filologia

Lingwistyka stosowana, czyli praktyczna nauka języka (w teorii)

lingArtykuł piszę z myślą o osobach, które zastanawiają się, czy wybór lingwistyki stosowanej to lepsza opcja niż filologia, i które w ogóle biorą pod uwagę studiowanie języków. Filologii nie studiowałam, więc nie wiem, jak tam jest, natomiast studiuję lingwistykę na Uniwersytecie w Gdańsku w kombinacji angielski i niemiecki (innych wariacji nie ma). Właśnie ukończyłam I rok studiów i sądzę, że jestem w stanie przekazać parę rzetelnych informacji.

Kierunek ten wybrałam z miłości do niemieckiego, a że sama nauka języka mi nie wystarczała, a kultura i literatura krajów niemieckojęzycznych niezbyt interesowała, toteż wybrałam lingwistykę. Z początku wydawała się idealna, wziąwszy pod uwagę fakt, że jako osoba aspirująca na tłumacza mogłam wybrać specjalizację translatorską (w Gdańsku tylko taka jest dostępna). Lingwistyka to kierunek, który z założenia polega na praktycznej nauce dwóch języków obcych i poszerzania wiedzy o języku. W stosunku do filologii materiał z kultury i literatury jest na lingwistyce dość okrojony. Kierunek ten ma przygotować w przyszłości do zawodu tłumacza lub pracy gdziekolwiek, gdzie wymagana jest biegła znajomość dwóch (lub więcej) języków obcych (na lingwistyce często obowiązkowa jest nauka trzeciego języka obcego).
W Polsce lingwistykę można studiować na sześciu uniwersytetach w różnych kombinacjach językowych np. angielski i niemiecki / hiszpański czy francuski i arabski. Na niektórych uczelniach nauka obu języków obcych odbywa się na równym poziomie, a na innych wybiera się język główny, a drugiego uczy się od podstaw. Jako że studiuję w Gdańsku, przedstawię jak nauka wygląda tam i jakie do tej pory były moje doświadczenia.

Nauka dwóch języków obcych jednocześnie może wydawać się sporym wyzwaniem, ale czy rzeczywiście tak jest?

I tak i nie. Tak naprawdę wszystko zależy od osoby, zdolności i umiejętności. Niewątpliwie ważną kwestią jest nastawienie. Osoba, która wie, po co idzie na studia i czego po nich oczekuje, będzie w stanie szybko stwierdzić, czy ten kierunek spełnia jej oczekiwania, czy da sobie radę i czy wiele się tam nauczy. Gdy idziemy do szkoły, na studia czy do pracy, zawsze pojawiają się oczekiwania i nadzieje.
Znając już dość dobrze chociaż jeden język obcy i ucząc się systematycznie, można całkiem dobrze sobie radzić na lingwistyce. Najczęstszą aktywnością związaną ze studiami jest uczęszczanie na zajęcia, odrabianie prac domowych i nauka na kolokwia, a tylko kilka tygodni w roku stanowi okres bardzo intensywnej nauki przed sesją.
Problematyczne może okazać się „przestawianie” na drugi język. Po trzygodzinnym bloku zajęć z niemieckiego czasami niełatwo jest z marszu zacząć mówić po angielsku na innych zajęciach. Na drugim roku dochodzi dodatkowo trzeci język obcy w formie lektoratu raz w tygodniu, więc warto się zastanowić, czy to aby nie za dużo, natomiast tak jak wcześniej zaznaczyłam, wszystko zależy od osoby i jej możliwości.

Czy na lingwistyce stosowanej rzeczywiście jest więcej godzin praktycznej nauki języka, a mniej nauki o kulturze i literaturze?

