam kurwa zjeść?
  • Han är en smutsig jävel!  – On jest jebanym brudasem!

Ciekawa jest też sama etymologia przekleństw.

  • fan, słowo spokrewnione z duńskim fænden i norweskim faen, ze staronordyckiego fendinn, najprawdopodobniej z północnofryzyjskiego fandia oznaczającego “nawiedzać”.
  • djävul oraz pokrewne, łączone z duńskim djævel, islandzkim djǫfull i niemieckim Teufel; z łacińskiego diabolus (gr. διάβολος, „oskarżyciel”, „oszczerca”). Należy zwrócić uwagę na to, że współcześnie bardziej popularne są formy bez początkowego „d”, które i tak nie zmienia wymowy: jävel, jävla etc.

Najpopularniejszymi eufemizmami w tej kategorii są:

  • jäkla – zakichany, przeklęty
  • förbannad – przeklęty
  • fördömd – potępiony, cholerny
  • hin (onde) – diabeł, czort
  • raggen – diabeł
  • sabla  – vide jäkla
  • attan – „choroba!”, „jasny szlag!”
  • banne mig (banne mej, banimej) – naprawdę
  • sjutton – vide attan
  • tusan – vide attan
  • helsike – eufemizm na helvete

Eufemizmy z natury są łagodniejsze, co widać po przytoczonych powyżej zwrotach. Przykłady ich użycia:

  • Fy attan/sjutton/tusan! – Choroba no!
  • Hon är ett hår av hin! – Diabeł nie kobieta!
  • Ni är banimej riktigt tråkiga att titta på. – Naprawdę nudno się was ogląda.

Krótkie wyjaśnienia etymologiczne:

  • Eufemizmy liczebnikowe takiej jak: attan, tusan zasługują na szczególną uwagę przez fakt, że oba są skamieniałymi formami słów arton i tusen. Wszystkie trzy (attan, tusan, sjutton) były w przeszłości używane razem z innymi, mocniejszymi przekleństwami.
  • jäkla powstało przez podmianę „v” na „k” w djävuls-ord, np. jävla-jäkla, jävlar-jäklar. Słowa z „k” nie są prawie wcale wulgarne i mogą mieć nawet żartobliwe konotacje.
  • sabla powstało z połączenia słów satan i djävul, ma moc porównywalną do jäkla; podobnie ma się helsike do helvete.

4. Przekleństwa dotyczące narządów płciowych

Spora grupa przekleństw dotyczy narządów płciowych, kopulacji, masturbacji i innych czynności seksualnych:

  • kuk – fiut, chuj
  • dolme – vide kuk
  • fitta – cipa, pizda, również o osobie
  • mutta – vide fitta
  • knulla – jebać, ruchać, pierdolić
  • runka – wulg. masturbować się, walić (tylko o mężczyznach)
  • rövknulla – wulg. uprawiać seks analny
  • munknulla – wulg. uprawiać seks oralny

Użyć ich można w różnoraki sposób:

  • Han har stor kuk. – On ma dużego.
  • Jag hatar dig din jävla fitta! – Nienawidzę cię, głupia pizdo!
  • Han har ju knullat alla. – On wyruchał przecież wszystkich.

Należy zwrócić uwagę na to, że są to słowa ekstremalnie wulgarne, których ładunek emocjonalny jest na tyle negatywny, że są one bardzo nieodpowiednie w większości sytuacji. Etymologicznie na uwagę zasługuje słowo kuk, który semantycznie w dość oczywisty sposób można łączyć z angielskim cock:

  • kuk ze staronordyckiego kokkr, z pragermańskiego kukkaz, spokrewnione z angielskim cock, o tym samym zresztą znaczeniu (z tym że cock oznacza również koguta).

5. Przyszłość szwedzkich przekleństw

Inwentarz szwedzkich przekleństw jest naprawdę spory, a mimo to da się zaobserwować stały import angielskich wulgaryzmów, szczególnie różnych form shit i fuck:

  • Shit det var sista gången! – Kurwa, to był ostatni raz!
  • Jag är helt fucked. – Jestem zupełnie wykończony.

Mówi się, że to dlatego, że rodzime przekleństwa nie mają tego czegoś. Jakiejś cechy, która sprawia, że przekleństwa stają się mustiga. Ja jednak zachęcam, jakkolwiek by to nie brzmiało, do nauki i wykorzystywania pięknych szwedzkich epitetów, oczywiście w odpowiednich sytuacjach.


