Na pomysł wpisania tego artykułu wpadłem ostatnio pracując z kolegą nad projektem na zajęcia dotyczącym multikulturowości miast Europy środkowej. Los chciał, że naszej grupie przytrafiły się m.in. trzy miasta leżące na Słowacji, czyli Trnava, Nitra oraz Bratysława. Z czystej ciekawości zajrzeliśmy na artykuły o tych miastach do słowackiej wikipedii, by upewnić się w tym, że bez problemu rozumiemy ich treść. Tego samego dnia przyszło mi wyczytać na blogu realirka artykuł o pojęciu poligloty, a następnie otrzymać maila od osoby, która napisała, że zna prawie wszystkie języki słowiańskie. I zacząłem się zastanawiać…
Po skończeniu pracy nad projektem związanym z środkowoeuropejskimi miastami postanowiłem z ciekawości poprzeglądać artykuły w różnych językach słowiańskich. Dodam, że większości nigdy się nie uczyłem (bułgarski, macedoński, słoweński, słowacki, łużyckie), bądź miałem kontakt bardzo ograniczony (czeski, białoruski, ukraiński). Wcale nie przeszkadzało mi to rozumieć teksty napisane w tych językach. Oczywiście trudno bym rozumiał dokładnie wszystko, ale faktyczny problemem istniał jedynie w kontakcie z bułgarskim i macedońskim oraz, w mniejszym stopniu, słoweńskim. Nie piszę tego w kategorii odkrycia – w sumie takiego czegoś się spodziewałem. I zapewne nie to byłoby tematem dzisiejszego artykułu, gdyby nie fakt, że pozostali blogerzy poruszyli kwestię tego kim jest poliglota. Jeśli uznamy, że jest to osoba władająca językami obcami, to pojawia się pytanie co oznacza, że język jest obcy. Zajrzyjmy zatem na chwilę na Bałkany.
W byłej Jugosławii jako lingua franca funkcjonował język serbsko-chorwacki, który w ciągu ostatnich 20 lat rozpadł się na przynajmniej cztery odrębne standardy: serbski, chorwacki, bośniacki i czarnogórski. O sensie takiego podziału i o tym co o tym sądzę pisałem już wcześniej. Niezależnie jednak od mojego osobistego stosunku do Jugosławii sytuacji prawnej nie zmienię – aktualnie istnieją cztery osobne języki posiadające status państwowych. W efekcie powstała rzecz kuriozalna: na obszarze od Istrii po Kosowo żyje ok. 20 milionów ludzi, z których każdy włada 4 językami – jest to chyba ewenement w skali światowej (jeśli ktoś zna podobny to niech mi da znać). Wystarczy jednak bardzo pobieżna obserwacja by zauważyć, iż osiągnięcie mieszkańców byłej Jugosławii nie jest niczym nadzwyczajnym, ba!, bardzo dziwnym byłoby gdyby opanowali tylko jeden z nich (choć w Chorwacji niektórzy wydają się mieć z tym problemy). Dlatego nikt nie nazywa Jugosłowian poliglotami.
Gdy spojrzymy trochę szerzej na języki słowiańskie można odnieść wrażenie, że wszystkie one są zaledwie dialektami jednego języka. Teza z jednej strony trochę radykalna, ale z drugiej strony w dużej mierze mająca odzwierciedlenie w rzeczywistości. Znając język polski jako ojczysty mamy już na starcie nauki każdego z pozostałych słowiańskich wykonane ok. 80% roboty (powiedzmy, że w przypadku bułgarskiego i macedońskiego trochę mniej). Niewiele rzeczy jest nas w stanie zdziwić, bądź okazać się trudnymi do zrozumienia. Gdy znamy w stopniu zaawansowanym 3 języki (najlepiej jeszcze z odrębnych podgrup tak jak w tym przypadku polski, rosyjski, serbski) jesteśmy w stanie przeczytać tekst z naszego zakresu zainteresowań w każdym z pozostałych. Nie chciałbym tu umniejszać nakładu pracy jaką włożyli niektórzy w opanowanie tych języków, jednak wydaje mi się, mając na uwadze naszą dyskusję o definicji poligloty, wielce niestosowne wartościowanie osób władających językami obcymi jedynie pod względem ich liczby. Sam jestem wrogiem jakiegokolwiek wartościowania, jednak jeśli ludzie już jakiekolwiek chcieliby robić to warto, aby widzieli różnicę pomiędzy Polakiem, który czyta we wszystkich językach słowiańskich i kilka z nich umie na bardzo dobrym poziomie, a Polakiem, który nauczył się biegle chińskiego lub arabskiego, czy nawet węgierskiego. Twierdzę, że ten drugi musi włożyć w to znacznie więcej pracy.
Podobnie zresztą patrzę na Hiszpanów władających kilkoma językami romańskimi lub Holendrów, którzy mówią po niemiecku, angielsku i gdzieś jeszcze podłapali któryś skandynawski. Czasem zaś podobne osoby są na różnych forach uważane niemal za bogów, a co najmniej za kogoś z niebywałym talentem. Wartość ich wyczynu natomiast w moich oczach spada, bo czasem bardziej widzę nie języki, a tylko bardziej lub mniej zróżnicowane dialekty łaciny, starogermańskiego i starosłowiańskiego. Można zresztą iść dalej tym tropem aż do praindoeuropejskiego (choć oczywiście zachowując pewien dystans) twierdząc, że dopiero opanowanie czegoś spoza tej rodziny jest wyczynem. W tym miejscu chciałbym się jednak zatrzymać i zrobić małe podsumowanie. Zanim nazwiemy kogoś poliglotą czy hiperpoliglotą (kolejne słowo, które pada stanowczo zbyt często) zastanówmy się jakie języki zna.
PS: O samym poziomie znajomości języków nie pisałem, bo to rzecz tak subiektywna, że można by o niej rozmawiać przez parę godzin i nie dałoby się dojść do żadnych sensownych wniosków.
Podobne posty:
A nie mylą ci się te języki?
Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy – języki słowiańskie
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni?
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego
W jakim języku się mówi w byłej Jugosławii