Praktyczna nauka jednego języka obcego to tylko trzy zajęcia w tygodniu po półtorej godziny, prawie tyle, co na kursie językowym. Znacznie przeważa liczba przedmiotów takich jak językoznawstwo, literaturoznawstwo, łacina, gramatyka praktyczna i opisowa oraz zajęcia typu wf, psychologia oraz wykłady do wyboru.
Na początku zdziwiła mnie spora liczba przedmiotów „ogólnorozwojowych”, niezwiązanych bezpośrednio z kierunkiem, i do tej pory nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy są one przydatne. Z założenia pewnie tak, natomiast sposób prowadzenia zajęć i treść wykładów pozostawia czasami wiele do życzenia.
Gramatyka praktyczna i opisowa to przedmioty, które pomagają lepiej zrozumieć język, jego historię, rodzaje, odmiany oraz funkcje. Poza studiami pewnie nigdy bym do takiej wiedzy nie dotarła.
Jeżeli chodzi o materiały, to są nimi najczęściej kserówki od wykładowców, materiały ze stron internetowych typu „dw.de” oraz książki, które musieliśmy samodzielnie zakupić: do niemieckiego „Deutsche Grammatik Helbig/Buscha” oraz angielskiego „Proficiency Expert Course Book”, oraz „MyGrammarLab C1/C2”.
Zaliczenia, kolokwia i sesja wyglądają w ten sposób, że na egzamin z jakiegokolwiek przedmiotu można spokojnie nauczyć się na tydzień przed, jeżeli posiada się porządne notatki. W przypadku PNJ (Praktyczna Nauka Języka) przy braku systematycznej nauki, zdanie graniczy z cudem. Nie sposób w tydzień nauczyć się kilku tysięcy słówek, pisania i mówienia w języku obcym. Na szczęście obowiązkowa obecność na zajęciach i częste kolokwia zmuszają w pewnym stopniu do regularnej nauki.

Czy to prawda, że studia zabijają pasję?

Ponownie, i tak i nie. Na początku studiów, przez pierwsze dwa miesiące czułam niedosyt. Byłam szczęśliwa, że w końcu uczę się tego, czego chcę się nauczyć. Z czasem jednak, kiedy wykłady i ćwiczenia zaczynają coraz mniej interesować, a dla wielu nowo poznanych słów, fraz i zwrotów idiomatycznych przestaje się znajdować zastosowanie w prawdziwym świecie, motywacja i zainteresowanie maleją. Zmotywowało mnie to do poświęcania dodatkowego czasu na samodzielną naukę języka w domu i do poznawania innych języków obcych. Czasami materiał ze studiów nie wystarcza dla potrzeb osobistych czy do pracy, a brakującą wiedzę trzeba uzupełniać samemu. Bywa też tak, że nauka jednego czy dwóch języków przez dłuższy czas może być nużąca i ma się ochotę na małą odmianę i inny język.

Czy opłaca się studiować lingwistykę stosowaną?

Tak, ponieważ nawet jeżeli kierunku się nie skończy, to studia lingwistyczne są wartościowym doświadczeniem. Na lingwistyce można się wiele nauczyć, nie tylko języka obcego, ale przede wszystkim samodzielnego i krytycznego myślenia. Oferowane są wyjazdy studyjne za granicę, gdzie większość zajęć jest prowadzona przez native speakerów (w Gdańsku większość wykładowców to Polacy). Poza tym, możliwości znalezienia dobrej pracy po ukończeniu lingwistyki są większe niż w przypadku studiów filologicznych, ponieważ dla wielu pracodawców w dzisiejszych czasach jeden język obcy to za mało.
Dla osób zainteresowanych tylko praktyczną nauką języka i rozwijaniem praktycznych umiejętności, lepszą opcją może jednak okazać się kurs językowy, samodzielna nauka w domu lub z nauczycielem przez Internet.


Autorką tekstu jest Izabela Grunowska.

Zobacz również:

Garść (nie)poważnych refleksji na temat programu Erasmus
Język obcy dla seniora
Fille au pair – praca, nauka, opieka
Przedszkola kształcą poliglotów
I do … czyli o wyborach językowych na całe życie
Czy warto zapisać się na kurs językowy?
O szkołach językowych
Jeszcze o szkołach językowych
Czy warto iść na filologię? Kastylijska spowiedź
Będąc niemłodą już iberystką: pierwsze wrażenia ze studiów
75% samouctwa, czyli czarna owca na Woofli
O sławą objętych projektach (nie tylko) europejskich – Comenius, Erasmus i inne podróże językowe
Jak wiele można wynieść z polskiej szkoły, czyli mankamenty i problemy polskiej sceny edukacji językowej

