Polski? Rzekłabym język jak każdy inny, choć nie raz ani nie dwa Polacy i Polki oraz cudzoziemcy i cudzoziemki, twierdzą, że polski jest najtrudniejszym językiem świata.
Trudny czy łatwy? Odpowiedź na to pytanie jest niejednoznaczna, a zależna od tego, kto i w jaki sposób zaczyna poznawać jakikolwiek język. Ważne są różne czynniki – czy odbywa się to w ramach kursu czy od tak „mimochodem”, w kraju języka docelowego czy zagranicą etc. Nie bez znaczenia jest to, który język jest językiem ojczystym a także znajomość innych języków i kultur.
Użytkownicy i użytkowniczki języków słowiańskich inaczej będą uczyć się polskiego niż np. Niemiec znający doskonale język rosyjski czy Chinka, która dotąd nie uczyła się żadnego języka obcego. Jeszcze czegoś innego będzie doświadczała osoba zakochana w tym jedynym Polaku lub wyjątkowej Polce. Inne zaś priorytety ma osoba wspinająca się po szczeblach kariery w międzynarodowej korporacji z przedstawicielstwem w Polsce czy szukający azylu analfabeta, nieważne gdzie byle z dala od prześladowań…
Nierzadko powtarzamy, że polski jest pełen wyjątków. Czasem nawet jako specjaliści i specjalistki posuwamy się do stwierdzenia nie wiem/nie pamiętam dlaczego, ale tak jest. Motywacje różnych form bywają na tyle niejasne, że nie kochając nade wszystko gramatyki historycznej, nie jesteśmy w stanie od razu wytłumaczyć jakiegoś frapującego zagadnienia dociekliwej osobie.
Poniżej odwołuję do kilku informacji o języku polskim, które miałyby świadczyć o jego wyjątkowej trudności. Przedtem jednak przywołam niejakiego pana Jourdain, który przez czterdzieści lat nie wiedział, że posługuje się prozą. Powołując się na jego autorytet, pragnę zasugerować, że nieumiejętność wytłumaczenia i uzasadnienia jakiejś formy gramatycznej czy popełnianie błędów nie oznacza braku wysokiej kompetencji językowej i komunikacyjnej.
Mimo że – ktoś mógłby powiedzieć „dlatego że” – profesjonalnie zajmuję się tzw. językiem polskim jako obcym i jestem jego rodzimą użytkowniczką (native'em/ native speakerem/native speakerką) co i rusz sięgam do różnych pomocy – do słowników m. in. poprawnej polszczyzny, poradników i internetowych poradni językowych. Dzięki spotkaniom z osobami, dla których polski nie jest językiem ojczystym, dostrzegam nowe perspektywy i jednocześnie zauważam więcej interesujących a nieoczywistych zjawisk. Jedno wiem na pewno: demonizowaniu polszczyzny mówię stanowczo „nie”!
Zatem w polskim jest 7 przypadków. Język polski nie jest rekordzistą pod tym względem – baskijski na przykład ma ich 16. Dobra wiadomość jest taka, że przypadek rozumiany sensu largo obserwowalny jest w wielu językach. Co istotne przypadki mogą mieć tak jak w języku polskim wykładniki morfologiczne, ale nie muszą. I co ważniejsze nie jest to wymysł czy marzenie sfrustrowanych wielbicieli i wielbicielek języka polskiego, ale wynik międzynarodowych badań lingwistycznych.
Warto wiedzieć, że już małe dzieci są w stanie posługiwać się wszystkimi przypadkami gramatycznymi, oczywiście funkcjonalnie, w ograniczonym i zróżnicowanym frekwencyjnie zakresie – nierzadko z żelazną logiką „jest pies” i „nie ma piesa”. Oczywiście czym innym jest tzw. nabywanie języka przez dzieci czy nauka przez zabawę, a czymś innym uczenie się/nauczanie nastolatków i nastolatek, dorosłych czy seniorów i seniorek. Są to jakościowo różne zjawiska.
Ponadto w polszczyźnie królują rodzaje gramatyczne. Gramatyki podają różne opisy: wersja minimum obejmuje 3, w wersji dla ambitnych możemy doliczyć się siedmiu – męskoosobowy (chłopak), męskonieżywotny (młotek), męskonieosobowy (pies), żeński (architektka), nijaki (dziecko), męskoosobowy (chłopcy), niemęskoosbowy – (dzieci, kobiety, psy i książki).
Posługujemy się alfabetem łacińskim a reguły ortograficzne, opierające się przede wszystkim na zasadach morfologicznych i fonologicznych, są dość konsekwentne. Cechy polskiego, które mogą odstręczać i na początku stanowić trudność – na szczęście do pokonania, to spółgłoski jak np. ś, ć, ź czy zapisywane dwuznakami cz, sz, dż, dź (przypomnijmy sobie Grzegorza Brzęczyszczykiewicza).