Źródła:
Etymological Dictionary of Proto-Germanic
Wiktionary
Snuskexpertens favoritord: ”F***A”
Slangopedia
Fy sjutton vilka konstiga svordomar
Mer om svenska svordomar
Jösses! Svordomarna som tappat sin himmelska kraft
SAOB
Dramernas svordomar – en lexikal och grammatisk studie i 300
års svensk dramatik

Francuski w Kanadzie – prowincja Manitoba i język mitchif

Postanowiłam napisać kolejny artykuł bazujący na języku francuskim, a w istocie na jego odmianie, która jest używana w Kanadzie. Poprzednio pisałam o Québecu i ten tekst możecie znaleźć, klikając tutaj. Natomiast dzisiejszy artykuł będzie poświęcony prowincji kanadyjskiej o nazwie Manitoba, a także skupimy się na Metysach, języku mitchif i sławnych ‘sacres québecois’.

Manitoba leży w środkowej części kraju, pomiędzy Ontario i Saskatchewan. Językami urzędowymi są tutaj francuski i angielski. Nazwa miasta może pochodzić z języka odżibwe i oznaczać ‘cieśninę duchów’. Tereny te były zamieszkiwane przez liczne plemiona indiańskie. Po 1670 roku rozpoczął się kontakt z Europejc250px-Manitoba_in_Canada.svgzykami. Było to spowodowane przede wszystkim utworzeniem Kompanii Zatoki Hudsona. Powstały pierwsze osiedla w dolinie rzeki Red River, gdzie przybywali ludzie głównie ze Szkocji i z Quebecu. Tamtejsi Indianie również zostali zaangażowani w system gospodarczy ówczesnych osiedli. Tereny Manitoby były bardzo atrakcyjne gospodarczo dla przedstawicieli brytyjskiej spółki handlowej, toteż starano się, aby stosunki pomiędzy Europejczykami a rdzennymi mieszkańcami tych ziem były jak najbardziej korzystne. W związku z tym przez około sześćdziesiąt lat wytworzyła się specyficzna grupa społeczna łącząca w sobie elementy różnych kultur – byli to Metysi. Po rebelii nad rzeką czerwoną, na mocy Ustawy o Manitobie z 1870 roku, wytyczono granice prowincji. I tak stolica – miasto Winnipeg – jest intensywnie rozwijającym się ośrodkiem naukowym i przemysłowym. I oczywiście warto wspomnieć dewizę Manitoby, a są to słowa: „Gloriosus et Liber” (Wspaniały i Silny).Armoiries_du_Manitoba

Chciałabym zwrócić uwagę na odrębność społeczności metyskiej. Otóż, jako potomkowie Indian i europejskich kupców, Metysi bardzo dbają o to, by ich kultura i zwyczaje przetrwały w kosmopolitycznym świecie. Służy temu między innymi Krajowa Rada Metysów, która reprezentuje interesy społeczności. Wyróżniono kryteria przynależności do tej zbiorowości, są to miedzy innymi: samoidentyfikacja jako Metys, pochodzenie od członka rodziny metyskiej,  odrębność od innych rdzennych ludów Kanady, akceptacja przez Naród Metysów. Jeśli chodzi o liczebność społeczności Metyskiej, to według różnych źródeł, wynosi ona od 300 do 700 tysięcy. Większość Metysów posługuje się językiem angielskim bądź francuskim, wzrasta jednak zainteresowanie językiem mitchif965352a5cdcdf827141de2b660b723cd0cea19235a732f56086e53b7deea26a8.

Język mitchif (w zależności od pisowni, métchif lub po polsku miszif) jest mieszanką języka francuskiego kanadyjskiego i języka kri. Klasyfikuje się go najczęściej w kategorii języków kreolskich. Przyjrzyjmy się mu dokładniej i dokonajmy analizy. Otóż, język ten składa się głównie z czasowników języka kri, rzeczowników francuskich i wielu innych zapożyczeń z języków takich jak odżibwe i déné. Co więceweatherj, przymiotniki są zapożyczone z francuskiego, ponieważ w języku kri nie istnieją. Ich użycie i rola w zdaniu podlega regułom języka francuskiego. Jeśli chodzi o szyk zdania, to nie ma tutaj z góry określonych reguł, toteż ludzie posługujący się językiem mitchif budują wypowiedzi w bardzo dowolny sposób. I oczywiście fonetyka – zupełnie różna od tej francuskiej, ale spójrzmy też na przykładowe zdania – ktoś, kto miał styczność ze standardowym francuskim może być w szoku, gdy zobaczy te słowa i ich pisownie 😉 I od razu uprzedzam, język mitchif ma oczywiście swoje odmiany/dialekty. W poniższej tabelce zobaczymy Mitchif-Cri, Mitchif-Francuski i Mitchif–Ile-à-la Crosse. Zaczynamy!