W obronie filologii i nauczycieli

SPonad 5 lat temu, kiedy pisałem wstęp do "Świata języków obcych", przyświecał mi przede wszystkim cel popularyzacji samodzielnej nauki języka obcego. Ówcześnie panowało dość powszechnie przekonanie, że obcą mowę można opanować jedynie na kursie lub w szkole, podczas gdy siedzący w domu student z samouczkiem rzucał się tak naprawdę z motyką na słońce. Patrząc na napływające na naszą skrzynkę redakcyjną maile oraz komentarze, zarówno na stronie jak i na naszym facebookowym profilu, odnoszę wrażenie, że pogląd ten powoli odchodzi w zapomnienie. Jednocześnie jednak niepokoi mnie trochę negatywna propaganda na temat studiów filologicznych, jaka ostatnio ma miejsce. Mówi się, że studia te nie uczą języka, że nauczyciele prowadzą zajęcia w nieciekawy sposób bądź za dużo wymagają. Chciałbym stanąć teraz w ich obronie, jednocześnie wbijając trochę szpilę w zachowania studentów/uczniów (terminów tych będę używał zamiennie, bo tyczy się to niemal każdej zorganizowanej formy nauki). Mam nadzieję, że co bardziej ambitni nie przestaną po tym artykule nas czytać.

O prawdziwej roli nauczyciela
Dość często zdarza mi się słyszeć bardzo niepochlebne opinie na temat możliwości nauczenia się języka obcego na kierunku filologicznym. Sam jestem zresztą zdania, iż osoba kończąca studia nie powinna mieć większych problemów ze zdaniem egzaminu na poziomie C1 – jeśli nie, to oznacza, że coś w całym procesie nauki nie gra. Jesteśmy tylko ludźmi i trudno nam czasami spojrzeć na problem z innej perspektywy niż nasza własna. Nie dziwi w związku z tym, iż znacznie częściej winy szukamy w naszym systemie edukacji, rzadziej widzimy ją natomiast w nas samych.

W dzisiejszym świecie panuje mylne moim zdaniem przekonanie, że głównym zadaniem nauczyciela jest nauczenie języka, bez względu na postawę ucznia względem samego procesu nauki. Pogląd ten jest dla przeciętnej osoby uczącej się języka obcego bardzo wygodny – w razie niepowodzenia możemy bowiem winić nie samych siebie, lecz nauczyciela, który był osobiście odpowiedzialny za naszą edukacyjną porażkę. Wszystkiemu, co złe, winien jest mityczny system, który zbudowany jest tak, by maksymalnie utrudnić nauczenie się języka, najpierw w szkole, a później na studiach. Mało kto zauważa, że w tym systemie ogromną rolę odgrywają też sami studenci, którzy bardzo często przybierają postawę malkontenta, nie starają się, po czym szukają winy wszędzie, tylko nie w sobie.

Nauczyciel języka obcego to nie jest osoba, której zadaniem jest podanie Ci tabelki z odmianą czasownika "być" bądź listy słówek w języku X. To pierwsze znajdziesz bez problemu w podręczniku, to drugie w dobrym słowniku. Ktoś powie, że nikt inny nie jest w stanie Cię nauczyć poprawnej wymowy? Zaręczam, iż najlepszym wzorcem wymowy nie jest nauczyciel, lecz prezenterzy telewizyjni lub radiowcy. Jeśli nauczyciel jest dobry, to jest w stanie co najwyżej rozwiać Twoje wątpliwości dotyczące poszczególnych aspektów języka, które w dużej mierze opanowałeś wcześniej samemu bądź poprawić błędy.

Bardzo na miejscu wydaje mi się w tym momencie analogia do nauki programowania. Dla każdego studenta informatyki dość oczywistym jest, że pracując wyłącznie na materiale dostarczanym przez uczelnię, profesjonalnym programistą nie zostanie, bo do tego potrzebne są godziny samodzielnej pracy i poznawanie aspektów, które najbardziej nas interesują w kontekście naszych prywatnych projektów czy też przyszłej pracy. Dziwi mnie, dlaczego dla tak wielu studentów filologii jest to pogląd zupełnie obcy. Przecież język obcy, podobnie jak języki programowania, nie jest przedmiotem, którego można nauczyć bez odpowiedniego zaangażowania osoby uczącej się. Same zajęcia natomiast powinny bardziej przypominać konsultacje z przygotowanymi studentami, którzy przykładają się do pracy, sami wiedzą, czego chcą się nauczyć, z czym mają największe problemy. Przez ostatnie 10 lat zaledwie przez 2 lata nie studiowałem – wiem z doświadczenia, że nawet na najbardziej prestiżowych uczelniach krajowych wspomniana wyżej sytuacja należy do rzadkości. Za brak sukcesu możemy mieć w tym wypadku pretensje głównie do samych siebie i do tego, że nie mieliśmy kontaktu z językiem poza zajęciami szkolnymi.