Z drugiej strony w polskim jest stały akcent, prosty system samogłoskowy (z wyjątkiem „y” niewystępującego w wielu językach), dość regularny system czasów i – moim zdaniem – całkiem przyjazna składnia. Z czasem dostrzegamy istnienie aspektu (uczyłam się, ale czy się nauczyłam?) oraz wołające o pomstę do nieba i nastręczające wielu trudności samym Polakom i Polkom formy liczebników. Na pocieszenie można stwierdzić, że nie samymi liczebnikami polski żyje.
Cały obraz „bycia w języku” i uczenia się języków komplikuje się jeszcze bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że języki a może raczej ich użytkownicy i użytkowniczki na własne sposoby motywowane – i kulturowo, i indywidualnie – używają języka/języków. Istotnym wydaje się również fakt, że niejednokrotnie napotykamy słowa, których odpowiedników nie można odnaleźć w innym/naszym języku. Jednak nie oznacza to, że nie zachodzi rozumienie i nie następuje komunikacja.
Język się zmienia a my konfrontujemy się z normą wzorcową i użytkową. Posługujemy się idiolektami i na nie się natykamy, do tego zachodzą interferencje. Poza tym – dość przyziemnie – ważna są motywacja i osoby, które wspierają nas w nauce języków: nudna pani od francuskiego czy nieżyczliwy pan od niemieckiego, nie raz stanęli na drodze ku językowemu sukcesowi…
Jestem przekonana, że każdy język można opanować (proszę zwrócić uwagę na znaczenie słówka opanować i przypomnieć sobie swoje językowe doświadczenia). Każdy z nich ma swoje tajemnice, których z początku może nie zauważamy. Zaczynamy je dostrzegać, gdy zaznajamiamy się z językiem, odczuwając potrzebę coraz precyzyjniejszego wyrażenia siebie.
Każdy z uczących się ma swoje własne tempo uczenia się oraz potrzeby, które powinny być respektowane, by osiągnąć cel, jakim może być jak najlepsza i jak najbardziej odpowiadająca potrzebom znajomość języka obcego. Moim zdaniem nie ma łatwiejszych czy trudniejszych języków. Moim zdaniem możemy uczyć się ich mniej lub bardziej skutecznie, posługiwać się nimi lepiej lub gorzej oraz bardziej lub mniej świadomie.
Zaryzykuję stwierdzenie, że język, kultura oraz myślenie są nierozerwalnie połączone ze sobą a wręcz determinują całe doświadczenie – postrzeganie świata, sny nawet.
Doskonale opisał ten fenomen Michał Głowiński. Otóż przyśniło mu się spotkanie z farmaceutką, podczas którego zapytał „czy jest Cortazar?”. W odpowiedzi padło: „Cortazaru nie ma”. I w całej przywołanej historii nie chodzi o błąd i wątpliwość – Cortazara (pisarza) czy Cortazaru (leku na przykład), ale o pytanie, czy taki sen mógłby śnić ktoś, kto posługuje się językiem, w którym nie funkcjonuje kategoria żywotności? Ja pozwolę sobie zapytać, czy ten sen jest przetłumaczalny na język, w którym nie ma deklinacji?
Reasumując, podtrzymuję, że polski jest logiczny i co więcej można się go nauczyć. Na sam koniec dodam, że mam niewątpliwą przyjemność znać osoby, które uczyły się go jako dorośli i swoją znajomością polszczyzny mogłyby zawstydzić niejednego z native speakerów i niejedną z native speakerek. Sorry, rodzimych użytkowników i użytkowniczek języka polskiego.
Źródła:
Michał Głowiński, Przywidzenia i figury, Kraków 1998.
Edward Łuczyński, Kategoria przypadka w ontogenezie języka polskiego czyli o wchodzeniu dziecka w rzeczywistość gramatyczną, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2004.
Jolanta Machowska, Nabywanie kategorii przypadka. Wiek wczesnoszkolny, Kraków 2006.
Przemysław Turek, Czy polski należy do najtrudniejszych języków świata? Polszczyzna w statystykach trudności przyswajania języków i w perspektywie porównawczej, w: Polonistyka bez granic, t. 2. Glottodydaktyka polonistyczna – współczesny język polski -językowy obraz świata, red. R. Nycz, W. Miodunka, T. Kunz, Kraków 2011.
O autorce:
Monika Nawracka
Antropolożka kultury. Absolwentka m.in. polonistyki i iranistyki.
Uczyła się angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego, arabskiego, tureckiego i łaciny.
Uczy języka polskiego oraz perskiego.
Poniższy artykuł jest zmienioną wersją tekstu, który ukazał się na http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9553 24.stycznia 2014.
Kontakt: m.nawracka@gmail.com