 

English                           Michif-Cree                          Michif-French                      Ile-à-la-Crosse Michif

Hello!                             Taanshi!                                Bounjour!                            Tansi!

How are you?                Taanshi kiiya?                       Coumment ca va?              Tan’si kiya?

Where are you from?     Taanday ooshciiyenn?        D’ivou titte viens?                 Taniti ohci kiya?

How old are you?           Taanshi shpiishchishiyen? Quel age t’a?                        Tanitahtopiponiyan kiya?

 

I jak? Ma ktoś może pomysł jak przeczytać Tanitahtopiponiyan kiya? Z pewnością dla mnie byłoby to ogromne wyzwanie. Ale jeśli macie ochotę posłuchać języka mitchif, a może nawet podjąć się jego nauki, to zachęcam do kliknięcia tutaj: michiflanguage. Strona jest bardzo dobrze zaprojektowana, można posłuchać wymowy i wydaje mi się, że z pewnością materiały tam zamieszczone okażą się pomocne. A klikając tutaj, poznacie nazwy zwierząt. Gdyby ktoś zdecydował się na naukę tego języka, to mam dobrą wiadomość – w Kanadzie ukazały się słowniki, a co więcej, jest też aplikacja na androida o nazwie Mitchif To Go.2013-Michif-Dictionary-Final-Cover

Skoro już wiemy co nieco o języku mitchif i Manitobie, to powróćmy do słowa-klucza dla Quebecu, jakim jest TABARNAK. O co chodzi? Po kolei, les sacres québecois to nic innego jak słowa, które funkcjonują w języku mówionym we francuskiej części Kanady. Są one używane głównie do wyrażenia złości, niechęci, zaskoczenia, a także do waloryzacji. Te specyficzne przekleństwa są nazywane sacres – czyli święte – nie bez przyczyny, otóż powstały one głównie przez metamorfozę innych słów, używanych w kontekście religijnym. Czas na przykłady. Po pierwsze tabarnak – słowo, które pochodzi od tabernakulum, ale używane w języku mówionym ma wydźwięk pejoratywny. Wszystkie sacres québecois możemy podzielić na kilka kategorii :

Osoby : Christ (Chrystus), Vierge (Święta Panienko ), Diable (Diabeł), Bon Dieu (Dobry Boże)
Przedmioty : Tabarnak (Tabernakulum), Hostie (Hostia), Ciboire (Cyborium), Crucifix (Krucyfiks)
Pojęcia : Baptême (Chrzest),  Sacrifice (Poświęcenie/Ofiara), Sacrement (Sakrament)

Oczywiście poniżej znajdą się linki i odnośniki, które mogą Was zainteresować, natomiast chciałabym wyjaśnić jeszcze jedną kwestię – skąd akurat te słowa uważane są za małe przekleństwa? „Święte słowa”, czyli takie, które kojarzone są z religią, mają oczywiście swój początek w historii Kanady. Na początek XIX wieku przypada w tym kraju czas dużych wpływów Kościoła Katolickiego. Z całą pewnością było to przyczyną frustra200px-Tabarnak_graffiticji wielu osób. Dlatego też zaczerpnięto ze „słownika” katolickiego wiele słów i zaczęto ich nagminnie używać w formie małych przekleństw, które wzmacniały wypowiedź. Po cichej rewolucji po 1960 roku wpływy katolicyzmu zaczęły słabnąć, jednak sacres quebecois nie straciły w związku z tym swojej pozycji. Co więcej, rozprzestrzeniły się na terenie całego Québecu. Być może sama idea wykorzystania tych słów została zaczerpnięta z Biblii, gdzie jasno i wyraźnie napisane jest „Nie używaj imienia Pana Boga swego nadaremno”.

Tak więc zachęcam Was do przesłuchania sobie wymowy poszczególnych słów na lekcji języka Québecu – tutaj.

Ciekawostką pozostaje fakt, iż nie tylko w Québecu używa się „religijnych wyrażeń” do przeklinania bądź wyrażania złości. Podobnie jest we włoskim gdzie można usłyszeć słowa ostia i Sacramento – choć nie są to mocne przekleństwa. To samo jest w  bawarskim niemieckim – tam funkcjonuje słowo Sakrament, Czesi z kolei mówią Krucifix. Język hiszpański zapożyczył słowo la hostia, a w katalońskim hostia jest często skracana do osti.

 

A jaka jest Wasza opinia na temat języku mitchif? Czy dla nas Polaków może się wydawać atrakcyjny?