kursyO prawdziwej roli studiów filologicznych
Gdyby spytać przeciętnego studenta, dlaczego poszedł na studia filologiczne, ten najpewniej odpowiedziałby, że możliwość nauczenia się języka była największą motywacją. Rzecz jednak w tym, że celem studiów filologicznych jest przede wszystkim zapoznanie studenta z szeroko pojętą kultura danego języka i zakłada się, iż student włoży trochę pracy w to, by opanować tak podstawowe narzędzie jak język, który do badań tej kultury mu będzie służył. Jeśli ktoś uważa, że pozna kulturę X, nie znając języka X oraz polegając tylko i wyłącznie na tłumaczeniach na polski czy angielski, to się grubo myli. Opanowanie języka obcego jest na filologii czymś, czego powinno się przede wszystkim wymagać od studentów. Ci tak naprawdę na trzecim roku studiów powinni już być w stanie chociażby czytać literaturę w obcym języku. Umiejętność ta zresztą w idealnej sytuacji, zwłaszcza gdy mówimy o językach takich jak angielski, niemiecki czy rosyjski, powinna być warunkiem przyjęcia na dane studia filologiczne. Jeśli ktoś natomiast po dwóch latach wytężonej nauki nadal ma poważny problem z przeczytaniem publikacji czy też przeprowadzenie pozapodręcznikowej konwersacji w swoim docelowym języku, to oznacza, że ten okres najzwyczajniej w świecie zmarnował i powinien się zastanowić, czy rzeczywiście zależy mu na tym, by dany kierunek studiować.

Jeśli cokolwiek mógłbym na filologii skrytykować, to brak interdyscyplinarnego podejścia i skupienie się na bardzo wąskim wycinku kulturowej rzeczywistości. Znajomość języka obcego i kultury daje naprawdę ogromne możliwości w sytuacji, kiedy jesteśmy to w stanie połączyć z wiedzą na temat historii, stosunków międzynarodowych, ekonomii, prawa, programowania. Program filologii przeważnie do tego nie zachęca, ale jest to raczej tendencja ogólna każdej instytucji. Osobiście uważam, że mamy za dużo inżynierów, którzy mają problem z czytaniem literatury oraz za dużo magistrów nie potrafiących całkować. Jest to jednak temat na zupełnie inny artykuł.

Nie chcę, żeby artykuł ten brzmiał jak tyrada wymierzona we wszystkich studentów, której autor jako jedyny zawsze miał wszystko w małym palcu – prawdę powiedziawszy, mnie samemu nieraz zdarzało się przyjść na zajęcia nieprzygotowanym. Z perspektywy czasu jednak stwierdzam, że dużo więcej byłbym w stanie wynieść z zajęć, gdyby te były odwiedzane przez osoby, które rzeczywiście w nich chciały uczestniczyć i miały kontakt z językiem obcym również po zajęciach. Chciałbym więc nakłonić do trochę bardziej krytycznej postawy względem samych siebie. Przeważnie bowiem mamy pretensje do lektora, do programu nauczania, do narzucanego nam z góry systemu. Tymczasem w nauce języka obcego 90% sukcesu to nasza własna praca i kontakt z językiem. Jeśli wystarczająco dużo pracujemy samodzielnie, to kiepski nauczyciel nie zahamuje naszego postępu. I na odwrót – nawet najlepszy nauczyciel będzie bezradny w sytuacji, kiedy nic z siebie nie dajemy. Narzekać natomiast zawsze możemy. Rzecz w tym, że samym narzekaniem jeszcze nigdy nikt nic konkretnego nie zbudował.

Podobne artykuły:
Rola współczesnej nauki języków klasycznych
Kiedy i jak korzystać z Wikipedii przy nauce języka obcego?
Nauka języka bez podręcznika – część 1
Nauka języka bez podręcznika – część 2
Myśl samodzielnie i nie patrz na innych, czyli krytyka poliglotów

Czy warto iść na filologię? Kastylijska spowiedź

filologiaTrzy lata na filologii hiszpańskiej minęły jak jeden dzień. Teraz, z dyplomem studiów licencjackich w dłoni (niestety nie dosłownie, gdyż będzie on gotowy dopiero w październiku) zasiadam do tego wpisu, jednego z serii bardziej osobistych. Postaram się jednak przemycić również ogólne myśli i wskazówki dla osób, które rozważają podjęcie studiów filologicznych. Skupię się na tym, czy kierunek jest ciekawy i rozwijający, pozostawiając na marginesie bardzo ważny aspekt, jakim są perspektywy pracy zawodowej, o którym dopiero będę mogła się wypowiedzieć. Czy gdybym mogła cofnąć to poszłabym na ten sam kierunek? Odpowiedź brzmi: bez wątpienia tak! No to zaczynamy!

Studia rozpoczęłam bez znajomości języka hiszpańskiego, co na pewno wpłynęło na mój pozytywny odbiór kierunku. Chociaż studia filologiczne to nie kurs językowy (zdanie, z którym zetknął się chyba każdy, kto myślał o pójściu na filologię – wyświechtane, ale prawdziwe), moim głównym celem było poznanie języka od zera do, jak zakłada program, poziomu C1. Czy się udało? Powiedziałabym, że prawie. Zdałam z dobrymi wynikami egzamin na tym poziomie, ale na pewno nie odważę się powiedzieć, że osiągnęłam C1 we wszystkich sprawnościach językowych. Kluczowym przedmiotem była Praktyczna Nauka Języka Hiszpańskiego, podzielona na moduły: konwersacje i rozumienie ze słuchu, język pisany, gramatyka oraz słownictwo i czytanie. Zajęcia przeprowadzali w kolejnych semestrach różni wykładowcy. Właśnie ta wielotorowa nauka i rozwijanie równolegle różnych sprawności językowych, moim zdaniem niemożliwe do osiągnięcia na kursie językowym nawet przy dużej liczbie godzin, najbardziej spodobało mi się na filologii. Najwięcej pracy wymagał pierwszy rok, na którym musieliśmy opanować język hiszpański na tyle, by od drugiego roku móc uczestniczyć w zajęciach tylko po hiszpańsku razem z grupą zaawansowaną. Na przykład na zajęciach ze słownictwa zajmowaliśmy się dwoma działami z zawierających sporo ćwiczeń książek "Vocabulario en diálogo" i "Viva el vocabulario", a ze słownictwem z kolejnych kilku działów musieliśmy się zapoznać w domu. Na zajęciach z języka pisanego nie tylko pisaliśmy teksty, ale i poznawaliśmy ortografię oraz interpunkcję. Pracochłonne było przyswojenie reguł gramatycznych, chociaż na przykład tryb Subjuntivo okazał się mniej problematyczny, niż się z początku wydawało. Na gramatyce korzystaliśmy z materiałów z wielu książek, ale wiodące były „Uso de la gramática española” (dostępne również dla wyższych poziomów) oraz „Gramática básica del estudiante de español”. Polecam zwłaszcza tę drugą pozycję, która zauroczyła mnie pomysłowymi ćwiczeniami i nieraz absurdalnymi, a dzięki temu łatwo zapadającymi w pamięć zdaniami np. negowaniem, jakoby ślimak miał inteligencję większą od ludzkiej, oczywiście z użyciem trybu Subjuntivo 😉 Podczas konwersacji mogliśmy przećwiczyć ostatnio opanowane słownictwo i gramatykę.

Na niektórych przedmiotach (zwłaszcza na PNJH) nasza znajomość materiału była regularnie sprawdzana poprzez kartkówki i kolokwia, na innych dopiero dzięki końcowemu kolokwium lub egzaminowi. Brak jednego, wiodącego podręcznika oraz korzystanie z materiałów zebranych i przygotowanych przez wykładowców były z mojej perspektywy ogromną zaletą, choć niestety i tak mam skłonność do opierania się za bardzo na podręcznikach i od początku za mało sięgałam po żywy język.

Oprócz PNJH w poszerzeniu wiedzy o hiszpańskim i o językach w ogóle pomogły mi wstęp do językoznawstwa oraz gramatyka opisowa: fonetyka, morfologia i składnia. Poznałam też w pewnym stopniu drugi język romański – spośród francuskiego, włoskiego i portugalskiego wybrałam ten ostatni. Pozostałe przedmioty to między innymi: historia literatury Hiszpanii i Ameryki Łacińskiej, historia Hiszpanii i Ameryki Łacińskiej, historia języka hiszpańskiego, metodologia pracy z tekstem literackim, wstęp do literaturoznawstwa, łacina, akwizycja języków obcych, a także przedmioty opcyjne z oferty całego uniwersytetu (np. bardzo interesujące zajęcia z psychologii!) lub instytutu. Oczywiście, programy filologii są różne na różnych uniwersytetach, dlatego przyszłych kandydatów gorąco zachęcam do przejrzenia programu studiów. Ponadto radzę zasięgnąć języka u wyższych roczników, gdyż bardzo dużo zależy od wykładowcy: przedmiot z bardzo intrygującą nazwą i ciekawym programem może się okazać kiepsko prowadzony, i odwrotnie.

Na osobny akapit zasługuje możliwość udziału w stypendiach zagranicznych, w tym najbardziej popularnym: Erasmusie. Miejsc dla mojego kierunku było tyle, że właściwie każdy chętny mógł spędzić semestr lub dwa zagranicą (osoby z wyższą średnią miały pierwszeństwo wyboru uczelni). Poza licznymi uniwersytetami w Hiszpanii mogliśmy wybrać również któryś w Portugalii, Francji, Czechach lub Niemczech, choć oczywiście największym zainteresowaniem cieszył się kraj Cervantesa. Spośród szerokiej oferty z bardzo przyziemnych powodów wybrałam Universidad de Almería, uczelnię bardzo młodą (moją rówieśnicę ;)). Nowoczesny kampus blisko morza, małe i przyjemne miasteczko oraz przede wszystkim możliwość posługiwania się hiszpańskim na co dzień stanowiły niezaprzeczalne zalety tego wyjazdu. Na początku zaskoczenie wywołał kontakt z andaluzyjskim hiszpańskim: szybkie tempo wypowiedzi, „zjadanie” liter s i d na końcu słowa (i nie tylko). Warto skorzystać z możliwości wyjazdu na Erasmusa, zwłaszcza będąc na studiach językowych. Nawiasem mówiąc, tego co wiem, na niektórych zagranicznych uczelniach wyjazd do kraju studiowanego języka stanowi obowiązkową, integralną część studiów. Zamykając temat Erasmusa, nie zapominajmy też o możliwości zwiedzania Hiszpanii oraz oczywiście o walorze towarzyskim.

Jednak nie tylko Erasmus był doskonałą okazją do nawiązania interesujących znajomości. Ludzie z mojego kierunku są naprawdę świetni. Wielu z nich to dwukierunkowcy lub osoby, które zdecydowały się na kolejne studia, stąd o monotonii nie mogło być mowy. Około trzydzieści osób na roku, niewielki instytut oraz stosunkowo niewielu wykładowców: dla niektórych może to być wadą, dla mnie było zaletą, być może dlatego, że wcześniej miałam do czynienia z bardziej niszową filologią, gdzie i ludzi, i miejsca było jeszcze mniej.

Niestety, i w tej beczce miodu znalazła się łyżka dziegciu. Poza problemami organizacyjnymi (ale na której uczelni się one nie zdarzają!), program, choć ciągle modyfikowany, nadal określiłabym jako nieco archaiczny. O ile zgadzam się, że znajomość literatury i historii danego obszaru językowego jest niezbędna dla filologa, to ograniczyłabym nieco literacko-historyczne przedmioty (z jednym wyjątkiem, ale o tym za chwilę) np. na rzecz tłumaczeniowych, które niestety pojawiają się dopiero na studiach magisterskich. Mam wrażenie, że za bardzo skupiliśmy się na dawnej literaturze, traktując po macoszemu ostatnie, powiedzmy, sto lat, bogate przecież w wartościowe dzieła w języku hiszpańskim. Zabrakło mi także możliwości zdobycia uprawnień nauczycielskich, chociaż pozwalałyby one do nauczania w edukacji publicznej tylko do pewnego etapu.

Poza tym uświadomiłam sobie, że to, co wiem i umiem, to tylko czubek góry lodowej. Samo aktywne uczestnictwo w zajęciach to za mało, wiedzę należy ciągle poszerzać i mieć stały kontakt z językiem. Na przykład, na moim kierunku naucza się hiszpańskiego z Półwyspu Iberyjskiego, zainteresowani bogactwem dialektów i odmian z Ameryki Łacińskiej muszą zgłębić temat we własnym zakresie. Ba, sama Hiszpania ma w sobie jeszcze wiele tajemnic, które chętnie odkryję, najlepiej podczas kolejnego pobytu w Hiszpanii: podczas studiów magisterskich moim celem jest najstarszy w tym kraju uniwersytet (w Salamance) i jego bogate zbiory biblioteczne. Podsumowując: jestem zadowolona z wyboru, a tym, którzy chcieliby poznać język od podszewki, polecam studia filologiczne.

Może Cię zainteresować również:

Będąc niemłodą już iberystką: pierwsze wrażenia ze studiów

W obronie filologii i nauczycieli